Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-11-2015, 18:04   #181
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
- Rozumiem wątpliwości - pokiwała głową centaurzyca i odwróciła się ku Brent. - Bo widzi pani, ta trójka może pochwalić się nie lada talentami. To znamienity wojownik, potężny czarodziej i kapłanka ciesząca się boską łaską. Pani zaś stawia na stole wiedzę, co ja uważam za cenne, ale nie mogę się też dziwić moim pracownikom, że pani ochrona może narażać ich na niebezpieczeństwo. Z drugiej strony… - odwróciła się do Twinklestara, choć jej dalsze słowa dotyczyły całej trójki. - Wy też nie przedstawialiście mi pisemnych referencji i nie przechwalaliście się osiągnięciami.

- Nikt się nie spodziewa pisemnych referencji, po prostu dobrze byłoby wiedzieć. Zna się na magii, to jakiś start, chociaż jeśli idzie o wiedzę, to fakt, jest bardzo mocno nieaktualna. Stąd mogą się budzić ewentualne wątpliwości. Od razu zaznaczę, że bezpieczeństwa nie jesteśmy w stanie zapewnić, zwłaszcza biorąc pod uwagę na co się ostatnio natykaliśmy - skomentował żyjący kryształ. - Osobiście wielkich zastrzeżeń nie mam. Jestem Garion - kontynuował na głos. - W ostateczności przyda się jako dodatkowa para oczu - przekazał myślami do dwójki kompanów.

Archiwistka ze spokojem przyjęła wątpliwości kapłanki. Nie chciała się ani powtarzać, ani przekonywać do swojej racji. Uczestnictwo Brent nie było jej decyzją, a trójki pracowników pani Annabell. Jeśli mieli wątpliwości, potrzebowali pełnego światła na sytuację, nie przekonywania.
- Archiwum zawiera informacje faktograficzne, takie jak struktura planu, zamieszkujące tam rasy, czy organizacja hierarchii modronów. Nie jest to Ul, by mieć statystyki przestępczości na przestrzeni ponad 350 lat. Nie mam więc podstaw, by twierdzić, że wyprawa na Plan Porządku jest bezpieczna, czy nie. Nie wydaje mi się jednak, że czeka tam wojna, by brak pełnego okrycia mithrilem uniemożliwiał udział. Silny umysł psionika jest w stanie doścignąć i to, samoświadomość pozwolić na bilokację, a odpowiednia wola na materializację myśli. Jest wiele możliwości, w których unikanie agresji przynosi wiele korzyści. Poza bezmyślnym i najpewniej niezgodnym z prawem wysiepaniem drogi do telekomunikatora, trzeba też pomyśleć nad sposobem odnalezienia portalu powrotnego. Wszakże najprostszym sposobem jest zapytać o niego, jeśli jeszcze będzie z kim, szczególnie gdy potrafi się porozumieć z każdą istotą obdarzoną inteligencją.
 
Proxy jest offline  
Stary 12-11-2015, 18:22   #182
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
- Oczywiście, mówimy jedynie o mechanicznych istotach, które po odcięciu od innych planów, całkowicie zmieniły hierarchię i politykę - rozbrziało w głowach trójki, włączając w to Ender. Garion nie skomentował dogadywania się z inteligentnymi istotami. Czasami zwyczajnie się nie dało. - Jesteś więc psionikiem - bardziej stwierdził niż zapytał czarodziej.

- Zgadza się... A pan telepatą... - odpowiedziała po nieprzyjemnym dreszczu obecności innego umysłu w swojej głowie.

- Plan Porządku…. - westchnęła Estel. - Czy w głowach badaczy nawet przez chwilę nie pojawiło się pytanie, czy to dalej jest plan porządku, po tych wszystkich zmianach? - zapytała bardziej siebie niż kogokolwiek innego. Elokwencja Ender nie zrobiła na niej wrażenia, wręcz przeciwnie, nie mogła się pozbyć wrażenia, że kobieta uważa, iż idzie na dziecinną wycieczkę.
- Moją opinie znacie - zwróciła się do towarzyszy. - Co wy uważacie?

- Lepiej we czwórkę niźli we trójkę. Zawsze większa szansa, zaś może akurat znajdzie się zastosowanie dla wiedzy mości Ender. Dla umiejętności także. Skoro pracodawca nie obniża naszej płacy, zaś chcieliśmy próbować trzyosobowym składem, tym bardziej czteroosobowym - uznał wojownik, jak mu się wydawało dosyć rozsądnie. Stał sobie spokojnie do tego momentu uważając, ze on jest od dawania po głowie, zaś myślenie to sprawa Gariona oraz Estel, jednak swoją opinię posiadał.

- Tak postawione pytanie byłoby wyśmienitym nagłówkiem brukowca. Niestety, pani Aedd'aine, dorobek naukowy byłby z tego żaden. Badacze wyprowadzają znacznie precyzyjniejsze pytania, których spisanie leży w interesie Gmachu Zapisów. Nie jest istotne, czy Plan Porządku się zmienił, lecz jak i co się zmieniło - odpowiedziała informacyjnie archiwistka.

Kapłanka skłoniła się lekko na kolejną szpilę wbitą jej przez Ender.
- Pozostaje mi mieć jedynie nadzieję, że nie uzna Pani mojej inteligencji za zbyt niskiej, bym mogła opatrywać rannych - odparła uśmiechając się nieznacznie.

Archiwistka nie pomyślałaby, że jej słowa mogły mieć taki wydźwięk.
- Proszę wybaczyć, nie miałam na celu pani urazić. Nie jestem żadnym autorytetem w sprawach lecznictwa, wszak w tej kwesti jest pani faworytką jeśli to, co mówią o Lecznicy Wyczerpanej Duszy jest prawdą. Tamtejsi potrzebujący muszą ubolewać nad taką stratą - poprawiła się łagodząc nieoczekiwane nieprzyjemności. - Wracając do państwa decyzji - powróciła na pierwotny tor rozmowy nie chcąc zbyt odbiegać od niego odbiegać. - Czy są państwo zainteresowani udziałem Gmachu Zapisów w wyprawie pani Annabell?
 
Blaithinn jest offline  
Stary 14-11-2015, 00:06   #183
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Do bólu logiczny Garion oraz pragmatyczny Twinklestar przeważyli nad ostrożnością Estel. Annabell, wraz ze swym lekkodusznym i entuzjastycznym nastawieniem, również była za tym, by urzędniczka dołączyła do wyprawy. Cynicy mogliby twierdzić, że to zawsze jeden urzędnik mniej w Sigil, ale duchowi zależało na sukcesie wyprawy. Decyzja zatem zapadła i Ender Brent miała otrzymać okazję do zbadania Mechanusa.

I to bardzo szybko. Estel Aedd'aine, Dotian Twinklestar i Garion Kanciasty ruszali bowiem natychmiast. I tak zostali cofnięci z drogi, więcej czasu mitrężyć już po prostu nie mieli zamiaru. Dobrze, że psioniczka miała przy sobie wszystko co niezbędne.
Przed domostwem wciąż czekała dorożka, szkoda zatem było z niej nie skorzystać. Rzecz jasna jedynie ostatni bzik zgodziłby się na jazdę na Żużle, a sam wjazd do Ula wymagał głośnego brzdęku, aby zagłuszyć instynkt samozachowawczy, ale można było bezpiecznie dotrzeć do Rewiru Piaskowców, a stamtąd to już był na Żużle spacerek (pełen oglądania się przez ramię i nasłuchiwania wszelkich oznak napaści, ale spacerek... no dobrze, trucht).
Brent, bardzo zresztą słusznie, była nastawiona sceptycznie do wieści, że portal prowadzący na Plan Porządku miał się kryć w najpaskudniejszej okolicy w całym Ulu. Jako archiwistka słyszała o historii, jakoby ta część Sigil przed milleniami stała się polem bitwy w Wojnie Krwi. Po dziś dzień nic tam nie rosło (no dobrze, rósł kolcokrzew, ale to nawet gorzej niż nic), a ulice pokryte były białym pyłem dawnych kości, a czasami nawet całymi kościami. I jakoś nikt z całej czwórki nie chciał się zatrzymywać i zastanawiać, czy dana kość mogła pochodzić sprzed tysiącleci, czy też jakiś nieszczęsny trep umarł tu w zeszłym miesiącu, a wszechobecne szczury wyżarły z niego całe mięso. Ale jednak, na przekór wszystkiemu, wśród śmieci i ruin stały resztki dawnego budynku. Pojedyncza ściana, stare podpory i resztki dachu porośnięte chwastami, grzybem i mchem kryły wedle informacji czarodziejki Lissandry przejście do Mechanusa. Nazwisko magini wcale nie uspokoiło Ender, która słyszała o przemądrzałej pierwszaczce, co to myślała, że lepiej zna się na magicznych bramach niż cały Gmach Zapisów. Garion jednak nie czekając na protesty, albo nagłe wątpliwości do których słabość miały istoty z krwi i kości, położył na progu dawnych drzwi gnomi automaton, uruchamiając tym samym zielony portal.


Brama Mechanusa stała otworem.
 
Kelly jest offline  
Stary 14-11-2015, 09:38   #184
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
"Plan.nazwa wynosi Mechanus
Plan.Mechanus lista składników zawiera
zębatki
wały
osie
wirniki
Plan.Mechanus.illuminacja wartości z przedziału zero do jeden
Plan.Mechanus.illuminacja zmiana liniowa
(...)
Klasa tego obiektu to Modron
Podklasa to Kwadron
Kwadron dziedziczy po Pentadron
Pentadron dziedziczy po... wartość nieznana
Po Kwadronie dziedziczy Tridron
Po Tridonie dziedziczy... wartość nieznana
Identyfikator tego obiektu to Kwadron zero sześć cztery zero pięć siedem dziewięć (...)"

Fragment odpowiedzi odnalezionego konstruktu na pytanie czym jest i skąd pochodzi
notatka służbowa sierżanta Boba Shielda

„Poznanie cienia Labiryntowego Portalu jest równie przyjemne, co przypieczenie sobie tyłka w Żywiołowym Chaosie. No, ale rozumiem że takiemu śmiałkowi jak ty nie chce się łazić przez te wszystkie zębatki. Też mi by się nie chciało. A widziałeś tę fortecę Guwernantów? Tylko pająk wlazłby po tym wale, tam się nie ma czego złapać.
No to ten, śpiewka mówi, że modrony do przemieszczania się po planie korzystają z Labiryntowego Portalu. Nie, nie jest to ani jeden portal, ani taki prawdziwy labirynt. Przykumaj, to takie połączone portale, wejdziesz w jeden, to wyjdziesz drugim. Ale jest trik. Bo zależnie od tego, jak! wejdziesz w portal, to wyjdziesz tym, albo tamtym. I z tego się dopiero robi labirynt. Lewa noga przodem, zamiast prawej? No i już jesteś skurlu nie tam, gdzie chciałeś. Głęboki cień, wiem. Ale za garść brzdęku wyśpiewam co i jak.”
Obieżyświat Ganon wkopujący tępaka.

"Jak wygląda prawo na Planie Prawa? Bardzo podobnie jak na innych planach, a przynajmniej tych, które nie są pochłonięte chaosem. Nie zabijaj, nie kradnij, nie oszukuj i tym podobne oczywistości. Do tego rzecz jasna istnieje masa przepisów i regulacji, których nie wolno łamać. Najważniejszą różnicą między prawem na Mechanusie a prawem gdziekolwiek indziej jest to, że przepisy stanowią wartość samą w sobie. Prawo mówi „nie kradnij” nie po to, by chronić czyjeś mienie, ale dlatego, że takie właśnie jest prawo. I zostaniesz ukarany za kradzież nie dlatego, że ktoś coś stracił, tylko dlatego, że złamałeś prawo. Porządek jest wartością najwyższą i absolutną. Celowe, świadome złamanie prawa jest sprzeciwieniem się zasadom Multiwersum i będzie ukarane z całą surowością. W Centralnym Urzędzie Karania Przestępców tą karą jest często śmierć, bo dla modronów prawo jest ważniejsze niż życie, zatem życie wbrew prawu jest nic nie warte. Istnieją jednak też inne instancje sądownicze, których wyroki nie są aż tak ostateczne, szczególnie gdy zasady zostały przez sprawcę złamane nieświadomie".

Sędzia Czarny Ogustus o kodeksie karnym na Mechanusie


"Słuchaj no trepie. Jak TY złamiesz prawo, to MY połamiemy ciebie."
Gallaron z Łaskobójców


1

Potęgi, chrońcie nas przed nudą, którą jest Mechanus!
faktol Karan, Xaosyta

Epizod II: Mechanus

Cytat:
Cechy Mechanusa
Rodzaj: dominium astralne
Rozmiar i kształt: połączony zestaw wielkich zębatek, rozciągający się we wszystkich kierunkach na setki mil
Grawitacja: normalna, skierowana zawsze ku powierzchni zębatki
Niestałość: plan stały
Cechy specjalne: na Mechanusie wszystkie losowe magiczne efekty przyjmują średnie wartości

Ul to szkaradne miejsce, przeżarte biedą, złodziejstwem i smrodem. To niemal niemożliwe, by w Multiwersum znaleźć się w gorszym miejscu. Baator, lub Otchłań to jedne z nielicznych wyjątków (choć niektórzy spieraliby się, że piekło daje lepsze perspektywy niż Ul, a śmierdzi tak samo). Czwórka śmiałków szybko jednak odkryła, że Mechanus może się mieścić na tej krótkie liście.
Naturalnie, o ile trafili do Mechanusa.

Portal na Żużlach mógł mieścić się w dawnych drzwiach, lecz punkt do którego prowadził znajdował się nad ziemią. Cała grupa wypadła z magicznego przejścia i została złapana przez bezlitosną grawitację. Twinklestar, a raczej jego magiczny pierścień, uratował kompanów przed nieprzyjemną perspektywą upadku z kilku metrów. Piórkospadanie bezpiecznie sprowadziło wszystkich na ziemię. A gdy minął pierwszy szok i dezorientacja wywołana przez portal, do zmysłów zaczynała docierać powódź bodźców. Pierwszy był węch - słodkawa woń rozkładu, dość wyraźna by niepokoić, ale na szczęście nie na tyle skoncentrowana by mdlić. Oczy, przy nienaturalnym, purpurowym świetle, pozwalały ocenić okolicę. Portal wyrzucił podróżników do głębokiej, owalnej dziury. Jej ściany pokrywały mchy i czarny, nieprzyjemny z wyglądu grzyb, a krawędź majaczyła dobre dwadzieścia stóp od dna. Wysoko, wysoko nad głową dało się dostrzec stalaktyty, tworzące równe rzędy. Pozwalało to zgadnąć, że Twinklestar, Aedd'aine, Kanciasty i Brent znajdowali się w jakiejś ogromnej jaskini, choć pewność mogli mieć tylko wtedy, gdyby udało im się wydostać z dziury.


2

Pod swoimi stopami mieli prawdziwy dywan z grzybów, podgrzybków i purchawek. Te ostatnie, trącone stopą celowo lub przypadkiem wyrzucały się z siebie małe chmurki zarodników, które gęstniały szybko tworząc wokół kostek poszukiwaczy przygód nieprzejrzystą mgiełkę.
Wiele rzeczy przychodzi krwawnikowi na myśl przy słowie "porządek". Ale jakoś nie grzyby i pleśnie.


_________________________________
1 - grafika z magazynu "Dragon" nr 354
2 - grafika z podręcznika "Out of the Abyss"
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 21-04-2016 o 18:16.
Zapatashura jest offline  
Stary 17-12-2015, 21:28   #185
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację


Estel odetchnęła lekko, gdy wylądowali bezpiecznie i rozejrzała się dookoła.
- Proponuję nie robić zbyt głębokich oddechów, dopóki się stąd nie wydostaniemy. Nie wiadomo jakie właściwości mają te grzybki - powiedziała szybko.
- Nie ma problemu - rzucił mentalnie Garion do całej trójki i rozejrzał się dookoła, zdawało się że jedyna droga prowadziła do góry. Zastanawiał się czy ma na podoorędziu jakiś sensowny czar, który by pomógł w tej sytuacji. Miał pewne wątpliwości czy faktycznie trafili do Mechanusa. Oddychaniem nie musiał się akurat przejmować, robił to tylko czasami, z uprzejmości przy organicznych.
Wątpliwości wynikające z pojawienia się w mniej spodziewanym miejscu udzieliły się również Archiwistce. "Z deszczu pod rynne" - skomentowała w duchu.
- Mam nadzieję, że nadal są państwo pewni, co do portalu i pojawienia się w odpowiednim planie... - rzekła materializując chustę, którą przyłożyła sobie do ust. W wątpliwej jaskini musiała wstrzymać się ze sporządzaniem zapisków rozpoczętych przed wejściem do portalu, bo jakiż cel w tym, gdy nie był to Mechanus.
Odłamek po chwili wygrzebał z pamięci zaklęcie międzywymiarowych drzwi, zaczęło się czaić na skraju świadomości, gotowe do uwolnienia, gdy tylko żywy Fragment Bramy uzna za stosowne.
- Podajcie mi linę, spróbuję się przenieść na górę i ją do czegoś przywiązać - przekazał trójce mentalnie.


Kapłanka przeszukała swoją torbę ale liny w niej nie znalazła. Wyciągnęła za to dwa kawałki bandaża. Jeden podała Dotianowi a drugi zawiązała sobie tak, by tworzył chustę chroniącą usta i nos.
Garion rozejrzał się po reszcie, widząc brak reakcji reszty. Czyżby nie mieli żadnej liny ze sobą? Odłamek sięgnął do plecaka i wyciągnął sznur. Przynajmniej teoretycznie sznur. Była to krótka opowieść o jednej z odmian zwierząt zamieszkujących elementarny chaos. Dość unikatowa, bo zapisana w formie węzłów, pozasupływana miała około trzech metrów, więc oceniał że po rozsupłaniu dałaby jakieś dwadzieścia metrów sznura.
Wspaniali wojowie, sławne kapłanki, i potężni krystaliczni magowie, wszyscy przygotowani jak na wojne do odwiedzin Mechanusa... Z braku liny legli nie mogąc wydostać się z jaskini trujących grzybów. "To dopiero chwytliwy nagłówek brukowca" - podsumowała w duchu archiwistka skupiając swój umysł na otwartej własnej dłoni, gdzie powietrze zaczęło załamywać światło. Majaczące wstęgi zaczęły skraplać się zarysowując coraz to większy kształt. Świat uginał się pod siłą umysłu Ender, a kiedy miraż stał się na tyle wyraźny, zakceptował jej wyobrażenie nadając mu aspekt materialny.
- Lina, panie Garionie - zakomunikowała archiwistka. - Cokolwiek ma pan w dłoniach, nie ma potrzeby rozwiązywać. Tyle powinno wystarczyć.
Odłamek spojrzał ponownie na pozostałych i na szczęście archiwistka wyczarowała linę, oszczędzając czarodziejowi książkowego kanibalizmu. Wzruszyłby ramionami, ale to było u niego problematyczne zazwyczaj, wziął więc linę i przeniósł się na górę, by znaleźć odpowiedni dla niej zaczep. Magia zadziałała bez zarzutu, a jama w ziemi przestała być kłopotem. Teraz, mając lepszą perspektywę na miejsce gdzie się znalazł, czarodziej był pod wrażeniem. We wszystkich kierunkach wokół niego rozciągała się gigantyczna jaskinia, o bardzo regularnym kształcie kopuły. Skala wprost uciekała wyobraźni, najbliższa ściana była oddalona od odłamka o całe mile. Wszystko wkoło skąpane było we fluorescencyjnych, nienaturalnych barwach: błękitach, fioletach, zieleniach, które rozświetlały szeregi stalaktytów i stalagmitów. I wszędzie, ale to wszędzie Garion widział grzyby. Jedne małe, ale inne ogromne otrzonach grubych niczym u drzew. Jeden z takich grzybowych gigantów znajdował się niedaleko dziury, zatem odłamek związał wokół niego linę i spuścił ją do swoich towarzyszy. Miejsce było dziwne, ale wśród planów było takich mnóstwo. Dla każdego jego rodzinny był normalny. Czarodziej wyciągnął swoją księgę z rytuałami, narazie się wstrzymał, ale zdawdało mu się, że bez cienistych wierzchowców się nie obejdzie.



Estel podeszła do liny i pociągnęła ją sprawdzając czy dobrze trzyma. Obróciła się w stronę Ender i Dotiana i skinęła im głową po czym powoli zaczęła się wspinać. Nie chcąc nadwyrężać liny, archiwistka ustawiła się w kolejce za kapłanką i odczekała na swoje. Wysiłek nie zachęcał lecz nie było żadnego innego pomysłu by się od niego wywinąć. Nikt przecież nie będzie nikogo wnosił - niestety. Z westchnięciem przywiązała chustę na wzór Estel, wyczarowała rękawiczki i zabrała się do roboty pozostawiając wojownika w dziurze samego. Dotian, najsprawniejszy z całej grupy, wyszedł na końcu asekurując obie kobiety. Do tego czasu czarodziej zdążył zaobserwować jeszcze jedną nieprawidłowość. Nie zauważył obecności żadnych zwierząt ani robactwa. Okolica pachniała zgnilizną, a jednak wśród grzybów i rozkładającej się materii nie było żadnych much, glizd czy innego paskudztwa. Nie słychać też było nietoperzy, albo innych istot które tak chętnie zamieszkiwały wilgotne tunele pod ziemią. Odłamek miał za to wrażenie, że wielkie grzyby w oddali poruszały się, no ale przecież grzyby nie chodzą. Wskazał w kierunku grzybów, które jak mu się zdawało ruszały się momentami i zbliżały.
- Mam halucynacje, czy tamte się ruszają? - zapytał w myślach towarzyszy wyprawy. Oczy mogły mu płatać figla, zwłaszcza na innym planie, ale… Mech Pamięci też teoretycznie był tylko mchem.
- Nie powiedziałabym, że pyłki mogłyby działać na istoty nie wymagające cyklu oddechowego, panie Garionie - odpowiedziała archiwistka pozbywając się liny jak i rękawiczek. Przywiązaną chustę rozplątała, by ponownie chwycić ją w dłonie. Nie trzymana w ręku odbierała nieco klasy i wdzięku.
- Jeżeli mówisz, że się ruszają, to pewnie tak jest… - Kapłanka rozglądała się uważnie próbując zaobserować jakiś ruch. Nie ściągnęła bandażu, wolała pozostać ostrożna.
Elfie oczy, nawet w tak dziwnym oświetleniu jak to panujące w jaskini, wciąż były bardzo czułe. I choć poruszające się grzyby kryły się za stalagmitami i były oddalone o dobrą milę, z pewnością się przemieszczały.
- Rzeczywiście się poruszają… - Estel wskazała kierunek, w którym dostrzegła ruch.
- Tak wygląda pewnikiem - przyznał wojownik, który, jak zwykle mniej się odzywał, za to udzielał się, kiedy przychodziło do walnięcia kogoś lub ewentualnie czegoś. Jeśli pozostali mówili, że coś się rusza, to być może jego umiejetności byłyby przydatne.
- Zatem, proszę państwa, ścigamy ruchome grzyby w celu pozyskania informacji o wyjściu z jaskini, czy zajmiemy się tym zadaniem na własną rękę? - podsumowała sytuację archiwistka z nieco przytłumionym od materiału głosem.
- Nie wydaje mi się żebyśmy musieli je ścigać, raczej stanowimy pokarm, przynajmniej część z nas - przekazał ponownie do umysłów Garion. - Mogę przyzwać rumaki ewentualnie, ale nie wiem czy jest sens już teraz. Możemy być w swego rodzaju masywie - dodał po chwili.
- Nie ma sensu - eladrinka pokiwała głową. - Bądźmy tylko uważni czy nie podążają za nami… Czy nie spotkała się pani z taką formą grzybów w zapiskach Archiwum? - zwróciła się do badaczki.
- Byłoby znacznie prościej mając elfie oczy jak pani lub przynajmniej lunetę... - zaznaczyła archiwistka wytężając wzrok we wskazanym parę razy kierunku. Musiało minąć parę dłuższych chwil, by kobieta odezwała się ponownie. - Doceniam spostrzegawczość. W tych warunkach niemal nie można ich odróżnić od otoczenia. To żywe rośliny pochodzące z krainy Fey. Inteligentne, niekoniecznie złe ze swej natury, choć dotknięte skazą wynaturzonych fomorianów, dlatego ani trochę nie przypominają pięknych elfów. Mają ekspansywną naturę, typową dla kolonii i nie mają potrzeby współpracy ani kontaktów z innymi istotami. Archiwum zna je pod nazwą Myconidów, lecz nie jest to wiedza skorelowana w materiałach z Planem Porządku. Tyle sięgam pamięcią, pani Aedd’aine. Po więcej szczegółów musiałabym odłować się do dokumentów - zakończyła wykład pamięciowy. - Zatem, jeśli jeszcze nie potrzebujemy ostrza miecza - skinęła głową oddając honory Dotianowi - a marginesem błędu pieszej przeprawy jest cały horyzont, zaproponowałabym rozwiązanie dyplomatyczne.
- Zazwyczaj stawiamy na dyplomację, chyba że zagrożone jest przetrwanie. Przemoc jest wkalkulowana w rozwój wypadków, ale to dalszy wariant. Zbyt łatwo można zginąć - przekazał w myślach czarodziej. "Ciekawe czy mają umysł, czy jedynie są ruszającymi się roślinami" - zastanawiał się odłamek. Jeśli miały umysł, to mógłby się z nimi rozmówić, choćby na najbardziej podstawowym poziomie.
- Jeśli są inteligentne, to można spróbować nawiązać z nimi kontakt. Może przynajmniej dowiemy się gdzie jesteśmy - zaproponowała Estel.
- Czyżbyśmy posiadali jakiekolwiek doświadczenia grzybowonegocjacyjne? - spytał wątpiąc, co do powodzenia rozmów, faeruński wojownik. - Jednak władować im zawsze można, zaś negocjacji po wykonaniu części orężnej się nie poprowadzi. Dlatego pogadać warto. Pytanie, kto się pisze na grzybonegocjatora? - pociągnął wokoło leciutko krzywym spojrzeniem.

- Nieszczególnie jako takie, ale jeśli są rozumne, to zapewne dam radę się z nimi porozumieć w ten czy inny sposób. Możemy je na przykład zapytać gdzie jesteśmy. Ewentualnie czy wiedzą coś na temat modronów czy Stowarzyszenia Porządku. Chodźmy w ich stronę - przekazał bez emocji Garion.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 18-12-2015, 17:16   #186
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Mila nie jest ogromnym dystansem i taki spacerek zajmował kilka minut. To jednak dość czasu by dokonać dalszych obserwacji. Jaskinia nie była tknięta ręką cywilizowanej istoty. Rozkładające się rośliny i odpadki leżały gdzie upadły i nikt ich nie zbierał w jedną stertę, ani nie sprzątał. Skały i stalaktyty nie były w żaden sposób obrobione, ani kształtowane. A mimo tego, wkoło zdawał się panować jakiś naturalny porządek... może nawet nienaturalny, bo wszystko zdawało się rosnąć w równych rzędach, lub porastać coś tworząc regularne kształty.
Grzybowe istoty, zauważając chyba zbliżających się ku nim wędrowców, zaczęły niespiesznie rozchodzić się na boki aby ustąpić im z drogi.
- Możliwe, że jednak trafiliśmy na właściwy plan. Chociaż jeszcze nie widziałem tak reagujących grzybów, muszę przyznać - przekazał pozostałej trójce, zastanawiając się, czy to raczej przygotowanie dwóch flanek nacierających stron, czy raczej ignorowanie obcych, by nie wdawać się z nimi w żadną interakcję.
- Jakoś równo, niczym w ordynku się ruszają - mruknął wojownik przyglądając się ze średnim zaufaniem do okolicznych mieszkańców.
- Też mi się wydaje, że możemy być we właściwym miejscu… Wszystko rośnie tu zbyt regularnie, by było to przypadkowe… A grzyby… może po prostu robią nam przejście, byśmy ich nie podeptali? - głośno zastanawiała się Estel.
- Na co nam przejście skoro nie znamy drogi... - dopowiedziała archiwistka wzdychając lekko jak miała to w zwyczaju robić gdy zapiowiadało się na dodatkowy wysiłek. - Możliwym też jest, że unikają takiej ilości osób. Jeśli mogłabym państwa prosić o chwilę wstrzymania się ze spacerem... - zaproponowała tłumionym od chusty głosem a następnie skinęła głową w kierunku swoich towarzyszy. Po tym obrała za swój cel najbliższego Myconida i ruszyła w jego kierunku. Wystarczająco żwawo by nie bawić się w ciuciubabkę i zasygnalizować potrzebę zawiązania odległości do kontaktu werbalnego. "Rozumiem, że nie czujecie potrzeby kontaktu ale to byłoby już przesadą" - rzuciła w myślach do samej siebie przebierając nogami.
Mała grupka grzyboludzi zakołysała się i rozpierzchła na boki pozostawiając samotnego reprezentanta smętnie rozglądającego się i szukającego pomocy. Nie wyglądał strasznie, raczej zabawnie. Owszem, był wyższy od Brent i masywniejszy, ale budowa jego ciała wzbudzała uśmiech.


Dwie nogi ledwo utrzymywały myconida w pionie, przez co nieustannie się chwiał łapiąc równowagę pokracznymi rękami. U nasady ogromnego, kropkowanego kapelusza miał parę dużych, białych oczu wpatrujących się aktualnie w stojącą przed nim nieznajomą.

- Widzicie? Nie mają raczej złych zamiarów - cichutko skomentowała sytuację kapłanka.

Archwistka niestety wyboru nie miała i musiała nacieszyć się największą ofiarą losu, bo tak przynajmniej podpowiadał zdrowy rozsądek, choć wprawdzie nie mogłabyć tego pewna. Zawsze istniała szansa, że znaczna część przedstawicieli myconidów, z uwagi na swoje wymiary, była niegramotna. Archiwistka nie chciała nadużywać tej niegramotności ani też rezygnować z jej wykorzystania. W użycie weszła specyficznego rodzaju magia.

- Dzień dobry - zaczęła ukłoniwszy się paradnie - Wybaczcie najście. Nie chcemy was niepokoić. Potrzebujemy waszej pomocy. Trafiliśmy w to miejsce bez żadnego rozeznania. Szukamy drogi do wyjścia na zewnątrz. Bylibyśmy niezmiernie wdzięczni za wskazanie jej lub naprowadzenie na właściwy trop - przedstawiła sytuację spokojnym tonem. - [i]Pragnęłabym również dodać, że rozumiecie mnie za sprawą magii. Ja niestety nie mogę zrozumieć innej mowy niż ludzkiej[i] - zaznaczyła też dość istotną kwestię starając się ograniczyć nieporozumienia na tle językowym.
Myconid cierpliwie przysłuchiwał się Brent, co dało się wywnioskować z tego jak wpatrywał się w jej usta. Kiedy przedłożyła swoją prośbę, napotkała się na milczenie. Nie było to dziwne, bowiem grzyboludź nie posiadał ust. Pochylił za to powoli głowę i potrząsnął nią nagle, obsypując archiwistkę chmurą gryzących zarodników. Archiwistka przeświadczona o nietykalności swojego dyplomatycznego wysłannictwa nie była na to przygotowana. Zabrała głowę z zaciśniętymi oczyma dopiero gdy poczuła szczypanie. Logiczne rozumowanie powróciło po krótkiej chwili. Nie odebrała tego jako atak a nietaktowną odpowiedź "idź sobie, nie będę z tobą rozmawiać". Czego też Brent oczekiwała? Ogłady od najbardziej ciamajdowatego grzyba? Niemniej musiała opuścić chmurę i to w sposób niepodsuwający towarzyszą zbrojnego zmiecenia całej fauno-flory do samych zarodników. Oddaliła się więc kilka kroków na bok rozeźlona całokrztałtem lecz chwilę po tym westchnęła głęboko i już bez większych emocji ani też bez większego przywiązania obejrzała, czy aby przez przypadek, jej futro, czy materiał szat, nie podupadły na kondycji z kontaktem z zarodnikami.
Widząc ten dziwny sposób komunikacji, Garion powoli ruszył w stronę grzyba. Nieśpiesznie, jedynie na tyle blisko, by móc sięgnąć umysłem do istoty. - Jeśli nie będziesz mógł się dogadać z nią, możesz spróbować ze mną - przesłał prosto do umysłu.
- Niemal książkowy przykład jak teoria może być odległa od praktyki... - skomentowała archiwistka przy obecności maga.
Estel widząc, że “chmura” wyrzucona przez grzyboludzia nie zrobiła archiwistce nic złego, skupiła się na obserwacji pozostałych stworzeń. Nie posiadała wspaniałych zdolności językowych jak pani Brent ani nie była telepatką, więc nie miała jak pomóc w komunikacji z myconidami.
Brent czuła drapanie w gardle i nosie. Mimo chusty zachłysnęła się częścią malutkich zarodników przy wdechu. Pyłki osiadły też jej na ramionach, z futra cieżko będzie się ich pozbyć. Najdziwniejsze jednak było to, że poczuła w swoim umyśle cudze myśli. Nie była to jednak telepatia odłamka. Zamiast tego poczuła zdziwienie i zainteresowanie. Gariona zalały te same emocje w odpowiedzi na jego słowa.
Garion zaczął przesyłać pytające myśli, starając się zobrazować modrony, komunikator i pytanie o kierunek. Ciężko było to zrobić, nie wiedząc o co dokładnie chce się pytać, ale się starał.
Natomiast wojownik ogólnie był kompletnie pogubiony. Chmura bowiem niepewności wydawała się niemniejsza niźli ta składająca się ze sfory wypuszczonych zarodników.
W umysłach Brent i Kanciastego pojawiły się obrazy dużych, ale jakby przekrzywionych zębatek. Zaraz potem obraz się zamazał, zastąpiony uczuciem gniewu i pojedynczym obrazem zniszczonego modrona.
"Porozumiewają się przez pyłki..." - pomyślała archiwistka męcząc się z dolegliwościami - "Nie powinno to być żadnym zaskoczeniem...". Brent potrzebowała wykaszleć choć trochę drażliwego materiału, a z czyszczeniem ubrania musiała wstrzymać się do wyjścia z grzybowej groty. Każdorazowe czyszczenie mijało się z celem, gdy w każdej chwili mogła zostać obsypana kolejką dawką zarodników. Z uwagi na obecność Gariona pozwoliła sobie na odsunięcie się w "rozmowie" do osoby "przysłuchującej się", jeśli w analogiczny sposób do konwersacji werbalnej można było to nazwać.
Estel bardzo powoli podeszła do archiwistki i podała jej bukłak z wodą, za co kobieta podziękowała korzystając z małej pomocy.
Garion doszedł do wniosku, że grzybki za specjalnie z modronami nie żyły w zbytniej komitywie. Postarał się jednak przesłać pytanie odnośnie właśnie modronów i kierunku w jakim można by je spotkać i powinno się na nie uważać. Ciekawiło go, czy modrony niszczyły tutejszą kolonię, czy to dlatego, że oszalały.
Co dziwne zapytanie o modrony spotkało się z kompletnym brakiem zainteresowania, jakby myconida te istoty kompletnie nie obchodziły. Tym razem jednak grzyboludź przynajmniej wskazał jakąś drogę, wyciągając swą pokraczną rękę ku odległemu krańcowi jaskini. Gestowi towarzyszył przelotny obraz kamiennych schodów.
- Jakie pomysły, idziemy tamże, czy raczej wybieramy przeciwny kierunek, jakikolwiek by on nie był? - spytał wojownik głosem, który wskazywał na zastanawianie się, czy mają pod tym względem wybór.
- Zawsze to jakiś punkt odniesienia, a jakby chciały nam coś zrobić, to chyba by już to zrobiły - stwierdziła kapłanka. - Możemy więc spróbować iść tam gdzie pokazał.
- Owszem jest, oraz jest to jakiś kierunek, z potencjalnymi modronami. Zgadzam się, że to sensowny kierunek - przekazał myślami Fragment Żywej Bramy.
Archiwistka nie miała wyboru, musiała przyznać, że zdobycie poszlaki było jakimś sukcesem. Szkoda tylko, że własnym kosztem duszności i zabrudzonego futra. Przemilczała plan tak długiej pielgrzymki, któremu była niezwykle niechętna. Profesjonalizm zawodowy czasem posiadał pewne wady.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 20-12-2015, 20:24   #187
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Myconid grzecznie czekał aż nieproszeni goście zostawią go w spokoju i sobie pójdą. To spotkanie z żywą rośliną było dość dziwne. Z jednej strony żywy grzyb był wyraźnie niechętny do rozmowy i unikał jej tak długo, jak tylko było to możliwe, lecz gdy Garion i Brent nawiązali z nim kontakt odpowiadał cierpliwie i wyczerpująco... no, przynajmniej na tyle, na ile pozwala mu dziwaczna forma komunikacji. W Sigil, jeśli jakiś trep nie chciał z kimś rozmawiać, to trzymał jadaczkę zamkniętą. A jeśli już musiał ją otworzyć, to kłamał. Na Mechanusie najwyraźniej obowiązywały zupełnie inne zwyczaje.
Wskazany kierunek prowadził do ściany. Siłą rzeczy w zamkniętej jaskini każdy kierunek tam prowadził. Kiedy jednak Estel odpowiednio się ustawiła, by żaden stalagmit nie zasłaniał jej widoku i mocno się skupiła, była w stanie dostrzec wąską szczelinę w skale. Musiało to jednak być dobre trzydzieści mil drogi. Cały dzień przebierania nogami, na co eladrinka szczerze mówiąc nie miała ochoty. Odłamek odmawiał jednak wyczarowania wierzchowców, argumentując że jego zasoby są ograniczone, a nie wiadomo co może im się przytrafić później. Miejsce w jakim obecnie się znajdowali mogło być dziwaczne, ale na razie nie prezentowało żadnego zagrożenia. Ender zgadzała się z tą logiką, choć sam spacer wcale nie jawił się jej przyjemnie. Dla Twinklestara zaś nie było żadnego problemu. Akurat on z całej grupy był nawykły do długich marszy.
Jedynym problemem jaki widziała grupa, były pyłki i zarodniki jakie unosiły się w powietrzu. Archiwistka z własnego doświadczenia wiedziała już, że ich efekty potrafiły być drastyczne. Każdy zatem na swój sposób się przed nimi zabezpieczył. Jedni bardziej drastycznymi metodami, jak psioniczka która ogromnym wysiłkiem woli wytworzyła wokół siebie przezroczystą, falującą barierę; inni w sposób bardzo prosty, jak czarodziej który po prostu nie oddychał.

Przechadzka okazała się być całkiem przyjemna. Kiedy stopy przyzwyczaiły się już do tego, że cały czas poruszają się w czymś pomiędzy mchem a gnijącymi liśćmi, wrażenie zaczynało przypominać chodzenie po miękkim dywanie. Sztuczka polegała na tym, by nie patrzeć pod nogi, bo wtedy iluzja dywanu pryskała jak bańka mydlana. Gigantyczna jaskinia była też na swój sposób piękna. Wprost nie mieściła się w głowie jak wiele może być rodzajów grzybów, a niektóre były całkiem ładne. Fantazyjne kształty i żywe kolory były przyjemne dla oka i rekompensowały brak roślin, do których poszukiwacze przygód byli przyzwyczajeni - kwiatów, traw, drzew.


1

Nic też nie wchodziło drużynie w drogę. Dostrzegane myconidy unikały kontaktu i trzymały się z dala, a poza grzyboludźmi... cóż, nie widać było żadnych innych inteligentnych istot. Aedd'aine miała swoje podejrzenia. Mechanus był planem porządku, tak jak Arvandor był planem przyrody i dobra. Był rajem dla istot, których dusze w naturalny sposób były w harmonii z taką ideologią. Kapłanka nie znała miejsca, przez które przechodziła, lecz podejrzewała że było niebem myconidów, a większość majaczących w oddali grzyboludzi było w rzeczywistości martwych.


Długie godziny marszu musiały wywołać zmęczenie. Zmęczenie zaś prosiło się o postój, wypoczynek i posiłek. Okazją do tego było dotarcie przez kompanów do jeziorka, które przecinało im drogę. Z wodopoju chętnie korzystali myconidzi, bez trudu można było się doliczyć dwunastu tych istot na kamiennych brzegach zbiornika. Niezmiennie jednak unikali obcych i oddalali się od nich zaraz po zauważeniu.


2

Postój był dobrą okazją do wymienienia się pierwszymi obserwacjami i przemyśleniami o jaskini i ich mieszkańcach, ale jakoś nikt nie kwapił się by zacząć. Twinklestar odpiął od pasa swoje miecze i podszedł do wody by ocenić, czy nadaje się do picia. Była krystalicznie czysta i chłodna, zachęcająca do tego by trochę się ochlapać i zwilżyć gardło, ale rozsądek podpowiadał jednak by ograniczyć się do niekończących się racji, w które Estel, Dotian i Garion zaopatrzyli się w Mieście Drzwi. Brent została poczęstowana bez słowa, a atmosfera w tymczasowym obozowisku zaczynała wydawać się nienaturalna. Wojownik był pierwszą osobą, która zorientowała się, że plan wywierał na nich swój wpływ. Spoglądał na swoją broń i nie miał ochoty jej z powrotem podnosić.
Tak jak podejrzewała eladrinka, jaskinia w której przebywali poszukiwacze przygód była rajem. Nazywała się Grzybnia i była siedzibą pomniejszego bóstwa Psilofyra. Mało kto słyszał o tym bożku, należał bowiem do panteonu grzyboludzi. Psilofyr był patronem pacyfizmu i harmonii z otoczeniem. Swym wyznawcom odradzał też kontakty z humanoidami, byli oni w jego mniemaniu istotami pełnymi agresji i żądnymi ekspansji. Psychiczna sygnatura boga odciskała piętno na śmiertelnikach, ale gdy zrozumieli jej wpływ byli w stanie się jej opierać, tak jak w Arvandorze czy Księżycowych Wrotach. Przynajmniej na jakiś czas...


Całodniowy marsz doprowadził drużynę do celu. Celu, który wywoływał ambiwalentne uczucia. Z jednej strony bowiem znaleźli wyjście z jaskini. Z drugiej strony, tym wyjściem były strome, wąskie schody w skalnej szczelinie. Nikt nie czuł radości na myśl o długiej, uciążliwej wspinaczce po śliskich stopniach. Atmosfera krainy, która zniechęcała kompanów do siebie samych była jednak jeszcze gorsza i warta ostatniego wysiłku.
Wspinaczka okazała się być bardzo zdradliwa. Stopnie były nierównej wysokości, pokryte mchem, niektóre się osypywały. Dużą zasługę w tym, że nikt sobie nie skręcił nogi miał Twinklestar, uważnie asystujący towarzyszy. Na ostatnim odcinku kobiety opadały już z sił, a odłamek poważnie zastanawiał się, czy jednak nie przyzwać sobie rumaka, kiedy z góry zaczęło przesączać się jasne, białe światło. Nawykłe już do przytłumionej, pastelowej fluorescencji oczy aż zaszczypały na ten widok.


3

Naturalne oświetlenie oznaczało jednak, że szczyt jest już blisko, a świadomość ta pozwoliła pokonać ostatnią partię stopni. Ender, Dotian, Estel i Garion rozłożyli się na zimnej ziemi. Podłoże poza jaskinią było twarde i gładkie. Nie trzeba było tutaj ostrzaka z Wielkiej Kuźni, by stwierdzić że podłoże było metalowe. A niebo... och, niebo było czymś, czego cała czwórka jeszcze nigdy w życiu nie widziała.


4

5

Nieboskłon był czarny jak pochmurna noc, pozbawiony słońca, gwiazd czy księżyca. Rozświetlały go zębatki. Tuziny, setki ogromnych, kręcących się zębatek i trybów, połączonych przekładniami, krążkami i pasami transmisyjnymi. Jedne były wielkie jak miasta, inna tak małe, że trudno je było dostrzec. Rozciągały się we wszystkie strony tworząc monstrualny, działający mechanizm. Patrząc na to niewysłowione dziwo cała czwórka poczuła się malutka, jak pojedynczy gwóźdź w wielkiej rezydencji. Skala wprost przytłaczała. Tu i ówdzie, bystre oko potrafiło dostrzec zerwany pas, jakby zastygły w miejscu ogon komety. Gdzie indziej samotna zębatka drgała w jedną to drugą stronę, zacięta na swej osi. Najstraszniejsza jednak była przejmująca cisza. Tak głęboka, że oddechy kapłanki, wojownika i archiwistki wydawały się być nie na miejscu.

Towarzysze sami musieli znajdować się na powierzchni takiego monstrualnego trybu. Tak dużego, że mieścił w swoim wnętrzu jaskinię o promieniu dziesiątek mil. Niepokojące jednak było to, że cała ta powierzchnia była idealnie płaska. Żadnego punktu orientacyjnego, a zejście do krainy myconidów było zagłębione w zardzewiałym metalu. W którą stronę by nie pójść, jedynie pustka. A przynajmniej tak się wydawało, dopóki Aedd'aine nie wskazała ledwo dostrzegalnego w oddali... no właśnie, czego? Skały? Obelisku? Z odległości dało się jedynie dostrzec, że coś wystawało nad ziemię, lecz nie sposób było opisać czym było.
Nikt i tak już nie miał sił gdziekolwiek iść. Trzeba było rozbić obóz i solidnie odpocząć. Stwarzało to okazję, by zaplanować co dalej robić w tym obcym miejscu. W ciemno iść zbadać obiekt? A może, choć przyprawiało to o ciarki, wrócić do jaskini i spróbować znaleźć lepsze źródło informacji niż pojedynczy, niemrawy grzyb?


_____________________________
1 - grafika z podręcznika "Out of the Abyss"
2 - grafika z podręcznika "Out of the Abyss"
3 - schody w ruinach Sigiriji
4 - ścieżka dźwiękowa z gry "Alice: Madness Returns"
5 - grafika z podręcznika "Planes of Law"
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 21-04-2016 o 18:16.
Zapatashura jest offline  
Stary 11-01-2016, 01:24   #188
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Kapłanka wyjście na powierzchnię przywitała ściągnięciem prowizorycznej maski i wzięciem głębokiego oddechu. Potem zastygła na dłuższą chwilę widząc na niebie gigantyczne części jakiegoś zegara zamiast słońca czy gwiazd. Widok ten w połączeniu ze zmęczeniem wywarł na niej bardzo przytłaczające wrażenie. Wiedziała, że niechętnie będzie spoglądać do góry.
- Może rozbijemy obóz tutaj? W okolicy i tak nie widać niczego, co dałoby nam schronienie, a wracać na dół, bym nie chciała… - zaproponowała eladrinka głosem, w którym pobrzmiewało zniechęcenie.
- Równie dobre miejsce, jak każde inne - odparł faeruński wojownik - ale przynajmniej jest tutaj, dlatego popieram propozycję.

- Zdecydowanie, rozbijamy tutaj obóz, ale przy tych powierzchniach, widzę że że rumaki mogą się okazać niezbędne, ale na razie nie chce mi się nigdzie iść, zwłaszcza w dół - przekazał Garion, zwyczajnie siadając na metalowej powierzchni.
Archiwistka musiała być cierpliwa i musiała się odznaczać znacznym zapasem nerwów. Wyrobiony kilometraż, warstwa pyłków na sobie i jeszcze więcej pyłków gdziekolwiek by się nie popatrzyło, ich niezwykła lepność i brak prostego sposoby na odgonienie się od nich, wyczerpały zapas psychiczny. Ender miała wszystkiego serdecznie dosyć. Odpoczynek przy ujęciu wody na szczęście przeciągnął odmówienie współpracy wystarczająco długo, by wdrapać się na zewnątrz. Na górze jej czas pracy zakończył się. Póki nie wypocznie nie miała najmniejszego zamiaru zajmować się sprawą mechanusa. Poirytowana i zmęczona zaczęła strząsać z siebie zarodniki, lecz dopiero po wyczarowaniu na sobie czystego ubrania pozbyła się ich na dobre. Mając ten problem z głowy mogła nareszcie zapalić swoją fajkę, bez obaw, że coś zajmie się ogniem, czy wyleci w powietrze.
- Zatem, jeśli wszyscy zgadzamy się co do miejsca… - eladrinka zwróciła się w stronę wojownika - rozpakowujemy obozowisko, Dotianie - i podeszła do niego, by pomóc mu ściągnąć plecak.
Czarodziejski plecak w kilka oddechów rozwinął się do rozmiarów, które tłumaczyć mogła wyłącznie magia. Nadął się w czterech rogach tworząc przestronne namioty. Pośrodku płachty czekało zaś ognisko, na razie jedynie tlące się, ale polana raźnie zajmowały się ogniem. Tymczasem wojownik, bardzo zadowolony z propozycji pomocy, cieszył się wsparciem elfiej dziewczyny.
- Cóż, dobry sen przyda się podróżnikowi - rzucił, choć Estel właściwie nie potrzebowała bardzo długiego wypoczynku, zaś Garion to ogólnie chyba stosował kompletnie inne metody. - Jakieś warty? Jakby potrzeba było wybierać, dostosuję się - oznajmił kompanom wyprawy.

Przezorny niby zawsze jest ubezpieczony, lecz na tej zupełnie płaskiej okolicy nikt chyba nie miał szans podkraść się do obozowiska. Grzyby z jaskini też nie zdradzały żadnych agresywnych tendencji, starając się wprost unikać kontaktu z nieznajomymi.
- Mogę stanąć pierwszy, zwykle i tak nie sypiam za dużo - odparł fragment Bramy, zglaszając się na ochotnika i wyciągając notatnik, oraz kawałek węgla. Miał zamiar przynajmniej schematycznie odrysować tutejsze niebo. Musiał przyznać że było na swój sposób niesamowite.
- Jaki czas zatem zostanie przydzielony na odpoczynek? - zapytała się archiwistka gotowa na rachunek zapotrzebowania snu i jej różnicy na niekorzyść.
- Wy zdecydujcie ile snu potrzebujecie - zwróciła się kapłanka do Ender i Dotiana. - Ja również niepotrzebuję zbyt wiele snu - uśmiechnęła się leciutko.
- Ćwierć doby? - zaproponowała archiwistka w kierunku wojownika.
Estel westchnęła bezgłośnie na propozycję Ender.
- Mimo wszystko, to chyba nie jest najlepsze miejsce na zbyt długi sen - powiedziała spokojnie.
- Dlatego właśnie proponuję ćwierć doby, pani Aedd'aine.
Kapłanka zerknęła na wojownika z prośbą w oczach, by wybawił ją od kłopotliwej rozmowy i zdecydował o długości snu.
-Sześć miarek świecy, a teraz się kładźcie, nie marnujcie czasu. - Stwierdził Odłamek, wyciągając czysty pergamin i węgiel. Miał zamiar przerysować przynajmniej zarys tutejszego nieba. Był interesujący. Nie wspominając już o fakcie, że tutaj jeszcze go nie było, a niebo tutaj, mimo że pozornie chaotyczne, pełne pourywanych wątków i zębatek, było kwintesencją porządku. Jak zresztą wszystko tutaj. Garion czuł się we właściwym miejscu na swój sposób. Może to jego pochodzenie do niego wołało poprzez wieki, kiedyś też był częścią większej całości, niczym trybik w niekończącej się jedności. Gdy wszyscy już się pokładli, usadził się plecami do ogniska i kontynuował rysowanie, tak żeby mógł wszystko słyszeć, a światło go nie oślepiało. Obudził eladrinkę dopiero na jej wartę, a raczej po prostu przekazał jej wartę, ciężko było uznać to co robiła kapłanka za sen.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 11-01-2016, 18:05   #189
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Noc na tym przedziwnym planie ubiegła bardzo spokojnie. Temperatura wcale się nie zmieniała, pozwalając bardzo komfortowo wylegiwać pod kocem. Cisza jednak, paradoksalnie, utrudniała zasypianie. Na co dzień nie zwraca się uwagi na wszystkie drobne hałasy wydawane przez toczące się wokół życie. Jednak gdy ich zabraknie… efekt jest niepokojący. Mechanus pozostawał zaś upiornie cichy.
Osoby, którym akurat przypadała warta mogły z kolei podziwiać, jak zmieniała się pora… dnia, z braku lepszego terminu. Unoszące się wszedzie zębatki pulsowały bowiem światłem, bardzo podobnym do iluminacji, która rozświetlała Sigil. Gdy więc przyglądało im się dłuższy czas, zauważało się, że całe niebo synchronicznie ciemniało i jaśniało, jakby jakiś świetlisty wąż pełz od jednego metalowego koła do drugiego. Sprawiało to, że pewne obszary nieboskłonu przestawały być widoczne, a inne jakby pojawiały się znikąd nad głowami, jeszcze mocniej podsycając atmosferę obcości tej okolicy.


Gdy zwinięto już obóz, a towarzysze byli najedzeni i przyszykowani do dalszej drogi, Garion odprawił swój rytuał. Okazało się jednak, że plan nie chciał pozwolić na stworzenie czegoś tak nienaturalnego i mistycznego, jak wierzchowiec stworzony z czarnej mgły. Efektem czaru były smukłe, mechaniczne kreatury, które tylko trochę przypominały konie. Czarodziej, nienawykły do tego, by jego Sztuka nie zachowywała się tak, jak to zaplanował, był co najmniej zdziwiony.


1

Konstrukty wykonywały jednak wszystkie polecenia automatycznie, bez chwili zawahania i w doskonałej synchronizacji. Były też, niestety, chłodne w dotyku i dość twarde, nawet jeśli ich siodła jakimś cudem były świetnie wyprofilowane. Dłuższa wędrówka na nich z pewnością nie należałaby do przyjemnych. Z drugiej strony obiekt, który dostrzegała Estel nie mógł być dalej niż dwadzieścia mil. Z prędkością, z jaką umiały poruszać się czarodziejskie konie nie mogło to zająć długo. No i zawsze można było podłożyć sobie jakiś koc.
Kłopotem mogło być to, że jeśli opuszczą wejście do zaświatów Myconidów, to bardzo prawdopodobnym było, że ponowne go odnalezienie, gdyby była taka potrzeba, mogło okazać się szalenie trudne. Zejście do jaskini znajdowało się w zagłębieniu. Na zębatce, pozbawionej punktów orientacyjnych, trafienie w ten sam punkt musiało być udręką. Kapłanka jednak zbyła tę obawę machnięciem ręki. Ona potrafiła odnaleźć każde miejsce, z którego wyruszała w drogę. Dar Iealliany Silvermoon wciąż tkwił w jej duszy.

Twarde, metalowe siodła wydawały się być największym mankamentem mechanicznych wierzchowców, lecz podróż szybko ujawniła, że jest coś gorszego. To stukot metalowych kopyt o stalowe podłoże. Klang, klang, klang. Jazda przypominała dźwiękowo wizytę w kuźni i była irytująca. Ponadto nijak nie dało się w ten sposób podjechać gdzieś w niezauważony sposób, choć po prawdzie na tak płaskiej przestrzeni i tak było to niewykonalne. Kiedy więc grupa dotarła do celu swej podróży, wszyscy przyjęli to z ogromną ulgą. Nie za bardzo jednak wiedzieli, do czego dotarli. Dwie metalowe rampy miały osiem stóp wysokości, a pomiędzy nimi leżała sterta dużych kamieni. Musiały to być jakieś ruiny, kamienie bowiem były obrobione i przypominały kształtem nieregularne cegły. Żeby cała głośna przejażdżka nie poszła na marne, Kanciasty zdecydował się przynajmniej zbadać ten relikt przeszłodzi. A kiedy do niego podszedł, cała czwórka przekonała się, że ani nie był to relikt, ani ruina. Rampy rozbłysły złotymi wzorami i glifami, a kamienie zadrżały i wystrzeliły w górę, zaczynając wirować. Wpierw powoli, lecz nabierając tempa i krążąc od rampy, do rampy, tworząc tuż nad ziemią owalny teleport.


2

Niestety nie była to jedyna niespodzianka, jaka czekała na poszukiwaczy przygód. Złote wzory i glify nagle jakby odkleiły się od kamienia i metalu, zawisając w powietrzu. Blisko dwa tuziny wzorów i kształtów przez dwa uderzenia serca lewitowało nad ziemią, po czym opadło na przybyszów jak sfora drapieżnych ptaków.


3

Nie posiadały jednak dziobów, ani niczego innego co mogłoby wyrządzić fizyczną krzywdę. Nie potrzebowały tego jednak, by być niebezpieczne. Poszukiwacze przygód poczuli bowiem w swych głowach kakofonię dźwięków, przeszywających ich myśli i nie kłopoczących się nawet pośrednictwem uszu. Brent i Garion bez trudu rozpoznali psioniczny atak. Estel i Dotian domyślali się jego źródła, pamiętając walkę z githyankami na Morzu Astralnym, choć nie mogli mieć pewności.


________________________
1 - grafika koncepcyjna autorstwa Tapwinga
2 - grafika koncepcyjna autorstwa Erica Clarka
3 - grafika z podręcznika "Planes of Law" 2 ed.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 21-04-2016 o 18:17.
Zapatashura jest offline  
Stary 06-02-2016, 13:23   #190
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Kapłanka jęknęła cicho. Kakofonii głosów i dźwięków miała już serdecznie dość. Zacisnęła zęby i całą siłę woli skupiła na odgrodzeniu się od ataku. Archiwistka natomiast miała serdecznie dość obecności czyjegoś umysłu w swojej głowie. Co prawda, łamiące wszelkie etykiety psioniki mentalne kwestie Odłamka tolerować musiała, to zwrócenie na nie uwagi najprawdopodobniej zastałoby odebrane jako brak wychowania, na co Brent nie mogła sobie pozwolić. Umowa z panią Annabell miała parę niewygód. Niewygodne było też wertowanie w myślach podręcznika "Unieszkodliwianie Psionicznych Elementów Scenerii Dla Zaawansowanych" z wykrzywionym wyrazem twarzy. Lista możliwości, uszczuplona o pozycje wymagające żywego celu, ograniczyła się do ingerencji fizycznych. Te natomiast były ponownie ograniczone z uwagi na wymieszane pozycje glifów i towarzyszy. By zabrać się za większe konkrety, wpierw należało to naprawić, zmuszając przestrzeń do ugięcia się i wyrzucenia chmary psionicznych elementów na wygodniejszą odległość.

Garion rozważał wskoczenie w otwarty portal, ale byłoby to nielogiczne. Nie mieli pojęcia co się za nim skrywało. Należało więc przejść do pacyfikacji tutejszych bytów. Gdy Ender uderzyła swoim psionicznym uderzeniem, odłamek poprawił lodowym wybuchem, starając się objąć jak najwięcej przeciwników, a jednocześnie nie złapać nikogo ze swoich. Przynajmniej dzięki latającej naturze atakujących, mógł zaatakować tak, że ostatnie kryształki lodu eksplodowały tuż nad głowami poszukiwaczy modrońskiego urządzenia.

Właściwie wojownik wyciągnął miecz, ale dostrzegając magię postanowił poczekać oraz osłaniać czarujących oraz używających pionicznych mocy towarzyszy oraz oczywiście Estel. Widać doskonale było, że potrafią zrobić znacznie więcej zamieszania, niźli on ze swoimi magicznymi mieczami. Jeśli jakiś przeciwnik ocalałby oraz chciał zaatakować, o tak, wtedy przystąpiłby do akcji, zaś kompani dalej czynili swoje. Pstryknął i jeden miecz niczym na zawołanie wydostał się sam z plecaka Faeruńczyka i jakby niesiony niewidzialną mocą ustawił się przy nim, jakby wisząc. Kolejny wojownik dzierżył w twardej dłoni.

Aedd'aine trudno było określić, czy cisza w jej umyśle była efektem modlitwy i koncentracji, czy raczej ofensywnego podejścia Ender i Gariona. Zmasowana energia psioniczna i magiczna odgrodziła i raniła czwórkę dziwacznych bytów. Najwyraźniej rozumiejąc, że trzymanie się w sforze naraża je na więcej ataków, pozostała szóstka rozbiła się na dwie grupy, osaczając kompanów z dwóch stron. Słusznie, bowiem Twinklestar widząc dla siebie okazję doskoczył do zataczających się w powietrzu rannych potworów. Były na samej granicy zasięgu dzierżonego przez niego miecza, lecz drugie, tańczące w powietrzu ostrze nie miało takich ograniczeć wgryzając się nienaturalne ciała.

Kolejna fala bólu była bardziej skupiona. Przede wszystki wymierzona w Brent i odłamka, w dodatku niosąca w sobie masę chaotycznych obrazów mających zapewne oszołomić przeciwnika. Atak spotkał się jednak z fortyfikacją dwóch silnych woli, nie wyrządzając większej krzywdy.

- Panie Garionie, lód? Doprawdy? - odezwała się archiwista w skupieniu. - Niech będzie zatem. Polecam stać spokojnie... - dopowiedziała dopasowując zestaw psionicznych mocy, by te współgrając z lodem maga i ruchliwością glifów skomponowały się w reakcje łańcuchową. Zmusiła przestrzeń raz jeszcze do ugięcia się, lecz tym razem nadając zawieszonym drobinką gigantyczne napięcie prądu, czekające tylko by uwolniło się przy poruszeniu powietrza.

Kapłanka, gdy tylko poczuła, że jej myśli są wolne, wyskandowała inkantację w stronę drugiej grupy obiektów chcąc uwięzić je w świetlistej sieci.
Garion zaś, by pokazać istotom, że nie ma tak łatwo i rozproszenie też nie pomoże aż tak dużo, ponownie cisnął lodowym wybuchem, tym razem obejmując nim większy obszar, ale dalej uważając by nie cisnąć nim w towarzyszy.

Zgrana kombinacji mocy archiwistki i czarów odłamka stworzyła zabójczy efekt. Stworzenia ponownie uderzone lodową nawałnicą usiłowały się rozproszyć, lecz to jedynie wywołało elektryczna pułapkę zastawioną przez psioniczkę. Przez kilka chwil latające kształty podrygiwały w szponach żywiołów, po czym opadły bezwładnie na ziemię. Wkrótce również drugie skupisko istot spadło na metalową powierzchnię, pochwycone w połyskującą sieć, wymodloną przez Estel. Ostatnia trójka, nękana przez miecze Twinklestara, straciła zapał do walki i uleciała w górą uciekając od najwyraźniej niedocenionych ofiar.

- To nie było najmilsze powitanie - stwierdził mentalnie do towarzyszy Odłamekek. Następnie zaś spojrzał w kierunku wijących się w sieci istot i spróbował się z nimi skontaktować, gotów w każdym momencie do zaatakowania ich. - Czym jesteście i czemu nas zaatakowałyście - próbował przekazać swoje myśli w miarę jasno i czytelnie. Możliwe, że była to po prostu odmiana tutejszych, mechanicznych, bardzo terytorialnych zwierząt, których twórca przeniósł zachowania żywego wzorca na te istoty. Wolał się jednak dowiedzieć bliżej. Odpowiedzią żywych wzorów były zupełnie niezrozumiałe zgrzyty i trzaski, oraz już bardziej zrozumiała: agresja. Kotłowały się pod świetlnymi włóknami szukając wyjścia dla swych cienkich, niemal dwuwymiarowych ciał. Ich działania zdawały się być instynktowne, skojarzenie ze zwierzętami mogło zatem, przynajmniej częściowo, być prawdziwe.

- Rozumiecie cokolwiek z ich dziwacznej mowy - spytał wojownik swoich towarzyszy.

Garion przyjrzał się istotom, próbując cokolwiek z nich wywnioskować. Coś mu przypominały, ale jeszcze nie wiedział co. Język dabusów, jakieś pismo, czy po prostu wzory zupełnie do niczego nie pasujące.

- Może nimi trochę wstrząsnę? - Zastanowiła się głośno kapłanka przypatrując się wzorom na tyle uważnie na ile siatka pozwalała.
 
Proxy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172