Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-01-2014, 17:06   #31
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Liczenie złota, sprawdzanie ładowni, ocenianie skali zniszczeń – wszystko to działało uspokajająco, a tym samym pozwoliło krążącej w żyłach adrenalinie rozpłynąć się w nicość. Nie u wszystkich, jak wkrótce miało się okazać.
-To jest skandal! Skandal! - autorem krzyków był Sevenstar, szczurowaty przedstawiciel Kareema, który wychynął ze swej kajuty, dopiero gdy wszystko już ucichło i się uspokoiło. -Czy pani zdaje sobie sprawę, ile dzbanów, butelek i karafek ucierpiało w wyniku pani szalonych działań? To są setki sztuk złota nieodwracalnych strat! Setki! A jak mam niby posprawdzać to, co jest w skrzyniach? Gwoździe podważać? Toż to odbiorca zaraz gotów stwierdzić, że jakieś oszustwo miało miejsce i odmówi zapłaty. A wtedy wezyr straci tysiące! Grube tysiące! – pienił się na całego i wyraźnie z każdym kolejnym wypluwanym z siebie słowem coraz bardziej irytował genasi. Aż w końcu kapitan miała dosyć.
-Marzi, Jett, za burtę z nim – zimnym tonem wydała rozkaz członkom swej załogi.
-Co? Za burtę? Mnie? Nie możesz! – krzyknął Brandis Mikal, próbując wyrwać się marynarzom. Bezskutecznie. Genasi byli silni z natury, a praca fizyczna niezbędna na żaglowcu, jedynie ich dodatkowo zahartowała. Nie minęło pół modlitwy, a szczurowaty mężczyzna wyleciał przez burtę. Na Morzu Astralnym nie była to sama w sobie żadna tragedia, po prostu zawisnął w pokracznej pozie w srebrnej mgle, machając szalenie rękami. Tyle tylko, że bez żadnego środka transportu i zdany jeno na powolną lewitację, do której zdolne były wszystkie istoty, jakie znalazły się w Morzu, prędzej umarłby z głodu nim dotarł do jakiejkolwiek cywilizacji.
-Jeśli mnie tu zostawisz, wezyr się dowie! - wrzasnął, bardziej przestraszony, niż wściekły. -Dowie się i wiesz co z tobą zrobi!
Ci, którzy byli najbliżej Mary-kai mogli z łatwością dostrzec pełen gniewu grymas, jaki pojawił się na jej twarzy. Dłoń kobiety przesunęła się w pobliże jej różdżki i zdawało się, że Sevenstar może nie dotrwać do śmierci głodowej.
-Wciągnijcie go z powrotem – powiedziała po paru chwilach, choć wciąż daleko jej było do opanowania. -A potem przeprowadźcie pełny remanent towarów. Każda beczka i skrzynia mają być sprawdzone. Oczekuję raportu na moim biurku za cztery godziny.

Krócej trzeba było czekać na podsumowanie wartości zgromadzonych na githyanki łupach. Miecze, co nie było zaskakujące, okazały się magiczne, a tym samym sporo warte. Całkowita wartość zdobyczy oscylowała koło dwunastu tysięcy sztuk złota – niezła sumka na pierwszy rzut. Tyle tylko, że na trzeciej części rękę położyła kapitan, zabierając dwa z mieczy i dwie figurki, które wyceniono na około dwieście sztuk złota każda. Tym samym do podziału zostało osiem tysięcy, co na jedenaście osób majątku nie robiło, a i dzieliło się marnie. Po kłótniach i dyskusjach, w których najgłośniejsi byli Kildrak i Evan udało się podzielić łup bez konieczności przelewania krwi. Miecze były najwięcej warte, każdy z nich więcej niż wypadało na jedną osobę. Dlatego też po jednym wzięli na spółkę Silas i Stonepick, Laurel z bratem i Evan ze swymi ludźmi (którzy dla równości otrzymali też dwa łuki). Kallkenash, która wiele nie pomogła choć nie do końca z własnej winy, otrzymała ostatnią figurkę i wydawała się bardzo z tego faktu ucieszona. Tym samym dla Dotiana, Gariona i Estel pozostała kupka złota i cztery mikstury.



Po paru godzinach okazało się, że straty w towarze wcale nie były najgorszą sprawą, z którą miała się zmierzyć Mara-kai. Taranowanie może i było dobrym otwarciem walki, ale dziób wymagał rozległych napraw. Materiał akurat znajdował się pod ręką, w postaci nieruchomego statku githyanki, ale prowizorycznej roboty było przynajmniej na cały dzień. Konstrukcja nietypowej jednostki była tak odmienna od żaglowca jak tylko się dało, samo dobranie odpowiednich materiałów zajęło całe godziny. Za to Estel, Dotian i Garion mogli zobaczyć z jaką wprawą, lewitując wśród srebrnej mgły, załoga łatała połamany dziób. Na prawdziwym morzu byliby już dawno na dnie i sprawili trochę radości zgłodniałym rybom, tutaj, w Wyższych Planach, był to jedynie pretekst do tego, by obserwować jeszcze jedno kuriozum.

Wśród bezkresu Astralnego Morza trudno jest zachować poczucie czasu. Połatanie żaglowca zdawało się zajmować wieczność, lecz kapitan twierdziła, że nie minęła nawet doba, kiedy wznowili rejs, pozostawiając ogołocony i na wpół rozebrany statek githów za sobą. Naprawa w wymuszonych sytuacją warunkach faktycznie pozostawiała trochę do życzenia, statek płynął bowiem wyraźnie gorzej – mianowicie czuło się, że się porusza. Delikatnie trzęsło nim na boki, zupełnie jakby przecinał prawdziwe fale. Trudno było powiedzieć, czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony nie miało się dzięki temu tego paskudnego poczucia bezruchu, a z drugiej strony można się było nabawić najprawdziwszej choroby morskiej.



Dalsza część podróży do Arvandoru mijała już spokojnie. Tylko raz Ognisty Szafir natknął się na kogoś na Morzu. W odległości wielu mil srebrny przestwór przemierzały równie piękne, co egzotyczne istoty. Ich długie, jaskrawe, wężowe ciała unosiły się na wielobarwnych, ptasich skrzydłach. W srebrnej poświacie mieniły się w oczach niczym drogocenne kamienie. Widok był przepiękny.



1

-Klucz couatli - wyjaśniła łaskawie Mara tym, którzy podziwiali spektakl. -Im dalej od tych podstępnych żmij, tym lepiej. Nie zaatakują nas, ale nie mam najmniejszej ochoty wdawać się z nimi w jakiekolwiek konszachty. Sternik, obejmij wymijający kurs, byle nie za ostry, bo gotowe rzucić się w pogoń jak głupie harty! - wydała rozkaz genasi. Wkrótce majestatyczne istoty zniknęły w srebrnych chmurach, a Mara-kai wydawała się zadowolona z tego, że horyzont znowu zdobią jedynie odległe światy.


_________________________________
1 - couatle autorstwa Evy Widermann
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 27-03-2016 o 22:49.
Zapatashura jest offline  
Stary 01-02-2014, 11:33   #32
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Arvandor

Arvandor krainą jest wiecznego szczęścia i piękna. Wyspy jego archipelagu przyozdabiają kwiaty rozliczne o wspaniałej woni, przykrywające bezkresne łąki. Pola cały rok obradzają żytem, a krzaki uginają się od dzikich owoców, tak że nikt tam o głodzie nie słyszał. Śmierć, choroba ni starość nie mają tam wstępu, a każda istota przemierzająca Arvandor piękna jest i młoda na wieki wieków, spędzanych na wiecznych łowach, tańcach, śpiewach i cielesnych uciechach. Pieczę nad archipelagiem sprawują pospołu Corellon i Sehanine, bóstwa elfickie piękne i dobre, co wybrańców śmiertelnych każą w swej łodzi przeprawiać przez Astralne Morze do domeny swej, by wytchnienia dostąpiły od wojen i cierpień.
fragment opowieści Thomasa z Monmouth o Arvandorze



1

Śmiertelnicy uważają, że Arvandor jest krainą wiecznej szczęśliwości. Śmiertelnicy mylą się w tej sprawie, tak jak w prawie każdej innej. Dla człowieka raj jest miejscem, w którym nie spotka go już żadna przykrość i żaden smutek. My jednak wiemy, że taka egzystencja jest pusta. Każde światło stwarza cienie, nie ma miłości bez samotności, nie ma radości bez cierpienia. Tak, Corellon, Sehanine i Angharradh stworzyli Arvandor jako miejsce piękne i zapierające dech w piersiach, bo jakże inaczej mógłby wyglądać dom bóstw miłości, magii, piękna i przyrody? Lecz tak jak i my, tak i nasi bogowie są Fey. Wiedzą, że piękno można docenić tylko wtedy, gdy trzeba go bronić przed złem i splugawieniem, miłość jest tym cenniejsza im bardziej można ją utracić.
Corellon i Sehanine mogą w oczach śmiertelnych jawić się jako próżne bóstwa, lecz myśli tak jedynie ten, kto nie rozumie Fey. Gdy bowiem dominium innych bóstw jest ich bezpieczną przystanią, nasi bogowie poświęcili spokój swych włości dla dobra Sfer. Gdy śmiertelni po śmierci oczekują nagród i spokoju, nas czeka służba i niebezpieczeństwo. Czyż wszak nie jesteśmy winni naszym stwórcom wdzięczność i służbę w zamian za dary, którymi nas pobłogosławili? Czy nie powinniśmy poświęcić się tak, jak oni się poświęcili? Arvandor jest rajem, lecz Arvandor jest też polem walki. Gdy inne panteony stworzyły plan Karceru by uwięzić wynaturzenia, które wymknęły im się spod kontroli, nasz panteon wiedział, że nie ma absolutów – nie da się stworzyć celi, z której nie można uciec. I tak po dziś dzień Arvandor jest ostatnią linią oddzielającą Sfery od napływu wynaturzeń. Gdy któreś umknie z Karceru, obowiązkiem Wspaniałego Gonu jest je upolować i zniszczyć. Śmiertelni mawiają, że Arvandor to kraina wiecznych łowów, ale zaprawdę nie wiedzą jak słuszne są ich słowa. Cieszcie się swym życiem w pełni, doświadczcie tego co dobre i tego co złe, tego co radosne i tego co bolesne. Przygotuje to was bowiem na dołączenie do Wspaniałego Gonu, gdy Corellon wezwie was przed swe oblicze byście bronili Arvandoru.

przemówienie Wysokiego Kapłana Halafarina do akolitów Corellona

Arvandor, jako archipelag wysp, zawiera miejsca piękne i straszne, bezpieczne i groźne. Wyspa Estaira i Dwór Seldarine to wyspy, których broni potężna boska magia i ich mieszkańcy mogą cieszyć się wiecznym spokojem. Rzecz jasna mieszkańcami Dworu są bogowie, anioły, wybrańcy i święci. Śmiertelnicy, a nawet Fey mają ograniczony dostęp do tego najświętszego miejsca. Estaira, a w szczególności jej stolica Faen Verdaya, to miejsce znacznie bardziej kosmopolityczne, noszące ślady wpływów niziołków i ludzi. I ono jednak jest domem nielicznych istot zasłużonych sprawie Corellona i Sehanine, dla innych może najwyżej być przystankiem w drodze przez Astralne Morze.
Z racji tego, że Arvandor silnie związany jest z Feywild i plany te przenikają się nieustannie, elficki raj zamieszkany jest przez wiele istot, którym daleko jeszcze do śmierci i swej nagrody. One jednak zamieszkują graniczne, Zielone Wyspy, których nie obejmują boskie moce i glify. Życie tam nie jest wcale bezpieczniejsze niż na planach materialnych. Lasy i pola są tam jak na standardy śmiertelników piękne i bogate w żywność i zwierzynę, zawsze czai się tam jednak także niebezpieczeństwo.

fragment książki "Rejsy astralnym żaglowcem" autorstwa kapitana Shrakka

Epizod I: Arvandor

Cytat:
Cechy Arvandoru
Rodzaj: dominium astralne
Rozmiar i kształt: archipelag rozciągający się na przestrzeni czterystu mil, w skład którego wchodzi sześć dużych wysp i tuziny małych
Grawitacja: normalna
Niestałość: plan zmienia się pod boskimi wpływami (elfi panteon)
Cechy specjalne: w Arvandorze czary iluzji i uroki działają ze zwiększoną mocą

Pod koniec ósmego cyklu żeglugi w zasięgu wzroku pojawiła się jasno zielona wstęga. Istoty obeznane z Wysokimi Planami wiedziały, że oznacza to jedno - statek był blisko jedno z wielu światów pływających w bezmiarze Astralnego Morza, a wstęga była najszybszą drogą by do niego dotrzeć. Gdy Ognisty Szafir wpłynął w ten dziwny pas zieleni, pasażerowie poczuli delikatne szarpnięcie, lecz zaraz wszystko powróciło do normy. Żaglowiec kiwał się jak wcześniej, a prędkość nie chciała nawet zmierzwić włosów. Prawda była jednak zupełnie inna - na wstędze okręty osiągały oszałamiające prędkości i gdyby podróżnicy mieli w Morzu jakikolwiek punkt odniesienia, tempo zapierałoby dech w piersi. I faktycznie, nie dalej niż godzinę później oczom załogi ukazał się ogromny woal, we wszystkich odcieniach zieleni. A im byli bliżej, tym łatwiej było dostrzec wśród zieleni wyspy – Arvandor, kraina elfich bóstw. Estel była w domu. Jako pierwsza też dostrzegła patrolujący okolicę Planu okręt dominium. Ognisty Szafir mógł sprawić nie lada wrażenie na kimś, kto nigdy nie pływał czarołamaczem, ale okręty boskich dominiów były czymś zupełnie innym. Sokół, tak bowiem nazywał się statek, jak każda swoja siostrzana jednostka, umykała swoją konstrukcją rozumieniu nie-fey. Jej smukły kadłub składał się z jednolitego kawału drewna, jakby wyżłobiono go w jakimś pniu ogromnego drzewa. Trzy maszty przypominały swym wyglądem wielkie liście i prawdopodobnie nimi właśnie były. Cała konstrukcja musiała zostać... wyhodowana, niczym kwiat, a nie zbudowana.



2

-Załoga, szykować wiadra, garnki i co tam macie pod ręką. Stawiam garść złota przeciw garści kłaków, że zaraz zaczniemy nabierać wody - kapitan swym krzykiem zakłóciła pełną podziwu atmosferę. Miała jednak rację. Gdy jej żaglowiec, przez nikogo nie niepokojony, przekroczył woal, astralna podróż się skończyła. Lazurowe morze Arvandoru przyjęło Ognisty Szafir nad wyraz ostro. Prowizorycznie połatany dziób przeszywał fale z trudem, a krzyki i przekleństwa załogi nie pozostawiały wątpliwości, że krystalicznie czysta woda nie miała zamiaru pozostawać po zewnętrznej stronie burt.
-Ster prawo na burt! Kurs na Estair! – marynarze krzątali się jak w ukropie, głupio by bowiem było stracić żaglowiec o milę od brzegu. Eladrince nie umknęła też nazwa wyspy, która była kulturowym centrum całego planu i domem dla wciąż żywych jak i już umarłych fey. Logicznym było, że właśnie ta wyspa, a zapewne jej największe miasto Faen Verdaya, było ostatecznym portem w tej podróży. Jeśli gdziekolwiek w Arvandorze kwitł handel, to tam. Wysokie, smukłe wieże z marmuru i kryształu zdawały się sięgać jasnego nieba, ogromne otoczone kolumnadami place dźwięczały muzyką i śmiechami, jeziora i wodne oczka zachęcały do chwili ochłody. Wśród cudów eladrińskiej i elfiej architektury, mariażu natury i budowli, szkła i drewna, marmurów i głazów, znajdowały się także akcenty ludzkie i niziołcze, bo i wybrańcy z tych ras dostępowali zaszczytu kroczenia po Estair. Jasna Woda była radosna i kolorowa, lecz Faen Verdaya była piękna jak misterna rzeźba i najlepszy obraz.
Tymora, z której domeny wypłynął żaglowiec, wciąż się chyba do niego uśmiechała, bowiem udało się dobić do zatoki i portu nim wlewająca się woda zdążyła stać się poważnym zagrożeniem. Eladrińskie banery łopotały na wietrze witając wpływające statki, a elfy czekały by złapać rzuconą cumę i okazać przybyszom gościnę. I o ile porty Wieloświata wszędzie wyglądały tak samo, z drewnianymi pomostami i dźwigami, w Faen Verdaya wszystko było wykute w litej skale i ukształtowane z precyzją, która kojarzyłaby się raczej z gliną niż twardym kamieniem. Nawet w klifach wyrzeźbione były płaskorzeźby, które nie spełniały żadnej innej roli poza cieszeniem oka.



Ognisty Szafir zacumował, ale to nie zmieniało faktu, że nabierał wody. Potrzebował suchego doku, a jego znalezienie, opłata i transport musiały zająć czas. Czas, który niespecjalnie załoga posiadała.
-Dobra lenie i szczury lądowe. Zabierać się do wyładunku! – krzyknęła Mara-kai. -Cały towar na pomost, a ty Jett szukaj mi suchego doku, ale to migiem! – skoro i tak w tej chwili nic więcej nie mogła zrobić, kapitan nie zamierzała marnować czasu i w najgorszym wypadku chciała przynajmniej zabezpieczyć przewieziony towar. Załogi miała pod dostatkiem do dźwigania ciężkich skrzyń, beczek i beli materiału, poza tym pomoc zaoferowało też paru ochroniarzy, a nawet elfy w porcie (którym naturalnie trzeba było zapłacić, ale tego i tak by nie dało się uniknąć). Dzięki temu wyładunek poszedł sprawnie, pozbawiony balastu żaglowiec przeciekał wyraźnie wolniej i cały ambaras wyglądał coraz mniej groźnie. Gdy Jett powrócił ze zdobytą informacją i ceną, prawie cała robota została skończona.
Pozostawała jeszcze zapłata za ochroniarskie usługi. Pierwsze dwie części Garion i Dotian otrzymali jeszcze na statku, ale ponieważ trzeci cykl nie minął, zgodnie z umową o ostatnie dwadzieścia sztuk złota mogli upomnieć się dopiero nazajutrz. Sevenstar był w tej sprawie nieugięty, twierdząc, że będzie można znaleźć go przy doku, miał bowiem zamiar osobiście pilnować Ognistego Szafiru. Wszyscy domyślali się, że to całe pilnowanie sprowadziłoby się do głośnych wrzasków, gdyby ktoś spróbował coś z żaglowcem zrobić, ale komentarze zachowano dla siebie. Arvandor stał zatem przed odłamkiem, eladrinką i człowiekiem otworem. Zostawało zdecydować, co robić dalej.


_______________________________
1 - grafika z podręcznika "The Plane Above" 4 ed.
2 - grafika z podręcznika "The Plane Above" 4 ed.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 27-03-2016 o 22:53.
Zapatashura jest offline  
Stary 04-02-2014, 14:05   #33
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Fajnie właściwie, że plan, na którym mieli wykonać swoją misję, należał do tych wyższych oraz lepszych. Oczywiście pewnie działy się tutaj także rzeczy nieco mniej miłe, ale porównując do krain niskich, stanowił istną oazę piękna. Piękno dalej idąc, zawsze wpływa dodatnio na wrażliwe rasy dodając im jakiegoś szlachetnego bodźca do działania. Jakaś malutka iskra owego dobra z Arvandoru znajdowała się w każdym elfie, dlatego właśnie oprócz samych uczuć, ta dodatkowa doza radości powodowała przyjemność przebywania z elfią pannicą właśnie.

Wyszedł ze statku dosyć zadowolony oraz brzęcząc dodatkową gotówką. Wprawdzie kompletnie nie sprawdził się podczas walki, jednak byłby trepuńciem, gdyby nie wziął ofiarowanych mu pieniędzy oraz mikstur. Całkiem ładna porcja 600-iuset sztuk złota oraz mikstura Nekrotycznej Tarczy, cokolwiek to było właściwie. Tak czy siak brzmiało nieźle, zaś odpowiednia część majątku całkiem solidnie obciążała niewielką sakwę. Inna kwestia, że właściwie nie wiedział, co powinien robić. Jak by należało zrealizować ich misję, gdzie iść, czego właściwie użyć? Nie miał zielonego nawet pojęcia. Liczył jednak na to, ze inteligentniejsi od niego oraz obdarzeni lepszą wiedzą kompani okażą jednak jakąś większą pomysłowość pod tym względem. Dlatego właśnie spytał wprost:
- Słuchajcie moi drodzy, jakie właściwie mamy plany, żeby osiągnąć nasz cel? Jakieś pomysły, sposoby na dotarcie tam, albo cokolwiek ewentualnie – ni to rzekł, ni to jakoś spytał.
 
Kelly jest offline  
Stary 04-02-2014, 14:39   #34
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Czy statek by zatonął, czy nie, nie obchodziło go aż tak bardzo, gdyby było trzeba, zapewne doszedłby do brzegu i po dnie. Głupio byłoby jednak po zwycięstwie nad Githyanki, dać teraz zatonąć czarołamaczowi. Wziął się więc za pomaganie przy wylewaniu wody. Była to zresztą pewna miła odmiana od monotonii na statku. Ostatnimi czasy przywykł do Sigil, przestrzeni zamkniętej, ale na której się tego nie odczuwało. Tam co chwila sie coś zmieniało, miasto dosłownie żyło, nie tylko dzięki Dabusom i Pani, ale także dzięki mieszkańcom, których było multum, a każdy inny. Zawitanie do portu powitał więc z niejaką ulgą. Trzeba było jedynie poczekać dzień na resztę wypłaty, w porównaniu do tego co mieli zarobić za mech, była to suma mikra, ale dla niego nie było sensu się śpieszyć, musieli jeszcze przecież zdobyć środek transportu na Księżycową Wyspę.


- Na wyspę trzeba dopłynąć, więc musimy zdobyć łódź, najlepiej ze sternikiem, wynająć lub kupić, zależnie od tego co będzie sensowniejsze i jak daleko to stąd jest. Znaleźć prowizje dla was, jakąś kwaterę na noc jeśli chcemy odebrać jutro zapłatę. W karczmie można będzie też popytać o mech oraz inne niebezpieczeństwa. – Odezwał się do dwójki tak jak zwykle, prosto do ich głów. – Dzielnica portowa może być sensowna, ale tu jest za dużo obcych, potrzebujemy wiedzy kogoś, kto mieszka tutaj na stałe. – Dokończył Garion, rozglądając się po nadbrzeżnej dzielnicy. Mimo obecności sporej ilości fey, widać było całą masę astralnych podróżników. Pokiwał do siebie głową i ruszył w stronę najszerszej uliczki, z której dochodziło najwięcej hałasu tworzonego przez elfy, ludzi i wszystko co miało gardła. Ktoś gdzieś powinien wiedzieć, czy jest dostępna łódź do wynajęcia. Kiwnął ręką na towarzyszy podróży, by ruszyli za nim. Jego oczy przeskakiwały od twarzy do twarzy, od okna do okna, coś nie dawało mu spokoju. Do tej pory nie pamiętał ani nie ustalił gdzie dokładnie się przebudził, tutaj, a może gdzie indziej, czy znajdzie gdzieś twarz do której był częściowo podobny?
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 06-02-2014, 23:06   #35
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Dalsza część rejsu była spokojna również dla Estel, gdyż przestały dręczyć ją dziwne koszmary, których nie potrafiła wyjaśnić. Nie znaczyło, to jednak, iż noce smacznie przesypiała, co to, to nie. Wróciły stare sny, sny, w których widziała jak On podróżuje i jej szuka. Ciągle, niezmiennie, cierpliwie... Wraz z nimi pojawiła się obawa, że będzie na nią czekał w Arvandorze, dlatego też z każdym kolejnym dniem zbliżającym ich do celu podróży robiła się coraz cichsza i przygnębiona.
Któż jednak jest w stanie dobrze ocenić stan ducha eladrina? Ich pozbawione źrenic oczy stanowią nie lada wyzwanie, więc kapłance całkiem dobrze udawało się odgrywać przed wszystkimi, że jest w dobrym nastroju. Jedynie półelfie rodzeństwo zdawało się coś podejrzewać, gdyż odkąd uratowała im życie, spędzili ze sobą trochę czasu. Milczeli jednak, za co była im wdzięczna.

Dopłynięcie do Estair było niczym zaczerpnięcie głębokiego oddechu po długim przebywaniu pod wodą. Co najciekawsze, tego jak bardzo brakowało jej rodzinnych stron poczuła dopiero do nich wracając.Tej atmosfery nie dało się porównać z żadną inną. Niepokój osłabł, pojawiła się niecierpliwość, chciała już być na lądzie. Chciała już móc dotknąć arvandorskiej ziemi.

Ze statku schodziła z uśmiechem ale nie omieszkała dyskretnie rozglądać się dookoła w poszukiwaniu znajomej twarzy. Gdy jej nie znalazła mogła spokojnie podziwiać architekturę i kolorowy tłum dookoła. Nigdy wcześniej w Estair nie była, więc chciała nadrobić zaległości.

- Sądzę, że sam port jest najlepszym miejscem do poszukiwania transportu - odparła towarzyszom przyspieszając, by do nich dołączyć. - Jeśli ktoś wynajmuje łodzie, to raczej stoi przy nich, jeśli nie ma akurat nic do roboty. Tak mi się przynajmniej wydaje... - dodała pod nosem. - Wieczorem można też szukać marynarzy po tawernach i wtedy pytać.
Zamyśliła się na moment.
- Tylko wydaje mi się, że łatwiej nam będzie wynając samą łódź, bez sternika... Księżycowe Wyspy nie cieszą się dobrą opinią.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 10-02-2014, 18:46   #36
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Port na Estair był duży (choć Twinklestar nie mógł się pozbyć wrażenia, że ten który miał okazję oglądać we Wrotach Baldura był większy, co trochę psuło mu wrażenia) i bez kłopotu można było tam wyliczyć tuziny okrętów, statków i żaglowców. Ale jak na złość żadnej łódki. Biorąc pod uwagę fakt, że Arvandor był archipelagiem wysp mogło się to wydawać nad zwyczaj dziwne. Estel jednak, jako kapłanka i osoba, która się w Arvandorze urodziła, przedstawiła następujące wytłumaczenie.
Na początek trzeba było rozumieć niebiańską strukturę. W boskich dominiach, niezależnie od tego jacy bogowie by je kontrolowali, istnieje ścisła hierarchia istot. Na samym szczycie są bogowie, niekwestionowani władcy swych ziem. Służą im pół-bogowie, których opisać już trochę trudniej. Niektórzy z nich to bóstwa, którym brak wyznawców, albo dostatecznej siły, by samemu mogli kontrolować dominium. Inni pół-bogowie to śmiertelnicy, których dokonania za życia pozwoliły im otrzymać iskrę boskości. Jeszcze inni to aniołowie, którzy niczym Asmodeusz sięgnęli po boskość, albo wprost przeciwnie – zostali nią obdarzeni za wierną służbę. Tak czy inaczej pół-bogowie, zwani także egzarchami, są najpotężniejszymi bytami po bogach. Niżej w hierarchii znajdują się anioły, powszechnie wśród śmiertelników uznawane za istoty prawe i dobre. Jest to oczywista bzdura, bowiem anioły służą zarówno bóstwom dobrym, jak i z gruntu złym – anioł jest bowiem ni mniej, ni więcej jak boskim sługą. Jeszcze niżej są święci – śmiertelne dusze przyjęte przez bogów do tego, czy innego nieba. Święci odradzają się w krainie swych bóstw w nowych, często wyidealizowanych ciałach, otoczonych aurą. Aura ta może być zarówno świetlista i barwna, jeśli mówimy o świętych Amaunatora, albo mroczna i plugawa, jeśli mówimy o świętych Vecny. Tak czy inaczej, tak długo jak święty przebywa w dominium swego boga, czeka go wieczne życie. Nawet, gdyby jego nowe ciało zostało zgładzone, świętego czeka rychłe odrodzenie w nowym ciele. Stopień niżej znajdują się odrzuceni, zwani także przybyszami. To, podobnie jak święci, śmiertelne dusze odrodzone w nowym ciele. Istnieją jednak drastyczne różnice – po pierwsze nowe ciało nie różni się wcale od tego, które przybysz miał za życia. Pozbawione jest co prawda ran, czy efektów starzenia, nie jest jednak 'upiększone' jak u świętych. Odrzuceni nie cieszą się też łaską swych bóstw – jeśli przybysz zostanie zabity, to już się nie odrodzi. Co czeka taką duszę po drugiej śmierci nie wiedzą podobno nawet bogowie. Na samym dole hierarchii znajdują się śmiertelnicy. Ich opisywanie mija się z celem, jest to bowiem grupa zbyt rozległa. Śmiertelnikiem jest wszak zarówno prosty chłop, jak i potężny smok.
Znając już hierarchię Wyższych Planów, trzeba także pojąć, że śmiertelne pojęcie nieba mija się trochę z prawdą. Nie całe boskie dominium jest bowiem niebem w rozumieniu wyznawców. Arvandor jak mało który plan nadawał się do wyjaśnienia tego problemu. Otóż tylko wyspa Estair i Dwór Seldarin były niebem. Wszystkie pozostałe wyspy archipelagu były, w nomenklaturze Wyższych Planów, Wyspami Granicznymi. Czym zatem różniło się niebo od Wysp Granicznych? Mówiąc najłatwiej – wstępem. Tylko święci i istoty stojące ponad nimi w niebiańskiej hierarchii mogły swobodnie przemierzać niebo... co ciekawe, nie tylko niebo swego boga. Egzarcha Corellona mógłby bez problemu przemierzać Najwyższy Z Tronów, plan Cyrica – oczywiście gdyby nie to, że zostałby tam zgładzony przez sługi Szalonego Boga. Przybyszom i śmiertelnikom pozostawało stąpanie po Wyspach Granicznych. Tutaj też jednak były różnice, jak wytłumaczyła eladrinka. Śmiertelnik mógł wejść do nieba. Tyle tylko, że wola bogów jest tam tak silna, że psychiczna sygnatura, którą trio mogło już odczuć w domenie Sune, w ciągu paru tygodni zupełnie wyparłaby osobowość śmiertelnika, czyniąc z niego ślepego sługę boga. Odrzuceni z kolei w ogóle nie mogą wkroczyć do nieba – ich uczynki za życia nie skazały ich co prawda na wieczne potępienie, ale nie wystarczyły też na wiekuistą nagrodę.
Po wyjaśnieniu powyższych prawideł, eladrince nie pozostało wiele do dodania. Do portu Estair mogły przybijać statki handlowe i po dekadniu, po wymienieniu dóbr, wyruszyć w powrotną drogę. Większość mieszkańców pozostałych wysp Arvandoru, którzy byli przybyszami, nie miało jednak do portu wstępu. Tym samym nie dziwne było, że trójka nie mogła znaleźć żadnej łódki – do portu albo przybijało się dużą grupą w dużym statku, albo wcale. Wyjątków nie było za dużo. Śmiertelnicy z Granicznych Wysp odwiedzali od czasu do czasu Estair, aby chłonąć jej piękno, a święci opuszczali wyspę by uczestniczyć we Wspaniałym Gonie. Na takie sytuacje trzeba jednak było najpierw trafić. Poszukiwacze przygód mieli jednak trochę czasu, a i sam port swym wyglądem zachęcał do przechadzki i zwiedzania. Skała i marmury przenikały się wzajemnie, płynnie ustępując miejsca budynkom i roślinności. Mijane fey, głównie ucieleśnione dusze elfów i eladrinów, choć widać było też hamadriady, satyry czy gnomy, okazywały pewne zainteresowanie odłamkiem, który najwyraźniej był istotą egzotyczną niezależnie od tego na jakim planie się znajdował. Estel była praktycznie u siebie, toteż napotykała okazyjne powitanie lub skinienie głowy. Dotian równie dobrze mógł być powietrzem.

Spokojny spacer zaprowadził całą trójkę poza granice portu, na dzikie, kamienne wybrzeże, bujnie porośnięte zieloną trawą. Dopiero tutaj można było dostrzec parę prostych, rybackich łódek, które wyszły w morze na połów. Przy brzegu znajdowała się jedynie mała żaglówka z przymocowanym pływakiem, fachowo zwana proa, a także podobnie zbudowane kanoe.




Społeczeństwo Arvandoru było wyspiarskie, raczej nie było co się spodziewać czego innego. Chyba, żeby poszukać członków Wspaniałego Gonu, którzy zmierzaliby na Księżycową Wyspę. Przy pływających konstrukcjach taplała się jednak w wodzie nimfa, która z zainteresowaniem przyglądała się spacerującym towarzyszom. Nic nie stało na przeszkodzie by spytać, czy wie do kogo należały wyciągnięte na brzeg proa i kanoe.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 27-03-2016 o 22:54.
Zapatashura jest offline  
Stary 13-02-2014, 12:18   #37
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Dotian obojętnie traktowany czuł się trochę pominięty, jednak cóż, taki był plan oraz takie istoty zamieszkiwały go: dobre pewnie w głębi serc, ale pewnie dumne. Inna kwestia, że:
- Estel była piękna przedstawicielką pięknych istot,
- Odłamek pewnie dziwnym przedstawicielem dziwnych istot,
- tymczasem biedny Dotian normalnym przedstawicielem normalnych właśnie istot.
Czy więc dziwne, ze był odbierany jako kolejny nudny ludź, który właściwie przylazł na ten plan nie wiadomo po kiego grzyba. Dlatego lekko zdegustowany, choć jednak starający się tego nie okazywać nawet w stopniu najmniejszym, trzymał się nieco na tyle. Natomiast jeśli nawet nie mieszkańcy, to trzeba było przyznać, iż samo miejsce zachęcało do odwiedzin. Dzikie misce, ale piękne, łączące harmonijnie naturę oraz cywilizację. Spacer sam dostarczał wielu miłych wrażeń, choć mieli kłopoty ze znalezieniem odpowiedniej łodzi. Dopiero fuksem jakimś na plaży dostrzegli niewielkie łódki rybackie, które stały wyciągnięte na piaskowy brzeg. Do kogo jednak należały, kogo pytać, co robić? Nie mieli pojęcia, gdyż właścicieli przy nich nie było chyba. Natomiast pluskała się obok jakaś pięknolica istota. Była naga, lecz jak na nimfę przystało, tak stała blisko natury, iż sama oblewająca ją woda tworzyła na jej delikatnym ciele miękką kołderkę.
- Czy spytalibyście ją? - zwrócił się do kompanów Dotian. - Popytałbym spokojnie, ale sami widzicie, jak na mnie tutaj reagują. Zdecydowanie chłodno, obojętnie, natomiast jest szansa, że tak płochliwa istota, wam właśnie odpowie.
 
Kelly jest offline  
Stary 16-02-2014, 04:51   #38
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
- Porozmawiam z nią - odezwała się Estel i ruszyła płynnym krokiem w kierunku nimfy.
Zatrzymała się od niej w takiej odległości, by istota czuła sie komfortowo.
- Witajcie Pani… - kapłanka skłoniła lekko głową i uśmiechnęła łagodnie. - Wybaczcie, że przeszkadzam.
Pierwszą reakcją nimfy było wycofanie się wgłąb wody, ale ciekawość szybko wzięła górę i, swoją drogą całkiem ładna istotka, wynurzyła się do pasa. Kaskada mokrych włosów okleiła jej smukłą sylwetkę niczym suknia, a w oczach zabłysły figlarne iskierki.


-Pani, nie ma takiego zajęcia, które nie pozwoliłoby mi pani wysłuchać - odezwała się perlistym, dziewczęcym głosem.

Odłamek postanowił się nie wtrącać w rozmowę, mniej więcej ustalili, czego potrzebują, a kobieta zdawało się najlepiej znała się na dogadywaniu z wszelkiego rodzaju istotami, niezależnie od tego skąd pochodziły. Słuchał konwersacji jednym uchem, a resztę uwagi skupił na otoczeniu, byli na wyższych planach, ale niemiłe niespodzianki mogły się zdarzyć wszędzie.
- Dziękuję - eladrinka uśmiechnęła się. - Nie wiecie może Pani do kogo należą te łodzie? - Estel dostosowała się błyskawicznie do rozmówczyni i jej głos brzmiał teraz melodyjnie dla ucha. - Musimy się dostać na Księżycową Wyspię.
-Księżycową Wyspę? - nimfa wyrzuciła z siebie tę nazwę niczym niesmaczny kęs jedzenie. -Po co? Tutaj jest znacznie ładniej.
- Obiecaliśmy komuś pomóc, a niestety tam znajduje się potrzebna rzecz.
-Więc niech ktoś inny mu pomoże - nimfa wzruszyła ramionami, rozchlapując wodę.-Tutaj jest ładnie, a tam brzydko i ciemno.
Widząc że rozmowa nie idzie w najlepszym kierunku, Garion podszedł nieco bliżej. - Może w takim razie powiesz nam, która z łódek jest do wynajęcia, tak żebyśmy mogli pozwiedzać brzegi tego prześlicznego i jasnego miejsca? - Zapytał na głos, nie lubił tego sposobu komunikacji, ale wolał zostawić pomoc swojego umysłu w odwodzie. Na wypadek, gdyby musiał się dopuścić podstępu, mieszając morskiej ślicznotce w głowie. Zresztą wyglądało, jakby już zawrócił jej w głowie, bowiem słysząc głos odłamka, aż zapiszczała z radości.
-Jest śliczny - powiedziała do Estel. -Jesteś śliczny - powtórzyła Garionowi. -Tobie na pewno mogłabym pozwolić skorzystać z łódki - nagle jednak nimfa urwała w pół zdania. Jej twarzyczka się zachmurzyła - ale wtedy byłabym tu znów sama.
- Może więc popłyniesz nieco z nami? Jutro i tak musimy wrócić do portu, więc na pewno daleko się nie oddalimy. - Odparł mag siadając na brzegu i zdejmując buty. - Więc może chciałabyś zostać na jakiś czas równiez naszą przewodniczką? - Zapytał, starając się uśmiechnąć.
Nimfa nie potrzebowała nawet trzech uderzeń serca by zapewnić z entuzjazmem:
-Z przyjemnością - oczka wprost jej błyszczały, gdy wpatrywałą się w krytaliczne ciało odłamka. -Skąd pochodzisz? Nigdy nie widziałam nikogo jak ty. Mienisz się w słońcu równie ładnie jak morskie fale - komplementowała.
Odłamek starał się zrozumieć co się dzieje, najwyraźniej wzbudzał w nimfie jakieś odczucia estetyczne. Może takie, jakie budziły się w nim, kiedy dostrzegal przepięknie wykonany przedmiot. - Mało nas jest. Pochodzę ze Strzaskanej Bramy, ale obudziłem się gdzieś w okolicy, nie mam tylko pojęcia na którym z wyższych planów. - Odpowiedział najlepiej jak umiał, buty miał już ściągnięte i wcisnął je z resztą dobytku do torby, nogi zanurzył w wodzie. - Ciężko mi dokładniej określić, nie pamiętam za wiele z czasu przebudzenia. Ty również ślicznie wyglądasz w morskiej wodzie. - Zdawało mu się że to będzie odpowiednia formułka w odpowiedzi na słowa istoty.
-Jest trochę słona - stwierdziła w odpowiedzi. -I po dłuższym czasie drażni moją skórą. O wiele bardziej wolę rzeki i jeziora. Nie jestem jakąś gruboskórną syreną - fuknęła, ale komplement Gariona nie wprowadził jej w zły nastrój. Po prostu chyba zgubiła wątek.
- Zupełnie nie to miałem na myśli, wyglądasz ślicznie w morskiej, w słodkiej nie mialem jeszcze przyjemności cię widzieć. Więc w którą stronę proponujesz zacząć zwiedzanie, z dala od tej paskudnej wyspy i czy możemy wziąć którąś łódkę, ja mogę się przejść nawet po dnie, ale oni chyba nie koniecznie. - Dłonią wskazał stojącą w pobliżu dwójkę.
- Oni? - zapytała nimfa. Popatrzyła na eladrinkę, potem znowu na Gariona. Zajęło jej chwilkę, nim dostrzegła Dotiana, chociaż przecież w piasku się nie zakopał. Zamrugała oczami i pomachała wojownikowi dłonią, po czym błyskawicznie wróciła do rozmowy z odłamkiem. -Tutaj jest wspaniałe dno. Rafa koralowa i szczątki statków z dawnych, dawnych czasów. Mogę ci je pokazać - i znowu biedaczyna zgubiła wątek i łódki uciekły jej z pamięci.
- Chętnie, ale mieliśmy najpierw pozwiedzać łódką okoliczne wody, myślę że refleksy światła na twoich włosach muszą wyglądać wspaniale, a pod wodą światła nie ma, no i najlepiej je obserwować z łódki. Zgodzisz się ze mną? - Zapytał lekko majtając nogami w wodzie.
-Zgodzę - padła natychmiastowa odpowiedź. -A czy oni potrafią żaglować? Widziałam jak elfy żaglują, ale mówią, że to znacznie trudniejsze niż wygląda.
- Poradzą sobie myślę, najwyżej się nieco pomoczą, lub pomogą wiosłami czy rękoma. - Odparł optymistycznie odłamek. Cieszył się że udało mu się doprowadzić do choćby minimalnego skupienia nimfy na temacie rozmowy.
-No nie wiem - nie była do końca przekonana. -Ale co tam, najwyżej się zmoczą. A tutaj jest tyle pięknych zatoczek, które warto zobaczyć. A ja je wszystkie znam - zapewniła dumnie.
- W takim razie ruszajmy, w którą łódkę mogą wsiąść? - Zapytał treściwie Garion i zrzucił również szatę, zapakował ją do plecaka i podał kapłance, miał zamiar towarzyszyć nimfie pod wodą, a nie chciał żeby mu coś zamokło.
-W którą chcą. Nie robi mi to różnicy - zapewniła nimfa.
Garion ręką zachęcił dwójkę do zajęcia najbliższej łodzi i zszedł głębiej w wodę.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 18-02-2014, 19:30   #39
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Praca wspólna.


Wobec tego Dotian wszedł do pierwszej lepszej łodzi, aczkolwiek zastanawiał się, do kogo należą. Nimfie chyba nie zależało na prawach własności. Dlatego właśnie spoglądał sceptycznie na sprawę oraz prosił myślami kompana, by spróbował od nimfy uzyskać tą informację, chociaż dawał sobie sprawę, iż jest to bardzo trudna sztuka.

Estel przyglądała się rozmowie Gariona z nimfą z lekkim zadziwieniem i rozbawieniem. Nie spodziewała się takiego rozwoju sytuacji, ale pomysł maga przyniósł pewien efekt. Obawiała się jedynie, czy wspólna podróż pod wodą, to dobry dla odłamka pomysł. Wodne panny bywały bardzo kapryśne.
- Tylko uważaj, by niczym nie urazić naszej przewodniczki - powiedziała luźnym tonem ale miała nadzieję, że sugestia dotrze do Gariona. Przyjęła jego plecak i odwróciła się do Dotiana.
- Możemy zostawić pieniądze w drugiej łódce - stwierdziła widząc niepewność wojownika. - W ten sposób nie posądzą nas o kradzież
- Postaram się. - Odparł Odłamek kobiecie znikając pod falami.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 22-02-2014, 17:39   #40
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Ani z Aedd'aine, ani z Twinklestara nie był żaden żeglarz, wybór padł zatem na kanoe. Arvandorskie morze było bardzo spokojne, wiosłowanie nie powinno zatem być nadto męczące, szczególnie że wojownik na kondycję nigdy nie narzekał. Nie pozostało zatem nic innego jak zepchnąć łódkę do wody i rozpocząć krajoznawczą wycieczkę.
Szybko okazało się, że wycieczka miała być ciekawsza dla Gariona. Nimfa, tak jak obiecywała odłamkowi, ochoczo zabrała się za prezentowanie mu piękna morskiego dna. Eladrinka i Dotian zostali dość szybko pozostawieni samym sobie. Ot, od czasu do czasu nimfa wypływała na powierzchnię, odszukiwała kanoe i wskazywała kierunek w którym mieli płynąć. A potem znikała ponownie pod powierzchnią wyszukują co ciekawszych widoków, którymi chciała chyba zaimponować czarodziejowi. A miała z czego wybierać. Już niedaleko od brzegu rozciągała się przepiękna, barwna rafa będące miejscem żeru przeróżnych ryb i innych morskich istot.



Feeria kolorów była oszałamiająca, a wodna ślicznotka doskonale pasowała do tego miejsca, przepływając z gracją wśród rozlicznych roślin porastających koral. Co innego Garion, którego sposób poruszania się w wodzie można było określić wieloma epitetami, ale żaden z nich nie brzmiał 'gracja'. Nimfie jednak zupełnie to nie przeszkadzało, choć co jakiś czas poganiała go do szybszego ruchu, jakby zapominając że wcześniejsze ponaglenia nie przynosiły i tak żadnego skutku.
Następnym przystankiem podwodnej wycieczki był zatopiony okręt, rodem ze wszystkich morskich opowieści. Majestatyczny, trójmasztowy galeon spoczywał przechylony na dnie, jako makabryczna, ale jednak także fascynująca pamiątka dawnej tragedii. Nimfa jednak pokazywał wrak tylko z daleka, nie chcąc się do niego zbliżać. Chyba się go bała, a pomny ostrzeżeń Estel czarodziej, nie chciał pytać swej przewodniczki o nic, co mogłoby wprowadzić ją w zły nastrój.



1

I trwała tak ta wycieczka godzinami, w czasie których nimfa pokazywała najciekawsze w swej opinii miejsca wokół wyspy Estair. Garion podziwiał podwodne cuda, a Estel i Dotian... cóż, musieli zapewnić sobie rozrywkę sami. Dużą część wzięła na siebie kapłanka, snując opowieści o swym ojczystym planie, jego historii, mieszkańcach, pięknie, ale i niebezpieczeństwach. Od czasu do czasu parze dotrzymywała przez kilka minut towarzystwa nimfa, gdy przypominała sobie o jakiejś szczególnie urokliwej zatoczce, którą warto było zaprezentować.



Częściej jednak za towarzystwo robili miejscowi rybacy. Martwi jeść już nie musieli, ale po pierwsze mogli, po drugie rybactwo można było uprawiać dla sportu, a po trzecie w Arvandorze przebywały też jak najbardziej żywe fey. Dotian naoglądał się zatem na tratwach i żaglówkach elfy, ale także gnomy, a nawet paru niziołków i jednego czy dwóch ludzi. Mijani wymieniali pozdrowienia, ale interakcja się na tym zasadniczo kończyła. Nie było przed czym ostrzegać, bo zdradliwych prądów przy brzegu nie było a i mielizn się nie uświadczyło. Płynąc wokół Estair wojownik i kapłanka raz tylko natknęli się na towarzystwo, które miało ochotę na dłuższy kontakt – delfiny.



Przedziwne, podobne rekinom ryby, których Dotian nigdy nie widział na oczy, lecz Estel wyjaśniła mu, że w morzu Arvandoru występują powszechnie. Trójka wyskoczyła nagle z wody opodal kanoe i zainteresowała się wiosłującym Twinklestarem. Podpłynęły bardzo blisko i zaczęły wydawać wysokie, piskliwe odgłosy, które przywodziły wojownikowi na myśl myszy. Człowiek nigdy jeszcze nie widział na oczy ryby, która chciałaby się bawić, ale te delfiny taki właśnie miały najwyraźniej zamiar. Trącały ostrożnie wiosła, popychały pływak, szybko sprawiając, że dalsza podróż w linii prostej stała się niemożliwa. Podpływały tuż pod kanoe, dawały się głaskać, a od czasu do czasu celowo ochlapywały Estel i Dotiana wodą. Odpłynęły dopiero po kwadransie figli i pisków, które sprawiły, że Twinklestar miał przez resztę życia uwagi do powiedzenia „ryby i dzieci głosu nie mają”.
Z całej, wielogodzinnej morskiej podróży udało się trójce wyciągnąć informację, która najbardziej ich interesowała – gdzie znajdowała się Księżycowa Wyspa. Garion ostrożnie o to wypytywał, przez co w końcu nimfa wyjawiła lokację wyspy spowitej w wiecznej nocy – naturalnie w formie ostrzeżenia, by nigdy się tam nie udawać. Na powierzchni dało się dość łatwo dostrzec, gdy wiedziała się w którą stronę patrzeć, ciemną plamę na niebie, podobną do burzowej chmury. Unosiła się kilkadziesiąt mil od wybrzeża Estair, zatem dotarcie do niej kanoe zajęłoby pewnie dwa, a może nawet trzy dni wiosłowania. Dotianowi pomysł ten nie przypadł szczególnie do gustu. Trzeba raczej było znaleźć kogoś dysponującego żaglówką i wyruszyć tam przy sprzyjającym wietrze.



Kiedy w końcu cała trójka wróciła w okolice portu, zapadł wieczór. Nimfa, zmęczona swą rolą przewodniczki, nie oponowała nawet specjalnie gdy Garion wyszedł na brzeg, a czegoś takiego właśnie Estel po cichu się obawiała – że kapryśna istota nie będzie chciała wypuścić 'ślicznego' czarodzieja dopóki się nim zupełnie nie znudzi. Wszystko jednak ułożyło się po myśli poszukiwaczy przygód. Wiedzieli gdzie był cel ich podróży, teraz musieli zdecydować jak się na ową podróż przygotować i czym, a raczej z kim, na nią wyruszyć. Przede wszystkim jednak trzeba było podjąć decyzję, gdzie spędzą szybko zbliżającą się noc.


__________________________________________
1 - grafika autorstwa Travisa Dixona
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 27-03-2016 o 22:55.
Zapatashura jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172