|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-12-2016, 12:02 | #381 |
Reputacja: 1 | - Magią je! - wrzasnęła Tajga, choć pewnie dla większości było to oczywiste. Przez chwilę zastanowiła się czy zniszczenie rogu nie zniwelowałoby czaru; jednak magia została już aktywowana, więc było to mało prawdopodobne. Zauważyła, że drużynie przybył kolejny sojusznik; w tym lesie ruch był jak nie przymierzając w marsemberskim porcie! Bardka nie miała jednak zamiaru narzekać na nieoczekiwaną pomoc. Wróg mojego wroga... i tak dalej. Upewniła się, że ma pod ręką miksturę magicznej zbroi i zaklęty sejmitar. Póki co zdecydowała się użyć iskrzącego kamienia; nie miała zamiaru zbliżać się do duchów bardziej niż to konieczne. Ostatnio edytowane przez Sayane : 12-12-2016 o 13:02. |
12-12-2016, 12:33 | #382 |
Administrator Reputacja: 1 | Magią je... Rada była wspaniała, ale Thazar nie dysponował magią, która nadawała się aż tak dobrze do walki z truposzami, szczególnie takimi, które miały postać mgły. Do takiej walki potrzebny był kapłan, a on zdecydowanie nie pretendował ani do takiego miana, ani do takiej roli. Jak już, to zdecydowanie bardziej mógł się przydać do walki z żywymi, a szczególnie z ich hersztem, który (chociaż chroniony przed strzałami) nie był odporny na moc magicznych pocisków. Jedyne, co mogli (zdaniem Thazara) zrobić, to wykończyć żywych, a potem uciec przez mgłą pełną truposzy. Wypatrując najlepszej drogi do odwrotu (i zastanawiając się, kiedy chwila na ów odwrót nastąpi) Thazar posłał w Tormeila kolejne magiczne pociski. |
13-12-2016, 16:09 | #383 |
Reputacja: 1 | Wezwanie na pomoc mocy bóstwa okazało się trafionym pomysłem. Jak szybko się okazało mieli do czynienia z nie umarłymi. Moc odegnania popłynęła okrągłą falą dookoła Markusa, niczym kamień rzucony w środek jeziora. Od mocy odpędzenia zginęło dwóch truposzy - zarówno ten który atakował Grigora jak i ten który walczył z Kazrakiem. Markus wytężając siły ponownie wezwał imienia Oghma, po czym skupił się na kolejnym zniszczeniu ożywieńców - tym razem chwilkę się wstrzymując, by mocą odpędzenia objąć zwłaszcza cienie - które potencjalnie były znacznie gorszym przeciwnikiem. Zwykłych truposzy niemal każdy mógł rąbać jak chciał, zaś duchy które nadchodziły z pewnością nie magicznej broni nie musiały się lękać. Brakowało mu w tej chwili Athei która wraz z nim mogła by odpędzać nieumarłych, wyglądało na to że pozostał sam. Przynajmniej jako kapłan. |
13-12-2016, 20:40 | #384 |
Reputacja: 1 | Janella dała się porwać walce. Jej nogi i ręce rozmywały się przy wymierzaniu kolejnych ciosów. Smukła kobieca dłoń za sprawą jakieś niezrozumiałej, nieziemskiej siły, czyniła spustoszenia na równi z mieczem czy toporem. Lata treningu w zakonie Wysokiego Blasku wreszcie zaprocentowały. Oczywiście magiczne artefakty, w które się uzbroiła, również robiły swoje. Zazwyczaj nienaganna fryzura zamieniła się burzę średniej długości włosów. Pot przylepił część z nich do czoła. - Magią...? - wydyszała pytanie. Dopiero wtedy dotarły do jej świadomości słowa upiornego lidera. Bezcieleśni nieumarli - szeregi armii Cienia - ruszyły do bitwy. Poczuła strach zmieszany z euforią. Zacisnęła dłonie raz jeszcze sięgając do rezerw ki. Wciąż brakowało jej doświadczenia, by móc ranić bezcielesne istoty. Blask gorejący w jej wnętrzu nie rozgorzał dostatecznie. - Markus, Tajga, Thazar, szykujcie się! Będziemy odciągać od was truposzy tak długo jak się da! Wykrzykując te słowa powróciła do walki. Niech goreją! Płaski cios literalnie r o z c i ą ł skórę jednego z sługusów Tormeila. |
13-12-2016, 23:31 | #385 |
Reputacja: 1 | "Nie chwal dnia przed zachodem" mawiała jej matka. Słowa przeciwnika tylko rozochociły Irisviel, która z takim zacięciem zaatakowała herszta bandy. Kobieta nawet nie zainteresowała się co takiego wskazywał mężczyzna wzywający Oghmę i krzyczący coś o nieumarłych bez ciał. Wojowniczka zrobiła krok w tył i zatoczyła swoim orężem młynek robiąc zamach by dodać siły swemu atakowi. Bojowy szał był teraz dla niej niczym oliwa podsycająca płomienie jej bitewnego zewu. I choć jej oblicze zdawało się być niewzruszone to w oczach było widać szał niczym u wilka dotkniętego zarazą Malara. Tormiel mógł być teraz pewien, że kobieta nie ustąpi od niego póki on nie zginie lub też sama nie wyzionie ducha. |
14-12-2016, 13:18 | #386 |
Reputacja: 1 | - Ha! - prychnął pod nosem zadając kończący cios w klęczącego przeciwnika. Walka przybierała dziwny obrót, sojusznicy wylewali się z lasu jak jakaś szarańcza. To dziwny człowiek na wilku, to kobieta w wielgachnym mieczem. Nie żeby miał im to za złe... Kazrak spostrzegł, że Nidrim ma spore kłopoty po zebraniu potężnego ciosu był w niekorzystnej sytuacji. Ignorując przeciwnika ze sztyletem rzucił się w stronę Nidrima aby związać z walką atakującego i dać trochę czasu na przegrupowanie się towarzysza. Na głos Markusa krasnolud zerknął w stronę lasu dostrzegając cienie - Kurwa, tego tylko brakowało - pomyślał Kazrak, mieli już styczność z takim przeciwnikiem i skończyło się to bardzo źle. Chociaż teraz mieli przynajmniej broń mogącą to coś zranić. |
14-12-2016, 13:38 | #387 |
Reputacja: 1 | Jurand uśmiechnął się. "Skoro czują ból i strach przed ogniem zatem są ludźmi, choć ich pan zapewne nie." Czym jest, Druid jeszcze nie wiedział i nie miało to w tej chwili większego znacznie. Nieumarły czy konstrukt trzeba go zniszczyć. Należało pomóc sojusznikom zwłaszcza tej, która zjawiła się z lasu i przyszła na pomoc nieznajomym, tak jak on sam. Wskazał ręką przywódce "dziwnych " gwizdem wydał Brrykowi rozkaz ataku na niego. Wielokrotnie widział już jak jego zwierzęcy towarzysz potrafił obalać ciosem swych szczęk konie bojowe, dlatego potwora wielkości człowieka powinien obalić z łatwością. Potem przywołał moc Mielikki, przy tarzających się po ziemi "dziwnych" pojawił się wilk i zaatakował natychmiast jednego z leżących.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 Ostatnio edytowane przez Cedryk : 16-12-2016 o 20:34. |
16-12-2016, 20:12 | #388 |
Reputacja: 1 | Ból zamroczył go i zmusił do ugięcia jednego z kolan. Pulsujące uczucie eksplodowało w lewym ramieniu, które wraz z tarczą przyjęło na siebie uderzenie bojowego młota. Przez moment nie wiedział co się wokół niego dzieje. Dźwięki wokół zlały się ze sobą i ucichły pod płaszczem głuchoty, która go ogarnęła. Gdyby, nie odruchowe odsunięcie się od przeciwnika, ten zapewne wymierzyłby mu kolejny cios, który być może posłałby go na Zielone Pola. Na całe szczęście szok wywołany nagłym bólem szybko ustąpił, zaś jego zmysły odzyskiwały ostrość. Wiedział, że nie może stać, bezczynnie. Musi odzyskać rytm walki, a co ważniejsze odpłacić się przeciwnikowi pięknym za nadobne. Podniósł się i rzucił z krzykiem na przeciwnika. Nie chodziło bynajmniej o prostacki frontalny atak. Nie, to była tylko przykrywka, chodziło bowiem o to, by sprowokować atak przeciwnika, tak by się odsłonił i dał miejsce do ataku. Miejscem, które zamierzał wykorzystać było krocze i okolice. Dłoń zacisnęła się mocniej na rękojeści buławy. |
17-12-2016, 13:09 | #389 |
Reputacja: 1 | Po raz kolejny wygląd Grigora i pozory jakie sprawiał zadziałały na jego korzyść. Przeciwnik nie spodziewał się, że genasi zareaguje z taką szybkością co dało łowcy sposobność na wyprowadzenie groźnego ataku. Ostrze kordelasa wgryzło się w ciało dziwnego mężczyzny. Z uśmiechem satysfakcji przyciągnął kordelas do siebie gotując się do kolejnego ataku. Uśmiech nie zniknął z twarzy genasiego w momencie, kiedy zauważył, że z rany nie cieknie krew. Wręcz przeciwnie, wydawał się jeszcze bardziej rozochocony do walki. Bitewny ferwor wpłynął na Grigora do tego stopnia, że ten nawet nie poczuł rany zadanej mu przez kolejnego z przeciwników. Przez głowę genasiego przebiegła prędka myśl, że skoro przeciwnik nie krwawi od takiej rany, to najlepiej będzie albo ściąć mu łeb albo siec tak długo aż nie będzie w stanie się już podnieść. Pierwsza opcja mogła być trudniejsza niż z pozoru mogło się wydawać, ale warto było spróbować. |
18-12-2016, 15:17 | #390 |
Reputacja: 1 | Ogromny wilk Jaranda najeżył się na rozkaz druida i skoczył w stronę Tormeila, pojedynkującego się z nieznajomą wojowniczką. Walczyli jak równa z równym, a sypiące się iskry z zderzających się mieczy były tego najlepszym dowodem. Pojedynek miał być jednak przerwany przez masywnego czworonoga. Wilk pochylił się gotując się do skoku na herszta bandziorów, gdy tuż przed nim śmignęły dwa kształty. Jeden kompletnie zignorował bestię, kierując się prosto do Grigora, niestety drugi bezcielesny kształt skupił się na bestii i jego półmaterialna łapa zatopiła się w boku wilka, zadając mu ogromne cierpienie, czego dowodem było głośne i żałosne skomlenie. -Cienie!- krzyknął ktoś z grupy. Wilk o mało co nie stracił równowagi ciężko dysząc zupełnie jakby stwór pozbawił go sił. Tak faktycznie było. Wiedział o tym zarówno Jarand, jak i Markus czy obserwująca to nieco z boku Tajga. Irisviel mimo wątłej postury wywijała dwuręczniakiem nie gorzej niż znacznie silniejsi od niej Grigor czy Tormeil. Jasnowłosa kobieta z wymalowaną twarzą zdawała się tańczyć wokół swego oponenta, raz po raz próbując odnaleźć w jego postawie słabsze miejsce. W końcu jej się udało. Tormeil nie zdążył na czas odsunąć nogi a wojowniczka wykorzystała ten moment bezwzględnie tnąc bez krzty litości udo osobnika. Ten skrzywił się na twarzy, lecz na przekór bólowi nie miał zamiaru się poddawać. Na jego nieszczęście nie trafił powolnym ciosem od boku, który Irisviel sparowała bez najmniejszych problemów. Jakby tego było mało, nocny mrok rozświetliły kolejne skrzące kule, wyczarowane przez Thazara. Magiczne pociski świsnęły nad głową Nidrima i uderzyły w Tormeila – jeden w piers, drugi w odsłonięty bok, o mal go nie przewracając. Herszt bandziorów zdawał się ledwie żyw, o ile można to tak było nazwać. Bezczynny w tej bitwie nie pozostawał nikt. Tajga, stojąca za plecami kompanów również próbowała pomóc jak to tylko możliwe. Kobieta cisnęła skrzącym kamieniem, lecz efekt który poczuł przypadkowy cień był dość mizerny i raczej nie taki jak oczekiwała. Na szczęście z pomocą przybył Markus, który złapał obiema dłońmi swój święty symbol boga wiedzy i wypowiadając modlitwę uniósł go przed siebie rozświetlając polanę rozbłyskiem boskiej łaski, która tym razem okazała się być znacznie silniejsza niż chwilę wcześniej. Cień który zamierzał się na Grigora rozpadł się w falujące na wietrze fragmenciki materii przypominającej popiół, który już po chwili zniknął w powietrzu. Padło również trzech kolejnych napastników z grupki Tormeila. Zwycięstwo było już bliskie. Kompani wciąż zainspirowani pięknym śpiewem Tajgi spięli się i wspólnymi siłami powalili ostatnich przeciwników, okrążając Tormeila. Mężczyzna powinien ciężko dyszeć, choć tego nie robił. Stan jego zdrowia był poważny. Widać było kilka miejsc na jego ciele, które uszkodziło ostrze nieznajomej wojowniczki, która zjawiła się w samą porę wspomagając najemników swym ostrzem. -Zabijcie mnie. A ja i tak wstanę. Tak jak oni. Zawsze tak jest he he he he...- rechotał kompletnie nie przejmując się swoim położeniem i sytuacją...
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |