|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
14-07-2016, 11:40 | #121 |
Reputacja: 1 | Yetar widząc, jak bezskuteczne były jego ataki krótkim mieczem, trochę podupadł na pewności siebie. Mimo że jego pchnięcia trafiały w kościanych przeciwników, to ci nic sobie z nich nie robili, po ostrze przechodziło przez puste szczeliny między ich żebrami. - Luna, co z tymi dźwigniami?! - rzucił w stronę niziołki, kiedy przestał już zamachiwać się swoim mieczem, a przeszedł do postawy defensywnej ze swoim puklerzem. - Girlaen, bardziej przydałby się w walce z tymi szkieletami twój miecz! - stwierdził i spojrzał na półelfkę. - Jeśli nie chcesz walczyć, możesz mi go użyczyć - dodał, nie chcąc jej zmuszać do walki wręcz. |
14-07-2016, 12:02 | #122 |
Reputacja: 1 | - No przecież majtam! - sapnęła Luna wisząc na dźwigni. Po raz pierwszy wyglądała na nieco rozeźloną. A może po prostu czuła ciężar odpowiedzialności za los towarzyszy? - Weź mój hoopak, żadna czaszka mu się nie oprze! - sapnęła znów, kiwnięciem głowy wskazując na leżącą obok broń. Faktycznie, solidny kostur kończący się procą zamontowaną w rozwidleniu mógł nieźle przyfasolić jeśli złapało się za właściwy koniec. |
14-07-2016, 12:09 | #123 |
Reputacja: 1 | Yetar nie czekał więc na odpowiedź i decyzję tropicielki. Posłuchał słów małej towarzyszki i złapał za jej hoopak. Spojrzał jeszcze na Lunę, która siłowała się ze złamaną dźwignią. Gdyby nie nagląca sytuacja nadchodzących kościotrupów, pewnie by zaproponował pomoc. Nie było jednak czasu. Rzucił jej tylko pokrzepiające spojrzenie i ruszył z kosturem na szkielety, by ponownie spróbować wspomóc Elvina. |
14-07-2016, 18:11 | #124 |
Reputacja: 1 | Tropicielka odskoczyła pospiesznie by buchający z korytarza ogień nie przysmażył jej włosów i bardziej znaczących elementów ciała. Wtedy odezwał się Yetar. Zanim półelfka zdążyła podać swój miecz Złotookiemu towarzyszowi, wspomogła go maleńka wyrocznia swoją, idealnie nadającą się na rozwalanie czaszek bronią. W takim przypadku podbiegła do niziołki i wraz z nią zaczęła siłować się z dźwignią, która przylegała do korytarza ze szkieletami. Jednocześnie krzyknęła do walczących towarzyszy: - Lepiej wycofajcie się głębiej do komnaty i bądźcie ostrożni. Nie wiadomo co się stanie jak dźwignia zadziała. Ostatnio edytowane przez Eleanor : 14-07-2016 o 18:15. |
14-07-2016, 23:02 | #125 |
Reputacja: 1 | - Tak jest! - odkrzyknął rycerz, widać było że był mocno skupiony na walce, bo darował sobie "panny" i "szanowne". Jego miecz, zazwyczaj eleganckie narzędzie szermierki, teraz był używany niemal jak siekiera, do potężnych zamaszystych cięć, które mogły strzaskać szkielety, a i nie raz użył solidnej głowicy wy coś wrogowi strzaskać. A wrogowie nie kończyli się.
__________________ Bez podpisu. |
15-07-2016, 09:49 | #126 |
Reputacja: 1 | Zatrzymanie szkieletów, z których większość wyglądała jakby wystarczyło mocniejsze dmuchnięcie, aby się rozpadły, okazało się niezwykle trudne, o ile w ogóle możliwe za pomocą mieczy. Czy hoopaka, dla jasności. Yetar na chwilę zostawił samego Elvina, na którego rzuciły się aż trzy szkielety, zmuszając do kolejnego kroku w tył. Jeden cios znów przyjął na tarczę, drugiego uniknął, ale nadziak wbił mu się z impetem w kolano tak mocno, że rycerz aż krzyknął i na chwilę przyklęknął. Jego następne machnięcie mieczem było tylko dla odgonienia natrętnych wrogów, bo żadnej krzywdy im nie zrobiło. Szło mu znacznie gorzej niż z goblinami, których można było przebić sztychem, kopnąć i zrobić im mnóstwo rzeczy. Tu przy sztychu miecz wchodził między żebra i tam się zakleszczał! Fetchling wrócił po krótkiej chwili dołączył do Blacktowera i uderzył, zupełnie nieskutecznie. Broń Luny była co prawda zadawała obrażenia obuchem, ale jak to trzymać? Trochę dla Yetara dłuższe od pałki, ale przez rozwidlony koniec bez solidnego uchwytu i źle wyważone. Tymczasem dziewczyny siłowały się z dźwignią. Do góry szła szczególnie opornie i bez pomocy Girlaen mała niziołka miałaby spore problemy, aby dźwignąć ją swoimi eterycznymi skrzydełkami. W górnej pozycji nie czyniła nic, więc znowu pociągnęły w dół. Coś zachrobotało, ale osunęło się tylko trochę ziemi. I jeszcze raz, góra i dół… ŁUP! Sufit spadł. Dosłownie, ale nie tak, jak zamyślili sobie twórcy. Odchylił się z jednej strony i łupnął w ziemię pod kątem, rozpryskując na wszystkie strony kawałki kości i kurz. Kamienna płyta, bo tym się okazał, zawaliła cały korytarz, pozostawiając szparę pod jedną ze ścian, a przy drugiej pozwalając przeczołgać się jakoś górą, bo za płytą nie podążyły zwały ziemi. Większość szkieletów została zmiażdżona, ale sądząc po chrobotaniu, nie wszystkie. Pozostał nawet ten powłóczący nogą, ale z nim nie mieli problemu, jak dopadli go ze wszystkich stron. Gdzieś tam, następne takie istoty, przedzierały się powoli w ich stronę lub próbowały wydostać spod gruzu, każde z nich to słyszało, ale przez kurz, ciemność i całą resztę nie mogli nic w korytarzu już dojrzeć. Oczywistym było, że sufitu unieść się już nie uda. Ciągle mieli jeszcze dwa inne przejścia, bo ogień wywołany przez półelfkę płonął jedynie przez chwilę. |
15-07-2016, 10:20 | #127 |
Reputacja: 1 | - O ja... - westchnęła Luna, po czym rozkaszlała sie głośno. Gdy już wypluła pył z płuc i otarła łzy z nową fascynacją wpatrzyła się w zniszczenia, jakich dokonały wraz z Girlaen. Były na prawdę imponujące! - Z pewnością nie była to krasnoludzka robota! - oświadczyła pewnie wskazując zawał. Wzięła lampę i spróbowała przyświecić w korytarz uważając, by żaden zabłąkany szkielet jej nie dziabnął. - Wiecie, moglibyśmy rozdeptać resztę i sprawdzić co tam jest, skoro kościste niebezpieczeństwo zażegnane. Skoro było tam tyle szkieletów to na pewno nikt tam skarbów nie rozkradł! - zaproponowała entuzjastycznie, po czym zmarkotniała. - A nie, mieliśmy szukać Błyszczyków, a tam na pewno nie poszli... Mam nadzieję, że Gir nie sfajczyła ich przypadkiem. No to co, lewo czy prawo? Ciągniemy za ostatnią wajchę? Może zaleje korytarz wodą? Potrzebujesz pomocy? - Luna zasypała towarzyszy gradem pytań, ostatnie z nich kierując do rannego rycerza. Z rannymi nogami daleko nie zawędruje, a ona była w pełni sił leczących. |
15-07-2016, 14:18 | #128 |
Reputacja: 1 | No nie, nawet śmieszna broń Luny nie dawała większych skutków, chociaż działała nieco lepiej, niż krótki miecz Yetara. Kiedy było już po wszystkim, złotooki oddał hoopak niziołce, dziękując za użyczenie rozdwojonego patyka i obiecując sobie w myślach, że już nigdy nie skusi się na taką decyzję. Otrzepał też swoje kiedyś czarne odzienie z kurzu, którym zostali zasypani po zapadnięciu się sufitu. - Może jest to myśl, by próbować przedrzeć się przez zawalisko - powiedział zamyślonym tonem. - Jednak faktycznie, Luna ma rację. Iskierki pewnie nie przeszły korytarzem ze szkieletami, więc pozostają te dwa do wyboru... Podszedł do korytarza, w którym nie tak dawno Girlaen uruchomiła ścianę ognia, a potem spojrzał na towarzyszy. - Pociągnijmy za ostatnią wajchę, by się przekonać, za co która odpowiada. A potem... Potem możemy skorzystać z korytarza z ogniem, bo póki nikt nie pociąga za wajchę, to powinniśmy być w nim bezpieczni. Chyba że wydobywające się zeń syczenie to trujący gaz, pomyślał, ale przemilczał na razie tę sprawę i pociągnął za dźwignię. |
15-07-2016, 17:02 | #129 |
Reputacja: 1 | Sir Elvin de Blacktower nie wyglądał za dobrze. Twarz wystającą spod hełmu miał pokrytą potem, zbroja była w kilku miejscach nadszarpnięta, a nogawki nasiąkały krwią. Wszystko to zmieszło się z pyłem, który po tapnięciu sufitu dmuchnął w kierunku osłaniającego odwrót rycerza. - Mógłbym jeszcze walczyć - powiedział z trudem, krzywiąc się przy każdym kroku - ale odrobina leczenia nie zaszkodziłaby. Dziękuję za troskę, Panienko Luno. W czasie gdy niziołka odprawiała leczące rytuały, Elvin obejrzał krytycznie swój rynsztunek. Kolczuga powstrzymała większość ciosów, ale sporo ogniw było popękanych. Miecz był stalowy, dość dobrej jakości więc nieźle zniósł rąbanie kości, tym niemniej po wyjściu z podziemi całość będzie wymagała oględzin rzemieślnika. Gdy w końcu krew przestała sączyć się z kolana, a spękana kość zrosła się rycerz wstał, i kiwnął głową. - Gotowym. Możemy ruszać dalej.
__________________ Bez podpisu. |
15-07-2016, 18:16 | #130 |
Reputacja: 1 | Na szczęście zawalony sufit pogrzebał większość szkieletów, więc przynajmniej z tej strony problem mieli z głowy. Podobnie jak reszta towarzyszy, tropicielka spróbowała oczyścić się choć trochę z pyłu, który osiadł na wszystkich po tym wydarzeniu. Na niewiele się to zdało. Postanowiła, że kiedy już wyjdą na zewnątrz, pokonają gobliny, znajdzie strumień w którym będzie się można wykąpać razem z ubraniem. Wtedy dotarły do niej słowa Luny: - Nie no... - zaczęła niepewnie - gdyby w tym korytarzu był ktoś żywy, pewnie słyszelibyśmy jakieś krzyki... - Taka przynajmniej miała nadzieję. Myśl, że mogła usmażyć ludzi, których miała ratować, raczej nie należała do przyjemnych. - Może zaczekaj z tą ostatnią wajchą... - Zaczęła widząc co robi Yetar, ten jednak zdążył już przesunąć dźwignię kiedy kończyła: - Co jeśli tam są nasi zaginieni współtowarzysze? |