|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-11-2016, 23:56 | #1 |
Reputacja: 1 | Świecidełko II: Dziedzictwo ŚWIECIDEŁKO II: DZIEDZICTWO Ziemie Rodu Wulf nie różniły się wiele od mijanych wcześniej terenów. Miały jednakże w sobie coś, co wszyscy członkowie powitali z wielką ulgą - bezpieczeństwo. Konne patrole plemiennych wojowników zapuszczały się całkiem daleko i przechwyciły wyprawę Letusa Wiffera już następnego dnia po ataku goblinów. Prowadzili ich aż do końca, do dużej - lecz wciąż barbarzyńskiej w swoim wyglądzie osady, będącej jednocześnie kresem podróży w tę stronę. Minęło dziewięć dni podróży, dziewięć dni odkąd zebrano karawanę, a oni się poznali. I po tych dziewięciu dniach udało im się zdobyć więcej, niż wcześniej przez całe życie. Wliczając w to magiczne przedmioty, królewskie jabłko i koronę. Nie mieli jednakże wszystkiego, czego by pragnęli. Akermus zabrał berło, umowa była umową - w końcu nie znaleźli żadnych skarbów. Drużyna Błyszczącej Włóczni uwierzyła też w bajeczkę Luny, która wcale nie powiedziała im całej prawdy. Tylko co im dawała prawda? Fort Mogg mógł zostać już dawno zrównany z ziemią. O Chmurnej Twierdzy Elvin kiedyś słyszał kilka słów. Umiejscowiona była w górach i słynęła jako ta nie do zdobycia. Swoją świetność jednak utraciła jeszcze przed zaginięciem korony - o ile oczywiście rycerz dobrze to zapamiętał. Te wszystkie nazwy i daty łatwo było pomylić. Fort pewnie też znajdował się kiedyś w tej okolicy, lecz kogo o niego pytać? Towarzyszący im jeźdźcy z Rodu Wulf nie znali tej nazwy. Wieczór po dotarciu do Vultgaru, głównej osady targowej w okolicy, przyszło im spędzać w karczmie umiejscowionej w jednym z tutejszych, długich budynków. Jeśli "Wulf" miało coś wspólnego z wilkiem z herbu zaginionego rodu, to musiało to być ostatnio bardzo dawno temu, bowiem teraz to plemię bardzo zbliżyło się do barbarzyństwa. Chaty były proste, ludzie ubierali się niemal wyłącznie w skóry, prowadząc na poły koczowniczy tryb życia. Handel z nimi zapewne się opłacał, lecz kontakty dyplomatyczne i tym podobne - raczej nie. Co ciekawe, po osadzie kręciło się również trochę krasnoludów. Zbliżać ich do ludzi musiała obecność gór. Letus zebrał wszystkich przy największym ze stołów, wynajętej ochronie rozdając wynagrodzenie w osobnych mieszkach. Każdy dostał po pięćdziesiąt złotych monet za doprowadzenie karawany na miejsce. Wszystkich wozów, bo strata dwóch ludzi ciągle bolała, szczególnie te grupy, które ich straciły. - Ta część podróży się na szczęście zakończyła - zaczął, siadając między nimi. - Plany odrobinę się zmieniły. Pozostanę tu przez chwilę, jest trochę spraw, a towar, który mnie interesuje, tutejsi muszą dopiero sprowadzić z dalszych osad. Macie wolną ręką. Możecie zostać, wikt i opierunek mamy za darmo. Z powrotem zapewniono mi ochronę, aż do samego końca. Ruchy goblinów zainteresowały tych ludzi, więc przy okazji dadzą mi ochronę. Ci, którzy chcą ruszyć w dalszą drogę, nie zatrzymuję i dziękuję za dotychczasowe usługi. Fort Mogg i Chmurna twierdza. Z drugiej strony, ciągle nie mieli berła. |