Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2022, 11:44   #71
 
sieneq's Avatar
 
Reputacja: 1 sieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputację

To nie tak, że Temujin nie widział wcześniej ran i śmierci. Widział. I to nie raz. Jednak obraz tego, co stało się z czerepem goblina, gdy spadł na niego morgensztern półorka sprawił, że gnom zamarł, jakby sam został uderzony. Jego twarz zbielała jak płótno, by chwilę potem przybrać odcień wręcz zielonkawy. Poczuł jak żołądek kurczy się, a jago zawartość podchodzi coraz wyżej, ewidentnie próbując wydostać się na zewnątrz. Zakrył usta dłonią, całą wolę skupiając na powstrzymaniu mdłości. Zacisnął powieki, próbując wygonić z głowy obraz, który, jak się obawiał, jeszcze nie raz do niego wróci. Oddychając głęboko, powoli uspokoił podskakujący żołądek. Otworzył oczy. Dresden był już kilkanaście kroków z przodu. ~No, rusz się wreszcie! Jak nie zrobicie porządku z goblinami, to twoja głowa może za chwilę wyglądać równie pięnie.~ pomyślał i podążył za towarzyszem, starając się stąpać jak najciszej. W międzyczasie szykował się do rzucenia iluzyjnego zaklęcia barwnego rozprysku.

 
sieneq jest offline  
Stary 14-03-2022, 15:54   #72
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Ciemność skryła ich podejście pod zrujnowaną basztę, a ulewa i raban goblińskiej popijawy stłumiły jakiekolwiek odgłosy, które mogliby z siebie wydać. Nie musieli się więc za bardzo gimnastykować, by niepostrzeżenie wspiąć się w górę błotnistej serpentyny prowadzącej do ruin. Ganorsk ściągnął wartownika niczym kat, a krew i kawałki mózgu zabarwiły pobliskie kałuże i błoto na czerwono-brunatne barwy. Parę kropli wpadło nawet do zgarniętego przez niego garnka, w której były pozostałości jakiejś breji. Ganorsk pociągnął eksperymentalnie nosem, ale odór jaki uderzył go w nozdrza sprawił, że pożałował. Smród... czegoś, zmieszany z alkoholem. Czymkolwiek raczyły się gobliny, nie nadawało się raczej do spożycia innym humanoidom, chyba że chcieli spędzić dzień w wychodku, wyrzucając z siebie strugi w obu kierunkach.

Dresden podszedł jeszcze bliżej, ostrożnie stąpając wedle ścieżki którą ułożył sobie jeszcze przed wejściem w obręb baszty. Przycupnął w cieniach, opierając się plecami o ostałe resztki ceglanej ściany i zerknął w stronę paleniska i goblinów. Garstka pokurczy, których naliczył zaledwie dziesięciu, rozsiadła się wokół ognia i pociągała z garnków, patelni i bukłaków, z dwoma zielonymi uderzającymi w małe bębny i drącymi się (bo ciężko było nazwać to śpiewaniem) w rytm uderzeń. Jazgot w postaci goblińskiej przyśpiewki był nieprzyjemny i mało rytmiczny, ale strategicznie działał na ich korzyść. Podobnie jak pijaństwo.

- Uśpię część - Dresden rzucił do Temujina, który dreptał mu po piętach. - Są tak zbici w kupę, że możemy ściągnąć większość magią.

- Jak nie wszystkich - odezwał się Taron, który dołączył do nich. - Będę pana asekurować, panie Padraxis. W razie czego mogę poprawić drugą wiązką kolorów.

Jak uradzili, tak zrobili. Temujin z Taronem prześlizgnęli się między cieniami na lewo, skryci za gruzem i kamulcami. Gnom miał łatwiej z racji swojej budowy, ale pół-ork już musiał manewrować pochylony niewygodnie, niemalże na czworakach. Dresden odczekał, aż duet zajmie dogodną pozycję, po czym zaczął ściągać magiczne energie wyuczonymi, precyzyjnymi gestami. Powietrze zafalowało nad bandą, gdy śledczy zogniskował zaklęcie, wyciągając palec w stronę paleniska. Pasma zwinęły się i prześlizgnęły po karłowatych kształtach, a dotknięta nimi czwórka zachybotała się na swoich miejscach. Runęli w błoto, wypuszczając naczynia z dłoni.

Ich towarzysze wpatrywali się przez chwilę, skonfundowani zajściem, ale zaraz ryknęli śmiechem, chwytając się za brzuchy i przekrzykując się nawzajem w kpiących komentarzach. Do śmiechu nie było im jednak, gdy z drugiej strony spłynęła feeria tęczowych barw. Pryzmatyczna fala, jak woda z ceberka, rozlała się po reszcie goblinów, rozświetlając skromny dziedziniec jeszcze bardziej. Wpatrzonych weń karłów zamurowała, rozległy się przeciągłe “ooooo” i ochy i achy, paru nawet wyciągnęło łapy w stronę tęczowych wiązek. Zaklęcie Temujina dokończyło to, co zapoczątkował Dresden. Gobliny uderzyły raz po raz w błoto, niczym domino.

Cisza była nagła. Nie było już jazgotu, nie było wątpliwej “muzyki”, nie było krzyków ani przyśpiewek. Tylko lejący dalej deszcz i mlaskanie butów, gdy najemnicy wyłonili się ze swoich kryjówek. Część goblinów chrapała w najlepsze, część leżała nieprzytomna tocząc ślinę z ust. Z wnętrze baszty nie dobiegały żadne odgłosy odsieczy, ale Ganorsk i Berenika ruszyli w tamtą stronę. Ot, przezorny zawsze ubezpieczony.

- To teraz nożowa robota - oznajmił Taron z grymasem na twarzy, sięgając po nóż przy pasie i kierując kroki ku najbliższemu pokurczowi.

Ganorsk i Berenika w międzyczasie uchylili gnijące drzwi i zerknęli w głąb ciasnego parteru wieżyczki. Nic nie skoczyło w ich stronę, więc weszli śmielej do środka. Gobliny najwyraźniej planowały nocleg w zaciszu czterech ścian, co poświadczała obecność legowisk, skręconych z dziurawych koców i płaszczy. Były też worki i sakwy z żywnością, ale smród który bił od owoców i warzyw oraz pleśń pokrywająca niektóre z nich dobitnie świadczyły, że do konsumpcji nie nadają się wcale. Były też butelki z płynami, ale ich nie mieli odwagi otwierać. Szaro-bure barwy i pływające w nich kawałki nieznanej proweniencji wybijały ten pomysł z głów. Jedynym ciekawym znaleziskiem był kuferek, którego zawartość była nader przyjemna.

- Bogacze - mruknęła Berenika.

Stosik biżuterii wszelkiej maści, od miedzianej, przez srebrną, aż po złotą błyskał w ich stronę. Zaklinaczka przeciągnęła dłonią, jakby przebierając piasek czy śnieg, wyłuskując parę kamieni szlachetnych z dna kuferka. Był i mieszek z monetami, pełen srebra i złota.

- Może to świętowali? - Odezwał się Ganork.

- Może. Raczej nie znaleźli tego gdzieś po drodze.
 
Aro jest offline  
Stary 21-03-2022, 09:30   #73
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
- Świetna robota - Ganorsk z szacunkiem kiwnął głową Dresdenowi i Temujinowi - Zgrabnie załatwiliście sprawę. Teraz tylko posprzątać… - powiedział, ruszając w stronę baszty.

Półork zmarszczył nos, czując smród dochodzący z goblińskich „zapasów”. Polecił Urskowi zostać na zewnątrz, by nie męczyć wilczego powonienia, a sam zabrał się do przeglądania wnętrza. Obrzydzenie na jego twarzy było znacznie większe niż wtedy, kiedy zmiażdżył głowę wartownika…
- Czy te pokurcze nie żrą niczego, co jeszcze nie zaczęło gnić? - mruknął z irytacją, podnosząc jedną z flaszek - Z czego oni to pędzą? Z krowich placków? - parsknął.
W końcu uwagę szamana przykuł w końcu wyróżniający się wśród stert zgnilizny i śmieci prosty pierścień z wygrawerowanymi runami w smoczym na wewnętrznej części. Półork podniósł go w momencie, w którym Berenika otwierała kuferek pełen monet i kamieni szlachetnych. Wiedziony ciekawością i przeczuciem wyszeptał krótkie zaklęcie wykrywające magię, co okazało się dobrym pomysłem. A jednak będą mieli jakiś zysk z tego zamieszania…

- Ha! Matoły nie wiedziały, co cennego dorwały. Pierścień i ta broszka - wskazał na srebrną broszkę z perłą, leżącą w kuferku - Są zaklęte magią ochronną, niezłe znalezisko - dodał zadowolony.
 
Sindarin jest offline  
Stary 21-03-2022, 13:06   #74
 
sieneq's Avatar
 
Reputacja: 1 sieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputację
Temujin z pewnym trudem otrząsał się z emocji, jakie niosły ze sobą ostatnie zdarzenia. W odzyskaniu równowagi ducha z pomocą przyszła mu wrodzona ciekawość. Starając się nie spoglądać w stronę, gdzie leżały odciągnięte na bok pokurczone ciała goblinów, zaczął przeszukiwać ruiny budowli, szperając pomiędzy pozostałościami murów, zaglądając w szczeliny i przepatrując porastające je chaszcze. Niestety, nawet przywołanie na pomoc magii nie przyniosło zbyt dużych efektów. Poszukiwania nie wykazały obecności pomieszczeń lub przejść do nich czy to jawnych, czy ukrytych. Jedynym potencjalnie interesującym znaleziskiem okazała się być przysłonięta płożącymi się zaroślami zmurszała klapa. Podniesiona, ukazała otwór w ziemi, wypełniony zielonkawą, gęstą od rzęsy, nieruchomą wodą o niezbyt zachęcającym zapachu.
- Hej! – zawołał gnom w stronę towarzyszy, próbując równocześnie zbadać głębokość otworu za pomocą swojej laski. - Tu jest jakaś dziura.
 

Ostatnio edytowane przez sieneq : 22-03-2022 o 14:02.
sieneq jest offline  
Stary 30-03-2022, 19:01   #75
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Zmurszałe bajorko, które zalało piwniczkę nie nadawało się do nurkowania, ale wrodzona ciekawość Temujina nie pozwalała mu ot tak, po prostu zostawić znaleziska. Kijem zaczął dźgać taflę stojącej wody, wyczuwając zalane kamienne stopnie. Jeden, drugi, trzeci, i jeszcze parę następnych. Gnom wyszeptał słowa zaklęcia i splótł magiczne energie, przywołując do życia proste ogniki, które posłał w ciemną wodę. Cienie zafalowały, a czarodziej wytężył wzrok i dostrzegł łukowate przejście, zablokowane przez rozpadające się i gnijące resztki drzwi. Były i inne, podłużne i przypominające butelczyny. Kolejne zaklęcie, tym razem telekinetyczne, wyłowiła jedną z nich i zdepozytowało ociekające mułem naczynie w dłoni Temujina. Wino.

- Piwniczka z winem - mruknął gnom, oglądając butelkę.

Podczas gdy czarodziej zajęty był badaniem podziemnej komnaty, jego kompani zakończyli nieprzyjemną nożową robotę na nieprzytomnych lub śpiących goblinach, przenosząc zwłoki gdzieś poza resztki murów. Ganorsk rozsupłał też barłóg który znaleźli we wnętrzu baszty, narzucając podziurawione i śmierdzące koce i płaszcze na stygnące trupy. Najemnicy przysiedli na chwilę przy ogniu, chcąc odetchnąć na chwilę. Chwila minęła prędko, jak to z chwilami bywało, i zaraz zaczęli krążyć, rozbijając obóz. Nawet i deszcz jakby wyczuł, że wystarczy mordowania ich jak na jeden dzień, przechodząc stopniowo wpierw w mżawkę, a jeszcze później ustając zupełnie.

Prędka kolacja, przerywana rozmowami. Odpoczynek i relaks, ustalenie kolejności wart. Taron wyciągnął nawet butelkę wina, która poszła w ruch. Później rozwijane posłania w baszcie i rozbity namiot na dziedzińcu. Sen spłynął na nich prędko, po eskapadach minionego dnia.

Sen. Błogi, spokojny sen, przynoszący ukojenie.

No, nie do końca.


***



Gwiazdy migotały i mrugały, niczym milion oczu obcej obecności, wbite z uwagą w nich. Stojących na wzgórzu, otoczonych przez zwijające się wokół nich cienie przeplatane purpurą. Falujące i składające się powietrze, ściągające w siebie feerię kolorów. Łamiąca się kalejdoskopowa układanka, bulgocząca i parująca. Purpura, czerń i mdła zieleń - łączące się i formujące podłużny kształt. Łeb żmii z płonącym spojrzeniem, wyciągnięty wysoko w górę, sięgający ku księżycowi w pełni. Skrzące się łuski, chroboczące nader głośno i nieprzyjemnie. Pysk zaciśnięty na lunarnej tarczy, miażdżący ją bezlitośnie. Pęknięcia odbiły się ogłuszającym echem.

Golarion płonął, smagany spadającymi gwiazdami i kawałkami księżyca.


***



Poranek nadszedł w szarych barwach, co znacznie utrudniło przegonienie snu z powiek. Gdzieniegdzie tylko przebijające się promienie słońca nie polepszały w znaczny sposób nastrojów, a nastroje pozostawały dosyć stonowane. Zwinięcie obozu odbyło się w dosyć sporej ciszy, przerywanej jedynie odgłosami Matki Natury, oblekającej skromne wzgórze, gdzieś zza zrujnowanych murów i ścian. Najemnicy zebrali się ponownie do drogi, zasypując resztki paleniska i wciągając z powrotem torby oraz plecaki na ramiona, ziewając i przeciągając się.

Ulewa dnia poprzedniego zmieniła ścieżki w błotniste breje, zmuszając do ostrożnego stawiania kroków gdy schodzili w dół. Ślizgające się buty rozpryskiwały brązowo-brunatne krople wokoło, dodając jedynie do ponurej aury która owinęła grupę podczas noclegu. Nawet Taron zdawał się bardziej ponury i jakby wycofany w głąb siebie, maszerując naprzód z zaciętą miną. Parli przed siebie, prowadzeni jak zwykle przez Maakora który najlepiej odnajdywał się na prowincji. Brakowało tutaj już lasów, były jedynie łyse wzgórza i pagórki. Wędrówka po kopcach to w górę, to w dół prędko zaczęła wyrywać z nich szarpane oddechy.

Postój nadszedł nagle, z przymusu. Ze szczytu jednego ze wzniesień dostrzegli zalegający w jakimś schnącym krzewie kształt, który przy bliższych oględzinach okazał się być jeszcze ciepławym truchłem niziołka. Poszarpane i skrwawione ciało wygięte było w nienaturalnie ekwilibrystycznej pozie, jakby zrzucone z wielkiej wysokości uderzyło w ziemię. I zapewne tak było, bo nagle ciemny kształt zerwał się od strony krzykliwie wyrywających się podgórzy Masywu, wykręcając ostro w ich stronę.

- Co do... - Taron szarpnął za bułat.

- Kuroliszek? - Syknęła zaalarmowana Berenika.

- Oby nie, bo skończymy jako posągi - Dresden omiótł spojrzeniem okolicę.

Śledczy krzyknął i wskazał palcem odległą szparę, która mogła prowadzić do jakiejś groty lub innego wąskiego przejścia. Sprint na krótki dystans mógłby zakończyć się w bezpiecznym miejscu, ale biorąc pod uwagę okolicę mogli i wpaść z deszczu pod rynnę. O ile bieg zdradzieckim terenem, w stronę pikującego ku nim kształtu, nie zakończyłby się przedwcześnie. Mogli i spróbować szczęścia w bitwie, wszak jedno magiczne monstrum już ubili.

Decyzje, decyzje...
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 30-03-2022 o 19:07.
Aro jest offline  
Stary 03-04-2022, 17:23   #76
 
sieneq's Avatar
 
Reputacja: 1 sieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputację
Błoto i deszcz. Deszcz i błoto. Jeśli kiedykolwiek spiszę wspomnienia z tej wyprawy, taki nadam im tytuł. – mruczał pod nosem Temujin brnąc w ślad za poprzedzającą go Bereniką.
Nieco lepszy nastrój, jaki uzyskał dzięki odnalezionej w zatopionej piwniczce butelce wina, które wbrew obawom nie było skwaśniałe – a wręcz przeciwnie, okazało się być całkiem zacnym trunkiem, prysnął wraz z przebudzeniem. I nic nie wskazywało na to, by miał się poprawić.
A gdy na dodatek natknęli się na… to coś… bo jak inaczej nazwać powykrzywiane strzępy ciała, które kiedyś było niziołkiem...

***

Temujin klęczał przy szczątkach, nie mogąc oderwać wzorku od twarzy, której rysy – nie wiadomo czy naprawdę, czy tylko w imaginacji tworzonej przez wyczerpany umysł gnoma – zdawały mu się być tak podobne do twarzy Selfine.
Z odrętwienia wyrwały go zaniepokojone głosy towarzyszy, pokazujących sobie coś w oddali. Poderwał głowę łowiąc wzrokiem mknący po niebie ciemny kształt, teraz jeszcze zbyt odległy, by móc go rozpoznać, ale szybko rosnący w oczach. Latający stwór – szczątki niziołka – latający stwór… gdy umysł połączył ze sobą te obrazy, Temujin poczuł, jak wzbiera w nim wściekłość. Usta wygięły się w paskudnym grymasie, odsłaniając zaciśnięte zęby.
Jak przez watę do jego uszu dobiegało wołanie Dresedena, wskazującego wyciągniętą ręką na odległą skalną szczeliną, która mogła być dać im schronienie.
– Pieprzyć to! – wrzasnął, podrywając się z ziemi i rzucając się w stronę Ganorska, który sięgał już po broń. – Ubić skurwiela!!
Rozstawiwszy szeroko krótki nogi, zmrużonymi oczami wpatrywał się nadlatująca poczwarę, rozpoczynając splatanie magicznej energii.
 
sieneq jest offline  
Stary 05-04-2022, 10:25   #77
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Unieszkodliwienie małych pokurczy było bardzo proste. Pijane i w amoku świętowania poskładały się momentalnie pod wpływem prostych zaklęć, jednak pozbycie się ich było dużo gorsze. Zwykle Dresden musiał chronić ludzi i znajdować martwe ciała, tym razem przyszło mu zabijać i je chować. W przeciwieństwie do półorka, mężczyzna nie sięgnął po nóż. Rozcięcie krtani powodowało rozległy wylew z rany tętnicy potęgowane przez ciągle bijące serce. Zamiast tego, śledczy wbijał ostrą klingę rapiera w nasadę czaszki odbierając życie natychmiastowo z cichym jedynie chrzęstnięciem kości. Uprzątnęli zwłoki i mogli zająć się rozbiciem obozu. Należało to zrobić jak najszybciej, bowiem deszcz był po prostu męczący. Dresden czuł, jak z każdą kroplą ściekającą po grubym, dodatkowo impregnowanym płaszczu spływa z niego motywacja do dalszego życia.

Następny dzień nie wyglądał lepiej. Co prawda poranna szarówka nie lała z nieba deszczem, ale daleko było do pięknego słonecznego dnia w którym przyjął to zlecenie. Wsłuchując się w dźwięki budzącej się natury, Dresden ogarnął się i przygotował do drogi. Drogi, która wcale nie była lepsza niż wczorajsza. Po pierwsze, wszystko było mokre po wczorajszej ulewie. Każda ruszana gałąź zraszała ich milionem kropelek chłodnego deszczu. Czuł jak wilgoć wślizguje się pomiędzy poły płaszcza, przez wysokie cholewy ubrudzonych od błota butów. Miał serdecznie dość i niestety w tym momencie musieli zatrzymać się by zbadać martwe ciało. Dresden przyjrzał się zwłokom próbując ocenić rany i możliwe narzędzia, które je wyrządziły. Ślady na czaszce i rozbryzgi krwi i resztek mózgu świadczyły dobitnie, że niziołek zmarł przez nagły kontakt z ziemią. Prawdopodobnie ze sporej odległości. Krew była jeszcze widoczna, więc musiało się to zdarzyć dziś, ale nie chwilę temu, bo pewnie usłyszeliby krzyki. Dalsze oględziny przerwał kształt majaczący na horyzoncie. Nie, to nie mógł być kuroliszek. One w ten sposób nie polują. Ciało niziołka byłoby tylko stertą kamieni. Latający stwór był zbyt daleko, by móc dostrzec szczegóły, jednak zbliżał się szybko. Cane rozejrzał się i wskazał potencjalnie jedyną kryjówkę - grotę nieopodal. Mogli tam nie wcisnąć wszyscy, mogła się kończyć tuż za linią światła, a może była czyimś domem? Na przykład niedźwiedzia?
Tamujin wyraźnie wstrząśnięty sytuacją zdecydował się stawić czoła przeciwnikowi i widać było, że reszta drużyny również ma bojowe nastawienie, toteż Dresden zmienił plan.
- Stworzę iluzję by go zmylić. Nie atakujcie, dopóki się nie wypieprzy o kamień - zawołał. - Skupcie się bliżej, ukryję was iluzją. -
Po chwili obszar w którym się znaleźli zamigotał przyjmując prawie idealną kopię samego siebie. Były jednak dwie różnice. W miejscu gdzie stali znajdowała się pusta polana, zaś ich postacie, nieruchome, niczym sparaliżowane strachem wpatrujące się w nadlatującego wroga stały w miejscu olbrzymiego kamienia. Z cichym sykiem Dresden wyjął swój rapier. Musiał zrobić to uważnie, by nie utracić koncentracji nad iluzją i by móc obserwować i zidentyfikować nadlatującego przeciwnika.
Pozostało czekać aż przeciwnik zaatakuje.



 
psionik jest offline  
Stary 05-04-2022, 11:27   #78
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Ganorsk zerwał się, z trudem tłumiąc krzyk. Ten sen… miewał już transy wizyjne, i to nierzadko, ale to było coś innego niż rozmyte obrazy, pełne niedopowiedzeń i metafor. Nie, ten obraz był ostry niczym nóż znaleziony na targu i zesłana przez niego wizja. Tamto widzenie pokazywało przeszłość, a to? Odległa historia, czy może coś, co dopiero miało się wydarzyć? Szaman zastanawiał się przez chwilę nad tymi możliwościami, zanim znowu zasnął…

***

- Jeśli ma się sprzedać, musi brzmieć bardziej awanturniczo - półork skomentował uwagę Temujina - Błoto, deszcz i mutanty! - zaproponował ze śmiechem. Pogoda rzeczywiście ich nie rozpieszczała, ale Ganorsk nie zwracał na to większej uwagi, wciąż w milczeniu trawiąc sen poprzedniej nocy.

Kiedy w końcu zdecydował się opowiedzieć o nim towarzyszom, kiedy dostrzegli zwieszające się z krzaka zmasakrowane ciało. Zaraz potem zobaczyli jakiegoś stwora lecącego prosto w ich stronę, pewnie z zamiarem sprawienia ich tak samo jak biednego niziołka. Szaman nie miał zamiaru się cofnąć, szczególnie że Temujin okazał się równie gotów do bitki.
- Ursk, chroń go! - warknął, wskazując gnoma, podczas gdy sam wysforował się nieco naprzód, sięgając po oszczep i splatając zaklęcie wzmacniające.
 
Sindarin jest offline  
Stary 10-04-2022, 18:59   #79
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Trwali, skryci pod iluzją Dresdena podczas gdy ciemny kształt przecinający powietrze rósł z każdą chwilą. Bestialski skrzek wyrwał się z gardła poczwary, gdy ta zaczęła pikować w ich kierunku, ale oni trwali dalej. Skryci pod iluzorycznym płaszczem, obleczeni splecionymi magicznymi energiami, jawili się kreaturze jako głaz, a głaz jako oni. Śledczy trzymał zaklęcie, wyciągnięta dłoń drgała lekko i zza wpół przymkniętych powiek widział, jak kształt rozpoczyna nurkowanie w ich stronę. W stronę iluzorycznych atrap, znaczy się. Żaden tam kuroliszek, jak już teoretyzował wcześniej, ale sklasyfikować monstra już nie umiał, poza mogącym znaczyć wiele tytułem “drakonida”.

- Widłogon - syknął Maakor, rozwiewając wątpliwości na temat tożsamości pokraki. - Myślałem, że wyginęły.

- Najwidoczniej nie - ripostował Taron, ściskając mocniej bułat i szykując się do ataku.

Przedstawiciel wymarłego gatunku natomiast nader żywo zakończył pikowanie w dół, wyciągając nogi zwieńczone szponami, które przecięły iluzję i zaorały o głaz. Skrzek zaskoczenia wyrwał się z paszczy pokraki, gdy niespodziewany ciężar ściągnął ją w dół i fiknęła do przodu, orając glebę i sycząc wściekle. Widłogon zaczął gramolić się z miejsca gdzie zaległ, ale najemnicy już pędzili w tamtym kierunku i zafurkotały pociski wszelkiej maści.

Bełt wystrzelony z kuszy Bereniki przekoziołkował gdzieś wysoko, ale lecący tuż za nim pocisk z procy Maakora zdzielił drakonida przez pysk. Temujin z kolei posłał pocisk czystej energii, który przeorał łuskowaty grzbiet. Bestia wpierw zaskamlała, ale w chwilę później ryknęła i zamiotła kolczastym ogonem, od którego brała swą nazwę. Szczęki kłapnęły jakby w wyzwaniu, a widłogon zrobił jeden, dwa kroki w tył, szykując się na przyjęcie pędzących ku niemu najemników...
 
Aro jest offline  
Stary 25-04-2022, 11:22   #80
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Ganorsk warknął głośno, odpowiadając widłogonowi na wyzwanie i rzucił się biegiem w jego stronę. Jak na komendę, zza jego pleców wypadł Ursk, pędząc na wroga szerokim łukiem. Próba odwrócenia uwagi nie do końca się udała - skrzydlata bestia skupiła się na bliższym celu i szybko zwróciła się w stronę wilka, raniąc go potężnymi zębiskami. Przyjaciel Gana zaskomlał z bólu, ale nie zatrzymało go to nawet na moment. Zacisnął szczęki na łapie widłogona i szarpnął gwałtownie, pozbawiając go równowagi i powalając na ziemię. Tą okazję wykorzystał szaman, dopadając go i z rykiem uderzając morgenszternem w kręgosłup bestii, z pewnością gruchocząc kilka kości. Szyja widłogona wygięła się, gdy spróbował odwinąć się i ugryźć półorka, ale gdy tylko otworzył paszczę, wpadł z nią pocisk magicznej energii, wypalając sporą dziurę i ostatecznie pozbawiając stwora życia.
- HAA! - krzyknął Ganorsk i roześmiał się - To było aż za łatwe! - od niechcenia kopnął truchło.
- Wiecie, co to w ogóle za bydlę było?
 
Sindarin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172