Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-05-2022, 01:15   #131
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Sherwynn chętnie wzięła udział w przeszukiwaniu legowiska magicznie zmodyfikowanego ghula. Jednak ku swemu niezadowoleniu nie znalazła wśród jego łupów niczego wartego uwagi. Po prawdzie to w ogóle nie liczyła na kupkę złota, raczej żywiła nikłą nadzieję na jakiś antyczny oręż, albo archeologiczne znalezisko sięgające wiekiem pradawnych imperiów sprzed upadku Gwiezdnego Kamienia. Niestety znalazła tylko mizerne pozostałości po dawnych posiłkach monstrum i ich wyposażeniu.

Jakiś czas później, po odkryciu kolejnej rozbitej ściany i spenetrowaniu czegoś w rodzaju składziku nogi zaniosły bardkę i jej kompanię do sieci mrocznych tuneli. Podczas ich eksploracji w pewnym momencie spostrzegła wyraźnie odcinający się od tła posąg z czerwonego marmuru, przedstawiający kobietę o budzącej respekt urodzie. Znalezisko zainteresowało ją na tyle, że od razu ruszyła, by baczniej mu się przyjrzeć. Wtedy z niemałym zaskoczeniem odkryła, że dzieło niewątpliwie wykonały ręce niezwykle uzdolnionego artysty.
— To dopiero godne pióra poety piękno! — pozwoliła sobie na krótki komentarz.
Przez kolejne chwile szkarłatnowłosa z zachwytem podziwiała wiernie oddane załomy na szacie i płaszczu, niemal naturalną i gładką skórę oraz doskonałe rysy nadane obliczu rzeźby. Dłuższy moment poświęciła również trzymanej przez statuę marmurowej księdze. Na jej okładce dostrzegła bowiem siedmioramienną gwiazdę, symbol potężnej magii Thassilończyków, zarazem reprezentujący Siedem Cnót władzy. Stanowiła ona jedną z wielu poszlak, które naprowadziły ją na wniosek, że miała do czynienia z podobizną Alzanist, ludzkiej kobiety wyjątkowej nie tylko z aparycji, albowiem należącej do elitarnego grona arcypotężnych magów znanych jako Władcy Run. To właśnie oni przed mileniami władali siedmioma nacjami przynależnymi do starożytnego Imperium Thassilonu. Lutnistka wiedziała też, że wyrzeźbiona czarodziejka za swego życia reprezentowała aspekt gniewu z dziedziny magii grzechu, a wyznawców posiadała pośród demonów, istot nader skorych do agresji i siania destrukcji.

Wkrótce potem dreszcz ekscytacji przebiegł po plecach młódki na nieśmiałą myśl, iż mógł być to zaledwie przedsmak czekających ją archeologicznych odkryć. Zwłaszcza że żadna z ksiąg w Sandpoint nie wspominała, by w tej okolicy leżały jakiekolwiek pozostałości po Thassilonie. Aczkolwiek nie ulegało wątpliwości, że zasób wiedzy współczesnych o tamtych czasach był niezwykle skąpy. Co tym bardziej czyniło penetrację podziemi wyjątkową gratką, jako że mogła stanowić przecieranie nowych szlaków. O ile obecność posągu nie była wynikiem działania demonicznej sekty, która postanowiła przynieść tu podobiznę swej pradawnej oblubienicy z nieznanych ruin. Tak czy inaczej, przynajmniej istniała szansa, że znajdowały się tu inne artefakty z minionej epoki i cywilizacji.
— Dobrze kojarzysz. Ta gwiazda to „Runa Sihedron”, czy też Runa Strzaskanej Gwiazdy — bardka odpowiedziała na pytanie Verny, wyrywając się chwilowo z zadumy. — Reprezentuje między innymi siedem thassilońskich cnót władzy: uczciwe bogactwo, odpoczynek, pragnienie, płodność, szczere zadowolenie, słuszny gniew i obfitość. To niezwykle zasobny znaczeniowo symbol Imperium Thassilonu.
Badając wnikliwie posąg Sherwynn odkryła jeszcze, że trzymana przezeń broń nie jest przesadnie mocno umocowana. Z jej krzepą wystarczyło zaledwie parę szarpnięć, by wyswobodzić osobliwej urody oręż wykonany z doskonałej jakości metalu i kości słoniowej. Szybko okazało się, że był on bez wątpienia zaklęty. Wiekowa runka wciąż posiadała diabelnie ostry grot i bardzo dobrze leżała w rękach. Bardka nie widząc, by ktokolwiek z drużyny zgłaszał do niej pretensje, bez wahania zabrała ją ze sobą. Może nie posiadała ona potencjału bojowego mogącego równać się z jej spadoną, ale jako wyjątkowy artefakt miała również wartość materialną i historyczną.

Po zabraniu broni orzechowooka cofnęła się z resztą do wcześniejszego tunelu i ruszyła wraz z jego biegiem. Po jakimś czasie natrafiłą na ponurą kapliczkę poświęconą potwornej bogini Lamashtu. Żywiołowa reakcja paladynki jakoś szczególnie jej nie zdziwiła, jednak wbrew ostrzeżeniom tejże zbliżyła się odrobinę i przyjrzała uważniej osobliwej cieczy, która wypełniała wnękę poniżej symbolu demonicznego bóstwa. Z pewnością nie była ona posoką ofiar i co dziwne, nie posiadała żadnej woni. Bez wątpienia nie sprawiała wrażenia substancji bezpiecznej i w pełni naturalnej. Dlatego dziewka poniechała jej dalszego badania.

Z czasem wojująca artystka trafiła do plugawej kaplicy kryjącej się za charakterystycznymi odrzwiami o stylizowanych klamkach. Po przekroczeniu jej progu poświęciła uwagę ogromnej komnacie, po czym skrzywiła się z niesmakiem. Solidnie oświetlona żagwiami pozwalała na dobre przyjrzenie się dwóm sporym zbiornikom, ozdobionym nabitymi na kolce zbielałymi ludzkimi czaszkami. Dzięki czemu stanowiła anturaż dość wymowny dla miejsc odprawiania nikczemnych rytuałów i kultu złych bóstw. Druga z sadzawek, osadzona na spiętej parą schodów ambonie, wypuszczała z siebie nader osobliwe, błękitne miazmaty. Wkrótce potem przybyszka dostrzegła, że coś się poruszyło. Była to odziana w luźną i odkrywającą szatę humanoidalna, gadopodobna istota o żeńskiej sylwetce, obdarzona wykręconymi baranimi rogami i parą błoniastych, nietoperzych skrzydeł. W dłoni dzierżyła sztylet, który niewątpliwie zamierzała użyć w niecnym celu, bowiem szybko cisnęła w stronę najemniczki i jej towarzyszy jakimś zdaniem o wybitnie nieprzyjaznym tonie. Następnie złożyła grzeszną ofiarę ze swej krwi do pobliskiego, intensywnie dymiącego nieziemskim oparem zbiornika. Działanie to dość szybko spotkało się ze zdecydowaną, nadnaturalną reakcją. W okamgnieniu spośród błękitnych mgieł wyłoniła się parszywa, dobrze znana z poprzedniego starcia sylwetka Pomiotu Grzechu. Przywoływaczka natychmiast nasłała go na intruzów.
— Daj Shelyn, lecz nie jestem tego do końca pewna — bardka na szybko wyrzucała z siebie słowa, pospiesznie odnosząc się do uwagi Valla. — Artysta był dość uzdolniony, a w tym wypadku różnice byłyby zbyt daleko idące, by podpiąć je pod swobodę twórczą. To coś wygląda mi raczej na spaczonego Otchłanią mieszańca.
Później już nie było czasu ani dobrego powodu na marnowanie oddechu. W ruch poszedł oręż. Miast ganiać za latającą maszkarą, Sherwynn zdecydowała się ruszyć z mieczem w ręku ku przerośniętemu ghulowi. Momentalnie zaszła go od tyłu i cięła raz, acz zdecydowanie, i na szczęście, dość skutecznie. Dzięki czemu jako pierwsza utoczyła bestii krwi. Potem dołączył doń Mharcis i o wiele poważniej zranił potwora, ponownie dowodząc wręcz nienaturalnie rozwiniętych bojowych zdolności. Następnie inicjatywę przejął wzięty w kleszcze, poraniony stwór. Swoją furię o dziwo skupił na bardce, nie tym, który zadał mu najwięcej szkód. Wpierw zamachnął się nań masywną łapą, lecz doświadczona wojowniczka bez trudu uniknęła tak przewidywalnego ataku. Za to zaskakująco szybki, drugi atak obrzydliwą i pełną zepsutych zębów szczęką niemalże poważnie zranił dziewczynę. Właściwie przed okropną raną uratowała się zaledwie w ostatniej chwili, rozpraszając magiczną sztuczką wrażego napastnika, co też natychmiast wykorzystała, by wrazić mu miecz aż po jelec wprost w rozwartą paszczę. Tak potworna rana w zupełności wystarczyła, by zgładzić na miejscu monstrum o nadludzkim wigorze.

Po walce bajarka postanowiła rozejrzeć się nieco po pomieszczeniu.
— Bierz, jeśli masz ku temu wolę — odparła na ogólnie kierowane pytanie elfiego czarodzieja o zdobyczny sztylet. Nawet przez moment nie okazała przedmiotowi większego zainteresowania. Już wcześniej zdobyła wystarczająco znamienity łup, toteż nie zamierzała bez szczególnego powodu czynić zabiegów o nic innego.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 19-05-2022 o 18:39.
Alex Tyler jest offline  
Stary 19-05-2022, 09:53   #132
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Walka była szybka i niedługo później zostaliście sami w dużej katedrze. Sprawdzenie basenu na ambonie, z którego wydobywał się dziwny opar pozwoliło odkryć na jego dnie trzy niemal całkowicie rozłożone ciała pokryte dziwną, czerwoną substancją. Nie ruszały się i nie wyglądało na to, że miałyby wyjść nagle z basenu i zaatakować - zapewne do ich "aktywacji" potrzebna była krew, którą wcześniej wlała do środka czarcica. Płyn znajdujący się w basenie wyglądał jak woda, ale był nieco gęstszy i emanował od niego nieprzyjemny chłód. Na wszelki wypadek postanowiliście niczego nie dotykać.

Dwa małe pomieszczenia na północny wschód i południowy zachód od wejścia do katedry nie były zamknięte a kiedyś najpewniej używano ich jako magazyny - świadczyły o tym poustawiane na sobie puste skrzynie. Oprócz zakrzywionego sztyletu bieski, który zabrał dla Vall, nie znaleźliście w tym pomieszczeniu niczego wartego uwagi, więc wyszliście z katedry, ruszając w stronę pomnika Alaznist, gdzie za jej plecami wiódł kolejny korytarz.

Przeszliście kilka metrów wąskim rękawem korytarza docierając do niewielkiego, okrągłego pomieszczenia, pośrodku którego znajdował się kamienny basen na całym swoim obwodzie wysadzany białymi, humanoidalnymi czaszkami. Woda falowała tutaj od jednego brzegu do drugiego, jakby kołysana czymś, czego nie można było wypatrzeć w jej toni.

Ruszyliście więc dalej docierając do podobnej, okrągłej komnaty, gdzie spiralne schody wiły się wokół okrągłego, kamiennego filaru w ciemność poniżej. Dało się zejść jedynie kilka stopni w dół, gdyż reszty przejścia broniły zwaliste kamienne bloki. Nie dało rady ruszyć na niższy poziom, więc cofnęliście się do posągu Alaznist i przeszliście do drzwi znajdujących się na północy. Vall z Sherwynn sprawdzili je i gdy okazało się, że nie posiadają żadnej pułapki i są otwarte, elf pchnął je a te otworzyły się z głośnym skrzypieniem.

Duża, oświetlona pochodniami komnata najwyraźniej była kiedyś więzieniem, o czym świadczyło dwadzieścia cel, które otaczały całe pomieszczenia. Prowadziła do nich rozklekotana, drewniana platforma na podwyższeniu, na której właśnie się znajdowaliście, wraz z parą schodów prowadzącymi na główny poziom więzienia, dziesięć stóp niżej. Drewniany chodnik o szerokości pięciu stóp biegł od północnej krawędzi przejścia do wyjścia znajdującego się na wschodzie.

I to właśnie tam zauważyliście dwóch osobników. Oni was zresztą również, zaalarmowani skrzypiącymi drzwiami. Jednym z nich był wysoki półelfki mężczyzna o orientalnych rysach, w którym od razu rozpoznaliście Tsuto. Krzyknął coś w skrzekliwym języku do goblina, który mu towarzyszył.


Nie był to jednak typowy goblin. Wzrostem przypominał wysokiego, podpakowanego krasnoluda. Jego pysk był zdeformowany i wykrzywiał go jakiś rodzaj szaleństwa, co w połączeniu z wielkimi, czerwonymi ślepiami dawało iście przerażający obraz. Oprócz tego, z pleców zmutowanego goblina wyrastała trzecia ręka, w której dzierżył siekierę. W dwóch pozostałych znajdowały się długi miecz i sztylet. Szybko przypomnieliście sobie, że to musiał być Koruvus, czempion plemienia Siedmiu Kłów, o którym wspominała wam Shalelu na spotkaniu u szeryfa.

Goblin warknął groźnie, ruszając w waszą stronę, a Tsuto zdążył wypowiedzieć jeszcze kilka słów w magicznym języku. Nagle w kilku celach dostrzegliście poruszenie a potem wyszło z nich pięciu śmierdzących rozkładem nieumarłych. Zawodząc, również ruszyli w waszym kierunku. Gdy spojrzeliście w stronę wschodniego przejścia, Tsuto już tam nie było.

 
Umbree jest offline  
Stary 25-05-2022, 13:20   #133
 
Bellatrix's Avatar
 
Reputacja: 1 Bellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputację
Gdy kompani sprawdzili katedrę, można było ruszyć dalej i eksplorować pozostałą część tego dziwnego kompleksu. Niedługo później dotarli do pomieszczenia z okrągłym basenem, w którym falowała woda. Jak już się zdążyli przekonać, nic w tym miejscu było to normalne, więc Verna trzymała się od tego z daleka i nawet nie chciała sprawdzać, czy woda w basenie to rzeczywiście tylko woda. Dalej czekały na nich zawalone gruzem schody prowadzące gdzieś w czeluści poniżej, więc trzeba było zawrócić, by sprawdzić drzwi na północy.

A tam w końcu znaleźli ściganego brata Ameiko w towarzystwie (jakżeby inaczej!) zmutowanego goblina, o którym opowiadała im elfia tropicielka. Nie zdołali jednak dopaść Tsuto, gdyż zielony ruszył na nich, a półelf przyzwał mu do wsparcia kilku nieumarłych i sam wziął nogi za pas. Vall z Argaenem z miejsca zajęli się szarżującym Koruvusem, zatem Verna zeskoczyła z podestu skupiając się na wychodzącym z celi ożywieńcu.

Pierwsze spadające cięcie miecza weszło gładko w lewy bark stwora, przecinając obojczyk i dochodząc niemal do piersi. Dla człowieka taka rana okazałaby się zabójczą, ale umrzyk już dawno był martwy, pobudzony jedynie plugawą magią, więc nie zamierzał paść od razu. Paladynka kątem oka dostrzegła kolejnego zbliżającego się trupa, który zamachnął się na nią łapą, jednak kobieta wprawnie przyjęła to uderzenie na tarczę.

Potem poszło już z górki i przy wsparciu strzelającego z łuku Cade’a aasimarka poradziła sobie z dwoma nieumarłymi, odsyłając ich na wieczny spoczynek. Kompani rozprawili się z Koruvusem i pozostałymi ożywieńcami więc można było ruszyć w pogoń za Tsuto. Po drodze spotkali jeszcze jednego rannego zombiaka, ale Argaen z Cade’em szybko zakończyli jego nie-żywot.

W końcu wpadli do pomieszczenia wypełnionego skrzynkami, gdzie Vall i Mharcis związali się już walką z Tsuto, a Sherwynn również do nich dołączyła. Verna wiedziała, że kompani poradzą sobie z półelfem, więc nie pchała się do walki. Obstawiła tylko przejście prowadzące gdzieś dalej w głąb kompleksu, by w razie czego odciąć ewentualną drogę ucieczki bratu Ameiko. Nie sądziła jednak, by towarzysze mu na coś takiego pozwolili.

No i jak się okazało, zdesperowany, przyparty do muru mężczyzna sięgnął po truciznę i popełnił samobójstwo. Verna podeszła do pozostałych i spojrzała na jego ciało.
- Trochę szkoda, że tak się skończyło. Mógłby być źródłem wielu przydatnych informacji - powiedziała. - No ale może znajdziemy przy nim coś, co popchnie naszą sprawę dalej. Cade?

Niziołek skinął jej tylko głową i zwinnie zaczął przeczesywać kieszenie i wszelki ekwipunek Tsuto. Znaleźli trochę rzeczy, w tym najbardziej przydatną - dziennik, który prowadził półelf. I choć większość stron zajmowały nieprzyzwoite rysunki nagiej, skrzydlatej kobiety, to Tsuto przelał też swoje myśli na papier. Verna zaczęła czytać.

- "Atak na Sandpoint poszedł zgodnie z planem. Co prawda zginęło wiele goblinów z Thistletop, ale to niewielka cena za wykonanie zadania, jakim była kradzież szczątków Tobyna. Nie mogę się doczekać, aż dojdzie do kolejnego, PRAWDZIWEGO ataku. To miasto zasługuje na to, by je spalić do gołej ziemi. Rozerwane Ucho twierdzi, że ma tyle goblinów, ile trzeba, by przypuścić atak od strony lądu, ale ja mu nie wierzę. Czarcica Erylium powinna zebrać swoje dziwolągi i zaatakować od środka, wykorzystując Tunel Szmuglerów prowadzący do huty mojego ojca. Będę musiał to z nią omówić. Koruvus i reszta zgodzili się co do planu natarcia, tylko Bruthazmus kręci nosem, ale mam wrażenie, że robi to celowo, by mnie zdenerwować. I tak złamie się, gdy zobaczy, co Nualia ma im wszystkim do zaoferowania. Zresztą, mając Malfeshnekora pod swoją wodzą nie musimy być nawet zbyt subtelni. Mówiła mi, że wypuszczenie go z podziemi Thistletop zagwarantuje nam zwycięstwo."

Chwilę potem znalazła następny wpis.

- "Nualia... Moja piękna Nulia. Miłość mojego życia… Czasami jestem nieco zaniepokojony jej obsesją na punkcie zdjęcia z siebie "niebiańskiej skazy", jak ona ją nazywa, i zastąpienia jej Łaską Matki, ale obiecałem, że zrobię wszystko, by jej pomóc. Lamashtu też nam w tym pomoże, jestem pewien. Spalenie szczątków Tobyna w świątyni Thistletop zapoczątkowało cały proces. Teraz nie ma już innego wyjścia, jak dokończyć sprawę, choć nowa ręka mojej ukochanej napawa mnie obrzydzeniem. Ją jednak zdaje się uszczęśliwiać. Liczę jednak, że gdy moja ukochana poświęci Sandpoint w rytuale dla Lamashtu, jej ciało po przemianie nie będzie tak ohydne. Może będę miał szczęście. Sukkuby też są demonami, prawda? I muszą być piękne, no nie?"

Paladynka była całkowicie zaskoczona tymi słowami. I prawdą było, że szykował się kolejny najazd na miasteczko. Najazd, który trzeba było powstrzymać, zanim się zacznie.
- Czyli Nualia… żyje? - Spojrzała na przyjaciół, unosząc brew. - Jeśli to prawda, to ciekawe, kto leży w jej mogile. O ile w ogóle ktokolwiek... W każdym razie dobrze, że Tsuto postanowił sobie to wszystko zapisać, teraz wiemy, na czym stoimy. Sprawdźmy do końca to miejsce i wracajmy do miasteczka. Myślę, że trzeba będzie porozmawiać z ojcem Zantusem na temat ekshumacji grobu Nualii a potem wybrać się do tego Thistletop. Co myślicie? - Podała kompanom dziennik, by sami zapoznali się z jego zawartością.
 
Bellatrix jest offline  
Stary 25-05-2022, 18:11   #134
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wnet po raz kolejny okazało się, że rodzice mieli rację, ostrzegając swe młodociane latorośle przed zwiedzaniem korytarzy znajdujących się pod Sandpoint. To ghule, to bieska, to gobliny. A jakby tego było mało, znalazł się i Tsuto, który potrafił skaptować paru nieumarłych.
Na szczęście koordynacja działań przeciwników nieco szwankowała, bo gdyby wszystkie przeciwności losu objawiły się w jednym momencie, mieliby niezłe kłopoty. A tak, dzięki łaskawości bogów, udało się magią i stalą pokonać przeciwników.
Niestety, nie udało się złapać Tsuto, który zażył jakieś świństwo i uciekł w miejsce niedostępne zwykłym smiertelnikom. Ale pozostawił po sobie nie tylko nieco srebra i złota, ale i ciekawe zapiski.

- Nie znam się na wskrzeszaniu zmarłych ani na przywoływaniu duchów - powiedział Argaen - więc nic już z niego nie wyciągnę. Ale z tych notatek wynika, że miastu grożą duże kłopoty.
- Oddamy to
- wskazał na woreczki ze złotem i srebrem - Ameiko? To chyba ona jest spadkobierczynią brata.

Przyjrzał się rysunkom.
- Czy tak ma wyglądać Nualia po przemianie? - zadał pytania, na które nikt nie potrafił odpowiedzieć.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-05-2022, 08:06   #135
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Vall wiedział co jest pod wodą. Spojrzał tylko, żeby się upewnić i gdy tylko zobaczył zwłoki, to wykonał gest ochrony nad sercem. Ruszyli dalej.

Drzwi nie były wyzwaniem. Nie było tam ani pułapek, ani zamkniętych zamków. Musiały być ostatnio używane.

No i w końcu natrafili na poszukiwanego. Tsuto niemal natychmiast rzucił się do ucieczki. On był celem, a Vall od czasu wejścia do huty był bardzo skupiony. Podobnie teraz.

W ręce dzierżył dwa noże, z czego jeden był charakterystyczną bronią jaką próbował z nimi walczyć uskrzydlona demonica. Solidna i doskonale wykonana broń. Teraz gdy Vall stał na czele drużyny stojąca najbliżej Verna i Cade mogli odnieść wrażenie, że ostrze zaczęło wibrować wydobywając z siebie dźwięk podobny do muzyki. Ostrze śpiewało, a elf ruszał do tańca.

W rytmicznych krokach przemierzał zbity z nierównych desek podest. Jak wcześniej na stole przed goblinami, tak i teraz zrobił piruet zanim skręcił. Jego rękawy falowały, niczym skrzydła drapieżnego ptaka. Kroki wystukiwały rytm, a ostrza śpiewały.

Cały czas trzymając rytm wyprowadzał cios za ciosem w wielkiego i zmutowanego goblina. Gdy zaś ten próbował kontrować mieczem, czy nożem to elf unikał tych ciosów bardzo skutecznie. I chodź walczyli o życie, to dla kogoś patrzącego z boku mogło to wyglądać jak walka ułożona przez choreografa. Jakby czarodziej wiedział gdzie będą spadać ciosy i tańczył tuż obok.

W pewnym momencie spadł na niego cios topora, który zdawał się nie pasować do choreografii. W końcu kto mógł się domyślić, że goblin będzie mieć trzy ręce. Elf nie przejął się tym. Rozłożył luźno palce wypuszczając jeden ze sztyletów i rzucił krótkie słowo idealnie wpasowują się w dotychczasowy rytm kroków. Między elfem a goblinem rozbłysła błękitna tarcza, od której odbił się topór.

Elf zarzucał głową niczym derwisz w swym dzikim tańcu, a gdy magiczna tarcza się rozmyła ognisty pocisk posłany z daleka przez Argaena trafił bestię w pysk. Elf uśmiechał się złowrogo, a w jego dłoni już śpiewało ostrze miecza. Po kolejnej serii ciosów trójręki wódz goblinów padał z rozszarpanym gardłem, a Vall przetoczył się po jego plecach i ruszył dalej w pogoń.

Kompletnie zignorował dwa zombie, które próbowały go zatrzymać. Wokół jednego wywinął piruet. Drugi niestety trafił go w bok. Vall zaklął nie z bólu, lecz dlatego, że na ułamek sekundy nieumarły wybił go z rytmu. Gdy wbiegł do następnego pomieszczenia omal nie przypłacił tego życiem. Tsuto celował w głowę. Natychmiast po strzale półelf zeskoczył ze skrzyni ukrywając się.

- Nie pozwolę wziąć się żywcem! - Krzyknął zza zasłony.

- Jak wolisz! - Odpowiedział Vall i ruszył podskakując pomiędzy skrzynkami. Jego luźna czarna koszula łopotała od wykonywanych tanecznych ruchów. W czasie potrzebnym na ledwie dwa oddechy osaczył przeciwnika.

W zwarciu Tsuto sięgnął po drąg, którym próbował trafić elfa. Ale półelf z drągiem był nieporównywalnie bardziej przewidywlnym przeciwnikiem niż trójręki goblin. Vall nawet kilkukrotnie unikając ciosu klasnął w dłonie.

- Co? Już nie jest tak do śmiechu gdy nie ma w koło zombie i goblinów? - powiedział elf wyprowadzając na przemian kolejne cięcia to zdobycznym nożem, to krótkim mieczem.

Kolejn fala ciosów mijała elfa.
- Tylko na tyle cię stać? Powiesz, że pobił cię tancerz?
Elf szczerzył się. Nie szukał zemsty, ale to co widział w hucie jakoś go zmieniło. Napawał się tym, że wróg nie miał z nim szans. Wyprowadzał kolejne trafienia, a na rękach i nogach pólefa pojawiały się krwawe ślady. W końcu zrobił krok do tyłu, ale zdawał się nie zauważyć, że na skrzyni za nim był Mharcis. Ostrze trafiło bez pudła, ale strażnik nie czakał na reakcję przeciwnika. Wyszarpnął je i uderzył obuchem ścinając go z nóg.

Tsuto był na klęczkach zdany na łaskę elfiego złodzieja i strażnika miejskiego. W tym wszystkim było coś poetyckiego. Choć to co zrobił zaskoczyło obydwu mężczyzn.

Osaczony i poraniony Tsuto, widząc, że nie ma szans na ucieczkę, sięgnął szybko do pasa, skąd dobył przytroczoną do niego fiolkę z fioletowym płynem. Odkorkował ją i wypił duszkiem całą zawartość.
- Ku chwale Lamashtu! - Zdążył jeszcze powiedzieć a potem zachwiał się i zwalił ciężko u stóp Valla.

Ciałem półelfa targnęły konwulsje, na jego ustach pojawiła się biała piana, a niedługo później mężczyzna zastygł w bezruchu, wpatrując się martwymi oczyma gdzieś poza rzeczywistość.

Elf wypuścił broń z obydwu dłoni. Upadł na kolano i wrzasnął:
- Nie, nawet się nie waż! - Vall uderzył pięścią w posadzkę, a potem zaczął szarpać ciało Tsuto.

Na próżno. Duch uszedł z ciała. Argaen nie umiał pomóc. Sam Vall również nigdy nie szkolił się w arkanach nekromancji. Elf tylko z nadzieją zerknął na Mharcisa, lecz wątpił by to z czym związał się strażnik miało taką moc.

Zacisnął zęby. Chciało mu się płakać. Czuł, że zawiódł Ameiko i jej ojca. I pracowników huty. Ich rodziny. Opadł pod skrzynią, gdy zjawił się Fred i rozgościł na jego nogach. Tymczasem Verna czytała głośno notatki. Wszystko wskazywało, że Tsuto nie był mózgiem operacji, ale ledwie jednym z ogniw. Listy wyjaśniały sporo, ale rodziły też wiele pytań.

Woreczki ze złotym i srebrnym pyłem, które normalnie ściągnęły by całą uwagę elfa, były mu teraz kompletnie obojętne. Ruszył w stronę gdzie walczyli z Korvusem.

Gdy mijał Vernę spróbował się uśmiechnąć, ale jego twarz nadal była pochmurna.

- Idę po sztylet. Nadal leży koło trójrękiego goblina.

Elf sprawiał wrażenie, jakby uszło z niego powietrze. Szerokie rękawy, które dotąd były niczym wirujące skrzydła teraz zwisały bezwładnie. Tylko Fred siedział na jego ramieniu dumnie z wyprostowanymi przednimi łapkami i wypięta swoją maleńką klatką. W końcu właśnie brał udział w czymś wielkim i wyszedł z tego bez szwanku.

Tak jak Cade przeszukiwał Tsuto, tak po chwili Vall Rael przeszukiwał truchło Korvusa. Wątpił, żeby gobliny miały ze sobą pisemne rozkazy, ale może miał cokolwiek co nakierowałoby ich na miejsce przebywania Naulii. Ciekawe co jej ojciec powiedziałby wiedząc, że otacza się wyznawcami Lamashtu?

Vall nie zazdrościł więzi dzieci z rodzicami. Lonjiku i Ameiko. Tobyn i Nulia…
Jak doszło do tego, że on - Vall - zaangażował się w to wszystko? Musieli się przygotować do PRAWDZIWEGO ataku na Sandpoint.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 28-05-2022, 16:54   #136
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Podczas inspekcji plugawej katedry artystka z ciekawości zerknęła do produkującego mistyczne wyziewy zbiornika i ujrzała na jego dnie trzy w pełni rozłożone truchła pokryte jakąś osobliwą substancją. Nie wykazywały one żadnych oznak „życia”, więc szybko uznała, że służyły jako komponent do stworzenia Pomiotów Grzechu. Po tej konstatacji odsunęła się pospiesznie od wywołującej nieprzyjemny dreszcz zimna gęstej cieczy, tak złudnie przypominającej zwykłą wodę...

Sherwynn pozwoliła sobie jeszcze sprawdzić dwa małe pomieszczenia przylegające do ceremonialnej komnaty. Okazały się czymś w rodzaju magazynów. Jednak nie znalazła tam zupełnie nic wartego uwagi. Jedynie puste skrzynie.

Po opuszczeniu ponurej kaplicy młódka niebawem trafiła razem z towarzyszami na kolejny, upstrzony czaszkami basen.
— Na litość Shelyn, powoli dochodzę do wniosku, że przodującym elementem tutejszego anturażu są aranżacje wszelkiego rodzaju zbiorników. I to w iście upiornym stylu. Hah! Sekta baseniarzy wyklętych, doprawdy ciekawie nam się trafiło... — skomentowała z odrobiną humoru, próbując nieco rozładować napięcie.
Pomieszczenie dalej nie dało się skorzystać ze spiralnych schodów prowadzących na dół, więc konieczne było cofnięcie się aż do posągu Alzanist. Na miejscu bardka rzuciła ostatnie pełne podziwu spojrzenie na dzieło sztuki, po czym pomogła Vallowi sprawdzić, czy północne drzwi nie są zabezpieczone jakąś pułapką.

Za drzwiami spostrzegła skąpaną w świetle rozpalonych żagwi zabudowę bez wątpienia odpowiadającą wyglądem dawnemu więzieniu. Rozejrzała się po jego wnętrzu, dzięki czemu dostrzegła zdeformowanego goblina o nieprzyjaznym obliczu oraz... samego Tsuto. Więcej dowodów na jego niecne uczynki i powiązania z ciemnozielonoskórymi potworami nie było jej potrzebne.
— Musimy pojmać go żywcem! — zdążyła jeszcze rzucić, zanim zrobiło się gorąco.
Wspomniany przez nią mieszaniec z miejsca zaczął salwować się ucieczką, lecz uprzednio zdołał jeszcze cisnąć jakimś mrocznym zaklęciem. Które, jak się niebawem okazało, przywołało coś z pobliskich cel. I to właśnie z tego powodu szkarłatnowłosa nie miała możliwości podążyć natychmiast za zbiegiem. Opadła ją bowiem ożywiona plugawą magią wysuszona powłoka po nieszczęśniku, który ongiś osadzony był w pobliskiej, ciasnej celi. Wynik starcia doświadczonej wojowniczki z niezdarnym i powolnym nieumarłym napastnikiem był łatwy do przewidzenia. Nasłanie go jednak stanowiło doskonały element dywersji. Powolne, acz nieustępliwe żywe zwłoki dzięki brakowi newralgicznych punktów i nadnaturalnemu wigorowi długo opierały się druzgocącym ciosom spadony bajarki. Dodatkowo korzystając z tej nieuczciwej przewagi, przeciwnik zdołał raz odcisnąć na jej ciele krwawy ślad szczęk. I to tuż po otrzymaniu ciosu, który powaliłby na miejscu niejednego męża. W końcu jednak, po niespełna dwudziestosekundowych zmaganiach, potwór sczezł. Wykończony z drobną pomocą Verny, która na sam koniec odwróciła jego uwagę na tyle, by najemniczka mogła rozpłatać go na dzwonka.

Po pokonaniu zombi Sherwynn ruszyła w ślad za resztą w pogoń za bratem Ameiko. Po drodze jej kompani powalili kolejnego żywego trupa, co wykorzystała, by wysunąć się naprzód i pokonać błyskawicznie drzwi oraz wąski korytarzyk. Dzięki temu jako jedna z pierwszych trafiła do pomieszczenia zastawionego skrzyniami. Tam skacząc zwinnie po kolejnych, zagradzających jej drogę przedmiotach wylądowała w środku starcia między półtianxańskim uciekinierem a Vallem i Mharcisem. Bez utraty tempa cięła szybko na odlew tego pierwszego, jednak zwinny półelf zdołał uniknąć tak pospiesznego i nieprecyzyjnego ciosu. Jej nagły i brawurowy atak oraz przybycie reszty drużyny jednak odniosły widoczny rezultat. Widmo niesprzyjającego starcia w obliczu przewagi troje do jednego oraz odcięcie wszelkich możliwych dróg ucieczki momentalnie pchnęło Tsuto do ostateczności. Z jakiegoś powodu niczym zmrożona młódka patrzyła, jak nagle odskakuje on do tyłu i błyskawicznie zażywa śmiertelny napitek, po czym pada jak ścięte drzewo z imieniem swojej potwornej bogini na ustach.
— On nie może zginąć! — dopadła i szarpnęła gwałtownie wygiętym w konwulsyjnym skurczu, pozbawionym ducha ciałem kultysty Lamashtu. — Na Calistrię, musimy wydusić z niego całą prawdę!
Szybko jednak zdała sobie sprawę z bezcelowości swych działań i puściła martwego mężczyznę. Patrzyła tylko pusto na jego wykrzywione w grymasie cierpienia oblicze.
— Cóż, może chociaż ma przy sobie coś, co wyjaśni nam, o co naprawdę w tym wszystkim chodzi.
O tym samym pomyśleli też inni, bowiem już chwilę później za radą Verny sprytny Cade zaczął przeszukiwać ciało kultysty. Podówczas bardka zastanawiała się, czy to trudna relacja ojcem pchnęła młodzieńca w objęcia wyznawców demonicznej bogini bestii, czy też stała za tym inna przyczyna.

Na szczęście niziołek poza biżuterią i workami z cennym kruszcem trafił też na dziennik półelfa. Zapełniony podobnymi do wcześniej znalezionej ilustracjami i wpisami zawierającymi potencjalnie przydatne informacje. Paladynka pozwoliła sobie odczytać ostatnie wpisy. W międzyczasie bardka wobec obojętności innych towarzyszy na łupy zadowoliła się parą srebrnych kolczyków.
Sherwynn bierze kolczyki.

Co do domniemanej zawartości sejfu to orzechowooka zgodziła się z Argaenem, że wypadałoby ją zwrócić.

Gdy Scarnetti skończyła czytać na głos, lutnistka potwierdziła przypuszczenia zaklinacza.
— Tak, bez wątpienia rycina przedstawiała Nualię. I to formie, o której fantazjował ten nieszczęsny głupiec. Z tekstu bowiem wynika, że nie miał on zielonego pojęcia o sukkubach, poza ich generalnym wyglądem. Nie mógł więc utrzymywać z nimi żadnych nieczystych konszachtów.
Zadumała się na chwilę.
— Cóż, coś czułam, że sprawa nieprzypadkowo kręci się wokół Tobynów. Jak widać, wyrodna córeczka ma na sumieniu nie tylko skandal obyczajowy... Tak czy inaczej, zgadzam się z Verną. Trzeba nam wracać. Musimy zapoznać z treścią tego dziennika najważniejsze osoby w Sandpoint.
Poza tym nie powiedziała tego na głos, ale strasznie ciekawiło ją, jakie mityczne zagrożenie może kryć się pod mianem Malfeshnekor.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 29-05-2022, 03:02   #137
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Chwilę po walce, w której został ranny, Mharcis poczuł się dziwnie. Moc, którą czuł w sobie od jakiegoś czasu, zdawała się puchnąć, jakby chciała wypełnić każdy zakamarek jego ciała. Czuł pęczniejące nici energii wypełniające mu żyły, wżerające się w kości i mącące umysł. Zakręciło mu się w głowie, zmylił krok i poczuł jak traci równowagę. Poczuł jak ciało leci do przodu, mimo że stopy zostały w tyle. Oczekiwał uderzenia, ale zamiast tego poczuł to samo, co kilka dni temu w porcie. Czas się zatrzymał. Umysł pracował nadal, ale rzeczywistość wokół niego pozostawała w brzuchu.


~Tęskniłeś?~
~Zdecydowanie nie.~ Mharcis odpowiedział Ineverze. Powoli zaczynały go denerwować te nagłe zamrożenia czasu. Zastanawiał się, czy ona rzeczywiście potrafiła zatrzymać czas, czy po prostu ich rozmowy toczyły się tak szybko, że świat nie nadążał. Bez względu na to, jak było w rzeczywistości, efekt był taki sam. Nie był w stanie się ruszyć, odezwać, wziąć oddechu do momentu, aż ona mu na to pozwoliła. Chciał, czy nie chciał, był na jej łasce. Za pierwszym razem udowodniła mu, że może rozciągać tę chwilę w nieskończoność.

~Tak mówisz do swojej dobrodziejki? Jesteś strasznie niewdzięczny Mharcis. Bardzo niewdzięczny.

~...~Nie zamierzał na to odpowiadać. Mimo faktu, że złamała go poprzednim razem, zachował jeszcze odrobinę dumy.

~Pff! Będziesz się obrażał? Nie zaszczycisz mnie żadną obelgą? Jakiś niewybredny komentarz? Nic?~Wydawała się być rozbawiona. ~Niech więc będzie po Twojemu... Kilka dni temu zawarliśmy pewną umowę. Nie sądziłam, że masz jakiekolwiek szanse powodzenia, ale chyba jesteś wart odrobinę więcej niż góra łajna, za którą Cię miałam. Twoje zadanie jest ekstremalnie trudne i chociaż nadal masz nikłe szanse powodzenia to... Mój "mecenat" nad Tobą również obliguje mnie do wspierania Cię w twym zadaniu. Jesteś artystą na moich usługach i zobowiązałeś się dać koncert dla bardzo wymagającej widowni. Oboje jednak wiemy, że byłaby to kompletna klapa. Muszę więc zadbać o to byś godnie reprezentował moje barwy, do czasu aż nabierzesz odpowiedniej ogłady. Nadążasz tłumoku?

~...~ Mharcis nie widział seansu, żeby odpowiadać. Widział, że Inevera tak czy siak będzie kontynuowała swój monolog.

~No cóż... Nie musisz wszystkiego rozumieć. Moc, na którą Cię otworzyłam, rośnie szybko. W zasadzie rozwinęła się na tyle, że mogę ułatwić Ci przygotowania. Odłożysz tą gównianą namiastkę prawdziwej broni, którą się posługujesz, wyciągniesz rękę przed siebie i wyobrazisz sobie to.

Przed oczami Mharcisa zamigotał obraz długiej drzewcowej broni o lekko zakrzywionym ostrzu.

~Sięgniesz później po magię i nadasz jej odpowiedni kształt. Nawet taki idiota sobie z tym poradzi.

Strażnik myślał, że to już koniec rozmowy i Inevera wypuści go, ale nic się nie działo. Czekał chwilę, ale wiedział, że potrafi być cierpliwa bardzo cierpliwa.

~Coś jeszcze?~zapytał po dłuższej chwili.

~Masz w rodzinie jakichś nieludzi?~ padło dosyć niespodziewane pytanie.

~Nie. Nic mi o tym nie wiadomo.

Inevera postanowiła na tym zakończyć rozmowę. Nie wytłumaczyła swojego pytania, ani w żaden sposób nie skomentowała odpowiedzi. Najwyraźniej uważała, że nie musi.




Czas ruszył. Wiedząc, co się wydarzy jak nie zareaguje od razu, pociągnął szybko prawą nogę do przodu by zyskać drugi punkt podparcia i jakimś cudem udało mu się odzyskać równowagę. Stanął prosto i zgodnie z tym, co powiedziała Inevera, odłożył włócznię i wyciągnął przed siebie rękę myśląc o broni. Poczuł, jak pomiędzy zaciśniętymi palcami, zaczyna się coś materializować i zanim się obejrzał, miał w ręku drzewce mistrzowsko wykonanej glewii. Mówiła prawdę. To było proste.

***

Dalsze badanie korytarzy przyniosło w końcu oczekiwany efekt. Trafili na Tsusto, który najwyraźniej nie był z tego powodu zbyt zadowolony i przygotował niezbyt przyjemne powitanie.

Mharcis bez wahania ruszył w prawo, biorąc na siebie dwa zombiaki, z którymi szybko się rozprawił. Chwilę wcześnie Vall wybiegł za uciekającym pólelfem i strażnik pognał za nim. Nie wątpił, że reszta jakoś sobie poradzi, a tanecznie uzdolniony mag, mógł sam sobie nie poradzić z przeciwnikiem.

W kolejnym pomieszczeniu natknął się na dwa kolejne zombie, które najwyraźniej jego towarzysz po prostu zignorował, a które teraz blokowały drogę. Mharcis szybko załatwił jednego i poważnie ranił drugiego. Zanim poprawił, zombie padł dzięki staraniom któregoś z pozostałych towarzyszy.

Strażnik pobiegł dalej, by dotrzeć w końcu do Valla który dość sprawnie unikał ataków półelfa, sam najwyraźniej zaliczając kilka trafień. Po raz kolejny przyzwał tego dnia magię, sprawiając że jego postać wydawała się rozmyta, jakby ktoś przejechał palcem po świeżo napisanej napisanej runie, rozmazując atrament. Natarł na Tsuto, zaliczając dobre trafienia i tuż po nim dołączyła Sherwynn. Niestety przeciwnik zakończył swoje życie, zanim zakończyła się walka. Wybrał truciznę.

***

Przeczytane fragmenty nieco wyjaśniały sprawę, ale rodziły też nowe pytania. Trzeba było zanieść wiadomości jak najszybciej do miasta, ale...

-Zanim wrócimy, proponuję sprawdzić resztę tego... -wskazał ręką wokół siebie, nie wiedząc jak dokładnie nazwać miejsce, w którym się znaleźli.
 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 14-06-2022 o 17:02.
shewa92 jest offline  
Stary 29-05-2022, 08:49   #138
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Znając dalsze plany Nualii, która jakimś cudem jednak nie okazała się martwa, postanowiliście wrócić do miasteczka i zdać raport z tego, co udało się wam odkryć. Nie chcieliście jednak zostawiać za sobą niezbadanych ruin, dlatego po przeszukaniu ciała Tsuto przeszliście południowym korytarzem, docierając po kilku krokach do wnęki po waszej lewej stronie. Prowadziła do podobnej klatki schodowej, jaką mijaliście wcześniej. Wiodła w dół i była zawalona wielkimi blokami kamienia i gruzem, przez co niemożliwym było sprawdzić, gdzie mogą prowadzić spiralne schody.

Mieliście ruszyć dalej, gdy nagle usłyszeliście odległe, stłumione wycie dochodzące spod gruzów, które wskazywało, że na dole wciąż mogło żyć coś złowieszczego. Jakby tego było mało, zerkając po ścianach, ujrzeliście krótkie, nabazgrane wiadomości w dziwnym języku, którego żadne z was nie znało.


Sherwynn jako jedyną “oświeciło” nagle, że to musi być język thassiloński, ale oprócz tego nie potrafiła na ten temat nic więcej powiedzieć. Ledwo odwróciliście od nich wzrok, a bazgroły zniknęły, tak samo, jak i urwały się ciężkie powarkiwania dochodzące gdzieś z niższych partii tego miejsca.

Ruszyliście dalej, przechodząc do kolejnego pokoju. Niemal momentalnie po przekroczeniu progu zostaliście samoczynnie uniesieni kilka centymetrów nad podłogę. W tym dziwnym, kulistym pokoju wypełnionym pradawną magią znajdowały się przedmioty, które również lewitowały, przemieszczając się po okręgu przy ścianach z czerwonego metalu po których przeskakiwały wyładowania czarnej elektryczności.

Na wirujące przedmioty składały się: gruba, zamknięta metalową klamrą księga ze stylizowanym pyskiem jakiegoś potwora na okładce, zwinięty zwój, wyglądający na stary, butelka wina oraz martwy kruk otoczony aureolą wijących się białych robaków.

Oprócz tego, co jakiś czas widzieliście, jak dziwna, czarna elektryczność układała się w słowa, które znów - według Sherwynn - pochodziły z języka thassilońskiego. Słów było kilka i ciągle te same, ukazujące się w przeskokach elektryczności w tych samych momentach. Nie wiedzieliście jednak, co oznaczają.

Sprawdziwszy ostatnie pomieszczenie na waszej drodze, skierowaliście się na powierzchnię. Z wyjściem nie mieliście żadnych problemów, gdyż na waszej drodze nie stanął już żaden stwór mogący zamieszkiwać te ruiny.




Sandpoint, krótko po 3 dzwonie po południu.
Ratusz miejski.


Siedząca za swoim biurkiem burmistrz Deverin słuchała was ze skupieniem, a im więcej szczegółów odnośnie Nualii i przygotowywanego ataku poznawała, tym jej twarz coraz bardziej pochmurniała.
- Dziękuję wam z całego serca za to, co uczyniliście. W imieniu swoim i miasteczka. Zostaniecie za to wynagrodzeni - powiedziała. - Dzięki wam mamy możliwość przygotować się na ewentualny atak, jak również spróbować zgasić go w zarodku. Szeryf Hemlock wróci dopiero za dwa dni, zatem sama wydam odpowiednie dyspozycje straży. Musimy przygotować miasto od wszystkich możliwych stron i być czujni. Jednocześnie ojciec Zantus rozpocznie procedurę sprawdzenia grobu, w którym złożono ciało Nualii Tobyn.

Westchnęła.
- Po pożarze starej katedry widziałam oba wyciągnięte ze zgliszczy ciała. Były całkowicie zwęglone, ciężko było rozpoznać w nich człowieka. Tym bardziej dziwię się, że Nualia żyje. Myślicie, że to przez działanie jakiejś ohydnej magii? Cokolwiek się wydarzyło… cokolwiek popchnęło Nualię do tego, co ma zamiar zrobić, nie możemy jej na to pozwolić. - Popatrzyła po was. - Zdaję sobie sprawę, że zrobiliście już bardzo dużo dla Sandpoint, jednak muszę was prosić o jeszcze jedną przysługę. Czy udacie się do Thistletop? Dobrze byłoby sprawdzić, co tam się dzieje i ewentualnie zapobiec atakowi Nualii na Sandpoint. Dostaniecie po sto sztuk złota na głowę.

Wtem rozległo się natarczywe pukanie do drzwi biura Kendry i po chwili w pokoju pojawiła się asystentka burmistrz a za nią blondwłosa elfka, Shalelu.
- Przepraszam, pani burmistrz, ale ta pani nalegała, by się z panią jak najszybciej zobaczyć - powiedziała przepraszającym tonem kobieta.
- W porządku, Aliss, zostaw nas - rzuciła Kendra a tamta skinęła głową, przepuszczając tropicielkę i zamykając drzwi.

- Dobrze się składa, że was widzę - powiedziała Shalelu, spoglądając po was. - Niestety, przynoszę złe wieści. Niedźwieżuk Bruthazmus zebrał swoje gobliny i przenieśli się do Thistletop. Myślę, że szykuje się coś większego, powinniśmy to sprawdzić.

Kendra szybko przedstawiła elfce obraz całej sytuacji, którą odkryliście.
- No, to teraz wszystko jasne. Jeśli wybieracie się do Thistletop, pójdę z wami, znam skrót - powiedziała Shalelu. - Ruszamy jeszcze dzisiaj, czy chcecie odpocząć i wybierzemy się tam jutro o świcie? Najgorsze jest to, że nie wiemy, ile mamy czasu, nim zdecydują się na atak.
 
Umbree jest offline  
Stary 30-05-2022, 10:47   #139
 
Bellatrix's Avatar
 
Reputacja: 1 Bellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputację
+ MG jako Ameiko. Dziękuję za dialog.

Jak się okazało, nie mieli już wiele do sprawdzania w tych podziemnych ruinach, ale to, co odkryli, było całkiem zaskakujące i osobliwe. Dochodzący gdzieś spod gruzów złowieszczy warkot i dziwne napisy na ścianach, które znikały, gdy tylko się mrugnęło nie były czymś normalnym. Sherwynn uświadomiła ich, że to język thassiloński.

- Biorąc pod uwagę, że znaleźliśmy tu posąg Alaznist, nie dziwi mnie, że te wiadomości pisane są w ich języku - powiedziała. - Pewnie to jakieś ostrzeżenia, albo inne groźby, choć oczywiście nie wiem na pewno, bo nie umiem tego przeczytać. Logika jednak podpowiada mi, że nie jest to zaproszenie na popołudniową herbatkę.

Kolejna napotkana komnata była jeszcze ciekawsza. Verna czuła się dziwnie lekko, unoszona w powietrzu jakąś magią. Przyglądała się ścianom, na których co chwila pojawiały się wykwity elektryczności i była pod niemałym wrażeniem. Znajdowało się tutaj kilka lewitujących przedmiotów, w tym wyglądająca na jakiś plugawy grimuar księga.

- Zabierzmy tę księgę, tak w razie czego, żeby nie dostała się w jakieś niepowołane dłonie - powiedziała do kompanów. - Nie wygląda mi na zbiór przepisów pani Goodbarrell. - Mrugnęła do Cade’a. - Może lepiej nie grzebać przy zamku, kto wie, czy otwierając ją nie wypuścimy na zewnątrz jakiegoś złego ducha. Kiedyś czytałam o takich rzeczach, ponoć to możliwe.

Po sprawdzeniu pokoju ruszyli w drogę powrotną a Verna, choć w tym czasie rozmawiała trochę z Vallem, cały czas zastanawiała się, w jaki sposób Nualia wróciła do żywych i co albo kto to był ten cały “Malfeshnekor”. Jakiś demon?


W ratuszu opowiedzieli o wszystkim, czego udało im się dowiedzieć. Pojawienie się tropicielki Shalelu i wiadomości od niej tylko potwierdziły, że gobliny i Nualia szykowali się do ataku na Sandpoint.

- Serce mówi, żeby wyruszyć od razu i położyć temu kres, ale zdrowy rozsądek podpowiada, aby wstrzymać się do rana. - Zabrała głos, gdy elfka skończyła mówić. - Niektórzy z moich przyjaciół potrzebują odpoczynku, by całkowicie wykorzystać swój potencjał w walce, a tej z pewnością nie braknie, gdy dotrzemy do Thistletop. Wyruszanie na spotkanie Nualii i jej stworów w momencie, gdy nasza wydolność bojowa posiada pewne ograniczenia, nie jest dobrym pomysłem. Dlatego chyba nikt z moich towarzyszy się nie obrazi, jeśli powiem za nas wszystkich, iż wyruszymy o świcie.

Verna spojrzała na Kendrę.
- W tym czasie, pani burmistrz, proszę rozstawić warty przy każdej bramie wjazdowej do miasteczka, przy klifie oraz w samej hucie, gdzie w piwnicy znajduje się przejście do pradawnego, thassilońskiego kompleksu. Niech informują o nawet błahych w ich mniemaniu wydarzeniach. Nie możemy dopuścić do tego, by miasteczko zostało zaatakowane z zaskoczenia a już tym bardziej od środka. Jeśli będzie trzeba, mogę sama nocować w hucie, by mieć pewność, że nic nie dostanie się do Sandpoint od strony starych ruin. Jeśli strażników w garnizonie będzie za mało, by obsadzić wszystkie miejsca, proszę wezwać ochotników, ale nie informować ich o wszystkim, by nie wzbudzać w nich niepotrzebnej nerwowości. W razie czego, będę całe popołudnie do pani dyspozycji, teraz jednak muszę odnaleźć Ameiko Kaijitsu i poinformować ją o śmierci brata.

Paladynka pożegnała się z wszystkimi i wyszła z ratusza.


Ameiko znalazła tam, gdzie udała się w pierwszej kolejności, czyli w jej karczmie. Choć wywieszka na drzwiach sugerowała, że miejsce jest zamknięte dla klientów, Verna nacisnęła na klamkę i przeczucie jej nie myliło - drzwi były otwarte. Tianka, której ktoś już opatrzył wszystkie rany siedziała za kontuarem i poderwała się na równe nogi, gdy zobaczyła wchodzącą do środka Vernę.

- I co? Masz jakieś wieści? - zapytała z nadzieją, ruszając w stronę aasimarki.

- Tak. Niestety, tylko złe - odrzekła Verna. - Udało nam się odnaleźć Tsuto, ale nie miał zamiaru się poddać. Gdy moi towarzysze go osaczyli, postanowił zażyć jakąś truciznę. Umarł na naszych oczach. Przykro mi, Ameiko.

Karczmarka przez chwilę stała jak wryta, trawiąc otrzymane informacje. Potem klapnęła na najbliższym krześle.
- Zostałam sama - powiedziała zupełnie spokojnie.
Verna uklękła przy niej, ujmując jej dłoń.

- Nieprawda. Masz tutaj wielu przyjaciół, nigdy nie zostaniesz sama. Może to nie jest dobry moment, ale pamiętaj, że twój brat chciał się ciebie pozbyć. Nie zasługiwał na twoją miłość.

Ameiko milczała przez dłuższą chwilę.
- Pewnie masz rację. Tak naprawdę nigdy dobrze go nie poznałam. Powinnam chyba czuć jakiś smutek po jego śmierci, ale tak naprawdę najbardziej szkoda mi ojca. - Westchnęła ciężko, powstrzymując łzy. - Teraz, po jego śmierci to wszystko spadnie na moją głowę. Huta, jego pracownicy… ci, którzy przeżyli…

- Dasz sobie radę - odparła Verna. - Znasz się na prowadzeniu interesów, a jeśli będziesz potrzebowała pomocy, zawsze możesz kogoś zatrudnić.

- Powiedz mi… dlaczego on to zrobił? Dlaczego chciał zniszczyć miasteczko?

- Zapewne w ten sposób chciał się zemścić za to, czego nigdy nie miał, a co miałaś ty. Szczęście, szacunek w mieście, przyjaciół. Nawet ojciec, choć jego metody wychowawcze były ciężkie, był bardziej za tobą, niż za nim. Wewnętrzny ból i niezgoda na to, jak potoczyło się życie potrafi zepchnąć człowieka na złą drogę. Jego ciało jest w ruinach pod miastem, ale na razie nie ma możliwości, by je stamtąd wynieść. To niebezpieczne miejsce, spotkaliśmy tam dziwne stwory. Gdy wszystko się uspokoi, pomogę ci z tym wszystkim.

- Dziękuję, Verno. Jesteś prawdziwą przyjaciółką. - Ameiko odruchowo przytuliła młodą kobietę.

- Drobiazg, naprawdę. - Paladynka uniosła się do pionu. - Muszę iść sprawdzić, co w domu i mam jeszcze trochę spraw w ratuszu, ale gdybyś potrzebowała pogadać, lub po prostu pobyć z kimś, to wiedz, że zawsze znajdę dla ciebie czas. Trzymaj się, Ameiko.

- Dobrze mieć przy sobie takich ludzi, jak ty. Uważaj na siebie.

- Jak zawsze. - Aasimarka uśmiechnęła się lekko, po czym wyszła z “Rdzawego Smoka”, kierując się w stronę rodzinnego domu.


Na miejscu dowiedziała się od Adele, że matka jest u przyjaciółki w miasteczku, a ojciec załatwia jakieś sprawy w tartaku, więc cieszyła się, że nikt nie będzie jej zawracał głowy. Zjadła przygotowany przez służkę obiad i wskoczyła do balii z ciepłą wodą, o którą poprosiła ją wcześniej. Poleżała w nim kwadrans, umyła się różanym mydłem, a potem odziała w świeże ciuchy, nie zapominając o pancerzu i broni.

- Idę do miasta - powiedziała do Adele, zanim wyszła. - Powiedz mojej matce, jak wróci, żeby się o mnie nie martwiła, bo mogę zostać na noc w Sandpoint. Jeśli tak się stanie, wrócę dopiero jutro koło wieczora. I niech mnie nie szuka, bo jutro z rana mogę być poza miastem.

Po tych słowach ruszyła do miasteczka, w pierwszej kolejności mając zamiar odwiedzić Ameiko i zapytać, czy nic jej nie potrzeba a potem pójść od razu do ratusza, by dowiedzieć się, jak się sprawy mają z obronnością i nocnym czuwaniem przy bramach wjazdowych. Miała zamiar pomagać w miarę swoich możliwości.
 
Bellatrix jest offline  
Stary 31-05-2022, 13:07   #140
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Imperium Thessilońskie rozciągało się niegdyś od jednego końca świata do drugiego i wszędzie można było znaleźć jego ślady, czego dowodem była choćby "latarnia morska" w Sandpoint. Argaena nie zdziwiło więc to, że i pod miastem znajdował się kompleks pomieszczeń, będący dziełem thessilońskich budowniczych i magów. Bardzo dobrze utrzymany kompleks, na dodatek kryjący różne niespodzianki. Ich zbadanie trzeba było jednak odłożyć na później, bowiem przygotowanie się do odparcia ataku goblinów było ważniejsze niż próba dotarcia do czegoś, co kryło się na niższych kondygnacjach. A jeśli Sherwynn miała rację, to przed rozpoczęciem penetracji podziemi warto było sprowadzić w to miejsce Broderta Quinka, który, jak by nie było, od dawna badał ruiny Thassilonu. Może i języka nieco liznął?
Ale to była pieśń przyszłości. Teraz były ważniejsze sprawy.

Argaen zabrał zwój, którego nie chciał Vall, i tajemniczą księgę, którą zamierzali zbadać w wolnym czasie.

* * *

Nie przynieśli głów pokonanych wrogów, a za to przynieśli wieści o pokonanych wrogach, tudzież wieści o nadciągającym niebezpieczeństwie. Trudno było się pani burmistrz, iż nie była zachwycona tymi wiadomościami. Na szczęście nie należała do osób, mających pretensje do posłańców, przynoszących złe wieści. Wprost przeciwnie. No i zaoferowała dość sporą nagrodę za zapobieżenie napadowi.

Przybycie tropicielki potwierdziło podejrzenia, że od strony Thistletop zagraża niebezpieczeństwo.
Wszyscy byli zgodni co do tego, że trzeba wyruszyć do Thistletop, ale co do terminu wyruszenia zgodności nie było. W końcu jednak przeważyła opinia, iż warto poczekać do świtu.
Prawdziwą ironią byłoby, gdyby dzielni obrońcy Sandpoint rozminęli się w drodze do Thistletop z idącymi stamtąd goblinami. Ale na to nic poradzić nie można było. A poza tym - miasto było ostrzeżone, a tych, co mogli chwycić za broń i stanąć w jego obronie było sporo.

* * *

Po rozmowie z panią burmistrz Argaen udał się prosto do domu. Żeby się odświeżyć, zjeść porządny obiad, tudzież by zdać relację z poczynań swoich i całej drużyny. Która to relacja spotkała się z okrzykami aprobaty ze strony siostry, tudzież znacznie mniej entuzjastycznie wyrażonym poparciem ze strony ojca.
A później nadszedł czas pożegnań i życzeń powrotu w zdrowiu i chwale.

* * *

- Dziękuję, Argaenie. To wiele dla mnie znaczy, że postanowiłeś się z tym pofatygować. Na pewno wykorzystam to w odpowiedni sposób - powiedziała Ameiko, uśmiechając się smutno.
Na biurku, przed właścicielką "Rdzawego Smoka", Argaen położył znalezione przy Tsuto woreczki ze złotem i srebrem. Uznał, że jest to łup z sejfu w hucie, a jako taki należał się właśnie Ameiko, jedynej spadkobierczyni rodu.
- Trzymaj się... - Zaklinacz na moment dotknął dłoni dziewczyny. - W razie czego możesz na mnie liczyć, wystarczy powiedzieć.
Wyszedł, żegnany kolejnym smutnym uśmiechem.

* * *

Wieczór miał mniej więcej zaplanowany - spotkanie z pozostałymi w Smoku, próba rozgryzienia tajemnicy księgi, kolacja.
Na noc nie zamierzał wracać do domu - skoro mieli wyruszyć skoro świt, to lepiej było być w Sandpoint (i pospać pół godziny dłużej), niż zrywać się przed świtem. No a gdyby, przypadkiem, gobliny wykonały atak uprzedzający, to tym bardziej warto było być na miejscu od samego początku, niż dotrzeć do miasta po walce.

Początkowo zastanawiał się nawet nad spędzeniem nocy w Kociaku (tym razem bez usług świadczonych przez ten przybytek), ale w końcu zdecydował się skorzystać z jednego z pokojów gościnnych Smoka.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172