| + MG jako Ameiko. Dziękuję za dialog. Jak się okazało, nie mieli już wiele do sprawdzania w tych podziemnych ruinach, ale to, co odkryli, było całkiem zaskakujące i osobliwe. Dochodzący gdzieś spod gruzów złowieszczy warkot i dziwne napisy na ścianach, które znikały, gdy tylko się mrugnęło nie były czymś normalnym. Sherwynn uświadomiła ich, że to język thassiloński.
- Biorąc pod uwagę, że znaleźliśmy tu posąg Alaznist, nie dziwi mnie, że te wiadomości pisane są w ich języku - powiedziała. - Pewnie to jakieś ostrzeżenia, albo inne groźby, choć oczywiście nie wiem na pewno, bo nie umiem tego przeczytać. Logika jednak podpowiada mi, że nie jest to zaproszenie na popołudniową herbatkę.
Kolejna napotkana komnata była jeszcze ciekawsza. Verna czuła się dziwnie lekko, unoszona w powietrzu jakąś magią. Przyglądała się ścianom, na których co chwila pojawiały się wykwity elektryczności i była pod niemałym wrażeniem. Znajdowało się tutaj kilka lewitujących przedmiotów, w tym wyglądająca na jakiś plugawy grimuar księga.
- Zabierzmy tę księgę, tak w razie czego, żeby nie dostała się w jakieś niepowołane dłonie - powiedziała do kompanów. - Nie wygląda mi na zbiór przepisów pani Goodbarrell. - Mrugnęła do Cade’a. - Może lepiej nie grzebać przy zamku, kto wie, czy otwierając ją nie wypuścimy na zewnątrz jakiegoś złego ducha. Kiedyś czytałam o takich rzeczach, ponoć to możliwe.
Po sprawdzeniu pokoju ruszyli w drogę powrotną a Verna, choć w tym czasie rozmawiała trochę z Vallem, cały czas zastanawiała się, w jaki sposób Nualia wróciła do żywych i co albo kto to był ten cały “Malfeshnekor”. Jakiś demon?
W ratuszu opowiedzieli o wszystkim, czego udało im się dowiedzieć. Pojawienie się tropicielki Shalelu i wiadomości od niej tylko potwierdziły, że gobliny i Nualia szykowali się do ataku na Sandpoint.
- Serce mówi, żeby wyruszyć od razu i położyć temu kres, ale zdrowy rozsądek podpowiada, aby wstrzymać się do rana. - Zabrała głos, gdy elfka skończyła mówić. - Niektórzy z moich przyjaciół potrzebują odpoczynku, by całkowicie wykorzystać swój potencjał w walce, a tej z pewnością nie braknie, gdy dotrzemy do Thistletop. Wyruszanie na spotkanie Nualii i jej stworów w momencie, gdy nasza wydolność bojowa posiada pewne ograniczenia, nie jest dobrym pomysłem. Dlatego chyba nikt z moich towarzyszy się nie obrazi, jeśli powiem za nas wszystkich, iż wyruszymy o świcie.
Verna spojrzała na Kendrę.
- W tym czasie, pani burmistrz, proszę rozstawić warty przy każdej bramie wjazdowej do miasteczka, przy klifie oraz w samej hucie, gdzie w piwnicy znajduje się przejście do pradawnego, thassilońskiego kompleksu. Niech informują o nawet błahych w ich mniemaniu wydarzeniach. Nie możemy dopuścić do tego, by miasteczko zostało zaatakowane z zaskoczenia a już tym bardziej od środka. Jeśli będzie trzeba, mogę sama nocować w hucie, by mieć pewność, że nic nie dostanie się do Sandpoint od strony starych ruin. Jeśli strażników w garnizonie będzie za mało, by obsadzić wszystkie miejsca, proszę wezwać ochotników, ale nie informować ich o wszystkim, by nie wzbudzać w nich niepotrzebnej nerwowości. W razie czego, będę całe popołudnie do pani dyspozycji, teraz jednak muszę odnaleźć Ameiko Kaijitsu i poinformować ją o śmierci brata.
Paladynka pożegnała się z wszystkimi i wyszła z ratusza.
Ameiko znalazła tam, gdzie udała się w pierwszej kolejności, czyli w jej karczmie. Choć wywieszka na drzwiach sugerowała, że miejsce jest zamknięte dla klientów, Verna nacisnęła na klamkę i przeczucie jej nie myliło - drzwi były otwarte. Tianka, której ktoś już opatrzył wszystkie rany siedziała za kontuarem i poderwała się na równe nogi, gdy zobaczyła wchodzącą do środka Vernę.
- I co? Masz jakieś wieści? - zapytała z nadzieją, ruszając w stronę aasimarki.
- Tak. Niestety, tylko złe - odrzekła Verna. - Udało nam się odnaleźć Tsuto, ale nie miał zamiaru się poddać. Gdy moi towarzysze go osaczyli, postanowił zażyć jakąś truciznę. Umarł na naszych oczach. Przykro mi, Ameiko.
Karczmarka przez chwilę stała jak wryta, trawiąc otrzymane informacje. Potem klapnęła na najbliższym krześle.
- Zostałam sama - powiedziała zupełnie spokojnie.
Verna uklękła przy niej, ujmując jej dłoń.
- Nieprawda. Masz tutaj wielu przyjaciół, nigdy nie zostaniesz sama. Może to nie jest dobry moment, ale pamiętaj, że twój brat chciał się ciebie pozbyć. Nie zasługiwał na twoją miłość.
Ameiko milczała przez dłuższą chwilę.
- Pewnie masz rację. Tak naprawdę nigdy dobrze go nie poznałam. Powinnam chyba czuć jakiś smutek po jego śmierci, ale tak naprawdę najbardziej szkoda mi ojca. - Westchnęła ciężko, powstrzymując łzy. - Teraz, po jego śmierci to wszystko spadnie na moją głowę. Huta, jego pracownicy… ci, którzy przeżyli…
- Dasz sobie radę - odparła Verna. - Znasz się na prowadzeniu interesów, a jeśli będziesz potrzebowała pomocy, zawsze możesz kogoś zatrudnić.
- Powiedz mi… dlaczego on to zrobił? Dlaczego chciał zniszczyć miasteczko?
- Zapewne w ten sposób chciał się zemścić za to, czego nigdy nie miał, a co miałaś ty. Szczęście, szacunek w mieście, przyjaciół. Nawet ojciec, choć jego metody wychowawcze były ciężkie, był bardziej za tobą, niż za nim. Wewnętrzny ból i niezgoda na to, jak potoczyło się życie potrafi zepchnąć człowieka na złą drogę. Jego ciało jest w ruinach pod miastem, ale na razie nie ma możliwości, by je stamtąd wynieść. To niebezpieczne miejsce, spotkaliśmy tam dziwne stwory. Gdy wszystko się uspokoi, pomogę ci z tym wszystkim.
- Dziękuję, Verno. Jesteś prawdziwą przyjaciółką. - Ameiko odruchowo przytuliła młodą kobietę.
- Drobiazg, naprawdę. - Paladynka uniosła się do pionu. - Muszę iść sprawdzić, co w domu i mam jeszcze trochę spraw w ratuszu, ale gdybyś potrzebowała pogadać, lub po prostu pobyć z kimś, to wiedz, że zawsze znajdę dla ciebie czas. Trzymaj się, Ameiko.
- Dobrze mieć przy sobie takich ludzi, jak ty. Uważaj na siebie.
- Jak zawsze. - Aasimarka uśmiechnęła się lekko, po czym wyszła z “Rdzawego Smoka”, kierując się w stronę rodzinnego domu.
Na miejscu dowiedziała się od Adele, że matka jest u przyjaciółki w miasteczku, a ojciec załatwia jakieś sprawy w tartaku, więc cieszyła się, że nikt nie będzie jej zawracał głowy. Zjadła przygotowany przez służkę obiad i wskoczyła do balii z ciepłą wodą, o którą poprosiła ją wcześniej. Poleżała w nim kwadrans, umyła się różanym mydłem, a potem odziała w świeże ciuchy, nie zapominając o pancerzu i broni.
- Idę do miasta - powiedziała do Adele, zanim wyszła. - Powiedz mojej matce, jak wróci, żeby się o mnie nie martwiła, bo mogę zostać na noc w Sandpoint. Jeśli tak się stanie, wrócę dopiero jutro koło wieczora. I niech mnie nie szuka, bo jutro z rana mogę być poza miastem.
Po tych słowach ruszyła do miasteczka, w pierwszej kolejności mając zamiar odwiedzić Ameiko i zapytać, czy nic jej nie potrzeba a potem pójść od razu do ratusza, by dowiedzieć się, jak się sprawy mają z obronnością i nocnym czuwaniem przy bramach wjazdowych. Miała zamiar pomagać w miarę swoich możliwości. |