| Nie chcieliście póki co ryzykować zdrowiem Cade’a, więc stanęło na tym, że podpalicie jakiś materiał i wrzucicie do dziury razem z dwoma butelkami oliwy. W pokoju chłopca dało się znaleźć aż nadto potrzebnych do tego celu rzeczy - zdecydowaliście się na pościel z łóżka, którą pocięliście w kilka większych kawałków i podpaliliście. W międzyczasie Cade rozejrzał się po domu i mieliście szczęście, gdyż w kuchni stało duże wiadro pełne wody. Niziołek przytaszczył je do pokoju Aerena w razie, gdyby trzeba było gasić pożar i mogliście zaczynać.
Najpierw do dziury poleciało kilka kawałków podpalonej pościeli, a za nimi Argaen wrzucił dwie otwarte butelki oliwy. Nie trzeba było długo czekać, by z wnętrza tunelu zaczął unosić się ciemny, gryzący dym, a stojący przy obu skrzydłach szafy Mharcis z Verną zamknęli je, by dodać efektu i szybciej wykurzyć szkodnika. To zdarzyło się dosłownie kilkanaście sekund później. Goblin wpadł na drzwi, otwierając je na oścież i wyskoczył z szafy, zanosząc się paskudnie kaszlem. Był załzawiony i nie mógł póki co robić nic więcej, jak spróbować dojść do siebie. To była wasza szansa.
Argaen zareagował jako pierwszy i cisnął w zielonego ognistym pociskiem, jednak zamiast przeciwnika ogień zajął jedno ze skrzydeł otwartej szafy, przez co Sherwynn musiała chwycić za kubeł z wodą i je ugasić, co na szczęście się udało. Vall w tym czasie wypowiedział kilka mistycznych słów patrząc na kaszlącego goblina i ten po chwili... po prostu padł jak ścięte drzewo, pochrapując pod nosem. Mharcis wyciągnął szybko linę z plecaka i zabrał się za krępowanie pokurcza, co udało mu się bez problemu uczynić. Dzięki prostemu zaklęciu Valla problem z goblinem został rozwiązany bez walki a i doszliście do wniosku, że być może szeryfowi uda się coś z niego wyciągnąć, więc porzuciliście pomysł z jego natychmiastową egzekucją.
Ugasiliście również wnętrze dymiącej dziury a następnie przekazaliście Amelii wiadomość o śmierci męża. Nie przyjęła jej dobrze, wyjąc głośno ze smutku i goryczy, aż zbiegli się okoliczni sąsiedzi. Wiedząc, że zostawiacie ją w dobrych rękach, udaliście się ze śpiącym i spętanym goblinem prosto do garnizonu, gdzie mieściła się siedziba straży. Przeszliście od razu do biura szeryfa, a Hemlock mocno zdziwił się “prezentem”, który mu dostarczyliście. Wyjaśniliście mu całą sytuację z goblinem w szafie, co jeszcze mocniej zaskoczyło Shoanti.
- Na Desnę, co się w tym miasteczku dzieje… - mruknął. - Będę musiał wysłać kilku chłopców, żeby sprawdzili okoliczne domy, czy czasem u innych mieszkańców też nie kryją się te zielone ścierwa. Dziękuję wam za pomoc z tym gagatkiem. Biedna Amelia i dzieci… będę musiał porozmawiać z burmistrz Deverin, żeby zapewniła jej jakąś pomoc, bo Alergast był jedynym żywicielem rodziny.
Przejechał dłonią po siwych włosach.
- Tego tutaj przesłuchamy jeszcze dzisiaj, ale nie wierzę, by udało się wyciągnąć z niego cokolwiek satysfakcjonującego. Pozostali, których przepytaliśmy mówili ciągle to samo: kazano im zaatakować miasteczko i spalić katedrę. Mogli zabijać i kraść do woli, ale kto im zlecił to zadanie nie potrafili powiedzieć. Może ten, kto za tym stoi rzucił na nich jakiś urok, albo inne czary…
- Sprawdziłem też grób Nualii, córki Tobyna. - Odchylił się na krześle. - Jest nietknięty, nikt się tam nawet nie kręcił od dłuższego czasu, zatem złodziejom chodziło tylko o szczątki poprzedniego kapłana. Co na moje oznacza, że to nie są jakieś porachunki, tylko chodzi o coś dużo poważniejszego. Zemstę na kościele Desny? Na Tobynie? Tyle, że on już nie żyje, a jego dusza nie może zostać wykorzystana do niecnych celów. Ciągle nie mogę ze sobą połączyć nawet jednej kropki. - Przejechał palcami po nasadzie nosa i spojrzał po was. - A jak u was? Usłyszeliście coś ciekawego na mieście? Trafiliście na coś, co by pomogło ruszyć tę sprawę? Może macie jakieś pomysły, coć, co mogłem przeoczyć w swoich założeniach? |