|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
25-01-2007, 23:04 | #91 |
Ruszyłem zaraz za Viliathen. Miała rację. Ani nie powinniśmy tu siedzieć, ani też ze zdobyciem pieniędzy nie powinniśmy mieć problemów. Mortius powinien o tym wiedzieć, przecież był jednym z nas. Patrzyłem na elfkę z zaciekawieniem. Co ją tak ruszyło? Przecież to tylko jeden grajek i to jak na razie żywy. To do niej nie podobne. | |
26-01-2007, 16:38 | #92 |
Reputacja: 1 | Siedzę dalej przy stoliku i obserwuje ich zastanawiając się co takiego chcą wykombinować.... może mają racje może nie mamy kłopotów.... może to tylko ja mięknę na starość... sam już nie wiem. Ciekawe czemu tak się czuje.... mam nadzieje że nie zestarzałem się tak bardzo i że jeszcze do czegoś się będę nadawał. Jakże trudno jest mi żyć na tej dziwnej wyspie jeszcze się martwiąc cały czas o drogą mi osobę... ech bogowie i ich poczucie humoru... Tak oto myśląc nad tym co się dzieje siedział przy stoliku i na razie się nie podnosił oraz nie wychodził ze wszystkimi.
__________________ Given the choice, whether to rule a corrupt and failing empire; or to challenge the fates for another throw - a better throw - against one's destiny... what was a king to do? But does one even truly have a choice? One can only match, move by move, the machinations of fate... and thus defy the tyrannous stars. Is it possible to win every single battle, but lose the war ? |
29-01-2007, 19:59 | #93 |
Reputacja: 1 | Świst? Czy coś świsnęło? mruknął Gahn... Głośne szarpnięcie strun przez Barda bez problemu zamaskowało świst bełtu który popędził z kuszy Barda która cały czas była podpięta do pasa. Aaa! Ryknął Gahn gdy mięśnie na jego łydce zostały rozerwane w niektórych miejscach co zapewne będzie znacznie przeszkadzało mu w poruszaniu się. Ludzie przebywający w budynku spojrzeli się na ochroniarza jakby oszalał. Ten incydent przerwał drużynie "wychodzenie" Mortius spojrzał się w strone Barda który został zabijany spojrzeniem przez Tancerkę która zauważyła scenę która zdarzyła się kilka chwil temu. |
29-01-2007, 21:38 | #94 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | Świst i wyraz bólu na twarzy Gahna. Więcej mi nie trzeba było. Gdyby to był ktoś inny, pewnie bym się po protu zezłościła. Ale tu chodziło o Ghana. Błyskawicznym ruchem wzięłam sztylet do ręki i już po sekundzie byłam przy bardzie popychając go na ścianę, jedną ręką przytrzymując go przy ścianie a drugą przykładajac sztylet do jego gardła. - O co ci kurwa chodzi?
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |
30-01-2007, 16:48 | #95 |
Reputacja: 1 | Już miałem otwierać drzwi by wyjść na zewnątrz karczmy. Obejrzałem się by spojrzeć jeszcze raz na tancerkę i wtedy zobaczyłem jak bełt z kuszy barda utkwił w łydce Gahna. Nie zastanawiając się wiele odepchnąłem dębowym kijem kilka osób torując sobie drogę do barda. |
30-01-2007, 17:11 | #96 |
Reputacja: 1 | Słysząc krzyk Gahna szybko zawróciłem. Widząc ,że Viliathen i Welf idą w stronę barda postanowiłem pomóc Gahnowi. Szybko do niego podbiegłem i obejrzałem ranę sprawdzając czy bełt nie spowodował jakiś poważniejszych obrażeń. Przy okazji rozglądam się po sali sprawdzając czy ktoś nie chwyta za broń przy czym swoją trzymałem w pogotowiu. -no to się narobiło- Powiedziałem pod nosem. |
30-01-2007, 17:49 | #97 |
- KURWA!!! - mój krzyk poniósł się po karczmie niczym grzmot. Momentalnie zacisnąłem pięść na toporze a drugą ręką zdjąłem z pleców tarczę. Kiedy Reyus zjawił się by opatrzyć moją ranę krzyknąłem w stronę Viliathen - Jeśli się da zostaw mi go. Już ja się z nim zabawię! - potem oglądałem się wokół odganiając każdego kto się zbliży by dać Reyusowi czas na opatrzenie mojej rany. Oby tylko zgęszczał ruchy. Zbyt wiele mnie ominie. | |
30-01-2007, 18:38 | #98 |
Reputacja: 1 | Moja reakcja nie była tak szybka jakbym chciał.... byłem zaskoczony co nie powinno się zdarzyć... wyszeptałem słowa niosące ze sobą trwogę i magiczną moc - Zazardo Zazardo Scronos... - by wypełnić całą karczmę kłębami cieni i spowodować panikę.... Każdy z obecnych w karczmie powinien zacząć czuć irracjonalny strach odnośnie mnie i każdego z drużyny... Nie było to może najbezpieczniejsze ale powinno dać nam troszkę przestrzeni.... no chyba że trafi się jakiś szaleniec który oszaleje ze strachu i będzie chciał nas wyeliminować, ale tak to już bywa z magią.... czasem staje się obosieczną bronią. Po czym wyjąłem sztylet i ruszyłem przez karczmę.... miecz w tłumie bywa niepraktyczną bronią.
__________________ Given the choice, whether to rule a corrupt and failing empire; or to challenge the fates for another throw - a better throw - against one's destiny... what was a king to do? But does one even truly have a choice? One can only match, move by move, the machinations of fate... and thus defy the tyrannous stars. Is it possible to win every single battle, but lose the war ? |
30-01-2007, 19:42 | #99 |
Reputacja: 1 | Podchodzę jak najbliżej barda. Nigdy nie darzyłem grajków sympatią a z każdą chwilą spędzoną na tej wyspie moja niechęć do nich rośnie. Zwłaszcza do tej dziwnej muzyki. Z całej siły uderzam dębowym kijem starając się trafić nie w samego barda, lecz w jego instrument. |
31-01-2007, 19:19 | #100 |
Reputacja: 1 | Gdy Elfka przyłożyła Bardowi sztylet ku gardłu i przyparła do ściany, on tylko uśmiechnął się. Ludzie w karczmie spoglądali na wściekła kobietę z zaskoczeniem już co poniektórzy wstawali by pomóc grajkowi przed jej szałem lecz przerwało im tę czynność parę słów... Z rąk Mortiusa uniosły się zniekształcone czarne smugi latając wokół wszystkich Szkarłatnych uformowały się w najgorsze koszmary każdy... Każdy spojrzał na iluzje, NIE! To nie mogły być iluzje były takie prawdziwe, były to czarty z piekieł, długie kolczaste węże, krzykliwe ptaki z poszarpanymi skrzydłami wywołujące potworny hałas, niewyobrażalne stwory które swoim wyglądem budziły przerażenie to wszystko unosiło się wokół drużyny, Barda i jej towarzyszki kręcąc się w takim tempie że nawet najlepszy koń nie był w stanie dorównać im... tym postaciom które rozwiewały się pozostawiając czarne smugi za sobą. Stwórca tych okropieństw patrzył obojętnie na swoje wymysły i na panikę ludzi którzy próbowali jak najszybciej wydostać się stąd, zaszyć się w lesie i nie wychylać głowy z szałasu, zawinąć na statek i nie pokazać się tu już byle nie zobaczyć tego nigdy więcej! Ludzie tratowali się, wyskakiwali przez okna rozwalali ściany budynku, byle najdalej powtarzali sobie wszyscy w duchu. Już chwile po tym w sali została tylko grupka osób i parę zakrwawionych ciał na podłodze, deszcz zaczął wlewać się przez dziury w ścianach, rozwalone okna i niedomknięte drzwi. Kształty nadal wirowały... Podczas ogólnego chaosu Bard został otoczony, jego lutnia stracona przez co Bard wzruszył beznamiętnie ramionami i wystrzelił w najcenniejszy przedmiot jaki posiadał "zabójca" jego "artefaktu". A za najcenniejszy przedmiot Welfa uznał on jego zwierzęcego towarzysza. Ptak cicho upadł na ziemie przebity bełtem, krew na jego piórach stała się jasnoczerwona za sprawą deszczu. Tancerka wstała wściekła! Zadziwiliście się z jakiego powodu nie uciekała wraz z innymi, Mortius zrobił pytającą minę. Tancerka nawet nie patrzała na resztę, patrzyła tylko na Barda. Zaczęła wirować w pięknym tańcu, odwróciliście wzrok i patrzyliście to na Tancerkę to na Barda. Jedynie Welf spoglądał tęskno na Ptaka. Słowa i taniec stały się jednością. -Czemu mnie nie kochasz? Kochasz tylko muzykę i taniec, wieczną muzykę i wieczny taniec! Bez końca! Czy nie widzisz mojej miłości czy ona nie uzupełni ci tych chwil spędzonych bez tych dwóch rzeczy?! Czy ty tylko widzisz sztukę? Jeśli wolisz ja będę trwała w wiecznym tańcu dla twojego wiecznego spektaklu, do końca? Tylko proszę nie rób tego! Czy ty jeszcze masz duszę!? Wykrzyczała i wytańczyła piękna tancerka, białe smugi snuły się za smugami jej stroju. Nadal tańczyła. Bard pokręcił głową... Tancerka upadła na kolana na mokrą posadzkę. Kropla jej łzy upadła na ziemie, krople deszczu zamilkły by łza mogła upaść na ziemię. Tancerka schowała twarz w dłonie. |