Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-05-2007, 12:00   #91
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Smile Learion Aylinn

"Wilgotno. Zimno. Ciemno. Nie czuć promieni słońca na skórze. Nie czuję też wiatru, nie słyszę szumu drzew, szelestu trawy, ćwierkania ptaków czy buczenia chrząszczy. Tak. Definitywnie pod ziemią. I jeszcze to echo!"

Echo niosło się, rezonowało... Rezonowało? Czyli co, tamten wciąż milczał? Ale był tu jeszcze?

Był. Choć nieźle skonsternowany.

- Ale jak to? Ty nie pamiętasz? Ale... przecież... Deanlath nic nie mówił, że któraś z pułapek może wywołać amnezje... Dobra, tylko spokojnie Fristus... Nie panikuj... Na razie nic wielkiego się nie stało... No nie, próbuje samego siebie okłamać... Oczywiście, że się stało... ON NIC NIE PAMIĘTA!

- Auć. - rzucił cicho Learion czując oderwane od sufitu okrzykiem Fristusa grudki stukające go po głowie. Fialar zamruczał oburzony, więc gnom strzepnąwszy kurz z łepetyny przykucnął przy nim i począł gładzić go, powolnymi, silnymi ruchami, wzdłuż całego kociego kręgosłupa. Jak cudnie było mieć przyjaciela.

Podczas przemowy tamtego, powtarzał sobie cichutko, właściwie bezgłośnym szeptem układając wargi w kolejne słowa:

- FRIstus. Friistuus. FrisTUS. FrisTUUS. FRIIStus. Fristuuus.

Żadna próba nie odblokowała jakiejś fali wspomnień, zdecydował się więc użyć imienia tak, jak używał go dotąd jego właściciel.

"No pustka kompletna! Ciekawe, Fialara pamiętam. Fristusa nie. Ciekawe. Oba imiona zaczynają się na F."

Myśl była tak oderwana od wszystkiego, że aż się uśmiechnął. Przypadło to akurat na fragment perory Fristusa, perory, która pogłębiła uśmiech Leariona. Kimkolwiek był Fristus, już go lubił. Dlatego, kiedy ten mówił o miłym poznaniu, z miejsca wstał i rzekł z rozjaśnioną uśmiechem twarzą:

- Ha! Ale ja mogę! Miło mi Cię poznać, Fristusie! - z wyciągniętą dłonią Learion powstał z kucnięcia i zrobił dwa pewne kroki w stronę tamtego. Kot spojrzał na Fristusa, dzięki czemu i gnom mógł się mu przyjrzeć.

- Niestety, nic mi to nie mówi, Fristusie, ale wszystko przed nami. Jeśli przybyłem do Twojego pana, to znaczy, że był na tyle dobry, by móc mi pomóc. Jeśli zaś zgodziłem się na tę próbę z Labiryntem, znaczy, że go przejdę! - roześmiawszy się gnom potrząsnął dłonią towarzysza, by ciekawie rozglądnąć się po okolicy - Mówiłeś coś o narzędziach... - gnom jeszcze raz sprawdził swe przyległości - mój przewodniku? - szeroki wyszczerz nawet pomimo opaski zdradzał, że utrata pamięci nijak nie zburzyła pewności siebie Leariona.

"Czyli miałem plan! Znalazłem sposób, by odzyskać pamięć! Teraz jedynie trzeba pokonać ten Labirynt!"

W umyśle młodego gnoma wszystko to się prosto składało. Szukał maga, by odzyskać pamięć. No i stracił jej trochę więcej. To po prostu dodawało motywacji, w końcu ta strata była jedynie chwilowa. Wsłuchał się uważnie w końcowe słowa Fristusa:

- Rozumiesz? No i to chyba wszystko. A nie przepraszam... zapomniałem... kiedy tak sobie spacerowałeś po tym labiryncie i całkowicie olewałeś moje porady... to nagle wdepnąłeś w jedną z pułapek. Dokładniej uruchomiłeś mechanizm, który wytworzył sporą ilość trującej mgły. Zupełnie nie wiem jak to przeżyłeś. Jak dla mnie po takie dawce trucizny powinieneś być martwy. Jeszcze bardziej mnie dziwi jaki cudem przeżył twój kot, ale mniejsza oto.

- Ha! - zaczął od swojego ulubionego słówka gnom - Trucizny się nie wdycha, ot co! A co do sprawy, gotów jestem złożyć ją na Twe barki, Fialarze! - delikatnie potarmosiwszy futro towarzysza Learion z nieukrywaną sympatią spojrzał na kota, myśląc - "Jeśli chcesz się pochwalić, to zapraszam."

Przygotowany na jakieś obrazy w odpowiedzi, czekał chwilę. Nadal czekając na odpowiedź uniósł 'wzrok' ku swemu przewodnikowi mówiąc:

- Gotowy do drogi! No, niemal, a pytania mam i tak. Jak trafiłeś do Deanlatha? Czemu akurat Ty jesteś moim przewodnikiem? No i... jak dobry jesteś i czy mogę Cię oglądnąć? - przedostatnie pytanie okraszone było bezczelnym, choć ujmującym uśmiechem a pytaniu o oglądnięcie towarzyszyło wyciągnięcie ręki ku twarzy tamtego.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 23-05-2007, 11:15   #92
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
obóz chudzielców

Almirith spoglądał na leżącego pod ścianą, skulonego i patrzącego na nich rozbieganym wzrokiem elfa. Brudne łachmany, posklejane i nie umyte włosy i ponure spojrzenie oczy na twarzy pozbawionej jakiegokolwiek wyrazu oprócz strachu i szaleństwa.” Ten elf to straszny widok, jakież złe musi być to miejsce i jakie plugawe siły muszą tu działać” –pomyślał elf - „Nasza rasa zawsze była odporna na zgubne wpływy złej magii, skoro ten nieszczęśnik jest w takim stanie … „ – potok myśli urwał się. – Nie skończę tak jak on – zaczął mamrotać pod nosem – Corellonie daj mi siłę, bym mógł polec w boju, nie każ oglądać mnie światu leżącego na ziemi i wijącego się jak podły robak – wypowiadał te słowa improwizowanej modlitwy.
Myśli elfa instynktownie wróciły do przeszłości, wspomnienia z Evermeet, piękne lasy, górskie srebrzyste potoki, monumentalne drzewa i piękne, urzekające lekkością miasta. Jego dłoń podążyła ku wiszącemu na piersi – ostatniej pamiątce jaka mu została z ojczyzny, która się go wyrzekła. Zacisną dłoń na fiolce, poczuł przyjemne ciepło i spokój wlewające się do jego umysłu. Spojrzał jeszcze raz na elfa, „Może ta odrobina światła w mroku otaczającym jego duszę sprawi, że choć na chwilę wymknie się on z oparów szaleństwa i niepokoju które opanowały jego duszę?”
Ściągnął rzemień z amuletem przez szyję i wystawił na widok, tak aby szalony, mamroczący elf mógł go dokładnie widzieć. „Może to nic nie da, ale warto spróbować, w końcu on jest elfem, nie wierzę, że aż tak się stoczył by na dnie jego duszy nie zostało choć trochę normalnej osobowości.”
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 23-05-2007 o 13:06.
merill jest offline  
Stary 26-05-2007, 07:49   #93
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Saenna nie do końca wiedziała, czy snującymi się wokół postaciami powinna gardzić... czy zasługiwały raczej na ich współczucie. "Czy i nas czeka taki los?" - wędrówki w tej dziwnej krainie snów prowadziły ich coraz dalej i dalej - zamiast na powierzchnię, do realnego świata. Czy będzie im dane zobaczyć jeszcze prawdziwe słońce, zwykłych ludzi, pośmiać się z minionych przygód nad kufelkiem piwa?
Wątpiła w to.

Zmęczona panującym wokół przygnębieniem i strachem, wycofała się trochę, przycichła. Jak bardzo marzyła teraz o chwili spokoju ze smyczkiem w dłoni! Patrzyła jak Almirith próbuje obudzić w zdziczałej istocie dumnego elfa... "Oby mu się udało. Jeśli nie - zagram."
Tak pomyślała - i natychmiast zaczęła w głowie układać nuty do pieśni traktującej o spokoju i przyjaźni.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 27-05-2007, 16:34   #94
 
Aegon's Avatar
 
Reputacja: 1 Aegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwu
Valquar

Valquar myślał natemat słów tego człowieka.
„Czy on mówi prawdę? A jeśli to on do mnie strzelał? Jeśli to nie drowy? Skąd by się tutaj wzięły? Można mu ufać?”
Elf miał wszechobecny mętlik w ogłowie. Nie mógł się za bardzo zastanowić nad niczym, chociaż zwykle był opanowany. Przez chwilę wydawało mu się nawet, że zaraz zginie. Doszedł jednak do wniosku, że przynajmniej na jakiś czas musi zaufać Sunimosowi. W końcu go uratował … chyba. Ale jeśli poszukiwali go żywego? Jeśli człowiek był wysłannikiem drowów?I tak trzeba mu było zaufać – niebyło innego wyjścia. Elf powiedział w końcu:
[i]-Dobra, załóżmy, że ci wierzę. Daj mi kilka godzin na odpoczynek. To jest konieczne …
-Że co? Oni chcą rozkraść dobro twoich przodków, a ty tak po prostu chesz się wyspać? Nie ma mowy!
-A czemu cię to tak interesuje? Masz z tym coś wspólnego?
-Ja? Chcesz posądzać mnie o jakąś współpracę z drowami?
-Ja… No dobra, pójdźmy teraz. Ale jak skończymy, to będę musiał porządnie odpocząć. Tylko trzeba się dowiedzieć, czego dokładnie szukają. Jak mamy coś znaleźć, skoro nie wiemy, jak to dokładnie wygląda?[/}
Elf zastanawiał się jeszcze nad słowami Sunimosa.
"Czy mogę mu zaufać?" – pomyślał.
 
__________________
"Gdzie pojawiła się pierwsza pierwotna komórka, tam i ja się pojawiłem. Kiedy ostatnie życie czołgać się będzie pod stygnącymi gwiazdami, tam i ja będę."
Aegon jest offline  
Stary 27-05-2007, 19:23   #95
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany



Magiczna Szkatuła
Obóz „łachmaniarzy”


Gdy Almirith sięgnął po swój amulet, szalony elf wydał kolejny ostrzegawczy syk. Srebrzyste światło dobywające się z pomiędzy zaciśniętych palców szaleńca stało się jaśniejsze, jednak poza tym gospodarz nie wykonał żadnego agresywnego ruchu. Jego spojrzenie było całkowicie skoncentrowane na dłoni Almiritha.

Wojownik ostrożnym ruchem ściągnął amulet z szyi i pokazał go kanibalowi. Wszyscy stojący w lepiance byli pewni, że w oczach szaleńca na nowo zabłysły iskierki świadomości. Wydawało się, że widok amuletu przywrócił elfowi zdrowy rozsądek, jednak trwało to tylko malutką chwilę. Elf skulił się, równocześnie zasłaniając dłonią oczy, tak jakby widok amuletu Amiritha sprawiał mu ból. Wojownik szybko ukrył przedmiot w dłoni zupełnie zdezorientowany tym, co się dzieje.

Saenna złapała za skrzypce, przyłożyła smyczek do strun i zaczęła grać. Cicha, kojąca muzyka wypełniła lepiankę. W innej sytuacji cudowne dźwięki pozwoliłby na moment zapomnieć o ponurej rzeczywistości, jednak nie tym razem. Z nieznanych powodów, muzyka Saenny zamiast uspokoić szaleńca doprowadzała go do furii. Elf zaczął wić się po podłodze, wydzierając się na całe gardło i rękoma starając się zatkać uszy. Gdy tylko skrzypaczka zauważyła, że jej muzyka przynosi skutek odwrotny do zamierzonego, natychmiast oderwała smyczek od strun.

Cała drużyna z przerażeniem wpatrywała się w szalonego elfa, który teraz leżał skulony na ziemi. Srebrzysty blask, który wcześniej otaczał dłoń szaleńca, teraz spowijał całą jego sylwetkę. Elf powoli uniósł głowę. Długie, brudne włosy opadały mu na twarz w dużej mierze zasłaniając ją. Powolnym, spokojnym ruchem dłoni odgarnął je za jedno ze spiczastych uszu. Teraz bez problemu mogliście przyjrzeć się jego zmienionemu obliczu.

Twarz elfa była wykrzywiona w okropnym grymasie gniewu. Jego przekrwione oczy wpatrywały się w was z furią, która nie mogła zrodzić się w umyśle śmiertelnika. Już nie widać w nich było strachu, czy obłędu, teraz było tam miejsce tylko na nienawiść. Na twarzy elfa malował się uśmiech... Uśmiech drapieżnika, który właśnie dopadł swoją ofiarę.

Szalony elf poderwał się na nogi z niewiarygodną szybkością, której żadne z was nie mogło dorównać. W czasie krótszym niż jedno mgnienie oka, szaleniec znalazł się tuż przed Amirithem. Dłoń zakończona długimi, brudnymi pazurami wystrzeliła w kierunku oczu elfa, jednak ten w ostatnim momencie rzucił się do tyłu. Gwałtowny odskok kosztował wojownika utratę równowagi i upadek do stóp swoich towarzyszy, ale dzięki temu uratował swoją twarz. Ku jego zdumieniu, jedna z jego dłoni promieniowała otępiającym bóle, płynącym od dwóch podłużnych ran. Elf nawet nie był w stanie powiedzieć, kiedy szaleniec zdążył go podrapać, ale biorąc pod uwagę jego nadludzką szybkość mogło to się wydarzyć kiedykolwiek.

Szaleniec odchylił głowę do tyłu i z jego gardła wydobył się przerażający, nieludzki śmiech. Stał tylko dwa metry od was i dzięki temu z łatwością rozpoznaliście, z czego śmieje się elf. Wokoło lewego nadgarstka miał owinięty rzemień, na którym zawieszony był srebrzysty okrąg. To właśnie ten rozświetlał pomieszczenie swoim blaskiem, jednak w tej samej dłoni trzymał jeszcze jedną rzecz. Almirith od razu rozpoznał swój własny amulet.

W czasie, gdy wojownik z niedowierzaniem patrzył na swojego przeciwnika, Saenna kątem oka dostrzegła ruch od strony kupki ciał. Może to tylko jej wyobraźnia, ale wydawało jej się, że jedno ze zwłok przed chwilą się poruszyło.




Harpo

Vinni przez chwilę patrzył na Harpo jakby ten był zdrowo walnięty, ale powaga malująca się na twarzy gnoma wyraźnie przekonała go, że ten nie żartuję. Były krawiec nie był głupcem i już sam doszedł do tych samych wniosków, co Harpo. Nie mieli, po co wracać do kryjówki, ale wciąż mogli uratować własne skóry, a może nawet skóry swoich towarzyszy. Vinni błyskawicznie ruszył w kierunku odgłosów walki, a Harpo jeśli chciał zmienić przeznaczenie, nie miał innego wyboru jak ruszyć za nim.

Obaj mężczyźni nie musieli długo biec. Szybko minęli zakręt, swoją droga idealne miejsce na zastawienie pułapki i niemal od razu wpadli na pole walki. Sytuacja, którą tam zastali nie była najlepsza. Aswill leżał na brzuch, przygnieciony do ziemi przez jednego z ludzi barona. Niziołek nie miał większych szans w szamotaninie z wyższym i silniejszym przeciwnikiem. Człowiek uniósł sztylet do góry i trzasnął rękojeścią w głowę niziołka pozbawiając go przytomności. W tym samym momencie do uszu Harpo dotarł bojowy okrzyk Urgo, który rzucił się na pomoc przyjacielowi. W połowie drogi w jego bok wbił się bełt, ale ork w szale zdawał się tego nie zauważyć i z pełnym impetem wpadł na człowieka, który przed chwilą ogłuszył Aswilla.

Gdzieś bardziej po lewej stronie, bliżej krawędzi lasu, z dwoma przeciwnikami zmagał się Bugger. Vinni natychmiast rzucił się na pomoc towarzyszowi. Jeden z ludzi barona widząc nadciągającego przeciwnika, odwrócił się w jego kierunku, przygotowując się do odparcia ataku. W zasięgu wzroku Harpo ukazał się kusznik, który właśnie przeładowywał swoją broń mając zamiar wpakować kolejny bełt tym razem w plecy Urgo. Co grosza do czujnych uszu gnoma dotarł dobrze znany mu dźwięk. W kierunku pola walki zmierzał oddział paru konnych...

Learion

Gdy Learion wyciągnął dłoń w kierunku Fristusa, Fialar przypomniał o swojej obecności. Gnom ujrzał oblicze swojego nowego towarzysza. Parę kroków w głąb korytarza stał wysoki, szczupły mężczyzna, w raczej podeszłym wieku. Jego strój nie świadczył, żeby człowiek był niewolnikiem, za to dość pokaźna sylwetka wskazywała, że życie mężczyzny wypełnione było ciężką, fizyczną pracą. Błękitne oczy z ciekawością obserwowały gnoma, który w pewnym sensie odpowiedział tym samym. Wizja trwała tylko krótką chwilę, poczym rozmyła się jak poranna mgiełka.

Fristus uścisnął rękę Leariona. Dłoń człowieka była szorstka i twarda, dokładnie taka, jaką powinien mieć mężczyzna w rodzaju Fristusa. Jednak właśnie ten moment wybrał sobie Fialar do zrobienia najmniej rozsądnej rzeczy, jaką tylko mógł.

Fristus błyskawicznie cofnął dłoń, klnąc przy tym jak szewc. Do nosa gnoma dotarł charakterystyczny zapach krwi.

- Twój kot mnie podrapał!

Jakby w odpowiedzi na te słowa, kolejna wizja ukazała się przed oczami Leariona. Gnom zobaczył Fialara, który bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wyskoczył w górę, w chwili, gdy obaj mężczyźni podali sobie dłonie. Pazury jego łapy przeorały dłoń człowieka, który bardziej z zaskoczenia niż bólu, natychmiast cofnął rękę. Chwilę po tym, Fialar wylądowała przed Learionem, odgradzając go od Fristusa. Gnom nie miał wątpliwości, że Fialar jest zdenerwowany, tym bardziej, że kot okazywał to na wszystkie możliwe sposoby. Już od bardzo dawna Fialar nie zachowywał się w ten sposób a z tego, co pamiętał Learion robił tak tylko, kiedy uważał że jego panu grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.

Valquar

Sunimos ze zdenerwowaniem obserwowała Valquara. Wcale nie starał się ukryć, że jest wściekły z powodu oskarżeń elfa. Przez moment panowała cisza, przerywana tylko śpiewem ptaków. Przez ten czas na twarzy Sunimosa malowały się sprzeczne uczucia, tak jakby w duszy człowieka trwała jakaś walka.

- Chcesz wiedzieć, co mam do dóbr waszej kultury? A to, że jestem jej badaczem. Jednym z nielicznych ludzi, który dostrzega, że w Faerunie jest dość miejsca i dla ludzi i dla elfów. Szukam tego, co mogłoby zbliżyć twoją i moją nację. Czemu nie mamy nawzajem wykorzystywać naszych dzieł? Czemu nie możemy współżyć? Uważam, że nasze kultury, zarówno elfia jak i ludzka, są niezwykle fascynujące i nawzajem moglibyśmy się od siebie wiele nauczyć. Oto powód mojego przebywania w tych lasach.

Sunimos wpatrywał się w twarz Valquara tak jakby chciał z niej wyczytać, co ten myśli o jego słowach. Dał elfowi chwilę na przemyślenie wszystkiego, samemu wykorzystując ten czas na znalezienie jakiegoś rozwiązania trapiących ich problemów. Po chwili zastanowienie ponownie zwrócił się do Valquara.

- Masz rację, że nie wiemy, czego szukają drowy.... ale może wystarczy, że one wiedzą. Cokolwiek to nie jest, to wiemy, że znajduję się w podziemiach świątyni. Hmm... a tam jest tylko jedno wejście. Drowów nie może być zbyt wielu, inaczej szybko zwróciłyby na siebie uwagę. W dodatku cześć z nich ugania się teraz po lesie w poszukiwaniu nas. Co najmniej paru musiało zostać w obozie, w ramach zabezpieczenia gdybyśmy zechcieli tam wrócić. Pozostali zapewne udadzą się do świątyni. Może... może powinniśmy zaczaić się przy wejściu do podziemi świątyni? Pozwolilibyśmy wejść im do środka i odnaleźć to, czego szukają, a gdy będą z powrotem wracać na powierzchnię my już byśmy na nich czekali. Co ty na to elfie?

Foncroyss

Foncroyss powoli uniósł dłoń do swojego policzka. Równie wolno przesuwał palcami w górę i w dół. Przez moment wydawało mu się, że wyczuł bliznę, ale to była tylko złuda. Jego policzek był gładki i zupełnie nic go nie szpeciło. Mężczyzna nie mógł ukryć zaskoczenia. Przeniósł spojrzenie na swoją ukochaną, która cały czas uważnie przyglądała się ukochanemu.

W jej orzechowych oczach wyraźnie widział niepokój. Foncroyss zdał sobie sprawę, że jego dziwne zachowanie musiało ją przestraszyć. Nie chciał tego. Nie teraz, gdy znowu była przy nim. Była taka piękna i cudowna. Nie mógł po raz kolejny ją stracić.

Jego myśli przerwał nowy dźwięk. Odgłos kopyt uderzających o bruk. Eliza w jednej chwili zbladła. Wcześniej w jej spojrzeniu widać było niepokój, teraz orzechowe oczy zdradzały, że kobieta jest przerażona. Jej wzrok oderwało się od ukochanego i skierowało na okno.

Foncroyss bez zastanowienia ruszył do jednego z okien. Ledwo przez nie wyjrzał od razu zrozumiał strach ukochanej i w końcu domyślił się, gdzie jest. Była to letnia rezydencja ojca Elizy. Z trzech stron otaczał ją dość rzadki las, a z czwartej krystalicznie czysta powierzchnia jeziora. Posiadłość otoczona była sporym murem z jedną tylko bramą.

To właśnie przez tą bramę przejeżdżał właśnie ojciec Elizy, w towarzystwie około dziesięciu, uzbrojonych po zęby ludzi. Foncroyss miał dziwne przeczucie, że nie są to zwyczajne odwiedziny ojca. Raczej są to łowy na męża jego córki. Poszukiwany odskoczył od okna w obawie, że ktoś mógłby go zobaczyć... niestety było za późno.

- Tam jest! BRAĆ GO!
 

Ostatnio edytowane przez Markus : 27-05-2007 o 20:16.
Markus jest offline  
Stary 28-05-2007, 21:20   #96
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Harpo Longwayfromhome

Gnom błyskawicznie ocenił sytuację zgodnie z tym czego nauczył się przez ostatnie lata. Sięgnął po wiórki lukrecji i szepcząc słowa zaklęcia połknął je. Wkrótce świat dookoła Harpo uległ zmianie. Wszystkie postacie i zwierzęta poruszały się wolno jak muchy w smole. Choć tak naprawdę było na odwrót. To Harpo przyspieszył swoje ruchy rzucając czar Przyspieszenie. Następnie pognał w pobliże osobnika z kuszą mierzącego w Urgo. Załadował kuszę, wymierzył w okolice szyi (tak jak to nauczył go Slick, doświadczony skrytobójca) i wystrzelił. Pocisk przeszył szyję, powodując śmierć . Ale gnom nie zwracał uwagę na umierającego wroga . Tylko skupił się na inkantacji kolejnego czaru. Kątem oka zauważył jednak, że niziołkowi udało się stanąć na nogi. Gnom nie zwrócił uwagi na działania pozostałych członków drużyny. Ale Bugger zwrócił uwagę na to, że Vinni jednym ciosem powalił swego przeciwnika, podczas gdy krasnoludowi sie nie udało. Tymczasem Harpo wykreował za pomocą zaklęcia Mniejszy Obraz trzy złowieszcze wilki . Duże kreatury wyjąc pojawiły się zza krzaków i wywołując popłoch u wierzchowców. Konie uległy bowiem instynktownemu strachowi jaką żywi ten gatunek do wilków....Zgodnie z przewidywaniami gnoma. Tylko jeden z czterech jeźdźców okazał się na tyle dobry by utrzymać się w siodle. Pozostali upadli na ziemię, z czego jeden nieszczęśliwie rąbnął głową o korzeń i leżał bez czucia. Jeźdźcy barona wyciągnęli oręż, ale Harpo nie zamierzał czekać na ich działanie. Ponownie rzucił Mniejszy Obraz ,tym razem przywołując iluzję trolla. Zielonkawa bestia z rykiem wyskoczyła zza drzewa, tuż obok nich. Dla sług barona było to zbyt wiele i wzięli nogi za pas. Resztę załatwili Urgo , Bugger i Vinnie. Przy czym krasnolud z orkiem starali się wygrać rywalizację w kategorii: kto ukatrupi więcej przeciwników. Harpo zaś nie zamierzał w tym uczestniczyć. Miał juz dość walki i zdawał sobie sprawę, że czas bynajmniej nie działa na ich korzyść.. Gdy tylko rozwiązano sprawę przeciwników, gnom rzekł do Vinniego. - Musimy się zbierać, to tylko forpoczta sił barona. Im szybciej stąd zwiejemy, tym lepiej.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 28-05-2007 o 22:07.
abishai jest offline  
Stary 30-05-2007, 08:29   #97
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Widząc, co się kroi Sae zadziałała szybko jak pustynna żmija - jeśli oczywiście węże te były naprawdę tak zwinne, jak głosiły opowieści.
Odskoczyła kilka kroków od napastnika - na tyle daleko, żeby znaleść się poza jego zasięgiem, na tyle blisko jednak, żeby mieć na oku stertę trupów. Jeśli nie były tak martwe, za jakie je wzięli... cóż. Okaże się.

Skoro muzyka ma na szalonego gospodarza tej kupy błota tak destrukcyjny wpływ... "dajmy mu jej jeszcze trochę!"
Walka zaczynała się rozwijać - Saenna więc wypuściła ze swojej głowy melodię bojową, szybką, opętańczą. Już nieraz widziała, jak takie nuty wyzwalały w sojusznikach dodatkowe pokłady odwagi, wzmagały koncentrację i szybkość. Teraz mogą mieć więc efekt podwójny...

Stojąc pod 'ścianą' chałupy niziołka obserwowała też stos ciał, w którym pojawił się jakiś niepokojący ruch. Jeszcze na to nie czas, ale jeśli pojawi się tam jakieś zagrożenie zdąży ostrzec towarzyszy.
Znacznie większe niebezpieczeństwo stanowił gospodarz tego miejsca - gdy tylko Sae zaczęła grać wzrok elfa spoczął na niej... a groźba w nim zawarta była więcej niż czytelna. Dziewczyna nie przerywała gry, ale była przygotowana do szybkiej zamiany smyczka na odkryty w rupieciarni szpon.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 30-05-2007, 10:33   #98
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Post Learion Aylinn

Fristus okazał się większy i starszy, niż Learion się spodziewał. Kiedy zaś Fialar podrapał mężczyznę, gnom odczuł to jak uderzenie kijem w brzuch.

"Dotyk jest groźny!" Myśl zabarwiona była zaskoczeniem. "Kim jest imć Fristus? Nic nie wyczułem... iluzja? Jeśli tak, jest wprost ŚWIETNA."

- Twój kot mnie podrapał!

Machinalnie schylając się ku kociemu towarzyszowi, Learion rzekł ze zdziwieniem w głosie:

- Jeszcze nie zostałeś przezeń zaakceptowany? Na pewno mówiłem Ci, że on... a niech to. Nie pamiętam nadal. Powinienem Cię ostrzec, zazwyczaj to robię jak z kimś mam dłużej podróżować, że on jest zwyczajnie zazdrosny i żeby Cię zaakceptował... - gnom zamilkł raptownie. Sylwetka napięła się, gotowa do akcji, palec prawej ręki powędrował do ust. Całym sobą Learion nasłuchiwał, węszył, gotów do błyskawicznej reakcji.

- Czy jesteśmy tu sami, Fristusie? - zapytał szeptem.

Lewa dłoń wsunęła się w futro Fialara, ku któremu powędrowały dwa obrazy.

"Dziękuję, przyjacielu." - wraz z wizją kota niesionego w ramionach i głaskanego przez gnoma.

"To widzisz? - oraz obraz Fristusa, jakim dostrzegł go gnom niedawno, lecz zamazanego, widzianego jak przez grubą szybę, tak obaj zwykli oznaczać w swoich przekazach iluzję. Przekaz był podminowany uczuciem niepokoju, bowiem reakcja kota postawiła Leariona w stan gotowości.

Cały czas dłoń gnoma gładziła kocie futro. Learion oderwał ją tylko na moment, by zsunąć opaskę z własnych, ukazując szafirowe oczy o specyficznych dla gnomiej rasy tęczówkach i źrenicach. Nieruchome. Ślepe.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 03-06-2007, 00:32   #99
 
Aegon's Avatar
 
Reputacja: 1 Aegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwu
Valquar

[b]Valquar uspokajał już wzburzone emocje. Może rzeczywiście bezpodstawnie oskarżał Sunimosa? Ale co zrboić z zasadzką na drowy? Dalej miał pewien mętlik w głowie. Nie wiedział co robić. Jego myśli błądziły po dziwych szlakach - to zapewne efekt szoku. W końcu elf odezwał się:

-Cóż, Sunimosie. Może i możemy się trochę nauczyć, jednak nie obrażając ciebie ... ludzie są słabi. Ale i nas, elfów nie pozostało już wiele. W każdym bądź razie zastawienie pułapki na drowy wydaje się najlepszym pomysłem. Jednak należałoby ją przygotować tak, ażeby wszystkie drowy w nią wpadły i najlepiej zginęły, chociaż oczywiście przydałby się jakiś informator ... Co powiesz na drobne polowanie? Ci, którzy nas tropią sami powinni stać się zwierzyną.

Po tych słowach zaśmiał się. Odzyskał już bardzo dużo utraconej energii. Jego umysł, co prawda zszokowany, zaczynał działać prawie tak, jak zwykle. Życie wracało do normy.

Valquar przywołał wspomnienia domu. Jego zapach wymieszał się z zapachem lasu. Teraz elf już wiedział, że obojętne, co by się działo, ale i tak zdobędzie to, co chcą ukraść drowy.

No to na co czekamy? - rzekł. Mimo zwykłego opanowania niecierpliwił się. Osłabiająca trucizna zrobiła swoje i czuł, że musi to nadrobić. Nie ulegnie tym mrocznym złoczyńcom.
 
__________________
"Gdzie pojawiła się pierwsza pierwotna komórka, tam i ja się pojawiłem. Kiedy ostatnie życie czołgać się będzie pod stygnącymi gwiazdami, tam i ja będę."
Aegon jest offline  
Stary 03-06-2007, 09:59   #100
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
obóz chudzielców

Szybkość przeciwnika zaskoczyła Almiritha, trzymając w ręce swój amulet patrzył w oczy zdegenerowanemu elfowi. Spodziewał się zobaczyć w nich obraz strachu, lecz zamiast tego zobaczył coś, co już widział kilka razy w życiu. Błysk poprzedzający nagły atak z zaskoczenia, tylko refleks i wytrenowane starannie ruchy, uchroniły jego twarz przed rozszarpaniem przez szpony szaleńca. Ocalenie okupił jednak utratą równowagi i szramą na ramieniu.

Współczucie jakie jeszcze przed chwilą czuł do tej istoty minęło bardzo szybko, jego miejsce zajęła wściekłość i nienawiść. Kanibal trzymał w ręce jego amulet! Jedyną rzecz jaka mu przypominała dom! "To dobry dzień na śmierć...twoją śmierć" - cedził słowa przez zaciśnięte szczęki.

Zerwał się z ziemi, a w jego rękach błysnęły obnażone ostrza mieczy, wstając starał się stanąć między szaleńcem a grającą niziołką, tak aby ochronić ją przed ewentualnym atakiem szaleńca. Znów był w swoim żywiole, czuł jak adrenalina pobudzana wściekłością i muzyką kobiety, wydziela się do jego żył, wypełnia go żywym ogniem. Jego twarz wydawała się być jakby wykuta z kamienia, żadnym grymasem, mrugnięciem powieką czy chociaż błyskiem oka nie zdradził swoich posunięć. Zaatakował bardzo prostym atakiem, długim mieczem zamarkował uderzenie w podgardle, a kiedy szaleniec uchylił się, krótkim srebrnym ostrzem ciął kanibala w ramię trzymające amulet, celował w tętnicę ramieniową. Jego atak trafił w cel, rana nie wydawała się specjalnie groźna, ale Almirith wiedział, że osłabiła wroga.

Zaraz po wyprowadzeniu ciosu zwiększył dystans do przeciwnika, pamiętał o jego ostrych pazurach, przyjął bojową formę obrony - jedna z wielu wpojonych mu przez Arema - i czekał na kontrę. Oddychał spokojnie, broń trzymał pewnie, czuł się świetnie - czuł, że znów budzi sie w nim Srebrny Lew!
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172