|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
07-06-2007, 12:46 | #71 |
Reputacja: 1 | -Pani? Czy on wyjdzie z tego? Uprzedzając Luinëhilien, Amman odpowiedział: -Zauważyłem rozległe złamania, w tym płuco przebite żebrem i pękniętą kość czaszki. Nie wygląda to zbyt dobrze. Jeśli nie dostanie się pod opiekę wykwalifikowanych medyków, może stać się różnie. My chyba sobie już z wyniesieniem go poradzimy, ale Ty możesz poszukać jakichś medyków na zewnątrz.
__________________ Wiecie że w człowieku ukryte jest zło?? cZŁOwiek... gg:10518073 zazwyczaj na chwilę - pisać jak niedostępny, odpiszę jak będę |
08-06-2007, 00:12 | #72 |
Reputacja: 1 | Aydenn - No nie było tak źle prawda? - Szepnął spod kaptura, wstać z ziemi z dziewczyną spoczywająca mu bezpiecznie na rękach. Słowa były skierowane bardziej do niego, niż do niej, gdyż ta nadal pozostawała nieprzytomna, jednak jej oddech się ustabilizował. Aydenn spojrzą na jej twarz. Już teraz była ładna, a kiedyś pewnie będzie piękną kobietą. Choćby dla tego było warto... - Dzięki za pomoc mości Turamie. Przez chwile zapomniałem, czym się zajmujesz. - Powiedział o krasnaluda, po czym szybko skierował się do na zewnątrz. - Myślę, że czas już na nas. Zabierz ludzi do wyjścia, ona jest lekka, poradzę sobie. - |
09-06-2007, 11:03 | #73 |
Reputacja: 1 | Mildran Widok śmierci nie napawał elfa przerażeniem. ~~Cóż, dobrze przynajmniej, że to nie nas wyciągają z pod gruzów.~~ Rozejrzał się po okolicznych budynkach, które jeszcze stały cało. ~~Przecież to jakiś koszmar. Będziemy tu tak stać i czekać na pomoc z nieba.~~ Mildran zaczynał się niecierpliwić, a do nerwowych ani impulsywnych nie należał. Strzepał resztki kurzu z szaty i zaczął postukiwać swą laską o kamienną drogę. Światło odbijało się w kamieniu na jej końcu. Mildran rozejrzał się jeszcze raz. Zobaczył, że Rasgan nie pomaga wyciągać rannych z budynku. - Widzę, że nie przejąłeś się tym "wypadkiem" - powiedział. Ostatnio edytowane przez Mohikanin : 09-06-2007 o 11:09. |
09-06-2007, 12:16 | #74 |
Reputacja: 1 | - Nie, ani odrobinę. Żyję na tyle długo, by wiedzieć czym to grozi. Popatrz na mnie - stanął jakby chciał pokazać się w całości - Jestem wojownikiem, elfem. Dziś wyciągnę ich spod gruzów, a jutro ich dzieci będą mnie ścigać za to kim jestem. Już dawno zrozumiałem, że ratowanie świata opiera się na wykonaniu ściśle określonych zadań, a nie na chaotycznej pomocy każdemu i wszędzie. - elf rozejrzał się dookoła - Mildranie to jest wojna. Na wojnie są ofiary. Nie płacą mi za to, bym był jedną z nich.
__________________ Szczęścia w mrokach... |
10-06-2007, 16:44 | #75 |
Reputacja: 1 | - Śmierć toważyszy mi wszędzie i nie wątpię, że tobie również. Trzeba nauczyć się ją akceptować. To pomaga ... - powiedział elf, lecz w jego głosie dało się słyszeć smutek. - Całe życie zastanawiam się czym ona naprawdę jest i pewnie nigdy się nie dowiem. A znasz się na magii? Bo jeśli chodzi o magiczny jej rodzaj to można powiedzieć, że jestem w temacie - powiedział elf i uśmiechnął się pod nosem. Ostatnio edytowane przez Mohikanin : 10-06-2007 o 20:49. |
11-06-2007, 09:30 | #76 |
Reputacja: 1 | - Jestem bardziej magiczny niż możesz przypuszczać. - odpowiedział Rasgan. Tym razem i w jego głosie zabrzmiał smutek. - Nigdy jednak nie zaakceptuję śmierci, dopuki ona nie zaakceptuje mnie. Jesteś magiem, szybko zrozumiesz o co mi chodzi. - elf odruchowo sięgnął do rękojeści. - Powiedz mi, czym się zajmujesz na codzień? Nie wyglądasz na takiego, który żyje ze sprzedaży swych umiejętności.
__________________ Szczęścia w mrokach... |
11-06-2007, 17:51 | #77 |
Reputacja: 1 | Luinëhilien Już chciała odpowiedzieć, ale Amman ją wyprzedził. Przytaknęła tylko. Gdy wyszli na zewnątrz, dziewczyna razem z innymi położyła pół-elfa na ziemi. Rozglądnęła się, czy są jacyś medycy. Gdyby jeszcze nikt nie przybył spróbowałaby go leczyć. Wolała jednak, by trafił pod profesjonalną opiekę. |
11-06-2007, 18:09 | #78 |
Reputacja: 1 | - Teraz? Teraz to na codzień zajmuję się staraniami by przeżyć. A przed tą "wojną"? Cóż, bardzo długo studiowałem magię. Później zaś zacząłem podróżować i zdobywać doświadczenie. Wiesz o czym mówię - powiedział Mildran i uśmiechnął się do towarzysza. - Chyba niedługo będzie trzeba się zbierać. Czas nagli, a my stoimy w miejscu. A kto stoi w miejscu ten się cofa ... Elf powoli zaczynał nudzić się zaistniałą sytuacją, gdy do głowy wpadł mu pewien pomysł. Wyciągnął księgę z plecaka i zaczął przewracać stronnice. Gdy trafił na tę właściwą przyglądał się jej przez dłuższą chwilę, po czym zamknął księgę i wrócił do rozmowy z Rasganem. |
11-06-2007, 18:31 | #79 |
Reputacja: 1 | Gdy Amman położył pół-elfa na ziemi, zaczął szybko rozglądać się za medykami. Słysząc urywek rozmowy "A kto stoi w miejscu ten się cofa..." krzyknął z ironią: - Jak nie chcecie stać w miejscu możecie poszukać kogoś, kto się zna na leczeniu! Albo, jeśli umiecie, samemu pomóc temu biedakowi!
__________________ Wiecie że w człowieku ukryte jest zło?? cZŁOwiek... gg:10518073 zazwyczaj na chwilę - pisać jak niedostępny, odpiszę jak będę |
11-06-2007, 19:42 | #80 |
Reputacja: 1 | Phalenopsis, dzielnica rzemieślnicza. - Zabieranie cudzego życia, nie czyni bohaterem, ale ratowanie cudzego życia, tak.- była to jedna z maksym kapłana jaką Aydenn poznał podczas nauk w Porcie Rizenwild. Gdy Aydenn niósł to dziecko w ramionach, owa nauka jakoś sama wypłynęła na powierzchnię z otchłani pamięci. - No nie było tak źle prawda? -Szepnął spod kaptura, wstać z ziemi z dziewczyną spoczywająca mu bezpiecznie na rękach. - Dzięki za pomoc mości Turamie. Przez chwile zapomniałem, czym się zajmujesz. - - Nie ma za co dziękować, to był mój obowiązek..- Turam strasznie pokraśniał na twarzy mówiąc te słowa. Powiedział o krasnoluda, po czym szybko skierował się do na zewnątrz. - Myślę, że czas już na nas. Zabierz ludzi do wyjścia, ona jest lekka, poradzę sobie. - Słyszeliście.. Nie ma już kogo ratować.. Teraz ostrożnie wycofujemy się z ruin. Podłoga może być zdradliwa.-krzyknął Turam. Aydenn niosący na rękach dziecko wkrótce dotarł do Ammana i Luinehilien. Nieśli oni rannego półelfa, a dookoła nich była grupka ludzi. Amman odezwał się do mężczyzny z sumiastymi wąsami. -Zauważyłem rozległe złamania, w tym płuco przebite żebrem i pękniętą kość czaszki. Nie wygląda to zbyt dobrze. Jeśli nie dostanie się pod opiekę wykwalifikowanych medyków, może stać się różnie. My chyba sobie już z wyniesieniem go poradzimy, ale Ty możesz poszukać jakichś medyków na zewnątrz. Zaś półelfka potwierdziła słowa Ammana skinięciem głowy. - Przeklęte czasy nastały, mości elfie. Większość kapłanów, kleryków i druidów zginęła, gdy dzielnicę świątynną pochłonął ów ogień z nieba. Ostało się już niewielu. - westchnął smutno wąsacz. - Trzeba by ich zanieść do koszarów w tej dzielnicy ..Tam teraz są wszyscy medycy, jacy ostali się w Phalenopsis. Zarówno dwójka druidów , jak i Aydenn ruszyli w kierunku ulicy i po chwili znaleźli się poza na wpół zawalonym budynkiem. Cała trójka zauważyła rozpaczającego mężczyznę, którego próbował pocieszyć przyjaciel. Zaś Amman dosłyszał ostatnie słowa elfiego czarodzieja i wzburzony odparł.- Jak nie chcecie stać w miejscu możecie poszukać kogoś, kto się zna na leczeniu! Albo, jeśli umiecie, samemu pomóc temu biedakowi! Te słowa poderwały z nóg zrozpaczonego mężczyznę. Niczym błyskawica pognał w stronę Aydenna i dwojga druidów. - Ojcze, Alvaiso.. żyją. Jak wam mam dziękować?- mówił przez łzy. - Na razie żyją Lanfeście.- rzekł do jasnowłosego mężczyzny podążający za nim mężczyzna w zbroi łuskowej, zapewne przyjaciel. - Ale im szybciej zaniesiemy ich do koszar tym lepiej dla ich zdrowia. - Zwróciliście mi rodzinę. jeśli będę w stanie się odwdzięczyć, zrobię to. Spotkajmy się w karczmie " Czerwony Smok", po zmierzchu. - rzekł Lanfest. Po kilku chwilach ciężko rannego półelfa i jego córkę, zabrali pod wodzą Lanfesta i sumiastego mężczyzny ludzie, którzy pomogli uratować rannych w gruzach budynku. Zadowolony zaś z całej sytuacji krasnolud rzekł wesoło. - No to chodźmy po te plany.. Phalenopsis, budynek Szlachetnej Gildii Inżynierów. Dwupiętrowa budowla jaką był budynek gildii, pozornie nie robiła wielkiego wrażenia. Jednak zamek przy drzwiach wydawał się skomplikowany. Zaś Mildran nawet bez rzucania czarów zauważył dyskretnie wkomponowany w drzwi glif strażniczy. Turam ostrożnie wyjął pęk kluczy i wybrawszy jeden z nich wsunął do zamka. Przekręcił kilka razy i zaczął wpuszczać gości.. Ale gdy Verryaalda chciał wejść, zablokował mu własnym ciałem wejście. - Przykro mi, ale jedynie członkowie gildii oraz ich najemnicy i goście mają prawo wejść do środka. A nie wydaje mi się byś należał do którejkolwiek z tych grup.- rzekł krasnolud. - Jakoś nie pamiętam, żebyś się zgłaszał do mojej misji, a i twe imię nie jest mi znane. Phalenopsis, karczma „Pod Żelaznym Łbem”. Czarodziej wszedł i rozejrzał się pogardliwie. Nie przywykł bowiem do zapachów krasnoludzkiego chlewu ( jak pogardliwe zwał ich karczmy). Urwalg rzekł na jego widok.- Siadaj gdziekolwiek, za chwilę podam piwo. - To nie będzie konieczne, mości krasnoludzie.. Widziałeś tutaj łowcę z kościanym mieczem? Nazywa się Verryaalda, czy jakoś tak.- rzekł mag w odpowiedzi starając się ukryć pogardę dla tej rudery. - Był tu taki, ale wyszedł z inżynierem z gildii.- rzekł Urwalg.- Zdaje się, że z potomkiem Silberkinnów. A co, chcesz go znaleźć? - Nie.. W sumie , to lepiej jeśli się nie spotkamy.- odparł czarodziej lekko się uśmiechając. - Jakby ów łowca się zjawił, przekaż mu tą sakiewkę i ten list. Dam ci nawet sztukę srebra za fatygę. - Nawet nie próbuj magiku. Dając mi sztukę srebra podważasz mą uczciwość, a przez to i honor. - roześmiał się Urwalg. - Daruję ci tylko, dlatego, iż na milę widać, żeś nieobeznany z krasnoludzkimi obyczajami. Nie martw się o to. Przekażę list i sakiewkę komu trzeba. - Dziękuję za pomoc krasnoludzie.- rzekł czarodziej podając Urwalgowi sakiewkę pełną srebrnych monet i list. Po czym szybko wyniósł się z oberży.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. Ostatnio edytowane przez abishai : 11-06-2007 o 19:46. |