Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-01-2009, 18:08   #1
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Największy przyjaciel pewnej damy... (+18)

Cread rozsiadł się wygodnie w swym fotelu. Lubił obserwować przed duże okno w swym pokoju, jak małe dzieci się bawią. Dziatki biegały radośnie po polanie, ciesząc się z ostatnich ciepłych dni tego roku. Pomimo słońca, ogrzewającego ziemię swym ciepłym blaskiem, liście drzew dawno już uschły, barwiąc swat subtelnymi odcieniami brązu, czerwieni i żółci. Za kilka dni pewnie spadną, pozostawiając po sobie jedynie przyjemne wspomnienie. Potem przyjdą zimne wiatry, burze i śnieg.

Ale póki tak się nie stanie, dzieci mogą się bawić.

- Dziadku…

Nieśmiały szept rozległ się za plecami skryby. Od razu rozpoznał ten zawsze cichy głosik i jego właściciela, wychylającego swą główkę zza drzwi. Samwell, jego najmłodszy wnuk, był zawsze samotny. Kiedy nie miał co robić, przychodził do swego dziadka. Cread nigdy nie potrafił mu odmówić. Nawet nie spytał, czemu nie pójdzie na dwór. W jego wieku był taki sam.

- Witaj, Sam. Chcesz pewnie usłyszeć jedną z moich historii?

- Yhy…- maluch kiwnął głowa, powoli wchodząc do pomieszczenia i rozglądając się.

Biblioteka dziadzia zawsze budziła w nim ciekawość. Szerokie, wielkie okno, wpuszczające przez cały rok światło słoneczne, przyjaźnie trzaskający kominek w rogu i ciepłe, wielkie futro niedźwiedzie zapraszały do siebie spragnionego historii chłopaka. Kochał leżeć na tym ciepłym futrze, wygrzewać się przy kominku i odpływać w krainę marzeń, gdzie dzielni herosi pokonywali smoki i ratowali niewinne dziewice.

Jednak nie to było w tym pomieszczeniu najciekawsze. Zawsze, gdy Samwell wchodził do pomieszczenie, musiał spojrzeć na książki. Były ich tu setki, jeśli nie tysiące. Wielkie półki, sięgające aż do sufitu kryły w sobie tysiące tajemnic. Były tu księgi o gotowaniu, o tajnikach magii, historyczne. Można była znaleźć mapy, wspomnienia podróżników, relacje odkrywców, a w tajnej szufladzie dziadka były nawet listy z jego młodości, które można było przeczytać, gdy zapadał w drzemkę. Sam zawsze lubił pomyśleć, że w tym pomieszczeniu są wszystkie książki świata. Wystarczyło je przeczytać, by zdobyć wiedzę absolutną, poznać tajemnice wszechrzeczy.

Tak, Sam kochał książki i potrafił okazać im należny szacunek.

- Choć no tu, smyku- zachęcił go dziadzio. Mały przerwał z ociąganiem podziwianie księgozbioru i ruszył na swoje wyklepane miejsce na niedźwiedzim futrze. Dziadek już na niego czekał, w swym miękkim fotelu, z książką w ręce. Chłopak się rozpromienił, pozycja wyglądała na grubą i wyczerpującą. Na coś, co można czytać przez wiele upiornych nocy, romantycznych zachodów słońca lub też wschodów, które napawały nową nadzieją. Wyglądała na powieść, która zaskoczy czytelnika, wywoła w nim wzruszenie, radość, zadumę.

Wyglądała na najnowsze dzieło dziadka.


- Łał, dziadku, sam to napisałeś?- malec nie ukrywał zachwytu.

- Tak, wnuczku. Poświęciłem wiele lat mojego życia na zebranie wszystkich fragmentów tej opowieści, i wreszcie jest gotowa.

- Proszę, przeczytaj mi ją. Proszę, proszę, proooooszęęęęę- zaskomlał Sam, nie mogąc doczekać się początku opowieści.

Starzec westchnął w duchu. Kolejna opowieść, którą będzie musiał ocenzurować swemu spragnionemu opowieści wnuczkowi. Aż strach pomyśleć, co by się stało z tym dzieckiem, gdyby wdrapało się na górne kondygnacje półek i wygrzebało z zakamarków co ciekawsze pozycje. Na szczęście, chłopak wolał namiętny głos dziadka od czytania na własną odpowiedzialność.

Cread nie dziwił mu się, był najlepszym bajarzem w tej części Faerunu.

- Dobrze, przeczytam ci. Posłuchaj więc o dzielnej Arveene Starag i jej przygodach…


Rozdział pierwszy
Arveene przybywa!


Podążaj za mną

Arveene znajdowała się w jakiejś komnacie. Chłodny powiew pieścił jej plecy i rozwiał włosy. Nie czuła zaduchu pomimo tego, że pomieszczenie było stare. Pajęczyny, kamienne ściany, jakieś freski, hieroglify. Pewnie kolejne podziemia.

Podążaj za mną

Zew miał postać cichego, naglącego szeptu. Bardka obejrzała się w stronę, z której dochodziło nawoływanie. Ciemny, długi tunel. Mroczny, niezbadany. Jakie tajemnice w sobie skrywał?

Podążaj za mną

Kobieta patrzyła jakby z boku na to, jak wykonuje jeden krok. Potem drugi. Trzeci. Maszerowała równym krokiem przez tunel, który zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Jej kroki odbijały się echem od pradawnych ścian, i ginęły w ciemnej pustce.

Podążaj za mną

Serce Arveene wypełniło się niepokojem. Musiała się spieszyć. Wiedziała, że jeśli nie zacznie biec, przybędzie zbyt późno. Nie wiedziała, co ma dogonić, dla kogo ma się pośpieszyć. Ale jeśli czegoś nie zrobi, przybędzie zbyt późno. A wtedy…

Podążaj za mną

Bardka zaczęła biec. Czuła, jak jej ciało rozpala się wewnętrznym ogniem, a w nogi wstępują nowe siły. Mimo tego wcale nie zbliżała się do końca tunelu. Każde kolejny metr był taki sam- ciemny i upiorny. Mimo to, Arveene doskonale wiedziała, gdzie ma biec.

Podążaj za mną

W końcu, na końcu tunelu pojawiło się światło. Tak jasne, ze aż oślepiające. Tak czyste, że słońce wydawało się przy nim brudne. Tak oczekiwane…

Arveene wyciągnęła do niego dłoń. Była tak blisko.

~*~

Zbudziła się, oblana zimnym potem. W łóżku obok niej drzemał w najlepsze jakiś gruby, stary dziad. Klient. Jak wielu przed nim. Nauczyła się jego imienia i z najwyższą rozkoszą wykrzyczała je podczas orgazmu… tak przynajmniej sądził. Nie ważne było imię, twarz, różne zabawy mające podniecić. Ważne było to, jak ciężka była jego sakiewka.

Teraz jednak było coś ważniejszego do zrobienia niż rozmyślanie nad tym, ile zapłacił za usługę.

Arveene podeszła do okna i otworzyła je. Chłodny wiatr przyjemnie ją popieścił, zupełnie jak w śnie. Zamknęła na chwilę oczy, rozkoszując się uczuciem. Tak przyjemnie chłodziło jej rozpalone ciało. Mogłaby tak stać godzinami, z przymkniętymi powiekami, rozwianymi włosami i rozpaloną piersią. Mogłaby zapomnieć o wszystkim- śnie, rodzinie, nocy z klientem, całym świecie. Mogłaby, gdyby nie…

- Choć tu, mój kotku. Przytul się do swego pieska.

Zaspany, półprzytomny staruch najwyraźniej pragnął, by ktoś ogrzał mu łóżko. Arveene rzuciła ostatnie, tęskne spojrzenie w stronę okna. Nad zaspanym Newerwinter pojawiła się właśnie łuna zwiastująca niechybnie świt. Kobieta wiedziała, ze gdzieś tam, gdzie nie sięga jej wzrok, czeka odpowiedź na wszystkie jej pytania.

A tymczasem musiała ogrzać pupę swemu towarzyszowi…

~*~

Wizje stawały się coraz bardziej niepokojące. Arveene męczyła się z nimi od paru miesięcy. Z początku były jedynie zwykłymi snami, w których pojawiał się motyw tajemniczego tunelu. Potem, stawały się bardziej realistyczne, tajemnicze i męczące. Doszło w końcu do tego, że ta sama wizja gnębiła ją noc w noc, a nawet, gdy w dzień zamykała na chwilę oczy, by odpocząć, od razu widziała ciemny tunel.

I jeszcze je ciało. Po każdym śnie było rozpalone, jakby niewidzialne dłonie kochanka muskały je i rozgrzewały do czerwoności. O ile jednak w przypadku mężczyzny ogień szybko się wypalał, o tyle w tym przypadku rozkosz zawsze pozostawała niezaspokojona, a ogień rósł, pożerając duszę i umysł bardki, paląc ją nie tylko w żądzy cielesnej, ale także w tęsknocie.

Widocznie Sune zachciało się żartów.

Arveene wiedziała, że musi coś zrobić. Inaczej wewnętrzny ogień spali ją pewnego ranka. Ten kochanek nie miał zamiaru bawić się w grę wstępną. Był ostry, dziki i napalony. Jego jedynym celem było wprowadzenie swych perwersyjnych marzeń w życie. Natychmiast.

~*~

Z zaszczytem ogłaszamy, że w mieścinie Noblemine odbędzie się Festiwal Tańca i Śpiewu. Artyści, tancerze, bardowie, mistrzowie słowa i pióra oraz trubadurzy z całego Wybrzeza Mieczy przybędą na to niewątpliwe wydarzenie kulturalne. Każdy, kto tylko zechce, może wziąć udział w wydarzeniu i udowodnić wszystkim innym, że ma talent. Dla najlepszych czekają nagrody, na wszystkich zaś dobra zabawa.

Serdecznie zapraszamy
Organizatorzy Festynu


Pod spodem liściku widniała lista wszystkich organizatorów, sponsorów, przyjacieli festiwalu i ich honorowych gości. Był tam nawet jakiś doktor.

Arveene wpatrywała się w list. Takie zaproszenie nie były niezwykłe, otrzymało je pół miasta. Ciekawsze było to, że bardka otrzymała drugi liścik. Ładna, biała koperta z różowymi motywami winorośli i pieczęcią odlaną z czerwonego wosku.

Po otworzeniu, oczom kobiety ukazała się ładna papeteria (również z motywem różowej winorośli), a do jej nozdrzy dotarł delikatny zapach róż. Widocznie ktoś chciał jej zaimponować.

Szanowna Panienko.
Niedawno w moich wykopaliskach nieopodal miasta Noblemine odkryłem niezwykle ciekawy przedmiot. Nie wiedząc, co z nim zrobić, postanowiłem zwrócić się do Panienki. Zapewne posiada Panienka wiedze, która mogłaby pomóc w identyfikacji owej rzeczy. Czułbym się bardziej niż zaszczycony, gdyby raczyła Panienka przybyć do Noblemine i wspomóc mnie w mych badaniach. Jak Panienka zapewnie wie, odbędzie się tam festyn. Zapewne doceni Jaśnie Panienka to widowisko i przyjmie je jako rekompensatę za trudy podróży. Jestem w stanie zaoferować Panience ciepłą strawę, wygodne łóżko, przyjemną kąpiel i opowieść skromnego, starego człowieka dotycząca tych terenów.
Przesyłam Panience serdeczne pozdrowienia.

Szczerze oddany
Doktor Robson


Robson? Arveene spojrzała na bardziej oficjalną notkę. Tak, Robson był jednym z współorganizatorów festynu. Wyglądało na to, że bardzo zależy mu na spotkaniu. Nie oferował wprawdzie pieniędzy, ale dla takiej energicznej, ładnej dziewczyny jak Starag zawsze znajdzie się praca. Zwłaszcza w tłumie innych bardów.

~*~

Droga upłynęła Arveene szybko. Minęła jakieś lasy, rzeki, parę wzgórz i pagórków. Sama niewiele pamiętała z tej podróży. Wiedziała tylko, że jej tajemniczy kochanek był zadowolony. Bardzo zadowolony. Czuła to w rozkoszy, jaką dawał jej każdej nocy. Teraz nie była już paląca, ognista i dzika. Czuć w niej było troskę, miłość i jakieś dziwne namaszczenie. Dziewczyna mogłaby przysiąc, że czuje delikatny dotyk swego towarzysza, gdy budziła się, znów nie sięgając światła. Ale, mimo to, tunel był krótszy. Im bliżej Noblemine była, tym bardziej się skracał i tym większą rozkosz czuła bardka w czasie swych wizji.

W końcu przybyła do celu swej podróży…

Noblemine było nowym miastem, liczącym sobie kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Położone wzdłuż Potoku Jednorożca, graniczyło z gwiezdnymi Górami. Gdy Arveene szła jego ulicami, zauważyła, jak z początku równa droga zaczyna się piąć w górę. Niektóre z domów były wbudowane w ściany wzgórz, inne zaś bardziej przypominały jamy w ziemi. Wokół miasta było wiele najróżniejszych drzew liściastych- dęby, buki i kasztany stanowiły serce Wysokiego Lasu, i dlatego było ich tu tak dużo.

W końcu jamy w ziemi i proste domy zamieniły się w porządne budynku zbudowane zarówno z kamienia, jak i drewna, jako, iż mieszkańcy Noblemine mieli dostęp do obu tych surowców. W tej części miasta cały czas było słychać odgłosy kuźni. Najwyraźniej miasto słynęło z metalurgii.

W tej części miasta znajdowała się też pierwsza karczma, jaką znalazła Arveene. „Pod zręcznym rzemieślnikiem” było małą, przytulną i stanowczo przepełnioną karczmą. Tak samo jak ulice miasta. Najwyraźniej Festiwal ściągnął wiele osób z różnych części Wybrzeża Mieczy. Co dziwne, bardka nie pamiętała, by na szlaku był tłok. Prawdę mówiąc, nic nie zapamiętała z podróży szlakiem.

Usiadła przy jednym ze stolików i zamówiła piwo. Początkowe czekanie wydłużyło się, a Arveene miała coraz bardziej dosyć. Spojrzała jeszcze raz na liścik od doktora Robsona.

Oczywiście, doktorek zapomniał podać, gdzie będzie na nią czekał i jak ma do niego trafić. Geniusz…

Kobieta dopiero teraz ujrzała małą scenę ustawioną w kącie komnaty. Paru bardów prowadziło tam zażartą potyczkę na utwory, a publiczność skandowała ich imiona, lub wyła, gdy nie potrafili jej zadowolić. Paru było nawet ładnych.

Czy jednak miała czas na występy, lub flirty? Może powinna poszukać doktorka i rozejrzeć się za nim po mieście? Z drugiej strony- czy znajdzie jakąś inną rozrywkę w tym górniczym miasteczku?
 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 05-01-2009 o 16:23.
Kaworu jest teraz online  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172