Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-05-2009, 22:47   #31
 
Raincaller's Avatar
 
Reputacja: 1 Raincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znany
Najemnik nie oczekiwał odpowiedzi krasnoluda, widział, że ten także jest nieco zaskoczony wydarzeniami, w których przyszło im uczestniczyć.
- Wszystko gra? - głos Ariadne wyrwał go z dziwnego odrętwienia.
- Tak. Zdaje się, ze sytuacja opanowana. - odparł, nie spoglądając nawet w jej kierunku.
Jego wzrok przykuła inna postać, dziewczyna siedząca w głębi sali. Nie zdążył jednak podejść do niej, gdyż w drzwiach stanął właściciel przybytku wraz z kelnerką. Od progu wołał o wyjaśnienia, które zresztą należało mu złożyć. Gospodarz sprawiał wrażenie spokojnego, wyraźnie wdzięczny za otrzymaną pomoc zlecił przyprowadzenie kapłana i Tanisa. To drugie imię wręcz uderzyło elfa - Znowu ten gbur... eh. - w myślach nie potrafił przychylnie ocenić tego człowieka, na twarzy natomiast zachowywał kamienny spokój.

W karczmie na chwilę zapanował spokój. Wszyscy mogli odetchnąć w oczekiwaniu na przybycie straży. Nikt jednak nie kwapił się do rozmów. Thersos starał się w głowie ogarnąć te wszystkie wydarzenia, jakie miały miejsce od momentu jego przybycia do Hełmu Peldana. Ciągle przyglądał się jasnowłosej nieznajomej, której przesadna wręcz neutralność i skrycie wyraźnie go intrygowały. Nie zamierzał jednak w tej chwili brać się za nawiązywanie nowych znajomości. Po pewnym czasie w gospodzie zawitali kapłan, Tanis i trzej strażnicy. Kleryk imieniem Tager uleczył ranę zadaną oszczepem i w swoich słowach wyraźnie z przychylnością wypowiadał się o postawie przypadkowych obrońców karczmy. Zdecydowanie odmiennego zdania był dowódca straży.
- Znów się spotykamy, elfie. A to już o dwa za dużo. Wybaczysz więc że nie będę zadowolony z twoich wyjaśnień? - ciągnął wypowiedź, a w Thersosie rosło uczucie gniewy. - Podniesienie ręki na człowieka jest tu przestępstwem. Tak samo jak i niszczenie cudzego mienia. Pójdziesz ze mną.

Kapłan słysząc te słowa otworzył szeroko oczy, wyraźnie zaskoczyła go tak surowa ocena zdarzeń wygłoszona przez Tanisa. najemnik nie miał ochoty dłużej tego wysłuchiwać, gryzł się jednak w język. Nie sprowokujesz mnie dziwaku. - w myślach dziękował bogom za to, iż dorastając jako niewolnik nauczył się nadstawiać policzka gdy ktoś zanosił się z zamiarem oplucia go. Cierpliwie słuchał...
- Złóżcie broń. Pójdziecie ze mną, wszyscy. Panienka z tyłu również. - młody strażnik wskazał cała grupę włócznią.

Ciche pukanie o zniszczoną framugę sprawiło że wszyscy spojrzeli w tym kierunku. W drzwiach stanęła piękna półelfka i zakapturzony mężczyzna. Kobieta, wyraźnie zniesmaczona całym zajściem bardzo zdecydowanie przemówiła w kierunku Tanisa.
- Komuś nie spodobały się drzwi do gospody? - kobieta uśmiechnęła się zadziornie. - I dlaczego ci ludzie są aresztowani? Popełnili jakąś zbrodnię?
W tym momencie gniew wzbierający w Thersosie sięgnął zenitu. Dość tego! - w myślach widział padającego na kolana gwardzistę. Starał się jednak ciągle zachowywać powściągliwość w wykonywanych ruchach.

Wystąpił krok w kierunku Tanisa i obrzucając go gniewnym spojrzeniem odpowiedział kobiecie.
- Ależ skądże droga damo, tak się nieciekawie składa, iż Hełm Peldana to osada nad wyraz niegościnna. Być może przemawiam jedynie w swoim imieniu, ciężko bowiem oceniać oczami innych. Ja sam jednak mam dość wrażeń by wydać prosty osąd. - w jego oczach pojawił się błysk wskazujący na gotowość do sięgnięcia po miecz, na którego rękojeści zawiesił dłoń. - Szlachetny jegomość Tanis to wybitnie uprzejmy człowiek. Najpierw za uratowanie życia potraktował mnie jak dzikiego najeźdźcę, a teraz za uratowanie cudzego dobytku nazywa mnie przestępca. Aż strach pomyśleć jak nazwie bandytę, którego ugodziłem oszczepem.
Zrobił kolejny krok, tym razem spoglądając głęboko w oczy rozmówcy.
- Tak się składa, iż ja akurat do celi mam nie po drodze. Jednak możesz zacny panie zmusić mnie do tego jakimś przyzwoitym argumentem i nie zaprzeczam, iż lepiej dla Ciebie, żeby był to argument poparty siłą. - uśmiechnął się lekko, po czym dodał. - Czasami zabicie człowieka wydaję się mniejszym złem, aniżeli uratowanie mu życia. Wszystko zależy z kim ma się do czynienia...



Rzut na zauważanie...
 
__________________
"Tylko silni potrafią bez obawy śmiać się ze swoich słabostek." - W.Grzeszczyk

Ostatnio edytowane przez Raincaller : 14-05-2009 o 18:21.
Raincaller jest offline  
Stary 14-05-2009, 14:07   #32
 
WiedzminBerengar's Avatar
 
Reputacja: 1 WiedzminBerengar nie jest za bardzo znany
Ariadne słysząc spokojny ton głosu elfa uznała że rzeczywiście sytuacja została opanowana. Szybkim ruchem odwróciła się do Thersosa, który stał przy krasnoludzie i podeszła bliżej nich, jednocześnie odgarniając niesforny kosmyk. Za bardzo cię lubię by cię przyciąć, zachichotała pod nosem. Chwilę potem do środka wszedł mężczyzna, zapewne właściciel tej całej karczmy i od progu zadał pytanie.
- Co na Matkę-Ziemię tu się wydarzyło. Czy ktoś mi to wyjaśni.
- Wypadałoby spytać krasnoluda i dziewczynę, o tam w rogu. Ja wbiegłam jak było po wszystkim.
Usłyszawszy wyjaśnienia Thersosa i nieznanego jej z imienia przedstawiciela brodatej rasy skinęła głową. Widać właściciel także był usatysfakcjonowany wyjaśnieniami, gdyż, posławszy dziewczynę, Melissę, z wiadomością o zajściu do kapłana i Tanisa, wrócił na swoje miejsce za ladą. Ariadne wykorzystując chwilę rzekła do krasnoluda.
- Muszę przyznać że nie spodziewałam się ujrzeć krasnoluda władającego magią. Zawsze twój ród kojarzył mi się z wprawionymi w wojennym rzemiośle wojownikami, o których śpiewano pieśni, tak popularne w rejonie skąd pochodzę. Nie sądziłam że kiedykolwiek ujrzę kogoś tak biegle władającego arkanami magii. Moje uszanowanie, mości krasnoludzie. Jestem Ariadne.
Kiedy tylko krasnolud odpowiedział do środka wpadło kilka osób. Jeden z nich od razu uklęknął przy rannym i wymawiając słowa modlitwy zaczął prosić swoją boginie o pomoc w uleczeniu nieszczęśnika. Nie miałabym nic przeciw żeby bydlak zdechł tutaj. Zasłużył sobie na to. Kiedy rana przestała krwawić i stała się ledwo widoczną blizną kapłan podniósł się, robiąc miejsce strażnikom, aby wynieśli intruzów, po czym sam zbliżył się do nich.
- Melissa powiedziała co się stało, była jednak dość chaotyczna w swych słowach, więc niewiele zrozumiałem. Poza tym że trzeba komuś pomóc. Chętnie więc posłucham co się tu wydarzyło.
Wydawał się osobą o miłym usposobieniu, w dodatku życzliwą. Wspólnie opowiedzieli co się tu wydarzyło, kapłan zaś przyjął opowiedzianą mu historię ze spokojem. Jedynie Tanis wydawał się niezbyt zadowolony, czemu dał od razu wyraz w swej wypowiedzi.
- Za pozwoleniem, Tagerze. Znów się spotykamy, elfie. A to już o dwa za dużo. Wybaczysz więc że nie będę zadowolony z twoich wyjaśnień?- Ariadne aż przekrzywiła głowę z zainteresowaniem. A co tu jest że nie zgadza się z tym co powiedzieli. W końcu wszystko wyglądało tak jak zrelacjonowali. Chyba…- Tak się składa że tu, w Hełmie Peldana, istnieje coś co się nazywa prawem. A jedno z nich właśnie złamałeś. I nie interesuje mnie w jak szlachetnym interesie działałeś i ile dobrego to przyniosło. Podniesienie ręki na człowieka jest tu przestępstwem. Tak samo jak i niszczenie cudzego mienia. Pójdziesz ze mną.
Że co proszę? Czy on oszalał? Kapłan widocznie też nie mógł uwierzyć w to co słyszy, gdyż także zabrał głos, jednak szybko odpuścił. Czyżby szanowny Tager był pod wpływem Tanisa? Jeden ze strażników wymierzył w nich włócznie i przemówił do nich.
- Złóżcie broń. Pójdziecie ze mną, wszyscy. Panienka z tyłu również.
Ariadne nie mogła uwierzyć w to co się właśnie działo przed jej oczami. Pierwszy raz była zatrzymywana przez straż, w dodatku ten pierwszy raz był za coś dobrego. Chciała coś powiedzieć, ale pukanie przerwało jej tok myślenia. W resztkach drzwi stała piękna półelfka, bacznie przyglądając się temu co działo się we wnętrzu gospody. Za nią stał mężczyzna, jednak kaptur zarzucony na głowę uniemożliwiał dokładne przyjrzenie się jego twarzy.
- Zmęczeni podróżni z dalekich krajów. To tak traktujecie tutaj przyjezdnych? Zamiast ciepłej strawy i napitku naskakujecie na nich i pytacie 'coście za jedni'?. Myślałam, że żyjemy w cywilizowanym kraju. Co tutaj się stało jeśli można wiedzieć? Komuś nie spodobały się drzwi do gospody? I dlaczego ci ludzie są aresztowani? Popełnili jakąś zbrodnię?
Dokładnie, czy to zbrodnia komuś pomagać? Thersos wystąpił z szeregu i stanąwszy przed Tanisem, rzucił kilka uwag, które nie tylko idealnie opisywały ich obecną sytuację, ale też niechybnie podgrzewały atmosferę wokół nich.
- Jednak możesz zacny panie zmusić mnie do tego jakimś przyzwoitym argumentem i nie zaprzeczam, iż lepiej dla Ciebie, żeby był to argument poparty siłą.
Jeszcze nas to bardziej wpędzi w kłopoty, tylko nie walka z miejscową strażą. Jak to wytłumaczę Arlo? Podeszła szybko do elfa i chwyciła go za rękę, którą trzymał na rękojeści miecza.
- Pohamuj się Thersos. To nam nie pomoże. A jedynie zaszkodzi. Pozwól… - zwróciwszy się do Tanisa kontynuowała.- Szanowny panie. Przepraszam za zachowanie obecnego tu elfa, ale nie sądzę aby mówił poważnie. Proszę wziąć pod rozwagę że to dziki elf, a więc to normalne że w sytuacjach takich jak ta przemawia przez niego gniew. Co do wydarzeń jakie tu miały miejsce, to naprawdę wszystko już powiedzieliśmy. Nie czuję się w żaden sposób winna za to co się tu stało, gdyż ci dwaj na pewno sobie na to zasłużyli. Thersos działał w sposób w jaki uznał za stosowne i nie ma sensu wyciągać od niego konsekwencji, zwłaszcza że działał w dobrej wierze. Takie czyny powinno się nagradzać, nie karać. Ja…
Wtedy to zauważyła. Nie zwracała na to uwagi wcześniej, gdyż nie czuła potrzeby baczniejszego przyglądania się Tanisowi. Ten łańcuch na szyi. W jednej chwili zabrakło jej tchu. Zbladła. Szybko usiadła na krześle i zaczęła gwałtowniej oddychać. Łańcuch. Czarna ręka trzymająca w dwóch palcach monetę. Tak jak przed czterema laty. Kiedy przybył na czarnym koniu i dokonał kaźni w imię jego porąbanej sprawiedliwości. Kiedy straciła ojca, gdyż został fałszywie oskarżony. Kiedy…
Jedyne co jeszcze zobaczyła to oczy Tanisa. A potem była ciemność i huk upadającego ciała. I ciemność.


rzut na dyplomacje

[Rzut w Kostnicy: 16]

rzut na zauważanie

[Rzut w Kostnicy: 22]
 

Ostatnio edytowane przez WiedzminBerengar : 14-05-2009 o 14:21.
WiedzminBerengar jest offline  
Stary 14-05-2009, 19:26   #33
 
Memo's Avatar
 
Reputacja: 1 Memo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumny
- A pomyśleć, że brałem jegomościa za intelektualistę jakiegoś, a nie rozrabiakę – elf roześmiał się spoglądając na bojowo nastawionego maga.
Durkon przyjrzał się krytycznie nasiękającemu krwią rękawowi leżącego na ziemi człowieka, który utkwił źrenice na czubku grotu włóczni elfa.
- Intelektualizm intelektualizmem, ale jak widzi się dwóch takich, którzy ci grożą i okradają ludzi, którzy byli dla ciebie wyjątkowi mili, to aż nie sposób nie przywalić. Pewnie dałoby się to jakoś inaczej rozwiązać, ale nauczkę dostali.
Ta... Na pewno byście sobie poradzili. Zakładając oczywiście, że dotarlibyście tutaj nim oni odjechaliby poza granicę Hełmu. Pomyślał słysząc gospodarza, który wszedł wkrótce po elfie. Najwidoczniej nie przejął się zbytnio drzwiami. Nagle odezwała się do niego jakaś kobieta, która weszła za Thersosem.
- Muszę przyznać że nie spodziewałam się ujrzeć krasnoluda władającego magią. Zawsze twój ród kojarzył mi się z wprawionymi w wojennym rzemiośle wojownikami, o których śpiewano pieśni, tak popularne w rejonie skąd pochodzę. Nie sądziłam że kiedykolwiek ujrzę kogoś tak biegle władającego arkanami magii. Moje uszanowanie, mości krasnoludzie. Jestem Ariadne – rzekła. Chyba kupię sobie topór bym nie musiał się więcej tłumaczyć pomyślał.
- Durkon Norfolk, syn Rokhara z Cytadeli Adbar, do usług – skinął uprzejmie głową Ariadne. Krasnolud odwinął rękawy koszuli i przejechał ręką po włosach. Gdyby nie wbiegł na czas, kto wie jakby się to skończyło.
Chwilę rozluźnienia przerwali jacyś ludzie, którzy wbiegli zabrać niedoszłych złodziei do aresztu, jeden z nich, nazwany bodajże Tanisem o coś się awanturował, ale Durkon lekce sobie go ważył i w międzyczasie przypiął tubę na zwoje do plecaka.
- Złóżcie broń. Pójdziecie ze mną, wszyscy. Panienka z tyłu również - młody strażnik wskazał całą grupę włócznią.
- Nie wymachuj tym tak, bo zaraz sam złamiesz prawo – burknął Durkon. Zazwyczaj starał się unikać pochopnych ocen, ale ten Tanis to jakiś idiota. Nie czekając na odpowiedź, chwycił butelkę z resztką wina i odwrócił się do karczmarza. – Mogę pożyczyć? Obawiam się, że ta farsa może trochę potrwać, a nie chciałbym z szanownym panem strażnikiem rozmawiać o suchym gardle. Chciałbym też wynająć pokój, szczodrze zapłacę, jeśli przeniesiony zostanie tam mój bagaż. Sam bym to zrobił, ale szanownemu panu Tanisowi pewnie się spieszy. W końcu na drugim końcu Hełmu ktoś może pomóc wstać staruszce!Hm, chyba przesadziłem.
Nagle do środka weszły kolejne osoby.
- Komuś nie spodobały się drzwi do gospody? - kobieta uśmiechnęła się zadziornie. – I dlaczego ci ludzie są aresztowani? Popełnili jakąś zbrodnię?
Durkon parsknął i ze spokojem przyglądał się całej scenie. Z niecierpliwością wyczekiwał reakcji Tanisa na słowa elfa. Nalał sobie wina na kubka i pociągnął mały łyk.
 
__________________
Wszystko wolno, hulaj dusza
Do niczego się nie zmuszaj
Niczym się nie przejmuj za nic
Nie wyznaczaj sobie granic

Ostatnio edytowane przez Memo : 14-05-2009 o 23:23. Powód: tagi
Memo jest offline  
Stary 15-05-2009, 20:41   #34
 
Raincaller's Avatar
 
Reputacja: 1 Raincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znany
Gdy najemnik skończył dość agresywną przemowę, wyczekiwał na reakcję Tanisa. Do akcji zamiast mieczy wkroczyła jednak Ariadne. Thersos poczuł rękę opadająca na jego dłoń opartą na rękojeści. Kobieca dłoń, zamierzenie czy nie, uspokoiła trochę jego zapędy. W myślach starał się ochłonąć i pozwolić wypowiedzieć się dziewczynie.
- Proszę wziąć pod rozwagę że to dziki elf, a więc to normalne że w sytuacjach takich jak ta przemawia przez niego gniew. - na te słowa uśmiechnął się ironicznie, nie zamierzał jednak przerywać wywodu. - Thersos działał w sposób w jaki uznał za stosowne i nie ma sensu wyciągać od niego konsekwencji, zwłaszcza że działał w dobrej wierze. Takie czyny powinno się nagradzać, nie karać. Ja… - głos Ariadne zadrżał, nagle zamilkła.
Najemnik obserwował jej twarz, podążając za jej wzrokiem dostrzegł to. Przedmiot, który dotychczas w jakiś sposób umykał jego uwadze. Przedmiot, który wyraźnie przestraszył przemawiającą dziewczynę. Jej oddech gwałtownie przyśpieszył, po chwili pozbawiona przytomności padła na ziemię.

Thersos nie zdążył zareagować, ukląkł jednak najszybciej jak to było możliwe biorąc w objęcia głowę Ariadne.
- Mości Durkonie, pomóż mi podnieść młodą damę i posadzić ją na krześle. - po tych słowach spojrzał na stoły, widział wino obok krasnoluda, zauważył także dzban z wodą na stoliku nieznajomej za nimi. - Czy mogłabyś podać mi kubek z wodą? - wyczekując odpowiedzi spoglądał z zaciekawieniem na reakcję dziewczyny.
Jasnowłosa przez kilka sekund nie podejmowała żadnych kroków. Po chwili jednak spojrzała w oczy elfa
- Tak... Oczywiście. A jeśli mogę się jeszcze na coś przydać, to z radością pomogę. Proszę, oto woda.
Dziewczyna przykucnęła tuż obok z dzbanem wypełnionym wodą. Thersos sięgnął po naczynie, w tym samym momencie zetknęły się ich dłonie. Najemnik wstrzymał się na chwilę i spojrzał na dziewczynę. Z bliska mógł ocenić jej urodę, nieprzeciętną urodę. Uśmiechnął się lekko.
- Nawet nie miałem okazji się przedstawić... - delikatnie skinął głową - Jestem Thersos, Thersos Quamar. I jestem Ci bardzo wdzięczny za pomoc.
Kobieta odwzajemniła jego uśmiech w równie delikatny sposób, po czym podając kubek oddaliła od niego swoją dłoń.
- Jakże miło móc zamienić z kimś w końcu zdanie. Służę Ci z przyjemnością. A teraz może pomóżmy ocalić Twoją towarzyszkę, Thersosie...?
Mężczyzna w mig przystąpił do pomocy nieprzytomnej dziewczynie. Estera obserwując jego dłonie, a ukradkiem jeszcze zerkając na jego twarz, przypomniała sobie o dobrych manierach.
- Jestem Estera Griff, naturalnie miło mi Cię poznać.
Thersos zmoczył dłoń w zimnej wodzie, po czym zaczął nią klepać lekko po policzkach Ariadne. Dziewczyna pod wpływem zimnego dotyku zatrzęsła się cała, po chwili jej źrenice wydawały się z wolna otwierać. Najemnik zmoczył ponownie dłoń w wodzie, tym razem przyłożył ją do czoła odzyskującej przytomność kobiety. Wykorzystując jej przebudzenie i widząc, iż nikt poza Esterą nie nachyla się nad nimi przybliżył głowę do jej ucha.
- Nie wiem dokładnie czemu straciłaś przytomność, jednakże amulet na który tak uważnie spoglądałaś zwrócił także i moją uwagę. - wyszeptał, ciągle opierając zimną dłoń na jej czole. - Czy powinienem obawiać się posiadacza tego naszyjnika?

Ariadne zamrugała kilkakrotnie oczami, powoli przystosowując swój wzrok do otoczenia. Spojrzała w stronę Thersosa, tak jakby zadawała pytanie, "co się stało". Rozejrzała się dookoła szukając znajomych twarzy, po kolei odnajdując znane twarze i dochodząc z wolna do siebie. Widziała Thersosa, krasnoluda, Durkon chyba ma na imię, zapytała się w duchu. I tą dziewczynę z głębi sali. Zauważyła też kapłana i... Tanis!.
- Nic mi nie jest - odrzekła. - To... tylko chwilowe.
- Ariadne... - najemnik znowu zaszeptał. - Ten amulet... Co jest nie tak z jego właścicielem?
Kiedy wspólnie z krasnoludem pomogli jej wstać,dziewczyna czując jeszcze lekkie zawirowania w głowie, przytrzymała się Thersosa.
- Ja... - przełknęła ślinę, patrząc na znienawidzony symbol i osobę, która go nosiła. - Widziałam ten symbol, dawno temu. Symbol porąbanej sprawiedliwości.
- Porąbanej powiadasz... - obrzucił nieprzyjaznym spojrzeniem Tanisa. - Teraz zaczynam powoli rozumieć, czemu sprawy przybrały taki, a nie inny obrót. - ponownie delikatnie tylko przechylając głowę dorzucił bardzo cichym szeptem. - Jednak musimy jakoś tej sprawiedliwości umknąć.
- Już chyba rozumiem czemu nie uczestniczył w modlitwie... on sam jest kapłanem.

Thersos zamyślił się na moment, a gdy tylko Ariadne usiadła na krześle odwrócił się w stronę Tagera i przemówił do niego.
- Szlachetny kapłanie, być może moja poprzednia przemowa nie była zbyt grzeczna, ale też okoliczności nie pomagają w zachowaniu spokoju. Biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację proszę o łaskawe rozpatrzenie naszej sprawy... Czy areszt jest konieczny? Dopiero przybyliśmy do osady i nie zamierzamy z niej uciekać. Jednakże jesteśmy zmęczeni i chcielibyśmy tylko odpocząć w należytych warunkach... tym bardziej, iż stan zdrowia Ariadne budzi moje zastrzeżenia. - spojrzał na dziewczynę obok. - Poza tym nie jesteśmy jakimiś barbarzyńcami, nie łamiemy prawa dla przyjemności. Nie zamierzamy tez unikać konsekwencji naszych czynów, wszystko jednak wymaga odrobiny rozsądku, czyż nie zacny Tagerze? Czy prośba o jeden spokojny nocleg i kolację to tak wiele? - tym razem spojrzał na Tanisa, ukrywając gniew w swych oczach.
Czekał co odpowie rycerz...
 
__________________
"Tylko silni potrafią bez obawy śmiać się ze swoich słabostek." - W.Grzeszczyk

Ostatnio edytowane przez Raincaller : 15-05-2009 o 20:48.
Raincaller jest offline  
Stary 17-05-2009, 22:21   #35
 
Sobol_WPIA's Avatar
 
Reputacja: 1 Sobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znany
Po wjechaniu na teren osady Kanithar postanowił skierować się prosto do wskazanej przez odźwiernego tawerny. Po drodze przyszło mu mijać niezbyt okazałe targowisko na którym pomimo podłej pogody kręciło się całkiem sporo ludzi. Niespodziewanie do Ettariel podszedł jakiś brudny i obdarty żebrak który próbował wyciągnąć od niej pieniądze. Kobieta zatrzymała konia i wyjąwszy z sakiewki monetę rzuciła mu ją.
Nie spodziewałem się, że jest ona tak łatwowierna i pełna miłosierdzia nawet w stosunku do takiego społecznego pasożyta. Możliwe, że uda się to w przyszłości wykożystac.- Pomyślał zaklinacz nie zatrzymując się co spowodowało, iż wyprzedził by Ettariel ale gdy się z nią zrównał na chwile zatrzymał konia i cicho szepnął do niej.

-Miał szczęście, że trafił na ciebie ja bym się z nim inaczej rozprawił.- Powiedziawszy to ruszył w kierunku tawerny. Po drodze spostrzegł nienaturalne zachowanie chmur. Wyglądało to jakby za pomocą magi ktoś chronił przed nimi wioskę. Było by to samo w sobie niepokojące ale jeszcze te ruiny i dziwne zachowanie odźwiernego. Trzeba mieć się na baczności. Pomyślał Kanithar zbliżając się do tymczasowego celu podróży. Po dojechaniu przed budynek gospody zaklinacz dostrzegł połamaną futrynę oraz drzwi leżące przed budynkiem.

-Alby wydarzyło się tu coś bardzo złego albo dziś zabawa była nazbyt huczna - Szepnął cicho zsiadając z konia do towarzyszącej mu w podróży kobiety.
Idąc w kierunku dziury po drzwiach Kanithar usłyszał jak Ettariel odezwała się do niego.

-Chyba masz racjie.- Opowiedział.

Kiedy przekroczyli próg tawerny nieznajomy mężczyzna spytał ich kim są. Zaklinacz pozwolił Ettariel odpowiedzieć na jego pytanie samemu czekając na rozwój wypadków.
 

Ostatnio edytowane przez Sobol_WPIA : 18-05-2009 o 21:31.
Sobol_WPIA jest offline  
Stary 18-05-2009, 21:06   #36
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Ariadne Nathos, Durkon Norfolk, Thersos Quamar, Estera Griff, Ettariel, Kanithar

Kiedy sytuacja wyglądała na opanowaną i dziewczynie wróciła świadomość, Tanis gestem nakazał przebywającemu z nimi strażnikowi podejść bliżej przybyszów i mieć ich na oku. Sam zaś zwrócił się do stojącej w drzwiach gospody nieznajomej i jej tajemniczego towarzysza.

- Proszę o nie utrudnianie zatrzymania, droga pani- powiedział.- Ci tutaj, a zwłaszcza ten elf, są zatrzymani do wyjaśnienia. Elf natomiast zostaje oskarżonym o usiłowanie zabójstwa i odpowie przed tutejszym prawem.
Tager przyglądał się tej całej sytuacji z zakłopotaniem odbijającym się na jego twarzy. Podszedł do Tanisa, starając się zaprotestować:

- Czy to aby nie przesada? Elf pomógł krasnoludowi, zaś oboje uratowali dobytek Erevanda przed kradzieżą. Powinniśmy im podziękować, nie zaś dążyć do ich aresztowania. To nie godzi się.

Zanim Tanis zdążył odpowiedzieć kapłanowi, elf usadziwszy wspólnie z krasnoludem Ariadne, podszedł do nich.

- Szlachetny kapłanie, być może moja poprzednia przemowa nie była zbyt grzeczna, ale też okoliczności nie pomagają w zachowaniu spokoju. Biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację proszę o łaskawe rozpatrzenie naszej sprawy... Czy areszt jest konieczny? Dopiero przybyliśmy do osady i nie zamierzamy z niej uciekać. Jednakże jesteśmy zmęczeni i chcielibyśmy tylko odpocząć w należytych warunkach... tym bardziej, iż stan zdrowia Ariadne budzi moje zastrzeżenia. Poza tym nie jesteśmy jakimiś barbarzyńcami, nie łamiemy prawa dla przyjemności. Nie zamierzamy tez unikać konsekwencji naszych czynów, wszystko jednak wymaga odrobiny rozsądku, czyż nie zacny Tagerze? Czy prośba o jeden spokojny nocleg i kolację to tak wiele?

- Prosisz o nocleg i kolację odmieńcu? Niedobrze mi się robi na twój widok, tak jak zawsze gdy widzę kogoś o spiczastych uszach. A co do noclegu, to owszem znajdziesz go, na więziennej pryczy. Zabrać ich.

Stojący obok przybyszów strażnik wykonał ruch włócznią w stronę drzwi, wyraźnie wskazując iż czas na rozmowy właśnie się skończył, za to nastał czas płacenia za swoje czyny. Do środka, odpychając półelfkę weszło dwóch innych strażników, dołączając do swojego towarzysza. Kiedy odebrano broń nowo przybyłym Tanis zmrużył tylko oczy i lekko kiwnął głową, dając znak by ruszyli, po czym sam stanął na czele konwoju. Kapłan jednak stanął między nim a drzwiami, nie pozwalając przejść.

- Opamiętaj się w końcu. Nie interesuje mnie teraz twój bóg, twoje przekonania, ale ci ludzie. Nie zasłużyli byś ich karał. Nie pochwalam twoich metod, ani systemu praw, wedle którego żyjesz. To co robisz to nie jest sprawiedliwość- zwrócił się do tropicielki.- Panienko, wyglądasz na rozsądną osobę. Czy twoim zdaniem powinno się karać kogoś, kto zranił, ciężko co prawda, ale tylko zranił, w imię dobra? Czynił to ratując dobytek innej, nieznanej mu osoby. Ja…

-Panienko, proszę się przesunąć. To rozkaz. A ty, Tager, jeśli jeszcze raz wejdziesz mi w drogę, to nie będę mieć litości. Myślę że się zrozumieliśmy. Ruszać się.

Droga do więzienia nie była długa. Przechodzili przez plac, dzięki czemu każdy mógł przyjrzeć się dokładniej zatrzymanym, jednak nie przejawiali większego zainteresowania tym pochodem i wracali do swoich zajęć. Budynek straży, będący jednocześnie więzieniem, nie wyróżniał się niczym szczególnym. Ot normalny budynek z kamienia o drewnianym dachu. Kiedy weszli do środka jeden ze strażników otworzył drzwi do pomieszczenia obok i wprowadził więźniów do środka, po czym zamknął je na klucz. Wewnątrz panowała niezmącona cisza, zaś pomieszczenie było nieprzystosowane do większej liczby osób i ledwo mieściło ich czwórkę. Widać że rzadko mieli do czynienia z przestępcami.
 

Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 19-05-2009 o 14:11.
RyldArgith jest offline  
Stary 19-05-2009, 18:33   #37
 
Raincaller's Avatar
 
Reputacja: 1 Raincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znany
Wszystkie starania zdawały się być całkowicie daremne. Tanis był zaślepiony i uparty w dążeniu do celu. Pomimo próśb kapłana pozostawał niewzruszony w swoich decyzjach. Przeprosiny Thersosa i prośbę o nocleg skwitował kilkoma nieprzyjemnymi uwagami, całkowicie uwłaczającymi godności rozmówcy. Przegrana sprawa...

- Zabrać ich.
Po tych słowach strażnik zgodnie z zaleceniami przełożonego rozbroił zatrzymanych. Włócznia, oszczep i miecz zostały odebrane najemnikowi. Wzbierała w nim złość. Miał ochotę wyszarpnąć ostrze spoczywające przy boku gwardzisty i przebić nim gardło obłąkanemu rycerzowi. Walczył sam ze sobą. Gdyby w tej chwili miał w swoich rękach tylko własny los... Kto wie, być może karczma spłynęła by krwią...

Za wiele niewinnych postronnych osób. Rozumiał położenie swoje i Durkona, ale Ariadne i Estery nie. Jedna zatrzymana za bycie przybyszem, druga za wejście w jego towarzystwie. Obłęd. Już mieli zostać wyprowadzeni z gospody, gdy w przejściu stanął Tager.
- Opamiętaj się w końcu. Nie interesuje mnie teraz twój bóg, twoje przekonania, ale ci ludzie. Nie zasłużyli byś ich karał. - kapłan próbował ostatkami sił przemówić do rozsądku rycerza. Thersosa uderzyła jednak wzmianka o "twoim bogu".

O jakim bogu on mówi, co za bóstwo nakazuje tak ślepe postrzeganie chorych, urojonych zasad. - myśli najemnika mąciły słowa Tagera, zostały jednak przerwane przez zimną odpowiedz Tanisa. Nadziei na wyjście z opresji na tą chwile nie było. Najmądrzej było po prostu dać się pojmać. Tak też uczynili.

Droga do strażnicy wiodła przez plac. Ten sam, na którym odbywała się ceremonia. Ludzie rzucali ukradkowe spojrzenia na zatrzymanych, nikt jednak nie ważył się wykazać przesadnego zainteresowania. Idąc przez plac Thersos zauważył ruch w jednym z okien w budynku, który przylegał do miejsca skąd najemnik obserwował modlitwę. Miał ochotę zatrzymać się na chwilę, jednak nie dane mu było dokonać postoju. Czasu starczyło jedynie by rzucić okiem na okno, w którym przed chwilą coś się poruszyło. Przyjrzawszy się lepiej Thersos zauważył kontur jakieś postaci. Poczuł dziwne mrowienie na skórze, czuł się obserwowany...

Te oczy. To ta dziewczyna, którą dwukrotnie już dzisiaj widziałem. Kim ona jest... - w myślach próbował odgadnąć zamiary tajemniczej nieznajomej, wiedział jednak, iż w tej chwili to nie ona stanowi ich największe zmartwienie. Problemem był Tanis - rycerz w służbie jakiegoś obłąkanego bóstwa. Doskonale pamiętał słowa Ariadne na temat łańcuszka, na temat chorej sprawiedliwości. W tej chwili w niej dopatrywał się źródła wiedzy. Być może jej wspomnienia w połączeniu z mądrością oczytanego Durkona naświetlą nieco sytuację. Mieli czas na rozmowy...

Cela stała przed nimi otworem. Przeciętny budynek z przeciętnym aresztem, typowe dla takiej dziury jak Hełm Peldana. Tu nikt nie będzie za nami płakał... - skwitował w myślach swoje żałosne położenie i spojrzał na gnieżdżących się w ciasnym pomieszczeniu kompanów. Obdarował cała trójkę ciepłym uśmiechem, po czym rzekł.
- No, to teraz przyjmuję zażalenia. Jakby nie było, to mój nie przeciętnej urody rzut wprawił zacnego Tanisa-oszołoma w taki zachwyt. - roześmiał się dość głośno, nie kryjąc przy tym cynizmu.



Rzut na zauważanie
 
__________________
"Tylko silni potrafią bez obawy śmiać się ze swoich słabostek." - W.Grzeszczyk

Ostatnio edytowane przez Raincaller : 19-05-2009 o 18:37. Powód: Literówki xD
Raincaller jest offline  
Stary 20-05-2009, 11:38   #38
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
To, co się wyprawiało w tej wiosce było mocno zastanawiające. Jeśli prawdą było to, o czym mówił elf, wyglądało na to, że Tanis, jak nazywali tutejszego 'piewcę sprawiedliwości' wykorzystywał prawo do swoich własnych celów i naginał je sobie jak tylko chciał. Co prawda półelfka nie była świadkiem całego zajścia i nie mogła wydać właściwego osądu, ale ten cały Tanis był bardzo podejrzanym typem. I jeszcze jak wulgarnie zwracał się do wszystkich. Kobieta zacisnęła zęby wpatrując się w mężczyznę, miała ochotę rozkwasić mu nos. „Gdyby okoliczności były inne, pokazałabym ci jak traktuje się kobiety przemądrzały gburze”. Miała wtrącić swoje trzy grosze, gdy usłyszała huk i dostrzegła leżącą na podłodze czarnowłosą kobietę. „Chyba nie wytrzymała tego napięcia... w sumie jej się nie dziwię”. Gdy elf i krasnolud posadzili dochodzącą do siebie czarnowłosą na krześle, jej uszu dobiegły słowa.

- Szlachetny kapłanie, być może moja poprzednia przemowa nie była zbyt grzeczna, ale też okoliczności nie pomagają w zachowaniu spokoju. Biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację proszę o łaskawe rozpatrzenie naszej sprawy... Czy areszt jest konieczny? Dopiero przybyliśmy do osady i nie zamierzamy z niej uciekać. Jednakże jesteśmy zmęczeni i chcielibyśmy tylko odpocząć w należytych warunkach... tym bardziej, iż stan zdrowia Ariadne budzi moje zastrzeżenia. Poza tym nie jesteśmy jakimiś barbarzyńcami, nie łamiemy prawa dla przyjemności. Nie zamierzamy tez unikać konsekwencji naszych czynów, wszystko jednak wymaga odrobiny rozsądku, czyż nie zacny Tagerze? Czy prośba o jeden spokojny nocleg i kolację to tak wiele?

- Prosisz o nocleg i kolację odmieńcu? Niedobrze mi się robi na twój widok, tak jak zawsze gdy widzę kogoś o spiczastych uszach. A co do noclegu, to owszem znajdziesz go, na więziennej pryczy. Zabrać ich.


- Hola, drogi panie! Masz coś do spiczastouchych? – Ettariel zmarszczyła brwi i odgarnęła kosmyk złotych włosów za ucho, by każdy z zebranych mógł odgadnąć jej rasę. - Zaiste dziwne, że RASISTA – położyła nacisk na ostatnie słowo. - reprezentuje tutaj prawo. Nie dziwię się więc, że tych oto ludzi traktuje się jak przestępców mimo tego, że chcieli tylko pomóc. Może mnie też wsadzisz za kratki za to że nazwałam drogiego pana rasistą? - czuć było sarkazm w jej głosie.

- Jeśli panienka nadal będzie tak mielić jęzorem, to chyba poważnie się nad tym zastanowię.
- syknął Tanis. - Myślę że czas tej jałowej rozmowy już minął. - mężczyzna skinął włócznią na dwóch swoich kompanów, a ci po chwili do niego dołączyli. - Rozbroić i zabrać ich do celi.

Gdy strażnicy odbierali broń czwórce nieznajomych, Ettariel rozłożyła ręce i powiedziała do Tanisa.
- Przecież tak nie wolno! Jeśli są niewinni, sam łamiesz prawo, drogi panie! Aż tak jesteś zaślepiony chęcią wsadzenia ich za kratki że tego nie widzisz? A może to rasistowskie zapędy każą ci ukarać tych ludzi?
- Są winni, poza tym nie mam zamiaru ci się z niczego tłumaczyć! To ja stanowię tutaj prawo a moje decyzje nie podlegają negocjacjom. - powiedział twardo wpatrując się w oczy półelfki.

Tropicielka pokręciła tylko ze zdziwieniem głową, gdy strażnicy wyprowadzali 'przestępców'. O dziwo jakiś mężczyzna, też chyba będący częścią całego zamieszania stanął Tanisowi na drodze.

- Opamiętaj się w końcu. Nie interesuje mnie teraz twój bóg, twoje przekonania, ale ci ludzie. Nie zasłużyli byś ich karał. Nie pochwalam twoich metod, ani systemu praw, wedle którego żyjesz. To co robisz to nie jest sprawiedliwość - spojrzał na półelfkę. - Panienko, wyglądasz na rozsądną osobę. Czy twoim zdaniem powinno się karać kogoś, kto zranił, ciężko co prawda, ale tylko zranił, w imię dobra? Czynił to ratując dobytek innej, nieznanej mu osoby. Ja…

- Moim zdaniem to niegodziwość wtrącać do celi kogoś, kto próbował ratować czyiś dobytek. - wypaliła ostro Ettariel. - Najwyraźniej jednak pan Tanis interpretuje prawo zupełnie inaczej niż reszta tutaj zgromadzonych. Na swoją korzyść! Nie jesteś drogi panie ostatnim sprawiedliwym i na pewno nie będziesz...

Tanis jakby rozjuszony słowami tropicielki podszedł do niej i patrząc jej hardo w oczy, wycedził szorstko przez zaciśnięte zęby:
- Nie jesteś pierwszą i ostatnią, która przeciwstawia się moim osądom. Jesteś tu obca, więc trzymaj język za zębami, zjedz coś, prześpij się i won z mojej wioski...

- Ze wszystkich najgorszych... - Ettariel nie dokończyła czując na swym ramieniu dłoń Tagera, bo tak się chyba nazywał ów mężczyzna i jego wszystko znaczącą minę.

Półelfka z grobową miną przyglądała się jak Tanis i jego ludzie wyprowadzając czwórkę nieznajomych i zastanawiała się, co począć. W tej chwili jednak wraz z Kanitharem chyba niewiele mogli wskórać, a ten cały Tanis wyglądał jej na podejrzanego typa. „Cóż, chyba będzie trzeba poczekać na dalszy rozwój wydarzeń... Jeszcze się spotkamy, drogi panie.” - pomyślała ścinając się wzrokiem z wychodzącym dowódcą straży. Z rozmyślań wyrwał w końcu złotowłosą głos kapłana:

- Przykro mi za tą całą scenę, jakie miała miejsce. Była ona niepotrzebna. Rozumiem Tanisa, jednak czasem wydaje mi się że jest zbyt nadgorliwy. To pierwszy raz, kiedy mamy do czynienia z taką sytuacją, jest to więc dla nas nowe doświadczenie. Módlmy się żebyśmy przetrwali tę próbę sił. Ale ja tu gadam a wy przemoknięci. Wejdźcie do mojej kaplicy. Wysuszycie się, a ja coś przygotuje do zjedzenia.

- Z chęcią skorzystamy z twojej gościny. Moja godność Ettariel, to mój znajomy Kanithar. – wskazała wzrokiem na łysego czarodzieja. Oboje ruszyli za kapłanem i po chwili znaleźli się w małej kapliczce. Było tu czysto i schludnie, w powietrzu unosił się jakiś słodki zapach. Tager kręcąc się chwilę po sali przygotował ciepłą jajecznicę z chlebem i przyniósł na stół dzban czerwonego wina, które moment później znalazło się w szklanicach.

Tropicielka podziękowała mu uśmiechem i zajęła się posiłkiem. Przepijając w międzyczasie zimnym, aromatycznym napojem spojrzała na Tagera.

- Możesz nam wytłumaczyć, o co tak naprawdę poszło w karczmie? I dlaczego wspomniałeś o jego bogu i przekonaniach? Czyżby obie te rzeczy miały coś wspólnego z tym aresztowaniem? Pochodzę z dalekich stron i to co się tutaj dzieje naprawdę ciężko mi pojąć. Chyba tylko na takim odludziu można ludzi którzy działali zgodnie z prawem wtrącać do więzienia za łamanie tego prawa. Dziwne... - Ettariel skrzywiła się i wbiła wzrok w talerz pełen pachnącej jajecznicy. Była bardzo ciekawa co kapłan ma im do powiedzenia.
 

Ostatnio edytowane przez Tabasa : 20-05-2009 o 13:41.
Tabasa jest offline  
Stary 20-05-2009, 14:04   #39
 
Memo's Avatar
 
Reputacja: 1 Memo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumny
- Czy to aby nie przesada? Elf pomógł krasnoludowi, zaś oboje uratowali dobytek Erevanda przed kradzieżą. Powinniśmy im podziękować, nie zaś dążyć do ich aresztowania. To nie godzi się – rzekł Tager. Elf, krasnolud, ciekawe czemu do siebie nie mówią per „człowiek”.
- Pan pozwoli, panie Tager, że się przedstawię. Durkon Norfolk, syn Rokhara z Cydateli Adbar – skinął głową kapłanowi. Mężczyzna odwzajemnił grzeczność i wrócił do rozmowy z Tanisem, który coś tam bełkotał. Durkon spotkał już kilku takich jak on i nauczył się ignorować płynące z ich ust bzdury. Oszczędzało to wiele nerwów i poważniejszych kłopotów, gdyby miał ochotę odpowiedzieć. Spojrzał na kobietę, która zaczęła słownie atakować Tanisa.

- Hola, drogi panie! Masz coś do spiczastouchych? – zmarszczyła brwi i odgarnęła kosmyk złotych włosów za ucho, by każdy z zebranych mógł odgadnąć jej rasę. – Zaiste dziwne, że RASISTA – położyła nacisk na ostatnie słowo. – reprezentuje tutaj prawo. Nie dziwię się więc, że tych oto ludzi traktuje się jak przestępców mimo tego, że chcieli tylko pomóc. Może mnie też wsadzisz za kratki za to że nazwałam drogiego pana rasistą? - czuć było sarkazm w jej głosie.

Najwidoczniej Tanis nie zamierzał aresztować ani jej, ani jej kompana, gdyż tylko coś pobełkotał. Kobieta jednak nie ustępowała.
- Przecież tak nie wolno! Jeśli są niewinni, sam łamiesz prawo, drogi panie! Aż tak jesteś zaślepiony chęcią wsadzenia ich za kratki że tego nie widzisz? A może to rasistowskie zapędy każą ci ukarać tych ludzi? – w tym momencie Durkon postanowił sprawdzić co odpowie dotychczas ignorowany jegomość.
- Są winni, poza tym nie mam zamiaru ci się z niczego tłumaczyć! To ja stanowię tutaj prawo a moje decyzje nie podlegają negocjacjom - powiedział twardo wpatrując się w oczy półelfki. Durkon nie wytrzymał.
- Ech, gdyby krasnoludowie mieli takie prawo... – powiedział rozmarzonym głosem. – Ile można by zaoszczędzić pieniędzy i czasu na sądach i rozprawach! Mielibyśmy oddziały takich jak szanowny pan Tanis, które chodziłyby ulicami i wskazywały winnych! Genialne!

W końcu, jeden ze strażników machnął włócznią, co stanowiło znak do rozpoczęcia konwojowania zbrodniarzy do więzienia. Wychodząc postanowił dokładniej przyjrzeć się zarówno Tanisowi, jak i Tagerowi próbując odnaleźć w odmętach pamięci czegoś o bogach, którym mogliby służyć. Po krótkiej przechadzce, dotarli do więzienia, gdzie ledwo się mieścili.
No i masz babo placek pomyślał kładąc butelkę i kubek na podłodze w kącie.
- Panienka może usiądzie, bo gotowa znowu nam się na podłogę osunąć – wskazał Ariadne miejsce na pryczy.
- Hej, odmieńcu – parsknął zwracając się do Thersosa. – Lepiej okaż skruchę, to może ci się poszczęści i nie oddadzą cię katu, a jedynie powieszą. W moim przypadku pewnie skończy się tylko na konfiskacie majątku i napiętnowaniu – zażartował. Chociaż po dotychczasowym zachowaniu Tanisa, mogło się okazać, że to nie będzie żart.
- Dobrze, że nie wzięli tamtych dwóch z nami, bo było nie było czym oddychać – zauważył.

Rzuty na zauważanie i wiedzę (religia)
 
__________________
Wszystko wolno, hulaj dusza
Do niczego się nie zmuszaj
Niczym się nie przejmuj za nic
Nie wyznaczaj sobie granic

Ostatnio edytowane przez Memo : 20-05-2009 o 14:24. Powód: tagi
Memo jest offline  
Stary 21-05-2009, 16:39   #40
 
WiedzminBerengar's Avatar
 
Reputacja: 1 WiedzminBerengar nie jest za bardzo znany
Oddech powoli się wyrównywał, twarz odzyskiwała kolory, ale serce nadal szybko pracowało. Nawet obecność przychylnie nastawionych osób nie była w stanie zatrzeć obrazu jaki ciągle miała przed oczyma. Patrząc na wisiorek zawierzony na szyi Tanisa nie było sposobu by nie przestawać myśleć o wydarzeniu sprzed czterech lat. Czemu spotykam ponownie ten symbol. To jakiś koszmar.

Wioska, festyn na wzgórzu, śmiech, muzyka. Wszystko było takie normalne. Do wieczora. A potem pojawił się on. I wydał wyrok. A ona widziała to, każdy szczegół. Skuliła się na krześle, pozwalając by łzy spłynęły po policzku. Słyszała słowa Thersosa, jego prośbę o jeden dzień, noc w zasadzie, spokoju. By dane im było mieć odrobinę spokoju. Poczuła dłoń dziewczyny, tej samej która siedziała na tyłach sali. Mimowolnie spojrzała na nią i położyła głowę na jej ramieniu. Chciała po prostu być z kimś, kimś kto nie jest tak chory jak Tanis. Z kimś kto zrozumie.

Strażnik wskazał na wyjście, dając jej, a także i innym znak, aby wyszli. Potaknęła głową, jednocześnie z wolna wstając z miejsca i podchodząc do elfa. Jakoś przy nim czuła się bardziej spokojnie. Jakby smutki wywołane naszyjnikiem odpłynęły. Podniosła wzrok, rozpoznając twarz Tagera, za nim zaś półelfkę, która wymieniała głośno słowa z ich prześladowcą.

- Hola, drogi panie! Masz coś do spiczastouchych? Zaiste dziwne, że RASISTA reprezentuje tutaj prawo. Nie dziwię się więc, że tych oto ludzi traktuje się jak przestępców mimo tego, że chcieli tylko pomóc. Może mnie też wsadzisz za kratki za to że nazwałam drogiego pana rasistą?

- Jeśli panienka nadal będzie tak mielić jęzorem, to chyba poważnie się nad tym zastanowię. Myślę że czas tej jałowej rozmowy już minął. Rozbroić i zabrać ich do celi.

Ariadne zacisnęła mocno zęby, dławiąc sunące na język przekleństwo. Chciała podejść i uderzyć w twarz „pana sprawiedliwego”, jednak wiedząc że tylko pogorszy swoją i pozostałych sytuację, wstrzymała się z wykonaniem planowanego ruchu. Co nie znaczyło, że nie życzyła Tanisowi jak najgorzej. Kiedy do rozmowy dołączył się Tager myślała że jakoś uda się załagodzić sytuację, ale nie miała wielkiej nadziei. Tym bardziej że nie pomyliła się w ocenie sytuacji.

- Opamiętaj się w końcu. Nie interesuje mnie teraz twój bóg, twoje przekonania, ale ci ludzie. Nie zasłużyli byś ich karał. Nie pochwalam twoich metod, ani systemu praw, wedle którego żyjesz. To co robisz to nie jest sprawiedliwość. Panienko, wyglądasz na rozsądną osobę. Czy twoim zdaniem powinno się karać kogoś, kto zranił, ciężko co prawda, ale tylko zranił, w imię dobra? Czynił to ratując dobytek innej, nieznanej mu osoby. Ja…

-Panienko, proszę się przesunąć. To rozkaz. A ty, Tager, jeśli jeszcze raz wejdziesz mi w drogę, to nie będę mieć litości. Myślę że się zrozumieliśmy. Ruszać się.

Kiedy wychodzili rzuciła smutne spojrzenie mijanej półelfce. Nie miała nadziei że może pomóc, zresztą co ona mogła. No i po co miałaby się narażać pomagając nieznajomym. Rozglądała się po placu i krzątającym się po placu ludziom. Rzuciwszy okiem na jedno z okien mijanego budynku zauważyła wpatrzoną w nich postać. Przyjrzawszy się uważniej stwierdziła że to ta sama dziewczyna, którą widziała na placu, podczas modlitwy. Z boku, dość blisko niej, zauważyła cień, idący z wolna między domami, dokładnie w kierunku w którym akurat szli. Słyszała tylko otwierane drzwi, odgłos kluczy w zamku, ich kroki, a potem cisza. Nie trwała długo, raptem chwile, ale dla niej to była wieczność. Znów myślała o naszyjniku i wyłączyła się na otaczający świat. Kiedy się odezwała wymówiła tylko jedno słowo:
- Hoar.


rzut na zauważanie; rzut na zauważanie.
[Rzut w Kostnicy: 21]
[Rzut w Kostnicy: 24]
 
WiedzminBerengar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172