Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-06-2009, 20:05   #41
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
Cała sprawa pachniała mu gorzej niż goblinie szczyny. Wiedzieli praktycznie tyle co nic i mieli jakąś tą sprawę rozwiązać. Pozostało tylko liczyć na to, że rano dostana jakieś POŻYTECZNE dane, albo że wróg sam do nich przyjdzie. Tordek splunął potrząsając przecząco łepetyną.
~Hrmph... Panie takie rzeczy tylko w bajkach...~
I wtedy coś stuknęło go w jego hełm. Początkowo myślał, że ktoś z drużyny robi sobie z niego jakieś jaja, ale gdy spojrzał pod nogi szybko zrozumiał co się stało. Strzała?! Kto jest na tyle głupi żeby atakować krasnoluda w pełnym rynsztunku! I jeszcze z ukrycia! Toż to obelga! Toż co całkowicie niehonorowe i pozbawione godności! Ktokolwiek to był na pewno nie chciał walczyć uczciwie w zwarciu gdzie siła i determinacja są najważniejsze. Kto? Nie musiał czekać długo by poznać odpowiedź na to pytanie. O to bowiem człowiek w czerwieni rozpoczął swój monolog karząc im wypierniczać do z miasta grożąc im. Jego sługusy - bo wszystko wskazywało na to że właśnie nimi byli - tylko rzucili coś, że "następnym razem" dorwą krasnoluda swoimi strzałami.
~Już ja im następny raz!~
-Jeśli chcesz zastraszyć krasnoluda to alboś głupi jak troll alboś żadnego jeszcze nie spotkał.
Sięgnął po swoją pawęż mocno chwytając ją lewą dłonią. Kiedy postawił ją przed sobą miało się wrażenie, że tarcza jest większa od krasnoluda - zupełnie jakby chował się za stalową magiczną barierą. Wywinął młotem młyńca po czym uniósł go nad głowę przyjmując pozycję bojową. Inskrypcje na broni zaczęły świecić bladą poświatą. Jeśli ma czelność by grozić lepiej by miał siłę by wprowadzić te groźby w czyn. Tordek odkąd pamiętał walczył. Gdy był mały go szkolono a gdy był duży tłukł wszelkie plugastwo jakie się pod młot nawinęło - za dużo widział by takie szczeniackie gadanie robiło na nim jakiekolwiek wrażenie.
-Jeśli chcesz bym opuścił to miasto musisz mnie stąd wyrzucić siłą! Na polu walki tylko zwycięscy mogą narzucać swoje prawa innym.
Po czym ruszył w długą rozpędzając się w kierunku człowieka w czerwieni. Aż dziw brał, że krasnolud potrafi tak zapierd... biegać. Mimowolnie kojarzyło się to z kulą armatnią, która leci i leci dopóki z czymś się nie zderzy - a kiedy to się już stanie zazwyczaj robi duże i głośnie buuum. Odległość się zmniejszała aż w końcu był tylko parę metrów os swojego celu.
-Za Moradina!
Młot runął w dół z całym swoim majestatem niosąc zapowiedź śmierci. Pytaniem pozostawało jednak "czyjej śmierci".


***

-Charge
-when hit dispeling on
-when hit brute surge on
 
Famir jest offline  
Stary 30-06-2009, 10:45   #42
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Rozmowa ze strażnikiem dobiegała ku nieubłaganemu końcowi. Powoli wszelkie idee, hipotezy i domysły zdawały się wyczerpywać, sierżant zdawał się doskonale wyprzedzać wybiegi awanturników zawierające różnego rodzaju dziury, niedopatrzenia i częściowy brak informacji, natychmiastowo je kontrując lub zwyczajnie, kręcąc głową, odpowiadać negatywnie. Mężczyzna nie grzeszył brakiem informacji, wręcz przeciwnie, ogólnie sprawiał wrażenie bardzo inteligentnego, aczkolwiek zmęczonego istnieniem człowieka. Elfka doskonale zdawała sobie sprawę, że takiego męczenia go wkrótce nadejdzie kres, dokładnie w chwili, w której zwyczajnie przeleje się czara jego cierpliwości, zaś zastąpi ją agresja, bo w końcu ile można słuchać durnych domysłów grona amatorów, jeżeli chodzi o śledztwa? Błysk ujrzała chwilowe, nadzwyczaj dobrze ukrywane zmieszanie stróża prawa na przypuszczenie o religijnym charakterze zabójstw, oznaczało to więc, że wioska mogła mieć w przeszłości problem natury religijnej? To by wyjaśniało wiele, zaczynając od zmieszania sierżanta, przez nie wspomnienie tego przez niego, kończąc na tym, że zapewne nie dowiedzą się tego od tak. Takie sprawy zazwyczaj kończyły jako tajemnica wioski, swoiste tabu o którym nie wolno było mówić. Do tego uwaga strażnika o samych 'dobrych' rzeczach, które słyszał o Błysk. O co mogło mu chodzić? Co prawda nie znała Kruka od zawsze, ale sama niemal od czasu ukończenia stu lat nienaganny żywot elfa wierzącego i podążającego za naukami Corellona Larethiana. Co prawda świątynia miała swój pogląd na świat, nieco zbyt koncentrujący się wokół idei wyższości elfów, przez co jej zlecenia czasami były dość kontrowersyjne, jednak Błysk nigdy nie była fanatykiem i często rozwiązywała sprawy w swój sposób, nie kościoła, jednocześnie wykonując zadanie i nie informując świątyni o jego rzeczywistym przebiegu. W taki sposób wilk był cały, a i owca mogła dalej hasać po pastwisku w oczekiwaniu na właściciela zapotrzebowanego na nowy sweter. Uśmiechnęła się jedynie do sierżanta, mając wrażenie, że musiał ją z kimś pomylić. Nie rozwodziła się nad tym dłużej, bo właściwie nie miała tak naprawdę nad czym. Koniec końców, wyproszono ich z pomieszczenia i zaproponowano nocleg w drugiej z tawern Srebrnego Szlaku, ponoć nie będącej tak wysoko standardem, aczkolwiek też nie będącej złą.

Błysk szła wraz z Krukiem mniej więcej pośrodku grupy, rozmyślając na temat dziwnego charakteru morderstw mających tutaj miejsce.Nie rozpisując się nawet na temat ów rozmyślań, pomijając wszelkie za i przeciw, domysły i dedukcje, burza mózgu zakończyła się wraz z pojawieniem się jednego z przedstawicieli jej elfiej rasy, sądząc po kolorze włosów raczej jednego z jej podszczepów, prawdopodobnie elfa księżycowego, leśnego albo dzikiego. Właściwie samo pojawienie się, to czubek lodowca, bo tylko przez swoją wyostrzoną reakcję kobieta uniknęła lecącej w jej kierunku strzały. To tak wita się nosicieli dobrego słowa? Zanim Błysk zorientowała się o co chodzi, stali otoczeni w dosłownym tego słowa znaczeniu, w przeciwieństwie do pozostałych, ona i Kruk zauważyli dodatkowo jeszcze dwóch napastników skrytych w cieniu. Elfka przez moment spojrzała na towarzysza, ten wbrew życiu, które wiedzie teraz żył od zawsze wojną, nie przejmował się innymi, dla niego liczyła się jedynie przeżycie. Czarnowłosy elf odpiął skórzaną zapinkę krępującą wyświechtany zwój z zaklęciem, po czym rozpoczął inkantację. Słysząc jego głos można było domyślić się, dlaczego milczał przez większość czasu. Donośne, ochrypłe skrzeknięcia zupełnie nie przypominały pięknego, delikatnego głosu elfa. Można było wysnuć przypuszczenia, że ktoś kiedyś mógł mu coś pomieszać czymś ostrym z aparatem mowy, tak bardzo kalecząc piękno jego mowy. Jego spojrzenie utkwiło na dwójce elfich nożowników, czekających w ukryciu. Co prawda istniało pewne ryzyko w użyciu tego zaklęcia, które nomen omen było ponad jego możliwościami, zaś kreowanie go naruszało dość poważnie strukturę magiczną wokół i mogło wyjść to... różnie. Czasami zaklęcie zupełnie chybiało celu, w innym wypadku nie posiadało nawet połowy swojej siły, w jeszcze innym wybuchało... w dłoniach elfa, jednak ten zawsze gotów był podjąć się ryzyka. Kończąc inkantację, jego dłonie, ręce, kark, zaś później cała sylwetka zajęła się ogniem, za moment gasnąć, formując się w sporych rozmiarów sferę ognia szybującą w elfich nożowników w taki sposób, by nie pokaleczyć za mocno biegającej wokół jednego z domostw Samanthy. Zwój natychmiast rozsypał się w popiół, zaś elf sięgnął za plecy, dobywając półtoraręcznego miecza, zdobionego na rękojeści motywami nachodzących na siebie kolców, zaś na ostrzu elfimi inskrypcjami. Mężczyzna stanął w pozycji defensywnej, gotów odbijać nadchodzące uderzenia do czasu, aż nie będzie gotów spokojnie stanąć do równej walki.
Akcje Błysk nie przyciągały wzroku aż tak, jak jej towarzysza, aczkolwiek, miała nadzieję, będą równie owocne. Elfka błyskawicznie dobyła bliźniaczych ostrzy, mieniących się lekkim błękitem w świetle księżyca, będących zakrzywionymi na końcu, przypominającymi trochę bardziej szablę, niż krótki miecz. Wiedziała, że bezpośredni atak może być tutaj bez skutku. Elf był zbyt pewien siebie, poza tym czuła to, jego siła była niemal namacalna dla niej, wiedziała że to ktoś potężny i nie chciała walczyć, a jak już, to na swoich warunkach. Białka jej oczu zaszły na moment czernią, wokół niej słychać dało się przeciągające syknięcie, po czym ta najzwyczajniej w świecie zniknęła, rozpływając się w cieniu, materializując się zakamuflowana, niedaleko elfa w czerwieni.

***

Kruk:
- scroll of fireball (7th caster level) - zwój ognistej kuli (siódmy poziom rzucającego) - standard action - akcja standardowa
- screw spells, get a weapon! (bastard sword) - olej zaklęcia, dobądź broni! (miecz półtoraręczny) - move action - akcja ruchu

Błysk:
- get a weapon too! (twin blades) - również dobądź broni! (bliźniacze ostrza) - move action - akcja ruchu
- dimension doors - wymiarowe drzwi (właśnie dlatego nie lubię tłumaczeń zaklęć...) - standard action - akcja standardowa

***
 
Sierak jest offline  
Stary 30-06-2009, 11:31   #43
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Walka rozgorzała, wręcz dosłownie. Elfi „paladyn” ku zdziwieniu Baliusa rzucił ze swojego zwoju kulę ognia! Miniaturka słońca poleciała w stronę, gdzie jak się okazało znajdowało się dwóch innych zabójców i Samantha… Co do cholery? To ma niby być paladyn? I co robi Samantha?

- Co do cholery! Jesteśmy w środku miasta! Chcesz zniszczyć domy czy zrobić kratery w miejskiej drodze?! Mniej widowiskowe zaklęcia proszę, mniej widowiskowe… i mniej uszczuplające nasze sakiewki w razie kary pieniężnej za zniszczenia… - odparł, choć nie był pewny na czym mu bardziej zależało, czy na uniknięciu zniszczeń czy na uniknięciu utraty złota.
 
Qumi jest offline  
Stary 30-06-2009, 15:41   #44
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Jayan poczuł żar na twarzy a chwilę później zobaczył rosnącą w rękach towarzysza Błysk kulę żywego ognia skaczącego i wijącego się w koło trzymanego na uprzęży przez siły magiczne. W normalnych okolicznościach jęzory ognia dosięgnęłyby już dawno dłoni i torsu elfa, jednak trzymane w ryzach poprzez siłę zaklęcia formowały się jedynie w coraz większą sferę by chwilę później poszybować w stronę przeciwników mogących mieć jedynie nadzieję, że coś z nich zostanie.

- Nieee idioto! - krzyczał Jayan patrząc na to co wyprawia pseudo-paladyn.

Nie było czasu na to, żeby prawić teraz komukolwiek wykłady na temat bezpiecznego używania magii. Trzeba było zadbać o własną skórę to też nie ociągając się niepotrzebnie, Jayan wypowiedział kilka sylab po czym jego ciało rozszczepiło się na kilka identycznych kopii, których każda oddaliła się parę kroków od pozostałych.
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.
Cosm0 jest offline  
Stary 30-06-2009, 21:08   #45
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację

Oczywistym wydawał się fakt, że stojąca przed grupą poszukiwaczy przygód osoba, nijak ma się do licznych morderstw popełnianych pod osłoną nocy przez nieznane indywiduum. Ktoś, kto poświęcił tyle czasu i energii na zachowanie anonimowości i dopracowanie swojego fachu nigdy nie pojawiłby się przed ścigającymi go personami w samym środku miasta, otwarcie prowokując oponentów do walki. Chęć zgłębienia tożsamości i motywacji zamaskowanego elfa zdawała się niezwykle silna pośród zebranych. Co właściwie łączyło długoucha z tą sprawą i dlaczego tak bardzo pragnął zapobiec jej zgłębianiu?

Jednak czas na zabawę w śledczych, oraz na filozoficzne i moralne dywagacje dobiegł końca. Nastał moment walki, czas krzyżowania broni i inkantowanie zaklęć. .

Samantha czekała na dogodną chwilę aby przeprowadzić swój atak. Uliczka w której się znalazła nie była może niezwykle wąska, ale z pewnością zapewniała dogodne warunki do subtelnego szpiegowania terenu. Wojownicza niewiasta uważnie oglądała teren bitwy, wypatrując potencjalnych, wciąż ukrytych zagrożeń. Obserwacje kobiety z północy zostały jednak gwałtownie zakłócone, zaś jej zmysły zalane falą cierpienia. Okazało się bowiem, że to zagrożenie znalazło ją, nie zaś na odwrót. Długi, metalowy przedmiot o ostrym końcu bez litości, czy ostrzeżenia zagłębił się w boku dziewczyny, przeszywając skórę, oraz mięśnie. Torując sobie drogę do organów wewnętrznych. Tępy ból rozszedł się po całym ciele. Coś właśnie pękło w jej wnętrzu, niczym szklana kula. Na ziemię, w formie krwawego deszczu o ciemnej barwie, padła spora ilość posoki należącej do wojowniczki. Dziewczyna zareagowała natychmiast, odwracając się w stronę nieznanego agresora, kontrując drugie uderzenie jego krótkiego miecza. Iskry rozjaśniły na moment facjatę napastnika w czarnych szatach, ukazując smukłe, elfie rysy twarzy, spięte, rude włosy, oraz zimne, błękitne oczy nie znające znaczenia litości. Osobnik był młody jak na przedstawiciela swojej długowiecznej rasy, jednak nadrabiał to bezwzględnością i zaciętością. Córa wodza północnego plemienia odczuła nienaturalny rodzaj strachu rodzący się w jej sercu. Mimowolnie rzuciła okiem na zakrwawiony oręż. Czyżby metal był magiczny? Nagle i niespodziewanie, z ciemności bocznej alejki wyłoniła się druga sylwetka i zanim Samantha zdążyła dokładnie się przyjrzeć, doskoczyła doń, wyprowadzając mordercze pchnięcie. Cios był niemal idealny, zupełnie jakby dłonią sterowała jakaś forma demonicznego olśnienia.
- Ha! Głupi, ludzki dzikusie! Zginiesz tutaj!
Głos, który bardziej można było przyrównać do syku, odbił się głucho od wciąż otulonych ciemnością ścian magazynów. Bez wątpienia należał do kobiety, co potwierdzała sylwetka. Rasy nie dało ustalić się dokładniej, choć figura zdawała się sugerować elfkę. Jednak to nie na głosie, czy na kształtach ciała skupiała się teraz Samantha. Jej umysł po raz kolejny zalał ból, kiedy ostrze wniknęło jej bark. Wystrzeliło natychmiast po drugiej stronie, wytwarzając erupcję juchy, która trysnęła na ścianę i smętnie wiszących, rozciętych wiązań mięśniowych. Kobieta z północy musiała zaprzeć się całą siłą woli, aby potępieńczo nie wrzasnąć, kiedy oręż został wyszarpnięty z rany. Z wielkim trudem skontrowała drugi atak elfiej pannicy, odtrącając ostrze na bok nim sięgnęło szyi. Sytuacja nie wyglądała dobrze. Córka wodza plemienia nie pamiętała, czy kiedykolwiek była tak mocno ranna, krew wylewała się z niej niewielkimi strumieniami, strach paraliżował zmysły. Walka dopiero się rozpoczęła, jednak… czy dziewczyna miała w tej sytuacji szanse na wygraną? Aby pogorszyć kiepski stan rzeczy, dwójka wrogów zdawała się świetnie wyszkolona i zorganizowana. Ból był naturalną częścią życia barbarzyńcy, uczono ją go.. szkolono w nim... jednak tym razem miało być gorzej. Nadziak upadł na ziemię. Samantha wyciągnęła swego wielkiego towarzysza, purpurowy krystalicznej barwy miecz, zacisnęła zęby wykonując jeszcze tej samej chwili zamach w kierunku zamaskowanej kobiecej postaci. Niestety czy to z racji czasu który miała ona na przygotowanie się do uniku gdy broń była jeszcze wyciągana, czy z racji potwornego bólu trawiącego bark osaczona wojowniczka spudłowała. Sytuacja zaczęła malować się beznadziejnie. Potępieńczy śmiech elfiej morderczyni zdecydowanie nie pomagał. W tym momencie Kruk zakończył inkantowanie zaklęcia ze swojego zwoju.


- Selm, uważaj!
- Nie wtrącaj się, zaraz skrócę ją o…

Elf nie dokończył zdania. Być może po prostu nie zwrócił uwagi na ostrzeżenie rzucone mu przez towarzyszkę broni. Nastąpiła eksplozja. Niewielkie odłamki bruku przecięły powietrze jak miniaturowe sztylety. Erupcja ciepła i płomieni zalała alejkę, gdzie znajdowała się trójka walczących, zaś drewniane mocowania kamiennych ścian magazynów zostały przyozdobione o głębokie, czarne nadpalenia. Zamaskowana sylwetka psychodelicznej niewiasty miała jednak ciekawsze zajęcia niż umieranie. Wykonując iście akrobatyczny manewr – odbijając nogami od ziemi i podskakując do góry, podciągając się o framugę jednego z zamkniętych okien budynku, udało jej się ujść bez jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu. Fizycznym. Psychiczne było zupełnie inną kwestią, którą w czasie walki szkoda było poruszać. Opadła na ziemię, giętko i gładko niczym kot. Samantha, w przeciwieństwie do wrogiej kobiety, nie zdążyła uniknąć wybuchu, który owiał jej sylwetkę, powodując niewyobrażalny ból. Paląc jej długie włosy i skórę, powodując zajęcie się futrzanego ubrania. Oponent w postaci długouchego młodziana, mimo swojego wyszkolenia, także nie uszedł eksplozji, po prostu nie zdołał. Skóra elfiego zabójcy, przypominała pomarszczony owoc, z którego sączyły się bliżej niesprecyzowane płyny. Jego czarne szaty były poważnie nadpalone. Ledwie trzymał się na nogach, wydając z siebie niewyraźny skowyt bólu z każdym, nawet najmniejszym ruchem. Wciąż jednak stał o własnych siłach. Kobieta z północy nie była w dużo lepszym stanie. Po prawdzie, niewiele pozostało w niej już sił życiowych, co mogło zwiastować rychłą śmierć.

Diego nie próżnował, jego dłoń dobyła strzał i naprężyła cięciwę wiernego łuku półelfa. Pociski przecięły w powietrze, zmierzając w stronę celu odzianego w karmazynowy pancerz. Dosięgnął jedynie jeden z nich. Grot wbił się w bark tajemniczego mężczyzny i utkwił w nim, niszcząc wszelkie iluzje nietykalności zamaskowanego. Choć jego kontrola i samozaparcie bez wątpienia były godne podziwu. Kiedy drewno i metal wstrząsnęły jego barkiem, nie okazał po sobie żadnego, nawet najmniejszego śladu bólu. Dało się jednak dostrzec, że gra na zwłokę, pozwalając Tordekowi na swobodne zmniejszenie dystansu między nimi. Krasnolud wyprowadził mocarny cios swoją bronią, jednak ten… nigdy nie dotarł do celu. Głowa na jego trajektorii gwałtownie się uchyliła, niwecząc wszelkie wysiłki brodacza. Oponent nie był tylko arogancki, ale także niezwykle gibki.
- Wyrzucić? Może zamiast tego karle, zwyczajnie zabiorą stąd twoje truchło?
Zamachnął się gwałtownie do przodu, tnąc dwójką ostrzy na raz. Chybił jednak komicznie, jego ruchy na krótką chwilę pozbawione jakiejkolwiek, głębszej koordynacji, czy finezji. Być może to właśnie postrzał w wykonaniu Diego stał się tego przyczyną. Następne ciosy, były już zdecydowanie nasycone większą werwą i finezją. Tordek z trudem zablokował tarczą atak, który miał go właśnie skrócić o głowę. Eksplozja iskier zalała ślepia brodacza, wobec czego wyprowadzonego drugą dłonią, mocarnego pchnięcia, niestety nie zdołał zablokować. Miecz wniknął między płaty zbroi, wraz z wyszarpnięciem powodując pryśnięcie na zewnątrz wiązki krwi. Krasnolud zapewne był pod wrażeniem. Nie spotkał jeszcze chyba osobnika, który walczył z taką werwą i zaciętością. Błysk obserwowała elfa uważnie. Elfka doskonale wiedziała, że tajemniczy wojownik w czerwieni jeszcze nie pokazał wszystkiego czym dysponował. Czyżby się hamował? Z jakiegoś powodu nie walczył całym potencjałem?

Jayan natychmiast wypowiedział swoje zaklęcie, zaś jego sylwetka rozbiła się na mnogą ilość egzemplarzy, które przez chwilę lśniły różnobarwnym światłem, przywodząc na myśl tęczę. Wojenny Mag nie wiedział właściwie, czy powinien być zadowolonym, czy rozczarowanym, gdyż wszyscy walczący całkowicie zignorowali oryginał i kopie, skoncentrowani na wymianie ciosów, strzałów i zaklęć między sobą.

Łucznicy na dachu, natychmiast się rozdzielili. Jeden został na swojej pozycji, drugi zeskoczył z dachu w mrok, gdzie nie dostrzegło go żadne, nawet najbardziej uważne oko. Ślepia mogły jednak dostrzec błysk grotu, który opuścił owe ciemności. Ten o milimetry, z wielkim impetem minął klatkę piersiową Diego, aż strach pomyśleć co stałoby się gdyby trafił. Różyczka inkantowała czar. Pokrętne, skomplikowane sylaby zaczęły wylewać się z jej niewielkich ust, nadając formę zaklęciu i skutecznie odkształcając lokalną rzeczywistość na potrzeby niziołczej czarodziejki. Sukces! Wirujące kłęby żółtego, śmierdzącego gazu pojawiły się z nikąd na jednym z dachów, skutecznie ograniczając jakąkolwiek widoczność jednego ze strzelców. Choć ten, na dobrą sprawę, był obecnie zbyt zajęty krwawą beznadziejnością własnej egzystencji aby skutecznie kontynuować ostrzał. Upuścił swój łuk, podnosząc krótki miecz i wbijając go w swój żołądek, kierowany nieznaną, mentalną siłą. Na dach zaczęły spadać wielkie, czarne krople posoki. Mężczyzna zawdzięczał ten stan Baliusowi, który zasiał owe destrukcyjne myśli w jego głowie.

- Dobra, koniec zabawy. To jest gra dla dwóch!
Psychodeliczna, zamaskowana postać ujawniła swoje rozeźlenie wobec bycia ostrzelaną magicznym ogniem. W jej ręku znalazł się zwój, na podobieństwo tego, którego jeszcze chwilę temu użył Kruk. Choć zawarte na nim symbole pozostawały nie do odczytania z takiej odległości, nie zwiastował on raczej sobą niczego dobrego. Prawa dłoń zabójczyni rozgorzała żywym płomieniem, uwalniając pokrętną emanację energetyczną wprost na Samanthę.


Ostatnią rzeczą jaką wojowniczka z północy zobaczyła w swoim krótkim życiu był tunel światła, który rozjaśnił zarówno ją, jak i alejkę w której się znajdowała. Nigdy nie sądziła, że przyjdzie jej zginąć w ten sposób. Od żywiołu natury, który okazał się zgubą dla niej, jak i dla mroźnej bogini, którą czciła. Płomienie owiały jej sylwetkę w podmuchu, aby za chwilę rozwiać się w nicość. Zwęglone ciało uczyniło jeszcze jeden krok do przodu, dając wyraz buty, który niejednokrotnie popychał kobietę do działania. Następnie zwłoki runęły na ziemię. Reszta grupy właśnie uświadomiła sobie, że… Samantha padła martwa. Szalona, długoucha panna zniknęła w mroku, pozostawiając swojego towarzysza samemu sobie. Ten, mimo, że był przepełniony bólem, nie zamierzał jeszcze się poddawać…
 
Highlander jest offline  
Stary 30-06-2009, 22:25   #46
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
To co się później stało, wydać się mogło dość dziwne. Kruk, a raczej jego zachowanie zmieniło się diametralnie, zwyczajnie spokojna sylwetka, w chwili obecnej wydawała się rozkoszować starciem. Niczym demon wojny, czuł się panem sytuacji, jednak kryjąca się w cieniu Błysk nie pochwalała tego.
- Kruku... znowu.
Szepnęła pod nosem. Mężczyzna założył półtoraręczne ostrze na bark, spoglądając na pole walki. Zdawał się czerpać satysfakcję z tego, że jako jedyna osoba, zdołał wyrządzić komuś krzywdę. Mimo wszystko, obserwując osobne starcie z odzianym w karmazyn elfem, od razu mógł dojść do pewnych wniosków. Widział i uczestniczył w niejednej bitwie i chociaż jego ciało i umysł zestarzało się, ciągle posiadał doświadczenia wyniesione z dziesiątek potyczek, zaś ta mająca miejsce teraz była całkowicie jasna. Sposób, w jaki elfi napastnik unikał uderzeń stawiał sprawę jasno, mianowicie - krasnolud, ani nikt inny nie miał zbytnich szans w starciu. Długouch reprezentował zbyt wysoki poziom, szybkość, zwinność, doświadczenie, stanowił, póki co, nieosiągalny pułap nawet dla nich wszystkich razem wziętych. Dodatkowym problemem było jego wsparcie, które samo w sobie było wystarczająco silne, by powalić zaprawioną w boju kobietę z północy. Elf otworzył usta, jednak tym razem nie zagościła w nich inkantacja zaklęcia. Honor to rzecz ważna, jednak od honoru ważniejszy był rozsądek, bo co za sens miała beznadziejna walka, której wygrać się nie dało?
- Uciekajcie, nie macie z nim szans...
Słowa, które wymówił były nadzwyczaj spokojne, pozbawione emocji, przepełnione wiedzą i doświadczeniem dziesiątek walk. Nie mogli tego wygrać, nie teraz. Mężczyzna złapał rękojeść miecza dwoma rękoma, po czym odwrócił się i zniknął za rogiem najbliższej uliczki. Biegł przed siebie, ostrze trzymając w pozycji gotowej do cięcia, w razie kolejnego, niespodziewanego adwersarza wyłaniającego się z cienia.
Błysk pozostawała ukryta w cieniach, niewidoczna dla oczu pozostałych. Właściwie rzecz biorąc, w chwili obecnej, bardziej mogło się wydawać, że ona zwyczajnie rozpłynęła się w cieniu chwilę wcześniej. Nie ruszała się z miejsca, czekając na rozwój wydarzeń po tym, jak Kruk nawołał do odwrotu. Ona zdawała sobie sprawę doskonale z tego, że wojownik miał absolutną rację, oceniając możliwości owego starcia. W przeciwieństwie do niego nie posiadała odpowiedniego doświadczenia wojennego, płynącego z czystych potyczek jeden na jednego, żeby stwierdzić potencjał przeciwnika. Umiejętność, z której była dumna to ta, dzięki której była w stanie odczytać intencje innych, a nawet dostrzec jak poważnie traktują starcie. W chwili obecnej, każdy ruch elfa dawał po sobie znać, że bawi się, potężny w swej szarży krasnolud był dla niego jedynie igraszką, niczym, czego należałoby się obawiać. Nie mieli z nim najmniejszych szans. Błysk nie miała pojęcia, czy pozostali posłuchają na pewno kontrowersyjnego rycerza, jednak miała zamiar ów proceder im umożliwić. Samej pozostając niezlokalizowaną, skoncentrowała się, po raz kolejny dziś odwołując się do swoich mocy. Białka jej oczu znów zaszły czernią, pozostawiając jedynie złote tęczówki, elfka wyjęła z sakiewki złotą monetę, na której skupiła siłę biegnącą z jej jestestwa. Ułamek sekundy później, moneta poszybowała między nogi walczących, wybuchając mroczną energią. Na środku pola walki powstała sfera szeroka na sześć metrów, sfera nieprzeniknionej ciemności, przez którą nawet wzrok istot przyzwyczajonych do mroku nie był w stanie przeniknąć. Miała nadzieję, że to da innym wystarczająco dużo czasu na ulotnienie się z miejsca walki, zanim adwersarze połapią się, o co chodzi. Sfera ułożyła się w ten sposób, że widoczny był elf w karmazynie, przez co kobieta mogła go obserwować przez cały czas, dostosowując swoje poczynania do tego, co on zrobi.

***

Kruk:
- akcja podwójnego ruchu, byle jak najdalej

Błysk:
- darkness (ciemność), ukrywanie się
 

Ostatnio edytowane przez Sierak : 30-06-2009 o 22:30.
Sierak jest offline  
Stary 01-07-2009, 00:23   #47
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Umysł elfa zabójcy uległ pod wpływem Baliusa. Rozpacz i szaleństwo wypuściło swoje pędy oplątując świadomość zabójcy-łucznika. Na jakiś czas mieli go z głowy… drugi jednak uciekł gdzieś za dach, ukrywając się przed umysłem psiona. Nie martw się, niedługo i tak cię dopadnę pomyślał z ponurą satysfakcją telepata. Już od bardzo dawna nie miał okazji używać tych mocy, ograniczając się tylko do drobnych zauroczeń czy innych sztuczek. Nie miał nic przeciwko takiemu życiu… jednak od czasu do czasu miło jest użyć całego swojego potencjału i oglądać owoce swojej pracy.

Samantha jednak nie miała z czego się cieszyć. Nie dość że Kruk rzucił kulę ognia nie dbając o stan majętny towarzyszy to jeszcze dodatkowo nie przejął się tym, że kobieta będzie w zasięgu działania czaru! Ktoś kto potrafi tak poświęcić towarzyszy mógł być niebezpieczny… nie to, żeby się Balius specjalnie się przejmował, w końcu nie znał ich za dobrze, a Samantha tylko stanowiła dla niego obiekt seksualny. Jeśli miałby w jakikolwiek się przejmować ich losem musiałby ich lepiej poznać… mimo to Krukowi trudno będzie uzyskać zaufanie telepaty. Po chwili elfia zabójczyni postanowiła wykończyć dzikuskę z północy. Ogień poleciał w stronę kobiety kiedy tylko zakończyła intonować ostatnią sylabę czaru zapisanego na zwoju. Tym razem, mimo całej swej siły i wytrzymałości nabytej w mroźnych odstępach północy, Samantha padła martwa, nie było szans, aby po tym wszystkim mogła jeszcze żyć.

Mniej więcej w tym samym momencie Kruk zadeklarował, że walka jest bezsensowna i trzeba uciekać. Co zresztą sam zrobił. I choć być może w innych okolicznościach Balius by posłuchał i zrobił to samo… to teraz był nieco wkurzony postępowaniem Kruka.

Najpierw rzuca kule ognia, nie dbając czy ktoś jest na linii strzału, nie dbając o nasze sakiewki, a teraz ucieka? Paladyn? Wyznawca elfiego boga walki? Od cholery! Po tych głębokich przemyśleniach, gdyż miał naprawdę głęboko opinię Kruka, Błysk rzuciła zaklęcie ciemności zakrywające cały obszar dookoła, w tym Baliusa, we mgle z ciemności.

Coś tu po prostu jest nie tak… owszem przeciwnik jest silny… ale to wszystko… coś po prostu mi nie pasuje… nie ufam im… dokończył swoje rozważania Balius. Głos w jego głowie ostygł jednak już nieco, choć gorąco, które jeszcze chwilę temu w nim wrzało, sprawiło, że stał się również bardzo oschły.

-Paladyni, wyznawcy Corellona? Czy to aby nie jest bóg walki?! Nie znam się na religii, prawdę mówiąc nawet nie jestem pewien jaki jest drugi człon jego imienia, ale elfy zostały stworzone przez boga walki! Pomijając już sakiewkę, co z Samanthą? Skazaliście ją na śmierć, w ogóle nie przejmując się jej losem, a teraz uciekacie?! Czy tak właśnie postępują elfy, panie karmazynowy, pani Błysk, Kruku? – odpowiedział dość spokojnym głosem, pełnym jednak drwiny i cynizmu.

Sam jednak wycofał się parę kroków w tył, chcąc wydostać się z obszaru działania czaru. Przeciwnicy byli mocni, mimo przewagi liczebnej drużynie Baliusa mogli sprawić spory problem. Przydałoby się więc jakieś wsparcie… Selm mógłby być takowym. Był ranny co prawda, ale wściekły. Mocne emocje pozwalały dużo łatwiej sterować innymi, bawić się i manipulować awersjami i sympatiami… mimo to Baliusa nie był pewny co do tego wyboru ofiary. Dookoła wciąż czaili się inni zabójcy, wciąż nietknięci i wciąż niebezpieczni, mogli mieć podobne zwoje co elfka… Selm przynajmniej był widoczny. Zapewne stanie się więc teraz celem ataków innych towarzyszy Baliusa


Balius jest gotów poświęcić 1 punkt mocy na resistance w przypadku rzucenia czaru na niego lub 4 punkty mocy na resilience w przypadku zaatakowania go bronią
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 01-07-2009 o 08:48.
Qumi jest offline  
Stary 01-07-2009, 14:55   #48
 
Velo's Avatar
 
Reputacja: 1 Velo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znany
Niski, głuchy ryk eksplozji przetoczył się przez ulicę niczym lawina, omiatając półelfiego strzelca, który konsekwentnie raził ze swego masywnego łuku zamaskowanego agresora. Tropiciel gwałtownie odwrócił głowę, gotując się do odparcia kolejnego niebezpieczeństwa, lecz widok, który ujrzał, skutecznie odarł jego twarz z zawziętego wyrazu, jakie to ledwie zdążył na niej zagościć.

Oto bowiem, wśród strzelających dziko na boki języków ognia snuła się znajoma sylwetka - ledwie poznana towarzyszka, omieciona płomieniami niczym słońce w zenicie. Zdezorientowany Diego obrócił spojrzeniem na boki, starając się zlokalizować wrogiego maga, z zaskoczeniem orientując się, iż dzieło to bynajmniej nie należało do wrogich rąk. Oto bowiem Kruk, milczący, elfii kompan paladynki Błysk, stał dumnie wyprostowany, niczym posąg jakiegoś złowieszczego boga wojny, wypuszczając z dłoni kruszejący w oczach zwój, którego zwęglone strzępy opadały z wolna ku jego stopom.

Okrzyk Baliusa rozwiał ostatnie wątpliwości co do tożsamości sprawcy tego zamieszania.

Nim jednak Diego zdołał przelać na bezwzględnego elfa swój gniew, ba, nim gniew ów zdołał na dobre się rozpalić w jego sercu, Kruk zaczął ogłosił odwrót...

...A co najmniej jeden z pozostających w zasięgu wzroku Diego towarzyszy sprawiał wrażenie, jakoby wolał kontynuować walkę.

- Nie rozpraszać się do czor...! - Krzyknął gromkim głosem, nie mogąc w ogniu bitwy powstrzymać się od nadania swym słowom brzmienia ciężkiej nagany. Nie zdołał bynajmniej ukończyć swego zdania.

~ Niedobrze ~ Pomyślał, kierując swój wzrok tam, gdzie jego czujne oczy wychwyciły kolejny, silny błysk.

Zdążył akurat omieść swym spojrzeniem zamarłą w bezruchu, odartą z emocji twarz Samanthy, otoczoną z lekka już przebrzmiewającą, złotawą poświatą.

A potem wojowniczka osunęła się na bruk.

~ Jasna i pieprzona cholera ~ Zaklął w duchu Diego, widząc jak życie uchodzi z niedawno poznanej towarzyszki.

Rzecz jasna nie darzył ją wielką - o ile jakąkolwiek - estymą, ale nawet on wyznawał pewne zasady i smażenie współtowarzyszy bynajmniej w smak mu nie było.

Ktoś musiał do niej iść. Zobaczyć, czy jeszcze oddycha, czy da się poskładać ją do kupy, czy to magią, czy uzdrawiającym kordiałem. Musiałby być to jednak ktoś zdolny odeprzeć od siebie atak, gdyby z cienia wyfrunęło kilka innych, zdradzieckich strzał. I, rzecz jasna, niezwiązany jeszcze walką. Diego poświęcił zatem pół sekundy na obserwację swych towarzyszy.

Zatrzymał się zaś na Cormyrskim czarodzieju, który aktualnie paradował po świecie w kilku egzemplarzach.

- Magu! - Krzyknął po prostu, gdyż w ferworze bitwy nie był w stanie przywołać z pamięci dopiero co posłyszanego imienia. - Proszę cię, zobacz czy nasza towarzyszka jeszcze dycha!

To rzekłszy, postanowił podeprzeć swe słowa fizyczną motywacją, to jest wyeliminować stojącego jeszcze na nogach zabójcę, który znajdował się o krok od ich nieruchomej kompanki.

Wyszarpnąwszy gwałtownie strzałę z kołczanu, nałożył ją na majdan swego łuku i zamierzył się na swego pół-krewniaka.

Broń Diega była zaiste niebezpiecznym kawałkiem "drzewa" (jakby się mogło na pierwszy rzut oka zdawać, gdyż dłuższe oględziny zdradzały, że ramię łuku wykonano z kości). Długa, podwójnie wygięta, z grubą cięciwą, która naciągnięta jaśniała niczym srebrna nić, przelewając wtedy swą moc na kolejne strzały, które również oblekała owa blada poświata, zdradzająca jedynie z rzadka swą naturę przez ulotne wyładowania elektryczne, które przy każdym strzale na ułamek chwili łączyły stalowe groty z macierzą świetlistymi łukami.

Trudno było jednak poświęcać się błahym obserwacjom, gdy tropiciel raził przeciwnika raz po razie, wydając międzyczasie dwa krótkie gwizdy, na który to sygnał czatujący u jego boku wilk poderwał się i ujadając dziko rzucił się ku nadpalonemu zabójcy.

Diego miał jedynie nadzieję, że kontynuując ostrzał nie zostanie nagle pozostawiony w tyle przez resztę kompanii, która mogła wszak być bardziej skora do wysłuchania nie tak znowu głupiej rady Kruka...

____
Diego - cała tura strzelania do Selma; z wykorzystaniem szybkiego strzału.
Wilk - szarża na Selma.
 

Ostatnio edytowane przez Velo : 01-07-2009 o 21:57.
Velo jest offline  
Stary 02-07-2009, 00:19   #49
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Płomienie buchały, kobiety padały, Kruki zmykały. Jednym arcymrocznie brzmiącym słowem-chaos! Chaos jak się patrzy. Różyczka nie miała aż tak bardzo za złe Krukowi tego, co tam zrobił. Każdemu się zdarzało urwać kompanowi ucho czy nogę przez przypadek, taki był los czarnoksięskich rzemieślników. Rzucać zaklęcia, podejmować tragicznie i dramatyczne wybory, ważyć na szali własną moralność i ryzykować wyrzuty sumienia gnębiące aż do grobu a nawet dalej, by potem tylko co?! Słyszeć uszczypliwości, marudzenia o słabych tchórzliwych magach kryjących się za czarami a nie uczciwym starciem, a kysz, a pfu, tępa tłuszcza, nie doceniająca talentu, poświęcenia i niziołczej urody!...no, z tym ostatnim to już trochę na osobiste grunty wpełzła, ale dobrze brzmi. Musi to potem gdzieś zapisać, zapisać gdy krasnolud już ciśnie tym elfem o ścianę a wszystko będzie...
Gdyby Różyczka mówiłaby na głos, właśnie by zaniemówiła. Ale i tak zamarła z szeroko rozwartymi ustami. Nawet jej procesy myślowe się wykoleiły w gwałtownym hamowaniu. Mimo ciemności, doskonale widziała, co dzieje się z krasnoludem. Jak bardzo niezgodne z planem to było.
Tordek naparł na zamaskowanego golibrodę, bez dostatecznego wigoru i energii, potrzebnego by cisnąć przeciwnika o ścianę. Ten zaparł się z lekką trudnością po czym ZNIKNĄŁ-nie, Różyczka nie miała zwidów, ostatnio nie testowała na sobie żadnych transmutacji i iluzji, a specyfiki od przyjaciółki alchemiczki się skończyły!-nie na długo, na mrugnięcie czy dwa, w czasie których objawił się obok Tordeka i ciął go przez twarz, że ją samą aż zabolało. Krasnolud nie miał już czym mrugać, przynajmniej po lewej stronie twarzy. Niebieska nie miała nawet czasu jęknąć-wojownik machnął po raz kolejny, tym razem jednak pudłując, dając nadzieje, która zniknęła wraz z wejściem miecza pomiędzy płaty pancerza. Poprawił jeszcze raz, tym razem zbroja spełniła swoje zadanie, by znowu zawieźć. Wszystko płynnie i rytmicznie, zakończone eleganckim, stylowym krokiem do przodu, zostawiając za sobą zmasakrowanego (acz wciąż trzymającego się na nogach!) brodacza jak zepsutą zabawkę. Zabawkę, której jucha pokryła cały bruk wokół niej.
Ojej.
Przytomność umysłu przywrócił jej Paskudztwo, w dość bolesny sposób. Poprawiła czapkę na głowie. Sprawdziła czy okulary trzymają się dobrze. Nabrała powietrza w płuca.
-POKÓJ, POKÓJ MIĘDZY NIZIOŁKI A ELFY! KRASNALE I LUDZIE! Niech mnie gnomy biją, mamy trupa po obu stronach, na wszystkich bogów ładniejszych mniej i bardziej, po co ta sieka?! Przecież widać, że to nie jest ten diabelski morderca którego szukamy! Sam by do nas nie przylazł! Nie pokazałby się! Z miejsca by nam kogo ściął tak jak Tjakmutam przed chwilą! Z niewidzialnego! A pan, panie elf, co pan sobie myślisz?! Powinieneś pojawić się, ostrzec i zniknąć w cieniach, a nie toczyć siekanki! Masz pan krasnala jako zakładnika, to posłuchamy, co tam chcesz powiedzieć, poukładamy się i tego, dogadamy. Bo sam sobie zbója nie złapiesz. Samo ładne ciachanie nie zrobi z Ciebie stylowego złoczyńcy! My chętnie podyskutujemy!
Umiała mówić. Szybko. Szybciej niż myślała. I często traciło to wszystko sens w połowie, jak teraz. Na pocie wystąpił czoło, a właściwie na odwrót, ale gdy zorientowała się co ona nagadała, to takie poplątania w myślotoku były jak najbardziej na miejscu.

----
Yzy dyplomacja full round action.
 
__________________
A true gamer should do his best to create the most powerful character possible! And to that end you need to find the most gamebreaking combination of skills, feats, weapons and armors! All of that for the ultimate purpose of making you character stronger and stronger!
That's the true essence of the RPG games!
Nemo jest offline  
Stary 02-07-2009, 17:03   #50
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
-Ty elfie zdradzieckie ścierwo! Jeśli to przeżyjesz to przysięgam na Moradina, że osobiście skrócę Ci te Twoje królicze uszyi!
Brodacz widocznie wyrażał dezaprobatę w stosunku do mini bomby wystrzelonej przez Kruka, która pochwyciła ich towarzyszkę. Co prawda nie ona ją zabiła, ale w mniejszym lub większym stopniu napewno się przyczyniła! Potem się policzy z ciemnogłowym rycerzem – teraz miał własne problemy. Tordek zamachnął się swoim młotem jak to robił zresztą wiele razy na trollach, goblinach i wszystkim innym co się po drodze nawinęło. Problem polegał jednak właśnie na tym, że przeciwnik z jakim przyszło mu toczyć bój był... hm... „nieporównywalny” do wszystkiego co do tej pory spotkał. Różyczek bez problemu uchylił się przed ciosem – w sumie dobrze dla niego bo młot w zetknięciu z ulicą zalśnił mocą rozwalając kostkę brukową na pył. Gorzej dla Tordeka – odsłonił się i chwilę potem poczuł jak stal przeszywa jego narosły od lat picia bebech. Żadne ważniejsze organy nie zostały uszkodzone – taką miał przynajmniej krasnolud nadzieję – ale świadomość, że zaczynało się z niego lać krwią niczym z zarzynanej świni nie dodawała mu jakoś otuchy.
~Cóż... nie pierwsza i nieostatnia rana. Kto wie? Może nawet zostanie mi blizna!~
Tak – blizny były dobrą rzeczą. Oddawały w pewien sposób doświadczenie wojownika a każda miała zazwyczaj swoją własną historię, którą można było opowiadać potem przy kufelku piwa. Niektórzy podważali tą teorie twierdząc – swoją drogą bardzo głupią teorie – że najlepsi nie mają żadnych blizn bo po prostu są za dobrzy by dać się od tak oszpecić. Co za głupcy! Jak wtedy odróżnić żółtodzioba od profesjonalisty? Miał blizn więcej niż by chciał. Miał nawet jedną na swoich zasranych czterech literach. Uśmiechnął się w ripoście na cios – przeciwnik był dobry i co do tego nie zamierzał nawet próbować temu zaprzeczać. Czuł jak rośnie poziom adrenaliny... walka to takie przyjemne uczucie.
-Ha! Dajesz dajesz różycz... CO ZA ZWYLINIAŁY ELFOJEBCA ZGASIŁ KURWA ŚIATŁO!!!
No bo tak jakby... nagle stało się tak ciemno jak w smoczym zadku. Wątpił by nagle wystąpiło jakieś niewytłumaczalne zjawisko atmosferyczne, czyli jakiś kretyn rzucił czar. Przeciwnicy więc mają magów... hrm... niedobrze... trzeba to skończyć i się nimi zająć. Ustawił przed siebie tarczę, która mogłaby robić za stalową ścianę po czym ruszył na przeciwnika z zamiarem wgniecenia go w ścianę – no miał przynajmniej wrażenie że w tych ciemnościach sam nie wlezie na jedną.
 
Famir jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172