Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-06-2009, 16:44   #21
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Dalsze ekscesy ze strony dzikiej wojowniczki i brodacza zdecydowanie nie były reakcją na którą liczyła panna doglądająca karczmy. O czym z resztą mogły poświadczyć jej słowa.
- Już ja ci zaraz dam pojedynek kufelka, ty…
- Nie, sądzę, że nie będzie takiej potrzeby. Wydaje mi się, że ta dwójka idealnie nada się do rozwiązania problemu, który obecnie nęka miasto. Pójdą więc ze mną.

Ku zdziwieniu długowłosej, orientalnej niewiasty, która właśnie szykowała się do dynamicznej zmiany podejścia w wiadomej sprawie, strażnik miejski butnie wszedł jej w pól słowa. Zajął twarde stanowisko odnośnie wywołujących zamieszanie osób. Te z kolei zdawały się być postawione między przysłowiowym młotem a kowadłem. Nastał swoisty pat między wysoko postawionym przedstawicielem straży i kobietą, która na co dzień zajmowała się obsługiwaniem klienteli. Dość powiedzieć, że każdy mierzył siły na zamiary, ważąc możliwe, socjalne konsekwencje, które mogły powstać w wyniku rozgrywającej się obecnie, karczemnej afery. Panna o wschodniej urodzie zacisnęła i rozluźniła swoje pięści, następnie zaś skierowała pytające spojrzenie na swojego przełożonego. Wręcz emanowała z niej ledwie kontrolowana wściekłość. Pan Leto jedynie pokręcił głową z której wciąż nie zniknął demoniczny uśmiech, wyrażając tym samym swoiste zaprzeczenie, odnośnie planowanych przez barmankę czynności. Te zapewne były niezwykle agresywne, jednak wcielenia w życie się nie doczekały. Układ władzy i posłuszeństwa zdawał się widoczny jak na dłoni.
- Dobrze. Dobrze, sierżancie Dracen. Posiada pan autorytet jako figura prawa. Jednak odpowiedzialność za tę dwójkę, leży na pańskich barkach…
Syknęła, dając tym samym za wygraną i zmierzając na powrót za barek. Zagrożenie zostało zażegnane. Przedstawiciel straży uśmiechnął się z nieskrywaną wyższością. Sprawiał wrażenie mężczyzny całkowicie panującego nad sytuacją. Różyczka stwierdziła, że jego trzęsące się pod stołem nogi, musiały być jedynie wynikiem przepracowania. Samantha i Tordek zostali właściwie postawieni przed faktem dokonanym. Było więcej niż pewne, że jeżeli teraz odmówią pójścia ze strażnikiem, który uratował ich cztery litery przed tawernianą zemstą, czekać na nich będzie nie ciepłe i wygodne, karczemne łóżko, a nieciekawa, mroczna przygoda w miastowym lochu. Nieco zniecierpliwieni Balius i Jayan otrzymali niemal natychmiast swoją odpowiedź, choć nie była ona tym, czego którykolwiek z nich się spodziewał.
- Oczywiście, będę kontynuował. Jednak nie tutaj. Poprosiłem o przygotowanie nam specjalnej izby, która uchroni nas od potencjalnych, wścibskich uszu. Chodźcie za mną.
Uznawszy, że udało mu się uzbierać wystarczającą liczbę osób, poczciwy sierżant powstał na równe nogi i otrzepując spodnie z iluzorycznego brudu wykonał zwrot w tył, zmierzając w kierunku schodów. Dokładnie tam, gdzie kilka chwil temu zniknął właściciel przybytku.
***
Po tym jak grupa dostała się na najwyższe piętro (omijając przy tym prawdopodobnie izby gościnne, znajdujące się na drugim), Diego z niejakim zdziwieniem odnotował, że Błękitny Płomień zdawał się być znacznie większy od wewnątrz. Ciężko było jednak stwierdzić, czy jest to typowe dla takich miejsc złudzenie optyczne, czy też w użyciu były siły o których większość odwiedzających lokal nie miała bladego pojęcia. Tordek, odczuwał niejaką podobiznę tego miejsca do jego rodzimych stron – konkretniej zaś do górskiej fortecy w której się wychował. Marmurowe, kafle w rozmaitych odcieniach zdobiły podłogę, ściany zostały należycie wyprofilowane, zaś na ścianach wisiały portrety w złotych ramach, przedstawiające dawne osobistości. To wszystko oczywiście nie mogło równać się do krasnoludzkiego budownictwa, choć nie pozostawało daleko w tyle. Szli podłużnym, kamiennym korytarzem, zaś z każdej strony dało się dostrzec troje, mało imponujących drzwi o żelaznych uchwytach i kołatkach przedstawiających zwierzęta. Po chwili pochód dobiegł końca, zaś wszyscy zatrzymali się przed dwuskrzydłymi drzwiami. Balius odnotował zgrzyt za swoimi plecami i odwrócił się, zauważając pana Leto, który zamykał jakieś lokum po prawej stronie. Tajemniczy mężczyzna podszedł spokojnie do nietypowej zbieraniny poszukiwaczy przygód, lekko skinąwszy głową sierżantowi. Rozległ się znajomy już głos:
- Zanim wejdziecie, muszę zwrócić na coś uwagę. Izba, przed którą się znajdujecie, jest całkowicie odporna na działanie magii i podobnych jej efektów. Co za tym idzie, wraz z wejściem do środka, wszelkie przedmioty o magicznych właściwościach, którymi dysponujecie, zatracą swoją funkcjonalność na czas pobytu wewnątrz. Zabieg ten ma na celu uniknięcie ciekawości postronnych i… niepotrzebnych, konfliktów na czas debaty.
Jayan i Różyczka byli świadomi istnienia tego typu, magicznych samotni. Dowiedzieli się o nich podczas otrzymywania swoich nauk. Przeważnie jednak, takie pomieszczenia znajdowały się w posiadaniu bardzo potężnych mistrzów tajemnego arkanum. Byle kuglarski laik zwyczajnie nie miał możliwości i kapitału aby wejść w ich posiadanie. Nikt jednak nie spodziewałby się, że tego typu sala będzie zlokalizowana na ostatnim piętrze miejscowej tawerny. Absurdalność tego zjawiska zszokowała dostojnego maga, choć nie jego niziutką koleżankę po fachu, która… widziała już znacznie dziwniejsze rzeczy.
Ubrany w biel i błękit właściciel wręczył obrońcy prawa niewielki, karmazynowy klucz i oddalił się nie wypowiedziawszy już nawet pojedynczego słowa. Mały przedmiot wykonał obrót wewnątrz zamka, który zakończył się otwarciem zaawansowanego mechanizmu. Wewnątrz znajdowała się dużych rozmiarów izba, ze sporym drewnianym stołem przy którym stało sześć krzeseł. Dodatkowe miejsca siedzące zostały ustawione w rządku, pod białą ścianą, więc z dostępem do nich nie było problemu. Para dużych okien była zamknięta na głucho, zaś podłoga nie różniła się schematem od tej na zewnątrz. Ktokolwiek był autorem owego wystroju, stawiał raczej na funkcjonalność niż na cokolwiek innego.


Wraz z przekroczeniem niepozornego progu, awanturnicy odnotowali dość nietypowe zachowanie nie tylko posiadanej garderoby, ale również własnego ja. Niektórzy zatracili klarowność umysłu, lub koordynację ruchową. Inni nie byli w stanie przypomnieć sobie nawet najprostszych, magicznych formuł. Broń i kamienie szlachetne przestały lśnić nadnaturalnym blaskiem. Ich barwy stały się matowe. W istocie, pan Leto nie kłamał. Magia była tutaj zjawiskiem wysoce niepożądanym. Sierżant Dracen bez oporów zajął jedno z dostępnych miejsc, czekając na to aż zrobią to pozostali.
- Dobrze, przejdźmy więc do rzeczy. Wszystkie informacje których wam teraz udzielę, zostają w tym pokoju i w waszych głowach. Nie możecie rozpowiedzieć ich nikomu. Bardzo nam na tym zależy, burmistrz pragnie uniknąć paniki wśród mieszkańców miasta.
Upewniwszy się, że mantra, którą powtarzał przez cały wieczór została zrozumiana i zaakceptowana, kontynuował wywód na jaki niecierpliwie czekała większość gromady.
- Ale gdzież podziały się moje maniery! Nazywam się Eryk Dracen i jeśli jeszcze nie zauważyliście, jestem sierżantem straży miejskiej. Zaś straż miejska w Srebrnym Szlaku ma na tę chwilę niemałe kłopoty. Borykamy się tu z serią morderstw…
Jakby to nie było szokujące samo w sobie, zdecydował się na dolanie oliwy do ognia.
-…takich, których wykonawca, kimkolwiek ten przebrzydły sukinsyn jest, podszywa się pod przedstawiciela mojego fachu. Kpi sobie z nas wszystkich.
Zgrzytnął zębami, siląc się na słaby wyraz swojego rozeźlenia.
- Dawniej ludzie nam ufali. Za Corvell’a takie rzeczy się nie działy! Mogłeś bezpiecznie wyjść nocą na ulicę, nie bojąc się o własne życie. A teraz? Wcześniej, odznaka miała być symbolem ochrony zapewnianej obywatelom przez kraj. Nie, tak jak teraz, robić za insygnia przeklętego socjopaty, który wycina w ofiarach jak w drewnie!
Zbaczał z racjonalnego i profesjonalnego toru rozumowania którym rozpoczął wywód, poddając się bardziej płytkim, agresywnym odruchom. Wyrzucając je na powierzchnię. Zdołał jednak przywołać się do porządku, nim zrobił to za niego ktoś inny.
- Do tej pory odnaleźliśmy sześć ofiar. Różnej płci i wieku, choć przeważnie były to osoby starsze. Każda z nich została zabita na terenie miasta. Rozebrana ze swojego ubrania i zaszlachtowana niczym prosie, kończąc w kałuży krwi, z takim samym wyrazem zdziwienia na twarzy. Wszyscy to cywile, nie jakieś podrzędne męty, och nie! Szanowani obywatele. Ehhh… nie wiem co więcej mogę powiedzieć. Nie wiem nawet gdzie moglibyście zacząć i przez przemęczenie zaczynam nieskładnie bredzić. Jeśli macie jakiekolwiek pytania to… pytajcie. Postaram się wam odpowiedzieć jak najlepiej, wedle moich możliwości.
Bezsilność i rezygnacja ponownie zawładnęły osobą obrońcy sprawiedliwości.
 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri
Highlander jest offline  
Stary 25-06-2009, 00:47   #22
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Innym z powodów, które sprawiły, że Różyczka wykonała taktyczny manewr zwiększenia dystansu pomiędzy sobą a piwożłopami, był strach przed zostaniem podeptaną, przetrąconą, potrąconą, ogólnie rzecz biorąc-uszkodzoną przez pewną kobietę w zieleni, która najwyraźniej należała do tego gatunku poszukiwaczy przygód, którzy obiją smoka, pogrożą mu pięścią, wyniosą tonę złota i osiądą gdzieś, żyjąc niby to spokojnie, ale tak naprawdę czekając aż przyjdą młodzi i butni, zaczną rozrabiać i przypomną emerytom stare dobre czasy...kolejne nacięcie na fartuchu.
Ta tutaj jednak była wyjątkowo przerażająca-na tyle, że w jak najbardziej zdrowym odruchu, Różyczka czmychnęła pod stół, przy którym siedział sierżant, obserwując zdarzenie z tej, jakże bezpieczniejszej, perspektywy. Gdyby coś zaczęło się dziać, wystarczyłoby tylko przeczołgać się do okna i...

O dziwo jednak, krasnoludy nie poznawały sztuki fruwania, północ nie drapała się ze wschodem, bo-chociaż na glinianych, trzęsących się nogach-sierżant zrobił sprzeciw, który pan właściciel najwyraźniej podtrzymał. Ale zanim to zrobił! Różyczka posiniała, odruchowo wstrzymując oddech. Jeszcze chwila, i być może potrzeba byłoby pierwszej pomocy, a kto zauważyłby biedną, omdlałą niziołczycę pod stołem? Bardowie pisaliby o niej tragiczne historie jeszcze wieki naprzód, rozwodząc się nad tym, jak ta drobna, delikatna niczym kwiat istotka zamarła, z zaciśniętymi usteczkami, zapadając w sen wieczny, a istoty ją otaczające były ślepo zapatrzone w kufel...tak, byłaby to idealna opowieść i przenośnia, że alkohol znieczula, sprawiając, że społeczność ślepnie na cierpienia i bóle innych.
W sumie to z takim talentem, to sama powinna zostać bardką! A Latające Paskudztwo byłby jej krytykiem. Tak, to byłby ciekawy układ, zważywszy na to, że prawdopodobnie nie doceniłby żadnego z jej dzieł, wyciągając na wierzch tylko błędy i słabości...przynajmniej te, które jego ptasi móżdżek byłby w stanie zarejestrować. Zalet, oczywiście, nie byłby w stanie pojąć.
W sumie to jajko a nie konstruktywny krytyk by z niego był.

Pogrążona w takich rozmyślaniach, rzucając posępne spojrzenia własnemu chowańcowi, podreptała wraz z resztą towarzystwa na najwyższe piętro tego przybytku (po drodze sprawdzając, czy na portretach nie ma gnomów-gdyby takowe były, to stwierdziłaby, że zupełnie bez gustu ktoś te portrety rozstawiał! na szczęście jednak, byli sami ludzie, płci obu, a część nawet posiadała pewne podobieństwa, do poskromiciela szynkarki, znaczy nie sierżanta, tylko tego drugiego), którego szef najwyraźniej szedł na całość jeśli chodzi o czarodziejskie usprawnienia. Kto wie, może tutaj rezydował jakiś czart mistrz interesu, który skonstruował to miejsce, wypełnił je magicznymi wygodami-raz, BO MÓGŁ, dwa, by zakamuflować te najważniejsze pomieszczenia...te, które ukrywały jego mroczne czyny, takie jak pożeranie noworodków, kradnięcie dusz, czy psucie krowom mleka. Jeśli mieli tutaj krowy. A jeśli nie mieli, to burzenie spokoju i milczenia owiec. A jeśli i one były nieobecne, to sama już nie wiedziała, może wiązanie butów straży miejskiej? To podejrzenie tylko nasiliło istnienie fantastycznej, antymagicznej komnaty, w której, oczywiście, trzymałoby się magów i łaskotało, drwiąc z ich niemocy. Że niby łaskotanie jest dziecinne? Cóż, łaskotać można nie tylko pod pachami...pamiętała, że jedna z jej koleżanek była fanką konceptu łaskotania mackami. Musi ją odwiedzić gdy będzie w zamku złożyć zapłatę za członkostwo, naprawdę.

Właściciel nie kłamał. Gdy Różyczka wlazła do pomieszczenia, poczuła kilka efektów ubocznych, związanych z jej fantastycznym wyposażeniem, a raczej ich brakiem. Właściwie to z brakiem ich działania, ale na jedno wychodziło. Gorszym za to było to, że nagle z głowy wyskoczyły przez okno awaryjne wszystkie zaklęcia! Wszystkie, nawet te, które potrafiła przywołać w każdej chwili, niezależnie od dnia i pory. Pewnie i Czaropula byłaby tymczasowo niedostępna. Westchnęła lekko, poprawiła okulary i usadowiła się na parapecie. Wyjrzała przez okno. Widziała biel...biel...więcej bieli...trochę za dużo. Nie pamiętała, by na dworze panowała mgła rodem z pewnego miasta, którym straszyła je jedna z bardziej pokręconych nauczycielek. Cóż więc to mogło być? Jakiś rodzaj bariery? A może byli na zupełnie innym planie? Zapewne rodowym dla tego demona! Albo diabła. Czy czegoś innego. Dyskretnie, niczym kot w spiżarni, spróbowała sprawdzić eksperymentalnie, co tam jest na zewnątrz, jednak na drodze stanęła jej niemożność pokonania bariery fizycznej. Może była zwyczajnie za słaba na takie ekscesy, a może coś innego? No cóż. Jeden plus. Oparła się więc o szybę całym ciężarem, wymachując odrobinę nogami w powietrzu, dłonie kładąc na brzuszku. Spojrzała znad szkieł na sierżanta, który siedział do niej może i co prawda bokiem, ale przodem. Opowiadał o morderstwach. Morderstwa! Z nimi zawsze robi się ciekawiej. Nie żeby popierała morderstwa. Z drugiej strony, ciężko było odmówić racji faktowi, że jak już ktoś umrze, to może mieć fajniej, niż za życia. Gorzej było z bliskimi takiego ubitego-to właśnie ich było jej zawsze żal bardziej, niż samego martwego. I to dla nich (oraz złota) postanowiła rozwikłać tą zagadkę! Tak! Paskudztwo, który spoczął obok niej, opuścił łebek. Już wiedział, że kolejna szansa na zostanie kolacją go nie ominie, przez jej pomysły...
-Te ofiary, co ile one się zdarzały? Znacie godziny zgonów? W końcu, starsi szanowani obywatele nie biegają w nocy po mieście, tylko śpią, więc jest szansa na to, że zostały zamordowane gdzie indziej i podrzucone na ulice, by zmylić trop, a krew...krew można dorobić na poczekaniu! Mówisz, że ktoś w nich rył jak w drewnie, może jakiś biegły medyk ocenił świeżość tego tego i narzędzie jakim zostało zrobione? Nie było zeznań odnośnie dziwnego zachowania osób martwych przed uśmierceniem? Mogli ich porwać i podstawić magicznie zaprogramowane zamienniki, do czasu w którym ofiara przestanie być potrzebna. Ubrań też nie znaleźliście? W takich właśnie chwilach narzekam, że każdy obywatel nie ma wszytego magicznego krążka, z którego można odczytać gdzie jest, oraz gdzie i kiedy był, eh! A ten wyraz zdziwienia...może napastnik posługuje się jakimś, godnym gnoma, paskudnym zauroczeniem otępiającym? Szczególnie, że wszyscy mają taki sam...
Miała jeszcze kilka rzeczy do powiedzenia, ale zorientowała się, że wpadła w swój mistyczny słowotok i nie dała szansy nikomu innemu na powiedzenie ani słówka. Mrugnęła więc przepraszająco i zamilkła.
 
__________________
A true gamer should do his best to create the most powerful character possible! And to that end you need to find the most gamebreaking combination of skills, feats, weapons and armors! All of that for the ultimate purpose of making you character stronger and stronger!
That's the true essence of the RPG games!
Nemo jest offline  
Stary 25-06-2009, 12:31   #23
 
Velo's Avatar
 
Reputacja: 1 Velo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znany
Przez całą drogę z dolnych partii lokalu, na górne, Diego milczał, bynajmniej nie prezentując wszem i wobec swej wybitnej niekomunikatywności, a roztrząsając w ostoi swego umysłu problem natury zasadniczej. Smród, jeśli chodzi o ścisłość. Smród zdradziecki, roznoszący się od sprawy morderstw, bo już od pierwszej chwili doświadczony tropiciel spostrzegł, że ta zatacza krąg stanowczo zbyt szeroki, jak na jego skromny, niewymagający gust. To, że straż miejska nie potrafi rozwiązać jakiegoś tam problemu, nie było niczym nadzwyczajnym - wszak cięcia w kadrach, funduszach i personelu prowadziły do najrozmaitszych "sytuacji" w ustroju obrońców sprawiedliwości, skutkując następnie czkawką całego organizmu, który nie raz i nie dwa razy dowodził, że w miejskim łańcuchu pokarmowym zajmuje miejsce niskie, ba, wręcz niszowe. Tutaj jednak sprawa była znacznie grubszej wagi. Cóż bowiem może skłonić obrońców sprawiedliwości do usilnego zmiatania sprawy pod dywan? Z pewnością nie kilku rozzuchwalonych bandziorów grasujących za węgłem, ani żaden problem oscylujący w granicy dwóch-trzech strzałów z łuku. Nie - to była afera wagi ciężkiej, afera zawiesista i - jak już Diego zdążył spostrzec - cuchnąca. Niemniej dopiero zorientowawszy się w naturze osobliwego lokalu, który został najwyraźniej za ciężkie pieniądze nafaszerowany najrozmaitszymi, magicznymi utensyliami, waga problemu przygniotła Diega z całą mocą. Gdzieś w tle działał ktoś wpływowy. Może nie bezpośrednio związany ze sprawą, niemniej jednak uczestniczący w grze; czy to w formie postronnego obserwatora, czy też poirytowanego interesanta.

A Diego nie lubił, gdy grube ryby patrzyły mu przez ramię.

Dlatego milczał zapamiętale, milczeniem ciężkim i grobowym - ostentacyjnym wręcz - na wszystkich etapach tej krótkiej wędrówki, od felernej potyczki słownej na dole, aż po rozpaczliwą odezwę sierżanta Dracena na górze.

Po drodze, to jest tuż przed drzwiami do magicznej (czy tam "anty-magicznej") komnaty, wykonał manewr polegający na rozzuciu i położenia pod ścianą zaklętej torby i kołczanu (które po utraceniu swych właściwości musiałyby nabrać horrendalnej wagi), oraz pozostawieniu swego wilczego towarzysza (któremu naprawdę było już wszystko jedno) na straży ekwipunku, ale to był wszak jeno nieistotny detal...

Liczyła się chwila obecna. Chwila, w której sierżant Dracent zawiesił prośbę pod powałą i wyczekiwał na grad pytań.

Diego wstał, po czym zrobił krok do przodu, by grzecznie podziękować niedoszłemu zleceniodawcy i wyjść.

- Istotnie, problem jest poważny - powiedział jakiś frajer jego głosem.

Zaraz, zaraz...

- Dawno temu miałem okazję przesłużyć kilka lat w... nazwijmy to po imieniu... służbie granicznej... choć po prawdzie z konieczności działaliśmy niekiedy w zastępstwie straży miejskiej... I miałem okazję zajmować się podobnej maści... Problemami...

Ty zapuszczony półgłówku! Czemu pakujesz ręce do żaru?! Czemu mącisz wodę?! Sprawa śmierdzi i dobrze o tym wiesz!

- Można więc rzec, że mam pewne, aczkolwiek nie takie znowu imponujące, doświadczenie w tej materii...

A niech cię licho zeżre...

I na tym autokrytyka półelfa się skończyła.

Wracając teraz do jego wywodu...

- Tak jak trafnie zauważyła pani... - Tu mężczyzna cofnął wskazówkę pamięciowego zegara kawałeczek w tył, wracając myślami do jej przedstawienia się na dole. - ...Różyczka... Dobrze byłoby zapoznać się z tłem sprawy, to jest z zachowaniem ofiar, godzinami zgonów i identyfikacją narzędzi zbrodni. Od siebie dodałbym jeszcze pytanie o miejsca dokonania zbrodni. Wsparte wskazaniem na mapie najlepiej, gdyż być może uda nam się zauważyć w postępowaniu sprawcy jakąś prawidłowość miejscową. - Rzekł tonem fachowca tropiciel, po czym stropił się, marszcząc brwi i łapiąc się pod brodę.

- Dobrze by było również zawiązać jakąś współpracę między nami, jako iż rozwiązując sprawę równolegle, moglibyśmy najzwyczajniej w świecie wchodzić sobie w drogę - podjął znowu, zwracając się tym samym do reszty awanturników. - Jeśli już przy wchodzeniu w drogę jesteśmy, to prosiłbym o wydanie nam stosownych upoważnień do działania w mieście, najlepiej w materialnej postaci - dodał, koncentrując się na powrót na strażniku. - Z pewnością obecność kilku uzbrojonych obcych może wydać się nocnym patrolom podejrzane, szczególnie na tle ostatnich zajść. Jak mniemam, nikt z obecnych nie chciałby mieć z tym żadnych problemów - zasugerował delikatnie, dla lepszego efektu ledwie zauważalnie zwieszając głos.

- Co zaś się tyczy naszych następnych akcji... "Naszych", jeśli zechcemy ze sobą współpracować, rzecz jasna... To proponowałbym najstarszą, a zarazem najprostszą metodę, to jest fortel - zaczął znowu Diego, wymawiając ostatnie słowo z ukrytym, ledwie zauważalnym namaszczeniem. - Pierwsze, co mi przyszło na myśl, to po prostu udać się do kapłana i poprosić o wskrzeszenie ofiary, a następnie przesłuchać ją. Skoro jednak jeszcze tego nie dokonano, to mniemam, że jest to z jakiś przyczyn niemożliwe. Zapewne ofiarom brakuje serca, co o ile się nie mylę, powinno uniemożliwić rzucenie takiego czaru, a może po prostu w okolicy nie ma odpowiednio wykwalifikowanego kleryka. Nieważne. Sprawca nie może być tego jednak taki pewien. Dlatego możemy pokusić się o rozsianie... plotki, jakoby jedna z ofiar takiemu zaklęciu wskrzeszającemu została poddana. Można to w zasadzie dowolnie uzasadnić. Historyjka może zawierać nawet bardzo fantastyczne elementy, ważne jest, by wywołać przysłowiowego wilka z lasu. Sprawca po prostu będzie musiał sprawdzić, czy owe plotki są prawdziwe, bo inaczej zostałby błyskawicznie rozpracowany. Rzecz jasna normalny człowiek na tą rewelację ulotniłby się z miasta, ale i temu można zaradzić. Trzeba zatem uprzednio oczyścić miasto ze straży miejskiej. Najlepiej zrobić głośną, masową obławę na domniemanego sprawcę, puszczając w pogoń wszystkich na służbie gdzieś za miasto. Prawdziwy sprawca będzie wtedy miał wolną rękę, gdyż będzie pewien, że wskrzeszona ofiara zostanie pozostawiona bez opieki. To powinno zachęcić go do pozbycia się niewygodnego świadka raz na zawsze, na co my już będziemy czekać...

To rzekłszy, Diego uciął swój wywód, zerkając uważnie na twarze słuchających.

- I jeszcze gwoli ścisłości... Zwą mnie Diego - przedstawił się , po czym bez dalszego przeciągania wycofał się na swoje miejsce pod ścianą.
 

Ostatnio edytowane przez Velo : 01-07-2009 o 10:08.
Velo jest offline  
Stary 25-06-2009, 13:07   #24
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Elfka nie była niestety skora napić się razem z nimi. Jej odpowiedzi towarzyszyło jedynie westchnienie telepaty. Była to teraz jedyna okazja dla Baliusa – upić ich i wtedy gdy będą chętni i nie rozpoznawali kto jest kim – wychędożyć. Nie powinien używać swoich mocy na terenie gospody, więc nie miał naprawdę innych opcji… Może i lepiej… poczekamy, zobaczymy…

Ku zaskoczeniu Baliusa sierżant jednak miał więcej odwagi niż na początku przypuszczał. Ukrócił walkę na kufle, kłótnię z barmanką i zaproponował przejście do innego pokoju, aby porozmawiać na osobności. Opcja ta się Baliusowi bardzo spodobała, nie będzie musiał teraz tracić złota na piwo dla zebranych… Jayan również zdawał się być zadowolony z tego faktu, choć nie był pewny czy to samo tyczy się utraty darmowej kolejki.

-Cóż w takim razie darmowa kolejka musi poczekać do innego razu, ruszajmy- odpowiedział na słowa sierżanta.

***

Wchodząc po schodach coraz wyżej Balius poczuł się dziwnie. Przestrzeń, w której byli zdawała się być większa niż z zewnątrz na to wyglądało. Nie zdziwiło go to za bardzo, szczególnie po uwadze skierowanej do niego przez Leto, tym bardziej, że obiło mu się o uszy, że przestrzeń można nagiąć i rozciągnąć, magicznie oczywiście ale i psionicznie. On sam przecież dysponował pewną mocą, która zmieniała zasady funkcjonowania świata…

Szli podłużnym korytarzem o marmurowej posadzce, ogólnie wystrój był raczej wytworny, tylko ciężkie stalowe drzwi jakby kontrastowały z wizją dekoratora wnętrz, który pracował dla pana Leto. I kiedy właśnie jego osoba przechodziła przez myśl Baliusowi – on się pojawił obok, zamykając drzwi do jakiegoś pokoju.

- Zanim wejdziecie, muszę zwrócić na coś uwagę. Izba, przed którą się znajdujecie, jest całkowicie odporna na działanie magii i podobnych jej efektów. Co za tym idzie, wraz z wejściem do środka, wszelkie przedmioty o magicznych właściwościach, którymi dysponujecie, zatracą swoją funkcjonalność na czas pobytu wewnątrz. Zabieg ten ma na celu uniknięcie ciekawości postronnych i… niepotrzebnych, konfliktów na czas debaty.- odpowiedział grupce, czemu towarzyszył tylko uśmieszek na twarzy psiona. Ciekaw był czy to samo dotyczy pana Leto, czy jest odporny na działanie pokoju i czemu taki nacisk przykłada do magicznych konfliktów? Ludność miasteczka raczej zbyt magiczna nie była i problemy rozwiązywała jeśli już to pięściami, wniosek się nasuwał jeden: Pan Leto przyjmuje tu ludzi czy nieludzi spoza miasta albo wyjątkowo ważnych i bogatych ludzi z miasta.

Wchodząc do pokoju poczuł nieprzyjemne uczucie. Zarówno magia jak i psionika były negowane, co dla kogoś kto utrzymuje swoje procesy życiowe dzięki mocy umysłu nie było zbyt przyjemne. Na szczęście owe procesy nie były zbyt wymagające, ani też „magiczne” bezpośrednio w swej naturze. Niemniej Balius odczuwał lekki dyskomfort będąc w pokoju. Kiedy więc tylko sierżant usiadł przy stole, Balius zrobił to samo bez chwili zastanowienia.

Sprawa dotyczyła morderstw z tego powiedział im Dracen. Nic dziwnego, że nie był w humorze skoro morderca okaleczał swoje ofiary ryjąc na ich ciałach symbol straży miejskiej… Porządni obywatele… większość ludzi po czyjejś śmierci tak mówi o innych… skomentował w myślach i przez chwilę przeszła go pewna nieprzyjemna myśl…. Co z jego rodziną? Szybko jednak ją odrzucił. Minęło już zbyt wiele lat, już dawno temu zmarli.

Głos zabrała jako pierwsza niziołka, a raczej wyrzuciła z siebie serię luźno powiązanych myśli dotyczących tematu. Chyba zdała sobie z tego sprawę, bo zamilkła na chwilę zarumieniona. Potem była najwyraźniej kolej Diego, nie czekając więc na następną okazję Balius zabrał głos.

-Słuszna uwaga eee… dziewczynko? – Balius nie mógł sobie przypomnieć czy niziołka podała im swoje imię, a on sam miał wielkie opory z nazwaniem jej kobietą czy czymś w tym rodzaju. – Mogła to też być osoba lub istota potrafiąca zmieniać kształt. Mogła by wtedy ta osoba przeniknąć do straży miejskiej nie zauważona… Przepraszam, że spytam, ale na pewno się nad tym zastanawialiście – czy to mógł być ktoś ze straży i czy macie jakieś podejrzenia kto? – telepata zrobił małą pauzę dając czas sierżantowi na zrozumienie pytania i zastanowienie się, zanim przejdzie do dalszej części swojej wypowiedzi. W przeciwieństwie do niziołki nie miał zamiaru zalać sierżanta gradem pytań, które w owym gradzie gdzieś znikną zapomniane i niezauważone.

-Inne kwestie, które mnie zastanawiają, podobnie jak pana Diego, to lista ofiar. Ufam, że takową sporządziliście? Ułatwiłoby nam to znacznie dochodzenie. Również miejsca gdzie ofiary są ważne, na przykład czy nie daleko tych miejsc są jakieś podobieństwa, czy jakie miejsce jest najbliżej wszystkich tych miejsc. Ważnym pytaniem są też nasze uprawnienia jeśli zdecydujemy się pomóc. Czy pomoc będzie równała się wstąpieniem do straży czy po prostu większymi uprawnieniami niż zwykły obywatel?

-Nie sądzę jednak, że oczyszczenie miasta ze straży było dobrym pomysłem. Morderca to zapewne nie jedyny problem straży, choć najważniejszy obecnie. Ludzie mogli by wpaść w panikę, złodzieje okraść stragany kupców i tak dalej. O ile plotka może być dobrym rozwiązaniem to wyrzucenie straży z miasta już nie jest. Szczególnie, że istnieje możliwość, że to właśnie ktoś ze straży jest mordercą… - dodał od siebie mały komentarz do pomysłu Diego.

- Ah tak – po prostu musiał wtrącić nieco psioniki i tematyki umysłu w swoje słowa, zbytnio rzucało mu się to w oczy, sam zbyt głęboko był zanurzony w te tematy… -Istnieje jeszcze inna opcja… dużo… dużo bardziej niebezpieczna. Osoba, która popełnia zbrodnie nie zdaje sobie z tego sprawy. Może to za sprawą jakiegoś zaklęcia… może jest po prostu szalona. Na co dzień żyje normalnie jako strażnik miejski, ale w pewnych okolicznościach traci nad sobą panowanie i zabija. W tym stanie nie kontroluje swojego zachowania, ale jego umysł instynktownie to wyczuwa. Dwie jaźnie ze sobą walczą. Jedna jednak nie pamięta co robi druga. Być może znak straży miejskiej jest właśnie efektem tej walki. Jedna z osobowości naszego mordercy, ta która jest strażnikiem, zostawia ślad dla innych, znak straży, wskazówkę, która pozwoli go odnaleźć i powstrzymać. Oczywiście może on lub ona po prostu nienawidzić straży i być szalona w zupełnie inny sposób… - Balius rozejrzał się po Sali gdy wzrok wszystkich spadł na niego po omówieniu jego teorii psychologicznych. Mógł nieco przesadzić z tymi teoriami…
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 25-06-2009 o 13:15.
Qumi jest offline  
Stary 25-06-2009, 13:28   #25
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Kłopoty były niewskazane jednak wpisane w naturę klanu wilka, Samantha aż kipiała, prawie sycząc i powstrzymując ręce przed wybiciem kilku zębów paniusi zza baru. Oczywiście nie wahała się tego pokazać kobiecie swoim złowrogim spojrzeniem. Atmosfera była jednak elastyczna i szybko się rozładowała.

- Samantha, z klanu wilka odległych gór Vaasy - Wypowiedziała te słowa w grubym krasnoludzkim, twardym języku i przywitała się z Tordekiem pewnie wyciągając do niego dłoń. Właściwie to znała tylko jeden język obcy. Vaasę zamieszkiwało wielu krasnoludów tak więc nauka mowy, jak i pisma co już było rzadkością nie poszła bardzo opornie. Nauczyła się pisma od szamana wioski Czarnej Pieśni, starzec powiedział tylko:

- Twoja matka była wielką kobietą, ale ta siła nie tkwiła tylko w mieczu... nauczę Cię czegoś o czym wielu nie chce nawet myśleć. - po czym staruszek uśmiechnął się niezgrabnie szczerząc zęby.

Barbarzyńska wojowniczka zmierzyła dokładnie wzrokiem Pana Leto po czym ruszyła za resztą ochoczo... i tak miała zamiar zainteresować się sprawą gdyż z czegoś trzeba było żyć. Dostrzegając jak niziołka oddala się nieznacznie posłała jej nieco rozbawione ale wyjątkowo delikatne, miękkie spojrzenie.
Przemierzając kamienne korytarze czuła się nieco nieswojo.. lubiła swobodę i światło słońca. Strażnik który nagle nabrał pewności siebie nieco ją zaciekawił... przed chwilą niezdarny, flejtuch teraz pełen werwy mąż?

- Zanim wejdziecie, muszę zwrócić na coś uwagę. Izba, przed którą się znajdujecie, jest całkowicie odporna na działanie magii i podobnych jej efektów. Co za tym idzie, wraz z wejściem do środka, wszelkie przedmioty o magicznych właściwościach, którymi dysponujecie, zatracą swoją funkcjonalność na czas pobytu wewnątrz. Zabieg ten ma na celu uniknięcie ciekawości postronnych i… niepotrzebnych, konfliktów na czas debaty. - rzekł rycerz na co Samantha zachichotała pod nosem i nie oparła się komentarzowi.

- A wiecie panie co się liczy gdy wszystkie magiczne sztuczki przestają działać? Wtedy ten prosty miecz nabiera niebagatelnego znaczenia... - Zmarszczyła nosek dziko i uśmiechnęła się kącikiem ust. Zerknęła na idącego Tordka i mrugnęła do niego.


Większość poczułaby się nieswojo jednak ona prawie nie posiadała magicznego ekwipunku.. cóż to więc za strata?
Pogładziła dłonią kamienną ścianę rozkoszując się chłodem jaki od niej tętnił, po czym zerknęła pod płachtę swej pochodni, faktycznie magia nie działała.. drewniany drąg nie tlił się nawet lekkim żarem.

W końcu dotarli do pomieszczenia gdzie większość zasiadła za stołem, komnata wydawała się w sam raz na to spotkanie, brakowało jednak złotego trunku.

Rycerz właśnie przemawiał, opisując problematyczną sytuację gdy stojąca cały czas i przyglądająca się Samantha powoli zatoczyła półkole stając nieco z boku strażnika który spojrzał na nią wyraźnie. Wszystko stało się bardzo szybko a kobieta idąc zerwała nadziak z pasa i zamachnęła się wbijając go energicznie w blat stołu. Nie miała zamiaru zabijać rycerza ani robić mu krzywdy jednak musiała się przekonać z kim ma do czynienia.. czy to rzeczywiście taka sierota jak zdawało się gdy weszli do karczmy?

- Przewidziałeś taką możliwość? - dodała jakże spokojnym głosem Samantha opierając dłonie na biodrach - co byś zrobił w takiej sytuacji? Jaka magia Cię ochroni? Czy straż jest aż tak głupia by pozwolić obcym na..

Być może strażnik miał dziś bardzo zły dzień. Możliwe, że był po prostu piekielnie zmęczony, zaś tolerancja wobec aroganckiego i pewnego siebie zachowania damy z północy, najzwyczajniej w świecie osiągnęła właśnie szczyt swych możliwości i miała zakończyć się w sposób gwałtowny. Tego co wydarzyło się potem, nie obejmował żaden, miejski protokół. Delikatny uśmiech północnej niewiasty został gwałtownie starty z jej facjaty, wraz z hukiem i blaskiem niewielkiej eksplozji. Samantha poczuła, jak coś targnęło nieznacznie jej głową. Postronni mogli natomiast zobaczyć, jak na jej twarzy, konkretniej zaś lewym policzku, pojawia się wyrazista szrama, pośpiesznie zachodząca krwią. Nieopodal Diego, w ścianie utkwił niewielki, kulisty obiekt odlany ze srebrzystego metalu.

- Lantańska, droga pani. Mam pewną małą przyjaciółkę, która się o to troszczy. Teraz zaś radzę usiąść, nim trafi pani do karceru, za groźby wobec ramienia prawa.

Czara goryczy już się przelała? Być może. Zmęczone, podkrążone oczy strażnika, wypełniła zimna determinacja. Być może zwyczajnie gardził tego typu zachowaniem.
W dłoni mężczyzny znajdował się dziwny przedmiot, będący mieszaniną drewna i metalu. Samantha nigdy nie widziała tego typu broni.

Sięgnęła dłonią dotykając lekko szramy i spojrzała na drobną plamę krwi na swoich placach, roztarła ją lekko. Zaraz potem wbrew wszelkim pozorm przyłożyła dłoń do ust oblizując ją jakby z dumą i zadowoleniem się uśmiechając.

- Teraz możemy rozmawiać - wyszczerzyła się zupełnie niewzruszona sytuacją przed chwilą i wyrwała nadziak ze stołu, przypinając go do pasa - Lochem mnie nie strasz, gdyż to nie twoja krew się polała paniczu - ostatnie słowo zaakcentowała nieco rozbawiona nie używając na co dzień takich tytułów. Rozsiadła się wygodnie nieco dalej od nich na krześle i powiedziała szorstko.

- Przejdźmy do konkretów. Dziewięć tysięcy złota na głowę za zlecenie, płacicie za informację o przyczynie zgonów? Czy za ich powstrzymanie.. w domyśle ścięty łeb... - Samantha złożyła palce dłoni razem, odgarniając włosy i zupełnie nie przejmując się raną na policzku.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 25-06-2009 o 14:58.
Kata jest offline  
Stary 26-06-2009, 10:36   #26
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Kiedy Jayan przekroczył próg magicznej sali poczuł się tak jakby nagle świat się zatrzymał. Tak jakby wszyscy i wszystko, wszystkie cząstki materii i wszelkie pasma magii dostaly się pod wpływ zaklęcia unieruchomienia. To dziwaczne uczucie trwało dosłownie moment, a po tym nastało dziwne wrażenie pustki. Jayan czuł narastające rozdrażnienie wywołane tym stanem - normalnie zawsze gdzieś na krawędzi umysłu czuł przepływ magii, która stale przelewała się przez jego ciało, a tutaj było tak jakby ktoś zabronił mu oddychać. Ostatnio czuł się tak w czasie szkolenia u Wojennych Magów, gdy pokazywano im jak działa martwa i dzika magia oraz strefa antymagii. Z tego co pamiętał pierwsze dwie dało się jakoś ujarzmić i doprowadzić je do normalnego stanu, przynajmniej czasowo - antymagia to była kompletnie inna para kaloszy - tłumiła wszelkie formy magii, zarówno Splot jak i jego plugawy odpowiednik stworzony prze Shar, tak samo jak magię cieni i wszystkie inne formy magii, o których Jayan nie słuszał, nawet te o których zapewne nigdy nie usłyszy, jako że dla niego magia nie byłą obiektem studiów jak dla niektórych sławnych magów. On nie starał się jej usidlić i zgłębić wszelkich jej tajemnic jak sławny Elminster, nie starał się zostać najpotężniejszych jej władcą w Faerunie jak Simbul z odległego Aglarondu, nie próbował nawet zapewnić sobie dzięki niej nieśmiertelności i władzy nad śmiercią i nie-śmiercią jak siejący grozę Shass Tam z Thay. Dla Jayana byłą tym czym miecz dla wojownika albo łuk dla leśnego ludu. Jeden z Wojennych Magów, który szkolił kadetów mawiał:

"Prawdziwy wojownik nie odrzuca żadnej broni, ani żadnego narzędzia, które może odnieść dla niego zwycięstwo pewnego dnia na polu bitwy. A czymże jest magia, jeśli nie kolejną bronią, którą się dzierży przy boku i po którą można sięgnąć wtedy, gdy nastaje potrzeba".

Jayan musiał przyznać, że jest badzo bliski w poglądach autorowi tych słów. W tym pomieszczeniu czuł się bezbronny, jednak po chwili zastanowienia doszedł do wniosku, że nie powinno mu to przeszkadzać - czy coś mu groziło? Jeszcze nie, przynajmniej dopóki nie zaangażuje się w tą sprawę, więc jeśli ktoś chciałby widzieć go z poderżniętym gardłem to łatwiej byłoby mu zaszlachtować go we śnie, niż organizować tak kosztowne środki. Z zamyślenia wyrwały go słowa sierżanta oraz potok słów wylewający się z ust ich małej towarzyszki, gdy tylko sierżant zapytał czy są jakieś pytania. Jayan uśmiechnął się w duchu i zastanawiał się nad słowami wypowiadanymi przez kolejnych 'awanturników' i z zadowoleniem stwierdził, że Ci którzy zabrali głos mieli chyba łeb na karku, wbrew temu co wydawało mu się z początku i że mogą się jeszcze przysłużyć Cormyrowi na swój sposób. No... może poza tą narwaną północną kobietą, która zdawała się najwyraźniej nie łapać powagi sytuacji... jednakże nawet ona z tą swoją zawziętą naturą i bezmyślną potrzebą bitki może oddać swoje usługi Koronie, gdy przyjdzie do obrony prawa i porządku.

- Pierwsze, co mi przyszło na myśl, to po prostu udać się do kapłana i poprosić o wskrzeszenie ofiary, a następnie przesłuchać ją - zabrał głos półelf.

Jayan zaśmiał się w duchu, gdy wyobraził sobie skwaszoną i zniesmaczoną minę elfiej pary, która zapewne znajdzie się na ich twarzach. Czarodziej pochodził z Highmoon i poznał w swoim życiu więcej elfów i elfich zwyczajów oraz poglądów niż zapewne większość z tutaj przebywających, poza samą elfią parą i być może półelfem... Jayan zdawał sobie doskonale sprawę, co wszystkie elfy myślą o takim postępku i że większość z nich zdecydowanie sprzeciwia się takim praktykom twierdząc, że jest to bezczeszczenie zwłok i kpina z duszy, która po śmierci dostaje się do 'lepszego świata'. Czarodziej miał na to jednak swoją własną opinię - wszak zanim się takiego delikwenta wskrzesi - musi się on najpierw na to zgodzić, więc będąc z natury praktyczną osobą - uważał to za całkiem dobrą rzecz.

Gdy tak patrzył na pólelfa odezwała się barbarzyńska kobieta niezauważona wyciągnęła szybko broń. Nastał głośny huk i gdy czarodziej obrócił się w stronę odgłosu usłyszał kolejny, któremu towarzyszyło pojawienie się na policzku wspomnianej 'narwanej baby' krwistej strużki i który urwał pytanie kobiety w pół zdania. Jayan w ramach wyuczonego odruchu sięgnął wgłąb umysłu po zaklęcie, które samo już cisnęło się na usta, gdy odkrył, że nie otrzymuje żadnego odzewu na przywoływanie swojej mocy - ANTYMAGIA. Po chwili dotarło do niego dopiero co się stało - obok odchylonego na krześle sierżanta stał wbity w stół nadziak, a Samantha stała obok niego oszołomiona przez moment zastanawiając się co się stało po czym jej twarz rozjaśnił uśmiech.

- Lantańska, droga pani. Mam pewną małą przyjaciółkę, która się o to troszczy. Teraz zaś radzę usiąść, nim trafi pani do karceru, za groźby wobec ramienia prawa.

Jayan uśmiechnął się od ucha do ucha widząc, że strażnik nie jest takim bezbronnym gryzipiórkiem na jakiego wyglądał z początku, czego dowód dał już dwukrotnie tego wieczoru.

~ Dobrze, że przynajmniej pracują tutaj profesjonaliści ~

- Słuszna uwaga Panie Diego z tym wskrzeszeniem ofiar - powiedział obserwując reakcję długouchych - Można również postarać się o kapłana, który potrafi rozmawiać ze zmarłymi... Z pewnością znajdzie się jakiś kapłan Malara chętny do pomocy za odpowiednią zapłatą.

Myśli Jayana wędrowały swawolnie szukając jakiś sensownych pytań, które nie zostały jeszcze zadane, a gdy tak myślał jedna myśl uderzyła w niego jakby został rzucony kamieniem: Czy on w ogóle powinien się tym interesować?

- Czy to jest ta sprawa, w której mnie tutaj przysłano? O ile pamiętam Wojenni Magowie nie zajmują się morderstwami... próbowaliście sami rozwikłać tą sprawę? - odezwał się w końcu milczący dłuższą chwilę Jayan.
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.

Ostatnio edytowane przez Cosm0 : 26-06-2009 o 15:07.
Cosm0 jest offline  
Stary 26-06-2009, 16:34   #27
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Kiedy potok słów zakończył wylewać się z niewielkiej osóbki, strażnik miejski wydawał się pogrążony w chwilowym stanie konsternacji, odnośnie zdarzenia, którego jego umysł nie był w stanie pojąć. Nie przypuszczał, że istota tak mała może być równie głośna i gadatliwa. Szybko jednak przywołał się do porządku, aby udzielić jej odpowiedzi.
- Erm, tak. Ofiary. Nie byliśmy w stanie oszacować dokładnego czasu ich śmierci, jednak wszystkie zgony miały miejsce w godzinach wieczornych. Z tego co stwierdzili nasi specjaliści, wszystkie ciosy zostały zadane tym samym przedmiotem - specyficznie wyważonym i profilowanym sztyletem z zakrzywionym ostrzem.
Twierdzenie jakoby niefortunne ofiary morderstw ciemną nocą wypuszczały się na tajemne eskapady, obrońca prawa zbył machnięciem dłoni.
- Nie. Wszyscy zostali zabici w rożnych miejscach i częściach miasta. Jedno z nich w zaułku, drugie wychodząc późno z pracy. Troje padło trupem w swoich własnych domach, zaś… Samantha Blair została zabita nieopodal, na placu niedaleko pomnika burmistrza. Jeżeli to jakiekolwiek pocieszenie po obaleniu tej teorii, nikt nie poruszał ciał zmarłych nim pojawili się na miejscu przedstawiciele straży. Co do ubrań, te były zdzierane ze zmarłych. Zawsze znajdowaliśmy ich strzępy nieopodal. Bliscy i przyjaciele ofiar twierdzili, że te zachowywały się całkowicie normalnie. Nie odnotowali niczego niezwykłego.

Różyczka musiała przyznać, że kimkolwiek był pozbawiony moralnych skrupułów morderca, znał się na swojej pracy. Zmęczony życiem pan Dracen jakoś nie silił się komentować pomysłu odnośnie niewielkich, magicznych krążków, które miałyby podawać dokładną pozycję każdego obywatela w mieście. Zamiast tego zwrócił się do Diego.
- Na jutro mogę przygotować wam dokładną mapę miasta, z zaznaczonymi na niej miejscami zgonów, oraz listę nazwisk. Oczywiście, otrzymacie także stosowne upoważnienia i odznaczenia, które zapewnią wam uprawnienia członków straży miejskiej, bez konieczności ścisłego trzymania się naszego regulaminu. Będziecie także posiadać dostęp do zapisków naszych skrybów, oraz wszystkich faktów dotyczących tej sprawy. Straż dołoży wszelkich starań w celu kooperacji. Miejcie jednak świadomość, że będę miał was na oku.

Rzucił dość nieprzychylne spojrzenie w stronę Tordeka i Samanthy. Zapewnienia władzy były szczere, choć zdecydowanie niezbyt żarliwe, czy życzliwe. Po zaczerpnięciu haustu wody z manierki, okryta rękawicą dłoń przetarła usta, zaś jej nieco zrzędliwy właściciel ponownie kontynuował swój ponury wywód.
- Nie chodzi tu oczywiście o koszta. To normalne, kiedy burmistrz ma sposobność posłać po Wojennego Maga i wynająć szóstkę awanturników za horrendalne sumy. Nasz główny problem stanowi brak kooperacji u samych zmarłych.
Widząc kamienne ekspresje i zdziwienie, które uwydatniło się na twarzach niektórych słuchaczy, sierżant pośpiesznie dokończył swą myśl.
- Nasz protokół nie obejmuje wskrzeszania trupów. Procesy tego typu nie są tanie, a kapłani, wbrew wszystkim, cnotliwym bujdom, którymi faszerują publikę, wyżej stawiają pieniądze niż dobro społeczeństwa w którym żyją. Jednak z powodu bezpośrednich rozkazów zrobiliśmy… wyjątek. Wyjątek, którego teraz żałuję.
Nastawienie pana Dracena do wszelkiej maści boskich sług, najwidoczniej nie było zbyt przychylne, przy czym nie bał się powiedzieć tej prawdy nawet w obecności dwójki z nich. Błysk i jej kompan zbyli to jednak milczeniem. Podobnie jak całą, tajną naradę, od momentu jej rozpoczęcia. Odchrząknięcie.
- Kiedy tylko jeden z tutejszych kapłanów próbował rozmowy ze zmarłymi, a zaznaczę przy tym, że był to kleryk wysokiej rangi, jedynym wynikiem owego procesu okazała się litania potępieńczych zawodzeń i stek nieskładnych bluźnierstw. Hrm. W przypadku przywołania ofiary ze zmarłych, zakończyło się to jeszcze gorzej. Krwawo, rzekłbym. Opętane, wyjące, nieumarłe truchło rzuciło się na kapłana, który nie był w stanie odpędzić bestii modlitwą do swojego patrona. Tak, czy inaczej… musieliśmy zniszczyć ciało. Obecnie mamy więc pięć, zakonserwowanych przez magię zwłok, oraz grupę niechętnych, boskich wyznawców, którzy łypią na straż z pod łba. Wygląda na to, że zostały jedynie tradycyjne metody śledztwa.

Na pomysł z nagłaśnianiem sprawy i plotkami, autorstwa Diego i Baliusa, funkcjonariusz Dracen zareagował niemal jak poparzony.
- Nie! Zdecydowanie nie, możecie od razu porzucić ten pomysł. Jak już mówiłem, musimy zachować tą sprawę w tajemnicy przed opinią publiczną. Ostatnie czego teraz potrzebujemy to nagłośnienie tego wśród ludzi i wywołanie paniki. Na tych waszych magicznych mantrach i obrządkach nie znam się za dobrze, ale jak powiedziałem wcześniej, zabici w niczym nie odbiegali od swojego standardowego zachowania.
Mężczyzna w zbroi skrzyżował ręce na piersi, rzucając pod nosem siarczystą wiązankę przekleństw w kierunku bliżej nie sprecyzowanego adresata. Zapewne czekał na dalsze pytania ze strony przebywających z nim w pomieszczeniu osób, co też, bez większych ceregieli, zdecydowała się zapewnić mu Samantha.
- Tak, dziewięć tysięcy sztuk złota na głowę. Zapłatę dostaniecie od burmistrza po wykonaniu zadania i ani chwili wcześniej. Oczekujemy dostarczenia nam napastnika żywego, lub martwego. Osobiście preferowałbym zobaczyć tego sukinsyna martwego. Możecie go nawet wybebeszyć, jeśli o mnie chodzi. O ile będziecie mieli dobry powód i dowody! Ostatnie czego mi teraz potrzeba to grupa szaleńców biegająca z uprawnieniami straży i bawiąca się na terenie mojego miasta w ostatnich sprawiedliwych.
W końcu strażnik zwrócił się w kierunku czarodzieja odzianego w purpurę.
- Tak, z tego co mi wiadomo, jest to sprawa z powodu której po pana posłano.
Dracen nie silił się jednak powtarzać wojennemu czaroklecie wywody, na pytania odnośnie których rozwiał już wątpliwości innych osób wewnątrz pomieszczenia.
 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri

Ostatnio edytowane przez Highlander : 26-06-2009 o 16:37.
Highlander jest offline  
Stary 26-06-2009, 18:04   #28
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Jayan przysłuchiwał się wyjaśnieniom sierżanta rozważając w myślach to co słyszał w odpowiedzi na pytania. Ciężko mu było stwierdzić czy te rewelacje, o których mówił sierżant były wielkimi nieprawidłowościami, jako że niewielką miał wiedzę o tego typu sprawach, a z nekromancją miał bardzo niewiele wspólnego, jako że jest to sztuka przez wielu uważana za deprawującą i pośród tych wielu znajdował się jego były mentor. Na szkoleniach u Wojennych Magów też nie dowiedział się nigdy o tej sztuce zbyt dużo, jako że jej przydatność przeciętnemu Wojennemu Magowi ma tak marginalny charakter, że nie poświęca się jej zbyt wiele uwagi. Sądząc jednak po minie Dracena - był niemal pewny, iż były to raczej zdarzenia dość nietypowe i nadające całej sprawie większą grozę.

Jayan był już pewny przynajmniej co do jednej rzeczy - powinien zająć się tą sprawą z całą stanowczością i zapałem. Skoro było to poniekąd związane z otrzymanymi rozkazami to ambicje Jayana nie podarowałyby mu, gdyby nie dopilnował, aby całe śledztwo zakończyło się sukcesem. Był on młodym człowiekiem, którego zawodowa kariera dopiero się rozpoczynała, a jego szczebelek na drabinie hierarchii Wojennych Magów leżał na samym dole lub niemalże na spodzie. Do organizacji wstąpił zaledwie na początku tego roku, gdy okazało się, iż jego mentor zmarł ze starości, a jego starsza uczennica zapadła się jak kamień w wodę i nikt jej od tamtej pory nie widział. Jako, że jego dalsze szkolenie pokrzyżowała śmierć Rhauntidesa - postanowił wrócić do Cormyru, a matka podsunęła mu pomysł wstąpienia do Wojennych Magów czym rozpaliła jego odległe marzenia. Od tamtego dnia Jayan nieustannie powtarzał sobie, że upór i konsekwencja doprowadzą go w końcu na wyżyny. W organizacji Wojennych Magów ceniło się kompetencję, intelekt i odwagę, a sam Jayan całkiem nieskromnie twierdził, że nie brakuje mu żadnej z tych cech. Wiedziony zatem ambicją i młodzieńczym zapałem, a przede wszystkim gorliwą chęcią sprawdzenia się w pierwszym powierzonym mu zadaniem, został zatem pchnięty na skraj Cormyru do Srebrnego Szlaku i miał zamiar dopełnić wszelkich starań, żeby nie zawieźć ani Korony, ani burmistrza, ani swoich przełożonych.

- Myślę, że pierwszym krokiem do udanej współpracy prowadzącej do sukcesu jest wzajemne zaufanie i wzajemne informowanie się o wszystkim co może mieć znaczenie. Czy może zatem zaczęlibyśmy od tego kim jest nasz szanowny gospodarz? Nie wydaje mi się, żeby każda gospoda na skraju Leśnego Królestwa mogła poszczycić się... - Jayan rozejrzał się w koło rozkładając ręce - ... tym wszystkim...

Nastała chwila ciszy potrzebna do nabrania oddechu po czym czarodziej kontynuował.

- Co by pan również powiedział na przeczytanie po kolei myśli wszystkich tutaj zebranych, łącznie z panem, aby upewnić się czy możemy wzajemnie na sobie polegać? - Jayan wiedział, że to baaardzo kontrowersyjna propozycja i zastanawiał się czy na ich miejscu sam by się na to zgodził i doszedł do wniosku, że to nie przejdzie na co skrzywił się żałując, że zasugerował takie działanie.
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.
Cosm0 jest offline  
Stary 27-06-2009, 12:52   #29
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Mimo kiepskiego samopoczucia, które rosło z każdą minutą, Balius starał się jak najdokładniej słuchać odpowiedzi udzielanych przez Dracena. Co prawda szopka odstawiona przez Samanthę była dość interesująca, lecz w tej chwili musiał się koncentrować na własnym ciele i na Dracenie. Była to właściwie jedyna niedogodność w byciu tym kim jest. Mógł żyć oczywiście w takim środowisku bez problemu… problem stanowiło to, że dzięki swoim „zdolnościom” hamował proces starzenia, mógł żyć bez jedzenia i picia – zastępując substancje odżywcze energią umysłu. Z tego też powodu rzadko jadał, zwyczajnie oszczędzając. Tylko od czasu do czasu urządzał sobie wielką ucztę, aby zaspokoić swoje estetyczne i smakowe potrzeby. Ostatni raz jadł z 2 dni temu i chociaż nie zabiłoby go nawet gdyby tygodnie jadł, to od wejścia do pokoju i bez stałego dopływu energii umysłowej do ciała czuł głód i ogólne osłabienie.

Tak, więc telepata słuchał uważnie słów sierżanta. Nie napawały one optymizmem, aczkolwiek zdawał sobie sprawę skąd ta ogromna suma pieniędzy i całe to zamieszanie. Niechęć trupów była jeszcze bardziej niepokojąca – w grę wchodziła zapewne magia jak mniemał.

-Nie odpowiedział pan na pytanie czy podejrzewacie kogoś ze straży…- postanowił przypomnieć sierżantowi o swoim pytaniu, choć domyślał się czemu jego dywagacje psychologiczne zostały pominięte. Głos psiona był dość zmęczony i lekko się łamał na końcu zdania.

Wtedy jednak zabrał głos Jayan i przedstawił swoją absurdalną propozycję. Mimo osłabienia Balius był mocno wzburzony jego pomysłem. Była to raczej typowa reakcja dla kogoś kto sam lubi zaglądać w umysły innych – zbyt wiele już widział, i wiedział, że można odkryć rzeczy, które czasem lepiej przemilczeć i zachować dla siebie. Oczywiście tylko to go zachęcało do czytania myśli innych, ale swoich nie miał zamiaru przed nikim odkrywać. Raczej liczył na swoją moc umysłu przy bronieniu się przed próbami czytania jego myśli, ale teraz, w tym momencie, doszedł do wniosku, że może przydałaby się jakaś dodatkowa obrona…

-Uważam, że to fatalny pomysł… zaufanie to jedna, a czytanie myśli to druga sprawa… Właśnie gdy brakuje zaufania – wtedy czyta się myśli. Poza tym chciałbym zauważyć, że owe myśli są tylko płytkie, powierzchowne i łatwo nimi manipulować, szczególnie gdy się kogoś ostrzeże przed próbą czytania ich. Dochodzą to tego również sprawy prywatności i poufności – wątpię, abyś chciał panie wojenny magu, aby ktoś poznał jakieś tajne informacje czy słaby punkt w obronie posterunku, gdzie pan stacjonował… ? Czytanie myśli to raczej intymna sprawa… podobnie jak seks, a zdaje mi się, że w ramach wzmocnienia wzajemnego zaufania nie miałby pan ochoty wychędożyć każdą z obecnych tu osób, włączając w to pana sierżanta? – zakończył nieco sarkastycznie, ironizując słowa Jayana. Telepata był jednak zmęczony i widać było to po nim, po tym jak opierał się łokciami o blat stołu i jak ciężko dyszał po zakończeniu każdego zdania.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 27-06-2009 o 13:27.
Qumi jest offline  
Stary 27-06-2009, 18:27   #30
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Znów rządni wyjaśnienia zagadki zaciekle zaczęli zasypywać strażnika swymi pytaniami.
Samantha z dość biernym wyrazem twarzy słuchała, zarzuciła nogę na nogę i sięgnęła po drobną lnianą chustę która przyłożyła do rany na policzku. Takie draśnięcie nie było wielce szkodliwe, barbarzyńcy byli osobami o takiej zaciekłej duszy iż nawet strata kończyny nie zwaliła by ich z nóg. Bynajmniej tak się mówiło.. troszkę prawdy musiało w tym być jak w każdej niezwykłej historii. Z jakże spokojnej czynności wyrwał ją jednak nagle Jayan przedstawiający swoją propozycję która była tak abstrakcyjna jak zapewne i marzenia wielu dziewcząt o rycerzu z bajki. Samantha schowała chustę w kieszeń i zdjęła nogę z drugiej, już otwierając usta by zdeptać fikuśny pomysł maga gdy odezwał się lekko narwany sądząc po wyglądzie młodzieniec.

- ...nie miałby pan ochoty wychędożyć każdą z obecnych tu osób, włączając w to pana sierżanta? - skończył Balius obracając wszystko w żart.

- Mam gdzieś twoje zaufanie! Nikt nie będzie mi robić prania mózgu. - Syknęła głośno i uderzyła otwartą dłonią w stół, wpatrując się pewnie w jego oczy wyraźnie prezentując swoje stanowisko. Dopiero po chwili zorientowała się że troszkę zbyt dosadnie uzewnętrzniła swoje uczucia i cofnęła silną dłoń spokojnie. - Mimo wszystko, odtrącając niektóre z tych chorych pomysłów jestem skłonna wykonać to zlecenie razem z wami. Płacą tyle samo, a razem pójdzie nam szybciej. Chociaż niekoniecznie przydam się w rozwiązywaniu zawiłych zagadek przeszłości ukrytych morderstw, na pewno gdy potrzeba będzie odwagi i siły nie będziecie zawiedzeni. Patrząc po niektórych sądzę że i na terenie miasta potrzebna im będzie ochrona. Wracając do naszego zaufania, będzie czas by je stracić lub zyskać. Dziwna z was zgraja, ale to tylko dodaje smaczku..

Samantha nie ufała nikomu z tej bandy, zaufanie to coś zbyt niebezpiecznego.. nie dla niej, nie tutaj daleko od domu pośród obcych. Być może jednak warto było spróbować połączyć siły. Przy okazji poznać się i przekonać czy poważny mag wojenny to na prawdę taki sztywniak? Czy narwany Balius to tylko młokos który znalazł się tu przypadkiem czy może jednak jest w nim więcej mężczyzny niż to widać na pierwszy rzut oka. Tordek zaś z pewnością wart był poznania. Lubiła ryzykantów choć kto wie jakie tajemnice skrywa. A para elfów? Na elfach to się w ogóle nie znała, były inne.. w zasadzie ta panienka w złotej zbroi nadawała się bardziej na gobelin niźli do walki ale być może to tylko pozorna ocena. Diego był cichy, takie osoby jej w zasadzie bardziej odpowiadały niż.. no właśnie mała niziołka która była tego zaprzeczeniem, wyglądała tak niegroźnie, nieco dziecinnie. Samantha nie widziała czemu ale jakoś ją polubiła choć nie oczekiwała niczego takiego samego z jej strony. Ciężko było jej przywyknąć do widoku tak malutkiej przy sobie kobiety, uśmiechnęła się pod nosem, rozbawiona i spojrzała na Dracena.

-Skoro już znalazłeś wybawicieli swego miasta i choć widzę niechęć w twoich oczach gwarantujesz takie to ciekawostki jak pozycja straży dla każdego z nas, a nie macie zamiaru wypłacać ŻADNEJ ZALICZKI - wyraźnie zaakcentowała - rozumiem że miasto będzie na tyle hojne by zagwarantować nam nocleg jak i posiłki które dadzą sił w jakże trudnej roli walki ze złem nękającym tą wiochę. - palce dłoni Samanthy powędrowały na futerko pokrywające dookoła obszyte smoczą skórą naramienniki i zaczęły się nim bawić, kręcąc frywolne kółeczka.

- Co do samych mordów zaś musimy dowiedzieć się co nasz czarny charakter mógł zyskać mordując każde z tych ludzi, skoro nie znaleźliście żadnych takich ciekawostek to być może po prostu miało to służyć odwróceniu waszej uwagi.. Udaje straż lub jest jednym z was? W takim razie proszę o wykaz wszystkich pracujących jak i tych którzy skończyli służbę, a nóż się to przyda. Ah i proszę nie zapomnieć dopisać tam swego nazwiska - uśmiechnęła się zawadiacko - tak aby dokument był jak trzeba wypełniony. Skoro ciała był nagie, znaleziono jakieś ślady mające opisać w jakim celu tego dokonano? Jak wygląda ten symbol straży?

I chociaż wojowniczka z północy zalewała bezbronnego mężczyznę setką pytań, zdawała się niewzruszona kontynuować nie dając sobie przerwać ani na chwilę.

- Mój ojciec był.. jest... kapłanem, tak chyba określacie osobę wiary czerpiącą siłę od bóstwa. Nie znam się choćby na krzcie jego mocy lecz czy tylko mi się wydaje że aby móc zbezcześcić zwłoki tak by niemożliwe było przywrócenie ofiary do życia potrzeba potężnej klątwy..?

Przed oczami ujrzała sylwetkę mężczyzny który powołał ją do życia jakieś dwadzieścia trzy lata temu.


Spojrzenie uleciało jej gdzieś w bok, opanowała się jednak i kontynuowała.

- Wpadliście w po pas w gówno, ale nadejdą lepsze dni sierżancie.. by mogły potem znów nadejść chłodniejsze. Skoro wasi mędrcy potrafią przywoływać z martwych, władają życiem i śmiercią nie można było porozmawiać z duszą zza światów? Szamani naszej wioski potrafili połączyć się z przodkami w okropnym transie i bólu... w każdym razie.. macie mój miecz o ile gwarantowana będzie krew, złoto i troszkę przygody która rozwieje ostatnią nudę mojej podróży. Mam nadzieję że zapamiętał pan wszystko co powiedziałam, panie Dracen.

Samantha przeciągnęła się i mruknęła zmęczona, opierając dłonie na udach i przyglądając się dziurze w blacie stołu, mrużąc oczy marzyła już tylko o wygodnym łóżku, po długiej podróży i całym zaistniałym zamieszaniu należało się jej troszkę odpoczynku. Może i była wulgarna, lecz zdawała się być przedstawiona jak na dłoni, prosta, zaś tajemnicze twarze reszty towarzyszy cały czas zmuszały do nadmiernej ostrożności. Jednak myśl i nachodzące ją pytania troszkę nią zachwiały.


~ Ciekawe czy mam brata, lub.. nie.. nie.. Najpierw musiałabyś mieć ojca, a nie chłodnego wyznawcę Auril. ~



.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 27-06-2009 o 18:46.
Kata jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172