Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-12-2011, 01:19   #121
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Kapłanka sprawnie doprowadziła jeńca do porządku. W tym czasie reszta drużyny zebrała się do dalszej podróży.
 
Garzzakhz jest offline  
Stary 11-12-2011, 22:04   #122
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Khemorin był już całkowicie gotowy do wyruszenia. Pozostawały do rozstrzygnięcia jeszcze dwie kwestie. Czy ruszyć w pościg za grupą, która uprowadziła Emilly z ekwipunkiem, całą drużyną, czy też rozdzielić się, gdzie jedna część pilnowałaby obozowiska, a druga spróbowała szybko dopaść i odbić uprowadzoną? No i co zrobić z jeńcem? Krótka analiza całej sytuacji podpowiedziała doświadczonemu krasnoludowi, że rozdzielanie nie było wskazane. Wszyscy walczyli zaledwie z mniejszą częścią porywaczy, a wynik nie był rewelacyjny. Poza nim praktycznie wszyscy zostali poważnie ranni i chyba tylko dzięki Lothel zdołali się pozbierać tak szybko. Jeśli teraz rozdzieliliby się, a ci, których mieli gonić, byli liczniejsi i tam znajdował się prawdziwy przywódca tej bandy, to mogło się to zakończyć tylko w jeden sposób - porażką. Więc musieli ruszyć wszyscy. Ale widział nadzieję na dopadnięcie pierwszej grupy. Wysyłając część oddziału na nich herszt zapewne nie liczył się z ich porażką. A to znaczyło, że reszta musiała gdzieś zaczekać na pozostałych. A to dawało szansę na dopadnięcie i być może nawet zaskoczenie przeciwnika.

Pozostawał jeniec, więc kowal stanął nad nim i zmierzył groźnym spojrzeniem.

- Widzę, że już ci lepiej. Więc słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzał. Jesteś najemnikiem i z jakiegoś powodu ukrywasz się przed władzą imperialną, skoro grozi ci obóz pracy. Nie interesuje mnie teraz, co przeskrobałeś, ale być może jest sposób, żebyś uniknął kary, inny niż służenie temu magowi. A oprócz tego znów będziesz mógł bez obaw się pojawić w granicach Imperium. Jeśli nam pomożesz w odbiciu porwanej, to użyję wszystkich moich wpływów, żebyś został uniewinniony. A i Emilly na pewno nie pozostanie ci dłużna. Co ty na to?
 

Ostatnio edytowane przez Smoqu : 12-12-2011 o 12:24.
Smoqu jest offline  
Stary 12-12-2011, 21:00   #123
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Elf zastanowił się - a może sypniesz coś grosiwem zacny krasnoludzie?

Krasnolud uśmiechnął się krzywo, choć wcale nie wesoło.

- Biorąc pod uwagę, że przed chwilą byłeś o krok od śmierci, nie targowałbym się na twoim miejscu. - Głos Khemorina nie brzmiał przyjaźnie. - Jeśli zasłużysz, to … - Dodał jeszcze bez kończenia, aby trochę złagodzić ton pierwszej części, choć równie dobrze można było to potraktować, jako ukrytą groźbę.

- A może powiesimy cię, panie elfie, nad mrowiskiem nasmarowawszy uprzednio miodem? - zaproponowała Lothel uśmiechając sie miło - Podobno, jeżeli sie użyje odpowiedniego wabika, mrówki potrafia znaleźć drogę do wnetrza ciała … lubią tam składac jaja i wogóle... tak słyszałam, w kazdym razie.

Elf zamrugał niepewnie oczyma. - no tak, ekh.., raczej nie mam wielkiego wyboru, a więc zgadzam się. Pamiętajcie jednak że jeśli nie dogonimy ich w drodze, to do twierdzy maga nie wejdę jako wasz towarzysz, bo i tak przyjdzie mi tam umrzeć.

- To jasne. Ale masz jeszcze drugą możliwość. Jak nie chcesz iść z nami, to możesz pójść teraz swoją drogą, ale ciągle jako ścigany przez imperialne prawo bez specjalnych szans na uniewinnienie i - zawiesił na chwilę głos - zarobek. - Dokończył po chwili.

-Dobrze pomogę wam, ale tylko do wieży czarodzieja.

- Więc umowa. - Khemorin wyciągnął rękę do elfa, aby przypieczętować w ten sposób zakończone negocjacje i po chwili poczuł zdecydowany uścisk ich nowego towarzysza. - Dobrze. Mam do ciebie teraz pierwszą prośbę. Zaprowadź nas do miejsca, gdzie mieliście się spotkać z główną grupą, jak już się z nami rozprawicie i powiedz, jakich haseł i znaków rozpoznawczych mieliście używać. - Uśmiechnął się, widząc uniesione na chwilę brwi łucznika przed nim. - Chyba nie powiesz mi, że twój były dowódca wysłał was z misją w jedną stronę i nie ustaliliście miejsca ponownego połączenia oddziału?

W czasie, gdy zadawał pytanie, sakiewka i flakonik z nieznaną miksturą powędrował do jego plecaka, a napój leczący został przekazany kapłance.

- Nie nakazano nam spotkać się z drugą grupą. Mieliśmy was pozabijać i wrócić jako osobny oddział.

- Gdzie mieliście wrócic? - dopytała kapłanka chowając miksturę.

Do wieży maga. - odpowiedział posłusznie elf.

- Więc w drogę. Nie ma co zwlekać. - Krasnolud zarzucił na plecy pokaźnej wielkości pakunek i ruszył raźno w kierunku wskazanym przez ich nowego towarzysza oraz wymienionym przez Luva.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=LRLdhFVzqt4[/MEDIA]

Cała drużyna ruszyła truchtem. Sylvius obserwował przez cały czas Khemorina i ich nowego kompana. Nie podobało mu się że krasnolud rozpożądza wszystkim jak mu się podoba. W magu płąnął ogień złości. Będzie czekał na sytuacje kiedy pokaże kowalowi w zemście kto tu dowodzi.
***

Po krótkim okresie wydostali się lasu. Ruszyli w pogoni za porywaczami małej Emily, wszyscy obserwując się nawzajem niepewni czego mają spodziewać się po starych i nowych współtowarzyszach. Gdy wyszli na otwartą sawannę zboczyli z wyznaczonej na samym początku drogi. Wymagała tego sytuacja. Płaskie równiny gorącej i suchej o tej porze sawanny witały drużynę pyłem i zwalającym z nóg gorącem. Khemorin narzucił tempo biegnąc przez parę godzin na przedzie.



Pogoń się rozpoczęła.

Po kilku godzina widocznie wycieńczeni Lothel i Sylvius dostali trochę mikstury i ruszyli dalej, Assanar natomiast wraz z Luvem i nowym, elfim sprzymierzeńcem wyprzedzili krasnoluda dzięki swym długim nogą. Mimo zmęczenia Khemorin starał się dorównać im kroków i nadal był przed kapłanką i magiem. Mijali wysokie trawy i wielkie, jednorazowo rosnące drzewa gorącej sawanny. Mimo zmęczenia podziwiali bogatą, otaczającą ich ze wszystkich stron faunę. Wielkie słonie, antylopy czy czające się w chaszczach lwy i inne dzikie koty, przyglądające się drużynie z daleka. Ich nowy towarzysz poprowadził ich lekkim łukiem aby ominąć niewielką pustynię. Gdy zbliżyli się do gorących piasków w oddali dało się zauważyć coś niesamowitego. Na krańcach morza z piasków imperialna władza otworzyła obóz dla zbrodniarzy wojennych i cywilnych. Więźniowie pracowali w pocie czoła podczas budowy olbrzymich trójkątnych budowli, które mimo odległości kilku kilometrów wydawały się monumentalne. Na krańcach pustyni było znacznie mniej drapieżnych zwierząt, tak więc grupa zatrzymała się na niedługi postój.
- Magowie nazywają to piramidami. – odezwał się elf cichym, zmęczonym głosem do Khemorina. -Wiedziałeś że budują to za wszystkie cła i podatki, które ostatniego czasu wzrosły kilkakrotnie? Pracują tam ludzie niewoleni, niezależnie od tego jak błahe przestępstwo popełnili. Większość obywateli imperium nie wie o tym przedsięwzięciu. Na dodatek te „piramidy” będą służyć jako grobowce arcymagów i świątynie nowych bóstw. Nie Pelora, nie Moradina czy Collerona. Bóstw przyniesionych tu ze wschodu po wielkich ekspedycjach. Być może świat tam na wschodzie jest olbrzymi, tak słyszałem, ale wolę żyć tutaj, grabiąc pieniądze rady magów ze stolicy, osobników, którzy zapomnieli o demokratycznych wyborach i rządzą tym co zostało im z niewiadomego powodu oddane. Gdy my zaczęliśmy wyznawać gruumsha zostaliśmy potępieni, a teraz wielka rada robi to samo, sprzeniewierza się obcym bożką, które nie wiadomo czy istnieją. Kapłani nic z tym nie robią bo magowie ognia zdobyli tak przytłaczającą władzę i bogactwa, tak że wszyscy im służą jak grzeczne psy. Wybrałem takie życie jakie wybrałem krasnoludzie, właśnie z tych powodów.
- Milcz plugawy biedaku. – nie wiesz co mówisz odezwał się rozwścieczony Sylvius słysząc coraz głośniejszy wywód byłego gruumbarzyńcy. Mimo swej złości młody mag nie potrafił sam sobie wytłumaczyć czym są budowle i z jakiego powodu są budowane.



***
Emily otworzyła oczy. Czuła się jakby coś rozsadzało jej głowę od środka. Rozchyliła lekko oczy i rozejrzała się powoli dokoła. Szybko zorientowała się co się stało. Była porwana, strach chwycił ją za gardło swymi lodowatymi łapskami. Miała silnie związane ręce, a więc nie mogła czarować, na dodatek obok niej siedziało pełno ludzi i goblinów wokoło dużego ogniska, które rozświetlało wieczorny półmrok. Gruumbarzyńcy byli właśnie w trakcie krótkiego odpoczynku i prowadzili głośną kłótnię. Z tego co zrozumiała halling, gobliny chciały odciąć jej nogi, ugotować i zrobić z nich potrawkę. Na szczęście małej czarodziejki dowódca, którym był wysoki, barczysty mężczyzna o gęstym zaroście był temu przeciwny, a jego ludzcy kompani popierali go w pełni. Emily zwróciła także uwagę na wypowiadane przez dowódcę oddziału słowa.
- Mag chciał abyśmy przyprowadzili ją całą i zdrową, wy żółte szkarady! Zadbam o to by tak było!

(Tailong wraca do gry.)
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 15-12-2011 o 22:56.
Garzzakhz jest offline  
Stary 17-12-2011, 02:00   #124
 
Thanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znany
Słońce omiatało swymi promieniami twarz wędrowców pozostawiając po sobie lekką opaleniznę, wojownik nie odezwał się słowem odkąd wyruszyli z obozu.
Widział jak niemal na jego oczach wznoszą się ogromne budowle, zapierały dech w piersiach, nie mógł oderwać od nich oczu mimo że wiedział iż zostały one zbudowane z krwi, cierpienia i stawiane na fundamentach śmierci, tylko po to by ktoś mógł w nich leżeć tysiącami lat.
Wojownik bacznie obserwował niemal każdy krok elfa, był w stu procentach pewien że obmyśla on jakiś perfidny plan pozbycia się ich, choć z pewnością nie wszystkich.
Miał poważne powody by mu nie ufać, wciąż nie rozumiał jakimi pobudkami kierował się krasnolud pozwalając mu ruszyć z nimi, a co gorsze oferować mu pomoc. Za co? Za to, że chcieli oni wybić do nogi całą drużynę. Zdobyli pomocne informacje owszem, ale po tym już był im zupełnie zbędny, nie chciał on jednak podważać decyzji ważniejszych członków wyprawy, bądź co bądź miał im tylko pomagać, a nie rozkazywać. Rozumiał swoje rozkazy.
Korzystając z chwili odpoczynku, Assanar grzebiąc w swoim plecaku znalazł całą jeszcze fajkę i kilka odmian ziół, które zabrał ze sobą gdy opuszczali bezpieczną karczmę Khemorina.
Mieszając odpowiednie ilości ziół ze sobą, przygotował on "Szał Berserkera", silną lecz krótkotrwałą i nieszkodliwą mieszankę kojącą. Składała się ona z mięty, tytoniu kilku skruszonych ziaren bagiennych papryczek oraz smoczego brzasku (Kwiat o czerwonych płatkach i wystającym na zewnątrz słupku przypominąjącym jęzor jaszczurki). Pierwszy wdech relaksującego dymu jest zawsze najlepszy, proporcje dobrał idealnie..."Ten cudowny smak mięty" - pomyślał, czuł jak jego ciało wiodczeje niczym pozbawione szkieletu.

Kilka kolejnych zaciągnięć z fajki i po kilku chwilach znów był gotów do drogi, miał wrażenie że jest wypoczęty, lecz zmęczone już mięśnie dawały o sobie znać.
Spakowawszy wszystko podszedł on do Lothel. Widział jak dłońmi masuje zmęczone nogi, nie dziwił się kapłance takie marsze bywają wyczerpujące.
Był zdenerwowany, ale wiedział że nie może już się wycofać. Poza tym obiecał sobie, że jak tylko będzie wolna chwila zbierze w sobie swoje wszystkie siły i przeprosi ją.
Assanar nie miał specjalnie okazji rozmawiać z kobietami gdyż w armii nie ukrywajmy, nie było ich zbyt wiele. Zatem nie wiedział jak zacząć, a nie chciał wydawać się nieokrzesanym i tępym barbarzyńcą.

W odruchu rozpaczy delikatnie odchrząknął.
"Nie chcę Ci przeszkadzać, chcę tylko kilka słów zamienić jeśli łaska" - powiedział nieśmiało jakby zwracał się do dowódcy.
 
Thanor jest offline  
Stary 17-12-2011, 22:39   #125
 
Tailong's Avatar
 
Reputacja: 1 Tailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodze
Emilly otworzyła oczy. Ból po uderzeniu w głowę sprawił ,że chwilę leżała na ziemi z zawrotami głowy. By nie zemdleć ponownie postanowiła zostać jeszcze chwilę w tej pozycji. Nie co rozmazany obraz miejsca w jakim się znajduje zaczął przybierać na kształtach i kolorach. Jej oczom ukazała się sawanna, po chwili usłyszała obce jej głosy. Postanowiła się w nie wsłuchać. Obce głosy kłóciły się o to co z nią zrobią. Gdy w głowie przestało jej się kręcić delikatnie i pomału zwróciła twarz ku ognisku. Grumbarzyńcy kłócili się właśnie o nią i swoją kolacje z niej. Jednak jeden z nich bronił jej w zaskakujący sposób.
"Na ogień całego świata o jakim on magu mówi?...Moja głowa...
Emilly postanowiła się nie podnosić jeszcze mogło to zwrócić uwagę porywaczy. Postanowiła leżeć dalej jak leży ,jedyne co obecnie mogła zrobić to wsłuchać się w rozmowy grubarzyńców co chcą z nią zrobić ,lub też dowiedzieć się o jakiego maga im chodzi.
 
__________________
Czym jest dla człowieka wyobraźnia ...Nie wiem czym jest dla innych, ale dla mnie to świat do którego mogę uciec i być tam siłą dla innych.
Człowiek jest bogiem kiedy śni,i tylko żebrakiem kiedy myśli.
Tailong jest offline  
Stary 21-12-2011, 17:31   #126
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
dialog stworzony wspólnie z Thanorem

Kapłanka spojrzała do góry, na stojącego nad nią mężczyznę i obciągnęła sukienkę, zakrywając nogi.
- Siadajcie panie - zaprosiła go zmęczonym głosem.

Wojownik usłyszawszy polecenie, niemal natychmiast je wykonał. Mimo zmęczenia wyczuwał on w głosie kapłanki swoistą delikatność.
- Chciałbym Cię przeprosić Lothel...- zauważył zakłopotanie w oczach kobiety, nie był pewny jak odbierze jego przeprosiny.

Kapłanka uśmiechnęła się lekko, bardziej do swoich wspomnień…
- PANI Lothel… czy aby na pewno zostaliśmy sobie oficjalnie przedstawienie, mój panie? – taaak, dawna Lothel miała by dużo radości drocząc się z tym nieśmiałym, wyraźnie do tego zakłopotanym, młodzieńcem.
Ale tamte czasy już minęły. Lothel spokorniała służąc swojemu Panu, a do tego, bieg po sawannie też dał sie jej mocno we znaki, przytępiając nieco.
- Przeprosić za co? - zapytała więc tylko

- Chciałem Cię przeprosić za tą całą sprawę z “jeńcem”, który sie nam ostatnio napatoczył. Wiem, że kapłani chcą dobrze i szanuje to, jestem zły o to że ta świnia jeszcze oddycha. Wtedy myślałem o tobie złe rzeczy czego teraz się wstydzę, za to własnie chcę przeprosić.- przez chwilę nie miał pojęcia co on wogóle mówi, chlapał jęzorem niczym w obłędzie. Po wyznanym monologu spuścił głowę niczym skrzyczane dziecko.
- Mam nadzieję że nie jesteś zła, nie chciałem wyjść na niewdzięcznika, przecież zawdzięczam Ci życie... - podniósł głowę i spojrzał kapłance w oczy czekając na odpowiedź.

- Nie mi ciebie sądzić, przeprosiny przyjmuję, ale jeśli sam sobie nie wybaczysz, to nawet nasz Pan będzie bezradny - powiedziała kapłanka - ale skoro żałujesz, to na dobrej drodze jesteś.

- Byłem pewny że będziesz zła, czy coś. - powiedział wyraźnie skołowany - Myślę, że sobie wybaczam. Chciałem tylko usłyszeć, że się nie gniewasz. - dodał - Skoro mamy to już za sobą... Czy ty może palisz? - spytał choć nie do końca wiedział czy to na miejscu.

- Złość, gniew i strach nie radują naszego Pana - zauważyła Lothel - ale to tylko emocje. One nie czynią krzywdy innym, ranić mogą tylko słowa lub czyny. Nie, nie pale, ale dym mi nie przeszkadza. Lubię nawet jego zapach. Przypomina mi kadzidło -Lothel oparła sie o drzewo - Czemu trafiłeś do drużyny?

- Miło, że Ci nie przeszkadza, a do drużyny trafiłem z rozkazu. Powiedzieli nam w koszarach, że szykuje się wyprawa gdzieś w głąb lądu i kilku magów potrzebuje ochrony. Szczegółów nam nie opisali, urządzili tylko walki na arenie żeby wysłać kogoś kto potrafi się bić. Tak oto się tu znalazłem. - powiedziawszy to kolejny raz nabił fajkę i pociągnął z niej spory kłąb dymu, wypuszczając go nosem. - Nie jestem pewny, ale chyba nas sobie nie przedstawiono... - tutaj właśnie go oświeciło, cały czas zwracał się do kapłanki po imieniu, a nawet się nie znali. Tylko on mógł zrobić cos takiego.
- Jestem Assanar - powiedział wyciągając dłoń w kierunku Lothel.

- Lothel - kapłanka zawahała się, zwlekając przez chwilę. W końcu odwzajemniła uścisk jego dłoni. - Skoro ciebie posłali, to musiałeś być najlepszy w tych koszarach

- Miałem po prostu szczęście, ale cieszę się że tu jestem, przynajmniej cos sie dzieje. - Stwierdził - U nas w koszarach raczej nie ma co robić.

- Niektórzy twierdzą, że w klasztorach tez jest nudno - powiedziała - Ale ja lubiłam tą powtarzalność i rutynę. Sprowadzała spokój do duszy i umysłu.

- Zdaje mi się, że rozumiem. Zgaduje że pozwala wam to odnaleźć drogę do boga, zgadza się?- spytał zaciągając się kolejną porcją dymu z fajki.

- Nie, to zupełnie inaczej - uśmiechnęła się Lothel, życzliwie, bez złośliwości - to Pan znalazł drogę do mnie. I zaprosił mnie do służby dla Niego. To łaska. A rytuały w klasztorze.. dają mi poczucie spokoju i bezpieczeństwa, to wszystko.

- Myślałem, że to trochę bardziej skomplikowane. Zdaje się, że klasztor to swego rodzaju dom, wy służycie Panu, natomiast wojsko służy ludziom, to my zapewniamy poczucie bezpieczeństwa obywatelom.- rzekł - Czemu tak jest, że całe te wasze rytuały są owiane taką tajemnicą? Słyszałem przeróżne opowieści na ten temat, ale nie wiedziałem nigdy co o tym myśleć...- zapytał i niemal jak dziecko oczekiwał odpowiedzi z zafascynowaniem.

Lothel znów sie uśmiechnęła. Tym razem ze smutkiem i zmęczeniem
- A co słyszałeś? - zapytała.

- No wiesz... że poświęca się dziewice, znakowanie rąk rozgrzanym metalem i różne takie rzeczy.- powiedział.

Lothel roześmiała sie, szczerze i beztrosko, jak kiedyś. Na moment wróciła tamta dziewczyna sprzed klasztoru, pełna radości życia.
- Wiesz... - powiedziała po chwili, jak się juz opanowała - na szczęście, przed wstąpieniem do klasztoru, zadbałam o to, żeby nie nadawać się do poświecenia . A może chcesz obejrzeć moje dłonie?

- Miło, widzieć że sie uśmiechasz jakoś nie miałem okazji widzieć Cię roześmianą.- mówiąc to uśmiechnął się lekko, po czym spojrzał na dłonie Lothel - A znakowali Ci je?

- Oczywiście, że nie... ale jak już tak szczerze rozmawiamy... ja tez słyszałam różne rzeczy o koszarach. O tym, jak żołnierze umilają sobie nawzajem samotność...

- Niee... Fuj..- skrzywił się - Dostajemy przepustki i często kończy się to masowymi wizytami w burdelach, a potem u znachora. Ale nie każdy tak ma, znam ludzi, którzy mają żony, dzieci.
- odpowiedział łagodnie - A jak to jest z tym celibatem?

- Nie powinnam rozmawiać o takich rzeczach z mężczyzną - Lothel opuściła rzęsy, chowając oczy.

- Przepraszam nie wiedziałem że nie wolno.- zaczerwienił się - Myślałem, że to nie jest temat tabu, ale zrozum mnie jestem tylko żołnierzem. - zażartował.

- A żołnierzom, jak wiadomo, tylko jedno w głowie...

- Wcale nie - sprzeciwił się stanowczo - nie wszyscy są tacy jak myślisz...

- Nie wszyscy są tacy, jak się powszechnie uważa - poprawiła go Lothel - tak samo jest z kapłankami.

- Dziękuje, że rozumiesz.

- Trzeba mieć otwarty umysł i nie myśleć stereotypami - uśmiechnęła sie Lothel.

- Miło spotkać kogoś takiego jak Ty. - powiedział uśmiechając sie do Lothel. - nie sądziłem że da sie tu z kimś pogadać tak dobrze jak z Tobą.

- Szkoda, wielka szkoda, że teraz moje ciało i dusza należą do Pana - odpowiedziała Lothel - Doceniam komplement.

- Czemu muszą należeć do Pana? Przecież równie dobrze możesz wierzyć w niego, modlić się i być wolna zarazem. Myślisz że pan chce byś była samotna? Zdaje mi się że Chce on naszego dobra, a nie na odwrót.- skwitował słowa Lothel.

- Nie rozumiesz - Lothel pokręciła głową - Ja jestem wolna. I szczęśliwa, że mnie wybrał.

- Chyba masz racje, nie rozumiem. Nie rozumiem tego, że ktoś taki jak ty musi być sam.

- Ależ ja nie jestem sama! On jest ze mną cały czas. To łaska, przywilej, wyróżnienie. Jestem wybrana.

- Dobrze już, Dobrze nie denerwuj się. - Powiedział Assanar - Powinniśmy się zbierać, zdaje się że zaraz ruszamy. - Uśmiechnął się na do widzenia do kapłanki i odszedł

- Do widzenia Assanarze –zawołała za nim – Niech Pan strzeże twoich kroków… - dodała ciszej. Miły młodzieniec. Nieco naiwny, ale miły. Oczywiście zmył się chwile po tym, jak zrozumiał, ze nie może liczyć na to, na co miał ochotę - ale młodzieńcy tacy byli. Lothel, dawna Lothel, znała wielu podobnych do niego. Może nawet zbyt wielu…

Niechętnie podniosła się na nogi. Mięśnie protestowały przeciwko dalszemu wysiłkowi. Ale cóż było robić… mała Emilly potrzebowała ich pomocy.
Pomodliła się za nią, ale nie czuła niepokoju. Pan jej strzegł.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 21-12-2011, 20:37   #127
 
korwinlk's Avatar
 
Reputacja: 1 korwinlk nie jest za bardzo znanykorwinlk nie jest za bardzo znany
Przez całą drogę luv prowadził idąc z Assanarem i uwolnionym jeńcem którego imienia nie znał. Uważał że życia nie powinno się odbierać innym, a jeśli już to tylko w samoobronie. Jednak tych którzy mają skłonności do zabijania dla zysku lub co gorsza dla rozrywki powinna spotkać kara. Jednak ci których życie zmusiło do takiego czynu powinni dostać szansę by poprawić swoje życie. Uważał że Khemorin dobrze postąpił zwracając jeńcowi wolność. Luv był jednak nadal podejrzliwy wobec jeńca. Postanowił jednak własnoręcznie dopełnić wyroku ciążącego nad nim jeśli ten zmarnuje swoją szansę.

Odstawił jednak przemyślenia na bok gdy jego oczom ukazała się sawanna. Luv nigdy wcześniej nie zapuszczał się tak daleko toteż chłonął piękno to tej z rzadka porośniętej ziemi. Nigdy nie przypuszczał, że na terenie ubogim w roślinność i tak gorącym może żyć aż tyle stworzeń. Luva jednak najbardziej zaintrygowały żółte Wikłacze. Te małe ptaszki budowały po kilka wiszących gniazd kilkanaście razy większych od siebie. Zobaczył nawet gatunek antylopy złudnie podobny do sarny. Jednak tempo z jakim się poruszał nie pozwalało mu na zbyt dokładne przyglądanie się otaczającej go przyrodzie. Co jakiś czas wypytywał rudzika o drogę by sprawdzić czy elf nie prowadzi ich w pułapkę.

Po pewnym czasie zobaczył wielkie trójkątne budowle

- Magowie nazywają to piramidami. – odezwał się elf cichym i zmęczonym głosem do krasnoluda. --Wiedziałeś że budują to za wszystkie cła i podatki, które ostatniego czasu wzrosły kilkakrotnie? Pracują tam ludzie niewoleni, niezależnie od tego jak błahe przestępstwo popełnili. Większość obywateli imperium nie wie o tym przedsięwzięciu. Na dodatek te „piramidy” będą służyć jako grobowce arcymagów i świątynie nowych bóstw. Nie Pelora, nie Moradina czy Collerona. Bóstw przyniesionych tu ze wschodu po wielkich ekspedycjach. Być może świat tam na wschodzie jest olbrzymi, tak słyszałem, ale wolę żyć tutaj, grabiąc pieniądze rady magów ze stolicy, osobników, którzy zapomnieli o demokratycznych wyborach i rządzą tym co zostało im z niewiadomego powodu oddane. Gdy my zaczęliśmy wyznawać gruumsha zostaliśmy potępieni, a teraz wielka rada robi to samo, sprzeniewierza się obcym bożką, które nie wiadomo czy istnieją. Kapłani nic z tym nie robią bo magowie ognia zdobyli tak przytłaczającą władzę i bogactwa, tak że wszyscy im służą jak grzeczne psy. Wybrałem takie życie jakie wybrałem krasnoludzie, właśnie z tych powodów.

- Milcz plugawy biedaku. nie wiesz co mówisz. Odezwał się rozwścieczony Sylvius.

Budują je tylko po to by podkreślić czyjąś władze, w dodatku po śmierci tej osoby. Ciekawe ilu ludzi zginęło podczas budowy Pomyślał Luv. Nie podobał mu się ludzie u władzy. Dla ich zachcianek ludzie mieli cierpieć i ginąć. To przez nich wybuchały wojny. Bo jakieś książątko uznało, że jego królestwo jest za małe to sobie napadnie na sąsiednie.
Gdy zatrzymali się na chwilę by odpocząć Luv Podszedł do elfa i rzekł
-Witaj jestem Luv, może opowiesz mi swoją historię.
 
korwinlk jest offline  
Stary 26-12-2011, 16:38   #128
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
-Cóż to ja mam za histroię bracie elfie, tako jak inni. - odpowiedział najemnik - Zażyjmy lepiej trochę mikstury i w drogę.
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 27-12-2011 o 18:25.
Garzzakhz jest offline  
Stary 27-12-2011, 15:11   #129
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Khemorin spoglądał na drużynę. Może elfowie i ludzie mieli dłuższe nogi, i szybciej niż on biegli, ale żadne z nich nie miało jego wytrzymałości. Mimo swojego wieku wciąż krzepko się trzymał, a ciągła, ciężka praca fizyczna w kuźni tylko go zahartowała. Dlatego też nie odczuwał specjalnej potrzeby zatrzymywania się, ale nie mógł tak po prostu ich zostawić i pobiec dalej przed siebie. Sam nie miał żadnych szans w wypadku spotkania z wrogiem. Najsłabiej kondycyjnie wypadali kapłanka i mag, jak można było się spodziewać. Upał, który buchał od strony piasków również nie ułatwiał im zadania.

Już po kilku kilometrach biegu krasnolud wiedział, że popełnili błąd. Być może nawet na tyle poważny, że nigdy nie uda im się odbić małej Emilly. Tak jak ich nowy kompan, jego martwi towarzysze najpewniej też mieli ten specyfik, który udało się znaleźć, a który umożliwił im dotarcie tak daleko w niezwykłym tempie. A jednak, przejęci uprowadzeniem ich towarzyszki zupełnie zapomnieli o przeszukaniu pobojowiska. Gdy zasępiony usiadł, by wraz z innymi trochę, ich nowy kompan, a niedawny wróg zagaił rozmowę, żeby przerwać ciszę. Krasnolud spokojnie wysłuchał jego opowieści, przez chwilę milczał i już miał mu odpowiedzieć, co o tym myśli, gdy Luv wtrącił się, aby wysłuchać opowieści elfa. Słysząc jego zdawkową ripostę wraz z wezwaniem do dalszej pogoni, wstał otrzepał się i podsumował:

- Masz rację. Na historie czas będzie przy spokojnych ogniskach, a nie teraz. W drogę. - Dodał głośniej, aby usłyszeli wszyscy i dziarsko ruszył w kierunku, gdzie najprawdopodobniej zmierzali porywacze ze swoją zdobyczą ...
 
Smoqu jest offline  
Stary 28-12-2011, 00:41   #130
 
Thanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znany
Młody wojownik po odbytej rozmowie z Lothel, czuł się podniesiony na duchu. Miał wrażenie jak gdyby rozmawiał ze starą przyjaciółką, nie przeszkadzało mu zbytnio że była ona kapłanką, nie unikał żadnych tematów.
Assanara ciekawiło wcześniejsze zycie Lothel, co robiła zanim została wybranką Pellora, ale nie było na to już czasu musieli ruszać.
Chwilę przed usłyszał słowa Luva, który chciał poznać "kompana", który niedawno dołączył do drużyny, na samą myśl robiło mu się niedobrze.
Czuł obrzydzenie za każdym razem gdy elf łapał oddech, a co dopiero słuchać jego wybekanej historii, skąd to się wziął i co robił. Po prostu nie miał na to ochoty po tym z jakiej strony się poznali.

- "Masz rację. Na historie czas będzie przy spokojnych ogniskach, a nie teraz. W drogę."
Po wypowiedzianych przez krasnoluda słowach odetchnął, nie mógł wytrzymać w towarzystwie elfa. Zdziwił go fakt, że wszyscy, a właściwie wszyscy poza Sylviusem traktowali nowego "kompana" jakby się z nim co najwyżej pokłócili, a nie walczyli przeciwko niemu i bandzie obesranych wojowników. Wydawało mu się, że Khemorin zaczyna go traktować obojętnie, czego się nie spodziewał.

No nic.."I znów w pogoni za Emi" pomyślał, miał nadzieje, że nie stanie jej się krzywda. Bał się o nią przecież była ona "łącznikiem" mogłoby się wydawać całej drużyny. Chyba jako jedyna nie brała na poważnie wszystkich gróźb i oburzeń Sylviusa, momentami nawet obracała to w żarty co bardzo podobało się Assanarowi
 
Thanor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172