Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-06-2011, 18:25   #31
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Sylvius w ogóle nie słuchał tego co mówi mała kobietka. Gdy wyszła krótko to skwitował:

- Tak myślałem że ona będzie na nie, a wy ?

Lothel nie wiedziała co ma odpowiedzieć.

- Daj mi to przemyśleć magu - rzekła szybko i wyszła z karczmy.
 
Garzzakhz jest offline  
Stary 19-06-2011, 08:52   #32
 
Thanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znany
Assanar miał również poczuł się urażony ale nie na tyle by wyruszać bez Krasnoluda.
Gdy ten odchodził mężczyzna mierzył go wzrokiem rozglądając się po karczmie, czekał aż ktoś sie odezwie ale nie spodziewał sie takiego wybuchu ze strony Sylviusa, gdy ten niespodziewanie uderzył pięścią w stół Assanar niemal podskoczył na krześle.

- Co to ma być, na magię?! Przez całą podróż tutaj, żadne z was nie było tak denerwujące jak ten krasnolud. Co on sobie myśli. Sprawy to on miał pozałatwiać przed naszym przybyciem. Za co mu rada w chędożoną rzyć płaci! I na co to, żeby przyszedł nawyzywał nas... MNIE i oznajmił "łaskawie" że ruszamy dopiero za 3 dni! Za trzy dni to ja miałem nadzieję być w drodze powrotnej. Kto mu dał władzę do rozkazywania, parszywy, zapijaczony brodacz! Wyruszamy JUTRO, z nim albo bez niego

Łał... Tego nie był w stanie przewidzieć, Assanara od początku denerwowała postawa Sylviusa, może to i dobrze że tak sie stało, teraz miał pretekst zeby mu wygarnąć te jego zachowanie od początku naszej wyprawy. Ale co to? Emi również chce pokazać magowi co o nim myśli? Hehe to powinno być ciekawe, widział jak Emi sięga po sztylet i wbija go w stół, a z perspektywy Assanara wyglądało jakby sztylet został wbity w rękę, lecz niestety znajdował sie między palcami co nawet zasmuciło młodego wojownika.

Emi nagadała Sylviusowi niczym dziecku które zniszczyło jakiś ważny przedmiot, przez chwilę nawet Sylvius wydawał sie być tym zszokowany, Assanar grzecznie czekał aż nadejdzie jego kolej bo również miał ochotę powiedzieć to i owo temu przeklętemu magowi:

Ty, magu myślisz że jesteś tutaj najważniejszy? Jeśli masz jakis problem równie dobrze sam możesz wyruszyć na tę wyprawę, bo widze że Ci wiecznie cos nie pasuje. Zachowujesz się jak rozwydrzony bachor, Wszyscy mają tego dość człowieku, nie wiem ślepy jesteś że nie widzisz jak działasz wszystkim na nerwy!? I NIE nie zgadzam się! Wolę poczekać i wyruszyć pod dowództwem Krasnoluda niż Maga z niewyparzoną gębą!

Assanar dziękował bogu za tę okazje do powiedzenia Sylviusowi co o nim myśli, teraz czuł się o wiele lepiej. Gdy tylko skończył, nie dając nawet chwili by Sylvius mu odpowiedział ruszył śladem za Emi, wolał mieć ją na oku by nie wpakowała się w kłopoty, poza tym chciał spędzić nieco czasu z kimś kogo lubi.
 
Thanor jest offline  
Stary 19-06-2011, 16:43   #33
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
- Jeszcze się policzymy "wojowniku" - skwitował za odchodzącym Assanarem Sylvius.

***

Lothel zaczęła podziwiać Emmily. Kobieta halfling mimo swego małego wzrostu nie była tak nie porada jak się z początku wydawało. Wręcz przeciwnie czarodziejka radziła sobie jak na razie wyśmienicie i potrafiła przełamać wszystkie bariery między innymi. Kapłanka dogoniła Emi na ulicy i lekko poklepał po ramieniu.

- Gratulacje, na razie zdajesz egzamin, jakim jest ta podróż, śpiewająco. - mówiąc to uśmiechnęła się szczerze do niziołki. Uśmiech znikł jednak szybko z jej twarzy z powodu ciągłego stresu. Zanim Emi odpowiedziała cokolwiek kapłanka odezwała się ponownie:

- Mogę ci towarzyszyć? - i dodała ciszej - gdziekolwiek idziesz ?

***

Sylvius nie miał ochoty jeść. Po tym gdy wszyscy z drużyny opuścili karczmę, zatopił się we własnych rozmyśleniach. Nie mógł się uspokoić, miał ochotę zostawić całą drużynę i wrócić do stolicy. Albo lepiej.., po torturować ich, najlepiej psychicznie. Musiał działać, musiał wzbudzić u reszty respekt i pokazać że on tu dowodzi. Mężczyzna gwałtownie zerwał się z miejsca i ruszył w stronę baru:

- Gdzie ten Khemorin ?- spytał Ihbina. Krasnolud machnął głową w stronę tajemniczego przejścia i odpowiedział:
- Ale lepiej nie przeszkadzać mu w pracy.
Sylvius nie przejął się zbytnio ostrzeżeniem i odszedł w stronę ukazanego mu przejścia. Przeszedł przez drzwi i znalazł się w niewielkim pomieszczeniu. Po środku pokoju stał Khemorin, który sprawdzał coś w fartuchu. Obaj mężczyźni spojrzeli sobie w oczy. Sylvius odezwał się pierwszy.

- Słuchaj no, niejaki Khemorinie. Może mówisz coś o złym wychowaniu, a sam takowe reprezentujesz. Zgodnie z umową miałeś być gotowy na trzy dni po przesileniu letnim i dziś jest takowy dzień. Zbeształeś nas i stawiasz nowe warunki, a na pewno wiesz że nie tylko TY, jesteś wybrany na dowódcę. Między innymi JA prowadzę tę ekspedycje i nie pozwolę żeby jakiś nędzny brodacz rozzuchwalał mi i tak już nadto chaotyczną drużynę. Jestem magiem drugiego arkanu ognia i nie pozwolę żeby ktoś stawiał mi warunki! Rada magów za coś ci płaci, więc wywiązuj się z umowy! - Przez cały ten czas mag spozierał bacznie na Khemorina i wskazywał nań palcem.
 
Garzzakhz jest offline  
Stary 19-06-2011, 23:35   #34
 
Tailong's Avatar
 
Reputacja: 1 Tailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodze
Lothel dogoniła Emilly podczas spaceru. Dziewczyna była trochę zmieszana w tej całej stuacji. Emi uśmiechnęła się słysząc propozycję Lothel by pójść razem. Siwa nie zastanawiając się długo pociągnęła Lothel za rękę i entuzjastycznie z uśmiechem powiedziała.
-Choć Lothel rozejrzyjmy się po rynku co tu ciekawego mają.
Idąc z Lothel za rękę ulicą miasta Emilly zauważyła bawiące się wesoło dzieci. Dwóch chłopców bawiło się kijkami dziewczynka niedaleko nich przyglądała się im i coś krzyczała. Emi podeszła z uśmiechem do dzieci wyciągnęła piszczałkę i odezwała się przyjaznym głosem.

-Witajcie dzieci w co się ciekawego bawicie mogę się przyłączyć i zagrać wam coś na piszczałce?
Dziewczynka pisnęła z zachwytem a towarzyszący jej chłopcy przestali okładać sie kijami.
- Prosimy prosimy!- zakrzyknęli chórem.
-No dobrze zagram wam melodię która mowi o walce dwóch wielkich wojowników którzy pokonali straszliwego potwora i stali się legendą co wy na to?
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=DMvViI8tP34[/MEDIA]
Łoooo - odkrzyknęli z radością i podziwem.
Emi tupiąc nogą zaczęła grać wesoły utwór. Skakała wokoło Lothel z dziećmi a na twarzy czarodziejki pojawił się wesoły uśmiech. Nawet Lothel zaczęła tupać lekko nogą w rytm. Gdy skończyła melodię poczochrała wesoło włosy obu chłopakom i zapytała dzieci.
-I jak podobało wam się? Jeśli tak to może pomożecie mi w czymś teraz i powiecie może znacie Khemorina tego krasnala?
Dzieci klaskały z zachwytem i pohukiwały gdy tylko skończyła chcąc więcej.
- Khemorin? To chyba jeden z barmanów w tej karczmie - mówiąc chłopiec wskazał na budynek gospody.
-Tak ten sam może wiecie co lubi robić jaki jest wesoły może czasem się tu z wami bawi?
- Zupełnie obcy człowiek dla nas
- odpowiedział drugi młodzieniec dodając po chwili- wielmożna pani
- Prosimy o jeszcze jedną piosnkę- pisnęła dziewczynka.
Lothel przyglądała się wszystkiemu z rozbawieniem i zdziwieniem.
-Oj szkoda ,ale to nic i tak mi już pomogliście w nagrodę chętnie wam coś jeszcze zagram poskaczemy razem wesoło.
Emilly zagrała dzieciom jeszcze z dwa wesołe utwory podskakując z nimi wesoło dzieciaki śmiały się klaskały nawet Lothel poprawił się humor i z jej twarzy uciekły troski. Emilly ukłonił się do dzieci jak by były kimś najważniejszym na świecie i wesoło machając odeszła razem z Lothel. Obie skierowały się ku rynkowi gdzie Emilly znalazła u jednego z handlarzy skórzany pasek pasujący na jej sztylety by pewnie je przymocować. Po niedługiej rozmowie kupiła go zadowolona. Po czym wesoło się śmiejąc ,zaczęła się z Lothel przyglądać ciekawym przedmiotom na rynku.
 
__________________
Czym jest dla człowieka wyobraźnia ...Nie wiem czym jest dla innych, ale dla mnie to świat do którego mogę uciec i być tam siłą dla innych.
Człowiek jest bogiem kiedy śni,i tylko żebrakiem kiedy myśli.
Tailong jest offline  
Stary 20-06-2011, 19:47   #35
 
Oktawius's Avatar
 
Reputacja: 1 Oktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłość
Luv mało nie stracił szczęki. Spodziewał się czegoś innego... totalnie innego. Ta grupa sama sobie zaraz powinna wykopać grób, kulturalnie stanąć na przeciwko swojego i walnąć sobie w łeb... Zginą nim zapadnie druga noc... I jak tu ich wszystkich ochronic? ...

Cała ta sytuacja z krasnoludem była dość głośna aby dosłyszeć ich słowa. Pies również zastrzygł uszami gdy ktoś uderzył pięścią w stół. Krasnolud poszedł, dziewczyny zaraz za nim w stronę miasta. Potem znowu ktoś...
:"Szlag... jak tu ich upilnować?".
Zapytał siebie w myślach i szybko odnalazł rozwiązanie.
Wskazał dłonią na wychodzące kobiety i do towarzysza szepnął :
- Pilnuj, ale w nic się nie mieszaj i szybko wracaj w razie kłopotów.
Pies rozumiejąc słowa zakręcił się jeszcze przy nogach Luv'a i ruszył za dziewczynami. A że nie był to głupi pies i nie raz polował, starał się iść za nimi w taki sposób aby nie być dostrzeżonym.

Sam Luv za to, został w karczmie pilnując tego który ponoć ma niewypażoną gębę. Lepiej pomóc temu, który myśli, że jest kimś. Bo tacy giną najszybciej...

Gdy Niewypażeniec zniknął za jakimiś drzwiami, Luv stanął gdzieś nie opodal niby to ciesząc się kuflem z złocistym napojem, jednakże starając się dosłyszeć ową "awanturę" która zaprawdę niedługo powstanie...
 
__________________
Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.

511409
Oktawius jest offline  
Stary 23-06-2011, 13:05   #36
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Gdy wracał do kuźni, nie był nawet zły. Ot, następni niezbyt wychowani, którym trzeba zwrócić uwagę na maniery. No i gra szła o odpowiednie ustawienie swojej pozycji w czasie tej całej ekspedycji. Nie był pierwszym lepszym najemnikiem, który idzie na wyprawę, bo mu płacą i przez to nie ma nic do gadania. On został poproszony o przysługę, na którą się zgodził. Pieniądze, które otrzymał przy okazji rozśmieszyłyby niejednego mniej doświadczonego, ale on nie robił tego tylko dla pieniędzy. To był jeden powód, ale istniał również drugi. Ów opóźniony wyjazd miał być testem dla jego podopiecznych. Jak się zachowają napotykając problem? Czy poradzą sobie przez trzy dni w obcym mieście z tymi zasobami, jakie przynieśli ze sobą, o ile w ogóle jakieś mieli? Nie miał zamiaru przekonać się gdzieś na szlaku, że ma ze sobą nieudaczników, którzy nie potrafią bez pomocy zawiązać sobie butów. Wtedy będzie za późno. Może zareagował zbyt obcesowo, ale sami dali mu dobry powód.

- Kto zapłacił za ten poczęstunek? - Zapytał cicho Uugara, gdy już wyszli z sali, zostawiając zaskoczonych i zszokowanych rozmówców. Skrzywił, gdy usłyszał, że trzeba go będzie wliczyć w koszty. - Od tej pory żadnej taryfy ulgowej, normalne ceny dla wszystkich, a dla Ważniaka razy pięć.

- Ale … - chciał zaprotestować towarzysz.

- Żadne ale. Mają sobie poradzić. Wiesz, że nie lubię niespodzianek, a magowie … - nie dokończył zdania i skrzywił się nieznacznie. Jego przyjaciel doskonale wiedział, jakie Khemorin ma zdanie o magach.

Kowal zniknął w przejściu prowadzącym do jego królestwa i po chwili rozległo się stamtąd posapywanie miecha, a po następnych kilku minutach regularne uderzenia młota.

Gdy wszedł Sylvius, właśnie sprawdzał podkowę, którą wykuwał. Ich wzrok spotkał się. Doświadczony krasnolud bez problemu rozpoznał błysk zdenerwowania i ambicji w spojrzeniu przystojniaka. Wyglądało na to, że to on uważał się za dowódcę. A więc pierwszy problem do rozwiązania. Butne słowa i wycelowany w jego stronę palec wyraźnie wskazywały, że ten chłystek chce pokazać, kto tu rządzi i ma zamiar to zrobić siłowo. Kowal zbyt wiele przebywał w swoim dość burzliwym życiu w towarzystwie magów, żeby ich nie doceniać … nawet tych niedoświadczonych. A ten w dodatku tak był przekonany o swojej wyższości, że mógł i pewnie za chwilę zrobiłby coś bardzo głupiego. Na razie więc odwrócił się od niego w kierunku pieca, ale wciąż uważnie obserwując swój pierwszy problem kątem oka, włożył wystygłą już podkowę do żaru i pociągnął kilka razy za miech pozwalając metalowi rozgrzać się, a swojej złości ostygnąć. Przystojniak nie mógł zauważyć, że przy okazji pociągania za miech Khemorin pociągnął również trzy razy za sznurek, który znikał w ciemnościach i dymie pod powałą. Ale nie kończył się tam, tylko biegł aż do karczmy, gdzie poruszał niewielki dzwonek umieszczony za kontuarem baru. To był znak dla jego towarzyszy na sali, że są potrzebni natychmiast w kuźni. Od dawna już nie używał tego powiadamiania, bo i nie było takiej potrzeby. Na początku ich działalności, zanim lokalna społeczność zorganizowała się na tyle, żeby zapewnić minimalny choć poziom bezpieczeństwa, każdy musiał radzić sobie sam. Właśnie wtedy wymyślili i zamontowali ten system.

Dla maga wyglądało to prawie tak, jakby krasnolud go zignorował, zupełnie jakby był powietrzem.

- Słyszysz mnie panie krasnolud!?

W korytarzu za drzwiami dało się słyszeć czyjeś kroki i po chwili do pomieszczenia wpadł Ihbin :

- Co się dzieje Khemorinie - spytał z poważną miną.

Kowal zanurzył gotowy już przedmiot do beczki z wodą, która zasyczała wściekle w zetknięciu z gorącym metalem. Obłoczek pary podniósł się znad powierzchni, a po chwili gotowa podkowa powędrowała do pojemnika z innymi, czekającymi na nabywców. Szczpce brzęknęły o kowadło. Dopiero teraz Khemorin podniósł ponownie wzrok na wciąż celującego w jego kierunku palcem maga. Dał ręką znać przyjacielowi, że panuje nad sytuacją i żeby na razie się nie wtrącał.

- Słyszę bardzo wyraźnie, a teraz ty posłuchaj. - Oczy błyszczały krasnoludowi w ciemnościach, niczym węgliki, choć mówił cicho i nad wyraz spokojnie. Zrobił jeden krok w kierunku Sylviusa. - Po pierwsze, masz natychmiast opuścić rękę. - Zrobił następny, a widząc niezdecydowanie nagle ryknął. - JUŻ!

Sylvius podskoczył przestraszony i szybko opuścił dłoń, lecz po chwili opamiętał się i wypiął butnie pierś.

- Jednak jesteś rozsądny, choć trudno w to uwierzyć. - Skwitował zimno kowal mierząc stojącego o wyciągnięcie ręki przed nim człowieka nieprzyjaznym spojrzeniem. - Ale zbyt późno poszedłeś po rozum do głowy. Może wybaczyłbym Ci wejście tu bez zaproszenia. Może nawet wybaczyłbym nazwanie mnie nędznym brodaczem, choć niejeden za mniejszą obelgę został kaleką. Ale tego, że celowałeś do mnie gotów użyć magii Ci nie wybaczę. Nie ma dla Ciebie miejsca w tej karczmie i lepiej będzie, jak się więcej nie spotkamy. Czy zrozumiałeś? - Khemorin nie wybuchł gniewem, nie krzyczał ani wrzeszczał, ale to właśnie czyniło jego zimną, opanowaną wypowiedź jeszcze bardziej groźną. Ton głosu wyraźnie wskazywał, że każde słowo jest traktowane śmiertelnie poważnie.

Mag stał jeszcze przez chwilę po czym odpowiedział:

- Czyli mam rozumieć że rezygnujesz z zadania i mamy wyruszać bez ciebie ?

- Masz rozumieć, że TY masz stąd wyjść i się więcej nie pokazywać. Najlepiej natychmiast.

Mag wyszedł bez słowa, lecz uśmiechając się pod nosem.

Krasnolud patrzył przez chwilę za znikającym w przejściu magiem. Był on arogancki, pewny siebie, ambitny i rządny władzy, ale też tchórzliwy. W dodatku okazał się być magiem ognia, czyli takim, z jakimi walczył w przeszłości. Wszystkie te cechy dawały świetny materiał na tyrana, a nie na towarzysza podróży. Mógł być pewien, że najchętniej zajmowaną pozycją przez Ważniaka byłyby ostatnie szeregi, skąd wykrzykiwałby swoje "pożal się Moradinie" rady, a później oskarżał wszystkich, że coś się nie udało, bo nikt go nie słuchał. Nieważne, że gadałby bez sensu. A po tej wymianie zdań był również pewien, że wcześniej czy później wyszłoby szydło z worka i miałby wroga za swoimi plecami. Co prawda stare porzekadło mówi, że lepiej mieć znanego wroga przy sobie niż nieznanego przed sobą, ale w tym wypadku Khemorin nie mógł sobie na to pozwolić. Ten chłystek bez mrugnięcia okiem spaliłby jego, gdy tylko nadarzyłaby się okazja. A on był już zbyt stary, żeby się bawić dodatkowo w pilnowanie swoich tyłów. I on nie musiał iść na tę wyprawę, a oni owszem ...
 
Smoqu jest offline  
Stary 27-06-2011, 10:59   #37
 
Thanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znany
Assanar włóczył się po mieście i zwiedzał jego zakamarki zaglądając to tu to tam do sklepów.
Podczas podziwiania natknął się na sklep z wielkim Napisem "Alchemia i inne"
raczej był nieufny wobec alchemików ale cos go pchało w te miejsce.
Wchodząc okazało się że jest to sklep również z zielami i tytoniami do fajek, Było tego miliony rodzajów, na początku nie mógł sie połapać, ale po krótkiej rozmowie z ekspedientem nabrał odwagi i kupił tytoń, który działaniem przypominał mu ten kiedy palił kilka lat temu w tawernie ojca.

Był nawet zadowolony z zakupu i obiecał sobie że gdy wróci z podróży, zatrzyma się tutaj na kilka dni i kupi sobie zapas tego ziela by mógł popalić w domu.
Ciekaw był co się stało z kompanami i gdzie oni mogą sie podziewać, nie czekając chwili dłużej obrał najkrótszą drogę do gospody kowala-krasnoluda i żwawym krokiem ruszył tam gdzie powinnni sie znajdować.
Nie spodziewał się że zastanie wszystkich więc usiadł wygodnie do pierwszego lepszego wolnego stolika i nabił swoją fajkę tym cudownie pachnącym zielonym tytoniem, który przypominał zawiniątko źdźbła trawy.

Po kilku głębszych wdechach uznał że trzeba trochę powstrzymać pragnienie zaciągnięcia kolejnego rześkiego dymka, miał zamiar miec jeszcze trochę na drogę, tak na wszelki wypadek. Ohh jak to delikatnie smagało gardło swymi niemal namacalnym siwym powietrzem uwalniającym się z ustnika jego fajki.
Wszystko do okoła stanęło w płomieniach jego wyobraźni i wizji, Widział wszędzie tańczących biesiadników, Kobiety rozlewające piwo i mód z uśmiechami od ucha do ucha, Teraz nic nie miało znaczenia, teraz on był panem stworzenia i w swej głowie układał po kolei to co uważał za ciekawe i zabawne, a śmiał sie przy tym niemal na głos.
Ileż ciekawskich i zdziwionych oczu uznało wojownika za szaleńca, jakby w sekundę dookoła niego siedzący opuścili swe rozmowy i udali się zostawiając go samemu sobie, zostawili go ze swymi wizjami, co niektórzy rozpoznali ziele palone przez Assanara i podśmiewali się tylko na jego widok, inni skrzywili twarz jakby w obrzydzeniu, gardząc tak pospolitym i często spotykanym zajęciem.
Ale on nie zwracał na to uwagi, ważne że czuł się wybornie i nic go nie obchodziło... Gdy czuł, że jego "moc" tworzenia zaczyna wygasać postanowił o dziwo zakończyć rytuał, ktorego sie poddał i zgasił tlące sie ziele w jego fajce.
Opróżnił ja do popielniczki stojącej na stole i resztkami ładu schował fajkę do plecaka stojącego obok jego prawej nogi.

Siedząc samotnie przy stoliku czekał na przybycie reszty drużyny...
 

Ostatnio edytowane przez Thanor : 27-06-2011 o 11:03.
Thanor jest offline  
Stary 30-06-2011, 21:57   #38
 
Tailong's Avatar
 
Reputacja: 1 Tailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodze
Emilly rozglądając się po wystawach sklepowych zaczęła rozmyślać nad całą sytuacją i misją jaką dostali. Cała sprawa wydawała się jej dziwnie łatwa a zarazem tajemnicza. Nawet jej mistrz unikał szczegółowych wyjaśnień.
"Ech... Cała ta misja wydaje się dziwna zastanawiam się czy pozostałym również. Jakoś nie umiem uwierzyć ,że całą sprawa będzie wyglądać tak prosto jak mistrzowie nasi mówili. Nauczyłam się w swoim domu żyjąc ze starszymi braćmi że nic nie przychodzi łatwo ,a to co przychodzi łatwo jest podejrzane. Zresztą wojownik dwóch czarodziejów ,kapłanka oraz doświadczony w podróżach krasnolud. Podejrzane to wszystko. No i dlaczego na samym początku chciano nam dać na tą wędrówkę doświadczonego wojownika czyżby jakiś znak ,że czycha na nas niebezpieczeństwo? Nie wiem jak pozostali ,ale wydaje mi się że powinnam podzielić się swoim strachem z innymi."
Emilly spojrzała się na Lothel uśmiechnęła dyskretnie i powiedziała.
-Proponuję wrócić do karczmy musimy się jakoś dogadać nim wyruszymy nie możemy być w takiej rozsypce. Może nie będziemy idealną drużyną ,ale jakieś zaufanie powinniśmy do siebie mieć.
Po tych słowach Emilly znów zamyśliła się i czekała na odpowiedz Lothel.
 
__________________
Czym jest dla człowieka wyobraźnia ...Nie wiem czym jest dla innych, ale dla mnie to świat do którego mogę uciec i być tam siłą dla innych.
Człowiek jest bogiem kiedy śni,i tylko żebrakiem kiedy myśli.
Tailong jest offline  
Stary 01-07-2011, 19:25   #39
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Zezłoszczony mag wyszedł z kuźni Khemorina do głównego pomieszczenia karczmy. Nie zauważył on przyczajonego niedaleko Luva. Sylvisu od razu przyuważył przy barowym stoliku Assanara. Podszedł do niego i oznajmij dobitnie:

- Khemorin zrezygnował z podróżowania z nami, musimy ustalić kiedy ruszamy bez niego. Gdzie reszta?

***

Lothel pozbierała szybko myśli i przytaknęła uprzejmie Emi.

- Tak chodźmy.
 
Garzzakhz jest offline  
Stary 01-07-2011, 20:18   #40
 
Tailong's Avatar
 
Reputacja: 1 Tailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodze
Emilly wraz z Lothel skierowały się ku karczmie. Spokojnie weszły do środka i wzrokiem znalazły Assanara oraz Sylviusa. Emi wyczuła ,że Nerwus jest wściekły jak osa. Zastanowiła się chwilę nad zaczęciem rozmowy.
"Mam być uprzejma przeprosić go ech najchętniej bym go trzasła w łeb tak by zasną i się nie obudził ,aż będziemy na miejscu. Tylko kto by go wlekł cała drogę... Zresztą nawet nie sięgnę do jego głowy."
Emilly spokojnie lecz jak na haflinga stanowczo przeszła przez karczmę podeszła do Sylviusa szarpnęła go lekko za szatę i powiedziała.
-Zanim zaczniesz krzyczeć i się unosić chciała bym cię przeprosić. Nie potrzebnie się uniosłam. Postaram się już nie zachowywać jak dziecko. Jednak nim coś powiesz proszę chciała bym byście mnie wysłuchali na spokojnie nim ustalimy co dalej.
Silvius przerywa wypowiedz Emilly.
- Khemorin rezygnuje z podróży z nami.
-hmmm Ciekawe coś mi tu za diabła nie pasuje w tej całej wyprawie. Silvius jesteś może i nerwus ,ale nie zauważyłeś że to wszystko jest podejrzane?
- Tak podejrzanym jest to że wysłali mnie, powtarzam mnie z takimi jak.. wy. Myślę że w radzie nie ma już miejsc i starsi magowie chcą nas się pozbyć, przynajmniej na jakiś czas. Prócz tego mam zamiar wykonać to zadanie jak najszybciej wrócić do stolicy
Emilly nie umiała znieść tonu Sylviusa ale zacisnęła pięści i ciągneła rozmowę dalej.
-Nerwusie nie obchodzi mnie czy wykonasz sam to zadanie czy jak wykonamy je razem weźmiesz całe łaski na siebie. Ja się martwię o ludzi z którymi mamy iść i martwię się o to że z tej podróży ktoś może nie wrócić nawet ty Sylviusie. Zauważ że gdyby to było łatwe zadanie wysłali by może jedno z nas ,a nie taką grupę. Nie umiesz logicznie myśleć? Czy masz klapki na oczach? A może któraś z niewiast pokazała ci cycki pierwszy raz w życiu i śpieszy się by wskoczyć jej do łóżka?....
Emi zasłoniła usta rękoma robiąc się na twarzy czerwona ze wstydu pierwszy raz powiedziała coś tak odważnego komuś. Sylvius spojrzał z pogardą na swoją małą wspólniczkę.
- Wysyłają z nami tych że ludzi albowiem wiedzą że gdyby stało się coś złego mi, moja wysoko postawiona rodzina rozpętała by burzę w stolicy. Zapewne także ktoś raczyłby się zmartwić gdyby tobie coś sie stało. Po za tym nie wiemy co znajdziemy na końcu naszej wyprawy. Może być to coś nieoczekiwanego i wtedy przyda nam się mięso armatnie w postaci wojowników. I nie staraj się zaimponować reszcie głupia dziewko! Khemorin rezygnuje, kiedy wyruszamy ?- spytał bardzo zły Sylvius.
Emi chwilę myślała nad tym co powiedział Sylvius. Lothel była podenerwowana ale zachowanie maga doprowadziło ją do stanu którego wolała nie przekraczać.
- Ty śmieciu uważasz że kapłanka 1 wtajemniczenia jest miesem armatnim?
I dlaczego mamy wierzyć ci w to że Khemorin zrezygnował? Być może idzie to tobie na rękę. Emi, krasnolud najwyraźniej cię polubił. Idź dowiedz się o co chodzi. My z Assanarem przypilnujemy tego bufona.

Tak Lothel zastygła wpatrując się w Sylviusa. Obojgu płonęły oczy, a ich twarze nabrały czerwieni. Emi spojrzała się na wszystkich klepnęła się w oba policzka i na odchodne dodała.
-Już teraz wiem czemu wybrali mnie. Co do ciebie Nerwusie jeszcze nie skończyłam z tobą.
Emilly skierowała się ku kuźni krasnoluda. Skrępowana i wystraszona skulona w sobie jak pisklę zapukała w coś drewnianego co znajdowało się pod ręką. Na jej pukanie odpowiedziały uderzenia młota ,kilofa i innych narzędzi. Emi w jednej chwili zapomniała po co przyszła do krasnoluda i zaczęła wsłuchiwać się w dźwięk uderzeń. Zamknęła na moment oczy i zaczęła słyszeć przepiękną pieśń graną przez narzędzia. Emi nie miała takiego słuchu jak elfy ,ale znała kilka pieśni o krasnoludach. Słyszała jak śpiewa je jej mistrz. Zawsze w tych pieśniach była mowa o kuźniach i tworzeniu. Przynajmniej przeważnie. Hafling słuchała tak przez dłuższą chwilę pięknego stukotu ,a w głowie tworzyła już melodię.
 
__________________
Czym jest dla człowieka wyobraźnia ...Nie wiem czym jest dla innych, ale dla mnie to świat do którego mogę uciec i być tam siłą dla innych.
Człowiek jest bogiem kiedy śni,i tylko żebrakiem kiedy myśli.
Tailong jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172