Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-01-2012, 04:26   #1
 
villentretenmerth's Avatar
 
Reputacja: 1 villentretenmerth nie jest za bardzo znanyvillentretenmerth nie jest za bardzo znanyvillentretenmerth nie jest za bardzo znany
[+18] Na początku był chaos

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ArGHhdHuJrU&feature=related[/MEDIA]
Marcus... najstarszy żyjący wampir zginął. Podobno nawet nie bronił się przed osikowym kołkiem wymierzonym w jego serce. Mówiono nawet iż sam zaprosił łowcę do swego domostwa. Tak przynajmniej głosiły plotki rozsiewane wśród trzech głównych ras Lunacy. Niewyobrażalne jest to, jak ten fakt odbił się na losach świata. Marcus żył wielokrotnie dłużej niż jakikolwiek inny wampir z obecnie istniejących. Po świecie chodziła legenda, że jest owym legendarnym Kainem, który zapoczątkował tą rasę. Sam zaprzeczał takim pogłoskom wspominając o prastarych, przedwiecznych wampirach, które wybiły się nawzajem w walce... Walce, która sprawiła że został zamknięty portal łączący Lunacy z innymi strefami Chaosu.
Po tej wielkiej wojnie, wampiry nocą, ludzie w dzień, walcząc o każdą piędź ziemi z rozlicznymi gadami i gryfami, zdobyły dla siebie miejsce do życia. Na początku jeden kontynent, a po regeneracji swoich zasobów liczbowych rozlali się po reszcie znanych ziem, sprawiając że wszystkie potężne gatunki, mogące im zagrażać, stały się endemiczne.
Jedną z tych ras były wilkołaki. Inną rasą byli Varnowie, których ostatecznie wybiła obniżająca się temperatura. Świat stał na progu globalnego ochłodzenia.
Przetrwały tylko brutalne istoty z lodem w sercu, reszta zginęła lub czekała na zbliżającą się zagładę.
Zadziwiający faktem w historii Lunacy była ekspansja ludzi po niemal całkowitym wyginięciu gigantycznych gadów, które w formie smoków zachowały się gdzieniegdzie w nadmorskich rejonach świata. Im więcej ludzi, tym więcej żywiących się nimi wampirów. A depcząc im po piętach, coraz większe watahy wilkołaków.
Bobołaki pierwsze padły pod ludzkim toporem. Następnie gatunki dużych roślinożerców, aż nastał czas śmierci wilków workowych i czcinowych.
Eksterminacjia konkurencyjnych człowiekowi gatunków spowodowała otwartą wojnę miedzy gatunkiem ludzkim a wilkołakami. Fakt ten wykorzystały wampiry, które starały się zawsze trzymać w cieniu. Wykorzystując osłabienie wilkołaków napadały na pozostawione matki z dziećmi. Na froncie ludzkim dokonywali masakr zwalając winę na wilkołacką brutalność.

Przez pierwsze lata po otwarcia portalu, które to wydarzenie było owym ziarnem prawdy w rozsiewanych plotkach, niewiele się działo. Jednakże, po szesnastu latach, z ukrycia wyszły hordy stworzeń wraz z regularną armią istot ciężkich do opisania.
Jedni powiadali, że stało się tak gdyż portal pozostawał uśpiony do nadejścia odpowiedniego czasu. Inni, że istoty za nim się kryjące potrzebowały tych lat by zdobyć wiedzę o Lunacyi, dzięki której tak łatwo pokonywali stawiany przez Lunacyan, opór. Na kontynencie znów zapanował chaos. Znów pojawiły się bazyliszki, znów pojawili się Varnowie i to w formie przewyższającej to z czym ludzkość miała wcześniej do czynienia. Pojawiła się pierwsze wzmianki o potężnej armii złożonej z istot gatunku, który nie miał swej nazwy w żadnym języku. Podobno po spotkaniu z nimi każdy tracił rozum, o ile uszedł z życiem.
Na początku zareagowali ludzie, włóczniami i mieczami broniąc swych granic. Ginęły całe cywilizacje, nie pozostawiając po sobie nadziei, że ludzkość zdoła osiągnąć coś więcej niż opóźnienie ekspansji przybyszów. Po roku zareagowały wampiry. Widząc nadchodzącą klęskę, zdając sobie sprawę z bezefektywności dyplomacji, wystawiły armie. Był to największy bój w historii Lunacy. Najeźdźcy odnieśli jednak zwycięstwo.
Watahy wilkołaków, które zdążyły się odbudować po wyczerpującej wojnie, cofały się do coraz dalszych zakamarków kontynentu wiedząc, że nie są w stanie stawić czoła nowemu wrogowi. W końcu rozpierzchły się na ościenne kontynenty.
Gdy wydawało się, że cała Lunacya ugnie się pod jarzmem najeźdźców, pojawił się promyk nadziei w postaci zaginionych dzienników Marcusa.
Zawierały one szczegółowe informacje na temat portalu oraz sposób na jego zamknięcie. Mówiły także o przedwiecznej i brutalnej wojnie między wampirami, która doprowadziła do śmierci niemal całej rasy. Nie dowierzano ilu wydarzeniom przypatrywał się Marcus.
Ostatecznie świat zdobył wiedzę o jedynym sposobie na zamknięcie portalu. Niesamowicie abstrakcyjnym, uwzględniając pojawiające się ciągle armie najeźdźców.
Nastał czas, gdy odwieczni wrogowie zmuszeni zostali do wspólnej walki w imię ocalenia świata który znali.
Ballady przez wieki opisywały historie tamtych dziejów. Wydarzeń, które zakończyły się długo przed tym nim ostatecznie wytępiono rasy wampirów i wilkołaków. Na długo przed tym nim zaczęto je spisywać.

-----------------------------------

Wyczekiwanie męczyło. od świtu potężne armie szykowały się na siebie. Varnowie spoza sfery posługiwały się specyficzną taktyką. Od rana ich armia chowała się pod cieniami drzew. Nie wysyłali zwiadowców. Ich armia podzielona została na zajazdy. W momencie spotkania przeciwnika wszystkie łączyły się w jeden organizm, za sprawą sygnałów rogu. Strategia bardzo efektowna przy dużej liczbie żołnierzy.
Cethal trzymał się konwencjonalnych metod. Zwiadowcy z wilkołackiej rasy byli niezwykle efektowni. Dzięki tej zdolności watachy dowodzone przez xxx w razie potrzeby przemykały się między Varnami niepostrzeżenie lub precyzyjnie zadawały cios w najistotniejsze miejsce.
Varnowie z godziny na godzinę rośli w liczebności. Wilkołaki przygotowywały się na najgorsze dobierając najdogodniejsze pozycje.
Minęło południe. Gadzia armia przestała rosnąć. Mimo wszystko nie atakowała. Doskonale wiedziała że bliski już wschód słońca umocni wilkołaczom armie.
Wieczór, tuż przed wschodem księżyca w szykach Varnów zapanował chaos, który zakończył się wysłaniem forpoczty, z której ostatecznie wystąpiła trójka gadów, z czego jeden stanął parę metrów przed resztą.
Nie mieściło się to w głowie wilkołaków. Jeszcze nigdy w krwawych bojach Varnowie nie próbowali negocjacji. Cethal ruszył do przodu, za nim ruszyła jego straż przyboczna. Stanęli w symetrycznym do gadziego szyku.
Cethal spięty podszedł do Varna. Bogato zdobiona zbroja (zarówno w drogie kamienie i metale jak i w korali z wilkołackich uszu) świadczyła o wysokiej pozycji Varna. Możliwe, że mógł być poślednim generałem w armii spoza sfery.
Cethal zdjął szyszak zdobyty na jakimś Varnim oficefrze. Nie uszło to uwadze posłańca, tak samo jak jemu nie uszły uszne ozdoby.
Obydwaj przemilczeli te szczegóły. Cisza trwała, głównie z powodu nie znajomości języków obydwu dyplomatów.
Charczenie i syczenie Varna zastąpiła w końcu bogata gestykulacja nad mapom wyrytej pazurem na miedzianej tabliczce.
Mapa była znacznie dokładniejsza niż mapy mieszkańców Lunacy, więc chwilę zajeło wilkołakowi odczytanie intencji Varna. Varn nie przejmował się tym systematycznie powtarzając ruchy pazurem nad mapą.
- Jakimś cudem gadzie,chcecie nam oddać część ziemi. Znam ja takie fortele.
Propozycja Varna była korzystna. Do wilkołaków w nowym podziale miał przypadać całkiem nie mały kawałek Kantar. W większości pustynny kawałek, do tego cały półwysep Zentura, ale jeszcze nikt nie dostał takiej propozycji.Dodatkowo Zentura, był strategicznym punktem istotnym przy obronie Kan.
Dla Cethal było oczywiste, że jest to fortel, który ma dać czas Varnom na większą mobilizacje militarną. Można by przyjąć propozycje kąsając po obwarowaniu. Można by też zaatakować teraz. Ostatecznie w wilkołaku przeważył strach o swoich podwładnych.
Armię frontowe kurczyły się. Z Kan, Terlon i Tarr nie przybywały posiłki. xxx wiedział doskonale że nie przybędą. Najistotniejsze jest ochrona macierzy gatunku. Gdyby miał sojusznika wystarczająco silnego... Mógłby zaatakować Varnów nie obawiając się, że okaże się to samobójstwem. Do tego świt księżyca był tak bliski i kuszący.
Cethal spojrzał dokładniej na mapę. śladami pazurów zaznaczone były zdobyte przez gady ziemie. Obrysował palcem w powietrzu teren, który dla jego rasy byłby wystarczający do uznania rozejmu.
Varn wystrzeżył zęby błyszcząc czerwonymi oczyma, obejmującymi prawie połowę twarzy. Najprawdopodobniej znaczyło to “nie”.
Cethal zasępił się ponownie nad mapą. Varn z dumnie wypiętą piersią ponawiał obrys jałowych ziem.
Księżyc wszedł na firnament nieba. W jednej chwili wilkołaki przemieniły się. Varn instynktownie się cofnął. Zaczął charczeć w swoim języku.Cethal był bez broni, którą oddał przybocznemu. Postanowił zaatakować. Zaskoczenie nie pozwoliło posłańcowi się obronić. Cethal wgryzł się w krtań. Zbliżający się Varnowie zaatakowali jednocześnie. Jeden zamierzył się mieczem o szerokiej klindze. Ten jednak gładko zsunął się po łuskach przytwierdzonych do skurzanego kaftana Cethala. Wilkołak jednocześnie, nie przerywając targania posłańcem uderzył łapą miecznika oślepiając jego wielkie czerwone ślepia. Trzeci Varn zamachnął się precyzyjnym ciosem włóczni, na której powiewał gadzi proporzec. Przed śmiertelnym ciosem uratowała Cethala tarcza na czas przystawiona przez przybocznego oficera. Szybki zamach toporem pozbawił Varna głowy.
Grupy “dyplomatyczne” ruszyły na siebie. W szeregach wilkołaków wybuchł ryk euforii. Varnowie twali w chaosie. Ruszyli łamiąc swój szyk bojowy. Zaskoczenie odebrało Gadom największy atak. Dyscypline w boju i obcą strategie. Od Varniej strony poleciały strzały. Najwyraźniej postanowiono poświęcić kilku swoich, by zabić dowódcy wrogich chorągwi.
Cethel pod osłoną tarcz straży przybocznej chwycił swój szyszak, tarcze i topór. Brakowało sekund nim dwie ściany wojowników zetrą się w morderczym tańcu.
Łucznicy Varnów byli zdecydowanie lepsi od wilkołackich. Kolejnym atutem była kawaleria na dziwnych stworach. Wilkołaki jednak już nie raz doświadczone w boju miały przeciwko nim włócznie, ciężkie miecze i dwuręczne topory.
Kurz ograniczał widoczność, wśród ryku mordujących i jęku mordowanych rozbrzmiewały sygnały Varnów.
Bez Cethala na wzgórzu wśród wilkołaków panował chaos. Jednak był mniejszy niż chaos w szeregach Varnów. Varnowie dumni, butni i do obrzydzenia pewni siebie zaślepieni zostali emocjami wynikającymi z powodu prób negocjacji, zabicia posła, zlekcewarzenia ich armii jak i gatunku. Emocje te doprowadziły do nadgorliwości, bohaterskiego szału, do strzał wypuszczonych we własne szeregi a ostatecznie do śmierci czerwonookich gadów.
Kawaleria okrążyła walczące chorągwie wroga. Atak na plecy był efektywny. Wilkołaki też o tym wiedziały. W tym momencie dopiero ruszyła ciężka piechota. Ośmieleni łucznicy podchodzili bliżej placu boju strzelając na oślep gdzieś za linią walk w wyczekujące w szale gadzie tłumy.

Varnowie uciekli. Największe zwycięstwo watach dowodzonych przez Cethala, nie obyło się bez ofiar. Szczególnie bolesnych na terytorium wroga, gdy nie można się spodziewać posiółków. Cethal wiedział, że muszą odejść. Inaczej pozostałe przy życiu watachy padną z głodu. Wiedział, że muszą się wycofać. Z taką liczbą nie mogą czekać na przybycie “Istot”. Domyślał się, że Varnowie tak długo stronili od walki, bo czekali na przybycie owych niepokonanych stworzeń. Domyślał się że są one już w pobliżu.
Mimo zwycięskiej bitwy musiał się wycofać. Po ograbieniu ciał, zawłaszczeniu sobie pancerzy i broni, bądź co bądź przewyższającej broń z Kan, wydał rozkaz do odwrotu. Inną drogą niż przybyli. Biegnącą bardziej na północ, niebezpiecznie blisko wampirzych ziem. Nie miał wyboru.
 

Ostatnio edytowane przez villentretenmerth : 08-01-2012 o 05:49.
villentretenmerth jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172