Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-07-2013, 22:16   #111
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Wargule, w mule. W cieniu żarłocznych wierzb, tam gdzie gargulców uśmiech tajemniczy wieszczy zgubę. W myślach zrobił sobie listę z piosenki na niegrzeczne dzieci. Może nie był najlepszy z liczbami i obrachunkami, ale wychodziło mu na to, że pieśń była dokładnym opisem miejsca, istniejącym nie tylko w umysłach, ale jak najbardziej fizycznie tutaj. Musiał szybko przemówić Brannowi do rozsądku, zanim ten wpakuje się prosto w koszmar ze starych opowieści.

- Brann, stój, nie ruszaj się ani o krok dalej. - Syknął do ucha oczarowanego członka drużyny. Położył dłoń na jego ramieniu i obrócił go w miejscu. Słowa Skorslunna wskazywały na to, że faktycznie nie miał absolutnie żadnego pojęcia co robił i jak się tutaj znalazł.
- Nawet nie przepłynąłeś, przeszedłeś po dnie, dzwon musiał cię jakoś zaczarować. Nie mów za głośno, jesteśmy przy legowisku warguli. - Te słowa, mimo że wypowiedziane z naciskiem, były równie ciche co poprzednie.

Leśny człowiek przyciągnął uwagę Ogara tam, gdzie jego wzrok już dawno szperał. Ślady butów, prawdopodobnie krasnoludzkich posłów, zmierzające do drzwi, a tuż obok nich ślady bosych stóp, zakończone szponami. Liczne ślady. Najwyraźniej wargule robiły sobie częste wycieczki do jeziora po zbłąkanych podróżnych lub zwierzynę, jeśli tych poprzednich nie starczyło. Brann miał zamiar sprowadzić resztę drużyny tutaj i prawdopodobnie zbadać co znajduje się za posępnymi drzwiami, Eingulf nie był do końca przekonany co do słuszności tego pomysłu.
- Trop krasnoludów ma jakiś tydzień, przynieście mój topór i zbroję jeśli faktycznie chcesz tu wszystkich ściągnąć, przygotujcie też jakieś pochodnie, może boją się światła, chociaż w to wątpię. No i pośpieszcie się, nie mam ochoty tu czekać aż po mnie same przyjdą. Pamiętajcie żeby dowiązać do czegoś linę, dno aż bielej od kości topielców. - Wilgoć i ściany wokół schodów nieco zniekształcały głos. Miał zamiar czekać na jak najrychlejsze przybycie drużyny na szczycie schodów ze sztyletem w dłoni. Nie miał pojęcia czego dokładnie się spodziewać, poza stworami z pazurami, które zasmakowały w ludzkim mięsie, z takimi ciężko się rozmawia bez argumentu siły w dłoni.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 19-07-2013, 11:22   #112
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Brann wyłonił się z bajora równie nagle co w nim zniknął. W skrócie opowiedział wszystkim o tym co znajdowało się na dole. Nie pozostało nic innego jak podjąć decyzję co robić dalej.

- Słuchajcie - powiedział Dwalin, rozglądając się za pniem do którego można by przywiązać linę - iść tam trzeba, by sprawdzić chociaż czy nasze zguby żyją jeszcze. Ze względu jednak na rannego Valbranda, proponuję by on sam tu został, a dla bezpieczeństwa towarzyszyła mu Felien. Co wy na to?

Nie zależnie od decyzji reszty, krasnolud przywiązał solidnie linę do drzewa i zaczął przygotowywać się do nurkowania. Przez chwilę wahał się czy powinien, ale w duchu stwierdził że to będzie najbezpieczniejszy sposób transportu prezentu i jak nikt nie widział założył naszyjnik na szyję, maskując go ubraniem.
 
Komtur jest offline  
Stary 19-07-2013, 23:33   #113
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Valbrand i Felien

Dalijczyk czuł się trochę jak ciężar dla swych kompanów. Szczególnie dla Felien, która musiała zostać i opiekować się biednym, słabym, rannym człowiekiem.
Syn Branda spojrzał tylko na Dwalina i kiwnął głową.
- Nie mam nic przeciwko. Jeżeli jednak pani Felien będzie chciała z wami ruszyć to nie będę oponował.

Całe to miejsce od samego początku nie podobało się elfce, a rozdzielenie drużyny teraz bynajmniej nie poprawiało tego odczucia, nie mówiąc już o wieściach jakie przyniósł Brann. Wargule... i właśnie w tamtą stronę prowadziły tropy poszukiwanych przez nich krasnoludów. Niemniej Dwalin miał swoje racje i ciągnięcie teraz Valbranda przez wodę mogło tylko zaszkodzić Dalijczykowi, czego elfka wolała uniknąć. Również skinęła głową na pomysł krasnoluda.
- Zostanę z Valbrandem. - obiecała i zerknęła na wspomnianego - Poradzimy sobie tutaj.
Dalijczyk kiwnął głową rozglądając się za jakimś miejscem, aby spocząć.
Felien uśmiechnęła się do Valbranda i rozejrzała się po otoczeniu. Powoli zaczęła spacerować lustrując teren, spoglądając co pewien czas na czarne ptaki, które zaczęły obsiadać dzwonnicę.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 19-07-2013 o 23:45.
Zell jest offline  
Stary 20-07-2013, 22:29   #114
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację







Dwalin przygotowywał się do ochotniczego wstąpienia w czarną topiel. Krasnoludy nie lubiły głębokiej wody, nie lubiły szerokiej wody, nie lubiły fal na wodzie. W rzeczy samej khazadzi trzymali się z daleka od wszelakich zbiorników wodnych jeśli mogli. Co innego wąska, płytka rzeczka, gdzie woda obmywa łydki, na kamykach srebrzy się potok, gdzie można na przykład poszukać złota. Wrodzona niechęć do wody wynikała z jednego zazwyczaj powodu, otóż krasnoludy nie potrafiły pływać. Zdarzył się co prawda niejeden taki co wręcz przeciwnie, pływał na tyle wyśmienicie, aby się nie utopić, lecz po prawdzie lud Dwalina ani jego przodków do wybitnych pływaków i nurków nigdy nie należał. Wręcz raczej odwrotnie. Przeto zdawał sobie krasnoludzki uczony, że pobratymcy jego ulec musieli złemu czarowi, lub chociaż jeden z nich, bądź powód mieć musieli dobry do zniknięcia w jeziorku. Kto wie, może tak dobry jak Dwalin.

Khazad sprawdził czy lina solidnie jest naprężona, a nie luźna i po zniknięciu Leśnego Człowieka pod wodą i on był juz prawie gotów. Prawie. Troska o nowego przyjaciela, szlachetnego kamyka, który tak miłym był dla Dwalina towarzystwem w tak krótkim czasie ich zapoznania! A doprawdy komplement to był, gdyż młody krasnolud z natury samotnikiem był ceniącym sobie kompanię obcych po bliższym ich dopiero poznaniu. A i w tym wybredny był niczym iście prawdziwy Hobbit przestrzegający wszystkich pór dnia na posiłek odrzucając każda wymówkę, aby czasu nie znaleźć lub go podczas posilania się skrócić. Śniadanie, drugie śniadanie, trzecie śniadanie, przekąskę, przed obiadek, obiad, drugi obiadek z drugim daniem, deser przed i po przekąskach i przed podwieczorkiem i po podwieczorku przeplatanym kolacją, i spożywanym w przerwach między nimi czasie na herbatkę i fajkowe ziele, które doprawdy czynnością równie pieczołowitą, godną rytuału swego było. Dwalin zaś stały był w skrupulatnym doborze towarzystwa, którym z własnej woli lub przeznaczenia przyszło mu się otaczać. Z dużym klejnotem co patrzył teraz na niego swym kolorowym okiem jak żywy zaprzyjaźnił się od razu i jak sądził z odwzajemnionym uczuciem.

Krążące nad czarną wodą kruki zaatakowały znienacka syna Ginnara, gdy ten tylko rozwiesił przed sobą naszyjnik z zamiarem zawieszenia go na szyi ukrycia blisko przy sercu. Krasnolud nie spodziewał się takie zuchwałości ptaków. Bardziej obawiał się, że w wodzie straci drogocenną przesyłkę. Szlachetny kamień porwany w szpony ptaka szybko wznosił się przechwycony z khazadzkich rąk. Kilka innych, czarnych jak noc ptaszysk, zatrzepotał nad Dwalinową głowa skrzydłami, gdyż i one widać chciały zrobić to samo, co udało się ich skrzydlatemu towarzyszowi. Złodziej wzbijał się gwałtownie bijąc czarnymi piórami w zawieszoną nad rozlewiskiem mgłę a Dwalin nie mógł znaleźć w tajemnym języku khazadów oraz wspólnej mowie Śródziemia odpowiedniego przekleństwa dosadnie oddającego emocje, które nim przez to zawładnęły.










Na zewnątrz został Valbrand z łuczniczką Felien, która obiecała czekać na resztę mając na oku osłabionego mężczyznę. Dalijczyk nie czuł się najlepiej. Ciężko było mu przyznać się przed sobą, czy to z powodu wyciskania z niego ducha przez ożywione Cieniem wierzby, czy też dlatego, że to on, uczony i spragniony odrywania tajemnic, patrzył jak inni idą w nieznane, zagłębiając sie w czarnej wodzie, aby poznać sekrety fascynujących choć budzących grozę ruin. Wargoły. Mógłby tyle o nich się dowiedzieć, tyle opisać potomnym, odpowiedzieć na tyle pytań, jak choćby to do kogo należał ten pałac i cóż skrywa w swych lochach. A tak, i nie inaczej, został na brzegu pod opieką wojowniczej elfki, dziecka lasu, która została nie po to aby umilać mu towarzystwo, lecz aby go ochraniać jak małe, zagubione i nie dające sobie rady dziecko. Atmosfera pasująca na bagnach była ciężka, oddech syna Branda ciężki a decyzja zostawienia go na brzegu lekka, choć zapadła w jego sercu ciężko jak kamień. A przynajmniej ogarnęło go wkradające się do serca, takie właśnie uczucie, gdy już został sam na sam z własnym odbiciem w czarnej wodzie czując na sobie bystre i zatroskane spojrzenie Felien.










Kompani ostrożnie zbliżyli się do podnóża zalanych schodów, gdzie zebrała się woda zakrywająca ich stopy. Dwalin stanął przed drzwiami przyglądając się uważnie wrotom jak i osadzonym w nich kamieniom. Ostrożnie pociągnął za obręcz gargulca a ciężkie skrzydło poruszyło się bezgłośnie mącąc jedynie wodę.

Weszli do środka.

Przed nimi rozpościerała się sporych rozmiarów piwnica o całkiem wysokim sklepieniu sięgającym aż siedmiu stóp. Chłód, wilgoć i zatęchłe powietrze były tutaj podobne jak za drzwiami. Jedynie mrok był czarniejszy, gdyż jedynym źródłem wątpliwego światła był prześwitujący z góry blady snop. Wpadał do wnęki na przeciwległej ścianie kamiennych, ociekających wilgocią lochów. Blask jaki skąpo roztaczał się wokół zasnutego krzyżującymi się pajęczynami komina był tak niewielki, że Eingulf zmuszony został do rozpalenia pochodni. W tych warunkach jedynie Dwalin mógł poruszać się po tonącym w mroku podziemiu. Ludzie potrzebowali rozpraszające ciemność płomienie.

Spora, prostokątna komnata na środku była pusta nie licząc odpadniętych z sufitu i ścian pojedynczych kamieni. Po obu stronach ścian znajdowały się po trzy niemal identyczne łuki wsparte na kolumnach. Dojrzeli znikające w nich czarne korytarze. Zdało im się słyszeć mlaskające odgłosy mąconej wody, jakby coś pełzło lub wlokło sie po obślizgłych kamieniach choć mógłby to być również tylko dźwięki kapiących co raz, po raz, kropel ze sklepienia, niesionych krzyczącymi skupioną ciszą korytarzami. Posadzka stała niczym nieruchome lustro. W istocie nim było. Czarna woda kroplami spadających z sufitu łez, mąciła nieruchomą taflę, na krótko. Nieprzyjemna, brudna, gęsta ciecz pokrywała cienką warstwą podłoże lochu jak wodny dywan.





 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 21-07-2013, 23:11   #115
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Droga wiedzie wprzód i wprzód
Raz dołem raz pod górę
Gdy drogi tajemnicę znasz, to jesteś swoim królem
Bo choć wprzód wiedzie wciąż i wciąż
Choć jawi się stóp bólem
To gdy cię cisną, wnet zawisną bo tyś jest swoim królem


Eingulf cichutko nucił sobie radosną i nieco zabawną w jego odczuciu piosenkę, którą poznał dawno temu od jednego z wędrowców, który może nie tyle łamał prawo, co ruszał w drogę, za każdym razem kiedy ktoś próbował go do czegoś zaprzęgnąć wbrew jego woli. Nie był do końca pewien czy pasowała do sytuacji, ale na pewno kojarzyła mu się ze słońcem, przestrzenią i wolnością a tego właśnie było mu trzeba w tym momencie. Na chwilę oderwał się od myśli o wargulach, bagnach, Mrocznej Puszczy i zaklętym dzwonie. Starczyło do przybycia reszty drużyny a w towarzystwie było mu jakoś raźniej. Zastąpił sztylet toporem i przygotował się do ruszenia w poszukiwaniu zaginionych posłów.

Pomieszczenie nieco rozczarowywało brakiem legendarnych warguli, ale Ogar przyjął to za dobrą monetę. Zaczął się rozglądać za tropami krasnoludów, miał nadzieję że to mu pomoże doradzić w którą odnogę ruszyć. Sam z siebie nasunął mu się jednak inny pomysł.
- Teraz lub jeśli będziemy wychodzić, trzeba spalić linę do dzwonu lub całkiem go zrzucić z dzwonnicy. Nawet jeśli nie na stałe, to może uda się na jakiś czas przełamać jego czar. Co wy na to? – Po cichu zasugerował Leśny Człowiek dalej rozglądając się za śladami posłańców. Nie chciał mówić głośno, żeby nie sprowokować tutejszych mieszkańców zbyt wcześnie. Starał się opanować ciarki, jakie nachodziły go na dźwięk odgłosów dochodzących z korytarzy. Tym razem droga wiodła najwyraźniej dołem.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 23-07-2013, 13:59   #116
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Brann Skorlsunn nie podzielił optymizmu Ogara. Patrzył na niego z nieskrywanym niesmakiem. "Nucić piosenki w domu Złego?" - ukradkiem tropiciel odganiający Cień. - "Co on sobie wyobraża? A może ten Dzwon na niego tak podziałał?" - zachodził w głowę młody tropiciel.

Na pomysł z unieszkodliwieniem dzwonu odparł prędko.

- Na razie zostawmy go w spokoju, Eingulfie. Lepiej szukajmy tropów krasnoludzkich buciorów. Tylko gdzie, gdy wszędzie woda po kostki. Tam - wskazał ledwo widoczny ślad szponów na drzwiach. - Chodźmy tędy. Wargule ostatnio tędy przechodziły i zapewne wlokły tędy krasnale. Naugrimowie mogą potrzebować naszej pomocy.

Ruszył w kierunku przez siebie wskazanym. Obserwował brudną wodę, ale na szczęście była to tylko większa kałuża.

- Tylko cicho. Musimy przeleźć przez te drzwi. Nie wiadomo co nas tam czeka, więc bądźmy przygotowani na wszystko - wysunął topór zza pleców. Drzwi były coraz bliżej.
 
kymil jest offline  
Stary 23-07-2013, 19:15   #117
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Eingulf całkowicie podzielał sugestię Branna odnośnie bycia cicho, dlatego od momentu gdy większość drużyny pojawiła się na schodach i przeszli przez posępne drzwi, był cicho. Ruszył za Skorslunnem z pochodnią w jednej i toporem w drugiej dłoni, miał zamiar go ubezpieczać, na wypadek gdyby coś na nich wyskoczyło za drzwiami, lub próbowało zajść od tyłu.
- Nie rozdzielajmy się. Dzwon może poczekać aż będziemy wychodzić... lub uciekać.- Szepnął do pozostałych. Miał przeczucie że jeszcze większe podzielenie drużyny mogło się skończyć fatalnie.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 25-07-2013, 23:48   #118
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Felien i Valbrand


Valbrand wpatrywał się w wodę przed nim. Trudno mu znieść myśl, że sekrety tego miejsca go ominą... co było dziwne, skoro kilka chwil wcześniej nie przeszkadzało to mu. Spojrzał na Felien patrolującą okolicę. Nie mógł też się przecież złościć na nią. Bądź co bądź, dzieli z nim ten zaszczyt NIE wchodzenia do ruin. No i oczywisty fakt, że ocaliła mu życie...
-Nie sądzisz, że ruchomy cel bardziej przykuje ich uwagę? - nie był to zgryźliwy komentarz, ale Dalijczyk nie miał zbytnio sił się obracać za córką puszczy i miał nadzieję, ze to ją chociaż spowolni.
Felien od momentu, gdy towarzysze zniknęli w wodzie rozglądała się po otoczeniu uważnie. Głos Valbranda wyrwał ją z tego skupienia i zmusił, aby zatrzymała się i spojrzała na Dalijczyka.
- Jak się czujesz? - zapytała nie drżąc poprzedniego tematu.
-Obolały, ale żywy. Za co po raz kolejny ci dziękuję.- jego mina odrobinkę zrzedła, a ton zaczął graniczyć z jęczeniem - Do tego poirytowany, że ominie mnie eksploracja tych ruin. Opowieści to nie to samo, choć jestem pewny, że Eingulf ubierze to w odpowiednio kolorowe słowa... - westchnął - Dużo jest w tej puszczy drzew takie jak to co chciało mi zrobić szalik ze swych pnączy?
Elfka przypatrywała się mężczyźnie delikatnie zmartwiona. Nie podejrzewała wcześniej, że brak możliwości wkroczenia w te ruiny tak bardzo zmartwi Valbranda...
- Czy dużo... - zamyśliła się - Nie wiem czy takie jak te, ale jest pewne prawdopodobieństwo spotkania równie... zajmujących okazów.
Dailjczyk pokręcił głową.
-Rozumiem, że to wasz dom, macie tu dwór i historię... ale czy te rzeczy warte są ciągłego borykania się z ogromnymi pająkami, orkami, człekożernymi drzewami i innym paskudztwem? Są inne krainy elfów przecież.
Felien zmarszczyła brwi i pokręciła głową.
- Nie chodzi o to, że są inne krainy. - odparła - To był i jest nasz dom. Mamy go takim a nie innym, ale tego, co Cień nie zdołał sobie przywłaszczyć będziemy bronić do ostatniej kropli krwi. Nie uciekniemy stąd i nie poddamy się temu.
- Słyszałem, że nie wszyscy z waszego ludu czują to samo. Nie chodzi o was z Puszczy, tylko o elfy ogólnie. Mowa jest o dużych grupach wyruszających na zachód. No, ale skoro nie uciekniecie z puszczy to... wybacz moją bezpośredniość... co ty robisz z nami?
Felien drgnęła na te słowa. Patrzyła chwilę w milczeniu na Valbranda po czym odparła cicho.
- Nie tylko będąc w domu można walczyć dla domu...
Valbrand zastanowił się nad tą odpowiedzią. Miała sens, spojrzał na elfkę.
-Logiczne, no dobrze to pozwól, że o coś cię zapytam. Ilu was w sumie jest w tym lesie? Macie jakieś przyczółki? Jakie są wasze stosunki z tymi z Esgaroth? Czemu....- Valbrand zatrzymał się w pół słowa i zrobił zeza jakby chciał spojrzeć na własne usta - Wybacz... nie wiem co mnie poniosło... - trochę boleśnie otarł skronie - Chyba, wiedza jaką nie pozyskuje mnie trochę przytłacza... No dobra, ja zamęczyłem cię pytaniami, może ty byś chciała coś wiedzieć?
- Naprawdę tak bardzo chciałeś pójść do tych ruin? - zapytała.
Dalijczyk zamyślił się na chwilę.
-Na początku w sumie nie. Jednak teraz jak tu siedzę wdychając opary bagna i jak myślę, że oni pozyskają tajemnice tego miejsca... wiedzę, której ja nigdy nie zyskam... - spojrzał w kierunku, w którym ruszyła reszta drużyny -To po prostu nie mogę przestać myśleć, że zostałem oszukany.
- Oszukany? - zdziwiła się elfka - Przecież nikt tu nikogo nie oszukał...
- No to okradziony! - Dalijczyk wstał - Pomyśl tylko, jestem człowiekiem uczonym. Pozyskiwanie wiedzy to cel mojego życia. Kto wie co się znajduje w tych ruinach poza zwłokami dwóch krasnoludów?! A ja się tego nie dowiem!
- Po pierwsze nie wiemy na pewno, że oni nie żyją. - odparła przyglądając się uważnie Valbrandowi - Przecież nikt cię z niczego nie okradł. Jesteśmy grupą, prawda? Oni przecież nie...
-Widzisz!? Nawet tego nie dowiem się sam! - spojrzał jeszcze raz w kierunku ruin - Dosyć tego, idę za nimi! - Dalijczyk chyba na prawdę miał zamiar wejść do wody.
Felien stanęła pomiędzy nim a jeziorkiem odgradzając mu drogę.
- Nigdzie nie idziesz. - stwierdziła stanowczo.
- A właśnie, że idę! Co, bronisz mi? Wiesz pewnie co tam jest i nie chcesz, żebym ja wiedział!
- Valbrand... Zastanów się... - elfka uważnie obserwowała ruchy człowieka.
Dalijczyk położył dłoń na rękojeści miecza.
-Och, zastanowiłem się dobrze. Czemu ty nie chciałaś tam pójść?! Na pewno wiesz o czymś. Powiesz mi zaraz co to jest!
Felien również położyła dłoń na rękojeści miecza i nie spuszczała ani na moment wzroku z człowieka.
- Valbrand... Valbrand... - mówiła spokojnie, ale stanowczo - Co za myśli zagościły w twojej głowie? Skąd one się wzięły? Spróbuj spojrzeć na to trzeźwo: są irracjonalne. Nikt tutaj nie przyszedł okradać kogokolwiek z wiedzy czy innych dóbr. Nikt z nas nie chciał cię skrzywdzić, a zostałeś tutaj jedynie poprzez naszą troskę o twoje zdrowie i życie. Zdajesz się wiedzieć jaki jest ten las i co potrafią drzemiące w nim siły, prawda? Zastanów się jeszcze raz czy ktoś, kto uratował ci życie miałby zamiar cię skrzywdzić. Czy to, jak się zachowujesz to dobry przykład dla Lif? Dla Folkiego i Igniego?
-Te myśli!? Dobrze wiem, co to za myśli i skąd się wzięły. One.... one... - Dalijczyk spojrzał na swoją ręką i miecz, który dzierżyła. Kiedy on go wyjął? CZEMU on go wyjął? Valbrand spojrzał na elfkę - One są obce... - wypuścił bezwładnie miecz z dłoni i usiał zakrywając twarz dłońmi. Felien wydawało się, że usłyszała cichy szloch - Przepraszam Felien. Masz rację... co ja najlepszego chciałem zrobić? - uniósł głowę i spojrzał elfce w oczy - Przepraszam, nie ma usprawiedliwienia za te myśli... po prostu przepraszam. Mam nadzieję, że reszta nie będzie miała takich problemów.
- Nie musisz przepraszać. - elfka uśmiechnęła się łagodnie i zdjęła dłoń z broni - Teraz najlepiej już o tym nie myśl. Nie ma co przywoływać więcej złego.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!

Ostatnio edytowane przez Seachmall : 25-07-2013 o 23:55.
Seachmall jest offline  
Stary 26-07-2013, 11:14   #119
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
W podziemiach

Drzwi nie dały się łatwo otworzyć. Po krótkim namyśle Brann postanowił je porąbać. Prostota pomysłu brała się stąd, że drewno wyglądało na zbutwiałe, toteż nie powinno sprawić wiele problemów. Gdy tylko ostrze brannowego topora wyrżnęło w odrzwia, ze środka dobiegły stłumione okrzyki.

- Żywcem nas nie weźmiecie! Chodźcie! Zasmakujcie ereborskiej stali!

Skorlsunn wstrzymał kolejne uderzenie i odpowiedział radosnym tonem.

- Erebor?! Mistrzu Balinie, jesteście tam? Szukaliśmy Was. Odsuńcie się od drzwi, zaraz Was uwolnimy - to mówiąc począł tłuc w drzwi jak oszalały.

Tymczasem z głębi korytarzy, mimo hałasu, którego narobił Brann, dało się słyszeć szuranie nogami i mlaskanie.

- Ogarze? - stęknął tropiciel, gdy topór po raz kolejny wbił się w drzwi. Drzwi był jednak solidne. Skorlsunn mimo wysiłku wyszczerzył zęby do leśnego człowieka i mimo całej paskudnej sytuacji zakpił.

- Wargule... Może czas uderzyć w dzwon?

Następnie zwrócił się do brodatego towarzysza.

- Mistrzu Dwalinie, uwolnię Naugrimów, a Ty zajmij czymś te potwory choć przez chwilę.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 26-07-2013 o 11:32.
kymil jest offline  
Stary 26-07-2013, 23:00   #120
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Dwalin był wściekły i to bardzo. Wściekły że musiał zanurzać się w tym cuchnącym bajorze, wściekły na obrzydliwe ptaszyska, które skradły mu klejnot i wreszcie wściekły na siebie że dał go sobie odebrać z tak dziecinną łatwością. Nurkowanie w wodzie, a raczej ślamazarne maszerowanie po dnie nie mogło przynieść chwały krasnoludowi, szczęściem nikt tego nie widział. Gdy przemoczony, ze zmierzwioną ociekającą wodą brodą, wynurzył się w miejscu gdzie przebywał Ogar, jego wściekłość wcale nie minęła, ba nawet wydawała się większa. Oczywiście bycie wkurzonym nie za dobrze wpływa na ostrożne poruszanie się po starych, nawiedzanych przez mroczne stwory ruinach, jednak Dwalin nie był głupcem. Co prawda z trudem, bo z trudem, ale powstrzymał się przed natychmiastowym otworzeniem drzwi. Przyglądał im się długo, oceniając czy nie mają zamontowanej gdzieś pułapki i po chwili otworzył je. Tak jak sądził były to drzwi prowadzące do większego pomieszczenia. Ludziska z trudem poruszali się w tych ciemnościach i nawet pochodnia nie wiele im pomagała, natomiast krasnolud działał całkiem sprawnie. Rozglądał się i węszył, a topór trzymał w pogotowiu, czuł że ostrze posmakuje wkrótce plugawej krwi.

Gdy Brann zaczął rąbać drewno drzwi jednej z komnat, ze środka dobiegło stłumione - Żywcem nas nie weźmiecie! Chodźcie! Zasmakujcie ereborskiej stali!
A z głębi korytarzy słychać było szuranie nogami i mlaskanie niczym odrywana z błota podeszwa zassanego bagnem buta.

Spotkanie z zaginionymi posłami było dość nieoczekiwane, gdyż Dwalin obawiał się najgorszego, teraz jednocześnie cieszył się i było mu wstyd za utracony klejnot.
- Spokojnie bracia odsiecz nadchodzi! - zawołał w khuzdul, nie chcąc by nadziali się na atak krasnoludów, którzy nie spodziewali się przecież tutaj żadnej pomocy. Gdy wrota puściły wyłonił się Balin, podtrzymując rannego Oina, jednocześnie z korytarzy zaczęły wyłaniać się pokraczne kreatury. Dwalin chciał się przywitać, ale powstrzymał go doświadczony krasnolud Balin.
- Czas powitań, będzie po bitce!
Nie pozostało więc nic innego jak tylko zatopić krasnoludzką stal w ciała wrogów.
 
Komtur jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172