Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-12-2013, 23:32   #111
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Wygra czy przegra? ― powtórzył Hallex, wzruszając ramionami. ― Zobaczymy. Ale jeśli chodzi o pieniądze, Marcusie Simoniusie, nie zapominajmy, że ty także zarobisz, jeśli nasz plan się powiedzie. Toteż, stosownie, wypadałoby chyba, byś też coś zainwestował. Uwierz mi, my mamy własne koszta; zajmiemy się zmotywowaniem Byczka, na ten przykład. Ale swoich ludzi opłacaj sam. Wiemy, że cię na to stać. ― Rozejrzał się po pełnym przepychu pokoju. Marcus Simonius parsknął jednak w odpowiedzi.

Dobre sobie. Myślisz, chmyzie, że ja nie wkładam w to pieniędzy? Czymże jest ta wasza stówka? Jak wam nie pasuje, możecie nie płacić. Ale wówczas torillo nie zagra tyle, ile trzeba, i z interesu nici. To głównie wam zależy na zdobyciu pieniędzy, prawda? Czy to takie trudne, żeby wyłożyć jeszcze trochę? Ale jak nie chcecie, to nie. Ja już swoje wiem i poczyniłem trochę przygotowań. Bylebyście nie wchodzili mi teraz w drogę. Coś jeszcze?

Głównie nam zależy na zdobyciu pieniędzy? — oburzył się Hallex, nie porzucając tematu. — I mam udawać, iż nie widzę, że pakujesz swój cały dobytek? Już teraz przygotowujesz się na gniew Trejanusa, ale ja mam wierzyć, że nie masz interesu w powodzeniu planu, który ten gniew spowoduje? Nie, i w każdym razie nie odrzuciłbyś setek tysięcy trejanów, które ci to przyniesie. Nie blefuj, Simoniusie. Układ był prosty: my się zajmujemy brudną robotą, ty zapleczem. Oczekujemy, że się z tego wywiążesz, albo przypadkiem możemy ci jeszcze wejść w drogę. Nie każ nam myśleć, że jesteś niesolidnym biznesmenem.

Chyba mnie nie zrozumiałeś, wspólniku. ― Ostatnie słowo zabrzmiało co najmniej prześmiewczo. ― Z wami czy bez was, plan wszedł w życie. Moi ludzie już działają. Jednak chyba warto by było okazać trochę dobrej woli, inwestując te marne sto trejanów, żebym to ja nie pomyślał o was jako o kimś niesolidnym. Zrozumcie, teraz tak naprawdę nie jesteście mi potrzebni. Nie lubię robić interesów z niesolidnymi wspólnikami…

Halleksowi stężała twarz; odwrócił się i szybkim krokiem bez słowa wyszedł na zewnątrz. Mijając najróżniejsze oznaki bogactwa, które zaczynały się piętrzyć pod ścianami i w kątach, gotowe do umieszczenia w każdej chwili na wozie wyjeżdżającym z miasta, zaczął drżeć z gniewu. Powinien się spodziewać, że Simonius będzie się ich starał wykiwać, ale myślał, że hojny podział wygranej przekona go, aby z nimi współpracował. Najwyraźniej jednak pół miliona albo więcej to było dla niego wciąż za mało. Ale jaki mógł być jego plan, jeśli nie polegał na walce z faworytami Trejanusa? Przeszło Halleksowi przez myśl, że być może ostatniego dnia bukmacher zamierza po prostu zmyć się ze wszystkimi pieniędzmi, które zakładający się mu powierzyli ― ale do tego nie potrzebowałby opłacać żadnych ludzi ani w nic inwestować. Musiało chodzić o coś innego.

Pomimo zdrady Simoniusa, Hallex wciąż miał dobrą szansę na wykonanie swoich zamiarów — albo tak przynajmniej myślał przed spotkaniem z wysłannikiem Princepsa.

Stoi ― powiedział, podając Jorgenowi rękę. Wymienili uścisk i Hallex wskazał na Veraticusa, aby ten zrobił to samo, podczas gdy sam zajrzał do sakw. Po chwili pożegnali się i wysłannicy Princepsa opuścili Zielony Dom. Gdy tylko słychać się dało dźwięk zatrzaskiwanych drzwi, Hallex przerwał oglądanie przyniesionego skarbu i uniósł głowę. Jakby odrobinę zakłopotany, mruknął pod nosem: "Zaraz wracam" i wyszedł z pokoju; gdy tylko znalazł się poza zasięgiem wzroku swojego kompana, rzucił się biegiem.

Udało mu się dopaść czwórkę bandytów, gdy właśnie mieli zniknąć w jakiejś uliczce.
Czekaj! ― krzyknął cicho i gdy zwolnili i się obejrzeli, dopadł do Jorgena. ― Te pieniądze to była inwestycja, która zwróci się wielokrotnie ― powiedział, po czym przerwał na chwilę, aby złapać oddech. ― Ale jest jeszcze inna inwestycja, która mogłaby zainteresować twojego szefa. Istnieje pewien dokument, przyznany mi przez samego Trejanusa. I jeśli powiesz o tym Princepsowi, on będzie wiedział, że mówię prawdę, bo zdaje sobie sprawę z tego, że niedawno przysłużyłem się Gubernatorowi. Załatw mi spotkanie z nim, żebym mógł mu złożyć propozycję. Tylko mi, pozostała dwójka nie powinna o niczym wiedzieć.

Inwestycją, jaka z pewnością się wam zwróci, będzie zrobienie tego, czego zażądał od was Princeps. ― W głosie Jorgena pojawiła się groźba. ― Wszystko inne to tylko dodatek. Nie starajcie się wykolegować szefa, bo się to źle skończy…

Dziwnym trafem, Hallex nagle znalazł się dokładnie pomiędzy czterema zbirami. Nie miał gdzie uciec. Zrobiło mu się nagle bardzo duszno, na twarzy czuł oddech stojącego przed nim Nida. Nie pachniał przyjemnie.
Co to za propozycja? Przekażę mu słowo w słowo. Obiecuję.

Thoer odsunął głowę jak najdalej od gęby Jorgena, równocześnie czując, że robi się cały czerwony na twarzy, i milczał przez chwilę.
Posiadam akt własności pewnych ziem, zdaje się dość rozległych ― powiedział w końcu, postanowiwszy posłuchać się niebezpiecznego mężczyzny. ― Muszę tylko zorganizować wyprawę, ale potrzebuję w tym pomocy. Pieniądze załatwię sam ― zaznaczył. ― Jednak brakuje mi ludzi do ochrony oraz znajomości miejscowych kontaktów. Moja propozycja dla Princepsa wygląda zatem tak: on użyczy mi swoich ludzi, a w zamian będzie otrzymywać dziesiątą część wszystkich zysków. Jak Trejanus. Jestem też pewien, że Książę ma plany większe niż tylko to miasto i dodatkowe zaplecze mu się przyda, jako baza albo choćby bezpieczne schronienie, gdyby w Burrovicum zrobiło się kiedyś gorąco. Nad zleceniem, które nam dał, także pracujemy ― dodał po chwili, żeby uspokoić Nida ― ale ten dokument to okazja, która może się więcej nie nadarzyć. Przekaż mu to ― rzucił na koniec, starając się dość desperacko odwrócić sytuację tak, jakby to Jorgen przyjmował polecenia od niego.

Jasne. Przekażę ― odpowiedział Jorgen i skinął na swoich chłopaków. Ci bez słowa odstąpili. Hallex został sam na ulicy. Woda ściekała mu po włosach i twarzy prosto za kołnierz. Przeszedł go dreszcz.

W tym momencie opuściła go cała nadzieja i podekscytowanie, które czuł jeszcze kilka godzin temu. Gdy obudził się tego ranka, wyprowadzka Julii była dla niego symbolicznie ostatnim wydarzeniem starego dnia i początkiem nowego — wszystko miało się po tym zmienić, a on miał zostawić rolę popychadła i stać się człowiekiem z władzą. Teraz zdał sobie sprawę, że nowy dzień wcale nie nadszedł, natomiast on sam posiadał być może mniej kontroli nad wydarzeniami swojego życia niż kiedykolwiek. Powłóczył się smętnie do Zielonego Domu.


Post napisany wspólnie z MG.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 28-12-2013 o 14:43.
Yzurmir jest offline  
Stary 04-01-2014, 12:20   #112
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Fabius spokojnie wysłuchał wiadomości od Hallexa. Nie napawały optymizmem.

- Na Morthesa, legionisto! - wybuchnął, gdy ten skończył zdawać relację. - Widzisz coś narobił? A Ty chciałeś dzicz kolonizować. To i masz swoje dzikie krainy. Hallex Zdobywca, ha, ha - zakpił.

- Podsumujmy dla pewności. Simonius nas chce okpić. Princepsowi wisimy góry złota. A nasz cel jak nie osiągnięty, tak nie osiągnięty. Psi los nam jaja liże!
- żachnął się. - Muszę się napić - sięgnął po antałek z winem.

Wstał i zaczął chodzić wte i wewte.

- Dobra, to może inaczej. Poobserwujmy dom Simoniusa. Dowiedzmy się kiedy i z kim je i co robi w łaźni. Do tego jak nic nada się Rusanamani. Cichy, ranny i cierpliwy, he, he. Nie frasuj się koleżko. Dasz radę, pustynny lisie. My dwaj rozejrzymy się zaś, jak bez zwracania uwagi podrzucić troszkę trutki na gladiatorów. I czekamy na rozwój wydarzeń. Niech żarna losu coś wymielą. A my to zjemy do ostatniego okruszka. Ale z Simoniusem to nie koniec. Odwiedzimy go przedostatniego dnia igrzysk i podzielimy łup troszkę wcześniej.
 
kymil jest offline  
Stary 04-01-2014, 18:21   #113
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Hallex bez słowa zniósł kpiny swojego towarzysza. Doskonale zdawał sobie sam sprawę z tego, że zawalił, więc tylko z pustym wyrazem twarzy zapatrzył się na przypadkowy punkt w pokoju i słuchał Veraticusa.
Myślisz, że to mądre powierzać wszystko losowi? ― powiedział, gdy tamten podzielił się swoimi planami. ― Wszak nie wiadomo, jak się Morthes zapatruje na to, co robimy. Myślę... i nie podoba mi się to... ale myślę, że na razie powinniśmy grać tak, jak Simonius nam mówi. Jutro mogę do niego pójść, przeprosić i wręczyć pieniądze; tylko że musielibyśmy najpierw zarobić tych sto trejanów. Sądzisz, że Selena chciałaby z nami znowu współpracować?

Co prawda nie wiadomo, czy w ciągu jednej nocy udałoby im się zdobyć wymaganą sumę, ale chyba warto było zaryzykować. Halleksowi podobał się pomysł zwrócenia się ostatecznie przeciwko bukmacherowi, jednak nie chciał stawiać wszystkiego na tego jednego konia. Poza tym nie chciał też siedzieć biernie i czekać aż krętacz sam zdobędzie złoto, wolał przynajmniej spróbować wziąć sprawy w swoje ręce, pomimo że ciągle zdawały się mu wyślizgiwać.
Co do reszty, to się zgadzam. Dodam jeszcze, że Simonius wydawał się trochę niefrasobliwy, jeśli chodzi o utrzymywanie tajemnicy. — Ciekawe, czy wymyślił wymówkę na to nagłe pakowanie się. — Jestem pewien, że jego służący o czymś wiedzą.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 04-01-2014 o 18:58.
Yzurmir jest offline  
Stary 05-01-2014, 23:15   #114
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Selena była u siebie. Nieco zaskoczona, naprędce odziana i to do tego niekompletnie, otworzyła im drzwi. Na jej twarzy widać było rumieńce, a skóra zroszona była potem.

- Czego chcecie? – zapytała cicho, nie wpuszczając ich do środka i własnym ciałem zastawiając wejście do mieszkanka.
- Kto to? – z pokoju rozległ się pytający głos. Kobiecy.
- Znajomi – odburknęła Selena, poprawiając garderobę. – Za chwilę do Ciebie wrócę, Niobi...

- Na żadną robotę się nie piszę – odpowiedziała już w kuchni, nalewając wina z amfory do kubków. – Nie z Wami. Pod pewnymi względami Morthes wam nie sprzyja. Ale jeśli mi powiecie na co wam pieniądze, to się zastanowię, czy mogę pomóc. Swoją drogą, nieźle musieliście się zabawiać, skoro zrabowane Quarto pieniadze się wam skończyły.

Gdy Selena wysłuchała spowiedzi swoich gości, którzy całkiem ogólnie, bez wnikania w szczegóły przedstawili swój plan dorobienia się, pokręciła się chwilę po kuchni i bez słowa wyszła. Po chwili wróciła niosąc czarną, ozdobną szkatułę. Postawiła ją na stole i z nabożną czcią otwarła.

- Sto pięćdziesiąt złotych trejanów – powiedziała wolno, odwracając pudełko, tak żeby Fabius i Gnaeus zobaczyli co jest we wnętrzu. – Zyskami dzielimy się proporcjonalnie do wkładu. Nie spartaczcie tej roboty...


Fabius w poszukiwaniu specyfików opisanych mu przez Rusanamani zawędrował do Trocci. Niewielkie, w większości murowane domy zlokalizowane były przy krętych, stromych uliczkach oplatających Sebia Mons. Ludzie tu mieszkający w większości byli rzemieślnikami, ale było też trochę handlarzy. W tym ten, którego Veraticus poszukiwał.

W końcu znalazł dom ze starym, nadpalonym szyldem, niechybnie pochodzącym sprzed Nocy Ognia, który dyndał się na pordzewiałym łańcuchu. Na drewnianej desce ledwie widoczne były emblematy określające przynależność zamieszkującego wewnątrz człowieka, do cechu zielarzy.
Po wejściu do środka Fabiusa uderzył aromat setek ziół, tak mocny że zakręciło mu się w głowie i potężnie kichnął. Na ten odgłos, zza szmaty zasłaniającej drzwi wyszedł zgarbiony, pomarszczony staruszek. Bez przerwy pokasływał i drapał się po okolonej siwymi włosami łysinie.

Gdy usłyszał jakie zioła potrzebuje Veraticus, uśmiechnął się, ale nie skomentował zakupów. Kaszlnął i przez jakiś czas kompletował zamówienie. W końcu podał Fabiusowi kilka skórzanych torebek wypełnionych ziołami. Koszt nie był wysoki, biorąc pod uwagę spodziewane zyski. Dziewięć trejanów.

Ashshab – wiedza zielarstwo (+10) 23, sukces!

Po otrzymaniu składników, Rusanamani niezwłocznie przystąpił do przyrządzania trucizny, która miała spowodować znaczne osłabienie gladiatorów. Zielony dom wypełnił się aromatem gotowanych ziół.


Obserwacja domu Markusa Simoniusa oznaczała spędzenie wielu godzin w deszczu i chłodzie. Nikomu się to nie podobało, ale trzeba było to zrobić. Hallex i Veraticus wyznaczyli do tego zadania Ashshaba, który po uporaniu się z trucizną, objął wartę w bramie, która zapewniała pewien komfort i widać z niej było wejście do domu Simoniusa. Podczas kilkunastu godzin spędzonych na obserwacji, Markus nie pojawił się ani raz. Nie opuszczał domu. Od czasu do czasu wychodzili z niego służący, owinięci w opończe, starając się jak najszybciej załatwić sprawy powierzone im przez pracodawcę. Ashshab, wykorzystując swoje doświadczenie i instynkt zszedł z posterunku, uznając że Simonius się nie pojawi i powlókł się do domu


Obserwacja szkół gladiatorskich przez Veraticusa i Hallexa była nieco bardziej owocna. Okazało się, że do wnętrza można się dostać bez problemu, ale tylko pod przykrywką często odwiedzających te przybytki dostawców oleju, jedzenia i innych dóbr niezbędnych do funkcjonowania przedsiębiorstw. Szkoły Nexusa, jak i Valensa otoczone były murem, za którym ćwiczyli gladiatorzy. Do obu prowadziło po jednej bramie, jak już wcześniej się przekonali strzeżonej. Tylnych wejść nie było. Można też było próbować dostać się do wnętrza, forsując mur, ale była to droga bardziej ryzykowna. Niestety ani Hallex, ani Veraticus nie znali układu pomieszczeń wewnątrz, więc jeśli udałoby im się dostać do środka w jakikolwiek sposób, od tego momentu działaliby po omacku.
 
xeper jest offline  
Stary 07-01-2014, 18:37   #115
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Veraticus dumał przez chwilę nad podłym losem najmity i sługusa Princepsa.

- Eeech! - żachnął się łypiąc spod zaciągniętego na łeb kaptura. - Stoję tu na deszczu, mokry. Tylko wilków brakuje - splunął w stronę szkoły gladiatorskiej Nexusa. - Nie ma innej metody, jak dać w łapę posługaczom, którzy noszą sprawunki i wypytać co i jak w tej szkółce. To miasto drąży korupcja i zaprzedanie gnuśności, pff.

- Jak nic to nie da samemu trzeba będzie się nająć do brudnej roboty i podrzucić trutki, nie? Chyba, że masz inny pomysł, kolonisto...
 
kymil jest offline  
Stary 10-01-2014, 00:34   #116
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Eee... Nie ― odparł nieco roztargniony Hallex. Przez ostatnich parę minut próbował rozplanować, kiedy powinni co zrobić, żeby wyrobić się ze wszystkim w czasie. ― Nie, nie widzę innego sposobu. Z pewnością najlepiej będzie udawać dostawcę. W końcu w ten sposób bez problemu będziemy mogli dodać ― rozejrzał się i zniżył głos jeszcze bardziej ― dodać truciznę do jedzenia odpowiedniego zawodnika.

Dookoła było już czarno, tym bardziej, że w nieprzerwanych strugach deszczu nie widać było gwiazd na niebie.
Chodźmy do domu ― oznajmił. ― Trzeba odpocząć.

Ruszyli zatem z powrotem do Autumnii. W Zielonym Domu nie było nikogo, słychać było jedynie ciche bulgotanie dochodzące od jednego z garnków, w którym gotowała się jakaś gęsta breja ― najwyraźniej Ashshab skończył przynajmniej pierwszą fazę swoich alchemicznych eksperymentów i udał się na posterunek. Był bardzo użyteczny, ale Hallex obawiał się, że to się może jeszcze zmienić. Odszedłszy od pieca, zaczął to rozważać, aż końcu doszedł do wniosku, że nie może być pewny, co zrobi Rusanamani, ale może przynajmniej zadbać o to, aby im przedwcześnie nie umarł. Postanowił, że poszuka dla niego mikstury leczniczej.

W tym momencie przypomniał sobie o handlarzu eliksirów i pomyślał również, iż następnego dnia powinien rozejrzeć się za innym sprzedawcą albo przynajmniej popytać o ceny. Alchemik co prawda zarzekał się, że u niego zapłaci najmniej w całym mieście, ale Hallex nie był raczej skłonny ufać Południowcowi na słowo. Wolał mieć jakąś podstawę do negocjacji.

Po przespanej nocy zjadł śniadanie ― na zimno, gdyż nie zamierzał przyrządzać jedzenia na tej samej kuchni, na której wytwarzane były trucizny ― oraz przedyskutował kilka detali z Veraticusem. Nagle z góry dobiegł ich jakiś huk; gdy pobiegli truchtem, by zobaczyć, co się stało, okazało się, że to Rusanamani spuścił drabinę z otworu prowadzącego na jego strych.
Wróciłem późno w nocy ― wytłumaczył i opisał swoją bezowocną obserwację.
Simonius pewnie nigdy nie wychodzi z domu, od wszystkiego ma służących ― skwitował Hallex. ― To im powinniśmy się przyjrzeć. Nie martw się, Ashshabie, tym razem my się tym zajmiemy.

Pociągnął Veraticusa za ramię w stronę jednego z pokojów, podczas gdy skrytobójca zszedł na dół.
Myślisz, że mógłbyś poprosić jednego ze swoich znajomych o przysługę? Może być tak, że pod koniec dnia ci służący odwiedzają jakąś oberżę, a jeśli spić jednego z nich, może wyjawić jakieś tajemnice, których się dowiedział. Ale nie chcemy, żeby widział nasze twarze, czyż nie? Więc potrzebujemy kogoś innego. Zapłacilibyśmy mu za wszystkie napitki, które kupił, plus jeszcze trochę jako wynagrodzenie. A poza tym dobrze byłoby też dowiedzieć się, jakie sprawy ci służący załatwiają poza domem Simoniusa. Pozostawiam w tej kwestii wszystkie decyzje tobie, w porządku?
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 10-01-2014 o 00:41.
Yzurmir jest offline  
Stary 10-01-2014, 20:00   #117
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Padało jak z cebra. Zaciągnęło się jak na tydzień. Veraticus wysłuchał planu Hallexa do samiuśkiego końca. I jego twarz rozjaśnił nieczęsty ostatnimi czasy uśmiech.

- Ha! - poklepał z entuzjazmem barczystego legionistę po karku. - Mordo Ty moja! W końcu jakaś ciekawa robota. Daj mi tę noc, a dokażę cudu, jak mawiają kurtyzany w Burrovicum. Dość mam już planowania i knucia niczym oszust. To nie na moje wątłe zdrowie!

***

Rześkim krokiem, jakby ze sto kamieni spadło mu z serca, skierował się do Vinum. Knajpa o późnej porze tętniła życiem. Klientela na pięknym rauszu dokazywała w takt fletni zdolnego grajka, topiąc znużenie w tanich trunkach. Parę pań negocjowalnego afektu kusiło swymi powabami. Fabius zamówił wino i niczym jastrząb wypatrywał zdobyczy.

O północy dojrzał starego kompana. Machnął mu dłonią, by przysiadł się do ławy, którą zajmował. Przez chwilę pili w milczeniu. Ex-strażnik zamawiał antał wina za drugim. Gdy zaś mieli mocno w czubie w końcu Fabius zaczął ze swadą przełamując ciszę.

- Patroxesie, przyjacielu. Wiele lat żeśmy na nocnej służbie czasu potracili. Mam zadanie. Mówiłem, że będę miał dla Ciebie robótkę. W końcu mam. Chcę byś kogoś przymknął na noc, góra trzy. Wsadził do tiurmy. Nikogo ważnego ma się rozumieć, ot sługę pewnego patrycjusza. I go przesłuchał, pod moje wytyczne, co robi jego Pan kiedy zdaje mu się, że nikt go nie obserwuje. Co mamrocze do siebie przez sen? Co Ty na to? Hmm?

- A zapomniałbym, płacę za góry, khmm.
 
kymil jest offline  
Stary 12-01-2014, 22:39   #118
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Trzy dni do igrzysk

Hallex – plotkowanie 35, sukces!

Gnaeus, szczelnie owinięty w pelerynę wyszedł w miasto, aby rozglądnąć się za miksturami. W kieszeni pobrzękiwało mu kilkanaście trejanów, które miał zamiar przeznaczyć na zakup specyfiku dla Rusanamani. Znowu poszedł na targ, wypytywać o kogoś, u kogo mógłby zakupić dekokty i magiczne specyfiki. Tym razem skierowano go do Augustusa Fornicusa, jednego z pracujących dla Trejanusa magów.

Fornicus był wrakiem człowieka. Nie miał obu nóg, był ślepy na jedno, całkowicie zbielałe oko, a jego łysą czaszkę pokrywała sieć brzydko wygojonych blizn. Mieszkał w parterowym budynku niedaleko drogi wiodącej do pałacu i na Mons Templi. Odesłał służącego, który wprowadził Hallexa i podjechał bliżej niego na platformie zaopatrzonej w kółka.
- Heh – westchnął. – Nie ma zaufania do magii w dzisiejszych czasach. Ciężko wyżyć... Dobrze, że Gubernator płaci i utrzymuje...

Augustus wyjaśnił Hallexowi, że może wykonać dla niego dowolne specyfiki, ale to zajmie trochę czasu. Hellex wypytał go też o ceny i okazało się, że właściwie są podobne. Raszid nie zamierzał oszukać Thoera. Fornicus w chwili obecnej nie miał niemalże nic, poza kilkoma buteleczkami eliksiru zdrowia. Te mógł zaoferować po siedem trejanów od sztuki.

Hallex – targowanie 66 (PS 53), porażka

Hallex próbował się targować, ale stary, zniedołężniały czarodziej okazał się godnym przeciwnikiem w cenowych negocjacjach. Był nieugięty i Gnaeusowi nie udało się obniżyć ceny nawet o marnego miedziaka.


Fabius – przekonywanie (+10) 77 (PS 02), sukces!

Patroxes popatrzył na Fabiusa tymi swoimi, kaprawymi, małymi ślepiami, które pzrywodziły na myśl świnię. Stąd też strażnik miał swoje przezwisko, którego jednak nikt nie ośmielał się mu powiedzieć w twarz. Knur. Uśmiechnął się, wywalając język. – Veraticusie, skoro płacisz, to i wymagasz. Haha! Powiedz tylko kogo trzeba zgarnąć, to zaraz znajdę jakąś przewinę i przymknę na kilka nocek. Loszek jest przytulny, jeno teraz, przy tych deszczach trochę mokry. Najwyżej delikwent kataru dostanie. Haha!

- Pytania są kosztowne, jak wiesz – kontynuował po chwili, jaką zajęło mu wlanie w siebie dzbanu wina. Oczywiście na koszt Fabiusa. – Policzmy... – zaczął coś liczyć na palcach, przygryzając język. – To będzie... Trzy... Pięć... Dziewięć trejanów załatwi sprawę. Ot, co!
 
xeper jest offline  
Stary 12-01-2014, 23:50   #119
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
To co, zamawiasz po tych cenach, jakie proponuję? ― zapytał Fornicus, gdy w końcu Hallex poddał się w swoich próbach wytargowania lepszej oferty.
Wezmę jeden z tych eliksirów zdrowia ― powiedział ze zrezygnowaniem. ― Co do reszty, to może przyjdę później. Domagasz się dużo w zamian za te mikstury, muszę się zastanowić.

Wyszedł ze sklepu, przeklinając pod nosem. Wyglądało na to, że lepiej będzie jednak kupić resztę wywarów u Raszida, który wszystko miał już na składzie i w dodatku chciał się targować. Co prawda Hallex trochę pewniej czuł się, handlując z pobratymcami, niż ze znanymi z chytrości Rusanamani, ale odezwała się w nim praktyczność jego ludu, nakazująca mu pójść tam, gdzie ceny mogą być lepsze. Zresztą mag to był zawsze oprawca, nieważne, czy to Thoer, czy obcy. Tak więc najwyraźniej czekało Halleksa jeszcze więcej łażenia w tę i we w tę ― ale co poradzić, żądane kwoty faktycznie były olbrzymie, toteż nie mógł sobie pozwolić na zrobienie jakiejś głupoty.

Najpierw jednak postanowił zająć się ważniejszą sprawą ― to jest dostarczeniem pieniędzy do Simoniusa. Nie podobał mu się pomysł chodzenia samemu po mieście z tysiącem i stu pięćdziesięcioma złotymi trejanami, zatem udał się do Zielonego Domu, aby nabyć pomoc Veraticusa.
Myślisz, że powinniśmy je jakoś zakamuflować? ― spytał kompana jakiś czas później. Leżały przed nimi cztery worki pełne pieniędzy. Takie było ich szczęście, że nawet przekazanie złota bukmacherowi stanowiło wyzwanie. ― Przy okazji, co z tym służącym?
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 13-01-2014 o 08:27.
Yzurmir jest offline  
Stary 13-01-2014, 18:33   #120
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Veraticus wypłacił zaliczkę Patroxesowi. Obiecał dograć szczegóły jak tylko się pojawią. Zapłacił kelnerce za całą popijawę, by dać do zrozumienia staremu kamratowi, że jest przy pieniądzu.
Stamtąd nieco chwiejnym krokiem ruszył w kierunku Zielonego Domu. Wychodził z Vinum w stanie rauszu, lecz gdy dotarł do celu cały przemoczony myślał już trzeźwo.
Powiesił kapotę na kołku blisko ognia i przedstawił plan Hallexowi.

- Teraz tylko musimy dokonać wyboru celu. Patroxes obiecał wsadzić do ciemnicy kogo wskażemy. Musimy tylko wybrać. Tak, więc kto legionisto wyzwolicielu: ogrodnik, niewolnik, majordomus, posługaczka. Wybieraj.


Na nagabywania Hallexa jak przekazać złoto Simoniusowi.

- Chodźmy do starego durnia, choćby i teraz. Pod latarnią najciemniej, a kto by chciał rabować w taką psią pogodę. Szczególnie, gdy niedługo igrzyska i można się obłowić na przyjezdnych. Zresztą, Ashshab pójdzie jako obstawa za nami. A przy okazji obejrzymy sobie podwładnych Simoniusa do przesłuchania na dołku, hmm...
 
kymil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172