Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-07-2013, 23:34   #31
 
uday's Avatar
 
Reputacja: 1 uday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znany
W oczach młodzieńców panował strach. Ani jeden, ani drugi nie odezwali się ani słowem, gdy strażnik spętał ich liną. Po prostu patrzyli z przerażeniem na to, co się z nimi wyprawia i pewnie modlili o lekką śmierć i całe zadki.
W czasie gdy Veraticus wiązał młodzieńców, Hallex przyłożył ostrze miecza do gardła jednego z nich.
Opisz układ pomieszczeń wewnątrz domu Mendosy ― rozkazał.
- Na dobrego Bremona! Jak Swentoniusz dowie się o tym co wyrabiacie, każe was powywieszać - Romius zdecydował się na stawienie oporu. Słownego. Gdy jednak sztych delikatnie zarysował mu skórę, zmiękł. -Od frontu jest gabinet pana Mendosy, dalej dwie sypialnie państwa i córek, umywalnia, składzik oraz nasza sypialnia i kuchnia, wszystko wokoło dziedzińca. Panie, boli, cofnijcie ten miecz... Jest też przejście do magazynu... Sam magazyn jest wyższy od domu, ale o to przecie nie pytacie. Nie zabijajcie nas. Błagam!

Hallex odsunął ostrze od gardła służącego, po czym rozejrzał się, żeby sprawdzić, czy nikogo wciąż nie ma w pobliżu.
Czy Mendosa zajmował się ostatnio czymś niezwykłym? Może miał zatargi z jakimiś ludźmi?
- A skąd nam to wiedzieć, panie - tym razem odpowiedział Dontius, już całkowicie spętany przez Veraticusa i leżący na ziemi. - Przecież my jesteśmy tylko parobkami, wózek wozimy, towar rozkładamy. Przysięgam na Morthesa, że my nic nie wiemy. Puśćcie nas, nic nie powiemy... A Romius z tym wieszaniem na pewno nie mówił poważnie.

Zaknebluj ich — polecił Hallex, po czym wyszedł z alejki i obejrzał dokładniej wózek, oceniając, czy po wyrzuceniu części materiałów dwaj skrępowani parobkowie zmieszczą się wewnątrz. Gdyby usunąć cały towar, wówczas można by wrzucić związnych przez Veraticusa młodzieńców na pakę i przykryć częścią tkanin. Problemem, mogły być wystające poza obręb pojazdu nogi, gdyż wózek nie był wystarczająco długi. Parobków trzeba by upchnąć dosyć ściśle i ułożyć w pozycji przypominającej płodową. Wówczas nic nie wystawałoby poza wózek. Hallex wrócił do Veraticusa i pokazał mu, jak powinien poprawić więzy parobków.
Gdzie jest ten Rusanamani...? ― mruknął do siebie.

Rusanamani był ledwie piętnaście kroków za nimi. Gdy zobaczył co robią Thoerczycy westchnął tylko. - Amatorzy. - Pokazali swe twarze, zdradzili swe imiona i zostawili ich przy życiu. Ashshabowi wcale się nie uśmiechało być wśród “trzech opryszków, którzy zrabowali wczoraj dom uczciwego kupca Mendosy”. A jesli Mendosa nie zesra się w gacie i nie ucieknie gdzie pieprz rośnie, to właśnie taka informacje obiegnie jutrzejszego dnia mieszczan. Ashshab trzymał się więc w cieniu kilkanaście kroków za swymi nieodpowiedzialnymi towarzyszami, czekając aż Ci ruszą dalej. Może później złoży na gardłach parobków błogosławieństwo Fahima. Teraz jednak wolał się nie ujawniać.
 
uday jest offline  
Stary 17-07-2013, 22:47   #32
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Związani chłopcy trafili na wózek. Potem dłuższą chwilę zajęło Fabiusowi i Hallexowi upchnięcie ich tak, aby poza obręb niewielkiego pojazdu nie wystawały nogi parobków. W końcu się jednak udało i na jeńców powędrowała kupa koszyków wypełnionych materiałem, bel sukna i pokaźny stos różnokolorowych sukien. Thoerczycy chwycili za uchwyty wózka i pociągnęli go w kierunku domu kupca Mendosy. Ashshab podążał za nimi w pewnym oddaleniu. Ulica była pusta.

Po kilkunastu minutach dotarli do miejsca przeznaczenia. Z mroku wyłonił się dom i przylegający do niego, wyższy o kilka metrów magazyn. Pierwsze co rzuciło się w oczy zbliżającym się do domu wysłannikom Princepsa, to fakt, że domownicy nie spali. W oknach wychodzących na ulicę widać było jasny odblask światła. Magazyn nie miał okien, ale świetlik umieszczony tuż pod dachem pozostawał ciemny. Wrota były zamknięte.

Korzystając z klucza, który zabrali wiercącycmi się i jęczącym przez kneble parobkom, udało się Fabiusowi bez przeszkód otworzyć wjazd do magazynu. Gdy wrota się rozwarły uderzył w nich powiew gorącego, nagrzanego przez dzień powietrza. Wnętrze było ciche i ciemne, z trudem można było dostrzec ustawione wzdłuż ścian regały, na których leżał towar. Gdzieś w głębi znajdowały się szerokie schody wiodące na piętro magazynu, a po lewej stronie, między półkami powinno być przejście prowadzące do domu.
 
xeper jest offline  
Stary 18-07-2013, 10:14   #33
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Fabius Longinus Veraticus stał wraz z towarzyszami w pustym magazynie. Przez chwilę smakował nagrzane powietrze. W magazynie było duszno, żar dnia jeszcze nie ustąpił. Nic to, pomógł Hallexowi z upakowaniem parobków.

- Dobrze, grasanteria. Ani widu, ani słychu zasadzki - zwrócił się do Hallexa i Rusanamaniego, gdy skończyli. - Wejdźmy do środka, zanim zaczną niepokoić się z powodu nieobecności parobków. Improwizujemy. Celem jest kupczyk, więc ten dostanie w ręce Mendosę niech da znać pozostałym. Mężczyźni, a potem córeczki, jasne? Tu macie worki - rzucił kamratom. - Zakładajcie to jeńcom na głowy. Inne pomysły? - syknął.

Skierował się powoli ku pomieszczeniom mieszkalnym. Gladius owinięty szmatą dzierżył w prawej dłoni. W lewej trzymał worek. Longinus nasłuchiwał czujnie, gotów zaatakować.

- Byleby nie przyjmował gości, nie?
- szepnął ku Ashshabowi. Pustynny diabeł był szkolony w takich zabawach.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 18-07-2013 o 10:56.
kymil jest offline  
Stary 21-07-2013, 20:56   #34
 
uday's Avatar
 
Reputacja: 1 uday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znany
Próbując przebić wzrokiem ciemność, Hallex rozejrzał się po magazynie. Gdy wydało mu się, że nikogo w środku nie ma, jak najciszej zamknął za grupą wrota budynku.
Ashshab, rozejrzyj się trochę po domu ― polecił, wskazując ręką kierunek, w którym znajdowało się przejście prowadzące do części mieszkalnej. Sam natomiast machnął ręką na Veraticusa, po czym chwycił ponownie za wózek z zamiarem zaprowadzenia go w głąb składu i odstawienia tam.

Asasynowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Przyłożył tylko palec do ust w geście uciszenia i spojrzał gniewnie na Hallexa. Niepotrzebnie wymawiał jego imię. W ogóle niepotrzebnie się odzywał. Przed rekonesansem wyszepnął jeszcze “Zaczekajcie aż wrócę. A gdyby tamci sprawiali problemy, uciszccie ich.”Jego głos, choć chichy, był pewny i nie zdradzał żadnych uczuć. W oczach można było dostrzec iskierki determinacji, ale również... pasji?

Nie czekając na czcze dyskusje ruszył w ciemność. Najpierw by zbadać magazyn. Chciał sprawdzić, czy na parterze znajduje się jedyne przejście do części mieszkalnej. Jakieś drzwi, okno, lub wyjście na dach domu mogłyby zapewnić wyjście awaryjne. Poruszał się bez pośpiechu i cicho, pewnie stawiając kroki. Po zinfiltrowaniu magazynu odszukał przejście do domostwa i nasłuchiwał przez chwilę, czy kogoś nie ma za drzwiami.

Rusanamani po chwili zniknął w mroku spowijającym magazyn. Nim jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności na tyle, że mógł rozróżniać kształty, pokonał dystans do centrum magazynu. Na lewo od siebie miał teraz przejście do części mieszkalnej, widoczne dzięki temu, że niezbyt dopasowane drzwi znajdujące się między regałami otoczone były delikatną poświatą, jaką dawało światło palące się za nimi. Wszedł na schody i powoli, tak aby nie spowodować hałasu wspiął się na piętro. Tuż obok schodów znajdowała się prosta, ręczna winda, dzięki której możliwe było przemieszczanie towaru między piętrami. Całą podłogę zaścielały poukładane w stosy bele materiału. Tylko pod ścianą frontową było nieco wolnego miejsca, które zostało wykorzystane do rozwieszenia kilku sznurków, na których wisiało pranie. Bezpośrednio nad koszulami nocnymi i kalesonami, otwierał się w ścianie kwadratowy otwór o boku mierzącym około dwa łokcie. Bezpośrednio nad sobą Ashshab widział biegnące równolegle do siebie, grube bierwiona stanowiące szkielet konstrukcji dachu, który był lekko spadzisty. Pod tworzącymi go, prostokątnymi dachówkami Rusanamani dostrzegł kilka kulistych gniazd os i zwisające gdzieniegdzie nietoperze.

Gdy Ashshab wrócił na dół, Fabius już czekał na niego z mieczem i workiem. Razem skierowali się do drzwi wiodących do domu. Światło wciąż się paliło, a z wnętrza dochodziły odgłosy rozmowy prowadzonej przez kilku mężczyzn. Co jakiś czas słychać też było stukot glinianych naczyń, najwidoczniej biesiadnicy jedli i popijali.
 
uday jest offline  
Stary 21-07-2013, 21:39   #35
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Hallex przystanął gwałtownie i zaklął pod nosem.

Czekajcie. Nie możemy tam tak po prostu wpaść i ich wszystkich pozabijać. Ale jeśli szybko czegoś nie zrobimy, to Mendosa może zauważyć zniknięcie swoich parobków... o ile nie jest zbyt zajęty biesiadowaniem, oczywiście, ale nie możemy przecież liczyć na łut szczęścia. Jak go tutaj zwabić?

Najemnik oparł się o wielką półkę, na której leżały sterty poskładanych schludnie tunik, przysiadając na niej lekko. Po chwili jego wzrok zwrócił się w stronę wózka, na którym ukryci byli związani młodzieńcy.

Myślicie, że może...? ― skinął głową w tamtym kierunku.

- Zaświećmy światło i wywalmy wózek - zaproponował Ashshab. - Będą musieli zareagować na hałas, wtedy ich ogłuszymy. Zasłońcie twarze. Nie powinni ich widzieć.
Myślałem raczej nad użyciem tych tam służących.

Fabius skinął głową w zamyśleniu. Nie można było jednak poznać z kim się zgadza a z kim nie, tylko na twarzy pełgał wilczy uśmieszek.

- Byliście w teatrum ostatnio, Panowie? - zaczął powoli rozglądając się belkach stropu.

- Mi się zdarzyło, niestety. Raz. Sama sztuka to była tragedia, dosłownie i w przenośni, ale do rzeczy. Rozejrzyjcie się po tym magazynie. Tu moglibyśmy zorganizować naszą scenę kaźni. Zapalimy dwie pochodnie, tu i tu - pokazał przeciwległe ściany magazynu. - Tak, aby oświetlały jedynie środek magazynu. Reszta skąpana będzie w ciemności. Miejsce ucieczki pozostawimy sobie przez drzwi od magazynu. Jednego z chłopaczków Mendosy zakneblowanego, przewiesimy przez belkę stropową za ręce na linie. Będzie dyndał i robił paskudne wrażenie. Mam nadzieję, że posra sie ze strachu przy swoim Panu. W każdej chwili będzie można go jednak odciąć nożem, gdyby zaszłą konieczność. Od razu chłopina połamie sobie gnaty. Pokażemy kupczykowi, że nie żartujemy.

Zerknął na tuniki, na których siedział Hallex.

- Te bele tkanin ułożymy w zgrabny stosik. Gdy Mendosa wejdzie podpalimy ogienek. Nie za duży, nie za mały, żeby pożar się nie rozpętał, ale by dał więcej światła. Ogień zawsze pozwala się skoncentrować przesłuchiwanym. Zamaskujemy też twarze - zwrócił się do Ashshaba.

- Na spotkanie Mendosie przyjdzie tylko dwóch ludzi: Hallex i ja. Ashshab będzie na ubezpieczał i skryje się przy stropie czy gdziekolwiek będzie mu dogodnie. Ważne jednak: gdyby coś się działo złego, zrzucisz na dół te gniazda os. Dasz radę, Rusanamani?


Zamknął na chwilę oczy, jakby chciał ukryć ich widok przed pozostałymi.

- Pozostaje jedynie zwabić tutaj kupczyka. Proponuję użyć sposobu Gnaeusa. Niech parobek przywoła swego Pana do magazyny pod pozorem nocnej wizyty kontrahentów. Gdy spełni swe zadanie, chłopina klęknie przed ogienkiem a ja przyłożę mu nóż do gardła. Ty zaś legionisto - zwrócił się do Hallexa - przedstawisz naszą ofertę.
 
kymil jest offline  
Stary 21-07-2013, 22:04   #36
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Wysłuchawszy planu, Hallex aż otworzył ze zdumienia usta.
Zaraz, zaraz... Tam są także jacyś ludzie, goście, a przynajmniej tak wnioskuję. Jeśli wzniecisz ogień lub zrobisz za duże zamieszanie, to oni tu przyjdą. Tak samo przyjść mogą inni ludzie z okolicy. Powinniśmy działać po cichu, tak aby nikt się nie zorientował, że tu jesteśmy.

- Twoja propozycja zatem? - odparł zniecierpliwiony Fabius. - Jak masz zamiar działać po cichu, Halleksie? Nie chcesz chyba zostać gościem Mendosy? A gdy tu kupczyk przyjdzie, to, powiedz jak chciałeś go przestraszyć, hę? Mówże. Wszak potrzebujemy przykładu grozy, czyż nie?

Hallex skrzywił się lekko i po chwili odparł sucho:
Mieczem chciałem go przestraszyć. Albo słowem, jakkolwiek, byleby nie przykuć za dużej uwagi postronnych. Jeśli chcesz, Veraticusie, grozić Mendozie ogniem, to tak chociaż trzeba zrobić, abyśmy mogli uciec zanim gawiedź się zejdzie do płonącego budynku. Jednak nie widzę, co byśmy w ten sposób uzyskali. Chcemy wszak przekonać kupca, by opuścił miasto, więc musimy go mieć w dobrym stanie. Po tym, jak z nim porozmawiamy, musi pójść do swoich gości i oznajmić im, iż powinni sobie pójść, a potem natychmiast musi zabrać się do pakowania swoich rzeczy. Musimy wszyscy utrzymać jakieś pozory, my i on. Jeśli użyjemy za dużo przykładów grozy, spalimy jego dom, zabijemy jego sługów i gości, możemy się znaleźć w sytuacji, w której jedynym sposobem, aby się go nie-publicznie pozbyć będzie skryte morderstwo.

Skrzyżował ręce na piersi i spojrzał w kierunku wozu, który tu przyprowadzili, zastanawiając się, czy parobkowie słyszą ich dyskusję.
W każdym razie nie wiemy, kim są ci goście Mendosy. Powinniśmy najpierw spróbować podsłuchać ich rozmowę. ― Hallex wskazał na światło wlewające się do magazynu przez szczelinę pod drzwiami.

Fabius prychnął pogardliwie.
- Dobrze, jeśli chcecie podsłuchiwać odgłosów bankietu, to Wasza wolna wola. Ja postoję na czatach. - To mówiąc udał się na tyły magazynu i gadał do siebie: - Co on ma przeciwko odrobinie ognia? Niech mu będzie. Każdy popełnia błędy. Zobaczymy co wykombinuje Gnaeus. I czy się przy tym nie potknie.

Zajął miejsce i nasłuchiwał. Spór z kamratem to jedno, bezpieczeństwo grupy to drugie.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 21-07-2013, 22:54   #37
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Hallex - nasłuchiwanie 46, sukces!
Ashshab - nasłuchiwanie 91, porażka


Dwaj bandyci, bo przecież teraz Ashshab i Ganeus nimi byli, stanęli pod drzwiami prowadzącymi z magazynu do domu. Rusanamani słyszał gwar rozmów, ale poza faktem, że rozmawiali sami mężczyźni, nie był w stanie stwierdzić nic więcej. Co innego Hallex. Thoer obdarzony był doskonały słuchem i bez najmniejszego problemu zidentyfikował pięć głosów. Hallex poznał jeden z głosów, należał on bez wątpienia do tłustego kramarza, którego poznał na targu - Swentoniusza. Towarzystwo, suto zakrapiając winem, debatowało o planach rozszerzenia interesów poza Burrovicum. Wspominano coś o takich miejscach jak Acantia i Raelimis Toca.

Hallex - wiedza (Cesarstwo) 12, sukces!

Gnaeus kojarzył tą drugą nazwę. Przed Apokalipsą było to jedno z większych miast leżących w Tarii, prowincji zarządzanej przez Trejanusa. Znajdowało się na północ od Burrovicum, a na zachód od zniszczonej stolicy Minateum. Był to całkiem spory port rzeczny położony na południowym brzegu Isarcusa.

Ashshab - spostrzegawczość (1/2 cechy) 09, sukces!

Rusanamani nie mogąc skupić się na dźwiękach, przykucnął przy framudze, tak że miał na wysokości oczu najszerszy fragment szpary. Teraz mógł bez przeszkód przyglądnąć się scenie za drzwiami. Bezpośrednio przed nim znajdował się krótki korytarz, otwierający się na podwórze. W korytarzu, po prawej stronie były zamknięte drzwi. Na samym patio, dobrze oświetlonym latarniami zawieszonymi na stojakach, przy niskiej ławie siedziało pięciu mężczyzn, którzy raczyli się winem i zakąskami. Ashshabowi mignęła z tyłu, w mroku jeszcze jedna postać, ale nie był w stanie stwierdzić kto to. Jednym z mężczyzn był Pedro Mendosa. Pozostałych czterech różniło się od siebie znacznie. Jeden był mocno otyły. Drugi, mały i łysy jak kolano. Trzeci był wysoki i postawny, odziany w błękitną togę, a piąty dosyć podobny do Mendosy, podobnie jak on zarośnięty i w tradycyjnym fezie na głowie.
 
xeper jest offline  
Stary 29-07-2013, 19:29   #38
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Ironio... ― mruknął Hallex, po czym szepnął do Ashshaba: ― Jednym z gości jest ten kupiec Swentoniusz.

Odstąpił od framugi drzwi, po czym skierował się ku wózkowi.

Hej! ― syknął w stronę Veraticusa, machając ręką, aby za nim podążył. Obaj zaczęli zdejmować z pojazdu bele tkanin i sterty ubrań, składując je na kupie po jednej stronie, aż w końcu ukazało im się dwóch parobków. Byli obaj bardzo czerwoni i Hallex pomyślał, że prawdopodobnie jest im bardzo niewygodnie, ale także że przez pewien czas nie mieli dużo powietrza.

Spojrzał na Veraticusa, po czym znowu na chłopców. Wyciągnął palec i przez chwilę się zastanawiał, wskazując to na jednego, to na drugiego, aż wreszcie wybrał tego, który wydawał mu się potulniejszy. Ex-strażnik chwycił go i obaj zdjęli jego więzy.

Słuchaj, młodzieńcze. Zrobisz teraz coś dla nas i nawet nie myśl o zdradzeniu nas. Jeśli dobrze pójdzie, wszyscy będą żyli. Jeśli nie... ty będziesz pierwszym, który zginie, a zaraz potem twój przyjaciel tutaj. Prawda...? ― Z pytaniem zwrócił się do Veraticusa.

Longinus skinął mu głową i uśmiechnął się przyjaźnie do parobka.

- Święta prawda. Ale nie trzęś portkami, bo Ty przynajmniej zginiesz czysto, natomiast Twojego kamrata wytrzebię jak wałacha. Ale ten mord spłynie i na Ciebie. Nie uratowałeś przyjaciela, mimo że mogłeś. Rozumiesz pacholiku?

- Ghhmnpff mpff yyyy -odpowiedział przez knebel wybrany do misji Romius. Było to zupełnie niezrozumiałe, ale wydawało się, że na potwierdzenie kiwa głową. Gdy wyciągnęli szmatę, którą miał w ustach powtórzył znowu kiwając głową. - Wszystko zrobimy, tylko nie zabijajcie nas. Na miłość Ladanny, błagam!

Otworzysz drzwi do domu i tam staniesz. Masz się nie ruszać; my będziemy zaraz obok z bronią wycelowaną w ciebie na wypadek, jakby ci coś przyszło do głowy. Powiesz Mendozie, że gdy wracaliście z targu, przydarzył się wypadek i z tym drugim chłopakiem jest coś nie tak. Powiesz, że to poważne i że nie może chodzić, ale jeśli ktoś poza Mendosą ruszy do magazynu, masz powiedzieć, że... że to coś wstydliwego. Jeśli będziesz musiał improwizować, pamiętaj, że im lepiej to pójdzie, tym większe szanse na to, że nic wam się tak naprawdę nie stanie.

- Dlaczego? Dlaczego to robicie? - Romiusowi zebrało się na odwagę i postanowił zapytać. Cały czas trwożliwie spoglądał to na Hallexa, to na Veraticusa, a to na wciąż spętanego i zakneblowanego Dontiusa.

Veraticus postanowił odpowiedzieć parobkowi. “W końcu tyle się nacierpiał” - uznał litościwie strażnik. “Nie jesteśmy zwierzętami”. Poklepał chłopka po twarzy, wyszczerzył gębę w uśmiechu i wyszeptał.

- Jeszcze jedno pytanie, a na nie odpowiem. Ale wtedy odetnę Ci kawałek ciała, kapujesz? Chyba, że masz więcej pytań. To od razu odetnę Ci więcej ciałka. A teraz zamieniam się w słuch - spojrzał poważnie w oczy Romiusa.

- Pamiętaj, że odpowiem na każde Twe pytanie - ręka Longinusa przezornie powędrowała po nóż.

Hallex wziął głęboki wdech i wstrzymał go przez chwilę, zanim wypuścił z powrotem powietrze. Jakby nagle pęknął pod ciężarem sytuacji, w której się znaleźli, przerażony, że coś może pójść nie tak, ci chłopcy czegoś się dowiedzą i ich trójka skończy w lochu albo pod toporem kata. W dodatku pytanie parobka uświadomiło mu, jak to musi wyglądać z drugiej strony. Był teraz zwyczajnym bandziorem, wcale nie innym od tych rzezimieszków, które chciały go obrabować poprzedniej nocy.

Na szczęście atak paniki trwał krótko i miał nadzieję, że nikt go nie zauważył. Zebrał się w sobie i uspokoił.

Cicho bądź ― polecił Romiusowi tak, jakby chłopak mógł nie zrozumieć groźby Veraticusa. ― A teraz chodźmy.

Skinął głową i powiódł ich w kierunku drzwi.

Poczekajcie jeszcze. Jeśli wszystko dobrze pójdzie... Jeśli dobrze pójdzie, to gdy Mendosa tutaj wejdzie, zamkniesz za nim natychmiast drzwi.
― Zwrócił się do Veraticusa. ― Nie ruszaj się dopóki drzwi nie zostaną zamknięte, żeby nikt nas nie zauważył. Romiusie... Pamiętaj, żeby nie robić nic głupiego. Nie widzę naszego... naszego ostatniego współpracownika... Ale może to nawet i lepiej. On w tej chwili celuje w ciebie z łuku. Rozumiesz?

- Tak- odpowiedział szeptem, niemal przez łzy wystraszony, ba! Przerażony wręcz i posłusznie skierował się do drzwi.

Hallex spojrzał jeszcze na Veraticusa, sprawdzając, czy ma on coś do powiedzenia, po czym wykonał ręką gest, nakazujący Romiusowi, by kontynuował z planem. Wyciągnął miecz i ustawił się z boku.
Romius wolno podszedł do drzwi. Zatrzymał się i zawahał. Wystarczyło jedno spojrzenie w tył, aby jednak nabrał ochoty do dalszego wykonywania tego, czego od niego oczekiwano. Odsunął skobel i zrobił krok do przodu, stając w progu.

-Panie... Mendosa...- powiedział na tyle głośno, że obecni na patio zwrócili głowy w jego stronę.

- A to Ty, Romius. Co tak długo, hę? Gdzieżeście zabyli, co? Mam nadzieję, że mi towaru nie pogubiliście!- zakrzyknął kupiec, najwidoczniej już pod wpływem alkoholu. Zawtórowały mu śmiechy pozostałych.

- Towar cały, ale Dontius... - zawiesił głos na chwilę. -Pan musi go zobaczyć!

- Co się stało? - w głosie Mendosy zabrzmiał niepokój. - Adoncio! Do mnie! Wybaczcie Panowie, ale muszę Was na chwilę opuścić.

- Skoro tak, to strzemiennego! - Swentoniusz wzniósł pucharek wypełniony winem. Inni zrobili to samo. Wypili. Mendosa i Adoncio, który przybył na wezwanie swojego pana ruszyli w stronę drzwi.

-Panie, to sprawa wstydliwa jest... Dontius z pewnością nie chciałby być oglądany w takiej sytuacji przez zbyt wiele par oczu... - próbował Romius.

- Co? - ryknął Mendosa i popchnął niewolnika przodem. -Nie mów mi co mam robić we własnym domu! Pamiętaj gnojku, że daję Ci schronienie na czas deszczu i strawę na pusty brzuch! A Ty mi mówisz co mam robić? Batem z Tobą porozmawiam!

Romius - ZR 76, porażka

Pchnięty niewolnik, mężczyzna w średnim wieku, o długich, chudych kończynach i wątłym ciele wpadł na parobka i razem upadli na podłogę, u stóp Hallexa i Veraticusa. Mendosa był już prawie w drzwiach. Z tyłu, czterech gości Torillo wyło ze śmiechu.

Veraticus zareagował błyskawicznie. Widząc co zrobił Mendosa pchnął delikatnie skrzydło drzwi, tak by poczęło się zamykać zasłaniając kupcowi widok niewolników. Wtedy to dopadł do Adoncia i poderwał ze sobą, ciągnąc za drzwi. Nóż przytknął do gardła niewolnego a Longinus syknął mu do ucha.

- Szepnij choć słowo, a ubiję jak psa.


Adoncio znieruchomiał, rozumiejąc że, najmniejszy ruch może kosztować go życie. Tymczasem Romius sam odczołgał się i wpełz pod półkę, znikając wszystkim z oczu.

Hallex skinął głową Veraticusowi aprobująco, po czym przygotował się do pochwycenia Mendosy.

Hallex - WW (+10, chwyt) 20, sukces!
Mendosa - Inicjatywa 34+8=42 vs Hallex - inicjatywa 28+2=30,[b] Mendosa![/b[
Mendosa - ZR (-10, uwolnienie się) 04, sukces!


Wszystko potoczyło się bardzo szybko. W momencie, w którym kupiec przekroczył próg i zanim jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności, drzwi ostatecznie zamknęły się, a Gnaeus wysunął się zza nim i złapał Torillo. Kupiec niczego się nie spodziewał, ale zareagował bardzo szybko. Szarpnął się mocno w bok, pociągając Hallexa za sobą. Ten, aby utrzymać równowagę zwolnił uścisk, co wystarczyło Mendosie na uwolnienie się. Zatoczył się na półkę, pod którą łkał jego parobek i rozglądnął wkoło. Hallex wyciągnął przed siebie gladiusa, zatrzymując jego koniec przed piersią swojej ofiary.

Nie ruszaj się i nie odzywaj albo zginiesz.

- Czego chcecie?- zapytał kupiec. Tego pytania można się było spodziewać.

Halleksowi lekko drżała ręka trzymająca miecz. Oto byli w punkcie, dla którego planowali tak długo, a on zasadniczo nie wiedział jak zacząć. Przez cały ten czas więcej myślał o tym, jak dotrzeć do kupca, niż co mu powiedzieć.

Narobiłeś sobie wrogów, Mendosa ― wychrypiał po kilku sekundach, próbując użyć niższego niż zazwyczaj tonu głosu. ― Wrogów, którzy chcą się ciebie pozbyć. Dostaliśmy polecenie, by sprawić, abyś zniknął, i dano nam wolną rękę. Możemy cię namówić do wyjechania z miasta albo możemy cię zabić... Wybieraj teraz.

- Przysłał was Aigan aes Bhawr, prawda? - zapytał Mendosa.

Veraticus zdusił w rękach wątłego Adoncia. Ciało położył na podłodze. Sługa miał się ocknąć dopiero nad rankiem albo w ogóle. “Los zdecyduje” - uznał filozoficznie Longinus. “Do dzieła” Chciał mieć wolne pole do popisu z kupcem. Podniósł sztabę i zamknął spokojnie drzwi do magazynu.

- Przysłał nas Księżycowy Chłopiec, kupczyku - zakpił i ukazał się Mendosie. - Siadaj na środku. Posłuchaj co mój kamrat Ci wyklaruje.

- Zapłacę wam. Mam pieniadze... - powiedział Mendosa, posłusznie wykonując polecenie Veraticusa i rozglądając się na boki, oceniając sytuację. Gdy nikt nie zareagował na propozycję, zmienił taktykę. - Zginiecie za to, psy! Znam samego Gubernatora. Gdy tylko się dowie, co tu się dzieje, ukrzyżuje was, albo nawet zrobi coś okrutniejszego!
Zza drzwi dobiegały podniesione głosy biesiadników, ale nic nie wskazywało na to, że zorientowali się w sytuacji.

- Skąd wiesz, że nie przysłał nas Gubernator? - zasyczał Longinus powoli zbliżając się do kupca, lecz nadal starają się pozostać w cieniu. - Powiedziałem, słuchaj co mamy do przekazania.

Mendosa miał jeszcze coś powiedzieć, ale przezornie, patrząc na górującą nad nim sylwetkę Fabiusa, powstrzymał się. Teraz siedział na ziemi i wpatrywał się w drzwi, prowadzące na patio, jakby licząc na to, że nadejdzie pomoc.

- Pedro! - zakrzyknął ktoś zza drzwi. - Co tak długo?

Hallex machnął głową w stronę drzwi.

Krzyknij, żeby się na razie bawili bez ciebie. Zejdzie ci się trochę ― rozkazał, przytykając koniuszek miecza bliżej do piersi kupca.

- Jeszcze chwila - odkrzyknął Mendosa nieco niepewnie. -Wypijcie zdrowie Dontiusa! Przyda mu się!

- Może potrzebujesz pomocy? - zapytał ktoś. Hallex rozpoznał Swentoniusza. - Zawołam Haspio. On przecie zna się na ranach.

- Nie trzeba! - szybko i bez ponaglania odpowiedział Torillo. - Dam sobie radę sam! Zaraz wracam!

Nikt się nie dowie, o tym, co zrobiliśmy. Albo wyjedziesz i nigdy nie wrócisz, albo skończysz martwy. Jeden z naszych przyjaciół chciał cię zabić na miejscu. Wyperswadowałem mu jednak, że uda się to załatwić pokojowo. To wciąż jest twój wybór. Ucieczka z miasta czy śmierć?
Mendosa z trwogą patrzył na koniec miecza znaczący mu skórę. Widać było, że cały czas usiłuje znaleźć sposób na wywinięcie się i przekonanie agresorów. Patrzył to na Hallexa, to na Veraticusa. To znowu na jęczącego wciąż pod regałem parobka. W końcu jednak, po długiej, pełnej napięcia chwili, wypuścił głośno powietrze i skinął głową.

- Dobrze, wyjadę. Dajcie mi trzy dni na załatwienie wszystkiego i możecie poinformować tego przeklętego przez Fuerco żółtka, że wyjadę. Jaką mam gwarancję, że jak opuszczę Burrovicum, to nie stanie się mi lub mojej rodzinie krzywda? - zapytał.

Jaką mamy gwarancję, że zanim opuścisz Burrovicum nie powiesz komuś, że cię odwiedziliśmy? Wyjedziesz natychmiast. Zabierzesz tyle, ile zdołasz unieść, i przed rankiem cię tu już nie będzie.

- Rozumiem - Mendosa spuścił głowę i wpatrywał się w swoje stopy. Mówił cicho i spokojnie, najwidoczniej już pogodzony ze swoim losem. - Wyjadę jak szybko się da. Wypuśćcie tylko moich parobków i niewolnika. Pomogą mi uporać się z wyjazdem. Zabiorę ich ze sobą. I módlcie się do swoich bogów, abyśmy się więcej nie spotkali...

Nie wiń nas, to kto inny chce się ciebie pozbyć. Dzięki nam możesz przynajmniej zatrzymać swe życie ― powiedział Hallex. ― Ale nie myśl, że ci zaufamy. Wiemy, że masz dwie córki. Jedna nazywa się Gabriela, druga Juanita.
― Miał wielką nadzieję, że nie pomylił imion. ― Zawołaj tutaj jedną z nich. Ona pójdzie z nami. Jeśli się nas posłuchasz, zwrócimy ci ją całą i nietkniętą na zewnątrz miasta. Jeśli jednak spróbujesz nas zdradzić, to ona zginie pierwsza.

- To niemożliwe - odpowiedział kupiec. Nim ktokolwiek zareagował agresywnie, dokończył - Moich córek i żony, nie ma w mieście...
- Ej! Mendosa - ktoś załomotał w drzwi. - Na Periusa! Wracaj no już albo przyślij tego ślamazarę, Adoncia. Wino się kończy!

Czas naglił, więc Longinus postanowił spróbować starego sposobu z przesłuchań w tiurmie.

- Mówisz, kupcze, że Twych córek nie ma w domu, taak?
- stał bezpośrednio za plecami Mendosy. Jego gladius dotknął lekko w łopatkę mężczyzny. - To jak to możliwe, jeśli Twe parobczaki twierdziły, że jedna z kobiet jest w domu? Kto tu łże?
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 29-07-2013 o 19:33.
kymil jest offline  
Stary 01-08-2013, 21:45   #39
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Fabius – zastraszanie 12, sukces!

- Na miłość Valientu! Prawdę mówię – teraz kupiec przestraszył się nie na żarty. Jednak dosyć szybko, jak na sytuację, w której się znajdował, odzyskał animusz. – Który to powiedział? Za takie kłamstwo możecie go ubić. Widać, chciał życie ocalić i takie brednie gadał. Na bogów i świętą pamięć mego ojca się klnę, moich kobiet w domu... W Burrovicum nie ma!

- Jutro... Jutro mnie już nie będzie... – powiedział jeszcze i znowu spojrzał na drzwi na patio. Ktoś właśnie w nie zaczął bić pięścią lub kopać. Mendosa spojrzał na twarze Hallexa i Fabiusa, potem na drzwi. Głośno przełknął ślinę. – Już idę! Zaraz każę więcej wina podać!



Rozdział II

PATRYCJUSZ

Dwa dni później

Princeps zjawił się osobiście, zwyczajowo w obstawie dwóch osiłków. Towarzyszył mu także Nida, ciemnowłosy Jorgen. Bez zbędnych ceregieli książę półświatka rozgościł się w kuchni, zaglądając do garnków, które stały na piecu. Julii, która krzątała się po pomieszczeniu posłał zimny uśmiech. Natomiast Jorgen stał w progu i wpatrywał się uważnie w kobietę, wodząc za nią wzrokiem. Na jego ustach błąkał się tajemniczy, ledwie zauważalny uśmiech.
- Gratuluję – odezwał się Princeps, wyciągając z garnka gorącą marchewkę. – Mendosa zniknął z miasta. Dokładnie o to mi chodziło. Łatwo poszło, co? I do tego, jak słyszałem, bez rozlewu krwi. Profesjonaliści z Was.

- Czas pogadać o nagrodzie – podmuchał na warzywo i ugryzł kawałek. – Na razie możecie zostać tutaj, ale nie liczcie, że ten dom stanie się waszą własnością. Należy do szanowanego obywatela tego miasta, któremu trudno byłoby rozstać się ze swoją własnością. Proponowałbym, abyście zaczęli rozglądać się za czymś mniejszym, bo na takie luksusy jak tutaj raczej was nie stać...

Jorgen parsknął śmiechem, ale zaraz umilkł i odwrócił wzrok, skarcony spojrzeniem Princepsa. Ten kontynuował, wyciągając zza poły kamizelki garść monet i kładąc je na blacie stołu. – To wasza nagroda. Dziesięć nowiutkich, błyszczących trejanów, wprost z mennicy. Jeszcze pachną. Sprawdźcie.

- A co do następnego zadania – skończył jeść marchewkę i wytarł rękę o bufiaste spodnie. – To będzie równie proste, jak pozbycie się szanownego Mendosy. Włamiecie się do domu patrycjusza Rufusa Seleniusa Quarto. Znajdziecie zalakowane i oznaczone pieczęcią potrójnego berła dokumenty. Chcę je mieć.

- Dobra kobieto, trochę więcej soli – powiedział na odchodnym, kiwnął palcem na swoich ludzi i wyszedł.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 10-08-2013 o 21:40.
xeper jest offline  
Stary 01-08-2013, 22:24   #40
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Hallex patrzył na Princepsa bez wyraźnych emocji, ale w środku był wzburzony. Wszystko to i dostali tylko dziesięć trejanów do podziału. Może i nie było to tak źle za kilka dni pracy, ale za to jaka to była praca! Nawet teraz czuł skurcz w żołądku, gdy myślał o tym, co zrobili, i o ryzyku, jakie powzięli. A w dodatku do tego, że zaoferowano im w nagrodę ledwie tyle pieniędzy, żeby się utrzymać, Hallex był wcześniej przekonany, iż dom jest już ich i poczuł zawód, gdy powiedziano im, że mają go potem opuścić.

Część należy się także Julii ― przypomniał głosem, który nieco zdradzał, co przechodziło mu przez głowę. Spojrzał na monety. Zdecydowanie kilka z nich powinna otrzymać kobieta, która karmiła ich przez ostatnich parę dni. Zastanowił się przy okazji, skąd Princeps ma pieniądze wprost z mennicy.

Gdy podzielili się już wypłatą, zaprowadził ich wszystkich na piętro, tak jak przed paroma dniami. Julia była świadkiem spotkania z Princepsem, więc prawdopodobnie nie musiał już utrzymywać tajemnicy, ale wciąż wolał nie rozmawiać na te tematy w jej obecności.
Trzeba chyba znowu rozpytać się po mieście, tym razem o tego Quarto. Najlepiej byłoby, jakbyśmy mogli dostać się do jego domu, gdy będzie pusty. Chyba że ktoś ma inny pomysł? Ach, a także dobrze byłoby, gdybyśmy mogli otworzyć zamknięty zamek, gdy na jakiś się natkniemy. Któryś z was się na tym zna?
 
Yzurmir jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172