Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-10-2015, 15:34   #61
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Kred Windath znieruchomiał tak skutecznie, iż posąg rogatego jegomościa, pod którym stali mógłby się tego powstydzić. Widząc zbliżające się w ich stronę nieprzyjemne i wieszczące śmierć kreatury, innowatora dopadło przerażenie. Przez pierwszych kilka chwil nie był w stanie podjąć żadnych ruchów. Kiedy jednak zobaczył, jak pozostali Wybrańcy wzięli się do roboty, a miecz Twema odciął łeb węża, Kred zmotywował się do wykonania akcji. Poza tym zaczął odczuwać efekty Czerwonego Byka. W jego żyłach przetaczał się żywy ogień. Nie zwlekając więc dłużej, podjął działanie.

- Ruchy! - zawtórował podniesionym głosem na rozkaz pana Llarde. - Osłaniam was! - dodał, poprawiając uchwyt na kuszy.

Rozgadana Betty była załadowana i gotowa do oddania serii. Podsycony zastrzykiem adrenaliny oraz wsparty alchemicznym wywarem prosty inżynier Windath był gotów do walki, jak nigdy przedtem. Pewnym okiem wymierzył w najbliższych napastników. Już po chwili bełt za bełtem zaczęły się wypluwać z gardła Rozgadanej Betty. Kred w tej potyczce zastosował specjalnie przygotowane groty, które może kiepsko radziły sobie z przebijaniem pancerza, ale za to zadawały niszczycielskie obrażenia odkrytemu ciału.
W pełnym skupieniu nie przerywał swojej serii, co jakiś czas zmieniając most, po którym przemieszczał się ich wróg. Jednocześnie powolnymi krokami wycofywał się w stronę bramy. Miał nadzieję, że kiedy wszyscy przemieszczą się pod bramę, będzie mógł użyć butelek z żywym ogniem, które stworzyłyby istną ścianę ognia na jedynym moście dzielącym ich od kreatur.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 24-10-2015, 19:07   #62
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Nieumarli szybkością nikomu nie zagrażali, można było ich wyprzedzić żwawym spacerem. Węże jednak zbliżały się niebezpiecznie szybko. Zastanawiał się gdzie miał oczy, że nie zauważył gada, który wgryzł się w czarodziejkę, ale nie było sensu nad tym teraz rozmyślać za wiele. Pułapka czy nie, wrota zdawały się być najsensowniejszym wyjściem.


Przynajmniej posąg nie przytłoczył go tak jak reszty swym ogromem, chociaż wyczuwał od niego zapach magii. - Marnowanie magii jak na szpikowanie nią posągu w takim miejscu. - Rzucił magobójca ruszając dalej. Nie było sensu marnować więcej oddechu. Z mieczem gotowym do ewentualnego cięcia z ramienia, rozglądał się na boki i pędził do wrót.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 24-10-2015, 19:45   #63
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Sylef musiał czuwać nad swym kapłanem w tej czarnej godzinie. Kolejny podmuch wiatru, tym razem o wiele, wiele chłodniejszego niżby ktokolwiek sobie życzył, otulił grupę, by po chwili unieść się w górę, ku wodnej kuli, jaką stworzyła Nymph. Nie dotarł jednak do niej, a zatrzymał się poniżej, rozdzielił i pomknął ku każdemu z wodospadów. Powoli, nieco zbyt wolno być może, woda która je tworzyła poczęła się krystalizować, zwalniać, wreszcie tworzyć zarówno stalagmity jak i stalaktyty lodowe, które korzystając z wciąż nowych pokładów surowca, zaczęły rosnąć, rozszerzać się, wreszcie tworzyć grube, solidne ściany.
Nymph, która jakimś cudem nie straciła koncentracji przy okazji ugryzienia, wciąż nie opuszczała dłoni, mimo iż jedną z nich pokrywać zaczęła szkarłatna warstwa połączonej ze sobą krwi dziewczyny i węża.
- Idźcie, ja zajmę się podtrzymaniem zapór - oznajmiła stanowczo, a następnie pozwoliła by woda otoczyła także jej ciało, zamykając je w na wpół przeźroczystej kapsule.
Niestety, mimo prób i wyrzeczeń nie udało się powstrzymać wszystkich stworów. Grupce nieumarłych udało się przedrzeć przez wodną zaporę nim ta przybrała lodową formę. Wraz z nimi przybyli ich syczący towarzysze. Kusza Kreda okazała się wyjątkowo przydatnym wynalazkiem. Bełty raz za razem trafiały w wijące się ciała i te, które podążały za nimi z jękiem i wyciem na ustach.
Zarówno Rena jak i Lorett zatrzymały się mniej więcej w połowie drogi między posągiem, a bramą.
- Zatrzymamy ich tutaj, a wy idźcie dalej. To i tak nie do nas końcowe zadanie należy - rzuciła Rena, nie odwracając się do towarzyszy broni.
- Damy sobie radę - dodała Lorett, kopniakiem zrzucając z mostu najbliższego węża.
Oren w międzyczasie, która to do bramy dotarła jako pierwsza, wyciągnęła rękę i dotknęła prawego skrzydła. Blask padający ze szczeliny zmienił nagle swój kolor na błękitny. Następnie dał się słyszeć głos, który zdawał się dochodzić z każdej strony, acz najgłośniej słychać go było od strony bramy.
- Wejdźcie Wybrani…
Zgrzyt od wieków nie oliwionych zawiasów zagłuszył nawet najgłośniejsze z jęków i wyć nieumarłych. Brama otwierać poczęła się powolnym, jakby niechętnym tempem. Za nią zaś powitał drużynę widok, który dobrze był znany jednemu z jej członków.


Sala była była ogromna. Sufit, podobnie jak w jaskini, którą mieli za plecami, niknął w mroku i nie pozwalał by dostrzegły go oczy ludzkie. Podłoga jednak… Ta wyłożona była tysiącami ludzkich czaszek, kości, fragmentów ubrań i ekwipunku. Ściany zdobiły posągi zakapturzonych rycerzy, których odsłonięte, białe szczęki szczerzyły się do tych, którzy odważyli się przekroczyć próg. Na końcu zaś, po drugiej stronie pomieszczenia, stojąca przed kolejną bramą, znajdowała się kobieta. Jej ciało okrywały resztki, całością bowiem nie można było tego nazwać, odzienia. Odkryte, powabne wdzięki ostro kontrastowały z potwornymi strażnikami, jacy stali u jej boku. Uśmiechała się podstępnie, otoczona śmiercią i uwięzionymi w tym miejscu duszami, których delikatny, błękitny blask snuł się między szkieletami.
Gdy zaś szok pierwszy minął, dostrzegli iż śmierć nie jest jedynym towarzyszem kobiety. Za nią bowiem, unosząc się w powietrzu, z sztyletem tuż przy gardle, znajdował się Irat.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 24-10-2015, 20:27   #64
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wszystko wyglądało tak, jakby ktoś się bardzo starannie przygotował na ich przyjęcie. Odpowiedni wystrój sali, w odpowiednich miejscach poumieszczana obsługa, i na dodatek, panienka, której zadaniem z pewnością było powitanie gości.

- Przynieś ten nóż - szepnął Twem do Nivio, ponownie osłaniając psa płaszczem iluzji. - Nóż. Przynieś.

Hassan rozpoczął coś, co (według niego zapewne) miało być pertraktacjami, ale Twen nie wierzył, by jakiekolwiek słowa mogły cokolwiek tutaj zmienić.

Parę uderzeń serca później, korzystając z tego, że skąpo odziana niewiasta wdała się z Hassanem w jałową dysputę, Twem wystrzelił w jej stronę cały magazynek wybuchających bełtów.
W końcu zabawę należało zacząć efektownie.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-10-2015, 19:00   #65
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Hassan przystanął, jego wizja, czyżby była wizją przyszłości? Ta scena, była dokładnie tym co widział i zdawało się że widzi ją dokładnie taką jaka była przedtem.
- To nie musi się tak skończyć. - przemówił - Nie wiem czego zażądałaś od Darkara i co Tobie zaoferował. Nie wiem co straciłaś, jakich krzywd doznałaś, ale wciąż jest dla Ciebie szansa, jeszcze możesz zawrócić z tej ścieżki!

Kobieta wybuchnęła głośnym, zdecydowanie szyderczym i pozbawionym wesołości,śmiechem.
- Głupcze… - odrzekła, wskazując dłonią kapłana. - Sam nie wiesz co mówisz. Moc mego pana sprawi że twoje kości na wieki spoczną w tym grobowcu.

- Darkar pragnie zburzyć równowagę, czy wiesz co on planuje? Jakie będą tego skutki? Spójrz na ten świat jakim jest teraz! Tak, są niesprawiedliwości, tak, ale równowaga jest utrzymywana! Jeśli Darkar dojdzie do władzy świat który wszyscy znamy ulegnie zagładzie, nie będzie wolnej myśli, nie będzie marzeń i pragnień, tylko stagnacja! Spójrz na ten świat, równość jest kłamstwem, wiąże słabych do silnych ograniczając ich i zmniejszając ich rolę, ich znaczenie. Są ci którzy pragną władzy, mają wolę i pragnienia, oraz czynią co mogą by się wybić i są ci których przeznaczeniem jest służyć! Jeśli Darkar dojdzie do władzy nie będzie miejsca na wolną wolę. Świat idealny zniszczy ten świat gdyż pogrąży się w stagnacji, matce powolnej śmierci!

W czasie, kiedy dobrotliwy kapłan zajmował, jak ją nazwał Kred, Panią Śmierci, poczciwy majsterkowicz próbował podejść na prawe skrzydło nawiedzonej. Za jej plecami dostrzegł tego, którego Wybrańcy zwali Irat, a który był ich towarzyszem. Windath szybko pojął, że jego sytuacja wyglądała nieciekawie i jeśli czegoś nie zrobią, kolejny człowiek pożegna się ze swoim życiem. Kred nie sądził, że kobiecie można przemówić do rozsądku. Wszak nie była tak oświecona jak on, człowiek rozumu i nauki. Rozum natomiast podpowiadał innowatorowi, że zagrożenie w postaci Pani Śmierci trzeba szybko wyeliminować. Czerwony Byk wciąż działał, a Kred był żądny krwi… tej przeklętej, obłudnej magicznej krwi, którą nienawidził całym sercem.
Spojrzał na pozostałych i dyskretnym ruchem wskazał na szary walec, który miał przytwierdzony do pasa. Jak tłumaczył im jeszcze na polanie, była to świeca dymna, świetna do wykorzystania w dywersji. Kred chciał im dać znać, by byli gotowi. Póki co inżynier czekał na odpowiedni moment.

- Chcesz żebym poddała się by ratować ten świat? Świat który mnie odrzucił, który skazał na to więzienie? - Kolejna salwa śmiechu wydobyła się z ust kobiety. - Doprawdy… jak bardzo trzeba być zdesperowanym by wysłać kogoś takiego by stawił czoła mojej osobie… Jednak - zawahała się chwilę - pocieszny jesteś. Minęło trochę czasu nim ostatnim razem ktoś zdołał mnie tak rozśmieszyć. Pozwolę ci żyć jeżeli odwrócisz się i wbijesz sztylet w serce stojącej obok ciebie kobiety - mówiąc wskazała na Khaidar, która stała na lewo od Hassana.
Nim jednak kapłan zdążył podjąć jakąkolwiek decyzję, Twem, który najwyraźniej czekać nie zamierzał, ruszył do ataku. Eksplodujące bełty niemal jednocześnie wybuchły na chwilę przysłaniając widok drużynie. Gdy blask osłabł, okazało się iż żaden z tych ataków nie wyrządził krzywdy przeciwniczce. Tuż przed nią pojawił się bowiem ściana utworzona z wichru i wody. Wyciągnięta dłoń Oren, nie pozwoliła na żadne wątpliwości co do sprawczyni owej klęski.
Nivio w międzyczasie, posłuszny nakazowi swego pana, ruszył ku sztyletowi, który unosił się przy szyi Irata. Z każdą jednak chwilą, gdy łapy zwierzęcia zbliżały się do celu, ostrze także się poruszało, wpierw dotykając skóry, a następnie zagłębiając się w ciało mężczyzny. Czując zapach krwi, Nivio zatrzymał się w pewnym momencie, niepewny co dalej robić. Za późno jednak by istniał ratunek dla Towarzysza Litwora.
- Cudownie… Wspaniale… - kobieta klasnęła w dłonie. - Sojusznik wśród wrogów…

- Nie rozumiesz siostro! Ona nie zrobiła tego by Ci pomóc, lecz po to by zachować
równowagę której jesteś częścią! Są rzeczy których nie widzisz, są rzeczy które jeszcze możesz zrozumieć, rzeczy które Twój Pan trzyma przed Tobą w ukryciu! Dołącz do nas, dołącz do mnie, a razem poznamy Prawdę! Lecz jeśli będziesz ślepo posłuszna swemu Panu, dobrowolnie trzymana na zniewalającej smyczy posłuszeństwa, gdy możesz się wyrwać i kształtować własne przeznaczenie, to nigdy nie poznasz prawdy! W idealnym świecie Darkara, będzie tylko stagnacja i wszyscy, łącznie z Tobą zawieszeni w niewoli jego Mocy! - kontynuował swoje starania kapłan. Żal mu było Irata, żal że Twem zdecydował się na frontalny atak, lecz ten przeciwnik wymagał czegoś więcej i choć wiedział, że zapewne polegnie w swych próbach kontynuował... Zasiać ziarno zwątpienia i obietnicę Prawdy.

Kred w mgnieniu oka pojął panującą tu sytuację. Musiał działać, teraz. Oren strzegła Pani Śmierci. Dlaczego? Cóż, to nie obchodziło inżyniera. To co chciał wiedzieć, to to, że powstrzyma wszelki atak zaplanowany na ich przeciwniczkę. Mimo to nie było czasu do stracenia, bowiem z każdą sekundą ich sytuacja się pogarszała.
- Teraz, albo nigdy - mruknął pod nosem, a następnie szybkim ruchem dobył świecę dymną i rzucił ją w kierunku Pani Śmierci. Kiedy smugi gęstego dymu wzniosą się, zakrywając sylwetkę służki ciemności, on rzuci się na nią ze sztyletem rytualnym w ręce. Miał nadzieję, że magiczny szajs na coś się przyda. Dym natomiast miał zasłonić jego zamiary przed wzrokiem Oren. Szczerze liczył, że ten jakże głupi i ambitny plan wypali.

Przemowa Hassana na chwilę odwróciła uwagę kobiety od pozostałych członków grupy. Dało to Kredowi szansę, którą wykorzystał. Problem polegał jednak na tym iż nie wziął pod uwagę odległości jaka dzieliła go od celu ani tego, że podłoga wyłożona była szkieletami. Trzask łamanych kości, które kruszyły się pod jego butami, zwrócił uwagę ochroniarzy. Zarówno tych, którzy stali z przodu jak i tych, którzy kryli się w ścianach. Poszczerbione miecze w ich dłoniach może i nie wyglądały przerażająco dla zwykłego wojownika, jednak Kred wojownikiem nie był, a jego broń stanowił samotny sztylet. Pierwszy cios wytrącił mu ową broń z dłoni. Drugi powalił do na podłogę. Trzeci…
Trzeci nie dosięgnął celu. Czyjaś obecność powstrzymała zapędy ożywionego szkieletu i odepchnęła go od inżyniera.
- Uciekaj - rozległ się krzyk Yury, a zaraz po nim kolejny, tym razem ból wyrażający. Na ramieniu dziewczyny pojawiła się plama, która rosła z każdą chwilą. Ci, którzy stali w pobliżu usłyszeli jej szept - Niemożliwe…
 
Dhratlach jest offline  
Stary 26-10-2015, 19:03   #66
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Innowator zareagował natychmiast. W duszy przeklinał, że jego wypad nic nie zdziałał. Nie było jednak teraz na to czasu. Nie zwlekając, rzucił kolejną świecę sobie pod nogi i począł się wycofywać z pola walki.

Tyle strat, ich siły malały z każdą chwilą za mocą ludzkiej ułomności. Hassan zdawał sobie sprawę, że w otwartej konfrontacji, szczególnie osobno, indywidualnie, bez koordynacji nie mieli szans, lecz nie mógł tego okazać. Słabości, nie było słabości, była tylko wiedza.

- Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się kim są Odwieczni? Czy kiedykolwiek zadałaś sobie pytanie dlaczego Twój pan poległ, dlaczego został wygnany? Czy zastanawiałaś się dlaczego wszyscy, ale to wszyscy władają jedną mocą, za wyjątkiem Tahary i Darkara których moce są bliźniacze? Chodź siostro, razem poznamy tą wiedzę, razem ukształtujemy własne przeznaczenia i ironicznie, osiągając prawdę, wiedzę i potęgę o której nie jest dane śmiertelnikom zdobyć, spełnimy nasze przeznaczenia! Lecz aby to uczynić, musimy na teraz powstrzymać Twego Pana, byśmy mieli szansę, byśmy mieli okazję, by nasze pragnienia płonęły wolnym ogniem, albowiem w świecie Darkara zostanie nam to odebrane i nigdy, nigdy nie poznamy prawdy!

- Śmiertelny próbuje uczyć mnie jak zagarnąć władzę… -
jawna wzgarda w jej głosie nie pozwalała mieć wątpliwości co do jej opinii o kapłanie. - Jam jest Rozetta Tyr, Arcykapłanka Tahary i pierwsza nekromanta tej krainy… Kim ty jesteś by mnie pouczać?...
W międzyczasie, gdy słowa Hassana wciąż brzmiały, ręka Kreda natrafiła na coś, czego nie tak znowu dawno temu, go pozbawiono.
Twem zaś zdołał przywołać do siebie Nivio, który posłusznie, z podkulonym ogonem, podreptał do swego pana.
Oren natomiast postąpiła krok do przodu, wysuwając się nieco przed drużynę, jednak nic poza tym nie robiąc.

Kiedy Windath odsunął się od przeciwniczki, która przedstawiła się jako Rozetta na bezpieczną odległość, otrzepał się i upewnił, czy nic nie stracił. Wyglądało na to, że do stracenia miał tylko życie, ale nawet je w niewytłumaczalny sposób zachował.
- To wszystko twoja wina, suko - odezwał się po chwili, mierząc Rozgadaną Betty w Oren. - Wciągnęłaś nas pułapkę.

Oren zwróciła spojrzenie w stronę Kreda.
- Moim zadaniem jest wspomóc was w ocaleniu tej krainy i dbać o Twoje życie. Każde z tych zadań wypełniam wedle swych możliwości i zgodnie z wolą Odwiecznych. Nie uczyniłam nic co byłoby sprzeczne z tym zadaniem.

- Kred. Jest więcej niż myślisz że się dzieje, nie pozwól swojemu gniewowi kontrolować Tobą! To ścieżka Darkara, a nie ścieżka życia!

Po czym zwrócił się do Rozetty
- Choć może jestem śmiertelnikiem, to wiem wiele, choć tak niewiele. Właście to nawet i nic, lecz to co chce uczynić Darkar tylko zaprzepaści wszelką wolę i wolne pragnienie tej krainy. Chcesz do tego dopuścić? Chcesz być pionkiem, zamiast być królową na wielkiej szachownicy? Wiesz dobrze, że Odwieczni nie są nieomylni, wiesz dobrze, że są równie słabi co śmiertelnicy w wielu kwestiach. Jedyne co ich różni to Moc którą posiadają! Odnajdźmy zaginioną wiedzę i sięgnijmy do gwiazd poza ten świat poza tą krainę! Niemożliwe? A kto wmawiał nam że jest to niemożliwe? Poszukiwania będą długie, lecz ostatecznie odnajdziemy prawdę. Zadawałaś sobie pytanie Rozetto Tyr czy można być czymś więcej? Czymś więcej niż pionkiem na szachownicy życia? Posłuszność jest jak łańcuch, jak strach, niepewność i zwątpienie w to kim możemy naprawdę być!

- I miałabym na owe poszukiwania prawdy wyruszyć z kimś… czymś takim jak ty? -
nie do końca dało się stwierdzić czy w tych słowach więcej kpiny było czy pogardy. - Chcesz żebym odrzuciła swą moc, wieczność, władzę, na rzecz czego? Długiej drogi do… wiedzy?...
Uniosła dłoń, a na jej wezwanie z podłogi uniosły się kolejne szkielety.
- Udowodnij mi że godzien jesteś by stanąć u mojego boku…

- I tak ma wyglądać ocalenie tej krainy? Próbujesz to osiągnąć poprzez chronienie tej przeklętej nekromantki? - Kred drążył temat, nie zważając na słowa Hassana. Był zbyt przejęty i wściekły.

W międzyczasie, całkiem poza dyskusją kapłana z Rozettą…
- Ona nie może zginąć. Jeżeli tak się stanie wasza misja polegnie. Nie jest bowiem jej celem zabijanie, a odnowienie mocy Filarów. - Oren starała się mówić spokojnie, tak by rozsierdzony mężczyzna był w stanie ją zrozumieć.

- W czym śmierć tej magicznej kreatury nam przeszkodzi? I w jaki sposób jej żywot ma nam pomóc? - nie przestawał dociekać innowator. Rzucając szybkie spojrzenie na pozostałych zauważył, jak jedna z towarzyszek, a dokładnie Yura słabnie. Kred przeklął cicho. Nie odwracając się od ognistowłosej, począł zbliżać się do towarzyszki.

- Jej śmierć zniweczy równowagę. Nie znaczy to jednak, że macie dać się jej zabić lub zostawić ją w pełni sił i mocy. Jedyne, czego od was teraz potrzebuję, to jedna rana na jej ciele, zadana ostrzem, które zostało wam ofiarowane. Resztą zajmę się sama - Oren jeszcze przez chwilę przyglądała się Kredowi ze... smutkiem, lub czymś co dość dobrze go udawało. - Zajmij się Yurą, będzie wam jeszcze potrzebna. Yuro wycofaj Mar’a, to nie jego walka. - Wypowiedziawszy te słowa ponownie zwróciła swe spojrzenie w stronę Rozetty.

- Zdecydowałem podążać własną ścieżką i tak uczynię! Nawet jeśli będę podróżować samotnie, nawet jeśli zdecydujesz się pozostać w ciemności, ja będę szukał i odnajdę tego czego szukam. Ty też możesz, lecz ja nie widzę potrzeby udowadniać nikomu mojej przynależności. Stoję tutaj, bo mam do wykonania misję. Stoję tutaj, bo filary zaczęły słabnąć, lecz ty o tym wiesz. Pozostaje jednak pytanie, czy chcesz śmierci wszystkiego co znałaś, czy chcesz by Twoja moc, władza i wieczność została zamrożona na wieki w nieruchomych odmętach stagnacji które Twój Pan chce sprowadzić na te ziemie?

Gadanie o niczym, do niczego nie prowadzące. Gadanie ze ślepym o kolorach. Tym według Twema była próba przeciągnięcia Rozetty Tyr na drugą stronę barykady. A skutek, jaki to przynosiło, był tylko jeden - czas płynął, zaś na miejsce jednego szkieletu, jakiego się pozbyli, pojawiały się następne. Ciąg dalszy takiej zabawy mógł się po prostu źle skończyć. Oren mogła sobie opowiadać o równowadze i Twem nawet to rozumiał, ale równowaga jakimś dziwnym trafem nie dotyczyła sytuacji na tej sali.
By zdecydowaną dysproporcję nieco zniwelować Twem przeładował kuszę i strzelił do najbliższych dwóch szkieletów, które rozsypały się w pył.
- Wykończmy szkielety i zaatakujmy ze wszystkich stron - zaproponował.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 27-10-2015, 00:11   #67
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Litwor podczas całej debaty, zastanawiał się, czemu cała czereda towarzysząca im w drodze, nie mogła być chociaż chwilę do końca szczera. Oszczędziłoby to sporo zachodu, gdyby Oren od razu powiedziała, że nie da zabić ani mocniej skrzywdzić istoty, którą tu znaleźli. Kto by zresztą pomyślał że pierwsza nekromantka dalej będzie się tu panoszyć.
- Mówiłem że to pułapka, a ta paniusia może lubi wyłącznie swoje towarzystwo, może nie lubi ludzi, może dosłownie kocha te ruszające się kości. - Szedł w kierunku nekromantki, starając się nie zapadać zbyt mocno na pękających czaszkach. Trzeba było jej przyznać, lubiła makabrę. Tylko jedno pytanie cisnęło się na usta. - Oren, to poprzedni wybrani, którym nie pozwoliłaś jej zabić, czy przypadkowy zbiór ciał? - Nie był pewien kogo chciał bardziej rozsierdzić, ale miał największe szanse przeżyć ewentualne ataki magiczne ze strony staruchy jak i bliżej im znanej magiczki.

- Jesteście pierwszymi, którzy tak daleko dotarli - odpowiedziała Oren na pytanie Litwora. Jeżeli jego celem było rozsierdzenie czerwonowłosej, to celu takowego nie udało się mu osiągnąć. Zdecydowanie jednak zwrócił uwagę nekromantki.
Szkielety, te których nie wyeliminowały bełty Twema oraz atak Mar’a, ruszyły w jego stronę z gotowymi do ataku mieczami. Z tyłu zaś, tam gdzie ostatnie tchnienie wydał Irat, począł dochodzić grzechot kości. Powoli, wszak od śmierci jego nie minęło wiele czasu, powstawał z martwych Towarzysz Litwora.
Rozetta najwyraźniej dość już miała pogaduszek z wybrańcami, gdyż nie tylko wojownik powracał do życia ale i pozostałe kości wyściełające podłogę, poczęły ruszać się, łączyć, powstawać. Gospodyni zaś wycofała się ze śmiechem, tuż pod ścianę, w pobliże jednego z rycerzy, którzy pod nią stali.

Tak się kończy pieprzenie trzy po trzy, pomyślał Twem. Zamiast ględzić zrobiliby coś pożytecznego, dodał w myślach.
- Odwróćcie ich uwagę - syknął do kompanów wyciągając sztylet. - Spróbuję ją dopaść!
Wykorzystując swoje moce chciał sprawić, by w całej jaskini słychać było trzask kości. Być może wtedy pod osłoną iluzji zdołałby się podkraść do Rozetty.
A jeśli nie... Może wtedy zbiorowy atak odniósłby jakiś skutek. Może komuś by się udało osiągnąć cel.

- Za samego Irata powinniśmy ją zamordować. Jaka równowaga, życie za życie to też równowaga. - Splunął Aigam pod nogi i zaczął obracać mieczem, wycinając sobie drogę, osłaniając Twema od szkieletów.

Hassan podrzucił sztylet i złapał go w locie w odwrotnym uchwycie po czym wyszeptał “Mnie tu nie ma”, aktywator płaszcza niewidzialności i krótką modlitwę “Niech Twój wiatr Sylefie niesie mnie w przestworzach bym dosięgnął wroga Rady.”

Kred kiedy tylko dopadł do Yury, momentalnie zrzucił z pleców torbę i począł wyszukiwać w niej jakiś przydatnych w tej sytuacji medykamentów. Z niesmakiem wbił wzrok w Twema. Kiedy ja chciałem odwrócić uwagę, to ty wypaliłeś ze swojej kuszy bez uprzedzenia - rzekł do siebie w myślach. Być może gdyby nie to, ich sytuacja wyglądałaby inaczej. Póki co Windath musiał pomóc towarzyszce. W walce ze szkieletami i czarodziejkami i tak sobie nie radził. Mógł za to uratować komuś życie.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 27-10-2015, 00:15   #68
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Czas na rozmowy dobiegł końca. Stojąca przy ścianie Rozetta, co rusz uwalniała swą moc by wskrzesić tych, których wybrańcy niszczyli. Jej siła i zasobność mocy nie miała sobie równych. Jej śmiech dźwięczał w sali, królując nad szczękiem oręża i trzaskiem łamanych kości. Nikt nie był w stanie przedostać się przez jej obronę. Nic nie mogło zagrozić jej władzy absolutnej, którą sprawowała nad martwymi.

Wskrzeszony Irat, z wprawą, którą poszczycić się mógł za życia, wymachiwał swym potężnym, oburęcznym mieczem. Litwor mógł poczuć siłę jego uderzeń gdy machając swym orężem, natknął się na swego Towarzysza. Iskry trysnęły gdy dwa ostrza zetknęły się z sobą. Zgrzyt metalu wybił się na chwilę ponad chaos walki, by wkrótce zlać się z nim w jedność. Taniec mieczy zdawał się być wszystkim co miało teraz znaczenie.

Twem w międzyczasie lawirował wśród czaszek i innych części ludzkich szkieletów, stawiając czoła tym, którzy stawali mu na drodze. Ku pomocy pospieszyła mu Elissa, płynnymi cięciami likwidując kolejnych przeciwników. Jej kroki były przemyślane, ostrze tworzyło integralną część jej ciała, uwagi nie rozpraszał ni hałas, ni śmiech nekromantki.
Jej towarzystwo pozwoliło kurierowi na sprawne podążanie ku celowi, jakim była Rozetta. Sztylet w jego dłoni przyciągał go ku niej, pragnąc by wreszcie pozwolono mu zakosztować krwi nieśmiertelnej.

Kred, który udziału w walce nie brał, miał na jej przebieg doskonały widok. Jego spojrzenia nie zasnuwała mgła magicznej iluzji, dzięki czemu mógł on dostrzec Hassana, jak przemykając tuż nad czaszkami, nie niepokojony przez nikogo zbliża się ku przeklętej kobiecie. Te ze szkieletów, które zbyt blisko znalazły się śmiałka, odrzucane były od niego mocą, której nie widać było źródła, a która z pewnością życie młodzikowi ratowała.
- Spójrz - rozległ się cichy głos Yury. - Budzi się…
Jej dłoń wskazywała, tą, która Towarzyszką jego była.

Oren stąpała powoli, nie zwracając uwagi na walkę, która się toczyła. Jej stopy nie dotykały czaszek, wrogowie zdawali się jej nie widzieć. Ręce miała szeroko rozłożone, a w jej dłoniach lśniły dwie idealnie białe kule czystej energii. Odwróciła się tylko raz, by spojrzeć w oczy swemu Wybrańcowi. Oczy, które były ślepe, a jednak wszystko widziały. Smutne, a jednak w jakiś sposób pogodne. Pełne nadziei, a jednocześnie zwiastujące śmierć.

Kapłan był już tuż, tuż, przy nekromantce. Jego sztylet zalśnił w blasku jej przeklętej mocy. Cios zbliżał się do celu, pełen głodu krwi i pragnienia by walkę zakończyć. Nim jednak tak się stało, oczy nekromantki zwróciły się w jego stronę, dłoń uniosła…
- Nie… - rozległ się krzyk kobiety, który niczym ostrze, uciął wszelką wrzawę.
Twem, który korzystając z chwili nieuwagi Rozetty, rzucił się do przodu by dokonać tego, co było jego planem, dosięgnął celu. Sztylet utkwił w lewym boku nekromantki i natychmiast obrócił się w nicość. Szkody jednak zostały poczynione. Szkielety opadły, pozbawione mocy, która utrzymywała ich przy “życiu”. Również Irat, który brał właśnie kolejny zamach, pragnąc pozbawić Litwora głowy, zaczął osuwać się na podłogę. Z ust jego wyrwał się cichy jęk i imię
- Lorett - po czym skonał ponownie, a ciało jego poczęło zanikać, otulone białym blaskiem. Tym samym, które ruszyło na spotkanie Rozetty.
- Nie… Nie! NIE!!
Jej wrzask zdawał się kruszyć skały, wdzierać w umysły, ranić… Nic jednak nie mogło jej uratować przed tą, która stała na środku sali. Zerwał się wiatr, zapłonął ogień, woda przesiąkać zaczęła szczelinami, fragmenty skał poczęły odpadać z sufitu. Wszystko to poczęło wirować wokół.
- Jam jest Duszą tego królestwa. Jam jego Mocą, jego Losem, jego Życiem, jego Śmiercią - mimo iż słowa wydobywały się z ust tej, którą znali pod imieniem Oren, to jednak nie był to jeden głos, a wiele różnych, kobiecych i męskich, dziecięcych i starczych. Ciało mówiącej poczęło się rozpadać, niczym szklany puchar, który ktoś zrzucił na ziemię. Z każdej zaś rysy, z każdego pęknięcia, wydobywała się biała poświata.
- Rozetto Tyr, zawiodłaś - przemówiła męskim głosem, który niektórzy z nich znali, aż za dobrze. - Twoja przydatność uległa końcu.
Kolejne zaprzeczania i krzyki nekromantki, umilkły wraz z eksplozją światłą, które otoczyło jej ciało zamykając je w na wpół przezroczystej statui. Czarna, smolista ciecz poczęła wypływać spod jej stóp, pełznąc, w stronę Oren. Ta zaś postąpiła krok w powietrzu, jednocześnie opadając na podłogę, by wyjść owej mazi na spotkanie. Gdy takowe nastąpiło, wraz z nim nastała cisza. Nie była to jednak normalna cisza, która zapaść może w pomieszczeniu gdy nikt dźwięku nie wydaje. Ta cisza zdawała się wszelki dźwięk pochłaniać, a wraz z nim czas, oddech, życie. Wichura zamarła, fragmenty skał stanęły w powietrzu, ogień i woda zastygły, całkiem jakby ktoś oba te żywioły zamroził.
- Zapieczętowanie Mocy - dał się słyszeć głos Oren, której dłoń poczęła czernieć, w zetknięciu z cieczą, która wspinała się wyżej i wyżej, martwą powłoką otulając jej ramię, a następnie bark, by w końcu dotrzeć do piersi i spocząć na sercu.
- Odbudowanie - kolejne słowa dziewczyny spowodowały że biały blask, który ją otaczał, przygasł. Pęknięcia szpecące jej ciało, zrastać się poczęły, znikając w końcu bez śladu.
- Zerwanie więzów - kolejny rozkaz i kolejne za nim skutki idące. Kamienie opadły, ogień wygasł, woda wsiąkła w podłoże. Strefa martwej ciszy zniknęła, pozwalając na głębszy oddech, poruszenie mięśni, powrót do normalności, o ile o takowej można było mówić.
- Pani - dał się słyszeć niepewny głos Yury, która powstała i ostrożnym krokiem ruszyła w stronę czerwonowłosej.
- Dalej iść nie możesz - padła odpowiedź Oren. - Zaczekaj na nich wraz z pozostałymi.
Tak też dziewczyna postąpiła, skinąwszy wcześniej głową Khaidar.
- Za tymi drzwiami - Oren wskazała im wyjście, które wcześniej za plecami nekromantki się znajdowało - znajdziecie Filar.
Gdy jej ostatnie słowa przebrzmiały, wrota otwarły się same, ukazując wejście do pogrążonego w mroku korytarza.
- Od tej chwili zdani jesteście na siebie i moc, która w was drzemie - dodała, przyciskając poczerniałą rękę do piersi.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 27-10-2015, 09:50   #69
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
I znów się okazało, że działanie ma więcej sensu, niż ględzenie trzy po trzy i próby porozumienia z piękną, acz zdeterminowaną panienką.
Z drugiej strony Twem musiał bardzo szczerze przyznać, że nie spodziewał się takiego zakończenia sprawy. Niezbyt go obchodziło to, co stało się z nekromantką, z Rosettą. Mogłaby sczeznąć - rozsypać się w pył albo zamienić w obłoczek i odfrunąć z wiatrem lub wyparować. Sam by jej pomógł, i to z przyjemnością. ale przemiana Oren... to było niemiłe i niespodziewane.
Tak miała wyglądać równowaga?
Twem z niesmakiem pokręcił głową. Zdecydowanie nie był tym zachwycony. Ale co miał robić? Krzyczeć, że to mu się nie podoba.
- Zostajesz tutaj? - zwrócił się do Oren-nieOren.
- Dalej idziecie sami.
Twem niezbyt by chciał się znaleźć na jej miejscu - w jaskini pełnej szkieletów, w królestwie Śmierci. Dopiero po sekundzie zorientował się, co oznaczają wcześniejsze słowa Oren - sami, czyli dalej nie idą również ich Towarzysze. Co prawda tam, za kolejnymi drzwiami, miał być już pierwszy filar mocy, ale to nie znaczyło wcale, że wszystko miało się odbyć bez przeszkód.

Już miał ruszyć dalej, bo czasu na kolejne rozmowy nie chciał tracić, gdy kolejna myśl przyszła mu do głowy...
To, co stało się z Oren, nie było zbyt optymistyczną prognozą tego, co się mogło stać z nimi. Co prawda Tahara wspomniała coś o kolejnych filarach, ale nie zagwarantowała, że wszyscy Wybrańcy pójdą dalej. A nuż się okaże, że odnowienie rytuału pociągnie za sobą skutki podobne do tych, które dotknęły Towarzyszkę Kreda?
Zdecydowanie nie było to optymistyczne.
Pozostawało liczyć na szczęście. Tylko i wyłącznie na szczęście... I na to, że Wybrańcy mieli do spełnienia kolejne zadania.

- Chodźmy - powiedział. Z bardzo umiarkowanym optymizmem.

Drzwi były blisko, ale niespodzianki po drodze też się mogły przytrafić. Twem zapalił lampkę i rozjaśnił mrok korytarza, którym mieli iść, po czym zrobił pierwszy krok ku chwale.
Miał cichą nadzieję, że chwała nie będzie pośmiertna...
 
Kerm jest offline  
Stary 27-10-2015, 16:59   #70
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Innowator nie był do końca pewien, co właśnie zaszło w tym podziemnym królestwie szkieletów. Po jego niespełnionej zasadzce i nieudanym wypadzie zrozumiał, że nie nadaje się do starć w drużynie Wybrańców. Nie był taki, jak oni. Troszczył się o rzeczy przyziemne. Wszystko, co magiczne napawało go wstrętem. Nie rozumiał zamiarów Oren co do Rozetty, ani tego, w jaki sposób ognistowłosa chciała zaprowadzić równowagę na tym świecie. Nie przejmując się jednak tymi rozterkami, upewnił się, czy dziewczyna o bladej cerze ma się dobrze. Nikt bowiem nie kwapił się, by jej pomóc.
Kiedy Oren poskromiła Panią Śmierci oraz przemówiła do grupy Wybrańców, Kred musiał zastanowić się, co ma dalej czynić. Przed chwilą przekonał się, że cokolwiek by nie robił, w tym świecie przesiąkniętym magią tylko magia ma tu coś do powiedzenia i to ona decyduje o przebiegu wypadków. Prosty majsterkowicz nic do tego świata nie wnosił. Jak więc mógł go zmienić?
Windath rozmyślał, czy aby nie lepiej będzie, jeśli się po prostu wycofa. W żaden sposób tu nie pomagał, a może wręcz działał na niekorzyść tego przedsięwzięcia. Zresztą jeszcze kilka minut temu o mało nie stracił życia w swym szaleńczym ataku, o który nigdy by siebie nie podejrzewał. Nie był typem, który poświęcał się dla innych. A jednak...

Jego świat jest zagrożony. Równowaga nigdy nie zostanie zaprowadzona, dopóki istnieją siły decydujące o losach ludzi bez ich zgody. Wyruszając w tę podróż Kred poczuł, że może coś zmienić. Był przekonany, że jego światopogląd może naprawić tę sytuację. Zniszczyć system, by na jego pogorzelisku zbudować nowy, lepszy. Nie mógł teraz wrócić do domu. Zagrożenie było realne i miał już na to wystarczająco wiele dowodów. Aby wrócić do starego życia i oddawaniu się swej pasji, musi tu pozostać.

Upewniając się, że już nikt nie potrzebuje pomocy, zebrał swoje manatki i Rozgadana Betty w dłoniach podszedł do swojej Towarzyszki, która swą zmienią formą nie robiła na nim wrażenia. No może jeszcze bardziej się jej tylko brzydził.
- Pewnego dnia znajdę sposób by ciebie i tobie podobnych zmieść z tego świata. Pewnego dnia świat przejdzie we władanie ludzi, ich rozumu oraz wolnej woli. Pewnego dnia wszystkie jednostki będą koegzystować ze sobą na równi i nikt nie będzie miał nad nimi niepodważalnej władzy. Pewnego dnia przestaniemy być waszymi niewolnikami, a nauka nas wyzwoli. - To mówiąc po raz ostatni spojrzał w te nieludzkie oczy. Następnie poprawiając uchwyt na kuszy żwawym krokiem ruszył w stronę drzwi, za którymi miał znajdować się Filar.

Pewnego dnia... - pomyślał.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172