Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-06-2015, 09:49   #121
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kjujik - powiedziało Maleństwo. A może inny stwór z bajek o Kubusiu Puchatku. Ten tutaj był jednak biały, niczym wyprany w Perwollu. I nosił bransoletki. Ciekawe, czy to one zostały wykorzystane do uwięzienia maga, pomyślał Kerovan, tak jak to było u Abhorsenów. Jednak nie miał zamiaru ani wypytywać, ani próbować ściągać bransolet.
- Witaj - powiedział, dorzucając do słów odpowiedni ukłon. Królik czy nie - odrobinę ogłady można było zademonstrować. - Zechcesz nas zaprowadzić do mistrza Langa?
- Jesteśmy umówieni - dodała Maeve.
Przysyła nas ten wariat - Elrim, pomyślała, ale na głos zamiast tego powiedziała:
- Przysyła nas mistrz Elrim.
Była odrobinę rozczarowana - a więc królik, nie smok, nie pies z oczyma jak młyńskie koła ani żadna inna legendarna bestia. Po prostu królik, biały królik. I słowa Nanhanga, że drużyna ma za nim podążać. Dobrze, że nie dostali jeszcze ciasteczek i eliksiru, które zmieniłyby ich rozmiar, a portal nie znajdował się w króliczej norze. Alicja w Krainie Czarów pełną gębą. Abigail miała nadzieję, że nie zmieni się to wszystko za chwilę w American McGee’s Alice czy Madness Returns. Z drugiej strony - w ciele Maeve i z jej umiejętnościami takie platformowe wyczyny mogłyby być całkiem zabawne.
Dziewczyna zastanawiała się również, po co mieliby wykonywać jakieś próby i zadania. Wydawało jej się, że mistrz już zgodził się ich przyjąć? Może jednak coś źle zrozumiała? Swoje wątpliwości postanowiła pozostawić dla siebie, po co podsuwać pomysły złowieszczemu królikowi. A nuż próby ich ominą…
Follow the white rabbit... Matrix? To było pierwsze skojarzenie Kane'a. Nawet bardziej Matrix niż Alicja w krainie czarów. No dobra zabawmy się. W końcu większa zabawa z gonienia króliczka niż ze złapania go.
Pierwszą rzeczą, która przyszła kapłanowi do głowy, gdy zobaczył królika, była słynna scena z “Świętego graala”’ Monty Pythona. Miał tylko nadzieje, że ten jest jednak trochę łagodniejszy.
Królik zignorował wszystkich. Odwrócił się, pokazując swój biały puszysty ogonek i pobiegł przed siebie.
Maeve uniosła lekko brew i bez słowa ruszyła biegiem za zwierzątkiem.
Kerovan bez wahania pobiegł za nią. Zabawa w gonito nigdy nie należała do jego ulubionych rozrywek, ale lepiej było gonić, niż zgubić i szukać.
“Zaczyna się…” przeszło przez myśl Galwenowi, gdy ruszył za zwierzątkiem.
Króliczku, króliczku co masz w koszyczku, pomyślał wojownik biegnąc za resztą drużyny.
“A pierdol się, głupi futrzaku”, dodała w myślach Amelia ruszając nieśpiesznym truchtem. Nie wiadomo w końcu ile przyjdzie im tak drałować. Pewnie uwięziony przez lata mag był złośliwy jak szerszeń i da im niezły wycisk.

Królik był bardzo szybki, wręcz nienaturalnie szybki. Wydawało się, że coś dodaje mu skrzydeł, dosłownie, bowiem od czasu do czasu przeskakiwał sobie na pojawiającymi się tu i ówdzie sporej wielkości głazami. Dość szybko królik, a za nim cała drużyna, zaczęli zbiegać z górki. Potem pojawił się las. Trzeba było wymijać coraz gęściej pojawiające się drzewa. Cała bieganina trwała co najmniej 10 minut. W końcu las się skończył, oczom wszystkich ukazała się polanka, a tuż za nią rzeka o rwącym nurcie. Brzegi były bardzo stromę. Po drugiej stronie znajdowały się strome skały, między nimi stosunkowo wąskie przejście. Nagle na brzegu rzeki zmaterializowała się postać. Niewątpliwie Azjata, tylko że wysoki na ponad dwa metry. Był całkowicie łysy. Muskulatury mógłbym mu pozazdrościć niejeden kulturysta. Na pewno wyróżniał go fakt posiadania czterech rąk. Na sobie miał jedynie spodnie i buty. Jego pierś zdobił czarny pas z nożami. Na plecach miał dwa miecze, w pochwach przy boku kolejne dwa. Na uwagę zasługiwał na pewno, przykuwający wzrok czerwony pas.
- Raczej nie wygląda na mistrza Langa - mruknął Kerovan. Na kogoś, zadającego filozoficzne zagadki również nie. No ale miał cztery ręce, więc powinien to być niejaki Tao.
Maeve oparła dłonie na udach i kilka razy odetchnęła głęboko. Przyglądała się chwilę czterorękiemu się mężczyźnie, o którym zresztą wspominał Nanhang, gdy nagle doznała istnego olśnienia.
- Bo wiecie... - zaczęła elokwentnie - list Elrima nie doszedł do mistrza Langa. To może jednak nie do końca jesteśmy umówieni.
Obwieściwszy tę, jakże radosną, nowinę, rzuciła na trawę swój plecak i zaczęła poszukiwania stosownego kawałka pergaminu. Przeklinała w głowie swoją pamięć, a w zasadzie jej brak. Znalazła nienaruszony list od Elrima i wystąpiła kilka kroków przed grupę, tak by zachować bezpieczny dystans od strażnika. Ukłoniła się w wiadomy sposób, po czym uniosła list.
- Przybywamy na polecenie mistrza Elrima do mistrza Langa. Mamy dostarczyć to pismo - zwróciła się do Tao.
Abigail nigdy nie lubiła roli posłańca, zwykle było to bardzo niewdzięczne zadanie.
Skleroza nie boli, pomyślał Kerovan zastanawiając się, czy Tao weźmie list, czy też posieka go na plasterki.
Łysy osobnik odwzajemnił gest powitania, ale potem zwrócił się do wszystkich:
- Jam jest Tao, strażnik tej krainy. Witajcie w Międzyświecie drodzy śmiałkowie. Widzę, że przybyliście daleką drogę, aby spotkać się z mistrzem Langiem. Mam nadzieje, że wystarczy wam wiedzy, sprytu i sprawności, aby zasłużyć na spotkanie z nim.
Międzyświat brzmi lepiej, niż takie Zaświaty na przykład, pomyślał z przekąsem Kerovan.
Po chwili Tao zwrócił się do Maeve
- List musicie dostarczyć osobiście, nie polecono mi przejmować korespondencji mistrza. Imię Erlim nic mi nie mówi. Chcecie się spotkać z mistrzem? To musicie się wykazać, jak wszyscy. Zapewne widzicie tę rzekę za mną? Aby pojawił się most, musicie rozwiązać prostą zagadkę.
W tym właśnie momencie przy brzegu pojawiło się pięć kul. Fioletowa, czerwona, żółta, niebieska i brązowa.
-Jesteście gotowi? Czy może nie czujecie się na siłach? - zapytał olbrzym. - Zawsze możecie wrócić.
- Nie bardzo możemy - odparł Kerovan.
- No i nie ma na co czekać - przytaknęła Maeve, chowając list na powrót do plecaka.
Kane pomyślał tylko sobie, że jakby kule były złote i było ich o dwie więcej i były mniejsze to już by wiedział gdzie są. Dragonball. Uśmiechnął się do swoich myśli i skupił się na zagadce.
- Co nie pasuje do dzieła słońca i deszczu? Kulę o odpowiednim kolorze musicie wrzucić do rzeki. Macie chwilę na zastawienie, kiedy wrócę zadam wam kolejne pytanie. Powodzenia!- wykrzyknął Tao po czym zniknął.
- Czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski... - rozbawiony Kerovan zaczął wymieniać kolory tęczy.
- Obstawiam, że brąz - wcięła się Maeve. - To znaczy brązu nie ma w tej wyliczance.
Nie czekając na pomysły innych, w przekonaniu, że pierwsza myśl jest najlepsza, Maeve wrzuciła brązową kulę do wody.
Od razu po wrzuceniu kuli do rzeki pojawił się na niej most wiszący. Po chwili pojawił się także Tao i rzekł:
- Zagadka była dla was za prosta… potwierdza to tylko moje przypuszczenia. Pochodzicie z bardzo bardzo daleka, ciężko mi uwierzyć, że któryś z wojowników Ethernis poświęcałby czas na obserwowanie i analizę zjawisk przyrodniczych. Ale dość o tym… Chcecie bezpiecznie przejść przez most? Musicie rozwiązać kolejne dwie zagadki.
Wtem na trawie przy brzegu rzeki pojawiło się pięć niewielkich płyt.
- Na każdej płycie jest napisane jedno słowo, któreś z nich nie pasuje do pozostałych. Podnieście tą właściwą płytę, a znajdziecie kolejną zagadkę. Powodzenia! -wykrzyknął olbrzym i znikł.
Kiedy członkowie drużyny zbliżyli się do płyt, mogli z łatwością zobaczyć kolejne słowa: BEZ, MAŁO, DOBRO, DUŻO, PROSTO, które to wyrazy na głos odczytał Kerovan.
Kane podszedł jak najbliżej reszty towarzyszy i przyciszonym głosem zaczął szybko mówić zanim ktoś tym razem nie palnie odpowiedź.
- Tym razem proponuję małą naradę zanim coś klapniemy. Jeżeli się zgadzacie to moja propozycja niepasującego słowa brzmi BEZ.
- To jest świetny sposób, by nas nie przepuścić dalej - powiedział łucznik. - Każdemu wyborowi można przedstawić inną propozycję i powiedzieć, że to właśnie ta druga jest słuszna. Za słowem “bez” przemawiają co najmniej trzy rzeczy, ale to nie znaczy, że pokrętne myślenie czterorękiego Tao podąży tymi samymi drogami, co nasze rozumowanie. Przy odrobinie starań można wyrzucić słowo DOBRO albo PROSTO. Widać pan Tao nie do końca przemyślał swoją zagadkę.
Albo ja za dużo kombinuję, dodał w myślach.
- Przyznam, że w pierwszej kolejności również pomyślałam o “bez” - odezwała się Maeve. - Im dłużej jednak nad tym myślę, tym bardziej nie podoba mi się też “mało.” Gdybym miała wybierać, wybrałabym jednak “bez”. Pierwsza myśl zawsze najlepsza - stwierdziła.
- Moim zdaniem dobro - jeśli by patrzeć na słowa jako na określenia… - rzekła Amelia i przerwała. - Ale możemy wywalić “bez” jeśli spojrzymy na nie jako na słowa z literą “o”. No bo tak na prawdę nie grupują się one specjalnie sensownie, ani ze względu na znaczenie, ani ilość liter - od biedy sylab. Mało, dużo, bez (niczego, nie jako kwiatek) jako określenia ilości - ale “prosto” pasuje już w baaaardzo naciągany sposób, a “dobro” jest wtedy zupełnie z dupy wzięte. Cóż, nie mamy ograniczonego czasu, możemy dumać.
- Jak jest wasza odpowiedź? - pytanie Tao, który pojawił się nie wiadomo skąd przerwało wszystkim rozmyślania.
Kerovan, nie wahając się dłużej, podszedł do kamienia z nazwą kwiatka.
- Najwięcej opcji przemawia za tym - powiedział, wskazując kamienną płytę.
- Czemu zdecydowaliście się na tę odpowiedź? - zapytał Tao z uśmiechem.
- Po pierwsze, bez to roślina, a pozostałe słowa to pojęcia - odparł zapytany. - Po drugie, jako jedyne kończy się na “z”, pozostałe kończą się na “o”. Po trzecie, bez składa się tylko z jednej sylaby, pozostałe z dwóch sylab. Oczywiście mógłbym za pomocą odpowiedniej argumentacji wyeliminować na przykład słowo “dobro”.
-A ja słowo Dużo. BEZduszność, MAŁODuszność, DOBROduszność i wreszcie PROSTOduszność. Chyba nie często bawicie się słowami jak to ma zwyczaju mistrz Lang. Nie musicie zresztą. Dawno dawno temu zadał on swoim uczniom, dokładnie taką samą zagadkę. Otrzymał różne odpowiedzi, były one mniej lub gorzej uzasadnione, ale nikt nie wpadł ten sam pomysł, co nauczyciel. Mimo to mistrz pochwalił uczniów, którzy dobrze uzasadnili swoje odpowiedzi. Wiecie dlaczego? Na niektóre pytania nie można jednoznacznie odpowiedzieć. Najważniejsza jest kreatywność i umiejętność dobrego uzasadnienia własnego zdania, a nie zgadywanie, co ktoś miał na myśli. Tego naucza mistrz. Tym nie mniej lepiej odkryjcie kamień z napisem DUŻO - oświadczył Tao.
Kerovan uwierzył na słowo i zrobił to, co poradził Tao.

Pod kamieniem znalazł się pergamin z jednym krótkim pytaniem:

“Jaki jest najpotężniejszy z żywiołów?”

- Tym razem odpowiedź jest jedna i należy ją wykrzyczeć wchodząc na most - rzekł olbrzym, ale tym razem najwyraźniej postanowił cierpliwie poczekać.
 
Kerm jest offline  
Stary 17-06-2015, 12:27   #122
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
- Pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie, że wszystkie są równie potężne. - kapłan skierował te słowa do drużyny - Do każdego znajdziemy równie potężny i niszczycielski przykład.
- I odpowiednio potężnego przeciwnika - dodał Kerovan.
- Bez powietrza nic innego nie może istnieć - powiedziała Maeve. - Ogień nie będzie płonął, ziemia nie będzie oddychać, a woda składa się częściowo z niego.
- To może pójdę pierwsza? Zawsze, w razie czego, odpadnie wam jedna opcja. I ja - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Powiesz “powietrze”, a woda się obrazi - uśmiechnął się Kerovan.
Maeve rozłożyła ręce w geście bezradności.
- Nie powiem "woda" po to tylko, żeby mnie nie utopiła. Mama mówiła, że nieładnie kłamać - odparła z rozbawieniem.
- Nie całkiem masz rację. Słońce, w dużym uproszczeniu, jest kulą ognia i nie potrzebuje powietrza oraz może zniszczyć wiele planet. Z drugiej strony o tym ostatnim raczej tutejsi nie wiedzą - stwierdził kapłan.
- W dużym uproszczeniu to nie mam wytłumaczenia dla wody. Bo skąd mogą tu wiedzieć, że jej cząsteczki składają się z tlenu, który jest też obecny w powietrzu - Maeve wzruszyła ramionami. - Woda gasi ogień, ale Słońca by nie ugasiła. Możemy w sumie tak gdybać bez końca.
- Obstawiam powietrze - Ethan poparł Maeve. - Woda i ziemia zgaszą ogień. Powietrze też jest w stanie to zrobić. Zarówno woda jak i wiatr, czyli powietrze, są w stanie zniszczyć każdy kamień a nawet górę, czyli ziemię.
- Pozostałby konflikt na linii woda-powietrze - mówił dalej. - Porządny wicher jest w stanie odepchnąć od brzegu dużą nawet ilość wody. Czyli pokona fale.

Milczący dotychczas Kane po dłuższej chwili zastanowienia powiedział coś co stawiało dotychczasowe rozumowania na głowie.
- Znając starożytną sztuka zadawania zagadek odpowiedź jest zawsze przewrotna i nieoczywista. Ja bym powiedział, że najpotężniejszym z żywiołów jest… - zawiesił na chwilę głos, po czym dokończył - jest czas. Ale mogę też się mylić.
- Prawda, że te zagadki są podchwytliwe, ale nigdy nie słyszałem, żeby czas był uznawany za żywioł. Raczej nie powinniśmy, aż tak ryzykować, chyba że mamy na do bardzo dobre uzasadnienie. - odpowiedział Galwen, z miną kogoś komu zaproponowano skok z samolotu bez spadochronu.
- Albo liczyć, że każda odpowiedź ma wiele opcji - rzekła Amelia. - Niemniej jednak również stawiałabym na powietrze.
Nie sądziła, żeby przy błędnej odpowiedzi stało się coś strasznego. Najwyżej teleportuje ich na zewnątrz i tyle.
- Dopowiem jedynie, że nasza decyzja będzie nader ważna, gdyż jak przypuszczam promocja na podpowiedzi lub korekty właśnie się w naszym przypadku wyczerpała. - dodał wojownik.
- Kane, a ty nie jesteś historykiem? Czy w chińsko-japońskich legendach, czy wierzeniach nie było podobnego motywu? - spytała Amy.
- Była chyba jakaś baśń czy podanie o władcach żywiołów, którzy walczyli ze sobą by się przekonać, który jest najpotężniejszy - wtrącił się Kerovan. - Pamiętacie może?
- To co, mamy odpowiedzieć “wszystkie”?
- Jeżeli chodzi o cztery żywioły to nie przypominam sobie, żeby którakolwiek ze wschodnich cywilizacji znalazła odpowiedź na to pytanie. Wszystkie są równie potężne moim zdaniem. Wiem, że to nie żywioł, a przynajmniej w tradycyjnym rozumieniu ale nadal upieram się, że najpotężniejszy jest czas. Jemu nie oprze się nic.
- Zostałbym jednak przy tradycyjnym rozumowaniu i skłaniał ku odpowiedzi “wszystkie”, czy może raczej “żaden”. Żaden z nich nie jest najpotężniejszy, bo wszystkie są równe. Poza tym, o ile się orientuję to na wschodzie ceniono równowagę, więc wydaje się to tym bardziej sensowne - odpowiedział kapłan.
Maeve uniosła lekko brew na słowa półelfa.
- Muszę przyznać, że to nie jest głupie - skwitowała cicho.
- Mnie nie przekonałeś - odparł Kerovan. - Jeśli pamiętam mitologię chińską, to każdy żywioł miał swojego “pogromcę”. Ale tam było pięć żywiołów i wszystko tworzyło zamknięty krąg. Przerwanie kręgu oznaczałoby, że któryś żywioł jest najpotężniejszy.
- Nie mówię, że mnie przekonał. Nadal uważam, że powietrze jest lepsze - sprecyzowała Maeve.
- A tak szczerze... Moim zdaniem właściwa jest ta odpowiedź, dla której mamy najlepsze uzasadnienie. Tak jak powiedział Tao, nie zgadujmy, co kto ma na myśli, próbując korzystać z ziemskiej filozofii. Po coś dał nam tę lekcję...
- Wiatr rozwiewa ziemię, ziemia pochłania wodę, woda gasi ogień. Powietrze jest na samym szczycie - stwierdził Kerovan.
Niestety, według niego Maeve nie miała racji - właściwą odpowiedzią była tylko ta, jakiej sobie życzył zagadkodawca.
- Czyli mamy jedną odpowiedź na “czas”, dwie na “żaden” i dwie na “powietrze” - podsumował Amelia zerkając na Avę, która cały czas milczała. - Czas i powietrze też wydają mi się sensowne, ale mimo wszystko przy wyborze ograniczyłabym się do tradycyjnych żywiołów energetycznych, czyli bez czasu. Nie ma co przekombinowywać, to nie sfinks. I myślę, że Mewa ma rację, uzasadnienie może być ważniejsze niż odpowiedź. Ale w poprzednich zagadkach musieliśmy coś wykluczyć, więc tu chyba wykluczenie też wydaje się sensowne… choć równowaga “wszystkich” bardzo kusi. - westchnęła. Najgorzej to zacząć kombinować. - W takich zagadkach zwykle najtrafniejsze odpowiedzi dają dzieci, a dziecko powiedziałoby chyba, że wszystkie są tak samo potężne…
Mewa, prychnęła Maeve w myślach, ale nie skomentowała.

Ava widząc wzrok Ameli, najwyraźniej poczuła się zobowiązana odpowiedzieć:

- Moim zdaniem powietrze. Bez powietrza ziemia zawsze będzie jałowa, bez tlenu rozpuszczonego w wodzie poumierają ryby, bez tlenu nie ma możliwości rozpalenia ognia.
- Chodźmy zatem. Nie ma co dłużej się zastanawiać - powiedział Kerovan. - Powietrze zwycieżyło. Czyli ten żywioł jest najpotężniejszy - dodał z wyraźną kpiną w głosie.
- To wskakuj na most i krzycz - odparła Amelia. - Może polecisz.
- Jak sobie życzysz. - Kerovan obdarzył ją drwiącym uśmiechem i wykonał parodię dworskiego ukłonu, po czym ruszył w stronę mostu.
Zdecydowanie nie chciał, by jakiś zapaleniec zdecydował się na przeforsowanie swej prywatnej odpowiedzi i zaprzepaścił tym samym szansę porozmawiania z Langiem.

- O nie! Nie pozwolę ci zabrać całej sławy i chwały! - powiedziała Maeve, doganiając go tuż przed mostem. Ujęła go pod ramię, po czym razem wstąpili na most i równocześnie powiedzieli:
- Powietrze!
 
Sayane jest offline  
Stary 21-06-2015, 08:01   #123
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Nieoczekiwanie zawtórowała im Ava, która dogoniła ich w ostatniej chwili.
Na początku nic się nie działo, po chwili jednak wszyscy usłyszeli przerażający huk. Trójka na moście poczuła jak ziemia, zaczyna coraz mocniej wibrować, po chwili zaczęli tracić równowagę. Tymczasem w wodzie utworzyły się potężne wiry. Pozostali na brzegu zobaczyli najpierw kłęby dymu, a potem lawę ściekającą coraz szerszym strumieniem ze skał.
- Oto gniew żywiołów - rzucił jakby do siebie Tao, po czym zwrócił się do Galwena:
- Od razu udzieliłeś poprawnej odpowiedzi, jedynej gwarantującej bezpieczne przejście przez most. Zawrzyjmy układ. Ja uratuję twoich przyjaciół, ale podczas ostatniej próby, to ja i Hahopek będziemy mieli pewną przewagę. Co ty na to? Radzę decydować się szybko.
- Zgadzam się - odrzekł kapłan. Wolał, żeby nikt więcej nie zginął.
- Jak sobie życzysz - rzekł z uśmiechem Tao.
Trójka na moście już wpadła do wody, a tam wciągnęły ich wiry. Na domiar złego wszystko za chwile miał ich zalać potężny strumień lawy. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nagle wszystko wróciło do normy. Ethan, Maeve i Ava wciąż byli na moście. Cali i zdrowi, nawet nie przemoczeni.

Drżąca ziemia, wirująca woda i zbliżająca się lawa nie niosły raczej nadziei. Brakowało tylko dmącego z furią wiatru.
Przecież wiatr jest najpotężniejszy, uparta myśl krążyła w głowie Maeve.
Jak się jednak okazało, żaden z żywiołów nie był. Strach obleciał Maeve - albo raczej Abigail. Strach nie o siebie, lecz o innych, którzy wkroczyli razem z nią na most.
Jednak tak szybko jak wszystko się zaczęło, tak szybko i minęło. Lęk szybko minął i Abby mogła wrócić do odgrywania Maeve. Złodziejka myślała, że szlag ją trafi.
Chwała i sława, też coś!, wyrzucała sobie w myślach. Pewnie gdyby powiedzieli "żaden", to wtedy okazałoby się, że "powietrze" jest właściwą odpowiedzią.

Skinąwszy lekko głową Galwenowi, Maeve udała się bez słowa do teleportu. Lepiej dla niej samej, by nie wypowiadała się w tej chwili na temat Tao, Hahopeka i całego tego popieprzonego miejsca. Amelia ruszyła za nią. Najpierw przeraziła się, że wszystkie jej teorie wzieły w łeb, ale potem się uspokoiła. Była pewna, że zagrożenie było pozorne, tak jak wcześniej Tao zaakceptował ich błędną decyzję. W teście chodziło o samo testowanie, a nie jednostkowy rezultat, była tego coraz bardziej pewna.
Kerovan nie zamierzał zwlekać. I tak uważał Tao za oszusta i, jak na razie, nic nie mogło tego zdania zmienić. A może nie oszust, tylko dowcipniś o zboczonym poczuciu humoru. Bez względu na wszystko Tao miał u niego krechę. Długą krechę.

- Za skałami są wrota. Wejdźcie do nich, a przeniesiecie się na miejsce próby - oświadczył krótko olbrzym, po czym znikł. Bohaterowie, nie mając specjalnie innego wyjścia, udali się we wskazanym kierunku. Po przejściu przez most i pokonaniu wąskiego korytarza między skałami, ich oczom faktycznie ukazał się teleport.

***

Po przekroczeniu wrót, cała drużyna znalazła się w dość osobliwym miejscu, znajdowali się powiem na szczycie bardzo wysokiej skały pośrodku morza. Szczyt był całkowicie płaski, na środku zaś znajdował się pokryty trawą spory kwadrat, ograniczony dodatkowo białymi liniami. Przypominało to trochę boisko do jakiejś gry. Za trawiastym polem znajdowały się kolejne wrota. Po chwili ukazał się Tao w towarzystwie Hahopka. Olbrzym rzekł:
- Z całą pewnością nie brakuje wam inteligencji, zastanawia mnie jednak, jak bardzo jesteście zdeterminowani, by spotkać się z mistrzem Langiem. Proponuje pojedynek. Ja z Hahopkiem przeciwko wam. Dodatkowo możemy pojedynkować się o łupy, jeżeli wygracie możecie wybrać, któryś z naszych magicznych przedmiotów jako nagrodę. Jeżeli przegracie utracicie po jednym z waszych. Dodam też, że zgodnie z umową z kapłanem, my zaczynamy walkę pierwsi. Co wy na to?
- Czy to ma być taka walka "na śmierć i życie", czy raczej rodzaj sportowej rywalizacji, bo jeżeli tak to chcielibyśmy najpierw poznać zasady. - Zapytał Kane wykonując gest palcami oznaczający cudzysłów w miejscu na śmierć i życie.
- W pewny sensie będzie to pojedynek na śmierć i życie. Zasady są proste, wszystkie chwyty dozwolone, a kto znajdzie się poza polem walki, nie będzie mógł kontynuować pojedynku - rzekł Tao z zagadkowym uśmiechem.
- Czyli w skrócie taki nasz wrestling. - Dokończył wojownik kierując wypowiedź do swoich towarzyszy.
- Określenie “wszystkie chwyty” wcale nie oznacza wrestlingu - skomentował Kerovan, wciąż pewny tego, że poprzednio Tao ich oszukał - tylko użycie każdej możliwej metody, by wyeliminować przeciwnika. W tym i broń, i magię.
- Cokolwiek; przecież wybór i mamy jedynie pozorny; musimy walczyć tak czy siak - wzruszyła ramionami Amelia.

Maeve, wciąż zirytowana poprzednią zagadką, wzruszyła tylko lekko ramionami.
- Pewnie królik jest dużo groźniejszy niż na to wygląda - prychnęła cicho. - Możemy zaczynać?
- Czyli walczymy o stawkę tak? - zapytał Tao.
Maeve popatrzyła po pozostałych osobach z ekipy.
- Nie wiem, jak wy, ale w obliczu ostatnich wydarzeń ja nie mam ochoty ryzykować ekwipunkiem dla tajemniczego magicznego przedmiotu. Walczmy tylko o wizytę u mistrza i zabierajmy się z tego Międzyświata.
- Popieram - stwierdził Kerovan. - Walczymy, i gdy wygramy idziemy na spotkanie.
- Ja się mogę zamienić, jeśli można wybrać, który przedmiot się traci - rzekła Amy.
- Ja również się zgadzam na zamianę na takich samych zasadach jak wspomniała Amy - dodał Kane.
- Hmmm tylko na zasadzie, że wtedy my decydujemy, który przedmiot oddamy - powiedział Tao.
- Uczciwe - skinęła głową dziewczyna.
- Ja z Hahopkiem będziemy po drugiej stronie pola walki. Na jeden wkraczacie na miejsce walki, na dwa przygotowujecie się, ale nie można się przesunąć, na trzy zaczynamy. My używamy tylko mocy i zdolności, które mieliśmy zanim pojawiliśmy się w Międzyświecie.
Po chwili olbrzym wraz z królikiem zajęli miejsca po drugiej stronie kwadratowego pola.
Po chwili Tao wykrzyknął:
-Jeden!

Maeve wspięła się na palce, jednocześnie delikatnie ciągnąc Kerovana za ramię. Był wszak sporo wyższy od niej.
- Focusujmy królika - szepnęła mu, nie chcąc obwieszczać swoich zamiarów całemu światu.
Nie czekając na odpowiedź, przeszła skrajem pola na sam jego koniec i zajęła miejsce w rogu. W końcu gdzie mógłby się ustawić złodziej, jak nie na uboczu. W porównaniu z innymi członkami drużyny jej umiejętności były... cóż... mało przydatne. Wiedziała o tym. Musiała poczekać na odpowiednią okazję i dobrze ją wykorzystać, nie było więc sensu pchać się do środka. Amelia zajęła pozycję z drugiego kraja, po stronie olbrzyma. Jej skoczne buty mogły się przydać by dosięgnąć witalnych części, podobnie jak oburęczność. Problemem były tylko aż cztery ręce wielkoluda.
Kerovan skinął głową. Rada była przednia. Pytanie tylko, czy uda się ją wykorzystać odpowiednio wcześnie. Kapłan stanął pomiędzy Maeve i Kerovanem. Koniec końców był wsparciem, więc wolał obrać puchate zwierzątko za cel. Ava zajęła miejsce między kapłanem a Maeve. Nie bardzo zastanawiała się nad tym dlaczego właściwie tutaj. Taki kaprys dzisiejszego dnia.
Kane zajął miejsce pomiędzy Amelia a Kerovanem.
Tymczasem Tao niespieszny krokiem ruszył w kierunku bohaterów. Tak samo postąpił królik. Olbrzym gdy był już w połowie drogie wyciągnął trzy miecze i nóż. Hahopek konsekwentnie parł do przodu.
- Dwa! - wykrzyknął nagle Tao i przesunął się jeszcze kilkanaście metrów,a królik nawet parę metrów dalej.
Po chwili przed olbrzymem pojawiła się dziwna mała świetlista tarcza, a królik zrobił się przezroczysty.
- Trzy! - wykrzyknął olbrzym, jednocześnie rzucając nożem w kierunku łucznika. W tym samym czasie królik znikł.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 21-06-2015, 09:18   #124
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
I tura


Nagle z jednego noża rzuconego przez Tao zrobiło się pięć. Dwa poleciały w stronę Kane'a, trzy w Ethana.

Kane błyskawicznie zasłonił się magiczna tarczą. Sztylety odbiły się od niej i wypadły poza arenę. Ostro zaczynają, pomyślał wojownik, dobywając broni.

Było rzeczą wiadomą, że tamta dwójka będzie oszukiwać. Już po zabawie z żywiołami było to jasne, przynajmniej dla Kerovana. Naszpikowani magicznymi przedmiotami wrogowie, na dodatek wykonali zbyt dużo jak na gust łucznika działań przygotowawczych. Aż dziw, że Tao nie stanął przy nim, by go od razu skrócić o głowę. Najwyraźniej (na szczęście) nie widział, jak Anglicy wtłukli Francuzom pod Crecy czy Azincourt.
Kerovan co prawda też nie widział, ale czytał dość dużo.
- Sukinsyn - syknął, gdy jeden z rzuconych w jego stronę noży wbił mu się w nogę.
Nie zważając na ból przesunął się nieco i ostrzelał czterorękiego przeciwnika.
Niestety... Magiczna tarcza ochroniła wielkoluda przed pociskami.

Maeve ruszyła biegiem po delikatnym łuku. Nie miała ochoty potknąć się o niewidzialnego maga. Chciała znaleźć się na plecach przeciwników podobnie jak Kerovan, a jednocześnie odsunąć się od krawędzi pola walki. W biegu dobyła łuku. Zatrzymała się, nałożyła strzałę na cięciwę i odciągnęła ją niemal do policzka. Wzięła głęboki oddech, wypuściła powietrze i zwolniła cięciwę. Magia broni odrobinę skorygowała lot strzały i ta uderzyła o świetlistą tarczę chroniącą Tao. Ochronna magia rozwiała się. Amelia strzeliła z łuku w Tao. Przymierzony dokładnie strzał był celny, a tarczy już nie było; niestety ni z tego ni z owego olbrzym odbił pocisk kataną. Lorelai zaklęła.

Widząc jak ostatnia strzała Meave rozprasza tarczę otaczającą olbrzyma postanowił wykorzystać moment i zaszarżował w kierunku Tao. Ta nowa tarcza zaczynała mu się podobać. Przez to, że była to mała tarcza mógł ją trzymać założoną na przedramię co dawało mu funkcjonalność blokowania w połączeniu z możliwością używania obu rąk do ewentualnego wzmocnienia ataków przy użyciu miecza półtoraręcznego. Ruszył na olbrzyma licząc, że Amelia wesprze go flankując przeciwnika, może da to im niewielką, ale zawsze, przewagę w nadchodzącym starciu. Wszystko zależało teraz od czasu jej reakcji.
Uderzenie Kane'a było celne, jednak Tao niemal udało się zablokować cios. Ostrze zgrzytnęło o ostrze i jedynie drasnęło korpus olbrzyma.

Kapłan wyciągnął broń i ruszył bliżej środka pola walki. Stanął tak, aby mieć blisko do, prawie, każdego. Z tej pozycji mógł szybko dotrzeć do dowolnego członka drużyny, gdyby królik nagle się pojawił lub Tao sprawiał zbyt dużo kłopotu. Na wszelki wypadek zaczął również przypominać sobie słowa poszczególnych modlitw.

Ava strzeliła pojedynczą strzałą w Tao, nie chcąc zranić towarzyszy. Pocisk nie sięgnął jednak celu.
 
Kerm jest offline  
Stary 21-06-2015, 09:38   #125
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Rana Ethana krwawiła coraz bardziej. Tkwiący w niej nóż utrudniał łucznikowi poruszanie się.
Tao wolną dłonią sięgnął po kolejną katanę i wyprowadził dwa szybkie ataki na Kane'a. Wojownik zdołał zablokować pierwszy cios, ale drugi przedarł się przez jego obronę. Lekkie draśnięcie nie było specjalnie bolesne, jednak po chwili Kane poczuł, jak zaczyna tracić panowanie nad ciałem. Padł niezdolny do żadnego ruchu.

Tymczasem biała, puszysta kulka pojawiła się na głowie Avy i rzuciła dwa czary. Czarodziejka poczuła się bardzo osłabiona. Nie była pewna, czy potrafiłaby w tym stanie rzucić jeszcze jakiekolwiek zaklęcie. Efektem drugiego zaklęcia była nowa świetlista tarcza Tao.
Ava postanowiła odegrać się na futrzaku i sięgnęła po kindżał.

- Na Avie! - krzyknęła Maeve, by dać znać tym, którzy mogli nie dostrzec podstępnego królika.
Sorry, Ava, pomyślała, naciągając po raz kolejny cięciwę i celując w Hahopeka.
Strzała pomknęła w kierunku czarodziejki, trafiając ją w uniesioną do ataku rękę.

Z chwilą gdy królik zdradził swe miejsce pobytu, Kerovan zmienił obiekt zainteresowań. Bynajmniej nie chodziło mu o zdobycie króliczej łapki na szczęście. Stara prawda, głoszona od czasów, gdy zagrano w pierwszego erpega, mówiła, ze najpierw należy się pozbyć maga.
A więc Kerovan spróbował. Nawet się nie zastanawiał. W kierunku puszystego maga pomknęły trzy strzały... i rozminęły się z celem.
Całe szczęście że Ava nie oberwała...
A potem łucznik wyciągnął nóż z rany i zawołał do kapłana, żeby mu pomógł. Niestety, Galwen olał jego prośbę.

Amelia wykorzystała czas, gdy Tao był zajęty jej przyjaciółmi, by zajść go od tyłu. Niestety wcale nie było prosto zaskoczyć czterorękiego olbrzyma. Czujny jak Argus zaatakował ją pierwszy - na szczęście udało jej się zablokować mordercze ciosy. Niestety i jej uderzenia zostały zablokowane - tym razem przez magiczną tarczę.

Galwen, skupiony na przypominaniu sobie słów modlitwy leczącej, niestety nie usłyszał wołania Kerovana i zaczął rzucać zaklęcie na padającego Kane’a.
- Ashtu guérir les blessures - zabrzmiały słowa modlitwy.

Kane poczuł, jak wracają mu siły. Natychmiast zerwał się na nogi, łapiąc za broń, gotowy do dalszej walki.

Tym razem Tao obrał na cel Amelię. W ostatniej chwili półelfka zdołała uchylić się przed cięciem, które z pewnością pozbawiłoby się ją głowy. Nie była niestety dość szybka, by uniknąć drugiego ciosu. Katana tylko drasnęła ją w ramię, ale ono natychmiast pokryło się skorupą lodu i ruch nim nie był możliwy. Kolejny cios dosięgnął brzucha dziewczyny, pozostawiając płytką, ale bolesną ranę. Ostatnie uderzenie Amelia zablokowała w pięknym stylu zdrową ręką.

Królik dalej siedział bezpiecznie na głowie Avy. Wyczarował dwie magiczne kulki, które posłał w stronę Maeve i Galwena.

Amelia znów zaatakowała, mimo że z bólu z trudem skupiała się na ciosach. Udało się… a przynajmniej upierdliwa magiczna tarcza zniknęła.

Kane co prawda wyznawał zasady walki honorowej ale skoro wszystkie chwyty dozwolone… Poza tym paraliż jaki mu zafundował Tao rozwiał wszelkie jego opory do fair play. Odzyskawszy pełnię sił skorzystał z momentu gdy Tao atakował Amy i uderzył od tyłu tym razem wyprowadzając cios od lewej lekko z dołu ku górze obawiając się możliwości zablokowania przez przeciwnika klasycznego ciosu od góry. W końcu katana to lekka, szybka i zabójcza broń.
Ponownie cios Kane'a był celny, ale blok Tao zbił nieco jego broń. Kolejne cięcie pojawiło się na torsie olbrzyma. Tym razem krwawiło już mocniej.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 21-06-2015, 13:07   #126
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację
Pierwsza kula ognia leciała szybko w stronę Maeve, na szczęście dziewczyna była szybsza. Skoczyła do przodu i czar nieszkodliwie minął ją górą.
Nie chciała zamienić Avy w poduszkę na szpilki, a strzelanie w Hahopeka najwyraźniej nie miało większego sensu. Zrobiła więc jedyną, jak się jej wydawało, rozsądną rzecz, jaka jej pozostała. Ruszyła biegiem w stronę czarodziejki, dobywając dla odmiany magicznych sejmitarów. Miała to być jej pierwsza walka nowymi brońmi, więc może szczęście początkującego jakoś zadziała, a jak nie… Cóż. Raz już Avę trafiła.
Drizzt Do’Urden w akcji, pomyślała i zaatakowała sejmitarem od Kane’a.
Niestety ostrze poszło dużo za nisko i drasnęło Avę w ramię. Choć sama rana nie była głęboka, to magia zawarta w broni poraziła elfkę prądem.
Maeve nie trafiła czasu na przeprosiny i zaryzykowała drugi atak. Tym razem, nareszcie!, się opłaciło. Hahopek próbował się jeszcze uchylić, ale nie dał rady. Królik zamienił się w małą, płonącą kulkę na głowie Avy.
- Zrzuć i zdeptaj. Czy coś - rzuciła złodziejka do czarodziejki.
Maeve miała ochotę zatańczyć z radości, ale nie mogła. Jeszcze nie mogła.

Zlekceważony przez kapłana łucznik doszedł do wniosku, że musi sam zająć się sobą i opatrzyć ranę, zanim padnie z upływu krwi. Czy byłaby to śmierć ostateczna, czy tylko chwilowe wyeliminowanie z pola walki, tego nie wiedział. Ale wolał nie ryzykować...
Kerovan odłożył na moment łuk i zaczął opatrywać swoją ranę.

Kapłan zbytnio skupił się na leczeniu towarzysza i zbyt późno zauważył nadlatującą kulę ognia. Mimo tego, spróbował zrobić desperacki unik. Niemal mu się to udało. Poczuł lekki ból i, o zgrozo, zapach palonego materiału! Z przerażeniem zauważył, że dolna część szaty zaczęła palić się intensywnie. Szybciej, niż zdążył o tym pomyśleć, zaczął ściągać z siebie szatę.

Ava ze względu na rany, porażenie i utratę mocy, praktycznie była niezdolna do walki. Duża była w tym zasługa Maeve.
Elfka skazana została na pozostanie na miejscu. Mogła jedynie obserwować działania reszty drużyny.

Tao wyprowadził dwa szybkie ataki na Amelię. Dwie katany uderzyły w wojowniczkę niemal jednocześnie. Półelfka zniknęła nagle i po chwili zmaterializowała się poza planszą - cała i zdrowa.
Kolejne dwa ataki wymierzone były przeciwko Kane'owi. Pierwszy z nich wojownik zdołał zablokować, drugie ostrze wbiło się mocno w jego bok, przechodząc przez zbroję i raniąc dotkliwie.

Maeve, mając nadzieję, że Hahopek już nie da im popalić w tej walce, pobiegła do Tao, przy którym Kane pozostał już sam. Wyprowadziła na jego bok dwa szybkie cięcia. Oba niemal dosięgnęły ciosu. Niemal. Oba zostały zatrzymane katanami strażnika, co wywołało charakterystyczny dźwięk.
Brakuje iskier, zatrzepotało gdzieś na skraju myśli Maeve, kiedy szykowała się do parowania kontry. Była pewna, że w końcu oberwie.

Noga bolała jak cholera, ale cóż... kapłan wolał się bawić w jakieś światełka, zamiast leczyć kompana, więc Kerovan nie miał wyjścia - musiał się obejść bez pomocy. robił parę kroków, by Maeve nie stanęła na linii strzału i ostrzelał obróconego do niego plecami Tao. Tym razem żadna tarcza nie stanęła na drodze pocisków, ale i tak wielkolud miał chyba oczy z tyłu głowy, bo jakimś cudem uniknął jednej strzały. Ale pozostałe były celne.

Kane zauważywszy niesprawne ramię Tao wyprowadza błyskawiczny mieczem od strony zranionej kończyny jednocześnie starając się zachować szanse na blok magiczną tarczą. Tak czy inaczej tym ciosem postawił wszystko na jednej karcie.
Tao jednak zablokował jego atak.

Galwen postanowił ułatwić wszystkim zadanie i przypomniał sobie słowa modlitwy, która oślepia strumieniem światła oraz może zadać obrażenia.
- Ashtu émettre la lumière - brzmiały słowa modlitwy.
Z dłoni kapłana wystrzeliło światło, skierowane w stronę Tao. Ku rozpaczy rzucającego, zostało pochłonięte przez buty i spodnie przeciwnika, nie robiąc na nim żadnego wrażenia.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
Stary 22-06-2015, 13:03   #127
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Końcówka starcia

Olbrzym wykonał jeden szybki atak, którego Kane nie zdołał zablokować.
Kolejne trafienie w brzuch tą samą bronią sprawiło, że wojownikowi aż pociemniało przed oczami. Cięcie było bowiem głębokie, krwawił obficie, a do tego dochodziło uczucie jakby coś paliło mu wnętrzności.

Tao widząc, że Kane nie będzie już stanowił takiego zagrożenia odwrócił się w stronę Maeve i zadał dwa szybkie ciosy. Oba były celne, na szczęście jeden dziewczyna zdążyła sparować, szybko zasłaniając się sejmitarem. Drugi jednak dosięgnął jej ramienia, tnąc boleśnie. Nagle Maeve poczuła, jak opuszczają ją wszelkie siły i czucie. Bezwładnie osunęła się na ziemię, będąc w stanie jedynie kątem oka obserwować rozwój sytuacji. Tymczasem olbrzym stracił nią zainteresowanie, obrócił się w stronę łucznika i ruszył ku niemu.

Najwyraźniej Tao zrozumiał, kto jest nagroźniejszy na boisku... Nawet nie raczył dobić leżących, tylko kłusem ruszył na Kerovana. Na szczęście ten zdołał wpakować w przeciwnika kolejną strzałę. Co prawda tylko w rękę, ale co dwie ręce, to nie cztery.
No a Kerovan ruszył z miejsca, chcąc się znaleźć jak najdalej od Tao.

Widząc głębokie rany towarzysza, kapłan znów wypowiedział słowa modlitwy leczącej.
- Ashtu guérir les blessures!
Nie chciał w takim momencie tracić kogokolwiek. Razem łatwiej było dopaść ich przeciwnika.
Kane po odniesieniu poważnej rany był na skraju wyczerpania gdy nagle poczuł strumień uzdrawiającej mocy leczącej. Ze zdwojoną energią ponowił atak. Rzadko walczył używając tarczy więc improwizując pchnął Tao tarczą będąc ciekawym czy taki manewr również da jakiś bonus z magicznych właściwości przedmiotu po czym wyprowadził cięcie mieczem z pełnego zamachu.
Niestety cios mieczem okazał się niecelny, a uderzenie tarczą nie przyniosło żadnego efektu.

Gdyby nie rana nogi (dzięki, Galwenie, za brak pomocy...), Kerovan byłby równie mobilny, jak Tao. Mogliby się tak ganiać po polu bitwy, a od czasu do czasu Kerovan pakowałby w przeciwnika strzałę lub dwie. Ale tak... Trudno się dziwić, że Tao go dopadł.
Na szczęście nie utrupił. Pewnie nie zdążył...

Maeve poczuła jak wracają jej siły. Dłonie zacisnęły się ponownie na rękojeściach sejmitarów. Dziewczyna skoczyła na równe nogi. Biegiem rzuciła się w stronę Tao, by wbić mu w plecy obie bronie, gdy ten pastwił się nad Kerovanem. Kątem oka dojrzała Galwena i Kane’a, ruszających razem z nią. Cała trójka dopadła olbrzyma w jednej chwili. Pod naporem połączonych sił - w końcu padł.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-06-2015, 20:59   #128
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Po tym jak pojedynek się zakończył, wszyscy znaleźli się cali i zdrowi poza planszą. Do drużyny podszedł Tao i rzekł:

-Walczyliście naprawdę dobrze. Wykazaliście się odwagą, sprytem i wielką determinacją. Dla dwójki z was mam obiecane nagrody. Przyjmijcie proszę te miecze, z całą pewnością zasłużyliście. Wrota po drugiej stronie pola przeniosą was aż pod samą chatę mistrza Langa. Na pewno odczuje wibrację portalu, więc będzie wiedział o waszym przybyciu. Powodzenia! Obyście uzyskali to, po co przybywacie.

Pozostało tylko skierować się do portalu. Ethan, który teleportował się jako pierwszy, faktycznie znalazł się przed skromnie wyglądającą chatą. Sądząc po widoku, znajdował się na szczycie jakiejś góry. Było tu też dość chłodno. Tuż obok wrót, którymi przybył, znajdowały się kolejne. Po chwili zaczęli do niego dołączać kolejni członkowie drużyny. Zaraz po tym jak , jako ostatnia, pojawiła się Ava, drzwi chaty otworzyły się i wszyscy mogli zobaczyć w końcu mistrza Langa. Starzec, był całkowicie łysy, za to miał dość długą wąską brodę. Ubrany był w prostą białą szatę. Gestem zaprosił wszystkich do środka. Wyposażenie było naprawdę skromne, tylko absolutnie niezbędne rzeczy. Uwagę zwrócił jedynie biały królik w klatce przy łóżku. W porównaniu do Hahopka ten wyglądał całkiem zwyczajnie. Gdy wszyscy znaleźli się w chacie, Lang powitał ich dobrze już wszystkim znanym gestem i rzekł

-Witajcie. Musieliście przybyć daleką drogą, aby mnie odwiedzić. Rzadko miewam tu gości z obcych krain. To musi być coś naprawdę ważnego. Może napijecie się herbaty? Po tym porozmawiamy i powiecie mi z czym do mnie przyszliście.

Po tym jak wszystkich rozgrzał aromatyczny i gorący napój, Maeve wręczyła mistrzowi list od Erlima. Lang przełamał pieczęć i zaczął czytać. W pewnym momencie na jego twarzy odmalowało się zdziwienie, a potem niemal przerażenie. Gdy skończył powiedział:

-To …to wszystko prawda? Jesteście przybyszami z innego świata? To wszystko jest bardzo dziwne… Jak Erlim mógł wymyśleć coś takiego… równowaga naszego świata zostanie zaburzona… niemożliwe… Jak Strażnicy… Czy to przyniesie kres istnienia?

Lang najwyraźniej coś analizował, rzucając od czasu do czasu pojedyncze słowa lub zdania. Do tego wstał i zaczął się przechadzać po izbie tam i z powrotem. Czy drużynie uda się uzyskać jego pomoc? Czy uda się dowiedzieć czegoś interesującego? Przekonajmy się.
 
Piter1939 jest offline  
Stary 22-06-2015, 22:52   #129
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Gdy już cała drużyna znalazła się poza planszą, Maeve podeszła do Kerovana, szczerząc zęby w wesołym uśmiechu.
- Ładny focus, dzięki za pomoc.
Kerovan uśmiechnął się w odpowiedzi.
- I tak jesteś najlepsza - powiedział. - Pięknie załatwiłaś obu przeciwników. Cóż byśmy zrobili bez ciebie.
Dziewczyna roześmiała się na te słowa.
- Pewnie dalej waliliby o tę świetlistą tarczę - odparła. - Ale serio, Tao to zasługa wszystkich. Za Hahopka mogę zbierać laury. No i Ava. Prawdziwymi wygranymi są jednak oni - wskazała na Amelię i Kane'a, którzy odbierali nagrody.
- Trzeba wiedzieć, jak się ustawić - uśmiechnął Kerovan. - Ale podobno nieważne są nagrody. Nieważne jest nawet zwycięstwo. Najważniejszy jest sam udział.
- Ava się poudzielała, nie ma co. Powinno mi być przykro za to, że ją trafiłam? - zapytała, spoglądając w niebo.
- Nie udało ci się jej wyeliminować - stwierdził z kpiącym uśmiechem - co nieco zmniejsza twoją hańbę.
- Gdyby twoje pudła w nią trafiły z pewnością dalibyśmy radę - zadrwiła Maeve. - A tak będzie tylko na mnie - dodała lekkim tonem, jakby niespecjalnie się tym przejmowała.
Abigail to co innego, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć.
- Próbowałem, ale mi się nie udało. - Z teatralnym zamachem walnął się w piersi. - Moja wina. Nic mnie nie tłumaczy.
Przybrał skuszony wyraz twarzy.
- Byłeś bardzo dzielny - przyznała Maeve. - Bez ciebie za plecami raczej nie zdecydowałabym się na atak w zwarciu. Choć może Galwenowi to poszłoby lepiej. Był w pobliżu.
- Na szczęście nasz kapłan potrafił się znaleźć w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. - Potarł udo. - Mam nadzieję, że przy następnej okazji spisze się co najmniej tak samo dobrze.
- O, na pewno - zaśmiała się Maeve, łapiąc w lot ironię zawartą w tym stwierdzeniu. - Wiesz, mniejsza o nagrody, ale dobrze wiedzieć, że jest ktoś z kim można skutecznie współpracować - powiedziała, uśmiechając się całkiem sympatycznie jak na nią.
- Jeśli chodzi o współpracę, to nie mam nic przeciwko temu. Jak powiadają, co dwie głowy, to nie jedna.
W oczach Maeve można było dostrzec jakąś wewnętrzną walkę, którą rozgrywała sama ze sobą.
- Może nie tylko w tym świecie - odparła Abigail gnana śmiałością Maeve.
Uciekła wzrokiem od Kerovana i zganiła się w myślach. Przecież nikt z tej ekipy nawet by z nią nie porozmawiał w rzeczywistości.
Maeve odchrząknęła i przywołała uśmiech na usta, nim znów spojrzała na łucznika.
- Chyba na nas czekają - wskazała teleport.
Kerovan przez ułamek chwili milczał, zaskoczony nieco nawiązaniem do ich świata.
- Jeszcze nam uciekną - zażartował. - Panie przodem.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 26-06-2015, 21:54   #130
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Maeve przez chwilę wodziła wzrokiem za mistrzem, słuchając jego mamrotania. Ostatecznie jej cierpliwość się skończyła i wypaliła:
- Jak to kres istnienia? Rozumiem, gdyby trafiła tu cała armia. Ale kilka osób?
Nie taki był plan...
- Strażnicy… linia czasu… nawet mały człowiek może rzucać wielki cień, a co dopiero dziewiątka - wycedził Lang.
- Zależy nam na przywróceniu równowagi, chcemy wrócić do siebie - wyjaśniła Maeve, choć nie do końca była to prawda.
- Erlim wspominał, że możesz nam w tym pomóc, mistrzu?
- Mogę tak… to chyba moje przeznaczenie… mojego bytu tutaj. Może odnajdę wreszcie sens na końcu mojej drogi życia…
- W jaki zatem sposób możesz to uczynić, mistrzu? - spytał Kerovan.
- To proste. Pomogę Erlimowi. Pomogę też wam. Musimy udać się do pałacu cesarskiego. Wy popłyniecie na Ziemię Barbarzyńców, a ja udam się do Erlima. Razem z innymi magami, powinniśmy dać radę. To tylko kwestia dostatecznej ilości mocy. Zastanawia mnie jednak co innego. Strażnicy… czemu nie robią tego do czego zostali powołani. Te bezduszne istoty mają tylko to jedno zadanie… - powiedział Lang
- Ziemie barbarzyńców? - Kerovan chwilowo miał w nosie Strażników. Bardziej był ciekaw, jaką zabawę szykuje im mistrz Lang.
- Tak. Podobno druid Laiknen się nas spodziewa - Maeve odpowiedziała Kerovanowi.
- Jakie to w sumie zadanie mają ci strażnicy? - zapytał Kane.
- Chronić czas i przestrzeń - odpowiedział krótko mistrz
- Jeśli chodzi o Strażników - dziewczyna nie była pewna, ile powinna mówić Langowi, ale w sumie co jej szkodziło? - sami zlecili Erlimowi podróż do naszego świata. On namieszał i teraz ma to posprzątać. Sam przypuszcza, że to jakiś rodzaj próby - wypaplała wszystko, co sobie przypomniała.
- Próby?! Oni ewidentnie coś kombinują, a my jesteśmy tylko pionkami w ich grze. To zachowanie jest zupełnie do nich niepodobne… Coś musiało się zdarzyć, nie ma jednak wyboru, trzeba grać wedle ich reguł, a może jednak świat zostanie ocalony - rzekł mistrz.
- No, próby. Podobno zaproponowali mu miejsce w swych szeregach. Tak mówił. A po co miałby kłamać? - Maeve wzruszyła lekko ramionami. - My nie chcemy zagłady świata. Cóż więc mamy robić? Ruszyć po prostu na Ziemie Barbarzyńców po pomoc kolejnego z potężnych? - nie była pewna, czy druida też można nazwać magiem.
- Postaram się rozwiązać zagadkę, tymczasem wy róbcie swoje. Druid Laiknen na pewno wam pomoże, o ile będzie mógł. Wszystko zależy jednak od jego władcy Eryka, czy jakoś tak. Popłyniecie do Viksund i dowiecie się co macie zrobić. Wyposażymy was w odpowiednie listy polecające - zakończył swą wypowiedź mędrzec.
- O to właśnie chciałem spytać - powiedział Kerovan. - Możesz nam, mistrzu, powiedzieć coś o barbarzyńcach i panujących tam obyczajach? Nie chcielibyśmy podpaść komuś już na samym wstępie.
- Nigdy w życiu tam nie byłem. Wiem tylko, że wbrew temu jak ich nazywamy, mają całkiem bogatą kulturę. Są dość nieokrzesani, nacja wojowników i postrach Zatoki Burz. To wszystko co mogę powiedzieć.. Mogę wam przysłać jednego z dyplomatów, który zawierał z nimi traktat pokojowy i handlowy. Na pewno będzie wiedział więcej - odpowiedział Lang.
- A mają tam smoki? - zapytała ni stąd, ni zowąd Maeve.
- Możliwe, a czemu pytasz? - zapytał Lang.
- Bo lubię smoki. A w naszym świecie są tylko istotami z bajek. Nie istnieją i nigdy nie istniały. Liczyłam, że chociaż zobaczę jakiegoś - odpowiedziała Abby zupełnie szczerze.
- Spotkałem parę, faktycznie ciekawie i inteligentne stworzenia. Są symbolami wielu królestw Ethernis. Inspirują tutejszych ludzi od setek lat. Wiem, że mistrz Erlim przyjaźni się z jednym, gdy już znajdziecie się w u niego, zapytaj go o to - odpowiedział Lang z uśmiechem.
- Dziękuję, mistrzu, z pewnością zapytam - odparła Maeve również się uśmiechając.
Kerovan spojrzał na Langa z pewnym zaskoczeniem. Sądził zawsze, że jeśli te stworzenia w ogóle faktycznie występują, to żyją sobie bardzo daleko od ciekawskich oczu.
- A, mistrzu, co wiesz o Czarnych Smokach? - spytał.
Smoki, z pewnością inne niż te, o których mówiła Maeve, ale dla nich z pewnością były ważniejsze.
- Czarne smoki mhm… coś mi się przypomina. Królestwo Czarnego Smoka tak?-zapytał mistrz.
- Albo Bractwo? - podsunęła Maeve.
- Mało mi to mówi, coś słyszałem. To chyba królestwo tych dziwnych magów, tak? - dopytywał się Lang.
- Tak, to które powstało po wielkiej bitwie pod Deshitle - sprecyzowała dziewczyna.
- E… nie znam za dobrze historii Wschodu. Czemu tak o nich wypytujecie? - zapytał szczerze zdziwiony Lang.
- Podobno nam zagrażają - odpowiedziała Maeve niepewnie.
- To teraz bez znaczenia, wątpię by ich wpływy sięgały aż tutaj. Mogę zapytać Wielkiego Czanga, czy coś wie, jeżeli chcecie - oświadczył mistrz.
- Jeśli to nie kłopot - z pewnością nie zaszkodzi. U nas mówi się, że informacja jest towarem - Maeve w pełni zgadzała się z tym stwierdzeniem.
- Wielki Czang jest przywódcą gildii zabójców zwanej Nocnymi Wojownikami. Jeżeli ma jakieś informacje, nie udzieli ich od tak sobie. Musicie o tym pamiętać - rzekł Lang.
Maeve skinęła lekko głową, chętna spróbować. Nie mogła jednak sama podjąć decyzji za drużynę - choć bardzo chciała! - spojrzała więc po pozostałych wyczekująco.
Kolejna osoba, dla której trzeba będzie coś zrobić? To się Kerovanowi nieco mniej podobało, bowiem sama nazwa “gildia zabójców” nie nastawiała go zbyt pozytywnie do Czanga i jego podwładnych. No i pewnie zadanie do wykonania byłoby z gatunku “mrocznych”, którego nie wyniknęłoby nic dobrego dla nikogo. Prócz Czanga.
Pokręcił głową.
Kane pomyślał sobie że to rzeczywiście pomału zaczyna przypominać swoiście nader realistyczne MMO. Im więcej questów zaliczasz tym więcej się nowych pojawia. Tylko znaki zapytania i wykrzykniki nie świecą się nad głowami zleceniodawców. Uśmiechnął się do własnych myśli.
- Możemy spróbować. Co o tym myślicie? - kapłan zapytał tę część drużyny, która jeszcze nie zdążyła “wypowiedzieć się“ machaniem głową.
- Nie wiem, czy jest sens przeciągać naszą bytność tutaj. Im szybciej uzyskamy pomoc i dotrzemy do… Erlima - Amelia omal nie powiedziała z przyzwyczajenia “kociomaga”, ale ugryzła się w język - tym szybciej się stąd wydostaniemy i tym mniejsza szansa, że smocze bractwo zdoła nas dopaść. Z drugiej strony jednak warto wiedzieć kto czai nam się za plecami. Zobaczymy co będzie chciał od nas i król Eryk, i ten Czang. Oby tylko zlecenia się nie wykluczały.
Uwaga Avy była jednak skupiona na przeżywaniu niedawno minionej walki. Prawie zginęła! i to nie z ręki przeciwnika, ale własnych towarzyszy! W grach to przecież tak nie działa!
Koniecznie trzeba coś z tym zrobić. Może nauczyć się jakiegoś nowego zaklęcia?
Bractwem się zajmą… albo się nie zajmą. Może bractwo zgubi ich trop po takich dalekich podróżach? Jeśli będą używać imion swoich a nie postaci jakie stworzyli… ale na to już chyba zbyt późno.
- Porozmawiam z kimś z Nocnych wojowników. Tymczasem ruszajcie za mną, musimy przenieść się do pałacu. Koniecznie muszę porozmawiać z cesarzem - rzekł Lang.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172