04-05-2015, 10:49 | #11 |
Reputacja: 1 | Rosalinda była zaszokowana. Kiedy jedna z pokojowych pomagała jej w przedsionku sypialni młodego króla założyć suknię, kobieta próbowała ogarnąć ostatnie zdarzenia. Powoli, przez zadziwienie przebiło się niezadowolenie. Już dawano się aż tak nie pomyliła. Dlaczego instynkt nagle ją zawiódł? Zawsze miała Michaela za nudnego, pozbawionego jaj mięczaka. Dziś ją.. zaskoczył. Próbował ją upokorzyć, nieudolnie oczywiście, w dość rozczulający sposób, widać było, że brak mu wprawy w obrażaniu ludzi, nie nauczył sie jeszcze, ze najskuteczniejsze są obelgi ubrane w wykwintne słowa, a nie proste epitety. Do tego nietrafione, Rosalinda nigdy nie postrzegała siebie jako dziwki. Korzystała z przymiotów ciała, aby osiągnąć to, na czym jej zależało. To wszystko. Byłaby nierozsądną, gdyby zmarnowała dar, jaki otrzymała od Boga. Nie była już najmłodsza – skończyła 23 lata na wiosnę – ale na rozsądku ani wierze w dobroć i mądrość Pana jej nie zbywało. - Uważaj, ściskasz za bardzo – rzuciła w roztargnieniu do pokojowej, bez złości, raczej ze zniecierpliwieniem. - Przepraszam, pani – dziewczyna się skuliła. Spojrzała na nią uważnie. Stary król miał rację, służbie należał się szacunek, a ta mała była przerażona. To niedobrze, kiedy ludzie są zestresowani gorzej pracują. To stara prawda, gdyby Michael miał więcej rozumu a mniej buty szybko by ją odkrył. - Nie obawiaj się. – powiedziała miękko. – Nie podzielam upodobań naszego władcy, nie skarcę cię. Możesz iść. Dziewczyna dygnęła i zniknęła, a Rosalinda samodzielnie zaczęła upinać włosy. Ona nie czuła się urażoną, ale młody król naruszył dobre imię jej ojca. Takich rzeczy się nie wybacza. Oczy jej pociemniały, kiedy spokojnym, pewnym krokiem wyszła na zamkowy korytarz. Trzeba znaleźć sposób, ale .. rozwiązać ten problem. Pierwszym etapem będzie znalezienie sojuszników.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |
17-05-2015, 22:49 | #12 |
Reputacja: 1 | Rosalinda de Villon Przez kilka ostatnich dni Rosalinda starała się odnaleźć na zamku ludzi niezadowolonych z rządów Michaela. Oczywiście, większość dworzan nie popierała swego nowego władcy, lecz dziwnym trafem nikt nie chciał wyrażać swojego zdania na głos. Dokładnie tak, jakby szlachetnie urodzeni utracili dumę i zamiłowanie do kłótliwości, znane również poza granicami kraju. Jej poszukiwania nie pozostały jednak niezauważone. Kiedy bowiem przechadzała się pewnej wyjątkowo pięknej nocy po dziedzińcu, wyjątkowo niepatrolowanym przez całą armię członków Czarnej Gwardii, a zaledwie kilku nowych rekrutów, usłyszała „psyczenie” dobiegające zza ogarniętego mrokiem rogu jednej z baszt. Ethen Emeryk Ironcrest Valarion Zamkowa biblioteka choć opływająca w woluminy zgromadzone przez ojca obecnego króla, zawierała tylko szczątkowe informacje dotyczące znalezionego pierścienia. Dąb, był od zawsze na tutejszych ziemiach symbolem sprawiedliwości, wolności i mądrości. Co oczywiste, znajdował się on w herbie Emerhill. Dawniej zaś, również był znakiem. Może nie tyle rodowym, co rodzinnym bohatera Emera. Mogąc się doszukać tylko tych informacji, Ethen udał się na spotkanie z tutejszymi rzemieślnikami. I choć większość z nich nie wiedziała kompletnie nic na temat pierścienia, to jednak znalazł się wśród nich jeden, który zgodził się podzielić ze szlachcicem swoją wiedzą. Co dziwne, kazał mu odwiedzić go dopiero po zmroku. Pyron Nilris Kanclerz jedynie skrzywił się na słowa wojownika i zaczekał aż ten na nowo się przyodzieje. Po tym, wraz z Pyronem przechodził jednym z najdłuższych korytarzy jakie znajdowały się w królewskim zamku. - Sir, nie powinieneś aż tak szafować swoim zdaniem dotyczącym naszego monarchy. Szczególnie, wśród tylu uszu i języków. Charlotte Valarion - Oh… szukasz Rickarda dziecko? – zapytała kobieta miłym głosem, unosząc pod wpływem uśmiechu kształtne, wypudrowane policzki. – Jest na zapleczu. Zdaje się że rozmawia z właścicielem. Na twoim miejscu bym im nie przeszkadzała. Może zaczekasz na niego i dosiądziesz się do któregoś ze stolików? Zdaje mi się… że ci mężczyźni w kącie bacznie ci się przyglądają. Ja na twoim miejscu bym zaryzykowała. – powiedziała, opierając swoje olbrzymie piersi na leżących na blacie rękach. – Może będzie to oznaczało lepszą zabawę niż myślisz? – mrugnęła mocno pomalowaną na turkusowo powieką. – Eh… gdybym tylko była młodsza… teraz to i nawet gorset mało pomaga na młodych mężczyzn. Leonel Visigon Po robocie, mężczyzna niechętnie zgodził się pójść za chłopcem. I to był błąd. Chłopak, zaprowadził go bowiem do jakiegoś ciemnego zaułku, gdzie kilka razy dostał pałką po głowie. Najwidoczniej uderzenia były bardzo silne, gdyż szlachcic już się po nich nie obudził. |
18-05-2015, 00:41 | #13 |
Reputacja: 1 | Mimo że przejrzałem większość ksiąg i tomów znajdujących się w królewskiej bibliotece nie udało mi się znaleźć informacji na temat pierścienia. Jedyne informację jakie udało mi się zdobyć to te dotyczące historii samego Emerhill, jak i samego herbu. Nic co by było przydatne w moim śledztwie na temat właściciela znalezionego sygnetu. W końcu postanowiłem gdy już zdobyłem kilka przydatnych informacji jako punkt zaczepienia, po pytać się niezobowiązująco rzemieślników, o to czy któryś z nich nie wykonywał podobnego pierścienia. Oczywiście swoją ciekawość uzasadniałem chęcią zakupu tego pierścienia dla mojej przyjaciółki, powiedzmy że będzie to budziło małe podejrzenia. Dworzanom często zdarzały się romanse. Mimo że pytałem się u większości rzemieślników w stolicy, tylko jeden postanowił podzielić się zemną informacjami o pierścieniu. Ku mojemu zdziwieniu kazał się ze sobą spotkać po zmroku, tak jak by czegoś się obawiał. Czyżby sprawa był powiązana z królem i mogła wzbudzić podejrzenia czarnej straży, a może w grę wchodzi coś innego, to było zastanawiające. W każdym razie postanowiłem udając się do niego zachować wszelką ostrożność i dyskrecje i postarać o to by nikt niepowołany niedowidział się o tym spotkaniu. --------------------- Gdy dotarłem na miejsce spotkania, na które umówiłem się z starszym rzemieślnikiem, szybko rozejrzałem się wokół sprawdzając czy nikt mnie nie śledzi. Następnie zapukałem do drzwi jego warsztatu, chwilę poczekałem po czym jeśli drzwi się otworzył i zobaczyłem w nich staruszka. Rzekłem do niego krótko. -Pamięta mnie Pan, przyszedłem w sprawie pewnej błyskotki a dokładnie pierścienia, był on dość niecodzienny, miał herb królestwa. Miałem nadzieję że, będzie Pan wiedział kto taki potrafi wyrobić. I także dowiem się kilka ciekawych informacji o ich właścicielu lub właścicielach. Bo Pańska przezorność budzi moje zaciekawienie. Gdyby te pierścienie nie był powiązane z kimś kto budzi pan niepokój lub niepokój naszego nowego władcy i jego sług. Nie wybierał by Pan takiej pory na spotkanie żeby uniknąć ciekawskich oczu i uszu. Niech się Pan nie martwi dyskrecją, potrafię zadbać o to by tajemnice nie pozostał odkryte przez niepowołane osoby. Ten zwrócił się do mnie szeptem z lekką nutą nagany w głosie. - Ciszej! Do diaska, nie tak głośno. Stoisz na prawie że na środku ulicy. Wchodź młodzieńcze i to już! - odparł półszeptem rzemieślnik, niepewnie rozglądając się wkoło przed zamknięciem drzwi. Kiedy zaś już to zrobił, zabezpieczył je kilkoma zasuwami i zamknął na klucz, po czym wytarł czoło chusteczką. - Po co ja się zgadzam na coś takiego… ehh...może coś do picia? -Nie wiem Panie, mnie tu sprowadza zwykła ciekawości. Rzekłem krótko,chwilę pomyślałem.po czym od powiedziałem. -Jeśli można to piwo lub winno, oczywiście jeśli można prosić. A i przepraszam za hałas na ulicy, starałem się być dyskretny co jak widać nie wyszło mi, powinienem bardziej uważać na obcych w tych niebezpiecznych czasach. - Tak, tak… - odparł szybko mężczyzna na maje słowa. Po chwili ujrzałem jak wyciągnął z jednej z szafek malutką beczułkę z piwem, którą bardzo szybko odkorkował i zapełnił jej pachnącą, złocistą zawartością dwa stojące obok mnie wcześniej na stole kufle. - No więc? Na jaki to temat chciałeś się czegoś dowiedzieć? - zapytał mnie podejrzliwie, siadając na małym stołku i maczając usta w piwnej pianie patrząc w moją stronę. -Pamięta Pan wcześniej pytałem się o pewien pierścień drewniany? Dość interesujący gdyż posiada wygrawerowany w drewnie herb królestwa, znak dębu. Interesuję mnie to gdyż taki sam znalazłem w zamkowym chlewie. I powiedzmy że chciał bym zwrócić go właścicielowi. Co jeszcze bardziej mnie ciekawi to fakt że ten pierścień, wywołał u pan taką rekcję jak by czegoś się pan bał. Lub że tak powiedzmy obawiał się Pan właściciela lub może właścicieli pierścienia, czyż nie? Spojrzałem na niego popijając piwem, po czym odłożyłem kufel i mówiłem dale kontynuując. -Nie musi się Pan obawiać Gwardii naszego nowego Króla, nie pałał sympatią dla naszego nowego Króla, ani tym bardziej do czarnej straży. Bardziej interesuję mnie fakt, dlaczego właściciel tego pierścienia tak bardzo nie chcą być zauważeni przez ludzi Króla. A jak wiadomo nasz nowy król ma fobie na punkcie zdrady i spisków. Mówiąc szczerze wolałem czasy gdy rządził król Emeryk II powiedzmy że czasy był spokojne i bardziej bezpieczne dla zwykłych podanych. Po czy chwyciłem kufel i wypiłem duży łyk trunku, czekają na odpowiedź rzemieślnika. Widziałem jak rzemieślnik popijał ze zdenerwowaniem piwo, ledwo trzymajac kufel w drżących dłoniach. - Ten pierścień… ponoć noszą go...cóż...zdrajcy królestwa. Ci, którzy spiskują przeciwko obecnemu królowi. N-nie wiem gdzie można ich spotkać tak na prawdę, lecz ludzie gadają że niektórzy z nich spotykają się czasami w ciemnych zaułkach miasta. M-może jeszcze ich spotkasz, jeśli wyjdziesz stąd w miarę szybko, co nie ukrywam, byłoby mi na rękę. Myślę że spotkałbyś ich koło t-tej podejrzanej gospody “Bęben Ogra”. Spojrzałem uważnie na rzemieślnika wysłuchując jego słów, następnie krótko i rzeczowo zwróciłem się do niego. -Niech się Pan nie martwi, nikt nie dowie się o naszej rozmowie. Ani ludzie Króla , ani spiskowcy. Następnie dopiłem piwo, i krótkimi słowami podziękowałem mu i wyszyłem z jego domu. Zgodnie z jego słowami , szybkim krokiem skierowałem się do rzeczonej karczmy. Miałem nadzieję że coś nie co dowiem się o tych spiskowcach. Ich działalność zaciekawiła mnie, powinienem przecież coś zauważyć w końcu musieli mieć jakiś ludzi na zamku. Przed wejściem do karczmy wyjmuję z sakiewki pierścień i trzymam w dłoni tak żeby był widoczny, a także sprawdzam czy nikt mnie nie śledzi. Następnie wchodzę do karczmy i rozglądam się po niej kierując się ku szynkwasowi. Za ladą stała wymalowana kobieta, odziana w zdecydowanie za ciasny gorset. Kiedy podszedłem bliżej, uniosła pokryte turkusowym pyłem powieki i całkiem miłym głosem zapytała czego taki młodzieniec jak ja tutaj szuka, mierząc mnie przy tym od stóp do głów. Spojrzałem na nią po czym odparłem. -Wina jeśli można prosić, a także czekam na kogoś. Następnie płacę monetami za kielich wina, i siadam w rogu przy pustym stole, bawiąc się pierścieniem przeżucając go między palcami. Ostatnio edytowane przez Orthan : 24-05-2015 o 15:29. |