Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-05-2016, 14:00   #61
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Znalezienie jej i Tugalowi grupy poszło zaskakująco prędko. Jeszcze tego samego dnia sączyli piwo z całą drużyną, w czasie gdy większość wciąż próbowała ugadać się co do składu osobowego własnych grup. Dla Quinn oczywistym było, że muszą wygrywać. Jeśli chcą się wydostać z tego miejsca to była to jedyna opcja.
Luźne rozmowy jakie podczas pracy ucinała sobie z Vilem sprawiały, że przypominała sobie o dawnym życiu. O czasach kiedy wszystko miała podane pod nos. Wtedy nie zdawała sobie sprawy ile wysiłku kosztowały drobne przyziemne obowiązki. Sprzątanie, gotowanie, pranie, szycie... Całe jej szczęście, że miała Tugala, który cierpliwie znosił jej braki umiejętności podstawowych. Z tego też powodu starała się jak mogła by nie sprawiać mu za wielu trosk.

Razem z nowo stworzoną drużyną siedzieli sobie przy piwie do późna. Quinn sączyła z kufla trunek tylko po to by się upić, bo dla smaku to na pewno tego nie robiła. Oparta o ramię Nidrosa wsłuchiwała się w rozmowy toczące się w barze. Ktoś wspominał o teście mającym dopuścić świeżynki do areny. Torm uznała, że już i tak sporo znosiła więc i kolejne próby udowadniania jej przydatności w walce nie stanowiły dla niej większego zmartwienia. Ze smutkiem musiała przyznać, że przynajmniej w walce wiedziała co robi, nie to co w codziennych obowiązkach domowych...

Za to rewelacja o jakiej powiedział im karczmarz sprawiła, że Torm szeroko otworzyła oczy. Trzeba była przyznać, że tutejsi "wodzowie" potrafili zachęcić do starania się. Nie pozostawało nic innego jak trzymać się założonego przez nią planu i starać się.

Już prawie przysypiała przy stole, gdy siedzący nieopodal zaczęli opowiadać historie rodem z koszmarów. Ludzie ginący bez wieści...
Quinn wzdrygnęła się na wyobrażenie trupa chodzącego bez głowy. Żywych się nie bała. Wierzyła bowiem, że Morges przysłało ją by sprowadzić śmierć na każdego kto stanie naprzeciw niej.
"Ale co z tymi, którzy są już martwi, ale wciąż się poruszają?" poważnie się zmartwiła. Czyżby ktoś potrafił ożywiać tu umarłych? Albo po prostu animował martwe ciała... To ją przerażało. Próbowała się pocieszyć, że skoro to coś się porusza to musi mieć jakąś energię, a tą będzie mogła "zabrać"... Ale to były tylko podejrzenia, których poprawność będzie trzeba sprawdzić...
"A może to tylko Przeklęty, który chrzani tutejsze reguły i robi co chce? Ja też by mogła..." westchnęła nad swoim wciąż nie pustym kuflem piwa. Nie, ona potrzebowała motywacji. A jedyne co ją motywowało do zabijania to chęć przetrwania. Przynajmniej na razie...

***

W odczuciu Quinn ostatni tydzień wlókł się jej niesamowicie długo. Nadal w wolnej chwili prosiła Vila albo Ritę o lekcje. Jej pracodawca robił to głównie po to by mieć z kim porozmawiać na tematy inne niż codzienność, za to Rita zwyczajnie lubiła spędzać z Torm czas. Oboje mieli wiele ciekawych opowieści z czego z mężczyzny trudniej było je wyciągać. Quinn wcale się mu nie dziwiła. Ona również nie była chętna do opowiadania o swojej przeszłości. O czasach kiedy pławiła się w luksusach, a Przeklętych traktowała tak jak wszyscy - jako ciekawostkę, rozrywkę. Choć nie minął nawet rok od wyroku, jakim było pojawienie się Czarnych płaszczy, to wypierając wspomnienia, ta przeszłość była bardziej odległa niż wczesna historia powstania Imperium. I tylko czasem, siedząc nad rachunkami w biurze Vilmonta, zastanawiała się czy Ahern wiedział i czy mimo to próbował coś z jej losem zrobić. Ciekawiło ją czy jeszcze ją wspomina. Z pewnością jego rodzina wyciągnęła go z tarapatów w jakie się wpakował będąc z Przeklętą.
A co z jej własną rodziną? Była tak liczna, że łatwo było najmłodszą wymazać z rodzinnych kronik. Bo którzby chciał chwalić się takim potomkiem? Myślenie o przeszłości sprawiało, że miała poczucie winy względem Tugala.
Tej jednak nie mógł mieć pretensji, bo niezawodnym sposobem na ucieczkę od tych myśli było szukanie pocieszenia w jego ramionach w gdy tylko mieli na to wolną chwilę.

Torm uznała, że głupie myśli zaczęły przychodzić jej do głowy przez brak zajęcia. Nie mogła się doczekać, aż znajdzie sobie jeszcze więcej obowiązków by nie mieć czasu o tym wszystkim myśleć.
Teraz liczyło się tylko to by dostać się na arenę. Jej strój w którym uczęszczała na treningi był bardzo dobrze zadbany, a miecz lśniący. Odkąd nauczyła się sama dbać o swój sprzęt to robiła to bardzo skrupulatnie co potrafiło zahaczyć wręcz o nerwicę natręctw.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 18-05-2016, 23:16   #62
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację
Picie, chlanie, zalewanie robaka, opróżnianie kufla, chłeptanie, siorbanie, żłopanie, dojenie, duszenie szklanki, płukanie gardła, dawanie sobie w gaz, niewylewanie za kołnierz, zaglądanie do butelki, sączenie, ssanie, czy chociażby trąbienie alkoholu. Kean był wyjątkowo zapracowany przez cały tydzień. Oddawanie się swojemu nowemu hobby pozwalało mu zapomnieć o problemach doczesnych, a towarzystwo nowej drużyny nawet o tych wiecznych. Niestety każde hobby wymaga środków finansowych, więc trzeba było iść do pracy, a ta potrafiła przyprawić o większy ból głowy, niż samo “leczenie”.




Same plotki mało obchodziły chłopaka, słuchał ich jednak, żeby być na bieżąco. Po pobycie w Przechowani nabrał maniery zbierania informacji, nawet jeśli go nie obchodziły. Ostatecznie każda mogła się kiedyś przydać, więc lepiej takową posiadać, niż żeby później żałować.
Zniknięcia? Zawsze gdzieś ktoś znikał, a w takich warunkach jakie tu panują, większość pewnie nawiała, żeby żyć na własną rękę lub u Dzikich. Nawet jeśli nie to i tak nie było jego zmartwienie, bo wszyscy ludzie, którzy jakkolwiek go obchodzili pili z nim przez cały tydzień.
A Dzicy? Niech robią co chcą, byle nie przeszkadzali jemu samemu. Chciał tylko spokojnie żyć do dnia, w którym będzie mógł wrócić i zabrać się za ubijanie magów oraz wszystkich ich popleczników. Czyli większości normalnych ludzi, dla których śmierć Przeklętego na arenie była tylko zabawą. Po większej ilości alkoholu zaczął się zastanawiać, czy jego “rodzina” przyjdzie, na którąś z jego walk, ale szybko odgonił tę myśl. Tamci ludzie już go nie obchodzili. Nie po tym jak zabawili się jego życiem za pieniądze.
Prawdziwie zainteresował się jedynie tą informacją, która mówiła, że mogą wylądować w kopalni. Nie miał na to najmniejszej ochoty, więc musieli się przyłożyć do walk. Miał wrażenie, że reszta drużyny podziela jego uczucia w tym względzie. Czy był tutaj ktokolwiek, kto chciałby spędzić przynajmniej miesiąc na ciężkiej pracy, z której można nie wrócić? Szczerze w to wątpił.

Ich nowa nauczycielka była, jak na gust Keana, wyjątkowo zatwardziałą hobbystką-entuzjastką. Ze wstydem musiał przyznać, że nie był w stanie wykrzesać z siebie tyle entuzjazmu co ona, ale być może kiedyś sam posiądzie tak wspaniałe umiejętności. Może nawet ona sama trochę ich poduczy w ramach zajęć dodatkowych? Nie miałby nic przeciwko, zwłaszcza, że była całkiem atrakcyjna jak na gust chłopaka.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
Stary 20-05-2016, 20:50   #63
 
Kaeru's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumny
Tydzień - minął szybko. Bezlitośnie - w kwestii tempa upływania czasu do startu w eliminacjach; produktywnie - w kwestii zapełniania kiesy mageralami i otrzymywaniem wycisku oraz razów na treningach.
Na wszelkie plotki [Juna] reagowała nijak, czyli krótko mówiąc - miała je w głębokim poważaniu, zwłaszcza, że nie były to ani jej zmartwienia ani jej problemy. Każdy na tej wyspie był dziwny i niebezpieczny na swój sposób, i jedyne rzeczy, jakie mogły ją ewentualnie zdziwić, były… właściwie niczym.
Nie było też wcale inaczej w przypadku nowego nauczyciela - po nim można było się wszystkiego spodziewać; również tego, że pod tą na pozór spokojną aparycją ukrywa się szaleniec i morderca.
- Juna - pierwsza przedstawiła się brunetka władająca włócznią.
- Sevi - burknęła dziewczyna, wpatrując się uporczywie gdzieś w bok.
Większość tygodnia poświęciła, poza pracą, na ćwiczenie rzucania nożami. Mimo, że starała się wepchnąć tyle rzutów ile tylko zdoła w czas pracy i czas wolny, nie poświęciła na to tyle czasu co na naukę magii i miała poczucie, że nie jest to jej atut. W dodatku jej kiepskie samopoczucie wciąż rosło i nawet najmniejsze niedogodności rosły w jej oczach do ogromnych rozmiarów. Mogło to być wynikiem tego, że najdokuczliwszym źródłem jej frustracji był Kreinhof sam w sobie, który zbyt mały nie był. Nie spędziła wielu dni odcięta od lasu, ale wydawało jej się, że było to co najmniej kilka miesięcy. Przez chwilę nawet zastanawiała się nad opuszczeniem miasta i dołączeniem do Dzikich o których trochę słyszała, ale szybko jej przechodziło. Nie wiedziała czy źródłem niechęci do opuszczenia bezpiecznych murów jest obawa przed zwierzołakami i chodzącymi trupami, lęk przed zmianą czy przyzwyczajenie do “opieki” weteranów.
Kolejnym, nie mniejszym źródłem irytacji, był on - ich nowy nauczyciel.
Odwróciła głowę, żeby zapanować nad rozczarowaniem. Mogła się spodziewać, że przydzielą ich do wojownika. Ba, pewnie wszystkie drużyny mają za nauczyciela wojownika, w końcu mają być gladiatorami. Problem w tym, że Sevi nie chciała dokonać żywota machając przerośniętą wykałaczką! Chciała być magiem!
- Ja jestem Elena. - przedstawiła się ostatnia kobieta w zespole.
Haku i Cedil również dokonali prezentacji.
Nythluz w międzyczasie bacznie badał wzrokiem każdego z mówiących. Od czubka głowy do nóg. Nigdzie nie zatrzymywał się na dłużej, co mogło niektóre panie zasmucić.
- Dobra… to pasowałoby was przetestować, co nie? - spytał się, gdy ostatni z drużyny się przedstawił. - Kto jest kapitanem?
Trzy pary oczu spoczęły na Junie i Sevi. Któraś musiała wziąć na siebie ciężar i odpowiedzialność lidera grupy. Zaś Juna dołączyła do trójki i spojrzała na Sevi. Demokratyczna decyzja odnośnie przewodnictwa grupy najwyraźniej właśnie zapadła.
- Wygląda na to, że ja. - zaskoczona dziewczyna potrzebowała chwili, żeby zrozumieć, że powinna się odezwać. Jakimi pokręconymi kryteriami trzeba się kierować, żeby wybrać akurat ją? A, no tak: “byle nie ja”. Jednak mimo to miała zamiar poważnie potraktować swoją nową rolę w grupie. Oczywiście zaraz po tym jak przestanie kląć na nich wszystkich. - Co mam robić?
- Obserwować innych w czasie sprawdzenia i pod koniec dnia przedstawić mi jakąś strategię. Jeśli nic nie wymyślisz, przedstaw chociaż ustawienie dla drużyny. - polecił weteran. - A teraz za mną.
Zaprowadził ich na podwórko swego domostwa. Było ono dość spore, kwadratowe. Z trzech stron ograniczało go kamienne ogrodzenie, z czwartej dom. Z tej strony znajdował się też całkiem pokaźny skład broni białej.
- Nie wiem na co was stać, ale uprzedzam, że od razu dajcie z siebie wszystko co jesteście w stanie. To nie walka na arenie. Tutaj najwyżej trochę zaboli. - mężczyzna dobył miecz. - Na czas treningu możecie wybrać sobie broń. Gdy to zrobicie dajcie znać, to zaczniemy.
Juna dobyła włócznię. Obróciła ją kilka razy, przez chwilę się nią bawiła, żeby bardziej się do tej broni przyzwyczaić i żeby lepiej się nią władało. Przy okazji rozgrzewała się do dalszego treningu. Sevi sięgnęła po swoje własne noże do rzucania, do których zdążyła się już przyzwyczaić. Stanęła trochę z tyłu, żeby móc dobrze widzieć wszystkich i żeby jej radosne złorzeczenie nie dotarło do co wrażliwszych uszu.
Cedil miał przy sobie swój topór, więc nie wziął innej broni. Haku wziął miecz i tarczę, a Elena również nie wzięła broni. Widać walczyła korzystając ze swojej mocy.
- Chyba można zaczynać? - stwierdziła pytającym tonem Juna.
- No to dawajcie. - odezwał się Nythluz - Na razie pojedynczo. Chcę mieć czas przeanalizować wasze możliwości. Atakujcie wszystkim co macie. Któraś z pań zaczyna.
Jako, że Sevi miała chyba najmniej do pokazania z całej grupy, zaatakowała jako pierwsza. Odbiegła w bok, ustawiając się tak, żeby nie zagrozić drużynie i rzuciła jednym ze swoich noży, celując w brzuch nauczyciela.
Ten bez trudu odbił nóż swoim mieczem.
- Miałaś dać z siebie wszystko. Nie uwierzę, że to jest twoje maksimum. Nie przeżyłabyś tyle na wyspie z czymś takim.
A byś się zdziwił, pomyślała Sevi,bo też się dziwię, że żyję.
Juna westchnęła. Nie miała zamiaru pokazywać z siebie wszystko, niemniej wyglądało na to, że ich nowy nauczyciel to pierwszy lepszy dziadyga, którego można było zwieść pozorami pełnej umiejętności, więc chcąc nie chcąc postanowiła dać z siebie więcej niż zamierzała. Skoro panie miały mieć pierwszeństwo, postanowiła zaatakować po Sevi. Biorąc pod uwagę to, że mężczyzna władał mieczem, musiała inaczej podejść do przeciwnika. W przeciwieństwie do Sevi, Juna walczyła na znacznie bliższym dystansie i była praktycznie bardziej narażona na zasięg ostrza. Po przelaniu gniewu w swoje ciało szybko przestała się przejmować, jak bardzo mocno dostanie. Tak samo przestała trapić się tym, żeby nie zabić oponenta. Wiedziała, że na tym poziomie, na którym jest, i tak nie zrobi tamtemu najmniejszej krzywdy. Kiedy ten rozmawiał z Sevi, Juna szybko podbiegła z boku, by w pewnymi momencie rzucić się w kierunku Nythluza. Grot nie był kierowany w tors, lecz bok; by w chwili, gdy facet zamachnie się mieczem, by zablokować jej pchnięcie, błyskawicznie obrócić się, cofając atak i mierząc go po drugiej stronie gardy, tym razem w szyję - lub nogę, jak będzie lepiej. Gdyż wyjdzie na jedno, bo fechtmistrz i tak uniemożliwi dziewczynie tą że fintę.
O dziwo - i zapewne ku nieograniczonemu zaskoczeniu samej dziewczyny - atak poszedł niemal zgodnie z przewidywaniami. Weteran zablokował pierwsze pchnięcie włóczni i został trafiony przez drugie. Tylko… tylko że nie do końca. Chlupnęło wodą. Nythluz stał jakby nigdy nic, w czasie gdy zamiast jego szyi była woda no i oczywiście włócznia Juny.
- No całkiem nieźle. Ale i tak mam wrażenie, że coś ukrywasz. - zawyrokował mężczyzna.
Kolejna z atakiem była Elena. Ona nie ruszyła się z miejsca. Zamiast tego przy użyciu swojej mocy wyrwała wszystkim członkom swej drużyny bronie i posłała w stronę nauczyciela. Ten nie bawił się w blokowanie czy unikanie. Zwyczajnie zmienił swoje ciało w wodę, która zachowała kształt Nythluza. Tutaj nie było żadnego komentarza ze strony weterana.
Haku zaatakował następny. Wyraźnie było widać, że nie użył żadnej mocy. Jedynie zaszarżował z bronią na weterana. Szybko też skończył na ziemi.
- Ty chyba potrafisz się bronić, ale z atakiem kiepsko. Mam rację? - spytał wojownik.
Nowicjusz jedynie przytaknął, zbyt zawstydzony, by coś powiedzieć.
Ostatni do ataku ruszył Cedil. Swoim toporem władał jakby ten nic nie ważył. Juna wiedziała doskonale na co stać jej “chłopaka”, jednak ten podobnie z resztą jak ona nie miał zamiaru pokazać wszystkiego. Wymienił z nauczycielem kilka ciosów i skończył z jego mieczem przy gardle.
- No całkiem nieźle, chociaż mocy też nie używasz. Dobra, pani kapitan, ma panienka już pomysł na jakieś ustawienie? - Nythluz zwrócił się do Sevi.
 
Kaeru jest offline  
Stary 21-05-2016, 08:43   #64
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
10: Jak przebiegł trening u nowego mistrza?

Juna szczerze nie zrozumiała, co nauczyciel miał na myśli, mówiąc, że ona coś ukrywa, lecz w tej chwili myślała nawet nie tyle nad jego słowami, co nad tym, co Sevi odpowie na pytanie maga. Była ciekawa, co dziewczyna zrobi w tej sytuacji.
Sevi prawie podskoczyła, gdy zrozumiała, że Nythluz się do niej odezwał. Że już?!
- Yyy… Cedil i Juna z przodu… dalej Haku… Elena z tyłu… chyba... Tak, w sumie chyba tak. Nawet tak myślę, że być tak może… Nie wydaje mi się, żebym na tą chwilę wymyśliła lepsze ustawienie. Tak, a ja między Haku a Eleną… ale tak trochę jakby z boku.
Dziewczyna postanowiła zamilknąć zanim powie coś jeszcze głupszego.
- Hm… całkiem nieźle. Jesteś córką jakiegoś wojskowego? - spytał weteran, dziewczynę.
- Hę? N-n-nie! Mój Tata był myśliwym w Pavrii. Najlepszym!
Cóż, dużej konkurencji nie miał.
- Myśliwym… Masz dobry zmysł obserwacji. Zaatakuj mnie, używając swojej magii. Ty i ty robicie to zaraz po niej. - zwrócił się do Cedila i Haku.
Sevi wytrzeszczyła oczy.
Że co ma zrobić?
Wzięła do ręki drugi nóż do rzucania i udała, że nim rzuca, tworząc iluzję. Miała nadzieję, że Nythluz zobaczy lecące w jego stronę ostrze, które będzie wyglądało dość realistycznie i przysłoni jej faktyczne działania Tuż za iluzoryczną zmyłką leciał drugi, prawdziwy nóż, który - przynajmniej według planu - miał sięgnąć celu niezauważony.
I tak by się stało, gdyby nauczyciel nie postanowił od razu odpalić swojej wodnej formy. Jednak wyraz jego twarzy, gdy prawdziwy nóż przeszedł przez ciecz, zdradzał, że był zaskoczony mocą dziewczyny.
- Hm… ciekawe. To tylko iluzja, czy coś bardziej potężnego? - spytał się Sevi.
- To była tylko iluzja. Potrafię jeszcze zmienić tor lotu strzał i bełtów, ale nie jestem w tym jeszcze dość dobra. Jak już to zrobię to głowa tak mnie boli… że wolę nie robić tego zbyt często.
- Więc później nad tym poćwiczymy. Dobra, teraz ty. - wskazał na Haku.
Ten przez chwilę przyglądał się zszokowany, zupełnie jakby nie spodziewał się, że teraz przyszła pora na niego. Gdy dotarło do niego, że teraz jego kolej, przyłożył obie dłonie do ziemi. Przybrały one wygląd gruntu. Następnie natarł na nauczyciela, wyprowadzając dwa ciosy. Widać było jednak, że nie jest w tym dobry. Jednak jego atak zabrudził wodę, w którą znów zmienił się Nethluz.
- No całkiem nieźle - rzucił weteran, wypluwając z ust ziemię. - Twoja kolej. - zwrócił się do Cedila.
Ten bez większych przygotowań natarł na nauczyciela. Zaatakował go również pięściami. Wydawało się, że nic się nie stało. Jednak na ciele nauczyciela pozostały ślady po uderzeniu. Zupełnie jakby ochronna moc mężczyzny nie zadziałała. Nythluz nie skomentował, jedynie przyjrzał się uważnie blondwłosemu chłopakowi.
- No dobra, teraz gdy mamy wszystko załatwione, przejdźmy do rzeczy najważniejszej. Treningów. Pewnie was interesuje jak będą wyglądać. Osiem godzin, jak do tej pory. Jednak część będzie poświęcona na ćwiczenia drużynowe, a część na indywidualne. Trudno mi teraz powiedzieć jak będą wyglądały proporcje, ale obstawiam, że pół na pół. Wyszkolę was na tyle, byście nie umarli na arenie. A właśnie. Chcecie przejść przez eliminacje, czy odpaść?
- Nie wiem, jak reszcie, ale mnie nie spieszy się aż tak bardzo do przejścia dalej - Juna pierwszy raz od dłuższego czasu wypowiedziała kwestię dłuższą niż parę wyrazów. - Bardziej zależy mi na przeżyciu niż na wygranej - dodała po chwili.
Sevi potaknęła.
- Żaden ze mnie gladiator. Najlepiej by było, gdybym nie miała z tym nic wspólnego.
Reszta drużyny miała podobne zdanie.
- Dobra, to na treningach skupimy się głównie na nauce widowiskowego dostawania po dupie, tak by nikt nie zauważył, że zwyczajnie się podkładacie. - zdecydował Nythluz.
Juna przyjęła tę wiadomość ze spokojem i zgodziła się z nią niewerbalnie.
“Widowiskowe dostawanie po dupie” nie brzmi aż tak źle jak “Widowiskowa utrata waszych nędznych żywotów”, co dla łuczniczki było olbrzymim pocieszeniem. Chociaż, gdyby miała możliwość rozwoju swoich mocy, chętnie by z tego skorzystała. Musi zdobyć wielką moc i wklepać Białemu za te wszystkie godziny męczarni...
- To miło z twojej strony.
- W widowiskowym dostawaniu po dupie, najważniejsze są uniki. - zaczął swój wykład nauczyciel - Musicie bowiem tak manewrować swoim ciałem, by nie zginąć od ataku przeciwnika, ale jednocześnie, by widownia uznała, że dostaliście. Naturalnie wszelkie obronne techniki będą mile widziane, jednak i one muszą być sprytnie użyte. Jednak najpierw zaczniemy od sprawdzenia waszego ustawienia. Ustawcie się tak, jak wasza kapitan poleciła.
Brunetka z włócznią ustawiła się w przodzie, koło Cedila, posyłając po drodze “blondynowi” uśmiech.
Gdy wszyscy ustawiali się na swoich pozycjach Sevi podeszła do Haku.
- Pomyślałam, że to byłoby dobre miejsce dla ciebie, bo mógłbyś w razie potrzeby, doskoczyć do Juny lub Cedila i pomóc im się obronić - powiedziała tak cicho, żeby jej słowa nie dotarły do nauczyciela. - Dałbyś radę? Znaczy… wiesz… to tylko taka sugestia.
- Mhm… - odparł chłopak, zdawało się, że zawstydzony prośbą dziewczyny.
Gdy wszyscy byli na swych miejscach, Nythluz przyjrzał się im krytycznym okiem.
- Panie z tyłu muszą uważać, bo to pewnie na nich skupi się w pierwszej kolejności uwaga przeciwników. Być może inni będą stosowali ataki z boku, więc Haku musisz jak najlepiej rozwinąć swoją moc, by blokować takie zagrania. A wasza dwójka musi robić jak najwięcej zamieszania w szeregach przeciwników, dostając przy tym jak najmniej razy po dupie. Zaatakować was?
Juna rozejrzała się po kolegach z drużyny. Nie dowodziła tutaj, więc nie miała zamiaru wypowiadać się w imieniu grupy, niemniej jak dla niej mężczyzna mógł przeprowadzić atak. Niespecjalnie przeciw temu oporowała. Poprawianie utrzymania broni i nieznaczne wyprostowanie postawy dawały znak, że jeśli Nythluz uznał, że może atakować, nie musiał się kwapić.
Sevi wzruszyła ramionami na ostrzeżenie Nythluza. Nie, żeby je ignorowała, ale zwyczajnie, niezależnie od miejsca i uwagi przeciwników, nie chciałaby dać się trafić. Nie wątpiła, że nie musi martwić się o weterankę, która bije całą drużynę. Przez chwilę nawet obawiała się, że większość potyczki będzie polegała na ustawianiu się tak, żeby nie przeszkadzać Elenie. Pytanie nauczyciela uznała za dziwne. Wątpiła, żeby jacykolwiek przeciwnicy pytali się o pozwolenie.
- O, tak, bardzo proszę, zbij nas. - odpowiedziała [Sevi], krzywiąc się.
Nauczyciel ruszył do ataku.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline  
Stary 23-05-2016, 10:53   #65
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
praca zbiorowa :)

Przekrzywiła lekko głowę przyglądając się owej kobiecie, która miała nauczyć ich jak wygrywać na arenie. Mimowolnie spojrzała w bok za wzrokiem tamtej. Tak, kobieta była zalana w trupa. Mina Torm jasno mówiła, że mocno powątpiewa w zdolności ich nowego nauczyciela, ale z drugiej strony skoro dożyła dzisiejszego dnia to czemu by nie spróbować?
- Jestem Quinn - przedstawiła się weterance lekko machając do niej ręką by ta, będąc nie mało wstawioną, wyłapała która osoba jej się przedstawia. - Trenuję szermierkę, a moja moc osłabianie przeciwników przez dotyk - mówiąc to Torm uważnie przyglądała się jej starając się ocenić czy aby do ich nauczycielki cokolwiek z tego dotarło.

Tugal z kolei zachodził w głowę czego ta kobieta może ich nauczyć po pijaku… Sekretnego stylu pijanego mistrza sztuk walki? Jasne, bo jeszcze uwierzy, ale być może w tym szaleństwie była metoda. W końcu dorobiła się takiego, a nie innego stroju i wyposażenia raczej nie bez powodu… prawda?
- Jestem Tugal - powiedział lekko kłaniając się Nidros - Podobnie jak Quinn trenuję szermierkę, a moja moc jest w gruncie rzeczy medyczna, choć dopiero poznaję jej właściwą naturę.

Kean nie miał tak poważnych problemów ze stanem ich nowej nauczycielki, bo na arenie niektórzy walczyli bardziej wstawieni. Bardziej zastanawiało go, czy postawi im kolejkę, bo trochę go suszyło. No i chętnie nauczyłby się walki w takim stanie, bo na pewno byłoby go trudniej trafić, a to już połowa sukcesu.
- Jestem Kean. - Przedstawił się. - Trenuję walkę wręcz. Moja moc to przemiana w smoka, choć teraz mogę jedynie stworzyć szpony.

Clay i Su spojrzeli tylko po sobie myśląc “Kolejna alkoholowa moc”. Wiedząc, że z Ralhem nie ma żartów potraktowali kobietę w stu procentach poważnie i cierpliwie zaczekali na swoją kolej.
- Clay - przedstawił się grajek. - Walczę na noże, a moc do wibracje i dźwięki. Na razie tylko wsparcie
- Susana In… - urwała w połowie.Tutaj nazwiska i tak nie miały znaczenia, a mina ojca na wieść, że ma w domu “przeklętą’ do dziś jej się śniła w koszmarach. - ...ale tutaj wszyscy mówią mi Su. Moja moc to przemiana w metal.

- Eh… Nie jestem *hep* aż tak pijana, by nie pamiętać, *hep* że kazałam wam się tylko przedstawić, *hep* a nie mówić o waszych mocach. - Kobieta pogroziła im palcem, co przy jej stabilności sprawiło, że palec się poruszał, lecz sama weteranka. - Ja jestem *hep* Maragos ale *hep* mówcie mi Mara.
Mara przez chwilę się nad czymś zastanawiała. Odwróciła się gwałtownie do tyłu i ruchem wahadłowo krzywolinijnym powróciła do stolika, przy którym leżała w momencie przyjścia świeżynek. Przypatrywała się chwilę swym współbiesiadnikom po czym gwałtownym ruchem - zupełnie nie pasującym do jej stanu upojenia - podniosła głowę jednego z nich i uderzyła w stół. Bluzgnęło krwią, a nieszczęśnik, którego twarz chyba pozostawiła ślad w meblu zsunął się na podłogę. Nikt nie zareagował. Widać było to tutaj normą.
- No to możemy iść. - Kobieta wyraźnie otrzeźwiona wróciła do nowicjuszy. Jakoś nie sprawiała wrażenia żałującej swojego zachowania. - Macie jakieś miejsce treningu, czy mam popytać wśród znajomych? - zapytała.

- Możemy zapytać na arenie, na której wcześniej trenowałem. Teraz powinna być wolna w godzinach, które wcześniej zajmowałem. No i jest blisko do karczmy. - zaproponował Kean.

Quinn pokiwała głową zgadzając się z propozycją przedmówcy.
- Dobry pomysł, bo miejsca trochę by nam się do tego przydało - stwierdziła jeszcze. Mówiąc to nie przestawała uważnie choć nienatrętnie przyglądać się przemianie jakiej uległa ich trenerka. Albo udawała albo właśnie ciekawą moc im zaprezentowała. Teraz pozostawało dowiedzieć się czym konkretnie owa kobieta dysponuje.

Tugal powstrzymał się od odruchowego ujęcia za podbródek i gładzenie go w zastanowieniu. Oto bowiem Mara mogła okazać się całkiem kompetentną kobietą, która może dać im nie mały wycisk. Na propozycję i komentarz tylko skinął głową. Nic nie stało na przeszkodzie by tak uczynić. Miejsce zdecydowanie się przyda tym bardziej, że zapowiadało się ciężko dla nich.

- E, nic z tego. Nie chcą mnie tam widzieć, po tym jak wykastrowałam kolesia, który mnie chciał macać w czasie walki. A może to przez to, że później zmusiłam go by zjadł swojego fiuta… - zastanawiała się na głos. - Jakieś inne propozycje.

Torm mimowolnie uśmiechnęła się na jej słowa. A był to bardzo szeroki uśmiech. Chyba zaczynała ją lubić.
- To może pierwszy lepszy plac jakiejś opuszczonej dzielnicy? - zaproponowała Quinn.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 23-05-2016, 11:17   #66
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Clay nie bardzo chciał chwalić się swoją miejscówką gdzie ćwiczył nowy czar ale dla “dobra sprawy” postanowił dla siebie naleźć coś innego jak będzie taka potrzeba.
- Znam taką jedną starą oberżę na obrzeżach. Mają sporo miejsca w środku, stajenkę z zerwanym dachem a obejście jest z trzech stron otoczone zabudowaniami i na tyle duże że można by się gonić w kółko. - Zaproponował dobrze sobie znaną karczmę. - Nazywa się to to Garkuchnia o’Brayana. Facet pomysłowością nie grzeszył ale lokal fajny. - Podsumował z uśmiechem.

- A to ty byłeś. Efekt erotyczny i spektakularny. No możemy tam trenować. Co reszta na to? - spytała kobieta, z lekkim uśmiechem.
Su natomiast spojrzała pytająco na Clay’a.

Tugal wzruszył ramionami.
- Mi pasuje. Miejsce równie dobre jak każde inne, a skoro jest dość miejsca w środku to tym lepiej. - skwitował swoją wypowiedź krnąbrnym uśmiechem nie zwiastującym nic dobrego.
- Jeśli reszta nie ma nic przeciwko to powinniśmy się tam udać. - dodał spoglądając po swoich towarzyszach.

- Ano tak. To było moje - powiedział lekko zażenowany szczurołap. - Efekty były jak obiecałem.I nawet nikt nie zginą choć było blisko. No ale co złego to nie ja. - Potem zwrócił się do Su. - Wolałem mieć ochotników niż ludzi z łapanki.

Tugal uśmiechnął się delikatnie spoglądając po parze i powiedział miłym głosem do Su.
- To bardzo ciekawe zaklęcie. Jakbyś chciała, Clay mógłby je na Ciebie rzucić. Całkowicie zmienia sposób spostrzegania świata… w miły sposób. Naprawdę miły sposób.

Quinn choć miała ochotę roześmiać się to jednak starała się zachować poważną minę i mimowolne uśmiechy zakrywała dłonią pod pozorem ziewania. Nidros wyraźnie chciał podpuścić nieśmiałą Su i ona nie zamierzała mu w tym przeszkadzać. Odrobina wesołości nikomu nie zaszkodzi przecież.
- No, my z Tugalem, możemy powiedzieć, że byliśmy pierwszymi osobami, na których to testował - stwierdziła z powagą. - Choć musiał się postarać, żeby dobrze czar zaskoczył.

Dziewczyna spłonęła rumieńcem przyjmując barwę dorodnego buraczka.
- Nie… Nie trzeba. Jaaa już znam ten czar. - Dziewczyna wydawał się jakby kurczyć w sobie. Clay jak przystało na rycerza swej damy spróbował wybawić ją z kłopotów. Objął ramieniem.
- Już próbowaliśmy czaru. Zanim skapnęliśmy się jak działa. Nie? - Su chwyciła się jego ramienia jakby chciała się za nim schować.
- Mmhm. - Przytaknęła. - ale do ni…
[b]Clay[b] wszedł jej w słowo.
- Efekty były mniej spektakularne niż za ostatni razem. Zgłosił się nawet dziadzio i prawie zszedł mi na zawał. - Zakończył zadowolony że temat ogłoszenia się nie rozwiną a Su uścisnęła jego ramie zadowolona że jej chłopak zmienił temat na kogoś innego.

Torm prawie zrobiło się szkoda tego jak bardzo dziewczyna była nieśmiała. Ale wśród przeklętych nie było miejsca na sentymenty i współczucie. Jedyne co zrobiła to powstrzymała się od komentarza jaki cisnął się jej na usta.
- Wy już po czy nie? - zapytała konspiracyjnym szeptem Claya wyraźnie zaciekawiona jaką otrzyma od niego odpowiedź.

Clay przez chwile zastanawiał się o co Quinn pyta. Potem przypomniał sobie że już wcześniej o to pytali. Wzniósł oczy ku niebu.
- Nie - szepną tak aby Su nie usłyszała. - Oberża ma też jeszcze jedną zaletę. Jak by co można się na miejscu przekimać.
- Kombinowaliście już nad strategią? - Zapytał zaciekawiony.

- Ciężko pracować nad czymś kiedy nie zna się wszystkich możliwości członków drużyny. Będzie na to czas jak się bliżej poznamy od strony bojowej. - odpowiedział Tugal.

- Czyli musimy po ludzku zrobić próbną walkę i będziemy mieć przynajmniej zarys tego jak powinniśmy walczyć. Po kolejnych będziemy nanosić poprawki i wymyślać jakieś bardziej skomplikowane strategie. Idziemy? - zapytał krótko Kean.

- No to zapraszam do mojego przybytku spektakularnych uciech seksualnych. - Wyszczerzył zęby Clay. Poprowadził całą piątkę uliczkami najprostszą drogą do oberży. - [i]Na plac przechodzi się po prawej stronie budynku. W środku są meble i to w nie najgorszym stanie. Niestety kuchnia jest pusta zarówno w temacie zapasów jak i “statków”.[i]
- Tak swoją drogą Mara. Jak to tu wygląda sprawa własności takich pustostanów? Dajmy na to... Spodobała mi się ta knajpa. Chciałbym tu zamieszkać i może interes otworzyć. Czy ten o’Barajan miał by coś przeciwko, a może już nie dycha? Da się to jakoś sprawdzić?

Kobieta rozejrzała się dokładnie po przybytku.
- Jakby dychał, lub był w stanie się tym przybytkiem zająć, to pewnie by tutaj był. Ja go nigdzie nie widzę, więc możesz tutaj spokojnie zamieszkać. A zasady są proste. Jak coś nie należy do nikogo, to należy do pierwszej osoby, która to wzięła. Ale mniejsza o to. Bierzemy się za ćwiczenia. Skoro nie macie strategii, to ja wam ją narzucę. Quinn i Kean walczycie w pierwszej linii. Su i Clay druga linia, Su robi za ochronę. Tugal z tyłu, stara się nie mieszać za bardzo w walkę. Wszyscy się zgadzają?

- Mi pasuje. - Powiedział Clay zarówno pod kontem lokalu jak i ustawienia. - A po treningu zapraszam do mnie. Jak widać miejsca mam dość. Na razie brak wyżywienia ale w tydzień lub w dwa powinno być tutaj już co trzeba. Pomyślcie o tym… Jakbyśmy zamieszkali tu razem, mieli byśmy bliżej na treningi. Mogło by być przytulniej niż w tych barakach dla nowych no i w piątkę taniej jest się wyżywić niż pojedynczo. - Zaproponował ustawiając się z Su w szyku przed Marą.

Tugal ustawiał się na wymienionej pozycji i dobywając miecz powiedział.
- Pomysł z okresowym zamieszkaniem tutaj nie jest głupi. Odejdą nam koszta wynajmu. Poza tym ma to znaczenie strategiczne i będziemy mieli czas by poznać się lepiej. Co powinno się przełożyć korzystnie na nasze osiągi w walce. - Ustawił się tutaj w pozycji obronnej. - Co więcej, da nam to szansę na spontaniczną wymianę taktyk i spostrzeżeń. Nie ma co inwestować w ten lokal przed Eliminacjami, lepiej odkładać pieniądze, ale jak wrócimy… miałoby to swój sens. Nie mniej, musimy tylko przetrwać w miarę całym kawałku.

- Nie mówię o wielkich inwestycjach ale poszukać w okolicznych budynkach jakiś przyborów kuchennych, może jakieś zapasy, pościele czy co się tam ciekawego znajdzie. Zakupy dla naszej wesołej gromadki. - Clay skumulował cztery czary osłabiające po jednym do każdej ręki i nogi.

- Cóż, szaber jak najbardziej wchodzi w grę. Tylko trzeba będzie wszystko ukryć przed Igrzyskami coby nam nie rozkradli. - Podsumował Tugal.

Quinn tylko pokiwała głową zgadzając się z układem zaproponowanym przez ich trenerkę. Przysłuchując się rozmowie jaka toczyła się między Tugalem a Clayem zaczęła zastanawiać się nad propozycją tego drugiego. W międzyczasie ustawiła się na przedzie i wzięła miecz do ręki.
- To może być całkiem nie głupi pomysł, żeby tu zamieszkać razem - stwierdziła w końcu Torm. - Ale ostrzegam, że pani domu ze mnie żadna - dla Nidrosa nie było tajemnicą, że z Quinn pożytek w domu był marny, bo trzeba było ją uczyć wszystkiego od podstaw. Nawet takie trywialne sprawy jak zamiatanie sprawiało trudności.

- Wiesz do miotły nie trzeba żadnego kolegium kończyć ani do mycia garów też, hihi. - Clay zachichotał niczym urwis - A w najgorszym razie w każdej knajpie przyda się wykidajło. Z bezpieczeństwem to też bym nie przesadzał. Jak się wszyscy zgodzą to będzie pięć osób. Powinno się zawsze się tak ustawić by ktoś został. Jak bym zrezygnował z grania w knajpie to mam fuchę stróża nocnego. A jak by nikomu nie przeszkadzało to mógłbym nadal ciągnąc tylko pół etatu w magazynie za to resztę czasu spędzić tutaj w kuchni i pilnując. Minus tylko taki że bym się mniej dokładał do puli.

- Nie ma co gdybać - stwierdziła Torm. - Są zawsze dwa uda: uda się, albo się nie uda. Kto wie, może rozbujasz tu knajpę i nie będzie trzeba nigdzie dorabiać a i sam kogoś zaczniesz zatrudniać? Ale na razie to trzeba wygrywać i wracać w miarę żywym stanie.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline  
Stary 23-05-2016, 11:31   #67
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację
Kean bez słowa ustawił się na swoim miejscu, przysłuchując się rozmowie. Właściwie wszystko mu się podobało, zarówno układ w trakcie walki, jaki i pomysł z zamieszkaniem razem.
- Po pracy mogę ci pomóc w kuchni. - Zwrócił się do Claya. - Zawodowcem nie jestem, ale przynajmniej nikogo nie otruję. No i mam już noże! - stwierdził, zmieniając ręce w szpony.

- No to wstępny plan już mamy. Tylko najpierw trzeba przelewać, więc skupmy się teraz na tym. Plany dalekosiężne muszą poczekać na swoją porę jak wrócimy. Gotowi nieco się rozerwać? Coś czuję, że Mara raczej nie będzie dawać nam chwili wytchnienia. - stwierdził Nidros jak gdyby nigdy nic i było to faktem dokonanym i wszechznanym.

- [i]Bardziej gotowy nie będę. - stwierdził z uśmiechem Kean, zakładając kastety.

Clay kiwną głową Su i w kilku gestach zaproponował strategię. Z Ralhem się udało za pierwszym razem może teraz też. Su miała przyblokować Marę na tyle aby Clay zdołał ją przynajmniej dotknąć. Mieli ruszyć tuż za pierwszą parą schowani za ich plecami i uderzyć zaraz po pierwszej wymianie ciosów.

Torm przybrała pozę do ataku i czekała już tylko na sygnał do rozpoczęcia sparingu. Na początek zamierzała działać bardzo ostrożnie. Chciała wybadać trenera. No i uznała, że za wszelką cenę nie należy pozwolić jej na dotyk, bo jak na razie wszystko wskazywało, że tak działa jej moc. Ale równie dobrze mogła przecież mieć obszarówkę i zwyczajnie nie obnosić się z tym, tak jak z resztą sama Quinn to robiła. W każdym razie na teraz Torm stawiała na walkę mieczem i tylko w dogodnych sytuacjach będzie dotykiem starała się osłabić Marę.

Tugal wiedział, że ta bitwa nie należała do niego, a do pozostałych. Miał się nie mieszać, więc stawiał na defensywę. Wszak on był medykiem, nie żołnierzem. Tą fuchę wolał zostawić innym. Upewnił się jeszcze, że jego postawa i garda była dobrze postawiona i kiedy co do tego się upewnił skinął tylko głową.

- No w końcu skończyliście gadać jak przekupki na targu i wzięliście się do roboty. - zaszydziła Mara. - Jak pewnie niektórzy z was zauważyli, potrafię się regenerować wraz z zadawaniem przeciwnikowi obrażeń. Także możecie mnie bić do woli jeśli oczywiście jesteście gotowi, bym ja was również pobiła. No ale słyszę, że moi poprzednicy dobrze was przygotowali do życia na wyspie. Może zagramy w grę? Jak uderzę Tugala to wygrywam, jak mi się nie uda, to wy wygrywacie. Co wy na to? - Nie czekając na odpowiedź ze strony uczniów, ruszyła naprzód.
Quinn poszła na pierwszy ogień. Została zgrabnie ominięta, nie mając szans nawet dotknąć Mary. Keanowi poszło trochę lepiej. Udało mu się nawet przez chwilę zatrzymać nauczycielkę.Pozwoliło to Torm dobiec do niej i dotknąć jej. Energia przepłynęła między kobietami, jednak to nie wystarczyło na pokonanie weteranki. Clay był zablokowany przez członków swojej drużyny. Nie mógł rzucić czarów, bowiem ryzykował, że któryś trafi Keana albo Quinn. Su nie miała takich problemów. Niespotykanie dla siebie dołączyła się do dwójki świeżynek. Weteranka nie poradziła sobie z trójką przeciwników. A może zwyczajnie dała im wygrać. Mimo to, gdy ogłosiła przegraną jej odzienie było trochę poszarpane, a gdzieniegdzie leciała krew.
- No całkiem nieźle. Poradziliście sobie ze mną. A ten cios mnie bolał smarkulo. Jeszcze raz i to ja uderzę ciebie. - zwróciła się do Su. - To co, jeszcze raz?

- Druga tura? - Zapytał nieco zaskoczony wynikiem Clay.

Po wszystkim Quinn podejrzliwie przypatrywała się Marze. Poszło im za łatwo. Zdecydowanie za prosto to wszystko rozegrali.
- Jeszcze raz - powtórzyła Torm po trenerce zgłaszając w ten sposób swoją gotowość do drugiej rundy. To, że Mara za cel ustawiła sobie Tugala było dla Quinn tylko dodatkową motywacją by się przyłożyć.

- Jeszcze raz - zgodził się Kean. Cała “pierwsza runda” była podejrzanie prosta, więc chciał zobaczyć na co rzeczywiście stać ich trenerkę. Bez słowa przygotował się na jakiś ruch ich przeciwnika.

- W takim przypadku na co czekamy? - Zapytał Tugal utrzymując postawę obronną. Miał zamiar w pierwszej kolejności parować ciosy weteranki, a w drugiej dopiero ich unikać. To że poszło tak łatwo… było jawnym sposobem na to by opuścili gardę przeświadczeni o tym, że mają szanse wygrać. Prawda była jednak taka, że nie mieli szans i Nidros to wiedział. Nie miał zamiaru dać się wprowadzić w fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Póki Mara była w stanie się poruszać, była zagrożeniem.

- Dobra, to ostatni raz ja, a później wy atakujecie mnie. - stwierdziła kobieta, a po chwili ruszyła do ataku.

Clay od razu przysuną się do Su plan był taki sam. Su blokuje Clay osłabia a potem atakują razem.

Tym razem na swój cel, Mara wybrała Keana. Nie bawiła się z nim specjalnie długo. Wyminęła go zgrabnie, podcinając mu nogi. Quinn nie pozwoliła do siebie dobiec. Linię obrony stanowił Clay i Su. Chłopak miał okazję rzucić swoje czary. O dziwo trafił. W nogi Mary. Ta lekko zakołysała się, starając utrzymać się na nogach. Su tymczasem stanęła między nią, a Tugalem. I tym razem nie było żadnego starcia. Dziewczyna również została przewrócona. Tugal nie miał większych szans w starciu z weteranką. Skończył z mieczem przyciśniętym do gardła.
- Musicie poćwiczyć nad obroną boków. Teraz wy atakujecie. - kobieta powróciła na swoje miejsce, i stanęła w pozycji obronnej.

- Zgodnie z życzeniem. - Stwierdził Kean, który chwilę temu zdążył się pozbierać. Zmienił dłonie i stopy w szpony, po czym ruszył do ataku. Postanowił zacząć od kopnięcia w nerkę.

-Su to lecimy. - Zaatakowali zaraz za Keanem. Clay przygotował wcześniej wyciszenie. Plan był nieco inny niż ostatnio. Zamarkował cios. Przechodząc za plecy Mary. Su za to atakowała normalnie. Gdy tylko grajek znikną weterance z oczu “włączył” wyciszenie i zaatakował plecy kobiety mając ogłuszenie na obydwu rękach i próbując ją trafić obiema rękoma.

Quinn zezłościła się, że tak łatwo kobieta ją wyminęła przy ostatniej próbie. Teraz widziała jak na dłoni jak bardzo nieporęczna jej moc była w grupowej walce. Nie mogła użyć jej w najbardziej efektywny sposób bo groziło to tym, że sprzymierzeńcy oberwą równie mocno. Torm zgrzytnęła zębami licząc na to, że uda jej się znaleźć lukę i zaatakować Marę dotykiem. A potrzebowała sporo, bo chciała zajść ją od tyłu i chwytając za ramiona pozwolić swojej mocy osłabiać przeciwnika. Było to ryzykowne i musiała wykorzystać moment kiedy będzie ona rozproszona atakami Keana, Claya i Su.

Tugal z kolei okrążał weterankę szukając luki w obronie, a kiedy ją znalazł zrobił zmyłkę mieczem, by tak na prawdę zaatakować nożem. Wątpił by to podziałało, ale warto było spróbować.

Kobieta nie zamierzała grzecznie czekać i pozwolić się zaatakować swoim podopiecznym. Na pierwszy ogień poszedł Kean. Dostał z obcasa w brzuch. Trudno powiedzieć czy to było szczęście, czy raczej dobre oko weteranki, ale kilka centymetrów niżej i chłopak byłby na dłużej wyłączony ze sparingu. Plan Claya nie powiódł się. Mara wykonała piękny taniec, i wspomagając się swoim płaszczem i mieczem zderzyła ze sobą mężczyznę i Su. Czary zostały rzucone… zabolało. Pozostała dwójka nowicjuszy również nie miała lekko. Co prawda moc Quinn zadziałała, jednak nie na tyle, by skutecznie powstrzymać kobietę. Świeżynka została poderwana z ziemi i przerzucona przez ramię jednookiej, prosto w Tugala. Ten musiał porzucić swoją broń, by nie zranić swej kochanki. Oboje skończyli na ziemi, w dość złożonej pozycji.

Quinn wylądowała w miarę miękko w ramionach Nidrosa. Zaraz jednak przeraziła się, że mogła przecież przypadkowo użyć na nim swojej mocy.
- Wszystko w porządku? - mruknęła do Tugala zaniepokojona. Przez to nawet nie przejęła się pozycją w jakiej leżała na nim.

Kean musiał przyznać, że wolałby dostać kilka razy z kamiennej pięści, niż raz obcasem. Bolało jak cholera. Poświęcił chwilę na pozbieranie się. Kiedy inni będą gotowi, spróbuje chwycić rękę weteranki i wykręcić, podcinając przy tym jedną z jej nóg. Chyba, że będzie próbowała go znów kopnąć. W takim wypadku złapie jej nogę i wykręci tak, aby nie mogła mu uciec.

Tugal uśmiechnął się szeroko i powiedział z lekkim pomrukiem.
- W tej pozycji? Jak najbardziej….

- Nie, nie nie, nie... - Clay nachylił się nad Su gładząc czule jej włosy. - Nic ci nie jest? W porządku?
- Uch… - Dziewczyna spróbowała się podnieść. Clay podparł ją ramieniem. - Wzmocniłeś to? - zapytała rozcierając kark.
- Zwielokrotniłem. Dostałaś chyba ze dwa razy. - odpowiedział zakłopotany.
- Dzięki - Odparła sarkastycznie ale w głosie nie było słychać gniewu. - Powoli się przyzwyczajam ale daj mi jeszcze chwilę. - Oparła głowę na jego ramieniu biorąc głęboki oddech. W końcu odrętwienie w pełni ustąpiło. - No teraz już dobrze. - Dziewczyna wstała energicznie. - Jestem gotowa.
- Dobra. Ja też. - Potwierdził Clay zaraz za Su.

- A teraz ładnie i grzecznie powiedźcie, czego się nauczyliście z tego zajścia. Możecie wszyscy naraz lub pojedynczo. Jak wam tam wygodniej. - Mara z wrednym uśmiechem na twarzy, przyglądała się całej piątce.

- No... brak nam czarów dystansowych i albo specjalisty od obrony albo kogoś od związania wroga. - Zaproponował Clay. - No i oczywiście zgranie. Tyle że na to trzeba czasu.

Torm jeszcze chwilę przyglądała się Tugalowi po czym uśmiechnęła się czując lekką ulgę, że rzeczywiście nie oberwał jej mocą.
Kobieta wstała z niego i wyciągnęła rękę by pomóc mu wstać.
- Moja moc jest nastawiona na walkę w pojedynkę - stwierdziła Quinn gdy oboje z Nidrosem stali już na nogach. - We wspólnej walce nie mogę w ogóle jej używać w sposób w jaki jest najbardziej optymalny dla mnie.

Tugal przyjął dłoń i stanął na nogi mówiąc.
- W takim przypadku jest to twój as na czarną godzinę. Może spróbować rozwinąć moc z zasięgu dotykowego na zasięg wzroku?

Quinn pokręciła przecząco głową.
- To działa na obszar wokół mnie. Wszystko co jest na nim obrywa, wróg, przyjaciel, nawet rośliny jeśli są blisko mnie - westchnęła. - Więc albo na dotyk, albo wszystko w koło mnie. - Torm wzruszyła bezradnie ramionami.

- Więc użyj jej obszarowo, a my będziemy czekać w bezpiecznej odległości. Jak osłabisz kilku przeciwników to my szybko doskoczymy i wykończymy. Żeby nie zauważyli, będziemy udawać, że próbujemy zajść ich od boków i tyłów. Tugal naturalnie będzie stał za tobą, bo zostawienie cię samej też byłoby podejrzane. Może uda nam się nauczyć jakiś ataków dystansowych to nawet kupimy ci trochę czasu i jeszcze bardziej odwrócimy uwagę przeciwnika. - Zaproponował Kean.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
Stary 23-05-2016, 21:02   #68
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
- Ja mogę użyć tego - Clay wyciągną parę noży podrzucił łapiąc za ostrze. - Oraz tego - Przełożył noże i wyciągną flet z woreczkiem strzałek. - Jako atak dystansowy. Tyle że odległość tak na pięć może osiem kroków. No i ciężko będzie przeciw pancernym celom. Reszta moich czarów to też jak u Quinn dotykowa.

- Dzięki, Kean, za wiarę w moje mordercze możliwości - odparła z rozbawieniem Quinn. - Nie mniej można by tego spróbować to co zaproponowałeś
Za to przedmioty, które zaczął wyciągać Clay nieco zaniepokoiły Torm.
- Mam nadzieję, że przypadkiem bym nie oberwała twoimi zabawkami - uniosła brew w górę. - No i jak tak tylko ja się rzucę na wszystkich sama to to mocno podejrzane będzie - pokręciła głową. - Po prostu będę musiała ograniczyć się do dotyku. Ale tak jak Clay zauważył, wtedy może być problem z pancernymi. Przy obszarowym działaniu mojej zdolności to to nie stanowi problemu. Chyba musiałby być zakuty w sam czarny mageral.*

- Nie no, nie powinienem. - Clay Uśmiechną się złośliwie, podrzucił nóż i złapał - ale bez “nerwa”. Koło ucha nie będę ci tym bzykał. Tak sobie myślę rzucę jak będziecie na podejściu z boków. Bo albo będą patrzeć na was albo na moje noże. Dla lepszego efektu sprawie sobie jeszcze ze dwie pary bo dwa, trzy rzuty to trochę za mało na odwrócenie uwagi no i zostawia mnie bez broni.

- Skoro już jesteśmy przy “bzykaniu”… - podchwycił z zawadiackim uśmiechem Tugal patrząc to na Clay’a to na Su. - Coś o czym powinniśmy wiedzieć…?

- He? - Zdziwił się uprzejmie Clay. - Nie no, jak mówiłem. Na razie moje czary są dotykowe. Dopiero będę próbował robić z nich dystansowe. Wtedy będę mógł wpływać na koncentrację przeciwników - Udał błogo nieświadomego chłopak. Natomiast Su gdy zrozumiała aluzję poczerwieniała na twarzy. Tym razem chyba jednak bardziej ze złości. Zacisnęła piąstki, napięła się niczym struna i wlepiając wyczekująco wzrok w grajka tupnęła nóżką.

Nie mając specjalnie wyjścia musiał się odezwać.
- O co ci chodzi? Pijesz do czegoś? - Zapytał bez przekonania chłopak. Wiedział że jaka kolwiek reakcja będzie niczym woda na młyn Quinn i Tugala.

- Zwyczajnie zachodzimy w głowę, jak ty mając taką moc... No cóż, czy masz może jakieś problemy w tej sferze? - zapytała Quinn Claya w sposób jaki mogłoby to zostać uznane za troskę o jego osobę. - No bo wiesz, już trochę się znacie.

- Ech - Clay potarł czoło. “Wiedziałem że tak się to skończy”
- Ej no. - Su nadęła policzki. - Jestem panną z dobrego domu. Dobrze wychowane panny o takich sprawach nie dyskutują… - zacięła się. - ...nie dyskutują… - zbierała się w sobie - No nie dyskutują w towarzystwie! - Pisnęła z zamkniętymi oczyma.
Clay gdyby nie to że to jego dziewczyna pewnie by parskną śmiechem a już na pewno przyłączył.
- Jak by nie patrzeć to nasza sprawa co kiedy i jak często. - Clay objął dziewczynę ta się wzdrygnęła odsunęła potem dopiero otwarła oczy. - Nic wam do tego.

- Przesadzasz - wzruszyła ramionami Torm na oburzenie Su. - Nie tak, że pytamy o szczegóły, bo nie to nas interesuje. Tylko kieruje nami ciekawość o to czy już jesteście po - mrugnęła do dziewczyny.

- Czy ja wam czasem nie przeszkadzam? - słowa te wypowiedziane były cichym głosem, w którym jednak niosła się groźba bardzo wielu, bardzo nieprzyjemnych rzeczy, które mogą się wydarzyć, gdyby odpowiedź była nieodpowiednia.

Tugal spojrzał na ich instruktorkę która widocznie miała coś paskudnego na myśli jak tylko by się ją zignorowało i powiedział.
- Nie, oczywiście, że nie. Po prostu martwimy się o stan “zdrowia” naszego towarzysza. Przepraszamy za dygresję. Może przejdziemy do treningu?

“Ta… Zdrowia…Żarty żartami ale ten już zaczynał trącać padliną. pomyślał podirytowany. Na szczęście instynkt samozachowawczy zadziałał nim się odezwał. Clay tylko prychną na Tugala.
- Nie, nie. Już - Ustawił się z Su na pozycji i wyciągną noże - jesteśmy gotowi.

Quinn już tylko pokiwała głową na słowa Nidrosa i bez słowa zajęła swoją pozycję. Zamierzała zaatakować Marę jako pierwsza i spróbować porazić ją swoją mocą.

Kean bez słowa zajął swoją pozycję i przygotował do walki.

Tugal uśmiechnął się zadowolony i dobył miecza ustawiając się w pozycji obronnej. Czekała ich ciężka przeprawa… Wątpił, by ich nowa nauczycielka była “łaskawa” za ich “zaniedbanie”.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 05-06-2016, 22:12   #69
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Nowi nauczyciele byli bardziej wymagający niż starzy. Ich treningi kończyły się w momencie, gdy żaden z uczestników nie był w stanie utrzymać się na nogach. Do tego dochodziły treningi indywidualne. Każdy mógł, czy raczej musiał rozwijać to, w czym czuł się najlepiej. Słowa: „Każda drużyna jest tak silna, jak najsłabszy jej członek” były wbijane przeklętym do głów przy pomocy różnych narzędzi tort… wspomagających ćwiczenia. Nawet ci, którym nie zależało na wygrywaniu walk, nie uniknęli tego. Zanosiło się, że przegrana będzie wymagała równie dużo wysiłku co wygrana. Jakimś cudem nikomu nie udało się umrzeć. Jeszcze.
Mijały kolejne dni i kolejne tygodnie. Życie coraz bardziej uśmiechało się do świeżynek.

Nythluz zaoferował swoim podopiecznym pokoje na swojej posiadłości. Z pewnością nie umywały się do tych, w których sam mieszkał, jednak nikomu to nie przeszkadzało. Nawet Elena nie brzydziła, zajmując jeden z pokoi. Ponadto weteran, korzystając ze swoich wpływów, załatwił Junie i Sevi powrót do roli łowczyń. Jedyna różnica polegała na tym, że zamiast poruszać się w dwójkę, poruszały się w trójkę. Wraz z łowczynią-weteranką. A przynajmniej weterankę, bo w zamian za ochronę zrzuciła na dziewczyny swoją normę upolowanych zwierząt. Jednak to była niska cena za możliwość przebywania na łonie natury. A i powroty do miasta nie były takie złe. Zaraz za bramą czekali na nich Cedil i Haku.
Sevi początkowo była zdziwiona obecnością drugiego chłopaka – do Cedila zdążyła się już przyzwyczaić – i dobre kilka dni poświęciła, by rozgryźć, po co się tam wziął. Wskazówkę stanowiła jego nieśmiałość w czasie rozmowy z dziewczyną. Nie prezentował on jej, gdy miał kontakt z pozostałą dwójką kobiet w drużynie. Czarnowłosy zwyczajnie się w niej zakochał. Była tym faktem dość mocno zdziwiona. Biedaczek nie miał nikogo ładniejszego do wyboru?
Juna, zamiast narzekać na zaskoczenia miłosne, narzekała na koszmar, który coraz częściej jej się śnił. Znajdowała się w znanej jej, chłopskiej chacie. Wyczuwała, że nie jest sama, jednak nie potrafiła zlokalizować drugiej osoby. Do czasu. „Złodziejka! Oddawaj!” - słowa te wypowiadała ona sama. Później był ból. Rozrywana na strzępy, budziła się zawsze wtedy, gdy wpatrywała się w twarz kobiety, która wyszła z niej. Dobrze znaną twarz.

Prace w „Garkuchni o’Brayana” posuwały się szybciej, niż którykolwiek z nowicjuszy mógł przypuszczać. Duży wkład miała w to sama Mara. Korzystając ze swych licznych znajomości – a miała się czym pochwalić – załatwiła wszystko, co było potrzebne w karczmie, łącznie z piwem i… łóżkiem z baldachimem. Niestety Clay musiał się pożegnać z wizją dzielenia tego łoża z Su, bowiem weteranka zarezerwowała je dla siebie, informując jednocześnie, że nigdy go nie odda – chociaż brzmiało to bardziej jak „oddam, gdy mnie pokonasz”. „Garkuchnia o'Brayana” mogła zostać otwarta w każdej chwili, jednak przeklęci postanowili wstrzymać się z tym pomysłem do zakończenia eliminacji.
Clay kontynuował sesje pobudzania erotycznego. Jego pacjenci zmieniali się co jakiś czas. Jedynie staruszek i jego „opiekunka” byli stałymi gośćmi. Co bardzo wyraźnie nie podobało się Su, która coraz częściej i coraz bardziej stanowczo naciskała na mężczyznę, by zakończyć zabawy z tego typu usługami. Zanosiło się na to, że Clay zmuszony będzie jednak otworzyć garkuchnię zdecydowanie szybciej niż planował. No, chyba że wolał pożegnać się z Su.
Quinn i Tugal nie mieli powodów, by skarżyć się na niedobór wrażeń. Czy może raczej nie mieli na to czasu. Praca wymagała od nich tyle samo, jeśli nie więcej wysiłku. U kobiety, nie wiadomo skąd pojawiły się sterty papierów do rozliczeń. U mężczyzny wielu poturbowanych przeklętych, najwyraźniej nieradzących sobie z nowymi treningami. Po pracy i treningach znikali w swojej sypialni w „Garkuchni o'Brayana”, skąd wychodzili dopiero rano. Dla pewności wzmocnili swoje łóżko dodatkowymi deskami.
Kean dobrze przewidział, że nauka latania stanie się udziałem całej drużyny. Jednak dzięki temu zaczął mieć coraz mniej kłopotów z wygrywaniem walk na arenie. Doszło nawet do tego, że szefowa zaczęła się zastanawiać, czy nie dawać chłopakowi silniejszych przeciwników i płacić za czas, jaki dał radę ustać na nogach. Na szczęście dla niego, kobieta nie była jeszcze do tego pomysłu w pełni przekonana.

Minął miesiąc zmagań z nowymi nauczycielami. Okazało się, że ten czas był jedynie ciszą przed burzą. Nadszedł bowiem czas na egzamin, ostatecznie decydujący kto nadaje się do walki na arenie, a kto do wąchania kwiatków od spodu. Innej opcji nie było. Nie można było wyjść z potyczki pokonanym. Wychodziło się zwycięzcą lub było się wynoszonym trupem. Test odbywał się na arenie. Jego głównym celem było zabicie jednego zwierzołaka. Nie brzmiało to może zbyt groźnie. Pięć osób przeciwko jednemu trochę większemu zwierzakowi. Jednak tak było tylko w teorii. W praktyce zwierzołaki były drugą odnogą ewolucyjną na Abentar. Ich inteligencja dorównywała kilkuletniemu człowiekowi. Potrafili wytwarzać i używać bronie i zbroje. No i nie atakowali na dziko. Układali plany, które realizowali z zabójczą wręcz precyzją.

Drużyna Juny i Sevi musiała zmierzyć się z niedźwiedziołakiem.

[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/7c/94/8b/7c948b53dea31a631ca8cfc50f4a856b.jpg[/media]

Miał on prawie trzy metry wysokości i prawie metr szerokości. Na brązowe futro nałożone miał elementy zbroi skórzanej wzmacniane metalowymi płytkami. W ręku trzymał konar, nabijany prawdopodobnie resztkami mieczy. Zanosiło się, że będzie to walka do pierwszego trafienia ze strony miśka.

Przeciwnikiem drużyny Clay'a, Keana, Tugala, Quinn i Su był kozołak.

[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/26/67/ce/2667ce1f7377123585d1f851cad34988.jpg[/media]

Był niewiele wyższy od dorosłego człowieka. Odziany w białą szatę z niebieskimi wykończeniami, jedynie lewe ramię bronił metalowym naramiennikiem. W ręku trzymał włócznię większą niż on sam. Wyglądało na to, że ta walka będzie pokazem techniki i szybkości, a nie brutalnej siły. Nie zmieniało to jednak stopnia jej niebezpieczeństwa.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 09-06-2016, 20:50   #70
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
we współpracy z harry_p

Odkąd zamieszkali wszyscy razem w karczmie dla Quinn wszystko zaczęło wyglądać bardziej... rodzinnie. Przypominało jej to dwór w Lanwir gdzie mieszkała nim przeprowadziła się na studia do stolicy. Co prawda wszystko tu teraz było w dużo mniejszej skali i w biedniejszej oprawie, ale chodziło o to, że nie była już w otoczeniu obcych tak jak to miało miejsce w wynajmowanych do tej porach sypialniach. Tu byli tylko ci których znała i przy których się nie krępowała.
Ale też mieszkanie z nimi pozwalało obserwować ich i lepiej poznać. I o ile wcześniej relacje Su z Clayem były dla Quinn niczym ciekawostka przyrodnicza to teraz zwyczajnie się o nich martwiła. Zachodziła w głowę zastanawiając się na co to dziewcze czeka. Wątpiła, że Su sprawdza motywacje Claya tak jak niegdyś to sama Torm, jeszcze w czasach bycia w przechowalni, robiła by upewnić się co do intencji Tugala, ale to była zupełnie inna sytuacja...Trochę to podchodziło pod hipokryzję ze strony Quinn, ale akurat nie o to teraz się rozchodziło

Wyszła z karczmy rozglądając się za swoim celem. O tej porze Su zwykła robić pranie i był to świetni pretekst do rozpoczęcia rozmowy.
[media]http://img02.deviantart.net/277e/i/2013/198/c/1/buckets_of_rain_by_porcelaineeye22-d6dxzc1.jpg[/media]
- Mogę ci jakoś pomóc? - zapytała Quinn siadając na kamieniu obok pochylonej nad wiadrem z mydlinami Su.
Su pierwszy raz tarkę w ręce wzięła dopiero u madam Clodac, gdy stara szwaczka dostawała stare ubrania zawsze nim za nie się zabierał dziewczyna musiała je przeprać. Więc gdy Quinn zaproponowała pomoc była bardziej niż wdzięczna.
- Tak. - Miesiące spędzone na wyspie sprawiły, że dziewczyna przestała już wyglądać jak wystraszony pisklak. Teraz mogła śmiało uchodzić za szara myszkę. - Dziękuję, jak nie będzie to kłopot. Możesz wyżymać. Masz więcej… siły. - Nie byłą pewna czy będzie to komplement czy przytyk do atletycznej budowy ciała kobiety.
Torm w odpowiedzi uśmiechnęła się.
- Też nie byłaś nawykła do takich domowych zajęć, co? - odparła do Su z pełną dozą nostalgii w głosie.
- Nie - przytaknęła wzdychając. - W domu mieliśmy gosposię, kuchcika i w ogóle. Tu, musiałam nauczyć się wielu rzeczy.
Quinn westchnęła.
- Ja się nawet ubierać nie potrafiłam - westchnęła. - Im wyżej się było w poprzednim życiu tym bardziej bolał upadek w obecnym. Czasem sobie myślę, że przetrwałam tylko dlatego, że hobbystycznie uczyłam się szermierki - rozsiadła się wygodniej, na tyle na ile się dało na dużym kamieniu. - Pewnie Clay sporo ci pomógł - stwierdziła. - Ja nie wiem jak bym mogła do dziś dożyć, gdyby nie Tugal - uśmiechnęła się czule.
- Mhm - Su zgodziła się energicznie. - Gdyby nie Clay to bym chyba umarła. Nawet bym nie doszła do miasta. Ten marsz był straszny. - Su zerknęła na Quinn jakby z podziwem - Mnie Papa nie pozwalał. - zamyśliła się - W zasadzie na nic. Nic czego nie powinna umieć panna z dobrego domu. - powiedziała jakby ze smutkiem.
- Była nas szóstka z czego ja byłam najmłodsza z rodzeństwa i to o 12 lat od najstarszego, można, więc spokojnie stwierdzić, że byłam rozpuszczoną przez rodziców panną. Mogłam robić co chciałam, nawet miałam służbę czekająca by wyręczyć mnie w czymkolwiek - Quinn westchnęła z rozrzewnieniem. - Tacy jak ja kończą, że sobą z własnej woli jeszcze w Przechowalni - spojrzała na Su. - Ale jestem tu dziś i to tylko zasługa Tugala, bo wyciągnął do mnie pomocną rękę - uśmiechnęła się lekko.
- U nas było zupełnie inaczej. - Susa się zamyśliła - Ojciec zaczynał od biednego faktora. Do wszystkiego doszedł własną pracą i żelazną dyscypliną. - Zdanie wypowiedziała matowym głosem jak jakąś znienawidzoną formułkę. - Tak samo było w domu. Robisz co Papa każe, kiedy każe i jak karze. Papa miał ambicje wejść na salon. A my wszyscy w domu byliśmy tylko po to aby ten cel osiągnąć. Ja miałam być dobra partią odpowiednio wychowaną, wyedukowaną, wytresowaną. - Głos dziewczynie stężał a dłonie zacisnęły się w piąstki - To nie było wiele, ale przynajmniej nadawało wszystkiemu jakiś cel. Jak się okazało że jestem… jestem przeklęta. Odebrał mi nawet to. - Głos dziewczyny zaczął się łamać. - Sam im mnie oddał tak jak oddaje się zepsuty mebel. Jeszcze zapłacił żeby było “po cichu” żeby nie było skandalu.
- Kilka ulic w stolicy zostało nazwanych po moich przodkach. Część z nich mocno zasłużyło się dla dobra Cesarstwa - wyznała bez nawet cienia dumy. - Nie wiem jak zareagowali na wieść o mnie, bo byłam wtedy z... - zawahała się co powiedzieć. - Byłam na wakacjach z bliską mi osobą. Ale zapewne rodzina zdążyła już dokładnie wymazać mnie z rodzinnych kronik. Dla dobra rodu oczywiście - skrzywiła się i skrzyżowała ręce przed sobą. - Jestem najlepszym przykładem na to że władza i koneksje nie uchronią przed losem przeklętego - skrzywiła się. - Ale nowe życie nauczyło mnie jednego: trzeba się cieszyć tym co się ma - uśmiechnęła się przyjaźnie do Su.

Su zerknęła na Quinn zastanawiając się o co jej chodzi. Może chciała się wygadać a ona była jedyną dziewczyną “pod ręka” nie licząc oczywiście Mary, ale z kolei styl bycia weteranki nie zachęcał do nadmiernej poufałości.
- Tu - zaczęła powoli jakby dopiero formowała tę myśl w głowie - Niby inaczej, ale jest podobnie. Klatka i kierat tylko kraty inne. Niby nie ma Papy ale są weterani. Niby każdy więzień ale są równi i równiejsi. Tam było złoto tu jest moc. Swoboda, nowe otoczenie, nowy start, każdy dorosły wszystko pięknie. ale bat i tak ci nad głową wisi a zasady mimo że się zmieniły i tak pozostały tak samo bezwzględne.
- Ale sama o sobie możesz decydować, owszem mamy bat nad głową, ale to jest zawsze w społeczeństwie. Te "cywilizowane" nazywają to systemem prawnym, który na przykład sprawia, że jedna osoba tylko z racji urodzenia może decydować o losie tego kto urodził się w gorszym stanie. Tu jest zaskakująco dobrze. Wszyscy zaczynamy od najniższego szczebla i od naszej determinacji zależy czy wejdziemy wyżej. Czy w poprzednim życiu mogłabyś założyć karczmę? Albo chociaż spotykać się z chłopakiem, którego lubisz?
- No, niby racja.
- Odparła dziewczyna nie do końca przekonana. Spuściła głowę aby ukryć rumieniec. W domu, gdzie przeczytanie tomiku poezji było szczytem samowolki spotkania z chłopcami były równie nieosiągalne jak jednorożce.
- Jak tak na was patrzę to przypomina mi się, jak zwodziłam Tugala w Przechowalni - Torm uśmiechnęła się uroczo mówiąc to. - Teraz wydaje mi się to strasznie wredne z mojej strony, ale cóż znając jego zapał do monogamii to w sumie miałam wymówkę, że musiałam go sprawdzić - mrugnęła do Su.
Su zesztywniała jakby coś oślizłego wpadło za koszulę.
- To nie twoja sprawa. - Pisnęła od razu. Przez chwilę nie ruszała się jak słup soli w końcu zaczęła powoli trzeć koszulę na tarce. - Ja wcale go nie zwodzę. - Dziewczyna zajęła się z całą uwagą praniem.

Torm zdawała się nie zrażona reakcją dziewczyny.
- Boisz się, że jak już to zrobicie to przestanie się tobą interesować? - zapytała przyglądając się jej. Ton jej głosu jasno dawał do zrozumienia, że nie śmieje się z niej. Wydawała się martwić o nią.
Myśl którą podsunęła Quinn była co najmniej niepokojąca. Su pochyliła się bardziej nad praniem i ledwie dostrzegalnym gestem głowy zaprzeczyła. Nawet rozmowa w takim kontekście nie chciała jej przejść przez gardło. Już sama rozmowa z bądź co bądź obcą dziewczyną na tematy sercowe była krępująca. W domu zwykle zwierzała się pieskom. Bo komukolwiek z domowników się bała. Niektórzy mieli paskudny zwyczaj donosić ojcu licząc na gratyfikację ze strony seniora. Nadal nie potrafiła się do końca przełamać.
Quinn przyglądała się jej w milczeniu.
- A może ktoś cię skrzywdził? - pytając Torm zmrużyła brwi w zmartwieniu.
“Czego ona ode mnie chce” Zaczęła się zastanawiać. Niemniej nadal odpowiedziała tylko kręceniem głowy.
Torm zastanawiając się co myśli sobie Su przyglądała się jej badawczo.
- No tak - Quinn uśmiechnęła się przyjacielsko. - Z pewnością nigdy z nikim o tym nie rozmawiałaś, co? - zapytała retorycznie. - Ja dopiero przeprowadzając się do stolicy, gdy zamieszkałam z kuzynką to miałam kogoś z kim mogłam o tym szczerze porozmawiać.
Tym razem wojowniczka ustrzeliła w dziesiątkę. Nie miała przyjaciółki powierniczki ani psiapsiółki. Nie była pewna czy już nie jest na to za stara i nie była pewna czy miała by nią zostać Quinn. Jednego czego była pewna to to, że nie chciała aby ktoś z niej wyciągał coś na siłę. I na pewno… chciał z kimś porozmawiać.
- Nie. - przyznała się. - Nie miałam nikogo.

Torm wyglądała na zadowoloną, że Su zdecydowała się odezwać.
- Bo pannie z dobrego domu nie przystoi by mówiła o takich tematach. Najlepiej milczeć i udawać że to nie istnieje - mrugnęła do niej. - A to jest nic innego jak potrzeba, która chce być zaspokojona podobnie jak choćby uczucie głodu. Słowa kuzynki, nawet dodała, że mężczyznom dużo trudniej jest nad tym panować i w sumie teraz patrzę na jej słowa to muszę stwierdzić, że to bardzo mądra kobieta. Bardzo podobała mi się jej niezależność - uśmiechnęła się na wspomnienie krewnej.
“To dlaczego mnie męczy” Pomyślała, gdy Quinn zaczęła mówić. Potem spąsowiała. Jak o takich wzniosłych rzeczach można mówić jak o głodzie. Co prawda Su nie miała w tej materii żadnych doświadczeń ale te parę romansideł czy wierszy które udało jej się przemycić do pokoju rysowały z goła inny obraz. Nawet teraz gdy zdawała sobie że to co w tych książkach było mniej czy bardziej “naciągane” nie mogła się pogodzić z tym, że to “tylko” głód.
- Wcale nie. - żachnęła się - To nie jest takie proste. Nie może być takie proste. - Dodała po chwili
- To jest aż tak proste - uśmiechnęła się starając ukryć rozbawienie podejściem Su do seksu. - A to, że jesteśmy sterylni sprawiło tylko, że nie ma żadnych konsekwencji i jest jeszcze prościej... Nie żebym namawiała cię zaraz do orgii - dodała z rozbawieniem. - Sama jestem zagorzałą monogamistką - mrugnęła do niej. - Przyznaj, nie ciekawi cie jak to jest?
Informacja od Quinn była niczym cios obuchem. Su chwyciła się za podbrzusze. Brak dzieci był trochę zastanawiający. No ale myślała że skoro wyspa jest tak niebezpieczna to pewnie trzymają je gdzieś indziej. Poczuła się… Skrzywdzona i to bardzo. Po co? Jak, jak mógł ktoś zrobić im coś takiego i za co? Od tej gonitwy pytań i zakręciło jej się w głowie chciała się oprzeć na wiadrze aby uspokoić wirujący świat. Dłoń poślizgnęła się i Su upadła wylewając na siebie wodę. Zwinęła się w kłębek i zapłakała.
[media]http://img06.deviantart.net/4298/i/2012/341/4/e/wave_spray____by_kick_artist-d5ndkwe.jpg[/media]
Quinn nie udało się uskoczyć przed mydlinami i również skończyła cała zmoczona. Była bardzo zaskoczona, ale nawet trochę się nie zezłościła. Wstała przyglądając się sobie i poziomowi zawilgocenia jej ubioru. Jasna koszulka była całkowicie przemoczona i przykleiła się do jej ciała. Quinn machnęła jednak na to ręką.
Westchnęła cicho, bo nie spodziewała się takiej reakcji na wieść o niemożności posiadania potomstwa przez Przeklętych. Torm nie ubolewała nad tym faktem, bo nigdy nie chciała mieć dzieci, ale przecież były takie kobiety, które tylko o tym marzyły i najwyraźniej Susa do nich należała.
Quinn podeszła powoli do dziewczyny i usiadła obok niej obejmując ramieniem i przytulając do siebie.
- Przykro mi - szepnęła cicho Torm i delikatnie odgarnęła jej mokry kosmyk włosów z twarzy.
- To niesprawiedliwe. Co myśmy im zrobili? Mało im że nas tu wygnali - Zachlipała Su - Żebyśmy się zabijali dla ich rozrywki. Jak tak mogli - Rozpaczała nie mogąc się uspokoić.
- No już, już. Spokojnie Su - przytuliła ją mocniej i zaczęła dłonią delikatnie głaskać po policzku.
Dziewczyna przytuliła się i przez dłuższą chwilę pozwoliła łzom płynąć. Pozbierała się jednak w sobie. Coś się w niej zmieniło lub może bardziej umarło. Wyraz twarzy nabrał niespotykanej dla niej twardości. Otarła piąstkami oczy. Resztką wody z wiadra przemyła twarz. Rozejrzała się jakby dopiero obudziła się ze snu.
- Oj. Będę musiała część uprać znowu. - Podniosła wiadro z ziemi i podeszłą sztywnym krokiem do studni.
- Może część wystarczy tylko wytrzepać? - zaproponowała jej niepewnie Torm, mająca niewielkie pojęcie o praniu. Westchnęła.
- Szczerze Su, to cholera ich wie, co oni mogli nam robić, gdy byliśmy nieprzytomni - stwierdziła wstając by pomóc zbierać ubrania z ziemi. - Ale nie będę ciebie oszukiwać, że to da się odwrócić. Brak dzieci na wyspie jest wystarczająco wymownym argumentem w tej sprawie.
- Dziękuję…. za wszystko - Odparła matowym głosem dziewczyna. - Wiesz, teraz wolała bym chyba zostać sama. Ja muszę to sobie wszystko jakoś poukładać - Powiedziała smutnym głosem.
Quinn pokręciła głową.
- Nie zostawie ciebie teraz samej. Jeszcze jakąś głupotę zrobisz i później Clay się po tobie zapłacze na śmierć - westchnęła zdając sobie sprawę, że jej pomoc mogła nie pójść tak jak to planowała.
Susanna spojrzała na Quinn z miną jakby ugryzła coś paskudnego.
- Żartujesz, prawda? Teraz, po co? Jak już odebrali mi wszystko co mieli do odebrania? - prychnęła - Nie po to tworzy się takich jak my żebyśmy się unicestwili. Karmi się nas bajeczkami że Przeklęci to urodzone potwory. Podczas gdy prawdziwe potwory są tam - wskazała ręką gdzieś poza wyspę - Na wolności i tworzą inne potwory na własny użytek, NAS!. Znajdzie się sposób aby wrócić prędzej czy później ale się znajdzie. A wtedy magowie poznają strach przed tym co sami stworzyli. A nawet jak nie za mojego życia to chcę umrzeć ze świadomością że przybliżyłam tą chwilę chociaż o jeden dzień. - Ze słów Su bił chłód. Chłód nadchodzącej, nieodwracalnej, krwawej zemsty.
Quinn przyglądała się jej w zdumieniu. Nie podejrzewała jej o taką reakcję. Naprawdę obawiała się że zechce skończyć ze sobą, a tu wyzwoliła się taka chęć mordu...
Torm uśmiechnęła się triumfalnie.
- Więc witaj na pokładzie. Ja o niczym innym nie marzę jak sprowadzić na nich wszystkich śmierć - wyznała z poważną miną. - Zabić każdego jednego maga który stanie mi na drodze - wstała by stanąć twarzą w twarz z Susą. - Ale trzeba się do tego przygotować. Zwykły bunt łatwo będzie można zdławić. Dlatego musimy wygrywać na Igrzyskach, stawać się silniejsi. Da nam to czas na znalezienie sposobu, jak wykorzystać ich własny twór przeciw nim.
Susanna stała chwilę zbita z tropu. Nie była pewna czy znalazła sojuszniczkę,czy też dała się owinąć wokół palca. Wiadomo tylko głupiec lub święty nie pałał by szczerą rządzą odwetu.
- No nie no. - odparła podejrzliwie. - Nic z gorącą głową.
- Właśnie tak - Quinn położyła jej dłoń na ramieniu. - Zemsta uda się tylko jeśli wszystko dokładnie przygotujemy - dodała. Po tych słowach Torm odeszła od niej wracając do zbierania rozrzuconych ubrań.

Wszystko z powrotem lądowało do wiadra.

Clay przechodząc dostrzegł przemoczoną Su z podkrążonymi oczyma oraz kręcącą się w pobliżu Quinn. Krew się w nim zagotowała. Zbliżył się energicznym krokiem do dziewczyny i spróbowała objąć. Jednocześnie odezwał się pełnym urazy głosem
- No nie mogłaś sobie darować, co nie!? - Warkną na wojowniczkę.
- To nie tak. - Powiedziała cicho Su.
- To co was to obchodzi… - Nie dokończył bo Su ścisnęła jego rękę.
- Powiedziałam, że to nie tak - powtórzyła. - W zasadzie, powinnam być jej wdzięczna. Porozmawiajmy wieczorem. - I kończąc rozmowę cmoknęła go w policzek. Clay stał chwile czując się “wyłupiony”. Postał chwilę i czując się zbędny odszedł za własnymi sprawami.

Quinn za bez słowa przyglądała się całej tej sytuacji. Była szczerze ciekawa reakcji Su więc nawet nie zamierzała się tłumaczyć przed Clayam dając jego partnerce pełne pole do działania. I to co ta zaprezentowała tylko utwierdziło Torm w przekonaniu, że dobrze zrobiła i teraz wszystko idzie dobrą drogą. Nawet poczuła ulgę, gdy Clay zostawił je same.
W spokoju i milczeniu wspólnie dokończyły robić pranie, a gdy wszystko już wisiało na rozciągniętych sznurkach mogły w końcu zając się innymi sprawami.

Torm zdecydowała, że musi się w końcu przebrać, bo po wyżymaniu ubrań zrobiła się jeszcze bardziej mokra niż po oblaniu ją wodą z mydlinami przez Susę. Udała się, więc do budynku.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 09-06-2016 o 20:56.
Mag jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172