Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-06-2016, 16:15   #71
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Tugal miał za sobą kolejny pracowity dzień. Własna praktyka była jawnie mieczem obusiecznym. Co prawda klientów było wielu, ale tak naprawdę ceny były niskie. Choć i tak lepiej zarobił niż na praktykowaniu u kogoś, to czasu miał niewiele, a usługi magiczne swoje robiły. Szczęśliwie był to koniec tego dnia i mógł już odpocząć.

Wspinał więc się po schodach na piętro garkuchni gdzie mieściło się mieszkanie jego i Quinn kiedy wyczuł za sobą ruch. Obrócił się i tam znajdowała się jego kochanka. Nadzwyczajnie mokra i przemoczona jakby dopiero co wyszła z jeziora.
- Udany dzień? - zapytał przypatrując się jej badawczo. Widok był ciekawy, ale co sprawiło jej aktualny stan było dobrym pytaniem. Pytaniem które chwilowo odwlekał.

Quinn szeroko uśmiechnęła się widząc go.
- Su uczyła mnie prać - odparła w odpowiedzi na jego spojrzenie. Pomimo stanu w jakim się znajdowała jej garderoba to Torm nie zdawała się tym przejmować. Podeszła do niego blisko i pocałowała go w policzek na przywitanie.
Nidros otoczył ją ramieniem i przyciągnął do siebie pomrukując z lisim uśmiechem na twarzy.
- Witaj piękna…
- Chcesz wiedzieć jak mi poszła nauka? - zapytała go uśmiechając się do niego zadziornie i obejmując go za szyję.
- Z tego co widzę poszło ci całkiem nieźle… jak na pierwszy raz. - odpowiedział pochylając się ku niej i przyciągając ją mocniej do siebie - Długa historia?
Torm odepchnęła go od siebie.
- Muszę się przebrać, wystarczy, że ja jestem cała mokra - odparła mu. - Uświadamiałam Su - dodała z mrugnięciem oka po czym ruszyła przodem do ich pokoju.
Tugal korzystając z okazji, że ruszyła przed nim dał jej lekkiego klapsa w pośladek z zadziornym uśmiechem po czym przez chwilę ją obserwował i ruszył za nią z uśmiechem zadowolenia.
Torm zrobiła urażoną minę, ale Nidros wiedział, że tylko się z nim droczyła. Razem weszli do pokoju gdzie Quinn od razu zdjęła z siebie bluzkę zostając toples. Podeszła do okna przez, które się wychyliła i wyżymała materiał z wody.
- Nie mogłam już tak na nich patrzeć - wróciła do ich rozmowy zaczętej na korytarzu. Wytrzepała koszulkę i odwróciła się przodem do swego kochanka. Powiesiła bluzkę na oparciu krzesła po czym zaczęła zdejmować spodnie by i je wykręcić z wody. - Więc chciałam porozmawiać z nią w czym jest problem…
Tugal pokiwał delikatnie głową i wykonał prosty gest dłonią, który można by przetłumaczyć jako “mów dalej”.
- No to z nią porozmawiałam - znów wychyliła się przez okno i wyżymała tym razem spodnie. Jeszcze więcej z nich poleciało wody niż z bluzki. Wyprostowała się i zarzuciła wilgotne ubranie na drugie krzesło. - Ale wiesz, ona nie dość, że dziewica to chowana na cnotkę - westchnęła ze współczuciem dla dziewczyny.
- W takim przypadku Clay powinien iść na całość. Nie nasza wina, że on dupa. - skwitował mężczyzna - W przypadku cnotek to dość sprawdzona metoda. Szczerość, okazywanie uczuć, dążenie do przejścia w następny akt. Więc wiesz, problemem jest on w większej mierze niż ona.
- Nie każdy jest takim specjalistą w tych sprawach co ty - odparła mu z rozbawieniem. - Ale mniejsza o to, przypadkiem okazało się, że ona z tych co chcę gromadkę dzieci… - skrzywiła się. - Żebyś ty widział jaką furię miała w oczach jak starając się ją przekonać, że seks to żaden temat tabu nadmieniłam, że dla nas nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami... - ewidentnie współczuła Su.
- Jak opracuję jedną z gałęzi mojej mocy do perfekcji nie będzie już tego problemu. - powiedział wyraźnie zadowolony i pewny siebie Nidros. - Możesz jej to przekazać, a niech do tej pory się nie przejmuje, bo ostatecznie będzie miała to czego chce. Na tą chwilę nich czerpie z życia.
Quinn była zaskoczona jego tematem "badań". Wyraźnie nie spodziewała się to usłyszeć. Skrzyżowała ramiona na swej nagiej piersi. Plecami oparła się o ramę okna. W jej spojrzeniu pojawił się cień obawy.
- Na kim ty zamierzasz to testować? - mówiąc to uniosła podbródek wyzywająco. - Skąd w ogóle pomysł na to?! - Jej mina nie wskazywała by ta wieść ją jakkolwiek ucieszyła.
- Efekt uboczny, ale można wyizolować jako konkretne działanie. W teorii, jak osiągnę apogeum moich możliwości to będę w stanie dokonać “Pełnego, całkowitego odnowienia organizmu”. - odparł z zadziornym uśmiechem - Jak nadejdzie ta pora to się ogłoszę. Znajdą się chętni. Może już mam jedną?
Kobieta przyglądała mu się nieufnie.
- To z pewnością może przynieść profity finansowe - stwierdziła ostrożnie ważąc słowa. - Mam też nadzieję, że mówisz o Su, nie o mnie - dodała.
- Już o tym rozmawialiśmy kochanie. - odpowiedział z zadowolonym uśmiechem Tugal.
- A ja ci mówiłam, że nigdy nie chciałam mieć dzieci - oburzyła się Quinn. - Nie nadaję się na to, ledwo radzę sobie z podstawowymi zajęciami domowymi!
- Jest czas. - powiedział z uśmiechem Nidros po czym wzruszył ramionami - To dopiero najpewniej za parę lat, więc masz czas. Nadal twierdzę, że byłabyś dobrą matką. Jeśli tylko będziesz chcieć - kończąc to mówić mrugnął do niej.
Torm odwróciła wzrok.
- Dzieci i domek z białym płotkiem, co? - ni to zażartowała ni to stwierdziła.
- Może bez dzieci. Za bardzo niestabilny system tu mamy. Choć znajdą się na to chętni. - stwierdził Tugal.
Quinn westchnęła ciężko.
- Tylko nie próbuj mnie z tego leczyć bez mojej zgody. Jasne? - postawiła sprawę jasno. - Ale jeśli rzeczywiście by ci się udało... To byłby przełom dla tego społeczeństwa… - zamyśliła się.
- Przełom, na którym można krocie zarobić. - sprostował mężczyzna - Mnie ciekawi jakie moce wykazuje potomstwo. Dziedziczy, czy coś nowego… Tak czy inaczej potencjał jest.
- Przełom, który może całkowicie wywrócić sytuacje tu na wyspie - odparła. - Na pewno bycie Przeklętym jest dziedziczne. Kean jest tego przykładem - przypomniała. Podniosła głowę spoglądając na Nidrosa. - Naprawdę chcesz mieć ze mną dzieci? - zapytała bez przekonania.
- A chcesz być ze mną przez długie lata? - odpowiedział dociekliwie Tugal pytaniem na pytanie Quinn.
Kobieta chciała się czymś odgryźć ale słowa ugrzęzły jej w gardle. Opuściła ręce i patrzyła na Nidrosa z szeroko otwartymi oczami.
- Czy ty mi właśnie chcesz coś zaproponować? - zapytała bardzo zachowawczo. Przyglądała mu się uważnie i z lekkim niedowierzaniem.
Tugal się uśmiechnął delikatnie.
- Nie wiemy co przyniesie nam jutro, ani tego czy przeżyjemy na arenie. Poza tym, choć cieszy mnie wielce widok, który mam przed sobą to widzę teraz dwie opcje. Albo idziemy do łóżka, albo się ubierasz. Nie chce byś się przeziębiła…
Mina Quinn wyrażała dużą konsternację i odrobinę zawstydzenie z jakiegoś powodu.
- Zdecydowanie idziemy do łóżka - odparła mu w końcu, siląc się na lekki ton głosu. Powolnym krokiem podeszła do niego i przytuliła się.
Nidros przytulił ją mocno do siebie i pocałował delikatnie w szyję.
- Dziś był ciężki dzień, ale jutro wstaje nowy. - wyszeptał - Trochę zmarzłaś czy mi się wydaje?
- Możesz mieć rację - wtuliła się w niego mocniej. Prawdę mówiąc to dopiero teraz, czując jego ciepło zdała sobie sprawę z tego, że nieco się przechłodziła. - A na arenie wygramy. Ale czeka nas dużo poświęcenia.
Jak dla mnie możemy nawet przegrać. - stwierdził -Czasami trzeba wiedzieć kiedy zejść ze sceny.
- I co? Przeniesiemy się w dzicz? - zapytała bez pretensji, że to proponuje. - Pić deszczówkę i mieszkać w lepiance?
- Miasto duże, coś się znajdzie. Wolisz wracać i stać się pieskiem magów? - zapytał - Tutaj ludzie planują przewrót. Na “wolności” sami niewiele zdziałamy
Torm zwiększyła uścisk swoich ramion na Tugalu. Intensywnie myślała nad jego słowami. Po raz kolejny przechodzili tą rozmową i znów starał się odwieźć ją od ustalonego przez nią celu. Marzyła jej się zemsta taka, którą wymierza osobiście, ścinając głowy każdego maga i znajdującego się w ich świcie. Po tak długim czasie bycia razem Nidros był bardzo świadom jej pragnienia, choć nie wypowiadała go na głos.
- Na razie z marnym skutkiem idzie im ten przewrót - powiedziała nie chcąc odpowiedzieć wprost.
- Wielkie cele wymagają wielkich przygotowań. Powiedzieli nam o przewrocie. Nie myślisz chyba, że mówili by nam o tym jeśli byliby daleko od celu, prawda? - odpowiedział na jej słowa.
Westchnęła. Puściła go po czym bez ostrzeżenia popchnęła go. Zgodnie z jej planem upadł na stojące tuż obok łóżko.


- Ile już tych lat się szykują? - mruknęła bez przekonania. Powoli podeszła do niego i usiadła przy nim. - Zasady są jasne. Tu jest składnik potrzebny magom, który my wykopujemy i jakoś przechodzi na kontynent. Pewnie portalami. Dodatkowo robimy za rozrywkę. Na kontynencie jesteśmy istotami niższymi nawet od niewolników. Wyzyskują nas, bo tak magowie sami ustalili. - Znów przytuliła się do niego.
Zadziorny uśmiech zawitał na twarzy Tugala. Położył swoje dłonie na jej bokach i zaczął nimi pieścić jej biodra i uda
- Czy gdyby nie byli blisko swojego celu, to by nam powiedzieli co planują? - zapytał.
- Może i masz rację… - Torm zamyśliła się nie zwracając tym samym uwagi na jego pieszczoty.
Tugal widząc jej zamyślenie pewnie ujął ją w pasie i przyciągnął mocniej do siebie mrucząc.
- Za dużo myślisz kochanie…
- W pracy mam dużo na to czasu... Wcześniej starałam się zapomnieć o wszystkim. Ale odkąd pracuję z Vilem to zaczęłam częściej wspominać to co było, czy można było temu zapobiec, czy można się z tego wyleczyć - westchnęła i spojrzała mu prosto w oczy. - Ale nie wszystko tu jest takie złe - dodała uśmiechając się lekko do niego.
- Kochanie… życie jest tu i teraz. W tej chwili, w tym momencie i tak naprawdę tylko to się liczy. Przeszłość jest pułapką. Zamykając się w niej zapominasz o tym co jest teraz. Jak byśmy nie chcieli, nie zmienimy przeszłości, nie wrócimy do niej, nie będziemy tam, bo jesteśmy tutaj. Przyszłość z kolei jest jedną wielką niewiadomą, która zmienia się z każdą sekundą, z każdym biciem serca, z każdym oddechem każdego człowieka. Życie jest tu i teraz. Nigdzie indziej. - powiedział lekko zatroskanym głosem mężczyzna. - Myślenie potrafi szkodzić jeśli nie dotyczy teraźniejszości i najbliższej przyszłości. Nie poddawaj mu się, bo to Cię zniszczy.
- Przepraszam, nie chciałam ciebie zmartwić - pogładziła jego policzek i zaraz po tym pocałowała. - Po prostu próbuję w pamięci znaleźć coś co mogłoby pomóc teraz. I czasem po prostu nachodzi mnie taka wewnętrzna niemoc.
Przeszłość to przeszłość… - wyszeptał przy jej ustach po czym tuląc ją do siebie odwzajemnił gorąco pocałunek by znów wyszeptać - Nasze stare życia nam nie pomogą. Jedyną pomoc jaką możemy zdobyć jest tutaj. Musimy tylko się wykazać i piąć w górę. Reszta przyjdzie sama.
Quinn pokręciła głową.
- Nie zgodzę się z tym. To nie wystarczy - odparła mu z przekonaniem w głosie. - Ja byłam na najwyższych szczeblach. Wiem jak oni myślą, mam wiedzę o imperium, której prawdopodobnie nikt inny na wyspie nie ma. Znałam magów i ich zachowanie. Muszę wracać do tych wspomnień. Nie chcę przeoczyć czegoś istotnego - westchnęła cicho. - Ale nie zrobię niczego wbrew tobie. Jeśli powiesz mi, żebym odpuściła to to zrobię - wyznała. - Myślę, że za to co dla mnie zrobiłeś do tej pory jestem ci winna ten domek z białym płotkiem - uśmiechnęła się nieco nieśmiało, co nie było częstym widokiem na jej buźce.
Nidros westchnął niemalże niedosłyszalnie, przymykając na chwilę oczy, by znów na nią spojrzeć z lekko zarysowanym nieodgadnionym uśmiechem. Jego dłoń powędrowała ku jej policzku delikatnie go gładząc.
- Wiesz, podstawą w podróży po meandrach labiryntu wspomnień jest odizolowanie się od emocji i gdybań. Nie jest to łatwe, ale z czasem przychodzi. Pamiętaj też, że jestem tutaj.
- Nabijasz się ze mnie, co?- uśmiechnęła się zadziornie i popchnęła go by położył się na łóżku. Przysunęła się blisko, pochylając nad nim. Rękę położyła mu na barku by nie mógł się podnieść. Schyliła się blisko niego i całując ugryzła go w szyję. Przyssała się chcąc zrobić mu malinkę, a wolną dłoń przesunęła po jego piersi rozpinając mu koszulę by na koniec zawędrowała do jego krocza. Całowała go po szyi.
- Więc... Chcesz mi coś zaproponować? - zapytała przerywając pieszczotę i spoglądając mu prosto w oczy.
Tugal odwzajemnił zadziorny uśmiech jednym ze swoich i powiedział kładąc dłoń na jej policzku.
- Jesteś niegrzeczna… będę musiał Ciebie ukarać za tą malinkę. Co powiesz na kajdanki, albo mocną, miękką linę?
- Kajdan ci się zachciało?
- mruknęła zainteresowana jego pomysłem. Otarła się o niego nagą piersią. - Czyżby fantazja pana i niewolnicy?
Uległość nie była domeną Quinn, ale lubiła od czasu do czasu, przynajmniej w kwestii łóżkowej nieco odpuścić. Jednak teraz chciała się z nim podroczyć. Kołysząc biodrami usiadła na nim. - Ja jedynie oznaczam swojego mężczyznę. Masz coś przeciw?
- Niekoniecznie… - odpowiedział po czym przechylił lekko głowę ku bokowi z buńczucznym uśmiechem - Zainteresowana?
- Hymmm, może być ciekawie... - mruknęła prostując się i zaczęła przyglądać mu się z góry. - Zwiążesz mnie i co dalej? - palcem zaczęła wodzić po piersi Tugala.
- Na początek zawiążę ci oczy… tak byś skupiła się w pełni na doznaniach dotykowych. - wymruczał - Potem będzie długa gra wstępna z niespodziankami…
Uniosła brwi w zaciekawieniu.
- A może to ja ciebie zwiążę? - zaproponowała rozochocona.
- Przyznaj się… co knujesz? - zapytał z nic nie zdradzającym uśmiechem.
- Ja? Jak możesz mnie o podstęp pomawiać - wyszczerzyła ząbki w szerokim uśmiechu.
- Przyznaj się, a nie będę gryzł… mocno. - skontrował z rozbrajającym uśmiechem.
- Zachęcaj mnie bardziej - pocałowała go. Odepchnęła się i zeskoczyła z łóżka. Zaczęła rozglądać się za czymś co mogłoby jej posłużyć do związania Tugala. - Gdzie ja rzuciłam ten pasek…
Mężczyzna uniósł brew ku górze w rozbawieniu.
- A to aby nie ja miałem wiązać Ciebie kochanie?
Quinn schyliła się by podnieść chustkę z podłogi.
- Przetestujemy to na tobie a jak ci się spodoba to próbujemy na mnie - zaproponowała. - Ewentualnie możesz spróbować mnie obezwładnić - mrugnęła do niego uśmiechając się wyzywająco.
Tugal powędrował wzrokiem za Quinn kiedy ta się schylała i powiedział.
- Przyznaj się. Utrata władzy Cię przeraża, dlatego chcesz to spróbować na mnie. Innymi słowy tchórzysz.
Na jego słowa Torm zamarła w bezruchu. Wyprostowała się powoli i spojrzała na niego zmieszana.
- Jak mam się bać utraty czegoś, czego już nie mam? - stwierdziła dość oschle.
- Wydarzyło się sporo, ale nadal jesteś tą osobą, którą pamiętam z Przechowalni. Lubisz mieć rękę na pulsie. Z tego co wiem, to się nie zmieniło. - powiedział kojąco.
Kobieta chwyciła się pod bok stając w pozie, w której jej cała sylwetka wyglądała niezwykle korzystnie i kusząco. Jej mina nie była już zacięta. Quinn wyraźnie się rozluźniła.
- Nie wiem jak ty to robisz - westchnęła. - Znasz mnie dopiero od kilku miesięcy a czytasz ze mnie jak z otwartej książki - uśmiechnęła się do niego czule.
- Mam swoje momenty… - odpowiedział rozbawiony puszczając jej oczko. Przyglądając się jej przy tym z należytą uwagą i uśmiechem.
- Uroku osobistego też ci nie brak - przeciągnęła się i wróciła do łóżka. - Zimno.
Położyła się obok niego i przykryła kocem aż po uszy.
Bez słowa naciągnął koc na nich i poprawił go tak by ją otulał. Następnie otoczył ramieniem i przyciągnął do siebie składając pocałunek na jej ustach.
Objęła Tugala i całą sobą wtuliła się w niego.
- Miło jest mieć w końcu własny kąt - mruknęła i odwzajemniła pocałunek z gorącym pożądaniem, aż zabrakło jej tchu.

Nie było więcej mówienia. Tą noc spędzili upojnie, a po wszystkim Nidros wsłuchiwał się w śpiący oddech wtulonej w niego Quinn, obserwując sufit w mroku. Kobiety nie były w cale takie trudne w obyciu jak to się wszystkim wydawało. Przypominało to trochę wędkowanie. Odpowiednia zanęta, przynęta, wiedza kiedy poluzować, a kiedy pociągnąć linkę... Uśmiechnął się do siebie. Mógł śmiało powiedzieć, że znał Torm. Mniej więcej. W końcu nie znali się w sumie tak długo, ale nauczył się kilku mądrych myków. Trzeba było wiedzieć kiedy odpuścić, a kiedy napierać. Zabawne. Dokładnie jak z rybą...

Szkopół jednak tkwił w tym, że kobieta rybą nie była, a to znaczyło, że trzeba było bardziej iść na instynkt niż wyuczone sztuczki. Sztuczki, co prawda, były pomocne w początkowej fazie znajomości kiedy ludzie jeszcze się nie znają. Niemniej, wybrnął z kłopotliwej sytuacji i dostał swoją nagrodę. Leniwy uśmiech zagościł na jego twarzy i zamknął oczy. Po raz kolejny upolował upatrzoną zwierzynę... czego chcieć więcej? Odpoczynku. Tak, odpoczynku przed bitwą kwalifikacyjną na arenę. Westchnął cicho. Powinien się wyspać...
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 30-06-2016, 13:36   #72
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Sprawy pod okiem Mary nabrały błyskawicznego tempa i nim Clay zdążył się połapać co i jak został właścicielem Jadłodajni o’Brayana. Lokal był przestronny, z piętrem podzielonym na pokoje dla gości, a dołem przeznaczonym na główną salę, kuchnię dwie alkowy dla specjalnych gości oraz mieszkanie karczmarza. Oczywiście jak każdy porządny zajazd posiadał wewnętrzny plac Z dwóch stron osłonięty budynkiem karczmy z trzeciej na wpół zawaloną stajnią oraz zamknięty płotem i bramą. Mając już własny dach nad głową Clay postanowił poukładać sprawy sercowe z Su. Nie bardzo wiedząc jak na wyspie działa instytucja małżeństwa wpadł na lepszy pomysł. Nim poprosił dziewczynę aby zamieszkała w Jadłodajni wysprzątał pomieszczenia karczmarza, szwendając się po pustostanach znalazł zakład stolarski z prawie skończonym łóżkiem z baldachimem. Z pomocą Tugala i Quinn przetransportowali je do karczmy niepomny na ich zaczepki i komentarze. Gdy wszystko było gotowe zaproponował Su wspólne mieszkanie i dziewczyna zgodziła się. Rozpromieniony Clay zaprowadził dziewczynę do pokoi karczmarza a tam czekała na nich Mara. Weteranka dosłownie objęła “mieszkanie” muzyka w posiadanie. W kilka chwil jakie potrzebował aby przyprowadzić Su porozrzucała swoje ubrania po całym pokoju i naga rozciągnęła się na łóżku i tak ją zastali Clay i Su. Wszelkie próby protestów skończyły się gdy kobieta sięgnęła po moc. Wściekłemu Clayowi odechciało się amorów. Zwłaszcza że zaraz potem Su zrobiła mu awanturę w kwestii obyczajności. Dokładniej oświadczyła krótko “Nie mam zamiaru mieszkać w domu... uciech. Słowo “burdel” jakoś nie chciało jej przejść przez usta. Względy treningu, utrzymania, czy szukania koneksji nie pomogły. Dziewczyna postawiła się okoniem i jedyne co udało mu się “wynegocjować” to utrzymanie współpracy z blondynką i staruszkiem.

Postawa Su zmusiła Clay do wcześniejszego otwarcia jadłodajni. Dzięki Marze miał zapasy na rozruch interesu. Niemniej była to niewielka rekompensata za zagarnięcie jego mieszkania. Praca w karczmie niestety pochłaniała znacznie więcej czasu niż usługi “rozrywkowe”. Co spowolniło nieco tempo treningów. Na szczęście Clay osiągną co zamierzał. Stworzył swój pierwszy w pełni ofensywny czar. Przekazywanie wibracji na obiekty zwykle oznaczało uwolnienie czaru i rozproszenie energii. Tym razem udało mu się uformować energię w “paczkę” a następnie “przykleić” do ostrza broni przez co sztylet zaczynał wibrować z niesamowitą prędkością która pozwalała mu jednym ruchem ciąć grube drewniane belki, rozrywać kolczugi i pruć stalowe płyty. Ta sama sztuczka działała z dmuchawką.Energia czaru zwielokrotniła prędkość wylotową pocisku nadając mu siłę bełtu z kuszy. Takie zastosowanie “Wibroostrza” wymagało nowego metalowego fletu gdyż drewniana piszczałka wytrzymywała tylko kilka strzałów. Styl walki Mary jak i jej skuteczność wymusiła też na Clay bardziej “fizyczny” trening. W ruch poszły noże. Zarówno jako pociski jak i broń ręczna. Początkowo bał się że Mara użyje tej broni także przeciw drużynie podobnie jak czynił to Ralph z jego czarami ale stopniowo Clay nabierał pewności w walce na noże.

Kilka później odbyła się ta dziwna rozmowa dziewczyn. Su chodziła jak struta ale dopiero następnego dnia postanowiła zdobyła się na rozmowę z Clayem. Dla niego ta informacja była nieco mniejszym szokiem, niemniej domyślać się a wiedzieć to zupełnie dwie sprawy.
- Wiesz. Oni… oni mi zabrali wszystko. Ojciec dzieciństwo, magowie przyszłość a teraz zabrali mi nadzieję. Wiesz już dawna wiedziałem że bogactwo nie daje szczęścia. No przynajmniej nie każdemu. Jak masz tylko wartość handlową to zaczynają cię traktować. Będąc na uboczu słyszałam więcej niż chcieli. Raz podsłuchałem moje ciotki. Strasznie sarkały na swoich mężów i w zasadzie miały rację. Opowiadały też jednak o dwóch rzeczach weselach i swoich dzieciach, zwłaszcza synach. O tym że tego jednego dnia były “najważniejsze, najpiękniejsze” i o tym że dzieci był spełnienie ich miłości zwłaszcza jeżeli nie otrzymały jej od mężów. O tym że mogły przelać na nich wszystko to czego nie dostały od mężów czy rodzin. - Westchnęła nabierając powietrza - Wiedziałam że mnie czeka tak sam los. Pogodziłam się z tym i nawet czekałem na to. Nawet tutaj. Była to dla mnie pociecha że kiedyś będę miała dzieci którym stworzę prawdziwy i szczęśliwy dom którego nigdy nie miałam. Że dam i wszystko to czego mnie poskąpiono. A teraz odebrano mi nawet to. Rozpłakała się wtulając się w Claya. Wiedział że w pod skorupą delikatnej, cichej dziewczyny kryje się całe morze uczuć ale jej wyznanie kompletnie go zaskoczyło. Dotychczas skrycie zazdrościł jej dostatku jaki ją kiedyś otaczał. Teraz nie zamienił by się na takie życie za żadne pieniądze świata. Cokolwiek miało ich jeszcze w przyszłości spotkać, Clay był pewien że chce to przeżyć razem z tą dziewczyną.

Ze zdwojoną siłą zabrał się do szykowania na wyspie własnego konta. Przy kolejnej sesji staruszka z blondynką złożył im propozycję.
- Z przyczyn niezależnych ode mnie musiałem ograniczyć moją działalność a potrzebuję jednego drobiazgu… - zawiesił głos w oczekiwaniu na reakcję.
- Tak… - odparła z uśmiechem równie dramatycznie blondynka.
- Potrzebuję łoża z baldachimem. Najlepiej jak najszybciej.
- [i] Hmm…[i]
Zamyśliła się. W tym czasie Mara wyłoniła się z pokojów karczmarza, bezceremonialnie weszła za bar wybrała czysty puchar i nalała sobie wina. Rozejrzała się po sali i chyba puściła oko do blondynki. Potem wróciła do siebie,
- A to tutaj… - Powiedziała jakby do siebie. Nachyliła się do staruszka chwile szeptali posyłając Clayowi tajemnicze spojrzenia i uśmiechając się podejrzanie wesoło. - [i]Myślę że da się coś w tej kwestii zrobić. Ale będzie to kosztować… Dajmy na to dwa miesiące sesji.[i]
Clay zgodził się bez mrugnięcia okiem. Po kilku dniach do Jadłodajni zajechał ciężki wóz zaprzężony w dwa konie a na pace wiózł łoże wykonane z czarnego drewna i zwinięte w bele kotary. Gdy wyładowali mebel Clay pożałował swojej prośby. “Mogłem się spodziewać. Mieli za bardzo ucieszone miny” Zamieszanie oczywiście sprowadziło wszystkich na plac gdzie można było podziwiać łoże w całej krasie. A było na co popatrzeć. Mebel był cały rzeźbiony w sceny erotyczne. Począwszy od gałek na szczycie baldachimu poprzez haftowany daszek, podpory oplecione przez nagie driady, boki, wezgłowie i skończywszy na nogach. Wszystkie figury mimo że nie wszystkie były ludzkie były oczywiście hojnie obdarzone. Niektóre pozycje wydawały się wręcz niemożliwe do wykonania przez ludzi lub pary. Za to wyrzeźbione z dbałością o szczegóły. Z łóżkiem przyszły również dwa listy jedne dla Su i drugi dla Claya.

“W sumie od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem wymiany tego starego mebla tyle że nie miałam co z nim zrobić. Miłej zabawy.
N.A.
p.s. Przy odrobinie chęci da się przerobić każdą pozycję. Wierz mi, sprawdzałam”

List do Susany pozostał dla niego tajemnicą.

- To nie miało tak wyglądać… - Zaczął szczurołap nie bardzo wiedząc co z tym fantem zrobić.
- Jest, w sam raz. - Odparła niepewnie. - ale, daj mi jeszcze parę dni i… - spłonęła rumieńcem - Wstawcie je do mnie, dobrze? - Takiej prośbie nie mógł odmówić i zgodził się na wszystko.
Po paru dniach przez które Su praktycznie nie dało się spotkać poza treningiem i jedzeniem. Poprosiła Claya aby przygotował wystawną kolację dla wszystkich “domowników” i ubrał się odświętnie. W ubranie które sama mu uszyła. Wyznaczonego dnia wszyscy wyglądali bardzo odświętnie. Choć nie było to prawdziwe wesele dla nich stanowiło dostateczną namiastkę poprzedniego życia. Po kolacji poszli na górę. Su w przemyślny przyozdobiła łoże żółto zieloną tkaniną zakrywając większość rzeźbień.



Clay przez chwilę podziwiał pomysłowość dziewczyny gdy usłyszał za sobą delikatny szmer opadającego ubrania.



Su stała ubrana tylko w kusą koszulkę nocną i cudownie się czerwieniła. Grajek podszedł, pocałował ją namiętnie. W uniósł ją delikatnie i zaniósł do łóżka… Mara wspaniałomyślne dała im dwa dni wolnego i te dwa dni postarali się w pełni wykorzystać.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline  
Stary 16-07-2016, 20:57   #73
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację
(…) Parę dni później. W jadłodajni dało się wyczuć smutek jaki dzielili Su i Clay mimo że chłopak trzymał się znacznie lepiej i próbował nadrabiać miną zarówno za oboje przeklętych. Kolejnym efektem rozmowy była zmiana stylu walki dziewczyny. Gdy stawała na placu treningowego znikały wszelkie ślady delikatności czy nieśmiałości. Mimo że nadal stanowiła osłonę nie przepuściła żadnej okazji zadania ciosu. Liczyły się tylko siła i dojście celu. Początkowo Mara nie mogła się przestawić na nowy styl dziewczyny. Po kilku potyczkach jednak Su zaczęła płacić cenę za brutalne zagrania tyle że każde lanie jakie dostawała wzmacniały jej zacięcie. Potem lizała rany bez słowa skargi.

- Atmosfera zrobiła się tak gęsta, że można ją koić nożem i sprzedawać na kilogramy. Co się stało? - zapytał Claya nieświadomy Kean, którego w ciągu ostatnich kilku dni można było spotkać tylko przy okazji treningów i posiłków.

Chłopak nie bardzo wiedział jak zacząć. Przez chwilę milczał układając myśli w całość.
- Wiedziałeś że zrobiono nam coś po czym mieć można mieć dzieci? - zapytał nie potrafiąc znaleźć jakiegoś wstępu. - Nie to żebym od razu chciał mieć czy coś ale jak okazało się, że to kolejna sprawka magów to tak jak by mnie ktoś wykastrował tępą łyżką czy coś. Su przeżywa to jeszcze bardziej. - Wolał dodać aby wyjaśnić sprawę do końca i oszczędzić Su ewentualnego wypytywania.

Kean wyglądał na trochę zaskoczonego, ale nie z powodu tego, że są bezpłodni.
- Teraz rozumiem. Wiedziałem o tym, jednak moim zdaniem nie ma się czym przejmować. Mamy Tugala, który potrafi leczyć. Jeśli go utrzymamy przy życiu i dopilnujemy, żeby nie obijał się z rozwijaniem mocy to powinien być w stanie przywrócić płodność. - Stwierdził Kean. - Naprawdę nie wpadliście na to, mieszkając z nim pod jednym dachem? - Tym razem był naprawdę zaskoczony.

- To nie do końca tak. Susa jest dość… Tradycyjna jeżeli chodzi o relacje. Więc temat jakoś mniej mi chodził po głowie. - Potem dodał tłumacząc się - W sumie było dziwne że nigdzie nie ma dzieci tyle że na razie był to jakiś taki dalszy temat. Myślałem że może na dzieciaki mają jakieś inne osiedle albo to wpływ tych ich białych i czarnych kamieni czy też inna cholera. - Nabrał powietrza - A to sprawka Magów. Przemyślana, zrealizowana jak, jak, jak - szukał odpowiedniego stwierdzenia - na jakichś zwierzętach. Ot masowo.Takie odczłowieczenie. Było by fajnie jak by mu się udało. Taki pierwszy krok w odpłaceniu tym bydlakom. Na razie jednak, może lepiej jej nie mówić. Niech się Su nieco pozbiera.

- Oni myślą o nas jak o zwierzętach. - Oczy Keana zdawały się świecić od nienawiści. - Wszyscy. Bez wyjątku. Więc dlaczego nie mieliby nas wykastrować jak zwierzęta? Najlepsze co możemy zrobić to przeżyć, mieć nadzieję, że Tugalowi jednak się uda i czekać. Czekać na okazję do zemsty. Skoro widzą w nas potwory, to czemu im nie damy potworów? - Zapytał. - Trzymaj się tej myśli o Tugalu, bo to najlepsze co teraz mamy. I masz rację. Lepiej nie mówić Su. Gdybym się jednak mylił, a ona miała nadzieję i ją straciła to mogłaby tego nie znieść. Tak jak ci, z którymi jeszcze niedawno byliśmy zamknięci. Rozumiesz co mam na myśli? - Pytanie zdawało się być retoryczne.

- No o to mnie się też rozchodzi. - Zgodził się filozoficznie Clay - Jak będzie czym się chwalić to sam jej powiem. A na razie chyba magowie poruszyli jej agresywną strunę. Mój ojciec mawiał nam “Chopaki uważajcie na te ciche, nigdy nie wiadomo co mają pod kiecką” Nie chciał bym być w skórze maga którego dopadnie Su. Patrząc na nią to stwierdzenie “bez litości” nabiera nowego znaczenia.

- Mój “ojciec” mawiał, że “cicha woda brzegi rwie”. Teraz zaczynam rozumieć co miał na myśli. Ale będzie z tego jeden pożytek. Chętniej nauczy się walczyć i będzie umiała sama o siebie zadbać. - Stwierdził Kean. - Skoro już jesteśmy przy tym magu, którego dopadnie… Jak myślisz: najpierw go wykastruje, czy zabije na miejscu? - Zapytał pół żartem, pół serio.

- Jak bym miał zgadywać a nie będzie to totalna walka, to postara się by poczuł wszystko i będzie… - Clay zająkną się - bardzo dokładna. - Odparł poważnie. Otrząsną się jak kot - Ale po co się straszyć. Mnie gdyby nie magowie to to całe przekleństwo by się całkiem podobało. Sami sobie z nas wrogów robią. - zmienił temat udając beztroskę.

- Prawda. Bo co komu byśmy szkodzili na wolności? Może jeden na tysiąc byłby padalcem i źle korzystał z mocy, ale takiemu można by założyć te kajdany, przez które nie możemy korzystać z mocy i nie byłoby problemów. Pewnie nawet znalazłoby się wielu chętnych do zatrudnienia Przeklętych o odpowiednich mocach. To był z ich strony strzał w kolano. - Odpowiedział Kean, z miną sugerującą lekki zawód. - Albo mogli chociaż założyć nam te kajdany i zostawić w świętym spokoju. Co byśmy wtedy im szkodzili?

- Bo jesteśmy od nich lepsi - odezwała się Quinn, która nagle pojawiła się za ich plecami. - Co za cichą wodę obgadujemy? - zapytała dosiadając się do Keana i Claya.

Clay przewrócili oczyma. Powstrzymał się jednak.
- Dyskutujemy nad naturą świata i głupotą magów i tym że jak w końcu ktoś znajdzie sposób na to całe zesłanie to biedne ich dupy będą. - Odparł przyjmując swobodny ton rozmowy.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
Stary 18-07-2016, 15:09   #74
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Kean postanowił przemilczeć tę część, którą zataił Clay. Jeśli on nie chciał o tym mówić, to kim był Kean, aby zdradzać sekrety wszechświata?
- Prawda. Doszliśmy do wniosku, że pierwsi do walki będą pewnie ci najcichsi i najniepozorniejsi, bo tacy zwykle chętnie hodują w sobie urazy. Skoro już jesteśmy przy ucieczce z tego przeklętego miejsca. Myśleliście co zrobicie jak już będzie po zemście i szeroko pojętym szerzeniu rozpierdolu? - Zapytał chłopak, aby zejść na bezpieczniejszy temat.

- Pomijając fakt, że dojdzie do kompletnej przemiany na wszystkich kręgach społecznych… - doszedł stłumiony cichy głos Tugala od strony framugi pobliskich drzwi o którą się opierał od dłuższego czasu. Jak długo? - ...to będzie rewolucja, a po niej najpewniej walka o władzę. Zawsze się tak to kończyło w ludzkich dziejach. Rewolucja zjada swoje dzieci.

No to brak jeszcze tylko Mary i Su” pomyślał złośliwie Clay. Mimo wszystko jednak z cieszył się z rozmowy która pozwoliła mu oderwać się od problemów.
- Ja to chyba mało ambitny jestem. Tam tak samo jak tu zajął bym się jakimś karczamarzeniem. Może gdzieś na szlaku handlowym z gospodarstwem zagrodą i parobkiem żeby zająć się tylko tą najprzyjemniejszą częścią prowadzenia karczmy. - Uśmiechną się zawadiacko.

- Jak będziesz już wiedział, gdzie będziesz otwierał karczmę to uprzedź mnie. Odwiedzę cię przy pierwszej okazji i zobaczę jak sobie radzisz. Ale pomysł takiego spokojnego życia całkiem mi się podoba. - Powiedział Kean.

- Nie ma sprawy. I nawet drogo ci nie policzę. - Clay wyszczerzył zęby w uśmiechu. - A Wy? - Zapytał wszystkich od razu - Co planujecie? Coś powiązanego ze starym życiem? Czy skorzystacie z “nowego początku” w zasadzie po raz wtóry. Mnie jak bym miął wrócić do zajęcia przodków został bym tragarzem. - roześmiał się.

- W zasadzie to już robię to co moi przodkowie, ci najbliżsi w każdym razie, więc raczej zacznę od nowa. - Odpowiedział młody Veashyr. - Myślę, że zostałbym drwalem. Zamieszkał na uboczu jakiejś wioski, gdzie nikt by mnie nie kłopotał i nie szukał. Z rozwiniętą mocą wyrabiałbym dziennie kilkudniową normę normalnego drwala i nie musiał martwić o to, że komuś przyjdzie do głowy atakowanie mnie. A gdyby jednak ktoś był na tyle głupi to mógłbym go zabić i szybko udać gdzieś daleko, gdzie mógłbym znów zacząć od nowa.
Po chwili namysłu dodał:
- Właściwie to mógłbym zacząć praktykę od zdobywania drewna na twoją karczmę i gospodarstwo. W zamian tylko byś mnie żywił i załatwił miejsce do spania. - zaproponował.

- Ale mówimy o życiu tu, czy po udanej rewolucji? - zapytała Quinn, która teraz siedziała oparta niedbale o blat stołu. - Bo tu to może kiedyś za kata bym mogła robić - westchnęła. - A gdyby udało się zemścić… - zamyśliła się. - To ktoś będzie musiał rządzić tym nowym ładem, więc moglibyście mnie odwiedzać w pałacu cesarskim - wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu.

Tugal nadal zajmował swoje miejsce w progu oparty o futrynę. Z lekkim uśmiechem przylądał się i przysłuchiwał całej wymianie zdań. Było to nawet zabawne.
- Z moją mocą wybór jest oczywisty. Byłbym medykiem, wysokiej próby, a gdzie i jak to zależy od tego jak by się wszystko ułożyło.
Uśmiech wykrzywił się w lisi grymas.
- Po co narażać życie rządząc kiedy można utorować sobie drogę cichego doradcy? Nikt zdrowy na umyśle nie porwie się na medyka… chyba, że ma lepsze zastępstwo, ale bądźmy szczerzy. Jaka jest na to szansa?

- O i to jest myśl. - wypunktował Keana - Proste życie. Mówiliśmy o życiu na kontynencie. - Clay odparł Quinn - Jak by nie patrzeć to nadal jest więzienie. W odwiedziny to jeszcze ale zamienić więzienie na złota klatkę? To nie dla mnie. Zwłaszcza po tym co Su naopowiadała o życiu “wyższych” sfer.

- Pamiętaj, że świat stanie na głowie i wywróci się nie raz. - odpowiedział Tugal - Więc wszystko może się zmienić, ale nie ma gwarancji. Prawda jest taka, że to jedna wielka niewiadoma.

- Prawda jest taka, że jedno jest pewne. - Poprawił go Kean. - Wszystko będzie trzeba odbudowywać, więc każdy plan na życie będzie dobry, bo każdy będzie potrzebny. A jak już zamieszkacie w pałacu to uszykujcie mi jakieś małe lądowisko, żebym nie musiał uważać przy lądowaniu, czy kogoś nie rozgniotę. Nie chciałbym musieć później wyskrobywać czyiś resztek spomiędzy kostek brukowych. - wyszczerzył się.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline  
Stary 28-07-2016, 19:21   #75
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Stali w szyku który mieli dobrze przetrenowany: Quinn i Kean na przodzie, Clay z Su w drugim rzędzie i Tugal na tyle.
Torm stała w pozycji szermierczej, lekko przygarbiona i przygotowana do ataku. Na razie przyglądała się przeciwnikowi starając się określić jak może im zagrozić. Oczywistym było, że miał za sprawą włóczni większy zasięg ataku niż ona swym mieczem. Za to smukła postura wskazywała, że musiał działać na szybkość a nie siłę. A było to coś na co mógł zwrócić uwagę Tugal po tylu tygodniach treningów z Quinn i swojemu wrodzonemu intelektowi.

Mimo że Mara regularnie rozbijała ich szyk wydawał się on być najlepszy i w zaskoczeniu była ich siła zanim koziołek połapie się kto w czym jest dobry. Clay zawczasu przygotował sobie cztery czary osłabiające i rozmieścił po jednym na nogach i ramionach. W jednej ręce ściskał stalowy flet i metalową kulkę, a w drugiej sztylet. Su dla niepoznaki miała bluzkę i rękawiczki tak żeby nie dało się rozpoznać że przemieniła swoje ciało w metal.

Tugal stał z tyłu dzierżąc miecz w pozycji obronnej oburącz. Tak jak było ustalone przed tygodniami. Wiedział, że przeciwnik nie należał do łatwych. Ot, zwierzoludź o nadzwyczajnej zwinności i gibkości. Na domiar złego uzbrojony w włócznię. Wiedział, że jego rola ograniczy się zapewne na obronie dając czas towarzyszom na przeprowadzenie ataku. Oby jednak ten scenariusz nie nastał. Nie uśmiechało mu się tracić głowę… Jednakże liczył na to, że wróg da radę złapać się w pułapkę. Może nie był najlepszym szermierzem, ale nie był swoje robiły.

Ostatnie chwile przed walką Kean poświęcił małej rozgrzewce. Specjalnie na tę walkę założył jedynie luźne spodnie, aby nic nie krępowało jego ruchów. Jeśli zginie to i tak będzie mu obojętne jak wygląda, a gdyby przeżył to nie zniszczy sobie ubrań. Niezależnie od sytuacji, nic nie straci… może prócz życia.
Jego przeciwnik wyglądał na szybkiego, jak szybko ocenił zwierzoczłeka chłopak, więc to właśnie on zamierzał dostarczyć mu głównej rozrywki. Podczas pracy rzadko miał okazję walczyć z takimi przeciwnikami, a właśnie oni należeli do jego ulubionych, bo mięli podobny styl walki i byli przez to zwyczajnie zabawniejsi. W ostatnim odruchu przed przyjęciem pozycji bojowej, sprawdził swoją broń. Teraz pozostało jedynie zrobić sobie trofeum na ścianę z głowy kozła.

Kozioł przez chwilę przyglądał się piątce swoich przeciwników. Było to spojrzenie pełne dzikości i żądzy mordu. Przeklęci byli bardziej niż pewni, że jeśli zginą w tej walce to kawałki ich ciał znajdą się w cielsku potwora. Pomimo, że kozy raczej były roślinożerne.
Ci, którzy obstawiali, że zwierzołak opierał się na szybkości mieli rację. Zapomnieli jednak, że jeśli coś poruszało się szybko, miało też znaczną siłę uderzenia. Kean i Quinn odczuli to jako pierwsi. Kobieta miała więcej pecha. Uderzyła w nią ostro zakończona strona włóczni rozcinając jej skórę. Mężczyzna “jedynie” dostał w brzuch tępym końcem. Jak można było się spodziewać, w tej walce żeby mieć inicjatywę trzeba było poruszać się szybciej niż przeciwnik.

Clay skarcił się w duchu “mogłem strzelać puki stał”. Skiną na Su aby “kupiła” mu dość czasu na strzał. Teraz miał szansę trafić tylko w korpus więc bez dalszych ceregieli wycelował metalową rurką w kozła i dmuchną wkładając w pocisk siłę płuc i magii.

Torm skrzywiła się, bo choć skaleczenie nie było znaczne to szczypało jak cholera. Odskoczyła na chwilę by odzyskać rytm i równowagę po tym niepowodzeniu. Ten atak zezłościł ją i już prawie aktywowała swoją obszarówkę gdy oprzytomniała. Quinn nie mogła tego robić bez szkody dla towarzyszy. Dlatego ograniczyła swoją moc do zasięgu dotyku. I tak jak w ćwiczeniach z Ritą, Torm dążyła do wyminięcia drąga zwierzołaka i znalezienia się blisko kozła. Nie miała poczucia by atakowanie w plecy było jej niegodne, więc zamierzała tam właśnie uderzać.

Kean nie spodziewał się dostać akurat tępym końcem. Lekko zaskoczony odskoczył na chwilę, by odzyskać oddech. Miał już w tym wprawę dzięki wcześniejszym nauką latania. Przez chwilę rozważać, czy nie skorzystać z nowej magii, ale nie było to ryzykowne, ponieważ trenował ją dość krótko. Tę opcję postanowił zostawić na później, gdy uzna, że warto zaryzykować. Szybko przemienił ręce i nogi w szpony, próbując dostać się na tyły przeciwnika. Dobranie się do pleców zwierzołaka wydawało się dobrym pomysłem z wielu powodów.

Tugal zdecydował, że najbezpieczniej będzie trzymać się na dystans i wspierać swoją magią swoich towarzyszy gdyby ich rany były poważniejsze. Nic ponad to co było ustalone na treningach. Trzeba było jednak mieć oczy otwarte na bestię. Nigdy nie wiadomo było co się gnieździło w tym zwierzęcym umyśle…

Quinn i Su mogły poczuć lekkie ukłucie wymierzone w ich dumę, gdy kozioł zdecydował się je całkowicie olać i skupił się na Keanie. Widać mężczyzna ze szponami zamiast rąk i nóg wydał mu się groźniejszy niż dwie kobiety. Pogląd ten, jak się szybko okazało był błędny. Metalowa ręka i moc Torm trafiły w cielsko przeciwnika. Ten wyraźnie odczuł uderzenia, skulając się w sobie. Dodatkowo trafiła w niego kulka wystrzelona przez Claya pozostawiając w sobie krwawy ślad na ramieniu.
Niestety dla siebie, Veashyr został trafiony przez zwierzołaka. I to dość poważnie. Jego bok został rozerwany dość mocno, potrzebna była pomoc Tugala.

Veashyr wydał z siebie dźwięk, który można było zinterpretować jako jęk zlany ze stłumionym przekleństwem. Złapał się za ranę i czym prędzej ruszył do Tugala. Już na pierwszy rzut oka było widać, że wprawił się już w bieganiu z ranami, bo robił to lepiej, niż gdy był w jednym kawałku. Miał już tylko nadzieję, że reszta kupi im trochę czasu, bo kozioł wyraźnie go polubił i mógł nie chcieć dać się od niego oddzielić.

Quinn widząc karmazyn, który chlusnął z boku Keana ruszyła mu natychmiast na pomoc. Skoczyła w przód stając kozłowi na jego drodze do jej przyjaciela jak i również kochanka. Zaraz po tym Torm postanowiła zająć sobą uwagę przeciwnika by Tugal mógł w miarę spokojnie wyleczyć Veashyra. Wyprowadzając zamaszyste ruchy mieczem na kozła miała nadzieję, zachęcić go do zaatakowania jej. Ale prawdą było, że teraz jej celem było uszkodzenie broni zwierzołaka.

Tugal nie zwlekał. Szybko ruszył w stronę towarzysza skupiając swoją moc na swych dłoniach. Kiedy znaleźli się blisko położył jedną na ramieniu, a drugą na ranie pompując swoją magię w ranę i ciało Keana skupiając się na zahamowaniu krwawienia i zakrzepnięcia rany. Pierwsze stadia poważniejszego leczenia. Teraz liczyła się stabilizacja towarzysza by był w stanie dalej walczyć. Na resztę przyjdzie czas potem.

Plan się sprawdzał. Clay był dobry z nożem. Niestety nie miał jak na razie okazji skonfrontować swoich umiejętności więc przygotował kolejny pocisk. Wymienił spojrzenia z Su i dziewczyna ruszyła za Quinn flankując kozła od strony Claya.

Gdyby ich przeciwnik był dzikim zwierzęciem, próby odciągnięcia go od Keana powiodłyby się bez większego trudu. Był niestety zwierzołakiem, a ci mieli zwyczaj jednak używać czasami swych mózgów do zastosowań innych niż wypełnianie ich czaszek. Stwór skoczył w stronę rannego przy okazji wpadając na Quinn. Dziewczynie udało się go zranić, jednak sama została odepchnięta ze sporą siłą w bok. Kean już widział czubek włóczni zbliżający się do swego ciała, gdy do akcji wkroczyła Su. Zmieniła swój plan działania, by ochronić towarzyszy z drużyny. Drzewcowa broń roztrzaskała się napotykając warstwę metalu na ciele kobiety. Ta pomimo, że nie została zraniona krzyknęła z bólu. Cios był dość silny. Kozioł już miał się na nią rzucić, gdy metalowa kulka trafiła go w głowę. Wyraźnie było widać, że go to wkurzyło. Warknął głośno, oblewając Su swoją śliną - na szczęście była tylko oślizgła i śmierdząca - i ruszył na Claya.

- Rób swoje, ja coś przetestuję w prawdziwej walce. - Kean mruknął do Nidrosa.
Obrócił głowę w kierunku swojego futerkowego przyjaciela. Starając się ignorować ból, zebrał moc w płucach i żołądku. Następnie wlał ją także w cały przełyk i jamę ustną. Po chwili jego trzewia zdawały się palić żywym ogniem, ale chłopak doskonale zdawał sobie sprawę, że było to jedynie złudzenie spowodowane efektem zaklęcia, które właśnie uwalniał.
Z ust młodego Veashyra z ogromną prędkością wyleciał strumień roztopionej skały, którą normalnie można było spotkać w wulkanach. Młodzieniec nie mógł się doczekać, aby zobaczyć skutki swojego nowego zaklęcia.

Torm nieco odzyskała sił za sprawą trafienia w przeciwnika. Podniosła się z ziemi, gdzie upadła po odepchnięciu jej przez kozła rozejrzała się za nim.
- Dobrze, przynajmniej zmienił cel - mruknęła pod nosem Quinn i stanęła na pozycji pozwalającej jej interweniować, gdyby napastnik chciał ruszyć na Tugala, który nadal miał cała uwagę skupioną na rannym.

- Jasna cholera. - Clay chwycił noże rzucając jednocześnie wibroostrze.na broń. “[i]Czas przetestować nową sztuczkę. Całe szczęście że wraz z czarem co nieco pomachałem też tym żelastwem.[i]” Nim kozioł dobiegł zdążył sprawdzić rozlokowane osłabień.
- Najpierw obrona. Potem atak. - Powtarzał sobie mamrocząc do siebie.
Su gdy tylko.pozbierała się po.uderzeniu, popędziła za kozłem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 18-08-2016, 04:37   #76
 
Kaeru's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumny
Odkąd zdała sobie sprawę z uczuć Haku, Sevi poświęcała dużo czasu na zastanawianie się co z nim zrobić. Chłopak był przecież taki uprzejmy i sympatyczny! Jak mogła w delikatny sposób dać mu do zrozumienia, że powinien zmienić obiekt sympatii? Tak, żeby nie urazić jego uczuć i nie popsuć drużyny?
Rozwiązanie problemu przyszło samo i przyniosło ze sobą ładny patyczek. Jeśli, któreś z nich teraz zginie nie będzie już powodu do zmartwień. Znaczy… nie, żeby chciała, żeby ktokolwiek dzisiaj ginął.
- Jakim cudem mamy odpaść i przeżyć? Przecież on nas zatłucze, nawet jeśli będziemy już dość martwi - warknęła Sevi. - A co dopiero eliminacje? Nie chcę umierać dwa razy.
Najwyraźniej poprzednie dni były ciszą przed burzą… czy raczej koszmarami.
Juna, dotychczas ciesząca się jakąś dozą spokoju w postaci spokojnego snu, właśnie tę oazę spokoju utraciła na rzecz…?
Koszmar sam z siebie byłby połową biedy, gdyby nie był tak namacalny. Juna parę razy przyłapała się na tym, że po przebudzeniu szukała wzrokiem swojej ręki, czy gdzieś w postaci zakrwawionego ochłapu nie leżała właśnie w którymś kącie.
Koszmary zaczęły się objawiać od czasu, gdy brunetka wprowadziła się do domostwa Nythluza, nie była jednak w stanie dociec do tego, co mogło się do nich przyczynić. To, że myślała o zbliżających się eliminacjach? Że wyczerpujące treningi? Nawet nowa robota nie zniwelowała mar nocnych i Juna częściej niż wcześniej budziła się niezbyt wypoczęta.
Przy nich ten duży niebezpieczny niedźwiedziołak nie wzbudzał w niej takich emocji, jakie powinien. Zacisnęła mocniej drzewce, nieprzytomnie spojrzała na potworzysko. Teraz zwidy senne straciły na znaczeniu.
- Jak będziemy martwi, to przynajmniej nie będzie nas to obchodzić - mruknęła sennym głosem do Sevi. Oczekiwała na kolejną reakcję dziewczyny z bliznami, ale wyglądało na to, że teraz każdy sobie będzie musiał skrobać rzepkę. Postanowiła się skupić na unikach “gada”.
- Wiecie, że w takich sytuacjach powinniśmy obmyślić sposób w jaki pokonamy tego bydlaka, a nie przerzucać się bezsensownymi argumentami? - rzucił Cedil, który stał w pierwszej linii, trzymając topór w ręce. - Sądzę, że zwierzołaki raczej nie potrafią się posługiwać magią, więc nici po mojej mocy. Eh… Pani kapitan, co mamy robić? - zwrócił się do Sevi.
Sevi, mimo swoich usilnych starań, nie potrafiła przyzwyczaić się do bycia “panią kapitan”. Nie miała żadnego przygotowania w tym kierunku. Bieganie po lesie się nie liczy.
- Zabić go. I to jak najszybciej.
Popatrzyła przez chwilę na swoje buty.
- Spróbuję go oślepić na jakiś czas, ale nie jestem pewna jak na to zareaguje - powiedziała nie odrywając wzroku od ziemi. Zwierzołak mógł albo być zbyt skołowany, żeby zrobić coś skutecznego, albo wpaść w szał. - Cedil, jeśli uznasz, że to będzie wystarczająco bezpieczne to spróbuj zajść go od tyłu i odrąbać mu głowę. Juna i Haku mogą w tym czasie próbować ściągnąć na siebie jego uwagę. Wiecie, dużo hałasu, żeby nie usłyszał Cedila. Pamiętajcie, że przede wszystkim nie możemy dać mu się trafić.
Nie wydawało jej się, żeby zdanie się na zmęczenie stworzenia było dobrym pomysłem. Zapewne mógł walczyć dużo dłużej niż oni.
- Eleno, powinnyśmy się rozdzielić. Ja zajdę go z prawej strony, zobaczę czy dam radę coś wskórać, nie trafiając nikogo z naszych. Twoja interwencja będzie dla nas ratunkiem, jeśli coś wymknie się spod kontroli.
Spojrzała przez chwilę niepewnie na “swoją drużynę”.
- Jakieś uwagi albo lepsze pomysły? Plany B, C, D?
- Postaram się powyrywać te metalowe kawałki z jego maczugi i powbijać je w niego. - zaproponowała Elena. - Szczególnie w nogi. Im cięższy buc, tym bardziej boli przy upadku.
- Ja mam plan B. - odezwał się Haku. - Nie dać się trafić dopóki się misiek nie zmęczy.
- No, to jest dobry plan. Ale ja proponuję go wciągnąć w plan A. - odezwał się Cedil.
- Myślałam o tym. Takie miśki nie biegały po moim lesie, więc nie jestem pewna czy szybciej on się zmęczy czy my - Sevi podzieliła się swoją obawą z Haku.
- Weźmy go po prostu zabijmy, co? - westchnęła Juna, zrezygnowana.
“Pani kapitan” powstrzymała się przed wyrzuceniem w górę rąk w geście rezygnacji. Już całkiem się pogubiła. Jak widać dowodzenie czymkolwiek może być dość problematyczne. A ona nie miała nawet jednego myśliwskiego psa, któremu mówiłaby co ma robić. Sęk w tym, że to nie jest las, tylko arena i ona faktycznie nie ma pojęcia co powinna zrobić.
- Juna ma rację. Gadaniem go nie zabijemy. Do roboty.
Drużyna wzięła się do realizacji ustalonego planu. Sevi wykorzystując swoją moc zakrzywiła światło, by uderzyło ze szczególną siłą w oczy niedźwiedziołaka. Ten ryknął ze wściekłości i zamachnął się maczugą. Wtedy do dzieła przystąpiła Elena. Władza nad magnetyzmem pozwoliła jej powyrywać metalowe elementy z broni przeciwnika i posłać je w nogi potwora. Ryk był jeszcze głośniejszy, jednak nie powstrzymało to niedźwiedzia. Dopiero interwencja Haru, który utworzył pod nim dziury w ziemi i Juny oraz Cedila, którzy wbili w niego swoje bronie zakończył atak stwora. Niestety. Pozbawienie go żywotności było dużo trudniejszym wyzwaniem.
Cholera, cholera, cholera, cholera, cholera.
I gdyby mogła rzuciłaby jeszcze jednym “cholera”, ale nie miała na to czasu. Plan, plan, plan, gdzie był plan, chyba kiedyś mieli jakiś plan, co z planem, gdzie jest plan? Sevi, weź się w garść dziewczyno. Plan, plan, plan, plan… i powinna coś zrobić!
- Rozsuńcie się!
Wzięła jeden ze swoich noży do rzucania i podbiegła nieznacznie bliżej, ustawiając się na lepszej pozycji, po czym rzuciła nożem w jedno z oczu zwierzołaka. Może mogłaby zrobić coś lepszego. Może powinna pójść za sugestią Haku i spróbować go zmęczyć. Było ich w końcu więcej. I miała nawet pomysł jak to zrobić, ale wszystko zależy teraz od miśka i jego dalszych ruchów.
Wszyscy przystąpili do wykonania polecenia pani kapitan. Haku i Elenie udało się to zrobić bez większych kłopotów. Problem mieli Juna i Cedil. Stwór odwrócił się w ich stronę i zamachnął swoją maczugą. Gdyby nie chłopak, dziewczyna z pewnością skończyłaby rozsmarowana na ścianie areny. Tak skończyło się jedynie na otarciu. Gorzej miał sam Cedil. To on zatrzymał się na ścianie. Widownia skwitowała to gromkim “Auuuu”. Nóż rzucony w zwierzołaka akurat napotkał moment, w którym ten odwracał się z powrotem w stronę Sevi i idealnie trafił w oko. Kolejny wściekły ryk wyrwał się z gardła miśka. No, udało im się go wkurwić. Co dalej?
- Tu jestem, ty wstrętny, śmierdzący…! Chodź tutaj!
Sevi podbiegła bliżej, wyciągając drugi nóż. W tej chwili priorytetem było odciągnięcie zwierzołaka od Juny i Cedila, a wolała to zrobić sama. Upewnić się, że nikt oprócz niej nie oberwie przez jej własną głupotę. Jeśli przeżyją, to nigdy sobie nie wybaczy, że dopuściła do takiej sytuacji.
Nie zaatakowała drugiego oka, ale podbiegła bardzo blisko niego, tak, żeby misiek na pewno ją zobaczył. Nie powinna mieć problemu z unikaniem jego ciosów… prawda?
Dodatkowe drażnienie niedźwiedzia było raczej nie najmądrzejszym pomysłem. Dźwignął on swoją maczugę i ruszył pędem w stronę dziewczyny. Poruszał się dużo szybciej niż założyła pani kapitan. Jednak nie na tyle szybko, by miała kłopoty z ucieczką przed nim. Nie przewidziała za to… rzutu maczugą. Krzyk Haku uświadomił jej co się działo. Odwróciła się, by ocenić zagrożenie... Wtedy podziała się prawdziwa seria niefortunnych wypadków. Sevi potknęła się i przewróciła. Maczuga natomiast wytraciła tuż przed nią swój pęd. Wszystko wskazywało na to, że dziewczyna dostanie tą bronią w głowę…
 
Kaeru jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172