Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-02-2017, 09:38   #91
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Arya zatrzymała Dzikusa. Nie było sensu męczyć zwierzęcia. Rozejrzała się wokół, po czym zaczerpnęła po mocy i sięgnęła po kartę Maga. Siedząc w siodle, obróciła kartę dookoła siebie, by dostrzec nici magii, jakie bezsprzecznie wiązały ten gaj.

Karta tylko lekko poruszyła się w dół. Sprzężenie pochodziło od ziemi. Jednak była to stara magia, pochodząca od czegoś tamże zakopanego. To były echa dawnych czarów i nie mogły w ten sposób na nich działać. Co dziwne, w aurze samego lasu Arya nie wyczuwała nic alarmującego.

Ahab pozwolił jej wykonywać swoją robotę. Pociągnął nosem. Przez chwilę zanotował w powietrzu dziwny, słodki zapach, od którego aż łaskotały go nozdrza. Zaraz jednak woń ustała, a przynajmniej tak mu się wydawało.
Ahab nie odzywał się. Po prostu przyglądał się otoczeniu bacznie i czujnie. Delikatnie mrowienie na palcach które odczuwał nie denerwowało go lecz upewnialo że, to nie będzie spacerek. Spojrzał tylko pytająco na Iskrę.

- To raczej nie las nas więzi. - powiedziała, schodząc z konia.

Położyła kartę Maga na podłożu, zamykając oczy, by móc sobie wyobrazić linie magiczne - którędy przebiegały i jak się splatały.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 14-02-2017, 10:28   #92
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Ścieżki magii układały się pod jej powiekami w rozmaite kształty. Początkowo były to przypadkowe floresy. Z czasem potrafiła zlokalizować ich źródło. Pulsujące żyłki wykwitały dokładnie spod ziemi. Ich przyczynkiem były umieszczone tam ciała. Zakopane szczątki wciąż emanowały dawnymi wspomnieniami oraz gniewem, którego nie brakło za życia milczących mieszkańców lasu. Jednak to były ledwie widma przeszłości, dawno pozbawione bezpośredniego wpływu na podróżującą przez las dwójkę. Arya nadal miała problem z wyczuciem poszukiwanego impulsu, który znajdował się gdzieś tutaj. Coś przecież musiało mącić ich percepcję.


Otworzyła powoli oczy. Najbliższy plener w jakiś sposób uległ zmianie. Przez chwilę odnosiła również wrażenie, iż jej zmysły zachodzą na siebie. Dla przykładu potrafiła usłyszeć... barwy, jakie wypełniały mroczny gąszcz. Wyblakła zieleń liści była monotonnym buczeniem. Pojedyncze promienie słońca, którym udało się przebić przez listowie - wysokimi tonami.
Odwróciła się do towarzysza. Ten wciąż pozwalał jej robić swoje. I jak zawsze, sama mowa jego ciała mówiła, iż miał się na baczności. Odwzajemnił jej spojrzenie.
 
Caleb jest offline  
Stary 16-02-2017, 13:16   #93
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
To co zobaczył Ahab początkowo go zatrwożyło. Serce przyspieszyło bicie, a krew podeszła mu do głowy. Rewolwerowiec spotkał Bezimiennego raz w życiu. Twora, przewoźnika, sędziego i kata w jednej osoby. Legendę o której się szeptało i którą straszyło się małe dzieci, marzące by zostać sławnym rewolwerowcem. Istota przed nim również nie należała do tego świata, lecz Ahab nie zamierzał klękać przed nią ani okazywać jej strachu. Warknął tylko gniewnie, a potem obie dłonie sięgnęły po rewolwery. Te ułamek sekundy później zaczęły pluć ołowiem. Kule zaczęły frunąć w kierunku mary.
Spojrzała w jego oczy i własne weń odbicie. Na ułamek sekundy zajaśniała tam postać nie jej własna, a żywego trupa, szkaradnej kopii. Nim zdążyła zareagować, Ahab trzymał już w dłoniach broń. Może chciał ranić coś, znajdującego się za nią? Płonne nadzieje. Wykierował rewolwery wprost na Aryę. Tylko stan jego zamroczenia sprawił, że poruszał się trochę niezdarnie. Pierwsza kula świsnęła po jej ramieniu, zostawiając tam czerwoną linię. To uratowało jej życie. Strzelec jednak nie ustawał. Bronie karmiły duszne powietrze kolejnymi nabojami.
A więc tak się to ma skończyć? - pomyślała z goryczą, gdy kula raniła jej ciało. Zasyczała z bólu. Czy umrze od kolejnego naboju? Bez chwały. Bez sensu.
Zostali nasłani przeciwko sobie jak psy. Jednak Tarocistka nie planowała się poddawać. Choć nie chciała skrzywdzić ukochanego, postanowiła zawalczyć na swój sposób i złamać złą magię. Wyjęła kartę Kapłanki, a następnie - mimo postrzelonego ramienia - wysunęła ją w stronę Rewolwerowca.
- Ahab, to ja! - próbowała przebić się przez wizje, które opanowały jego umysł - To ja, Arya, dotknij mnie. Dotknij karty. Proszę!
Coogan usłyszał znajomy głos. Dochodził go jakby zza ściany. Przez ułamki sekund postać przed nim nie była upiorem, a Iskrą. Mówiła coś do niego, lecz może jedynie mamiła. Twór wspominał coś o karcie. Żeby jej dotknąć. Pytanie dlaczego miałby to robić. Nie miał powodów, aby wierzyć że było to coś innego niż jeszcze jedna ze sztuczek przeklętego miejsca.
Lufa wypluwała z siebie pocisk za pociskiem. Dym powiększał się za każdym razem gdy kurek uderzał w iglicę. Bębenek przekręcał się, przesuwając kolejną kulę w kierunku otworu wylotowego. Pierwsza kula tylko musnęła ofiarę. Ofiarę?? Iskra przez ułamek sekundy objawiła mu się. Sztuczka? Stwór z pewnością chciał go omamić. Karta. To słowo powstrzymało na chwilę palec Coogana. Skąd by stwór mógł wiedzieć. A może to kolejna sztuczka. Opuścił lekko broń. Skupił się. Druga dłoń trzymała rewolwer w pogotowiu tuż przy biodrze. Musiał zawierzyć nie temu co widzi a instynktowi. Miał swój szósty zmysł, który nigdy go nie zawiódł.
Kątem oka zaczął też szukać Iskry. Przecież nie mogła tak zniknąć. Lecz tej wciąż brakowało. To nie byłoby w stylu kobiety, nawet biorąc pod uwagę niezależność tarocistki. Ot tak, odejść ze szlaku bez słowa.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 16-02-2017, 13:26   #94
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Serce Aryi biło równie szybko, jak świstały nad nią kule. Gdyby nie Kapłanka, byłaby już martwa. Wąska stróżka krwi, która sączyła się z nosa Iskry, informowała ją o tym, jak wiele magii zużyła na ochronę. A co osiągnęła? Mężczyzna wydawał się wahać, lecz nie dotknął karty. Arya znała go i widziała jaki jest napięty - jeden fałszywy ruch i zechce ją podziurawić jak sito, dlatego nie ruszała się. Czekała.

- Ahab, nie ufaj zmysłom, zaufaj sobie. Wiesz, że to ja. Ta, która... która była twoja. - pociągnęła nosem, jakby to miało przystopować krwotok, uśmiechnęła się niepewnie - Wiem, że bywam denerwująca i rozerwałam ci tę koszulę, ale... kiedyś ci ją zaszyję. Jak stąd wyjedziemy. Nie musisz od razu strzelać. - starała się śmiać, choć chciało jej się płakać. Wyciągnięte ramię bolało jak diabli.

Widziała po jego minie że chwilami ją poznaje. Najwyraźniej odwoływanie się do emocji w jakiś sposób tu pomagało. Ta mała szansa była wszystkim, czym teraz dysponowała. Czuła, że powinna była wniknąć w duszę kompana głębiej. Powiedzieć coś, by zyskać dość czasu, w którym Ahab zaryzykowałby dotknięcie karty.

- Ahab... gdy zrozumiałam, że spędzę życie u twojego boku, chciałam się zabić - mówiła dalej - To była dla mnie kpina losu, ponury żart. Moim celem stało się podążać za zabójcą mego ojca i pomagać mu. Ale wiesz... potem zrozumiałam, że się zmieniłeś. Długo nie chciałam tego przyjąć do wiadomości. Chciałam cię nienawidzić... Tak było mi łatwiej... - mówiła z trudem, bo gardło ściskała jej rozpacz.

Wahał się. Słowa jakby dobiegały z daleka, gdzieś po drodze tracąc swą moc. Upiór czy Iskra. Stał tak wpatrując się w nią lub to coś. Nie wiedział z czym miał do czynienia. Prawda. Co było prawdą. Nie miał pewności. A jeśli to Iskra. Arya. Co jeśli to ona, a on zawierzy wzrokowi i ją zabije. Niepewność go rozdzierała. Stał tak a potem schował rewolwer. Nie wyciągnął jeszcze jednak ręki przed siebie. Druga broń czy biodrze dawała mu pewność że, jeśli popełni błąd zabierze stwora ze sobą. Zamknął oczy i wyciągnął rękę przed siebie.

Iskra mogła mówić o pewnym sukcesie. Wciąż jednak istniała możliwość, że kompanowi coś się “odwidzi” i ją zaatakuje. Co gorsza, nadal nie mogła polegać na swoich zmysłach. Głowa jej ciążyła, a myśli kotłowały się, odpływały w dziwnych kierunkach.

I wtedy to do niej dotarło. Mgła nad paprociami. Obraz który brali za tło posępnego lasu. To nie był zwykły opar. Zapach jaki mu towarzyszył był subtelny i ledwo zauważalny. Późniejsza konfuzja w jej świadomości sprawiła, że zapomniała o tymże. Jednak teraz, w chwilowym przebłysku wyłowiła go z pamięci. Nauki u Helli. Tak pachniało sychotrium. Niepozorna roślina, snująca swoje zarodniki nawet na setkę metrów. Nasiona te zwano też ucztą głupca, gdyż człowiek pod ich wpływem stawał się nieobliczalny.
Za chwilę rownież i ta myśl zgasła. Arya zaczęła przed sobą dochodzić, o czym jeszcze przed chwilą tak intensywnie myślała. Cholera, to było coś ważnego...

Nagle poczuła dotyk dłoni Ahaba. Spojrzała na niego z uśmiechem.

- Zaufałeś mi... - szepnęła czule.

Obserwowała ufność w jego wzroku. Widział Iskrę taką, jaka była. Przynajmniej w czysto wizualnym sensie. Jednakże karta Kapłanki odbijała głównie moc żywiołów i związane z nimi zaklęcia. Tutaj źródło osobliwych symptomów musiało być inne, nie stricte magiczne, co potwierdził Mag. Może więc zadziałało samo przeświadczenie o efektywności karty, nie ona per se. Niektórzy zielarze mówili że istniały lekarstwa bez żadnych właściwości, lecz działające mimo tego. Działo się tak z zaskakująco prozaicznej przyczyny. Spożywający po prostu wierzyli w ich efekt. Możliwe że tu było podobnie.
Jak dało się już zauważyć samo oddziaływanie na wrażliwość drugiej osoby również pomagało. Gdyby nie to, Arya przecież byłaby martwa. Ludzki mózg był nie lada zagadką. Gdy wiedziało się jednak na których jego strunach zagrać, szło osiągnąć zadziwiające rezultaty i wybudzić podmiot z głębokiego nawet letargu.

Wciąż jednak posługiwali się półśrodkami. Coś trzymało ich w swoich ryzach, tak jak wielu poprzednich zwiadowców. Las miał w sobie nienaturalną głębię. Gdzieś na granicy widzialności wysyłał im majaki oraz wspomnienia poprzedników ubrane w ledwo widoczne kontury.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 16-02-2017, 13:32   #95
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Ahab nie rozumiał i nie starał się zrozumieć tego czego był świadkiem i uczestnikiem. Był prostym człowiekiem. Rewolwerowcem, dla którego stal i ołów się liczyło. Arya, ona go trzymała w ryzach. Prawie ją zabił, chyba po raz pierwszy spudłował w życiu. Cieszył się z tego. Czuł jej dotyk. Nie próbował walczyć z tym wszystkim, bowiem musiałby rozumieć naturę zjawiska tego. A nie umiał i wiedział że, nigdy nie zrozumie. Ciało, krew i to wszystko co było naturalne było wytłumaczalne. Reszta była domeną Tarocistki.
Druga ręka schowała rewolwer do kabury. Był to odruch, nad którym Ahab się nie zastanawiał. Starał się nie dać po sobie poznać że, jest przerażony. Zarówno wydarzeniami jak i tym że, prawie ją zabił. Czuł kłucie w sercu z tego powodu, ale teraz nie mógł pokazać tej słabości.
Patrzył na Arye po prostu ufnie i jedyne co mógł powiedzieć:
- Teraz jestem zdany na Ciebie w pełni.
- Coś tu musi być... coś, co miesza nam w głowach... - mówiła, siadając na ziemi i zdrową ręką przytrzymując draśnięte ramię. W drugiej - teraz już opuszczonej dłoni - trzymała kartę Kapłanki.
- Muszę pomyśleć... Rozwiej te mgłę... Właśnie, mgła! - nagle przypomniała sobie to, o czym zapomniała przed chwilą - Sychotrium! Ta mgła nad paprociami - mówiła podniecona do Ahaba, któremu sama nazwa niewiele mogła powiedzieć - To jest ziele głupców. Musimy przestać nim oddychać. Zawiążmy chusty na twarzach i spróbujmy odsunąć się od tych mgieł.
Ahab nie rozumiał słów które wypowiadała Arya, ale zrobił jak kazała. Zawiązał sobie chustę na twarzy, ale gdy dostrzegł krew na jej ręku przyklęknął koło niej. Zerwał kawałek swojej koszuli i zaczął obwiązywać ranę, tak by zatamować krwawienie.
- Przepraszam… - wypowiedział cicho.
Uśmiechnęła się do niego lekko, dając do zrozumienia, iż doskonale wie, że to nie były jego prawdziwe intencje, by ją zabić.
- Zawiążesz też moją? Mam trochę problem z ruszaniem się…
Kiwnął głową i zawiązał jej chustę odpowiednio by chroniła jej usta. W jego oczach dało się wyczuć ulgę.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 16-02-2017, 14:31   #96
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Po zasłonięciu twarzy, osobliwy efekt jakby zelżał. Wykorzystane rozwiązanie stanowiło czystą prowizorkę, niemniej pozostawało jedynym co mogli teraz zrobić. Zarodniki sychotrium były bardzo małe i niedostrzegalne ludzkim okiem, lecz materiał zatrzymywał większość z nich. Dwójka musiała się jednak liczyć, że wpływ tego, czym dotychczas oddychali, miał trwać jeszcze jakiś czas.
Iskrze dokuczało nieznośne pieczenie na ramieniu. To było zadziwiające, że Ahab w ogóle spudłował, nawet jeśli jego umysł był zamroczony. Nie bez powodu na jednym z rewolwerów wygrawerowano napis: “Ja jestem Pan i wywrę na Tobie pomstę”. Każąca ręka zawsze docierała celu, a przynajmniej Arya nie słyszała o przypadku w którym byłoby inaczej. Mogła się jedynie domyślać, że umysł strzelca mimo wszystko ostrzegł go, iż to co widział było majakiem.
Sam rewolwerowiec zwrócił uwagę na pozostawione przez nich ślady. Wyglądało na to, iż od jakiegoś czasu kołowali, choć błędnik dopiero sugerował mu co innego. Kto wie, może jeszcze przed chwilą dosłownie zataczali się na swoich wierzchowcach i prowadzili je w kompletnej malignie. Nie było więc żadnego zakrzywienia przestrzennego. Ot, pomieszanie kierunków, co widział teraz jak na dłoni.
Iskra natomiast dostrzegła, iż niewielkie rośliny sychotrium pojawiały się osobliwie regularnie. Odgarnęła kilka kwiatów paproci. Bulwy nieustannie wypuszczały rozmyte obłoki pełne zarodników. Przechyliła głowę, aby nie być odsłoniętą na wyziew.


Lustrowała kolejne rośliny. Nie było mowy o pomyłce. Wyrastały one według jakiegoś schematu. Koś je tutaj zasadził. A przecież uprawa tego typu szypułek była wielce problematyczna. W dodatku hodowca ryzykował, że któregoś dnia zwyczajnie potraci zmysły. Według jej rachuby “grządki” rosły na planie spirali, której środek powinien pokrywać się z centrum lasu.
 
Caleb jest offline  
Stary 20-02-2017, 15:28   #97
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- One nie rosną tu przypadkiem - powiedziała do Ahaba, przyciskając chustę do twarzy - One coś chronią, coś w głębi tego gaju. Pytanie czy chcemy to odkryć, bo jeśli tak, wystarczy, że będziemy podążać wzdłuż spirali, którą tworzą. Możemy też... zacząć je palić. Tylko że wtedy cały zagajnik może stanąć w płomieniach, a my będziemy niby kaczki na ruszcie.

Słowa Aryi zatrzymały Ahaba, który stanął momentalnie w miejscu. Przez chwilę zastanawiał się co dalej czynić. Ucieczka mogła skończyć się że, dalej będą błądzić i znów tu trafią. Pójście dalej groziło im niebezpieczeństwem. Jedna i druga opcja była ryzykowna.

- Nie mamy wyjścia. Musimy iść do przodu - odparł, nie wchodząc dalej w szczegóły - Podążamy wzdłuż spirali. Spalenie to ostateczność.

Pokiwała głową na znak, że myśli podobnie. Mimo bólu, zranioną ręką sięgnęła do kieszeni i wyjęła z niej kartę Gwiazdy.

- Wskaż nam drogę. - poprosiła.

Przez chwilę nic się nie działo, po czym wokół dwójki stopniowo zaczęło widnieć. Mrok pierzchnął niespiesznie, ustępując miejsca jaśniejącej aurze. Nie miała swojego źródła, toteż fragment lasu wyglądał jakby wycięto kawałek dnia i umieszczono go w tym konkretnym miejscu. Posiadali teraz drogę oświetloną na tyle, że nie powinni teraz wejść w żadną, przykrą niespodziankę. Poprawiając chusty na twarzach, weszli z powrotem na konie i ruszyli wzdłuż ogromnej spirali. Arya tymczasem czuła, że rana pozostawi jej solidną bliznę. Ból stale o tym przypominał i ani myślał zelżeć.
 
Mira jest offline  
Stary 23-02-2017, 11:40   #98
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Choć magiczne światło przepływało na korach pobliskich drzew, to knieja ledwie pięćdziesiąt stóp dalej pogrążona była w ciemności. Musieli niemało wysilać wzrok, aby cokolwiek tam ujrzeć. Dlatego, gdy ich oczom ukazał się niewielki dom, początkowo wzięli go za kolejne widmo.


Chata przycupnęła tam, gdzie teren lekko się obniżał. Została wzniesiona na kamieniu, jednak większość wykończeń była drewniana. Obok stał cebryk z wodą, palik do ciosania drewna oraz palenisko. Rośliny sychotrium ścisle otaczały miejsce, robiąc za nietypowe ogrodzenie.
Iskra schowała kartę i westchnęła ciężko. Była osłabiona. Skoro jednak przestali poruszać się jak we mgle i mieli przed sobą konkretny cel, to Ahab miał teraz większe pole do popisu.
- Pójdę pierwszy. Trzymaj się blisko mnie - spojrzał na nią czule, i z troską w oczach, dodając - Proszę.
Tym razem nie oponowała. Wiedziała, że on poradzi sobie lepiej z tą sytuacją. Posłusznie ruszyła za nim, rozglądając się wokoło.
Rewolwerowiec rozsunął poły płaszcza, tak by mógł w każdej chwili szybko sięgnąć po broń, choć czuł że, broń tutaj może okazać się niepotrzebna.
Ruszył jako pierwszy. Powoli w kierunku chaty. Rozglądał się, przyglądając wszystkiemu. Suche liście skrzypiały pod jego butami. Nie było sensu o to dbać. Ktokolwiek tam przebywał i tak już wiedział o ich obecności.
Wspiął się po kilku drewnianych schodkach. Na werandzie stała zbita z desek ława oraz stara lampa oliwna. Tuż pod sklepieniem obracał powoli się łapacz snów. Był to misterny amulet zrobiony ze zwierzęcych paznokci, włosia oraz kości. Jego dziwny, asymetryczny kształt sprawiał niepokojące wrażenie. Gdy stanął naprzeciw drzwi, zapukał. Nie wiedział czemu tak zrobił, ale po prostu coś mu kazało. Nikt mu nie odpowiedział, lecz drzwi uchyliły się lekko. Przez szparę można było zobaczyć ciemne pomieszczenie pełne niewyraźnych, ludzkich kształtów. Wszystkie tkwiły zastygłe w rozmaitych pozach.
W tym samym momencie stojąca dalej Arya poczuła czyjąś obecność. W mgnieniu oka dodatkowe aury zaczęły napływać z każdej strony. Skupiła się. Wilki. Lub dzikie psy. Cokolwiek to było, poruszało się dotychczas bezgłośnie. Dopiero teraz wataha ujawniła się i otoczyła ich bez problemu. Ponad tuzin zwierząt, które tylko teoretycznie przypominały to, czego można było się spodziewać w lesie. Wilcy posiadały obnażoną, różową skórę, na której wyrastały tylko pojedyncze placki sierści. Ich oczy nie były przekrwione, a zwyczajnie czerwone jak pary rozgrzanych ogników. Bestie przypominały psowate stworzenia, które ktoś wywrócił na lewą stronę.
Nie atakowały jednak, zdając się czekać na ruch Coogana.
- Masz może kość na zbyciu? - zażartował Ahab siląc się na dowcip. Wataha. Całkiem sporo, i nawet licząc jego szybkość nie był na tyle szybki by zabić je nim te dopadną ich. Atakowanie nie miało sensu, tym bardziej że w magazynku miał dwanaście kul a psiaków było więcej. Rewolwerowiec stał spokojnie, nie wykonując agresywnych ani gwałtownych ruchów.
Poszukał wzrokiem tego, który robił za przywódcę stada. Spojrzał mu w oczy. Nie rzucał mu wyzwania, ale chciał by ich lider wiedział że, jeśli się rzucą on zrobi wszystko by obronić stojącą obok niego kobietę. Jego kobietę.
Osobnik alfa był łatwy do zlokalizowania. Sam wysunął się naprzód i wypuścił na ściółkę żółte od złości płaty śliny. Dwóch drapieżników mierzyło się wzrokiem. Jeden ludzki, drugi zwierzęcy. Trudno było chwilami orzec w którym tkwiło więcej zapalczywości.
Iskra zmarszczyła brwi.
- Nie przybyliśmy walczyć - zapewniła, licząc na to, że słuchają jej nie tylko zwierzęce umysły, ale również jakiś ludzki... lub do ludzkiego podobny. - Chcemy porozmawiać z tym, który tutaj mieszka.
Drzwi uchyliły się lekko i na werandę wszedł powoli zasuszony Indianin. Jego skóra była natarta białym pyłem. Nosił długie szaty, spod których cicho szemrały tysiące koralików. Miał bystre, wodniste oczy. W dłoni dzierżył kostur. Dopiero po chwili dwójka dostrzegła że jego garderobę uzupełniały także szczątki pomniejszego ptactwa oraz małe chrząstki.


- Jeśli mówisz prawdę biała dziewko, nie musicie się obawiać. Jeszcze.
Przystanął na chwilę, trawiąc jakąś myśl.
- To moje zwierzęta. Bodaj tak się mówi się w języku białych. Ja rzekłbym że jesteśmy sobie wspólni. Nie sądzę byście to pojęli.
 
Caleb jest offline  
Stary 26-02-2017, 09:40   #99
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Ahab nie odezwał się słowem, tylko skinął głową. Dłonie odsunął od broni, tak by nieznajomy nie musiał się obawiać.
- Nie przybyłem tu by zabijać starcze - odparł spokojnie rewolwerowiec - Po odpowiedzi tu przybyliśmy. Rad bylibyśmy za twą gościnę, i mądrość którą może zechcesz się z nami podzielić.

Indianin podniósł do góry rękę. To wystarczyło aby wataha cofnęła się o kilka kroków.
- Lepiej abyś był pewien, że pragniesz mojej gościny.
Powoli odwrócił się i zniknął na powrót we wnętrzu chatki. Drzwi zaskrzypiały i dało się teraz ujrzeć więcej z ponurego pomieszczenia. Nieruchome kształty okazały się być ciałami zwiadowców, z jakiegoś powodu spetryfikowanymi. Tak unieruchomieni czynili mieszkaniu makabryczne umeblowanie.

Arya wymieniła spojrzenia z Rewolwerowcem. Starała się trzymać prosto, choć z jakiegoś powodu wiedziała, że Indianin wie o jej stanie. Wilki zapewne wyczuwały krew.

Skinięcie głową odpowiedziało Aryi na jej spojrzenie. Otworzył drzwi i choć to co zobaczył nie wyglądało przyjaźnie, wiedział że, nie ma wyjścia. Wszedł pierwszy, tak by w razie problemów mógł działać. Nie nastawiał się na atak, czy walkę.
Wnętrze chaty było co najmniej skąpe. Z resztą pojedyncze półeczki nie zaprzątały głowy przybyszów. O to bowiem zakonserwowani zwiadowcy wisieli na linkach, które dyktowały układ ich ciał. Martwa parodia kukiełkowego teatrzyku dla dorosłych.
Strzelec zdawał się nie zdradzać swoich emocji.
- Jestem Ahab, a jak Ciebie zwą mędrcze? - zapytał gdy już znalazł się w środku.
Spetryfikowani zwiadowcy wyglądali dość makabrycznie, lecz Rewolwerowiec nie zamierzał dołączać do nich. Obstawiał że, Ci którzy dotarli zaatakowali Indianina i taki ich los spotkał. Nie zamierzał popełniać ich błędu, tym bardziej że, nie chciał rozlewu krwi.
- Moja towarzyszka jest ranna. Byłbym rad, gdybyś pomógł mi ją opatrzeć. - poprosił.

Iskra zmarszczyła tylko brwi. Nie uśmiechało jej się być obmacywaną przez obcego człowieka, który prawie przyprawił ich o szaleństwo i doprowadził niemal do walki między sobą. Z drugiej stron wiedziała, że jej stan jest kiepski i przynajmniej powinna przemyć ranę czystą wodą.

Oczy Indianina były spokojne. Powoli uczynił parę kroków, odsłonił ramię kobiety i wrócił do kąta pomieszczenia. Stamtąd wyciągnął małe puzderko, kryjące mocno wonną maść.
- Jestem Wakhan. To z brunatnika. Oczyści ranę.
Iskra pociągnęła nosem. Rzeczywiście, facet nie zdawał się kłamać. Oczywiście doskonale znała dezynfekujące właściwości tej rośliny.
- Biali, co przychodzą… porozmawiać. W dodatku żywi. To nietypowe. Mów dalej, Niosący Kule.

Niosący kule. Ahab nieznacznie się uśmiechnął. Wyjął cygaro i zapalił, jednocześnie znajdując sobie miejsce by mógł usiąść.
- To miejsce… - nie wiedział jak zacząć - Czemu wybrałeś to miejsce za swój dom?
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 27-02-2017, 13:43   #100
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Czerwonoskóry przystanął obok jednego z zawieszonych ciał. Dłuższą chwilę je kontemplował. W jego pozie tkwiło coś osobliwego. Zupełnie jakby rozmawiał z denatem, choć przecież nie odezwał się do niego ani słowem.
- Nie wybrałem go ja sam, lecz moi ludzie. Żyjemy tu dłużej niż drzewa, które tworzą las. Biały człowiek powie że ostałem się tu sam. Lecz to nieprawda. Nadal tu jesteśmy. Wszyscy.
- A czy nas wypuścisz, jeśli obiecamy nie niszczyć twego domu?
- zapytała Arya, która w przeciwieństwie do rewolwerowca nawet nie udawała rozluźnionej. Stała w progu domu, nerwowo obserwując ciała. W końcu któż inny jak nie ona wiedział, jak potężną moc mogą skrywać zmarli... i jak okrutni potrafią być.
- Taka… - najwyraźniej szukał słowa w języku “białych” - ...umowa jest słuszna.

Powoli odwrócił się w jej kierunku. Lustrował Aryę jako taką bardzo łapczywie. Nie miało to jednak podtekstu erotycznego. Szukał w niej wiązań magicznych, to było więcej niż oczywiste.
- Przynosisz ze sobą wiele smutku - stwierdził nagle - Pierwszy raz widzę duszę skalaną w ten sposób.
- Nie mam na to wpływu. Jestem tylko sługą Losu.
- odparła ze spokojem, choć wszystko w niej się jeżyło i wiło. Zastanawiała się na ile to Indianin świadomie pobudza jej magię, by ta chciała wybuchnąć.
- To mądre słowa. Los tworzy Opowieść. To ona snuje nici. Wykłada fundamenty. Niszczy - skinął głową z aprobatą - Niewielu jest w stanie to pojąć. Myślą że mogą narzucić wolę rwącej rzece.

Przez jedno uderzenie serca wydawało jej się, że i ona słyszy szepty. Pomieszczenie pełne trupów z pewnością działało na wyobraźnię. Indianin nachylił się nad kupką ochry. Ujął jej trochę na palec i zaczął rysować proste symbole, nieznane jednak kobiecie.
- Nie widzę u ciebie narzędzi niosących śmierć - znacząco spojrzał ku Ahabowi i ponownie zwrócił się do kobiety - Jak mam cię zwać?
- Mam na imię Arya
- powiedziała, pomijając celowo temat broni - Dla wielu jestem jednak Iskrą. Co to za symbole? - zapytała, cały czas łypiąc na umarlaków.
- Zrozumieć… próbuję zrozumieć waszą Opowieść - odpowiedział jej enigmatycznie.
Wskazał dwie przecinające się linie, które przed chwilą sam narysował.
- Duchy mówią, że tu się zaczęła. Obok niej biegną słowa. Widzę tylko część z nich. Córka, Syn, Preacher. Jest również słowo, którego użyłaś. Iskra.
Przeniósł palec na kolejne malowidło. Jak się okazało, mało zręczna grupa kresek symbolizowała dwójkę podążającą do lasu.
- Mężczyzna, obok niego ołów. Kobieta, dzierży symbole - mruknął.
Następny flores miał być domem, w którym się znajdowali.
- Tu jesteśmy.
Nawet jeśli próbowali do niego mówić, ignorował to. Był jak w transie. Wakhan zatrzymał palec naznaczony ochrą. Intensywnie myślał lub kogoś wysłuchiwał. Gwiazda, podzielony krąg oraz litera V - symbole były równie nieskładne, co poprzednie.
- Księżycowa skała, ważna decyzja oraz… Zemsta - powiedział - Nie wiem w jakiej kolejności, ale wszystkie stoją na waszej drodze.
- Co jeszcze widzisz?
- zapytała cicho Arya, przyglądając się cały czas ciałom zmarłych. Jakby to do nich mówiła.
Mężczyzna nagle spochmurniał.
- To nie są rzeczy przeznaczone pośrednikom, kobieto zwaną Iskrą. Jeśli chcesz się dowiedzieć - tedy musisz porozmawiać osobiście z tymi, co kryją się w cieniach.

Ahab słuchał uważnie tego co mówi, ale słowa Indianina były dla niego paplaniną słów, których znaczenia nie rozumiał. Nawet nie próbował, bowiem przekraczało to jego wiedzę i zdolność pojmowania. Siedział więc z boku i palił swoje cygaro.
- Opowieść. Gdzie ona się kończy? - zapytał nagle, bowiem to pytanie siedziało w nim od jakiegoś czasu.
Indianin pokręcił głową.
- Jak już rzekłem. Oni to mogą wam powiedzieć, jeśli zechcą. Nie ja.
- Nie.
- powiedziała Arya. - Aż taka ciekawska nie jestem. Dobrze wiem, że wysyłasz mnie drogą, z której można nie wrócić, starcze. - warknęła na Indianina.
Szum korali dopełnił wzruszeniu ramion.
- Czy gdziekolwiek was wysyłam? To wy przyszliście do mnie ze swoimi pytaniami.
Nie wyglądał jednak na urażonego. Zmrużył oczy i lekko przechylił głowę.
- Teraz ja chcę się czegoś dowiedzieć. Jestem już starym człowiekiem. Ludzka, błędna powłoka sprawiła że po latach utraciłem wiele z ciekawości świata. Chcę jednak wiedzieć Iskro, skąd znasz te drogi bez powrotu, jak sama je określiłaś.
Znów zmarszczyła brwi. Wrodzona intuicja podpowiadała ostrożność, choć teoretycznie nic się nie działo. Spojrzała na Ahaba, by upewnić się, że Rewolwerowiec czuwa.

Po chwili, bez słowa wyciągnęła talię kart z kieszeni. Nie podała ich jednak mężczyźnie, a jedynie pokazała od strony rewersu.
- Tarot mnie wybrał. - powiedziała cicho.
Ahab przysłuchiwał się dalej tej rozmowie, przy okazji rozglądając się po chacie. Rozmowa dwojga ludzi którzy, mieli wiedzę mistyczną sprawiała że, rewolwerowiec najchętniej by się czegoś napił. Zaschło mu w gardle.
Indianin miał u siebie wiele wywarów i większość miała cokolwiek podejrzaną woń. Ahab niejasno kojarzył, że ród czerwonoskórych lubował się w spożywaniu peyotla. Z niego także przyrządzano napoje. Gdyby przypadkiem spożył go, nie będąc uprzednio przygotowanym, w najlepszym przypadku zapewniłby sobie podróż do wnętrza jaźni na długie godziny. Wreszcie odnalazł coś, co wyglądało na zwykły bukłak z wodą. Gospodarz skinął mu głową, aby się częstował. Następnie wrócił do rozmowy z Aryą.
- Słyszałem o Tarocie, ale nie ufam jego mocy. To domena białych ludzi, aby wszystko więzić. Nawet magię. Żywioły powinny być wolne, nie zamknięte na fragmentach kart. Wyjdź na step w środku nocy i poczuj oddech wiatru - o to masz pierwotną, czystą energię. Kiedy używasz Tarota, nigdy nie wiesz co jest źródłem twojej mocy.
- Nie prosiłam cię o radę, starcze. - powiedziała bez pretensji acz stanowczo. - Czas na nas.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172