|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
07-03-2017, 16:17 | #61 |
Administrator Reputacja: 1 | Berwyn był nieco rozczarowany faktem, że poszukiwania skarbca nie przyniosły żadnego efektu. Miał cichą nadzieję, że jest to stan tymczasowy, ale... najpierw trzeba było reagować na to, co się dzieje dokoła. Nie był tak całkiem pewien, czy cokolwiek usłyszał, ale wolał być przygotowany na najgorsze nawet niespodzianki. No i nie zamierzał opuszczać kompanów... ale też nie chciał rzucać się w oczy. Dlatego spróbował znaleźć jakieś miejsce, gdzie mógłby się schować przed wzrokiem tych, co mogliby się zjawić przywołani dźwiękiem niepasującym do panującej dokoła ciszy. |
07-03-2017, 20:29 | #62 |
Reputacja: 1 | Theo już miał sobie pogratulować w duchu przytomności umysłu, a nieco mniej także szczęściu, gdy przeciągły syk tuż obok niego sprawił mu zimny prysznic, przypominający, że w życiu nie ma tak dobrze. ~ No kurwa... ~ pomyślał łotr, nasłuchując odgłosów na zewnątrz w bezruchu. Gdy wydało mu się, że ktokolwiek będący za drzwiami oddalił się, powoli, powolutku spróbował zostać pierwszym człowiekiem w historii, który rozpalił lampę prawie wcale się nie poruszając.
__________________ Now I'm hiding in Honduras I'm a desperate man Send lawyers, guns and money The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |
07-03-2017, 23:45 | #63 |
Reputacja: 1 | Draugdin, a za nim Makhar i idący z boku, przytulony do ściany Berwyn przemierzali patio, kierując się ku źródłu dźwięków. Gdy ostrożnie minęli załom, jaki tworzył wewnętrzny dziedziniec, znaleźli się tuż obok wejść do komnat zajmowanych, według tego co mówiła Zamoryjka, przez dwójkę służących i pana domu. W tej ostatniej miała znajdować się obecna kochanica Thedipidesa, Rosa. Panowała tu cisza. Ciemności rozświetlały dwa kaganki - ten przy przedsionku i drugi, znajdujący się w ich bezpośrednim sąsiedztwie - na ścianie sypialni kupca. Nie dalej jak pięć kroków od stojących awanturników znajdowały się drzwi, wiodące przez jakieś, nieopisane na mapie pomieszczenie do stajni. I właśnie w tym momencie drzwi uchyliły się. Do wnętrza domu wszedł jakiś odziany w ciemne spodnie i kubrak człowiek. Za nim drugi i trzeci. W ich rękach błyszczały sztylety. W pewnym momencie pierwszy z nich zatrzymał się jak wryty. Właśnie dostrzegł trójkę mężczyzn, których się tu nie spodziewał. Przez zęby wysyczał przekleństwo i coś mruknął do swoich towarzyszy. - Strażnicy - zrozumiał Bossończyk. W komórce Theo usiłował nie drgnąć, nie oddychać ani się nie spocić, co biorąc pod uwagę bliskość syczącego stworzenia było rzeczą niemalże niemożliwą. Na zewnątrz cały czas słyszał kroki, ale osoby, które chodziły po ogrodzie w poszukiwaniu źródła hałasu nie znajdowały się w bezpośredniej bliskości schowka. Wolno, wolniej niż najpowolniejszy ze ślimaków, ręka Aquilończyka zsunęła się do lampy, która cały czas, od wizyty w przylegającej do ogrodu była zapalona, ale okienko w niej pozostawało zasłonięte. Palce po omacku natrafiły na przesuwaną klapkę i poruszyły nią o frakcję cala. Nikłe światło ukazało Aquilończykowi co czai się tuż przy nim. Była to gotowa do ataku czarna kobra! |
08-03-2017, 06:40 | #64 |
Administrator Reputacja: 1 | Konkurencja, pomyślał w pierwszej chwili Berwyn, gdy zobaczył ciemne sylwetki a potem usłyszał wypowiedziane słowa. Po sekundzie jednak doszedł do wniosku, że zwykły złodziej nie wchodziłby tak od razu z bronią w ręku. I pomyślał, że raczej ktoś wynajął jakichś zbirów, którzy mieli usunąć z tego padołu kupca lub jego stygijskiego gościa. - Mają nas za strażników - rzucił cicho w stronę kompanów. Nie miał zamiaru rozmawiać z tamtymi, próbować się dogadać... Jako że między jedną a drugą grupką był jeszcze pewien dystans, chciał strzelić do najbliższego 'intruza', a potem wrócić do miecza. |
08-03-2017, 23:18 | #65 |
Reputacja: 1 | Makhar zaklął pod nosem, ci intruzi mogli popsuć im plany. Nie mogli na to pozwolić. Wbił spojrzenie w jednego ze zbirów i odezwał się cichym, melodyjnym głosem, wkładając w niego swoją wolę. |
09-03-2017, 20:14 | #66 |
Wiedźmin Właściwy Reputacja: 1 | Druga ekipa. Draugdin kalkulował możliwości. Strażnicy? Nic o tym nie było wśród udostępnionych im informacji. Druga konkurencyjna ekipa? Bardzo możliwe. Możliwe też, że od tego samego zleceniodawcy. Zasada prosta. Im więcej ekip wyślesz tym większa szansa na powodzenie. Resztę spraw natomiast niech wynajęte ekipy załatwia miedzy sobą. Wygra najsilniejszy. Nie czas jednak na zastanawianie się, a czas na działanie. Przy jego postawie zasięg ramion miał olbrzymi. Nie dając rozpoznać po sobie do jakiego manewru się szykuje planował dopaść najbliższych dwóch i stuknąć głową jednego o drugiego eliminując, a dokładniej mówiąc ogłuszając dwóch przeciwników na raz. Był gotowy do działania.
__________________ There can be only One Draugdin! We're fools to make war on our brothers in arms. |
10-03-2017, 23:25 | #67 |
Reputacja: 1 | Theo wstrzymał oddech, gdy lampa oświetliła gada. Zaklął w myślach, szybko przyglądając się pomieszczeniu, poruszając jedynie oczyma. Nikt przecież nie trzyma węży luzem w komórce, nie? Tym bardziej jadowitych. Theo co prawda nie znał się ni w ząb na wężach, ale przecież oczywiście, że zwinięty przed nim i syczący gad był jadowity. W końcu po co byłoby go trzymać, gdyby nie był? Mając nadzieję, że kupi sobie w ten sposób trochę czasu i licząc, że bardzo wolne ruchy nie sprowokują gadziny, jak było do tej pory, zaczął się cofać, nie odrywając stóp od ziemi.
__________________ Now I'm hiding in Honduras I'm a desperate man Send lawyers, guns and money The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |
11-03-2017, 23:21 | #68 |
Reputacja: 1 | Coś świsnęło w powietrzu i z mlaśnięciem ugrzęzło w nodze pierwszego mężczyzny. Berwyn z tej odległości nie mógł chybić. Strzała zagłębiła się w udo, które przeszyła na wylot. Mężczyzna wrzasnął z bólu i zatoczył się, opierając o ścianę. Draugdin doskoczył do niego, starając się złapać jego głowę i równocześnie chwycić głowę drugiego z oprychów. Manewr ten zupełnie mu się nie udał i teraz stał pośrodku czeredy wrogów, wystawiony na ich ciosy. Vanir zauważył, że w ciemnym pomieszczeniu, które stanowiło przejście do stajni znajdował się jeszcze jeden człowiek - tak więc napastników było czterech. Jeden z tych, których Darugdin chciał ogłuszyć zareagował natychmiast - machnął sztyletem. Ostrze zagłębiło się w ramieniu wojownika. Krew trysnęła na ścianę. Makhar w pojedyncze zdanie włożył tyle mocy, że słowa które popłynęły z jego ust otępiły ofiarę zaklęcia. Mężczyzna rozglądnął się bezradnie wokoło, za bardzo nie wiedząc co się dzieje, a sztylet, który trzymał w ręce upadł na dywan. Theo, nie odrywając wzroku od hipnotyzujących oczu węża, rytmicznie poruszającego się na boki, cofał się w kierunku drzwi. Tych samych, które przed momentem zamknął, kryjąc się przed Thedipidesem i jego gościem, którzy szukali sprawcy hałasu w ogrodzie. Aquilończyk wciąż słyszał kroki dwóch ludzi na zewnątrz. Po chwili, która w jego mniemaniu trwała wieczność dotknął ramieniem drzwi. W tym momencie ciszę nocy przerwał wrzask bólu dobiegający gdzieś z domu, od strony patio. Wąż gwałtownie wyprostował się, atakując. Theo nie miał szans na unik. Odruchowo zasłonił się ręką i to w nią wbiły się jadowe zęby kobry. Zapiekło, gdy z kanalików jadowych węża do krwioobiegu Aquilończyka trafiła trucizna. |
14-03-2017, 10:06 | #69 |
Wiedźmin Właściwy Reputacja: 1 | Draugdin był nie co zdziwiony swoim niepowodzeniem. Wykonywał ten manewr nie raz i zazwyczaj się udawało. Szybko więc doszedł do jednego wniosku. To nie byli pierwsi lepsi tylko trafili na dobrze wyszkolonych zawodowców. Rana nie była groźna dla tak postawnego wojownika jak on jednak przelała miarkę powściągliwości. Od początku wiedział, że robota polegająca na skradaniu się po cichu nie była dnia niego, a skoro i tak już cały misterny plan poszedł się gwizdać to nie było dalej działać dyskretnie... Zraniony barbarzyńca ryknął jak ranny lew. W dwóch szybkich i płynnych ruchach dobył broni. W jego prawej dłoni pojawił się topór, a w lewej miecz. W szale bitewnym, który go opanował ciął na prawo i lewo przypominając niebezpieczne i nieobliczalne uzbrojone tornado.
__________________ There can be only One Draugdin! We're fools to make war on our brothers in arms. |
14-03-2017, 22:09 | #70 |
Reputacja: 1 | Makhar wyszczerzył się triumfalnie, kiedy jego wola zdominowała przeciwnika, ale potem mina stygijskiego czarownika stężała, kiedy zobaczył, co dzieje się wokół niego. Walczyli z przeważającym liczebnie przeciwnikiem, a olbrzym Draugdin został raniony. Nie było czasu na próbę dogadania się, więc korzystając z oszołomienia zauroczonego przez niego i pozbawionego broni przeciwnika sięgnął po swój sztylet by podciąć mu gardło. |
| |