17-03-2020, 18:51 | #61 |
Reputacja: 1 | - Ruszamy, czy ktoś czeka na dogrywkę z samicą? - rzucił od niechcenia drow o trudnym do wymówienia imieniu. - To pytanie podobno jest niezwykle popularne w elfickich społecznościach, prawda li to? – diabeł parsknął, nie czekając na odpowiedź. Usłyszały go wszystkie elfy w okolicy i o to mu chodziło. Może w ten sposób znajdą sobie wspólnego wroga, dzięki czemu nie zabiją się wzajemnie. * * * Hellborn trzymał mapę i słuchał mądrych głów. Krakeny, utopce, przeklęte zamczyska... bogactwo urodzaju! - Chodźmy drogą, jak ludzie. – Rozejrzał się po twarzach wokół, wśród których ludzkie były w mniejszości. – Albo jak inni. Wygodniej będzie, po co kombinować. Po co konie w bagniska pchać albo wyschniętą rzekę pełną wykrotów?
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
18-03-2020, 12:00 | #62 |
Administrator Reputacja: 1 | Dragan był głupcem, ale nie warto było tej kwestii poruszać, bowiem o oczywistych oczywistościach nie warto było mówić. W jednym tylko miał rację - nie warto było taplać się w bagniskach, gdzie nie dość, że mogli potopić wierzchowce, to jeszcze czekało ich starcie z utopcami. Co prawda jeden utopiec nie stanowił problemu, ale cała ich grupa mogła być nieprzyjemna. - Lepiej ominąć Elfenburg - powiedział. - Proponowałbym ruszyć rzeką, a raczej tym, co po niej pozostało. Z krakenami damy sobie radę, a z klątwami to różnie bywa. Większość z nas włada takim czy innym rodzajem magii. - Przedmioty wzmocnione magią też różnie mogą działać - dodał. |
19-03-2020, 20:38 | #63 |
Reputacja: 1 |
|
25-03-2020, 15:23 | #64 |
Kowal-Rebeliant Reputacja: 1 |
|
27-03-2020, 22:26 | #65 |
Reputacja: 1 |
|
28-03-2020, 21:35 | #66 |
Reputacja: 1 |
|
30-03-2020, 12:23 | #67 |
Reputacja: 1 | Świat oglądany z tej perspektywy wyglądał inaczej. Wszystko było takie małe, nawet dolewka do krasnoludzkiej herbatki. Hellborn nie tylko słyszał o tym napoju, ale nawet próbował go w Górach Iglastych, tuż zanim dolał kilka innych kropel do drugiego kubka. Taka tam historia z przeszłości, nieważna teraz. Sielankę popsuł psiogłowy szaman, który postanowił sprowadzić ich na ziemię. Co, trzeba mu przyznać, szło mu całkiem nieźle. - Może go traficie jakąś błyskawicą? Strzałą? Wypuścicie duchy z uwięzi? Nie? Nic? Diabeł wzruszył ramionami, idąc w stronę koni i, zupełnie przypadkiem, cesarskiej córki. Absolutnym, całkowitym przypadkiem. Położył dłoń na chrapach jednego wierzchowca, klepiąc drugiego po szyi. Wiedział, że przeżyje, ale zastanawiał się co z resztą podróżników. Wiatr wiał coraz mocniej albo może to oni przyśpieszali, Dragan nie był pewny. Stał blisko krawędzi skały, która niebezpiecznie zbliżała się do ziemi. Przesuwał wzrok od skały do skały, od krzaka do krzaka, od gnolla do gnolla. Czarownik nie przyszedł tu sam, miał kolegów. Hellborn przestał ich liczyć po trzecim. - Stu! W myślach układał sobie plan. Od krzaka do skały, od skały do gnolla, od gnolla do krzaka przy skale. Tu z lewej strony, tam z prawej. Skok, piruet, skłon. Krzak, skała, gnoll. I już miał być przy szamanie. - Co najmniej stu! Plan był świetny, a droga do przywódcy stada świetnie opracowana. Szkoda, że Sadrax wylądował co najmniej kilkanaście metrów dalej, niż ocenił to wcześniej diaboł. To trochę zmieniało układ skał, krzaków i gnolli, ale za to szaman w tej chwili był odwrócony plecami do Dragana. Ot, szczęście w nieszczęściu. Ruszył nie czekając, aż latająca skała skończy hamowanie. Z saltem, a jak, to zawsze dobrze wyglądało. Świetnie wyważone noże Grihamma Niesamowitego z cyrku Absolutnie Oszałamiających Atrakcji Madame Chaupelienne nadawały się nie tylko do trafiania w kręcące się drewniane koło, do którego przywiązana była Gwiazdeczka, asystentka Grihamma. Hellborn ukradł kiedyś te noże, a Gwiazdeczkę... pozostawił przywiązaną do koła. Taka tam historia z przeszłości, nieważna teraz.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
04-04-2020, 21:24 | #68 |
Administrator Reputacja: 1 | Podniebne podróże nie należały do zajęć, za którymi Galdaran przepadał. Tolerował je, uznawał za dość szybki sposób podróżowania, ale znał parę innych, przyjemniejszych. |
09-04-2020, 12:12 | #69 |
Reputacja: 1 | Drow potrząsnął głową próbując pozbyć się mroczków sprzed oczu. Udało się. I od razu w jego serce wała się otucha, że jednak jest sprawiedliwość na tym świecie. Elfi, jaśnie wielmożny przemądrzały, czarodziej był dwa metry od niego. Wciąż na posterunku. Trzymał skałę w kupie do samego końca, swojego i jej. Stał z pochyloną głową, z piersi sterczał mu skalny zadzior. Przeszedł przez plecy i teraz utrzymywał go “na nogach”. Paladynka zostawiła w spokoju konie i z mieczem w dłoni skoczyła na przeciw gnollom. Była niczym skała omywana przez falę. Atakujący odbijali się od niej i ginęli z dzikim warkotem. Jej miecz zataczał krwawe smugi tnąc kończyny i rąbiąc łby. Krasnoludzki snajper osłaniał ją. Trzy wystrzały praktycznie zlały się w jeden huk. Trzy bezgłowe trupy zdołały zrobić jeszcze po parę kroków zanim padli na spękany piach brzegu wyschniętej rzeki. Duchy rzuciły się do ataku z szalonym wyciem. Opadły pierwsze szarżujące gnolle i wyssały je do cna. Ledwo widoczne przejrzyste sylwetki nabrały wyrazistości. Zaspokoiły częściowo głód. Ale nie to martwiło Sadraxa, choć najedzony duch to nie dobry duch. Nie niepokoiło go nawet to, że kościane noże i siekiery raniły duchy, było udowodnione, że chałupniczy ręczny wyrób broni z kości krewnych ma w sobie coś z mistyki. Bardziej martwiło go to, że prawie połowa duchów ma psie łby i jest cętkowana… A te widząc, że szalone duchy atakują ich wnuków czy krewnych stanęły w obronie swoich. Duchy czy żywi, było im wszystko jedno atakowały wszystkich zagrażających gnollom. Sprawa była poważna, bo krasnolud raczej nie miał broni zrobionej z kości przodków. Strzała Galdarana pomknęła na spotkanie szamana i zamarła w powietrzu metr od niego. Utkwiła w ledwo widocznej, opalizującej sferze. Sfera zaczęła czernieć i rozpadać się, gdy strzała wysysała magię. Niestety “wypaliła” się zanim sięgnęła gnollowego szamana. Ten zaś doskoczył do spadającej strzały i złapał ją w dłoń. Wywarczał parę słów w swoim plugawym języku. “Magia sympatyczna” przemknęło przez myśl Galdarana. Ledwo zdołała wypuścić trzymaną strzałę, ta eksplodowała siejąc wokoło płonącymi drzazgami. Parę niezbyt groźnie zraniło elfa w twarz i ramię. Dragan ruszył skacząc po skałach, gnolle jeszcze nie zorientowały się, że stanowi zagrożenie. Ale ktoś uznał, że tak. Widziany wcześniej przez drowa łucznik przysiadł na szczycie skałki i ściągnąwszy cięciwę do ucha posłał strzałę w kierunku diabła. Nagły atak wytrącił go z rytmu. I dobrze. Bo gdyby kontynuował dostał by w bok. A tak karkołomnym saltem zmienił kierunek. Strzała trafiła w skałę, na której miał się znaleźć i eksplodowała. Został po niej tylko mały krater. Hellborn przetoczył się, ciął po gardle zamierzającego się na niego gnolla, uniknął kolejnego i odbiwszy od głazu skoczył na następną skałkę. Jeszcze w skoku posłał nóż w łucznika. Ten najwyraźniej nie spodziewał się tego, bo ostrze rozorało mu udo. Ale nie była to rana śmiertelna. |
10-04-2020, 16:09 | #70 |
Reputacja: 1 | Plan Dragana był świetny. Wykorzystanie naturalnych elementów terenu i przeciwnika, by dostać się do ich dowódcy, zapożyczone z nigdy nie spisanego podręcznika walk ulicznych w tłumie, nie raz zadziałał dokładnie tak, jak powinien. Nie tym razem jednak. Diabeł musiał odbić się od złej skały, schować za złym krzakiem i rozciąć gardło nie temu gnollowi co potrzeba, albo wszystkie te rzeczy naraz. Nie znalazł się bowiem tak blisko wrogiego czarodzieja, jakby sobie tego życzył. Cóż, darowanemu łucznikowi w zęby się nie zagląda, szczególnie wtedy, gdy właśnie nakłada na cięciwę kolejną strzałę, która ma cię zabić. Kolejne mocne wybicie z ugiętych kolan wyniosło Hellborna ze skałki na psią głowę, która skrzywiła się nagle w bok z paskudnym chrupnięciem. Jeszcze jeden skok i Dragan szarpnął mocno następnego w kolejce gnolla. Zgiętym w łokciu ramieniem przydusił stwora i ustawił go przed sobą jak żywą tarczę. W samą porę, bo strzała w tym właśnie momencie wbiła się w korpus włochatego potwora. Diabła już tam jednak nie było, nie czekał na wybuch. Droga do łucznika była już otwarta, ale ten miał dość czasu na oddanie jeszcze jednego strzału. Dragan rzucił w powietrze garść żelaznych kulek. Nie miały żadnych specjalnych właściwości, ale na ułamek sekundy odwróciły uwagę strzelca. Chwilę później zasypała go chmura pyłu i kamyczków. Kopnięcie piachem w oczy wroga byłoby we wcześniej wspomnianym podręczniku jedną z podstawowych akcji, gdyby ktoś go kiedyś spisał. Czart pomyślał, że zrobi to na emeryturze. Napisze taką książkę. Na razie był jednak zajęty wycinaniem kolejnych dziur w skórze i ciele łucznika.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |