20-02-2020, 22:25 | #41 |
Administrator Reputacja: 1 | Czy udział Ithariella i Malaka'feaina w wyprawie był koniecznością? To było pytanie, na które Galdaran nie potrafił odpowiedzieć. Nie było rzeczą pewną, czy jeden nie rzuci się drugiemu do gardła, nie podłoży świni czy też nie zacznie robić głupot, byle tylko nie pokazać, co to nie on... - Nie wypowiadaj się na temat, o którym nie masz pojęcia - powiedział, na moment spoglądając na Viktorię. Potem przeniósł wzrok na mapę, usiłując zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Pergamin nie był wieczny, nie lubił ognia czy wody. - Skoro wszystko jest gotowe, to ruszajmy - powiedział. - Ustalcie sobie tylko, kto bierze berło, a kto mapę. |
24-02-2020, 12:39 | #42 |
Reputacja: 1 | Dragan usiadł na krześle i wyciągnął nogi przed siebie, krzyżując je w kostkach. Słuchał z uśmiechem przekomarzających się elfów i pociągał raz za razem z kielicha. Pomyślał, że będzie to bardzo zabawna, ale całkowicie nieprzygotowana wyprawa. Czyli dokładnie taka, jakie lubił. No, wolałby ruszyć sam, taki już miał sposób działania. Skoro jednak układ z Malazarem wiązał go jeszcze, nie miał wiele do powiedzenia, a wybrany przez cesarz i jego doradcę skład ekipy gwarantował kupę dobrej zabawy. - Nie wiesz gdzie, nie wiesz jak, nie wiesz co. – Diabeł akcentował kolejne oskarżenia machnięciem palca wskazującego z długim, ostrym szponem. – W sumie, mało co wiesz. Skoro nasza misja ma się opierać na wielkiej improwizacji, równie dobrze możemy już w tej chwili zebrać zapasy i wskoczyć do portalu, zanim w istocie ta dwójka zacznie porównywać swoje rozmiary.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
24-02-2020, 17:35 | #43 |
Kowal-Rebeliant Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez shewa92 : 17-03-2020 o 22:41. |
24-02-2020, 23:11 | #44 |
Reputacja: 1 | - Tak, mało co wiem, Hellborn - powiedział Malazar, tym razem w tonie mędrca pojawiły się ostrzejsze nuty. - Wystarczy spalić mapę, a przed zimą będziecie tańczyć w kukiełkowym teatrzyku umarlaków. Nawet pomoc drowów nie na wiele się zda. Tylko odwlecze sprawę. Więc weź się za robotę Hellborn, bo jeśli zawiedziesz, nadejście umarlaków będzie wyzwoleniem dla ciebie. Na słowa Viktoria Malaka’feaina odrzekła: - Buhaj, który dużo muczy, za szybko mleko daje. * Stukot końskich kopyta był bardzo nie na miejscu. Grupa poszukiwaczy przygód prowadząc objuczone wierzchowce szła głównym korytarzem Gmachu Kapituły. Korytarz kończył się szerokimi schodami. Tu poszło ciut gorzej, konie zaczęły stawiać opór. Ale w końcu znalazły się na dole. Wielkie wrota były już otwarte, środek wielkiej komnaty zajmował krąg kamieni pokrytych runami. - Zajmijcie ściśle określone miejsca, moi asystenci wam je wskażą. - powiedział Pierwszy sekretarz Kapituły. - Dlaczego nie możemy stanąć gdzie kto chce? - zapytał krasnolud. - Chodzi o rozkład masy - odparł Sadrax - Jeśli będzie nierównomierny to na wylocie rozrzuci nas na wszystkie strony. Do tego w skrajnych przypadkach można nawet zboczyć o wiele kilometrów. - To nie teleportujemy się do drugiego portalu? Powinien nas ustabilizować i wygasić przypadkowe odchyły. - wtrącił się Ithariell. - Teoretycznie… - mruknął nekromanta - nikt tam nie był od stu lat. Nie zakładałbym się, że on tam wciąż stoi. Doradzam uważnie słuchać asystentów. Sam uważnie przyjrzał się miejscom w myślach szacując, czy wszystko się zgadza. - Nie ma potrzeby mistrzu Sadraxie - powiedział Pierwszy sekretarz Kapituły. - Sprawdziłem wszystko trzy razy. Sadrax nie skomentował. Oba elfy widząc jego zaufanie do konfratra także zaczęli przeliczać wszystko w myślach. Po chwili, która zaczynała się dłużyć pozostałym członkom ekipy oraz koniom, zgodnie orzekli, że wszystko się zgadza. Pierwszy sekretarz kapituły przyjął to z kamienną twarzą. Wszyscy zajęli miejsca, trzymając mocno wierzchowce. Asystenci odsunęli się, a Pierwszy sekretarz Kapituły rozpoczął inkantacje. Najpierw stojących w kręgu runicznych kamieni owiał wiatr, było nawet przyjemnie. Wiatr przyspieszał coraz bardziej. Nagle zauważyli, że podłoga zaczyna przesuwać się im pod stopami… nie, to oni zaczęli obracać się z kierunkiem wiatru. Coraz szybciej i szybciej. Ale nie mieli wrażenia ruchu. Świat wokół rozmazał się. Nastała ciemność, tylko po to by nagle rozbłysło światło. Dotychczasowy brak wrażenia ruchu stał się nagle przeszłością. Konie rżały i kwiczały, krasnolud i królewna rzucali kurawmi, czarodzieje próbowali ratować co się dało. - Trzeba to uziemić i zatrzymać nas! - krzyknął Sadrax i zaczął inkantację. Ithareill po kilku chwilach dołączył, choć te zaklęcia znał tylko z teorii, czytał o nich w starych traktatach. Ruch wirowy zaczął ustawać. Obaj magowie już prawie krzyczeli, zbierana energia mało ich nie rozrywała. Ich łopoczące na magicznym wietrze szaty dymiły. Jeden odszukał spojrzenie drugiego. Musieli się tego pozbyć, Sadrax spojrzał w górę, na błękitne niebo. Ithariell skinął głową, wystawił trzy palce i zaczął je po kolei zginać. Gejzer najczystszej mocy trysnął w niebo. Wszyscy rozpryśli się wokoło jak wyrzuceni z procy. Tylko zaklęciom zawdzięczali, że nie rąbnęli w okoliczne skały z siłą zdolną miażdżyć kości. Dłuższą chwilę wszystkim zajęło zebranie myśli i sił. Byli w niewielkiej kotlinie, skały wokoło miały lekko różowawy kolor. To oznaczało, że przynajmniej są na południu. - Chyba nas zniosło - powiedział krasnolud - Przyznam się, że nie do końca uwierzyłem w te gadanie o rozkładzie masy. Wystawiłem nogę za kółko narysowane kredą… Ithariell i Sadrax zaczęli się śmiać. - Zaraz im przejdzie, to efekt przedawkowania magicznej energii - wyjaśnił Galdaran. - To nie twoja zasługa krasnoludzie - powiedział Sadrax wstając z kolan i otrzepując szatę. - Żeby tak dokumentnie nie trafić trzeba rozmyślnie coś spieprzyć. Kamienie runiczne same by skorygowały takie głupoty jak noga za kreską. Co innego mnie martwi… Nie dokończył, bo nagle ziemia się zatrzęsła, a konie zaczęły panikować. Kolejny wstrząs, i kolejny. Jakby bliżej… * - Wyruszyli - powiedział Pierwszy sekretarz Kapituły patrząc w zadumie na snujące się między runicznymi kamieniami opary. Nie widział, że dwa z nich tuż przy podłodze mają ślady narzędzi. Świeże. Ktoś niedawno zmienił położenie głazów. Tylko o centymetr czy dwa... * - Co to, kurwa, jest? - zapytał krasnolud ściągając flintę z pleców. - To Skalny jaszczur, samce dochodzą do 30 metrów długości. Rozpiętość skrzydeł do 40 m. Potocznie zwany Szarym smokiem - odpowiedział mu Galdaran. - Skąd wiesz, że to samiec? - Ma charakterystyczny wzór na łuskach. - odparł Galdaran jakby to było oczywiste. - Dobra wiadomość jest taka, że nie zieje ogniem. - A zła? - Ma zatruty kolec w ogonie. - Zapewne nie mamy odtrutki? - Wierz mi, trucizna to nasz najmniejszy problem - Kolce na ogonie bestii rozłożyły się ze szczękiem. - Faktycznie, odtrutka może nie pomóc po takim trafieniu. - Powiedziała Viktoria dobywając broni. |
27-02-2020, 12:01 | #45 |
Administrator Reputacja: 1 | Ktoś coś poprzestawiał, a to nie mogło być dzieło sprzątaczki, pucującej w pocie czoła runiczne kamienie. Ktoś im źle życzył, jednak to było oczywiste i nie trzeba było się tą wiedzą dzielić z innymi. A cudem tylko było, że nie wylądowali w jakiejś piekielnej otchłani, tylko w zacisznej dolince. Wnet się jednak okazało, iż dolinka nie jest taka zaciszna, jak by się to niektórym zdawało, a jej mieszkańcem, lub też przechodniem w tej okolicy, jest stary znajomy Galdarana. A raczej bliski krewny dobrych znajomych elfa. Paru takich już się pozbył, co nie znaczyło, że kolejny da się dołączyć do tej kolekcji bez oporu. - Są niezbyt mądre - powiedział do swych towarzyszy - ale byle iluzja ich nie zwiedzie. Nie muszą być mądre, bo są odporne i silne. W zasadzie nie mają słabych punktów, bo przez grubą czaszkę trudno przebić się do mózgu. Cieńszy pancerz mają w pachwinach, ale lubią siadać na śmiałkach, co mu się pchają im pod brzuch. No i ogonem machają całkiem sprawnie - dorzucił kolejną informację - a miejsca jest tu dużo. Można mu za to podrzucić coś szkodliwego do zjedzenia, bo wszystko zeżre. - I bym zapomniał... Pewnie niedaleko jest samica, bo one zwykle żyją w parach - dodał. - Ale jeśli dość szybko pozbędziemy się tego tutaj, to jest pewna szansa, że samica nie zdąży przybyć mu z pomocą. - Trzeba w niego uderzać czym się da, aż zrozumie, że nie żyje. Nie na darmo Galdaran był zabójcą potworów, a i smocza populacja znacznie się zmniejszyła dzięki niemu. Miał jednak nadzieję, że ten o tym nie wie, bo wtedy wiadomo, kim byłby najbardziej zainteresowany. A chociaż sytuacja nie była zbyt komfortowa, bo lepiej było walczyć w ciasnych korytarzach, to był przekonany, że dadzą sobie z potworem radę. No chyba że jego towarzysze byli przereklamowanymi bufonami. Nie czekał, aż smok zdecyduje się, kogo wybrać na pierwszą ofiarę, ani też jakie działania podejmą jego towarzysze. Łuk miał już w ręku, a i strzałę nałożył na cięciwę. Wystarczył niewielki gest, a zwykły na pozór grot zmienił się w magiczny kolec, który był w stanie przebić na wylot najgrubszą nawet smoczą łuskę, by potem rozdzielić się na kilka mniejszych ostrzy, zadających bolesne i krwawiące rany. Oczywiście nie zapominał o innych opcjach i o własnej obronie. Było rzeczą jasną, że prędzej czy później smok zainteresuje się właśnie nim i na taką okazję miał pierścień teleportacji. Atak, zmiana pozycji, kolejny atak... a potem skok na grzbiet gada i dziabnięcie go magicznym mieczem w oko. Tego nie lubił żaden przedstawiciel smokowatych... |
27-02-2020, 13:41 | #46 |
Reputacja: 1 |
|
28-02-2020, 11:18 | #47 |
Reputacja: 1 | Po wybuchu Malazara oczy Hellborna rozbłysły, jakby zmieniły się w płynną lawę. Chwilę później diabeł opanował się i uśmiechnął szeroko. Nachylił się do starca, szepcząc mu do ucha i jednocześnie zbierając ze stołu mapę. - Nie zgrywaj twardziela, dziadu. To twój świat i twoje nędzne, nic nie znaczące państewko, a ty i twój tak zwany władca nawet nie macie swoich ludzi zdolnych do jego ratowania. Elfy wszystkich kolorów tęczy, diabły, nekromanci, przybywajcie ku pomocy! Wychodząc z komnaty Dragan roześmiał się głośno i – nie da się użyć innego słowa – diabolicznie. W progu odwrócił się, jakby właśnie w tym momencie coś mu się przypomniało. - Mój drogi, to rzecz jasna ostatnie zadanie, jakie dla ciebie wykonuję. A potem, zgodnie z naszą umową, sytuacja się odwróci. * * * Gdy już portal wypluł ich ze swoich trzewi gdzieś daleko, daleko od pałacu, wszyscy wyglądali na lekko wstrząśniętych magiczną podróżą. Hellborn nie wiedział gdzie są, ale inni zorientowali się jakoś, że nie było to miejsce, do którego mieli trafić. Drużynowi magowie urządzili pokaz fajerwerków, imponujący rzecz jasna. Na tyle imponujący, żeby ściągnąć do kotlinki przedstawiciela miejscowej fauny. Koń Dragana szczęśliwie był już wcześniej przywiązany do rachitycznego drzewka, trzeba było tylko mieć nadzieję, że wystraszony zwierzak nie złamie suchego pieńka w pół i nie odgalopuje w siną dal. Głos diabła zanikał w miarę, jak ten w pełnym biegu oddalał się od drużyny, a zbliżał wprost do smoka. - Skoro to samiec, Malaku, zamień się w samicę i pokaż mu... Końcówki propozycji i śmiechu nie dało się już usłyszeć. Hellborn miał nadzieję, że zabrane ze zbrojowni kulki najeżone ostrzami przydadzą się kiedyś, ale nie sądził, że aż tak szybko. Wyciągnął kilka każdą ręką i obserwował poczynania ogromnego jaszczura, próbując wyczuć tempo jego ruchów. Szczęśliwie dla niego, smok, z tej perspektywy i odległości ewidentnie samiec, rzucał głową na boki próbując złapać w kły jakieś zjawy latające mu obok paszczy. Ciągle biegnąc, diabeł wymierzył czas i w odpodwiednim momencie znalazł się pod uniesioną przednią łapą bestii. Wyrzucił w górę całą garść kulek, które lekko tylko wbiły się w dolną, miękką część stopy. To wystarczyło Draganowi, ciężar ciała wbije je po postawieniu łapy na ziemi wystarczająco głęboko, by ograniczyć możliwości ruchowe smoka. No chyba, że był on fakirem. To samo powtórzył chwilę później z drugą kończyną, próbując uniknąć rozdeptania. Teraz wystarczyło, żeby ktoś podziurawił membranę skrzydeł potwora i oślepił go, żeby skalny jaszczur, zwany szarym smokiem, został pozbawiony sporej części swojej mobilności i siły bojowej.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
28-02-2020, 21:57 | #48 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą." Fryderyk Nietzsche Ostatnio edytowane przez Balzamoon : 28-02-2020 o 21:59. Powód: Zmiany w tekście. |
02-03-2020, 12:11 | #49 |
Kowal-Rebeliant Reputacja: 1 |
|
03-03-2020, 15:22 | #50 |
Reputacja: 1 | Strzała Galdarana poszybowała w kierunku smoka, trafiła go w szyje i tak została. Najwyraźniej był starszy niż wyglądał. Z wiekiem grubość łusek rosła. Ale elfi zabójca smoków już ruszał biegiem. Smok zaryczał i kłapnął zębami. W miejscu gdzie był elf nie było już niczego. Dopiero po sekundzie pozostali się zorientowali, że Galdaran nie skończył w smoczym brzuchu. Biegł z mieczem w dłoni po grzbiecie na smoczy kark by stamtąd… Potężne wyładowanie trafiło smoka w zadarty ogon z kolcem. Zwykły grom trafia i znika, to wyładowanie trwało i trwało czerpiąc moc z uwolnionej niedawno czystej energii magicznej. Topiło łuski i paliło ciało, by nagle zniknąć pozostawiając wypalony na siatkówkach powidok. Znikł też Galdaran, teraz gramolił się z pyłu u stóp smoka. Widział pędzącego Hellborna, który coś krzyczał, ale łoskot błyskawicy solidnie elfa ogłuszył. Dopiero rosnący cień uprzytomnił mu o co chodziło diabłu. Rzucił się w bok w ostatniej chwili. Potężna stopa zmiażdżyła kamienne podłoże. Hellborn gwałtownie skręcił upuszczając pod opadającą stopę garść kolczastych kulek. Wbiegł pod podbrzusze i już szykował się do drugiego rzutu, gdy jebany smok przykucnął. Szczupakiem poleciał do przodu, w ostatniej chwili. Łuski z podbrzusza zazgrzytały o kamienie podłoża. Diabeł przetoczył się i wyrżnął w skałę barkiem, aż zamrowiło go ramię. Drow otoczony chmurą dymu pognał w kierunku smoka. Skorzystał z pomysłu Galdarana, tyle, że zamiast teleportacji wbiegł na skałą by z jej czubka wybić się i wylądować na spalonym błyskawicą grzbiecie. Pomagając sobie mieczem wspiął się po karku na smoczy łeb i uderzył z góry. Trafił idealnie w oko. Besta zaryczała i szarpnęła łbem. Mroczny elf wywinął kozła i grzmotnął o ziemię. Powietrze uszło mu z płuc. Strzelec krasnoludzki podrzucił do ramienia strzelbę i wypalił. Niestety pocisk ześlizgnął się po łusce. Rozeźlony smok zamachnął się ogonem. Trafił skałę, z której skakał drow rozbijając ją na setki kawałków, które pomknęły w kierunki Ithariela, Victori, Sadraxa i krasnoluda. Elfi mag nie dał rady odskoczyć. Kamienna skóra przyjęła na siebie główne uderzenie, ale odłamki były zbyt wielkie by złagodzić cios. Elf padł brocząc z rozbitej głowy. Krasnolud padł za głaz, ale i tam dosięgły go odłamki. Plując krwią z rozwalonej wargi wyciągnął z sakwy szpiczasty pocisk długości palca. - Zaraz inaczej pogadamy w rzyć kopana jaszczurko - mamrotał repetując flinte. Victoria osłoniła własnym ciałem i tarczą Sadraxa, który tymczasem skupił się na czym innym, przywoływał setki, może i tysiące ofiar smoka. Czuł jak kłębią się tam spragnione zemsty, czy oszalałe z rozpaczy. Musiał tylko odpowiednio nimi pokierować, napoić esencją życia i przyoblec w rzeczywiste kształty. Karmił ich swoją magią, lecz musiał uważać, by nie wyssały go do cna. - Czyń szybciej swoje gusła - Victoria dopingowała go do większego wysiłku. |