14-04-2020, 10:46 | #71 |
Administrator Reputacja: 1 | Szaman potrafił się odgryzać, ale to nie zniechęcało Galdarana do dalszej walki. Wprost przeciwnie. Ale równocześnie zachęcało do większej nieco ostrożności. Po raz kolejny pogromca potworów postanowił sięgnąć po magię. I po łuk, bowiem, jak na razie, szaman był za daleko jak na wymagania białej broni. Trzeba było "widzieć" magię by spostrzec, że strzała, na pozór najzwyklejsza na świecie, jest czymś całkiem innym, niż się to wydawało. Galdaran strzelił, a pocisk pomknął w stronę szamana. Nie niósł jednak śmierci... W połowie lotu strzała zamieniła się w chmarę strzałek, z których każda niosła potężny ładunek środka nasennego. Wystarczyło jedno, malutkie zadraśnięcie, by uśpić dorodnego byka. Tuż po wystrzeleniu strzały elf stał się niewidzialny dla otoczenia, a potem wykorzystał teleportację, by przemieścić się o kilkanaście metrów i zejść z linii ewentualnych strzałów. Ostatnio edytowane przez Kerm : 14-04-2020 o 11:01. |
14-04-2020, 20:12 | #72 |
Reputacja: 1 |
|
16-04-2020, 09:43 | #73 |
Kowal-Rebeliant Reputacja: 1 |
|
20-04-2020, 15:43 | #74 |
Reputacja: 1 | Sadrax był jednym z tych czarodziejów, którzy ufali księgozbiorom i bibliotekom. Co tam przeczytali uważali za pewnik. Rzadko sprawdzali autorów, bo skoro księga była w księgozbiorze to była tego warta, inaczej nikt by jej tu nie włożył, prawda? Nie sprawdził autora dzieła, które mu podsunęła niezawodna pamięć. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że Maxim Mindii było anagramem Ximama Diimun, który był znanym i poczytnym autorem ksiąg czytanych namiętnie przez znudzone życiem szlachcianki. I to czytanym z wypiekami na twarzy. Do tego gdyby Sadrax czytał kiedykolwiek choć jeden tomik, wiedział by że autor z całą pewnością przejrzał index bestiariusza, ale dalej już mu się nie chciało zgłębiać tematu. Co więcej, jakby przeczytał o świecących w świetle dnia wampirach to by się w grobie przewrócił. Gdyby rzecz jasna nie żył, i rzecz jasna leżał w grobie. Co wcale takie pewne w tym zawodzie by nie było. Ale tego wszystkiego nie wiedział i to wprawiło go w niejaką konsternację. Mógł sobie tłumaczyć to też tym, iż gnolle czytać nie potrafią to i nie wiedzą, że postępują wbrew naturze! Nagięte wolą nekromanty duchy ponownie zaatakowały gnolle, odpuszczając Gortaxowi i Victorii. A gnolle widać nie pałały zbytnią miłością i szacunkiem do przodków, bo kościane noże i siekierki poszły w ruch. Oboje wykorzystali okazję i ponowni natarli na gnolle. Paladynka niestety ugrzęzła w pojedynku z jakimś osiłkiem i zanim go usiekła, krasnolud zdążył położyć kolejnych trzech czy czterech. Z czego ostatniego z wielkiego rewolweru, w zasadzie z przyłożenia. Gnoll poleciał w tył niczym marionetka szarpnięta za sznurki. Za to drow zbierał krwawe żniwo. Każdy ruch był śmiertelny, niczym perfekcyjny układ taneczny, który przećwiczył z gnollami wielokrotnie, a teraz pokazywał choreografię ku uciesze gawiedzi. Trup padał gęsto, a on sam ociekał krwią tryskająca z rozciętych tętnic. Strzała Galdarana rozprysła się na drobne zgodnie z planem. Szaman nie zdołał postawić jeszcze nowej osłony, kilka strzałek wbiło się w jego bark i ramię. Szaman przyklękł podpierając się laską, głowa mu opadła na pierś… ale zamykające się oczy zabłysły czerwienią. Siłą woli zerwał okowy snu spowijające jego ciało. Dragan skoczył zaraz za chmurą pyłu i kamyczków by zakończyć sprawę definitywnie. Lecz cięcie mające to uczynić przecięło tylko powietrze. Gorączkowo rozglądał się szukając wroga. Kątem oka zauważył ruch na dole. Łucznik najwyraźniej rzucił się w tył, spadając ze skałki posłał strzałę, tam gdzie się spodziewał napastnika. I miał skurwiel rację. Rozpaczliwym cięciem Hellborn odbił strzałę, ale noga ześlizgnęła mu się na kamieniu i poleciał w dół. Przetoczył się przez bark i stanął na nogi. W tym samym momencie co przeciwnik, naciągający właśnie cięciwę... |
24-04-2020, 18:00 | #75 |
Administrator Reputacja: 1 | Galdaran musiał obiektywnie stwierdzić, że jego oponent jest nad wyraz uparty i zawzięcie trzyma się życia. Plusem dla ich całej drużyny było to, że zajęty odpieraniem ataków szaman nie jest w stanie atakować, czyli nie narobi szkód swym przeciwnikom. Elf postanowił więc uprzykrzać życie szamanowi... i czekać cierpliwie, aż wreszcie tamtemu nie dopisze szczęście. Lub któryś z towarzyszy Galdarana zbliży się do szamana i poderżnie mu gardło. Wystrzelona przez elfa strzała ponownie zawierała ładunek zdolny wchłonąć magię z okolicy. Nie była jednak skierowana bezpośrednio w szamana, a miała wylądować niedaleko jego stóp. Pole antymagii miało na tyle spory zasięg, że szaman i jego magia nie mieli szans jej uniknąć. A w ślad za pierwszą strzałą pomknęła kolejna, która tuż przed osiągnięciem celu zamieniła się w rój strzałek, z których każda mogła zamienić trafiony obiekt w bryłkę lodu. |
26-04-2020, 22:40 | #76 |
Reputacja: 1 | Sadrax zaiste byłby zdziwiony gdyby dowiedział się, że Encyklopedia Maxima Mundii (tytuł w tłumaczeniu: Największa Encyklopedia Świata) była napisana przez Maxima Mundii albo Ximama Diimun. Jakie są szanse na to? Niemniej, sprytny autor "powieści śmieciowych" wykorzystał tę okazję na ciekawy żarcik. Ale co ważniejsze, jakie są szanse na to, że walka z gnollami potoczy się po ich myśli? I czy Sadrax wykorzysta swoją okazję? Na razie szło jako tako. To znaczy oni wszyscy byli nadal zdolni do walki, a u przeciwników wyglądało to jakby gorzej, ale z drugiej strony było ich nadal jakby więcej. Z trzeciej - jakoś nie wpadły na to, że używanie kości martwych istot do walki z nekromantą, specjalistą zarówno od martwych istot jak i od kości, to niekoniecznie dobry pomysł. Jedynym problemem był wybór: czy zakląć tę kościaną broń tak tak by raniła swoich posiadaczy czy rozkazać tym siekierkom i nożom stworzyć kościanego golema. Ale że zaraz by się okazało, że broń sklejona w golema poczuła by się w obowiązku bronić byłych właścicieli a Sadrax uważał, że pojedynek na siłę woli z kupą kości jest poniżej jego godności, zdecydował jeszcze inaczej. Czarodziej rozpostarł szeroko ręce i rozpoczął mamrotanie - Gelidus ventus . Pierwsze, na razie nieśmiałe podmuchy wiatru zaczęły szarpać okruchy kości leżące tu i ówdzie. Gdy nekromanta obniżył ton głosu i przeszedł w monotonny zaśpiew, lodowaty wiatr, który zerwał się nie wiadomo jak i skąd (to znaczy jeśli było się nekromantą to się wiedziało, ale ilu ich było na polu bitwy?) rozwiał poły jego płaszcza. Ale nie to było jego głównym zadaniem. Wiatr ten po(d)rywał kości z ziemi i wyrywał je z rąk gnolli. Wykradał je z pochew i zza pasków. Zabierałby je także z cholew butów gdyby tylko gnolle nosiły buty. Odsuwał broń wysoko poza zasięg ich dłoni i groził, że spuści ją zaraz na nie niczym makabryczny i śmiercionośny deszcz. - Vorticem nimio ossa - wykrzyknął. Kości (a w tym kościana broń gnolli) powinny uformować wir wokół Sadraxa by ranić wszystkich, którzy podejdą. W zamyśle twórcy zaklęcia było ono zaklęciem obronnym, stosowanym gdy nekromanta musiał się bronić przed innymi. Słyszano o ofensywnym wykorzystaniu tej umiejętności, gdy wir przetaczał się przez pole bitwy, raniąc wszystkich na swojej drodze. Ale Sadrax właśnie wymyślił trzeci sposób na uczynienie zaklęcia użytecznym. Rozbrojenie gnolli z kościanej broni powinno ułatwić sprawę. A nawet jeśli będą ją kurczowo trzymać, to trudno im będzie nią sprawnie operować. I dlatego Sadrax, choć rzeczywiście uformował wir, nie puścił go w tłum, choć uradowały by go fontanny krwi. Jeszcze dostanie się koledze i będą marudzenia. Nie postawił nieprzeniknionej obrony, bo, cóż, zasłaniałaby widok. Za to sprawił by ten nienaturalny wicher wyrzucał broń daleko poza pole bitwy. Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 26-04-2020 o 22:45. |
27-04-2020, 16:28 | #77 |
Reputacja: 1 | Diaboł instynktownie poderwał się, jak ściśnięta wcześniej sprężyna. Rzucił się wprzód, lekko pochylony, prosto na łucznika. Wbił bark w brzuch tamtego, obejmując go jednocześnie w pasie, i obalił na ziemię. Dragan może i nie był mistrzem Octagonu, ale jego doświadczenie w walkach bez broni nie kończyło się na oglądaniu nielegalnych pojedynków w klatkach. Zwinął się niemal w pół, udami przyblokował nogi przeciwnika, przełożył odpowiednio ręce i założył dźwignię na łokieć łucznika. Pociągnął mocno. Jak to mawiał Skała, niepokonany od kilku lat zawodnik z zaułków Bramanisu, odklepywanie jest dobre na ringu, nie w prawdziwej walce. To była prawdziwa walka i Hellborn chciał ją już zakończyć.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
28-04-2020, 09:19 | #78 |
Kowal-Rebeliant Reputacja: 1 |
|
28-04-2020, 11:46 | #79 |
Reputacja: 1 | Sadrax Kości porwane magicznym wiatrem zaklekotały po ziemi i uniosły się w powietrze. najpierw te najbliższe, potem dołączały kolejne. Metr po metrze sięgając coraz dalej od Sadraxa. Galdaran Gdy pole antymagii zaczęło szarpać aurę szansa ten zrobił jedyną możliwą rzecz. Zaczerpnął z zewnątrz. A miał skąd, kościany wir stworzony przez Sadraxa aż kipiał energią. Wyrwana rozpaczliwym wysiłkiem chmura wirujących kościanych odłamków smagnęła elfa raniąc go dotkliwe. Same skaleczenia nie były groźne, ale nasączone nekroenergią kości zmroziły Galdarana aż do szpiku. Przeszywające zimno powoli ustępowało, a widok lodowej figury szamana wlał dodatkowe ciepło w serce elfa. Dragan Dźwignia robiła swoje, gnoll zawył, gdy zatrzeszczał łokieć. Zawył, skręcił się niemal wyrywając ramię z uchwytu, a potem wbił zęby w bark diabła. A ten wziął przykład z gnoll i też zawył. Łucznik szarpnął, wgryzł się na tyle blisko tętnicy, że Dragan puścił jego ramię i dobywając mały sztylet z rękawa wsunął go między zęby gnolla. Naparł z całej siły powoli rozwierając szczęki. Malaka’feain Radość drowa była przedwczesna, nie wszystkie gnolle straciły broń. Efekt magii Sadraxa postępował metr po metrze, poczynając od niego samego. Kościany toporek o włos minął głowę szermierza. Ciosu włócznia uniknął w błyskawicznym skrętem ciała. Uderzył na odlew pozbawiając gnolla głowy. Zanurkował pod kolejnym ciosem czując jak ostrze ześlizguje się po plecach. Ciał w bok i odskoczył mijając dwóch kolejnych. Dwa błyskawiczne cięcia i… oba sparowane. Najwyraźniej gnolle też czegoś się nauczyły. Gortax dzierżąc dwa rewolwery siał spustoszenia, żaden wróg nie zbliżył się na więcej niż dwa metry od niego. Otaczała go gryząca chmura dymu prochowego. Victoria może mniej widowiskowo, ale za to równie skutecznie pozbywała się otaczającego ją tłumu. |
30-04-2020, 11:34 | #80 |
Reputacja: 1 | Ze wszystkich gnolli świata Hellborn musiał trafić na tego jednego zaznajomionego z różnymi sztukami walki. Szczęście to czy pech? Skoro jednak pół-pies miał już sztylet w pysku, diaboł tryknął głową. Czołem rąbnął w rękojeść wbijając ostrze głębiej, przez język, w podniebienie. Rogi zaś tak były ukształtowane, że dziabnęły stwora w oczy. Szczęście to czy pech? Dragan nie tracił czasu na filozoficzne dywagacje nad naturą szczęścia i pechu. Ręka, która przed chwilą wyłamała staw łokciowy sięgnął do kołczanu łucznika. Po wszystkich salwach i upadku ze skały ostała się tam jedna strzała, którą Hellborn wyciągnął, po czym wbił w krtań gnolla.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |