Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-10-2007, 00:15   #61
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kamisori Yoake Shiro, prowincja Ayo, kwatery kwatermistrzostwa; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.


- Każdy siniak zdobyty w dojo, to jedna rana w boju mniej.- Powiedział Fukurou głosem mędrca.

Na to Skorpion odparł Smokowi:

- Każda przeżyta walka to krok do doskonałości. Każdy pokonany przeciwnik to powód do chwały. Każde przeniesione siodło to świadectwo siły. - Po chwili dodał.
-Lecz liczy się dokładność wykonanej pracy, a nie jej szybkość. Nie chciałbym aby potem poprawiano moją pracę, to byłoby świadectwem mojej niedoskonałości. Więc drogi Fukurou-san nie miej mi, proszę, za złe, że staram się dokładnie wykonywać swoje obowiązki. Gdyby wszyscy starali się dokładnie robić to co do nich należy to świat był by znacznie piękniejszy.

Odczekał chwilę i dodał, lecz słowa skierowane były do kwatermistrza.

- Co poniektóre klany, których ziemie graniczą z Shinomen Mori wiedzą rzeczy, o których pozostałe klany nie zdają sobie nawet sprawy i w tym zawiera się ich siła. Ich legendarna szybkość w reagowaniu na niegodziwości czasami wręcz zdumiewa nieokrzesane i nierozsądne klany. Gdyby ktoś znał moje sekrety to bym bardziej uważał na swoje słowa. - Chwilowa pauza, Manji wiedział, że Kwatermistrz jest inteligentnym rozmówcą, szykowała się więc niezła zabawa.

Skorpion poprawił swą maskę z ciemnobrązowej laki, gładką, bez żadnych zdobień, odsłaniająca jedynie usta. Był bardzo młody, lecz rok spędzony z Togashi-sensei i Bayushi-sensei sprawił, że Skorpion był bardzo pewny siebie.

"Dwóch wybitnych sensei, dwóch mistrzów, oj drogi Fukurou gdybyś wiedział ileż to ja siniaków się wtedy dorobiłem." Bezczelny uśmiech silnie kontrastujący z obojętnością maski wykwitł na twarz Manjiego.

Manji uśmiechał się tak, trzymając siodło, wtem przypomniał sobie walkę o miseczkę ryżu ze swoim przyjacielem Shosuro Maekuri, który został pod opieką mnichów w Świątyni Amaterasu. Nigdy więcej go nie widział. Został złamany na torturach. Manji przypomniał sobie co Katsumata-sensei powiedział, co dzieje się z ludźmi, kiedy zostaną złamani na torturach.
"Coś w środku pęka. Taki człowiek na zawsze będzie nosił w sobie szramę. Prędzej czy później każdy pęknie, bez wyjątku. Maekuri, Wy, czy też ja sam. Nie ma cudów. Jest wtedy tylko ból. I oczekiwanie na pomoc, która może nadejść od razu, albo może równie dobrze nie nadchodzić. Pierwsze dwie godziny mówią, czy dana osoba może w ogóle wytrzymać, a jeśli może, to pierwsze dwa dni są krytyczne. Potem... potem już mało kto może cokolwiek zatrzymać dla siebie, jeśli kat jest dobry." Łzy płynęły po policzkach Manjiego. Schylił głowę i zamilkł, pogrążony w swych myślach.
"Maekuri mój przyjacielu wybacz, że tak późno Cię odnaleźliśmy. Byłeś jednym z najlepszych a teraz..."
Skorpion zaczął pracować jak należy, starał się ukrywać swój smutek, lecz nie potrafił. Przestał cokolwiek mówić. Musiał szybko powstrzymać żal po starcie swego przyjaciela.
"Miałeś rację, Nanji-sama, że nie podołam klątwie. Wszystkich moich przyjaciół zawiodłem. Nie jestem w stanie..."
Lecz po chwili przywołał swą obojętność, która oddalała go od spraw tego świata, był znów nieczułym, nie miał żadnych uczuć. Pracował, nie odzywał się więcej. Chciał zapomnieć. Lecz wszystko przyjdzie w nocy, wszyscy, których zawiódł. Wszyscy, którzy zginęli...
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.
Manji jest offline  
Stary 11-10-2007, 07:12   #62
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Kamisori Yoake Shiro, prowincja Ayo, kwatery kwatermistrzostwa; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.


- Każda przeżyta walka to krok do doskonałości. Każdy pokonany przeciwnik to powód do chwały. Każde przeniesione siodło to świadectwo siły.

- Chyba cudu - dobiegło zza parawanu krótkie prychnięcie.

- Lecz liczy się dokładność wykonanej pracy, a nie jej szybkość. Nie chciałbym aby potem poprawiano moją pracę, to byłoby świadectwem mojej niedoskonałości. Więc drogi Fukurou-san nie miej mi, proszę, za złe, że staram się dokładnie wykonywać swoje obowiązki. Gdyby wszyscy starali się dokładnie robić to co do nich należy to świat był by znacznie piękniejszy. Co poniektóre klany, których ziemie graniczą z Shinomen Mori wiedzą rzeczy, o których pozostałe klany nie zdają sobie nawet sprawy i w tym zawiera się ich siła. Ich legendarna szybkość w reagowaniu na niegodziwości czasami wręcz zdumiewa nieokrzesane i nierozsądne klany. Gdyby ktoś znał moje sekrety to bym bardziej uważał na swoje słowa.

Podczas tej niewielkiej przemowy, kwatermistrz wyszedł zza parawanu, by stanąć niemal naprzeciw młodego Bayushi:

- Byłbyś, młody Skorpionie? Zadziwiające. Hai. Hai, hai. Niewątpliwie zatem musisz teraz bardzo na nie zważać, uczniu Starego Wilka. A co do zdumionych i nieokrzesanych klanów... - starzec ściszył głos, jakby dopuszczał słuchaczy do tajemnicy - też słyszałem, że Klan Borsuka zdumiewa się każdą opowieścią o Cesarstwie, na obrzeżach którego żyje.

Wyszczerzywszy się starzec zamruczał coś pod nosem, nabrał oddechu i ponownie chciał coś rzec, gdy zauważył zmianę w zachowaniu Manjiego. Akito i Fukurou mieli oto rzadką możliwość oglądania zaskoczonego i szukającego słów kwatermistrza.

Starzec bowiem zupełnie został zbity z tropu zaskakującym widokiem łez Skorpiona, który ten sprawnie ukrył zajmując się na powrót siodłami.

Ani Akito, ani Fukurou nie dostrzegli słabości Manjiego, zaczynający dłuższą perorę staruszek stanowił nawet zabawny widok, co jeszcze pogłębił fakt, że nagle, połowę swej przemowy połknął nie do końca zamierzenie. Burknąwszy coś pod nosem Kaiu powrócił do swojej roboty.

Jeszcze chwilę pięciu samurajów pracowało, nim kwatermistrz zaklaskał w dłonie, skupiając uwagę wszystkich.

- Kaiu-dono, weź swój bagaż i znajdź swoją komnatę. Dobre masz pismo, więc wyśpij się dziś, jutro nie będziemy mieć tak zacnych pomocników jak ta trójka, a przed nami dużo pisania. Dobrej nocy.

Kaiu Saotome cicho podziękowawszy, skłonił się każdemu z obecnych, zatrzymując się chwilę przy Akito, jakby chciał coś powiedzieć więcej, lecz koniec końców jedynie skłonił się roślejszemu mężczyźnie raz jeszcze i wziąwszy swój niedorzecznie wyglądający tobół niesłusznie zwany plecakiem, wyszedł.

Kwatermistrz spojrzał na Was powoli, nim zaprosił Was do odsłoniętego już zza parawanu stolika.

- Mirumoto Fukurou-kun, Bayushi Manji-kun i nade wszystko Ty, krewniaku. Usłyszałem opowieść, że ponoć w trójkę usiekliście jakiegoś trolla, czy jakoś tak. To dobrze. Troll to może nie jakaś wielka zdobycz, ale cieszy mnie, żeście współdziałali, wielu młodych nie rozumie jakie to bywa ważne. Wśród Krabów jest taka opowieść, która dość dobitnie tłumaczy, czemu Hida wybrał jako najbliższych sobie, właśnie Hirumę, Kuni i Kaiu. Zapytajcie o nią Akito-kun, nie opowie z taką swadą i choć w połowie tak dobrze jak ja, ale powinien sobie poradzić z przekazaniem sensu.

Akito ściągnął usta, patrząc na starca dość ciężkim spojrzeniem spod przymrużonych powiek. Temu jednak zdawało się to nie robić różnicy.

- Ale do rzeczy. Pomimo pomyłek, długiego czasu i sporej ilości hałasu, dobrnęliście do końca tego stosunkowo niewielkiego zadania jakie na was zrzuciłem. Zatem, dozo.

Sięgnąwszy za siebie, mężczyzna położył na stoliku długi, wąski pakunek, który przesunął przed Skorpiona. Zaraz obok wylądował kołczan z sześcioma nage-yari, które zostały lekko pchnięte ku Krabowi, zaś na koniec, z rękawa szaty Kaiu wydobył niewielki, kamienny krążek, który przesunął przed Smoka.

Wszystko to uczynił patrząc na nich błyszczącymi z uciechy oczyma.

- Przy okazji, Hida Akito-kun. Przemeldowałem Cię. Nie jesteś już jednym z obrońców Muru z przydziałem do Twierdzy Ostrza Blasku. Obecnie, jako jeden z gońców Klanu Kraba podlegasz panu Hiruma Makasu. Zrozumiałeś?
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro

Ostatnio edytowane przez Tammo : 11-10-2007 o 07:13. Powód: domknięcie taga
Tammo jest offline  
Stary 12-10-2007, 14:37   #63
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Kamisori Yoake Shiro, prowincja Ayo, kwatery kwatermistrzostwa; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

- Hai Kaiu-san , przytaknął kwatermistrzowi.

Goniec Klanu Kraba…chmmm przynajmniej czeka mnie trochę podróży. Dość już mam siedzenia w Twierdzy Ostrzy Blasku.” Zbyt silne też były wspomnienia ostatniego rajdu oraz reakcja ojca Saburo, co tym bardziej skłaniało Kraba do podróży. Zmiana przydziału stanowiła poważny i niezbędny krok na tej drodze.
Hiruma Makasu - jeden z dowódców liniowych, komendant 4 Strażnicy, leżącej nieopodal Shiro Kuni ...”

Rany odniesione w walce właściwie niemal już się zagoiły, porządna fizyczna praca była tego doskonałym sprawdzianem. Krab mimo początkowego marudzenia pracował wytrwale i z wewnętrzną radością. Utrzymanie własnej kondycji i siły i tak wymagało od niego wytężonego wysiłku, tu przynajmniej mógł z pożytkiem zagospodarować przeogromną energię, która w nim tkwiła. Przynajmniej mocno starał się, aby tak wyglądał. Tak naprawdę rany jeszcze nie były do końca zagojone, ale maska i wrodzona wytrzymałość Akito pozwalała ukryć ból spowodowany pracą. Nie przejmował się przy tym specjalnie unikami, jakie czynił Manji by nie pracować. Przecież każdy widział, że Skorpion nie tyle cierpi z bólu przy przenoszeniu siodeł, co medytuje przy nich zanim którekolwiek podniesie. W przeciwieństwie do układania strzał była to mało precyzyjna robota, mimo to i w tym przypadku lepiej pracować dokładnie i dbale niż narażać się na poprawki – w tym całkowicie zgadzał się z Manji i cieszył się nawet z tych kilku siodeł, które ten przeniósł.
Manji był od innej roboty, o czym Akito doskonale wiedział. Nie mógł zapomnieć też ostatnich zasług towarzysza.

Poprawił maskę, którą dostał w prezencie od Bayushiego. Nosił ją by osłonić blizny, jednocześnie wciąż się do niej przyzwyczajał i wolał o niej jak najszybciej zapomnieć – co możliwe było jedynie przy systematycznym jej noszeniu. Gdyby za każdym razem miał przy niej odprawiać ceregiele i skupiać się na wyglądzie wówczas musiał by zaniechać jej noszenia jako czynność zbyt odrywającą od obowiązków bushi Klanu Kraba.

Może gdy wyrośnie mi już porządna broda to uwolnię się od tej dodatkowej osłony.”

Akito nawet podobało się to całe zamaskowanie, iskierka tajemnicy i niepewności jaką wytwarza poprzez nałożenie maski z drugiej strony nie miał powodów ukrywać swoich reakcji ani chować ich za maską. Był gotów w każdej chwili walczyć na śmierć i życie za swoje ideały, czuł się na tyle dobrym wojownikiem by nie obawiać się o wynik ewentualnego starcia. Każde ćwiczenie, pracę czy inne zajęcie starał się wykonywać pod kątem przydatności w walce. Przenosząc ciężary ćwiczył oddech, starając się zmienić i ukryć prawdziwy jego rytm; przy porządnym wysiłku było mu nawet łatwiej się na tym skupić. Przenosząc ciężary starał się to robić tak, aby dokształcić najbardziej przydatne w walce mięśnie ciała. Idąc starał się zachować krok bojowy, taki jakiego uczono go od samego początku aż do teraz. Jednym słowem Krab całym życiem doskonali się w tym co potrafi najlepiej … w walce.

Mimo to tego dnia Akito był jakiś nieswój. Na szczęście nie zdążyli zobaczyć tego jego towarzysze, którzy późno przyszli mu do kwatermistrza z odsieczą. Przez całą wcześniejszą część dnia myśli Kraba zachmurzone były przez pryzmat ostatnich, jak i wcześniejszych przeżyć. Potrzebował wciąż czasu, aby wszystko to sobie poukładać. Momentami żałował, iż nie był shugenja – oni potrafili szybko i skutecznie zakończyć takie przemyślenia, podbudować się przy okazji i wyciągnąć nową naukę ku chwale Fortun.

Jak sztylet przeszyły go przypomniane słowa Hideyoriego:

"- I jeszcze jedno. Tutaj, na Murze, mało kto będzie dbał o takie rzeczy, jak to - palec Hirumy przejechał po jego policzku, nosie. - Ale poza ziemią daną nam w opiekę... - mężczyzna wzruszył ramionami - Dlatego pamiętaj. Blizny, to oznaka służby wojownika. Jeśli komuś będzie to przeszkadzać ZA BARDZO... zabij. Nie baw się w pojedynki do pierwszej krwi. Jeśli ktoś Cię wyzwie, żądaj walki do śmierci. A najlepiej, kiedy podejrzewasz, że Cię zechce wyzwać, to wtedy już powiedz jakie pojedynki uznajesz. Zapewne uderzą pierwsi, ale na pewno nie ostatni. Możesz odmaszerować."

Akito z tej właśnie lekcji zamierzał wyciągnąć naukę na całe życie. Maska więc niechaj tu będzie osłoną czyjegoś życia, Akito zamierzał bowiem bardzo uważać na ewentualne uwagi dotyczące jego wyglądu, czy to niewinnych z pozoru pytań cóż chowa za maską jak też i reakcji na widok po jej zdjęciu. Ten kto ośmieli się nakazać jej ściągnięcia, będzie więc musiał wykazać się sporą emocjonalną odpornością. Szyderstwo igrające w oczach mogło być dla Akito wystarczającym powodem do walki.

Akito przyjął kołczan wraz z oszczepami od kwatermistrza z ciekawością zerkając na podarunki otrzymane przez towarzyszy.


Krab nie miał dotąd czasu przyjrzeć się zwróconej katanie, w szczególności obręczom Asahiny, może wieczorem w prywatnych komnatach będzie mógł zapoznać się z nimi bliżej. Wciąż też nie miał pojęcia czym są te obręcze, mógł się jedynie domyślać o zaklętych w ich wnętrzach duchach, ponoć to właśnie shugenga z rodu Asahiny czynią. Krabowi to nie przeszkadzało, pamiętał nauki, że nawet Kuni mogą być pomocni, właściwie to każda pomoc w walce z Krainami Cienia była bezcenna. "Może uda mi się porozmawiać z tutejszym shugenją? Być może on powie mi coś więcej. Wcześniej jednak zerknę do listu, może tam znajdę jakieś wyjaśnienie…"
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 13-10-2007 o 00:46.
Eliasz jest offline  
Stary 12-10-2007, 16:45   #64
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Inari Mura, prowincja Sasaryu, terytorium Klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna, rok 1114.

Spojrzenie Jednorożca podziałało na Keiko jak kubeł zimnej wody. Zobaczyła litość na jego twarzy i zdała sobie sprawę, że tego jednego nie zdzierży. Nieważne czy jest winny, czy nie – niczego więcej się już od niego nie dowie, niczego więcej w jego słowach nie znajdzie. Czas skończyć tą scenę zanim osunie się w przesadę właściwą kabuki.
- Arigato, Shinjo Nakamura Taeki-san – skłoniła się przed brązowookim nisko – Dziękuję za twe słowa i czas, jaki poświeciłeś nieznajomej. Przynosi ci to zaszczyt i czyni mnie twoją dłużniczką - uśmiechnęła się do niego samymi kącikami zaciśniętych ust, choć jej uczucia w tym momencie z wdzięcznością nie miały nic wspólnego. - Mam nadzieję, że naszemu następnemu spotkaniu Fortuny będą bardziej przychylne.

Przez chwilę jeszcze stała patrząc na puste podwórze zanim stanęła w drzwiach kuźni i po momencie wahania lekko zapukała we framugę drzwi, by dać znak pracującemu mężczyźnie o swojej obecności.
- Tsi Wenfu-san. Dziękuję.
 
obce jest offline  
Stary 12-10-2007, 20:37   #65
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kamisori Yoake Shiro, prowincja Ayo, kwatery kwatermistrzostwa; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

- Lecz liczy się dokładność wykonanej pracy, a nie jej szybkość. Nie chciałbym aby potem poprawiano moją pracę, to byłoby świadectwem mojej niedoskonałości. Więc drogi Fukurou-san nie miej mi, proszę, za złe, że staram się dokładnie wykonywać swoje obowiązki. Gdyby wszyscy starali się dokładnie robić to co do nich należy to świat był by znacznie piękniejszy. Co poniektóre klany, których ziemie graniczą z Shinomen Mori wiedzą rzeczy, o których pozostałe klany nie zdają sobie nawet sprawy i w tym zawiera się ich siła. Ich legendarna szybkość w reagowaniu na niegodziwości czasami wręcz zdumiewa nieokrzesane i nierozsądne klany. Gdyby ktoś znał moje sekrety to bym bardziej uważał na swoje słowa.

"A więc maska Skorpiona również ma szczeliny"- pomyślał Fukurou zauważając nietaktowne zachowanie bushi Skorpiona, a na głos rzekł.- Nie pamiętam bym ci jakimkolwiek słowem zarzucał opieszałość Manji-san.

Podczas tej niewielkiej przemowy, kwatermistrz wyszedł zza parawanu, by stanąć niemal naprzeciw młodego Bayushi:
- Byłbyś, młody Skorpionie? Zadziwiające. Hai. Hai, hai. Niewątpliwie zatem musisz teraz bardzo na nie zważać, uczniu Szarego Wilka. A co do zdumionych i nieokrzesanych klanów... - starzec ściszył głos, jakby dopuszczał słuchaczy do tajemnicy - też słyszałem, że Klan Borsuka zdumiewa się każdą opowieścią o Cesarstwie, na obrzeżach którego żyje.

"Uczeń Szarego Wilka? Czyżby kwatermistrz wiedział o nas więcej niż nam się wydaje?"- zadał sobie w myślach pytanie Fukurou, jednocześnie próbując sobie przypomnieć, którego to z bushi lub shugenja obdarzono przydomkiem Szarego Wilka.
Wyszczerzywszy się starzec zamruczał coś pod nosem, nabrał oddechu i ponownie chciał coś rzec, gdy zauważył zmianę w zachowaniu Manjiego. Akito i Fukurou mieli oto rzadką możliwość oglądania zaskoczonego i szukającego słów kwatermistrza.
Dla samuraja Smoka choć widok ten był niezwykły, nie wzbudził zbyt wielu pytań. Nie znał na tyle dobrze kwatermistrza, by móc nabrać podejrzeń.
Burknąwszy coś pod nosem Kaiu powrócił do swojej roboty.

Jeszcze chwilę pięciu samurajów pracowało, nim kwatermistrz zaklaskał w dłonie, skupiając uwagę wszystkich.

- Kaiu-dono, weź swój bagaż i znajdź swoją komnatę. Dobre masz pismo, więc wyśpij się dziś, jutro nie będziemy mieć tak zacnych pomocników jak ta trójka, a przed nami dużo pisania. Dobrej nocy.

Kaiu Saotome cicho podziękowawszy, skłonił się każdemu z obecnych, zatrzymując się chwilę przy Akito, jakby chciał coś powiedzieć więcej, lecz koniec końców jedynie skłonił się roślejszemu mężczyźnie raz jeszcze i wziąwszy swój niedorzecznie wyglądający tobół niesłusznie zwany plecakiem, wyszedł.

Kwatermistrz spojrzał na całą trójkę powoli, nim zaprosił trzech bushi do odsłoniętego już zza parawanu stolika.

- Mirumoto Fukurou-kun, Bayushi Manji-kun i nade wszystko Ty, krewniaku. Usłyszałem opowieść, że ponoć w trójkę usiekliście jakiegoś trolla, czy jakoś tak. To dobrze. Troll to może nie jakaś wielka zdobycz, ale cieszy mnie, żeście współdziałali, wielu młodych nie rozumie jakie to bywa ważne. Wśród Krabów jest taka opowieść, która dość dobitnie tłumaczy, czemu Hida wybrał jako najbliższych sobie, właśnie Hirumę, Kuni i Kaiu. Zapytajcie o nią Akito-kun, nie opowie z taką swadą i choć w połowie tak dobrze jak ja, ale powinien sobie poradzić z przekazaniem sensu.

Akito ściągnął usta, patrząc na starca dość ciężkim spojrzeniem spod przymrużonych powiek. Temu jednak zdawało się to nie robić różnicy.

- Ale do rzeczy. Pomimo pomyłek, długiego czasu i sporej ilości hałasu, dobrnęliście do końca tego stosunkowo niewielkiego zadania jakie na was zrzuciłem. Zatem, dozo.

Sięgnąwszy za siebie, mężczyzna położył na stoliku długi, wąski pakunek, który przesunął przed Skorpiona. Zaraz obok wylądował kołczan z sześcioma nage-yari, które zostały lekko pchnięte ku Krabowi, zaś na koniec, z rękawa szaty Kaiu wydobył niewielki, kamienny krążek, który przesunął przed Smoka.

Wszystko to uczynił patrząc na nich błyszczącymi z uciechy oczyma.

- Przy okazji, Hida Akito-kun. Przemeldowałem Cię. Nie jesteś już jednym z obrońców Muru z przydziałem do Twierdzy Ostrza Blasku. Obecnie, jako jeden z gońców Klanu Kraba podlegasz panu Hiruma Makasu. Zrozumiałeś?

Fukurou zaskoczony był nieco dziwnym prezentem od Kraba. Rzeźbiony krążek nie wydawał się ani cenny, ani warty uwagi...Niemniej Fukurou pamiętał słowa Musashiego.- "Tylko głupcy mierzą wartość podarków w koku"
- Domo arigato Kaiu-sama, ale nie mogę przyjąć podarku za spełnienie obowiązku.- rzekł Smok, korzystając z tego co nauczył się podczas pobytu w Otosan Uchi. Wysłuchawszy odpowiedzi Kraba, Smok ponownie odmówił słowami. - Niemniej nie należy mi się podarek, skoro zjawiłem się później od Hida Akito-san.
Dopiero po trzecim naleganiu kwatermistrza, żeby przyjął prezent...Fukurou wziął krążek, wsunął za swe obi i skłonił się ze słowami.- Domo Kaiu-sama.


Gdy już trójka samurajów opuściła kwatermistrzostwo i każdy udał się w swoją drogę, Fukurou skierował swe kroki ku swej kwaterze. Miał bowiem wiele spraw do załatwienia. Po drodze przyglądał się krążkowi, a w jego głowie kłębiły się myśli i wspomnienia z ostatnich paru godzin. Kuni-san wspominał o szóstce bushi, Akito- san miał samotną rozmowę z Hideyori-sama. Poza tym Kuni Satsumata wyraźnie unikał odpowiedzi co do Shinomen Mori. A teraz to... Smok przyjrzał się pozornie zwykłej kamiennej ozdobie.
Niby drobiazg, ale Smok pamiętał rozmowę swego dziadka z Kakita Toshimoko o kenjutsu.
Szary Żuraw rzekł wtedy.- Jak wakizashi może być groźne Mirumoto Musashi-san? Przecież to taki drobiazg przy katanie.
- Właśnie dlatego jest groźne, Kakita Toshimoko-san.- Odparł Musashi.- Mało kto zwraca uwagę na drobiazgi, a to one decydują o zwycięstwie bądź przegranej.

Drobiazgi.. kilka słów, kilka wydarzeń pozwoliło Smokowi na sklecenie teorii. Czas pokaże na ile prawdziwej. Niewątpliwe Kraby miały jakieś sprawy w Shinomem Mori i wyprawa Fukurou była im na rękę. Być może chcieli wykorzystać Akito, Fukurou i Manjiego do załatwienia swoich spraw, bądź użyć ich do przyciągnięcia uwagi ciekawskich oczu. Podczas gdy pozostali trzej bushi zajęli by się wykonaniem głównego celu.
Jakikolwiek był cel Krabów, najwidoczniej chcieli uniknąć śmierci Fukurou i pozostałej dwójki poprzez należyte ich wyekwipowanie. Smok był przez chwilę niemal pewien, że ów krążek jest czymś niezwykłym.
" A może moja żądza przygód podsuwa najciekawszą wersję wydarzeń. A prawda jest bardziej prozaiczna. Kaiu dał nam pożegnalne prezenty, abyśmy mile wspominali spędzony tu czas."- Fukurou uśmiechnął się, podrzucił krążek do góry. A złapawszy go w powietrzu schował za obi.- "Głupiec z ciebie Fukurou, nie jesteś na ziemiach Skorpiona tylko Kraba...To nie miejsce, gdzie spiski można znaleźć pod każdym kamieniem."
Po czym żwawszym krokiem ruszył do swej kwatery...Miał bowiem w planach pakowanie się i medytację. A czas uciekał...
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 12-10-2007 o 22:37.
abishai jest offline  
Stary 12-10-2007, 22:45   #66
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Inari Mura, prowincja Sasaryu, terytorium Klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna, rok 1114.

- Iye. Gomen, że nie umiałem dostrzec więcej. I ja mam nadzieję na spotkanie pod lepszymi gwiazdami. Najlepszego, pani. Niech Koshin prostuje Twe ścieżki - pożegnał się Jednorożec, wciąż patrząc na Keiko ze współczuciem.

Jednorożce nie traciły czasu odjeżdżając. Rzucone w galop konie szybko zniknęły dziewczynie z oczu. Przez chwilę jeszcze stała patrząc na puste podwórze zanim podeszła do drzwi kuźni i po momencie wahania lekko zapukała we framugę drzwi

- Tsi Wenfu-san. Dziękuję.

- Już teraz? Ciekawe zatem, co powiesz memu synowi, pani. Zutaka, jak skończysz przyjdź na kolację.

Mężczyzna skinął Keiko głową i wyszedł. Dzieciak rzucił Keiko wpół przyjazne, wpół ostrzegawcze spojrzenie.

- Duch mądrości, do jakiego mnie przyrównałaś na początku naszej rozmowy, pani Oso, chyba zostanie moim przezwiskiem, kiedy podzielę się z Tobą moją nowiną. Trafiłaś na dobrego kowala, o szczerozłotym sercu i oczach, którym niewiele umknie. Zwłaszcza tak partacka robota jak ta tutaj. Widzi mi się, pani, że zostałem wybrany, by przekazać Ci ostrzeżenie.

Dzieciak uśmiechnął się wilczym, pokazującym zęby uśmiechem.

- Jakich masz wrogów pani? Bo gdziekolwiek jedziesz, chciano, byś nie dojechała. Każdy hufnal w dwu podkowach masz poluzowany. Gdyby ten konik nie był takim spokojnym bydlątkiem, już by kulał, a ty mogłabyś już leżeć gdzieś ze skręconym karkiem. Podkułem na nowo wszystkie cztery kopyta, tak dla pewności. Robota była partacka, robiona na szybko, najpewniej nożem. Każdy kowal wart swego imienia dostrzegłby co się działo. Albo zatem ktoś chciał byś zginęła lecz nie docenił pewnego chodu bydlątka... albo ktoś Cię ostrzega, przez tego tu kowala. A skoro ostrzegłem, pytam, jakich masz wrogów? Kto zawita do mego domu pytając, czy dostarczyłem ostrzeżenie?

Kamisori Yoake Shiro, prowincja Ayo, kwatery kwatermistrzostwa; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Akito był dziś jakiś nieswój, choć ani Smok, ani Skorpion tego nie spostrzegli. Może dlatego po prostu przyjął kołczan wraz z oszczepami od kwatermistrza, z ciekawością zerkając na podarunki otrzymane przez towarzyszy, miast odpowiednio odmówić.

Fukurou i Manji pamiętali jednak nauki.

- Domo arigato Kaiu-sama, ale nie mogę przyjąć podarku za spełnienie obowiązku. - rzekł Smok, korzystając z tego co nauczył się podczas pobytu w Otosan Uchi.
- Praca Twoja tu dzisiaj nie była obowiązkiem, ne, młody Smoku? - odparował wciąż uśmiechnięty Krab. Wysłuchawszy odpowiedzi Kraba, Smok ponownie odmówił słowami:
- Niemniej nie należy mi się podarek, skoro zjawiłem się później od Hida Akito-san.
- Dlatego on dostaje sześć wspaniałych nage-yari, a Ty ledwie tsubę w zastępstwie tej nadwątlonej u Twego no-dachi. Dlatego też nie wymagam od żadnego z Was niczego w zamian.
Manji rozluźnił się, słysząc ostatnie zdanie. Fukurou wziął krążek, wsunął za swe obi i skłonił się ze słowami:
- Domo Kaiu-sama.

- I ja pragnę podziękować, za miły memu sercu dar, lecz nie mogę go przyjąć - odmówił Skorpion.
- Aaa tam miły. Skromny, zupełnie nie w parze z wysiłkiem i starannością przy tych siodłach - lekko dociął Manjiemu staruszek.
- Iye, panie, liczy się intencja, a ja przybyłem najpóźniej z całej naszej trójki.
- W rzeczy samej, Bayushi-san. Dlatego dostajesz kota w worku, a ja nalegam, byś go nie odpakował, nim nie pożegnasz się z naszym shugenja. - wyszczerzył się radośnie Kaiu.

Manji zmarszczył brwi, czego jednak nie dało się dostrzec pod maską, i przyjął prezent, dziękując.

Spojrzawszy na Hidę, kwatermistrz tylko westchnął, z politowaniem kręcąc głową, i dodał:

- Ucz się od swoich towarzyszy, Hida-san. Ucz się od nich szybko.



Kamisori Yoake Shiro, prowincja Ayo, kwatera Mirumoto Fukurou; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Dotarłszy do swojej kwatery Mirumoto przyglądnął się uważnie swemu wysłużonemu no-dachi. Broń wyglądała na często używaną, lecz nic nie wskazywało na jakiekolwiek 'nadwątlenie'.

Położywszy nową tsubę na stoliku, Fukurou powoli dobył broni, przyglądając się jej uważnie. Puknął palcem w tsubę. Nic się nie stało. Puknął mocniej. Nadal nic. Chwyciwszy miecz, ostrożnie wykonał parę powolnych cięć, zważając na ciasnotę pomieszczenia. Lekko zirytowany, wepchnął ostrze z powrotem do saya.

Stuk.. rozbrzmiał inaczej niż zwykle. Nim jednak Smok zdołał dociec czemu...

- Mirumoto-san? - cichy głos, ciche pukanie
- Wejść - rzucił krótko Smok. Drzwi nie rozsunęły się, jedynie klęcząca za nimi sylwetka skłoniła się i rzekła:
- Dzisiejsze walki rozpoczną się godzinę przed zmierzchem, panie. Kazano mi również przekazać, że kowal Cię przyjmie, jeśli go odwiedzisz.

Służący skłonił się nisko i oddalił się.



Kamisori Yoake Shiro, prowincja Ayo, kwatera Hida Akito; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Hida Akito-san,

Kreślę tę notkę w pośpiechu, pilne rozkazy wzywają mnie do Shiro Kuni ponownie i od wczoraj powinienem być już w drodze. Syn mój powinien przekazać Ci Twe ostrze, a ja przekazuję Ci te oto słowa.

To, co śpi w tym mieczu, śpi tak długo, jak trzecia obręcz nie zbieleje. Nie umiem uśpić tego lepiej, ale odpowiednie pytania zadałbym na Twoim miejscu kowalowi, który jest też shugenja. Jeśli spotkasz takiego, okaż mu wpierw swój miecz, a potem dopiero ten list, jeśli bowiem nie dostrzeże tego, co w nim drzemie, nawet Twoja opowieść i mój list nic mu nie powiedzą.

Obręcze Asahiny są trzy. Pierwsza krępuje myśli, druga czyny, trzecia ducha.
Dwie pierwsze będą zapełniały się czernią, trzecia bielą. Był to ostatni mój ich komplet, więc jeśli ktoś Ci je zniszczy, nie będę umiał ich naprawić.

Powodzenia w Twej walce, młodzieńcze.
Kaiu Renzou


Spoglądając na obręcze, ciężko było dostrzec cokolwiek... dopóki na oczach Akito nie pojawił się w dolnej z nich drobny, drobny pęcherzyk czerni. Wraz z głosem, który cichym echem rozległ się w głowie Kraba.

"Nie przejmuj się bracie. Ciągle tu jestem. Ten staruch nic nie rozumie."
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 13-10-2007, 01:45   #67
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Kamisori Yoake Shiro, prowincja Ayo, kwatera Hida Akito; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.



"- Domo arigato Kaiu-sama, ale nie mogę przyjąć podarku za spełnienie obowiązku. - rzekł Smok, korzystając z tego co nauczył się podczas pobytu w Otosan Uchi.
- Praca Twoja tu dzisiaj nie była obowiązkiem, ne, młody Smoku? - odparował wciąż uśmiechnięty Krab. Wysłuchawszy odpowiedzi Kraba, Smok ponownie odmówił słowami:
- Niemniej nie należy mi się podarek, skoro zjawiłem się później od Hida Akito-san.
- Dlatego on dostaje sześć wspaniałych nage-yari, a Ty ledwie tsubę w zastępstwie tej nadwątlonej u Twego no-dachi. Dlatego też nie wymagam od żadnego z Was niczego w zamian.

Manji rozluźnił się, słysząc ostatnie zdanie. Fukurou wziął krążek, wsunął za swe obi i skłonił się ze słowami:
- Domo Kaiu-sama."

Krab obserwował ukłony i dyplomacje Smoka nic sobie z niej nie robiąc, uważał to za uciążliwość, tym gorszą, że niezgodną z prawdą.
Skoro bowiem Smok miał zamiar przyjąć prezent, to po co te wykręty? Aby zachować dobrą kulturę? Też mi coś, w szczególności na ziemiach Kraba taka wyuczona dyplomacja była niczym więcej jak zbędnym obciążeniem, noszonym przez samurajów niczym sztandar.
Słowa Skorpiona wpijały się w uszy Akito niczym węże, co chwila kąsając i drażniąc.
Z tego właśnie powodu Akito po prostu przyjął prezent, gdy tylko kwatermistrz mu go wręczył.

"Spojrzawszy na Hidę, kwatermistrz tylko westchnął, z politowaniem kręcąc głową, i dodał:

- Ucz się od swoich towarzyszy, Hida-san. Ucz się od nich szybko."

- Wybacz Kaiu-san - skłonił się też w przepraszającym geście. Faktycznie szybko zrozumiał swój fatalny błąd i zaniedbanie, może nie dostał jak dotąd zbyt wielu podarków na tych ziemiach…właściwie to nie dostał żadnego; może wcześniej gdy był mały, jego pozycja i urodzenie przyzwalały na braki w dyplomacji i w sztuce konwenansów … mimo to - żadna z tych rzeczy nie usprawiedliwiało go w jego zachowaniu. Krab na szczęście szybko się uczył. Dobrze zapamiętał otrzymaną dziś lekcję, skarcił się jeszcze w duchu i zgodnie z radą Kaiu starał się zapamiętać słowa towarzyszy by jak najwymowniej odmawiać w przyszłości prezentów…”Po to by je przyjąć za trzecim razem, ach te konwenanse…” - pomyślał w duchu.

Wracając od kwatermistrza rzucił jeszcze towarzyszom:

- Tak więc do zobaczenia, wyruszamy jutro o poranku, jeśli mielibyście jeszcze tu jakieś sprawy do załatwienia to zwróćcie się do mnie przyjaciele, pomogę tak jak potrafię. Będę w swojej kwaterze, choć ostatnie powinności mogą sprawić, że tam mnie nie odnajdziecie – Mówił tajemniczo niczym Skorpion, aż uśmiechnął się na samą myśl o tym, może to przez tą maskę??

Akito zamierzał pożegnać się z nielicznymi towarzyszami z którymi miał styczność podczas służby w twierdzy. Zamierzał też poświęcić chwilę na przeczytanie listu, być może znajdzie też czas na napisanie innych. Miał je komu wysłać, bardziej obawiał się tego co wypadało by w nich napisać. Niezależnie od tego jak bardzo Krab pragnął być prostolinijny, w sztuce pisania listów prostolinijność mogła skończyć się hańbą, trudno bowiem o lepszy dowód niż pismo opatrzone jeszcze własnoręcznym podpisem. Dlatego też zawsze pisanie stanowiło niebywałe wyzwanie dla Akito, wolał już przerzucić kilkadziesiąt siodeł niż zabrać się do pisania.

Przyjrzał się w drodze podarkowi, oszczepy stanowiły świetną broń w szczególności dla kogoś o sile Akito, widział już oczyma wyobraźni jak każde z ostrzy pociąga za sobą śmierć istoty. Wiedział, ze właściwy rzut pozwala na przebicie nawet i dwóch przeciwników, to jednak jak i kiedy zostaną wykorzystane zależało już niemal wyłącznie od Akito.

Pozostała jeszcze kwestia właściwego zapakowania rzeczy, które zostały mu powierzone. Najlepiej tak, aby nie wzbudzały żadnego zainteresowania, jednocześnie zapewniając im bezpieczeństwo w podróży. Nie wyobrażał sobie bowiem, dostarczenia przemoczonych listów lub poniszczonych rzeczy.

Gdy znalazł się wreszcie w swojej komnacie odetchnął. Zdjął część krepującego go odzienia i wymasował bolące miejsca. Przyłożył też nieco podarowanych mu przez shugenja ziół, maść przyśpieszała rekonwalescencję, jednak nie w takim tempie jakby sobie tego Akito życzył. Dopiero wewnątrz komnaty pozwolił sobie na grymas bólu, mimo to nie wydawał żadnych jęknięć, jako wojownik zawsze musiał oczekiwać, że wypowiadane słowa czy dźwięki mogą być jego ostatnimi. Nie chciał źle skończyć…

W końcu dla oderwania myśli zajął się czytaniem listu. Już sam charakter pisma wskazywał na pośpiech…Akito może i zachowywał się czasem w swojej szczerości jak „ronin”, mimo to zdołał niemało czasu poświęcić różnym innym dziedzinom niż tylko walka. W większości zawdzięczał to matce.

"To, co śpi w tym mieczu, śpi tak długo, jak trzecia obręcz nie zbieleje. Nie umiem uśpić tego lepiej, ale odpowiednie pytania zadałbym na Twoim miejscu kowalowi, który jest też shugenja."

Krab nie dostrzegł tego z początku ,ale jego dłonie a wraz z nimi kartka która trzymał zaczęła się trząść. Wczytując się w słowa Akito pobladł, przeczucie niemal mówiło mu o co w tym wszystkim chodzi. Tyle, że Akito nie wsłuchiwał się w przeczucie, lecz czytał dalej licząc na cudowną zmianę tekstu. Z każdym słowem czarna prawda zdawała się potwierdzać. Może właśnie dlatego dostrzegł czarną skazę, może sam ją przyciągnął oczyma wyobraźni, może po prostu na nią zasłużył…

"Nie przejmuj się bracie. Ciągle tu jestem. Ten staruch nic nie rozumie."


W pierwszym odruchu na usłyszany głos w głowie, Akito niemal wypuścił katanę. Większość ludzi zapewne by tak zrobiła, jednak nie wojownik szkolony całe życie w walce. Więzy jakie łączyły go z kataną, której dzieje z kolei nieodłącznie łączyły się z przodkami Akito, były zbyt silne, aby Akito wypuścił broń. Mimo to niewiele brakowało…

Strach szybko uległ zagłuszeniu. To co przemawiało do Akito, nie otrzymało tego co chciało, a przynajmniej Akito tak właśnie myślał. "Pozostając silny i skupiony zrobię najlepiej" – pomyślał, chwilę później dla spokoju ducha zwrócił się z krótką modlitwą do Fortun i wrócił do czytania listu.

- Strzeżcie mnie Fortuny przed złem co atakuje
- pilnujcie umysłu który panikuje
- dajcie mi wiarę i siłę do walki
- przyjmijcie oto moje podarki.


Po czym tradycyjnie rozsypał okruszki chleba pod własnym posłaniem – co w przekonaniu Akito gwarantowało mu dobry sen. Nie robił tego zbyt często, samej formułki nauczył się jeszcze od matki, gdy był mały. Ludzie niewierzący stwierdzili by, że to skuteczna psychologiczna strategia, która faktycznie może działać, ludzie wierzący niczego by w tym przypadku nie kwestionowali. Dla pełnej ofiary rankiem okruszki rozsypywał na zewnątrz zwracając w ten sposób płody ziemi z powrotem naturze.

List zawierał drogocenne wskazówki. "W pierwszej kolejności warto rozpocząć poszukiwania takiego shugenja – kowala. Tam gdzie się udajemy otrzymam najlepszą odpowiedź, ale kto wie, może natknę się na nią szybciej niż się tego spodziewam??"
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 18-10-2007 o 02:51.
Eliasz jest offline  
Stary 13-10-2007, 12:24   #68
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kamisori Yoake Shiro, prowincja Ayo, kwatera Mirumoto Fukurou; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Ciemne jak noc ostrze przecięło z świstem powietrze. Fukurou wykonał kilka krótkich zamachów bronią. No-dachi śmigało jak dawniej.
"Tak, to dobra broń...Nadal ostra i doskonale wyważona. Mimo tego, że tyle splugawionych ciał już przecięła."- Pomyślał Smok patrząc na no-dachi.-" Dobrze mi służyła i gdy przyjdzie jej czas, dalej będzie dobrze mi służyć. "
Owo no-dachi Smok otrzymał od ojca tuż przed wyjazdem. Pamiętał dobrze jakie słowa wyrzekł wtedy Yomei. "- Nie jest ono dziełem znanego płatnerza, ale jest mimo to, jest to bardzo dobra broń. Nie zakupiłem jej, lecz otrzymałem w podzięce za udzieloną pomoc. Płatnerz który ją wykonał, włożył w ten oręż całe swe serce. Dlatego jestem pewien że cię nie zawiedzie Fukurou. "
"Nie widzę, by cokolwiek nadwątliło twe siły stary przyjacielu".- Pomyślał Smok, patrząc na no-dachi. "-Kwatermistrz się pomylił."

Lekko zirytowany bushi, wepchnął ostrze z powrotem do saya.
Stuk.. rozbrzmiał inaczej niż zwykle. Nim jednak Smok zdołał dociec czemu...

- Mirumoto-san? - cichy głos, ciche pukanie
- Wejść - rzucił krótko Smok. Drzwi nie rozsunęły się, jedynie klęcząca za nimi sylwetka skłoniła się i rzekła:
- Dzisiejsze walki rozpoczną się godzinę przed zmierzchem, panie. Kazano mi również przekazać, że kowal Cię przyjmie, jeśli go odwiedzisz.

Służący skłonił się nisko i oddalił się.

Smok spojrzał na tsubę podarowaną przez Kraba...Wykonana z kamienia, była zapewne cięższa od metalowej. Zapewne spowoduje przesuniecie środka ciężkości no-dashi w kierunku rękojeści.
- Może taka zmiana wyjdzie broni na lepsze?- pomyślał na głos Smok, ale eksperymenty z tsubą odłożył na później. Najpierw pakowanie...

Kamisori Yoake Shiro, prowincja Ayo; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Fukurou zakończył medytację i wsunąwszy wachlarz dziadka za obi, powstał. Samuraj musiał jeszcze napisać listy do Yomiko i jej męża. Ale to planował zrobić późnym wieczorem, po walce sumai. Spakował już wcześniej swoje rzeczy. A teraz ruszył spokojnym krokiem w kierunku kuźni.
Samuraj Smoka rzadko tam bywał...Jak dotąd, ani daisho, ani no-dashi nigdy go nie zawiodły. A w przeciwieństwie Krabów Mirumoto nie polegał na zbroi. "Nie potrzebujesz osłony, jeśli ich miecze nie będą potrafiły cię dosięgnąć."- wspomniał w myślach fragment "Niten". Fukurou znał bowiem traktat na pamięć.
Smok był rzadkim gościem w kuźni, dlatego też zaproszenie kowala było dla Smoka zaskoczeniem.
Fukurou próbował się domyśleć, co się za tym kryło...Ale nic nie przychodziło samurajowi Smoka do głowy.
"Kto by pomyślał, że wjazd z Kamisori Yoake Shiro pociągnie za sobą tyle komplikacji."- westchnął w myślach Fukurou.
Smok zbliżał się do kuźni, oświetlonej jasno przez ogień paleniska. Poprawił położenie daisho i wszedł...
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 13-10-2007 o 12:40.
abishai jest offline  
Stary 13-10-2007, 14:52   #69
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Donośne burczenie w brzuchu przypomniało Akito, że właściwie nic dzisiaj nie jadł. Przypomniał sobie pytanie Skorpiona: "- Czy jadłeś dzisiaj ryż Akito-san?"
W zapracowaniu nawet nie zdążył odpowiedzieć, a może dlatego nie zdążył, że Manji zwyczajnie nie czekał na odpowiedź ? Akito zdążył do tego czasu zapomnieć o głodzie, ale ten wrócił ze zdwojoną siłą. Sama myśl o posiłku znacząco poprawiła mu humor, spakował to co było mu potrzebne do przyrządzenia strawy i herbaty, zabrał więcej niż jedną porcję ryżu, po czym ruszył na poszukiwania shugenja."W końcu u swoich łatwiej mi będzie znaleźć współpracującego i chętnego do pomocy shugenja niż gdzie indziej." Podejrzewał, że to właśnie Kraby mogą mieć najwięcej kowali-shugenja. Wypadało by się też pożegnac przed wyjazdem. Z tego samego powodu zamierzał odwiedzić także Kaiu Saotome, chciał mu podziękować za dostarczenie katany i prosić o przekazanie podziękowań swemu ojcu, jeśli spotka go wcześniej niż Krab. Chłopak chciał coś jeszcze powiedzieć Akito nim rozdzielili się u kwatermistrza, Akito miał zamiar dać mu tą okazję, możliwość rozmowy z młodym Krabem, synem wielkiego Kaiu Renzou wręcz pociągała Kraba. Młodzieniec wykazywał się dobrą znajomością dyplomacji i najwyraźniej wiedział co nieco o jego towarzyszu - Manji. Jedyne czego go nauczono odnośnie Klanu Skorpiona to by pilnować przed nimi swoich tajemnic jak oka w głowie, gdyż zrobią z nich ten sam użytek co Żurawie, tyle że o wiele sprytniej. Był przygotowany na to, że zje i kilka porcji ryżu, dla wielkiego Kraba każda ilość jedzenia wydawała się być i tak skąpa.

Starannie zapakował list, którego treść zdążył już kilkakrotnie przeczytać, treść która niemal wryła mu się w pamięć. Raz jeszcze przyjrzał się swej broni. "Jeśli jest w niej zaklęty oni to musi być to potężniejsza broń niż kiedykolwiek." Przypomniał sobie co kiedyś wyczytał na ten temat, wiedza była podstawową bronią jaką należało wręcz użyć w walce z oni. "Czyż nie za pomocą „wiedzy” pokonaliśmy oni? Gdyby nie oderwanie demona od ziemi pewnie bylibyśmy wszyscy martwi przed dotarciem do wrót twierdzy. Wiedza w tym przypadku spłynęła wraz z doświadczeniem i krwawą ofiarą, jaką wszyscy złożyli w trakcie powrotu. "

"Oni no Tetsujin. Kreatura tajemnicza, zwana mędrcem. Pod inną nazwą nazywano go też... Łowcą Kenku. Ponoć oni tego gatunku nosiły pierzaste ozdoby. Jedno pióro oznaczało jednego zabitego Kenku. Dysponowały magią ułudy, lecz to ich słowa miały nieść prawdziwą zgubę. Demony tego gatunku miały sączyć kłamstwa razem z prawdą."

Akito nie zamierzał się słuchać oni który najwyraźniej przebywał w jego broni. Nawet mu to schlebiało i łaskotało jego próżność, że oto znienawidzony wróg, służy Akito, czy się mu to podoba czy nie. Co więcej jest zaklęty w mieczu co stanowi swoistą pułapkę dla demona. "Przynajmniej w tej postaci żadnego Kenku już nie złowi." Skończył przemyślenia po czym wsunął miecz z powrotem, przy okazji zrekając na tsubę. "Doskonała robota" – pochwalił w myślach Kaiu Renzou.

Przypominał też sobie o dzisiejszych walkach, nie zamierzał tego przegapić. Dla Akito była to jedna z wielu okazji by podszlifować kunszt wojenny. Walka, strategia, szyk – to była podstawa, codzienna podstawa przepełniająca życie Akito. Cóż innego mu pozostawało?
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 18-10-2007 o 02:54.
Eliasz jest offline  
Stary 13-10-2007, 22:44   #70
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kamisori Yoake Shiro, Twierdza Ostrza Blasku; kuźnia, koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

- Czy jadłeś dzisiaj ryż Krab-san?- spytał Fukurou po wejściu do kuźni, obnażonego do pasa kowala.
- Aa..Mirumoto-san, czekałem na ciebie. Jak tam twój oręż ? Dobrze się sprawuje?- spytał na wstępie Krab.
- Nie narzekam Krab-san.- rzekł Fukurou podając daisho Krabowi. Kowal wysunął katane i wakizashi z saya. Następnie rzekł.- Piękna broń. I wykonana przez mistrza płatnerskiego. Nieczęsto udaje się wykonać tak precyzyjny grawerunek bez osłabienia trwałości ostrza.
- Wiesz może, kto mógł je wykonać?- spytał bushi Smoka. Musashi bowiem nigdy nie zdradził pochodzenia daisho.
-Iye, nie znam zbyt wielu płatnerzy...Choć widziałem zapewne więcej katan niż którykolwiek z nich.- zaśmiał sie Krab.- Gomen Mirumoto-san. Gdybyś jednak go spotkał, to przekaż mu, że Hiruma Masaroichi z Kamisori Yoake Shiro chciałby być jego uczniem. A teraz pozwól że naostrzę ci twój oręż. Ostatnia wyprawa je nieco stępiła.
Fukurou siadł z boku przyglądając sie jak kowal spokojnymi preryjnymi ruchami dłoni ostrzy jego daisho. Potem jego oczy spojrzały w ogień paleniska i Fukurou pogrążył się w zadumie...

Kamisori Yoake Shiro, Twierdza Ostrza Blasku; wewnętrzny dziedziniec, koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Ring sumai, był prosty. Brak dachu, sędziów bocznych i platformy, piasek miast ubitej ziemi, słomy jak na lekarstwo. Były natomiast sznury, choć... uwiązane do wbitych w ziemię pali, wystających na jakiś metr z ziemi, nie zaś słupów, podtrzymujących dach. Sznurki zaś tak naprawdę były jednym sznurem, odpowiednio obwiązanym. Jedyne ustępstwo tutaj dla symboliki, to były papierowe taśmy złożone z posklejanych rombów, odpowiednio pokolorowane, zwisające ze sznura.
Zbliżał sie czas walki. Ci z samurajów Kraba którzy nie mieli w tej chwili obowiązków tłumnie sie zebrali na najciekawszej rozrywce w Kamisori Yoake Shiro...Walkach sumai.
Wielu z bushi oprócz katany, przyniosło na tą rozrywkę dzban sake lub shochu.
Fukurou zajął miejsce obok Akito, zaś po drugiej stronie Kraba usiadł Skorpion.
Na ring weszła najpierw potężna sylwetka Hidy. Nie dorównywał on wzrostem Akito, choć nie wiele mu brakowało. Za to był tęższy i mocniej zbudowany. Jego przeciwnikiem był Hiruma. Niski, chudy , żylasty, o plecach i torsie pokrytych bliznami pochodzącymi od szponów jakiegoś nienazwanego pomiotu Fu lenga. Obaj stanęli naprzeciw siebie. Po nich na matę wszedł Kaiu Satsumata który pełnił rolę sędziego w teorii. W praktyce jednak ogłaszał jedynie początek lub koniec walki. Czasem rozsądzał spory. Sumai, zwłaszcza na granicy, było bardzo brutalne i miało niewiele reguł.
- Sou{zaczynać} ! - krzyknął shugenja.
Ledwo się skłonili, Hida swym ciałem naparł na Hirumę, szybko i gwałtownie. Z siłą wielkiego wołu zepchnął Hirumę na jeden ze słupów. Hiruma, niemal złamany na pół, został wgnieciony w słup. Impet natarciaHidy był tak duży, że pal, do którego Hiruma zostal przyciśnięty, odchylił się od pionu. Fukurou jedynie pogardliwe sarknął na tak żałosne widowisko. Zagrywka Hidy wydała sie Smokowi mało honorowa. Innym Krabom, zwłaszcza tym którzy postawili na Hirumę, widowisko również sie nie podobało. Rozległy sie gwizdy i krzyki. Hiruma starał sie podnieść, wytarł sączącą mu sie z nosa krew i spojrzał na zadowolonego siebie z Hidę.
Jednak część Krabów, zwłaszcza tych siedzących blisko areny szybko przerwała gwizdy.
Shugenja podszedł do Hirumy, obejrzał go, po czym wydał werdykt.
- Ate{koniec}!- krzyknął Satsumata.- Hida wygrał.
Bushi zebrani naokoło ringu sarkali na tak krótki przebieg walki. Jedni zaczęli sie kłócić, o to czy Hida nie złamał jakieś reguły. Inni kpili z głupoty tych, którzy zawierzyli zeni nieznanemu i słabszemu zawodnikowi. W powietrzu unosiła sie agresja, rozczarowanie, drwina i zapach sake...Zaiste wybuchowa mieszanka.
Siedzący obok Fukurou, Hida Itachi rzekł z lekką drwiną i odorem sake w głosie.- Przegrałeś pięć zeni Mirumoto-san.
-Iye Hida-san, ja tylko zgubiłem pięć zeni, to Hiruma przegrał. I być może więcej niż walkę.-rzekł filozoficznie Fukurou obserwującego działania Satsumaty próbującego ocenić zakres obrażeń Hirumy.
Tymczasem na ring wystąpił sam Hideyori i krzyknął głośno.- Sensei! Zapraszam na ring! Jeśli nie byłby to dla ciebie kłopot, to poproszę o naukę w walce wręcz!
Ponieważ nadal był rumor dookoła ringu i nie wszyscy usłyszeli krzyk Kraba ( a już na pewno ów sensei, bo od niego odzewu nie było). Więc Hideyori krzyknął to samo, tylko że głośniej.
Wtedy bushi się uspokoili i spojrzeli w kierunku ringu. A z ławki położonej blisko ringu wstał szczupły samuraj o kruczoczarnych włosach ubrany w czarne kimono bez monów i ruszył w kierunku taisa. Sensei wszedł na ring, skłonił sie przed Hideyori i nie podnosząc głowy rzekł.- To byłby zaszczyt dla mnie Hideyori-sama.
Obaj odłożyli na bok katany i stanęli w pozycji do walki. Taisa w standardowej pozycji jujitsu, zaś sensei bardziej swobodnie. Hideoyori zaatakował szybko i brutalnie, najpierw mierząc pięścią w gardło potem próbując podciąć sensei szybkim uderzeniem w kolano i wbić swój łokieć w jego splot słoneczny. Wszystkie te ciosy trafiły w próżnię bądź zostały zablokowane przez dłoń sensei. O ile taisa walczył ostro i na poważnie, zadając ciosy które okaleczyłyby lub nawet zabiłyby przeciwnika, gdyby dotarły do celu. To sensei choć skupiony, nie angażował się w walkę aż tak bardzo. A przynajmniej tak to wyglądało z boku. Jego ruchy spokojne, oszczędne, ale błyskawiczne, gdy jakiś cios Kraba zagrażał jego ciału. Od czasu do czasu sensei atakował, jego otwarta dłoń przechodziła płynnie przez obronę Kraba zadając uderzenie w wybrane miejsce.
Dla Fukurou to było zaskoczenie...Znał styl jakim posługiwał sie sensei. "Użądlenie ważki, Taipan atakujący z piasku, Kieł kobry" - Uderzenia Chi, z manewru drogi wiatru, stylu Kaze-do. Ciosy mierzące w czułe miejsca na ciele przeciwnika, które powaliłyby taisa na ziemię...Gdyby sensei nie wykonał ich otwarta dłonią. Fukurou znał tą technikę. Dziadek zademonstrował mu ją parę razy i Fukurou czytał traktat poświęcony tej technice.
Smok potrafiłby ją zastosować...teoretycznie. W praktyce droga wiatru była niełatwa do opanowania i wymagała sporego doświadczenia w Kaze-do. Ale Fukurou nigdy nie widział by ktokolwiek, nawet Musashi, użył jej w walce. Mirumoto 'Wąż' Musashi nigdy bowiem nie marnował sił niepotrzebnie. A podczas okresu nauczania swego wnuka nie spotkał przeciwnika którego nie powaliłyby prostsze style Kaze-do.
Walka tak zażarta i tak wspaniały popis kunsztu obu walczących przykuł uwagę zgromadzonych bushi, którzy okrzykami i gwizdami zachęcali obu walczących do kolejnej wymiany ciosów. Tymczasem niewielu zważało na Satsumatę znoszącego z ringu ciężko rannego Hirumę. Shugenja załamał się pod ciężarem Hirumy, ale tylko najbystrzejsze oczy mogły to zauważyć...Jednymi z nich były oczy Manjiego. Drugie należały do służącego shugenja. Podbiegł on i podtrzymał ciało półprzytomnego Hirumy, które niósł Satsumata.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 18-10-2007 o 17:40. Powód: Poprawka co do walki
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172