Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-09-2007, 18:54   #51
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kamisori Yoake Shiro, kwatery kwatermistrzostwa; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna

- Wierzchowce? - rozległ się chrapliwy głos i zza parawanu wynurzyła się znajoma Mirumoto postać starego kwatermistrza - To będzie kosztowało, Hida Akito-san. Nie mówiłeś nic o wierzchowcach.
Fukurou jęknął w duchu, wszędzie rozpoznałby ten głos...Obecnie nie wróżył on nic dobrego.
Hida prychnął niestosownie.

- Mam rozkazy wyruszyć. Nie mów mi, że każdego, kto przychodzi do Ciebie z rozkazami, zaganiasz do takiej roboty... panie - dodał widząc jak kwatermistrz zaczyna się prostować.

- Każdego nie - zgryźliwie odparł kwatermistrz.

I po długiej chwili, gdy Akito zaczynał czerwienieć, dodał:

- Tylko tych ciekawszych.

Przenosząc wzrok na Mirumoto, kwatermistrz uciął próbującego się przedstawić drugiego młodego Kraba machnięciem upstrzonej plamami starczymi ręki, mówiąc:

- Mirumoto-san. Dołącz do towarzysza, który jak mniemam, ustawia teraz yari w stojaku dla naginat i może popraw jego błąd, bo inaczej kiedy zrobię inspekcję będzie musiał wszystko poprzestawiać. Zerknąłbym też na Twoim miejscu, czy przestawili beczki z zapasami ryb z jedynego miejsca, gdzie ich odór dzięki przeciągowi był znośny. Jeśli bowiem tak, poprzestawiałbym je szybko z powrotem zanim kwatermistrz się zorientuje.

- Hai Kaiu-sama.- rzekł Fukurou.
Uśmiechając się zapraszająco starzec wrócił za parawan, chichocząc, nie wiadomo czy z reakcji Smoka, czy dwu pozostałych Krabów.
Fukurou podszedł do stojaka na yari, westchnął głęboko i zaczął przekładać jednocześnie mówiąc - I tobie Akito-san też nie się udało załatwić sprawy wyjazdu?
Po odpowiedzi Kraba uśmiechnął się...Są więc mury których Akito zdobyć nie potrafi, w każdym razie nie siłą.
Po układaniu yari i naginat, było przenoszenie beczek z rybami...Zapachy skutecznie zabijały chęć rozmowy.
Gdy cała trójka uporała sie juz z najbardziej śmierdzącą częścią zadania (przy znaczącej roli siły Akito), na Fukurou spadło zadanie uporządkowania łuków...Układając je na miejscach Smok zanurzył się we wspomnieniach...

Shiro Ashinagabachi, rok gempukku Akodo Keiko,wiosna roku 1110

Fukurou przemierzał ogród zamkowy w towarzystwie uroczej Michiko. Jej różowe kimono wyszywane w dalie, wspaniale współgrało z barwami ogrodu o poranku. Bushi odwzajemniał delikatny uśmiech jaki mu posyłała śliczniutka towarzyszka, pomiędzy jednym, a drugim machnięciem wachlarza.
Uroda Michiko była niczym kwiat wiśni, delikatna i niewinna...Ale przed oczami Fukurou miał Yuki. Jej kształty, zmysłowe i pełne subtelnego erotyzmu przypominały mu lotos. Nic dziwnego, że choć Fukurou lubił Michiko, nie był nią zafascynowany. A to tylko pobudzało ambicje młodej dziewczyny...Czyż niezdobyte góry nie wabią najbardziej?
- Twoje daisho wygląda na bardzo stare, Fukuoru-san. Czy miałeś już okazję, by dopisać kolejny epizod do jego długiej historii? – spytała się z ciekawością w głosie.
-Iye, Michiko-san. Nie miałem okazji by walczyć. A nie wypadałoby, bym zanudzał cię szczegółami treningów.- rzekł Fukurou.
Michiko spojrzała na swojego towarzysza. W bogato zdobionym kimonie, którego subtelne hafty miały znamionować, że jest yojimbo na służbie Sukune-sama i obi ze złotogłowiu sprowadzanego przez Klan Jednorożca, na twarz obsypaną pierwszym młodzieńczym zarostem i na daisho, które wyglądało na bardzo starożytne... Tak, młody bushi Smoka doskonale wpasowywał się w ideał tajemniczego, odrobinę egzotycznego, romantycznego, pałającego skrytą miłością wielbiciela, który tak często przewijał się przez karty „książek do poduszki”. Lecz nie tylko – wewnętrzny spokój niezwykły u tak młodego samuraja, cichy głos a także zręczność w posługiwaniu się bronią sprawiały, że Michiko z przyjemnością patrzyła na Smoka, marząc o tym, by stał się jej obrońcą gotowym przelać za nią ostatnią kroplę krwi. Niestety jak dotąd Fukurou nie wykazywał odpowiedniego entuzjazmu w adorowaniu jej. Owszem, zawsze usłużny, grzeczny, miły, ale nic poza tym. Zabawne więc było to, że ulegał prawie wszystkim jej zachciankom.
- Dziś odbywa się turniej łuczniczy, prawda Fukuoru-san?
- Hai Michiko-san. Nie sądziłem jednak, że takie rzeczy wzbudzają twe zainteresowanie.- rzekł w odpowiedzi.
- Interesuje mnie wszystko, co dzieje się w zamku – gdy przechyliła lekko głowę ozdoby wpięte w jej włosy zadźwięczały srebrzyście.
- Zamierzasz wziąć w nim udział, Fukurou-san? - spytała ze słodyczą w głosie.
- Hai, Michiko-san... zamierzam.- rzekł Fukurou.
- Oczekuję zatem, że wygrasz - rzekła Michiko-san z lekkim uśmiechem doskonale wiedząc, że wygrana młodego Smoka graniczy z niemożliwością. Zdawała sobie sprawę z poziomu jaki reprezentują łucznicy po szkoleni przez Osy – słyszała o tym wiele od swojej siostry, mężczyzn zabiegających o jej względy. Zresztą, czyż same opowieści o Tsuruchim nie były wystarczające?
"Wygrać z największymi łucznikami w Rokuganie?! Sukune-sama stwierdził, że mam się tylko nie ośmieszyć."- stwierdził w myślach młody Smok.
- Twoja przegrana Fukuoru-san zrani głęboko moje serce. Jeśli tak się stanie, liczę, że uleczysz je spełniając jedno moje życzenie. Nie bój się, nie będzie to nic wielkiego szlachetny Smoku, ot zwykły drobiazg... jak imię kobiety, której przypadło szczęście, by dzierżyć klucz do twego serca – jasny jedwab wachlarza przesłonił jej usta wraz z rodzącym się na nich uśmiechem..
- Nie ma żadnej kobiety, w której byłbym się podkochiwał Michiko-san.- rzekł Fukurou.
- Ah, zapomnijmy więc o imieniu, zgadzając się na spełnienie jednej mojej prośby - rzekła Michiko, a wachlarz w jej dłoni zatrzepotał niczym skrzyło spłoszonego ptaka.
-Jaką ?- spytał samuraj Smoka, trochę zaniepokojony tym, jaki pomysł może przyjść do głowy wesołej Michiko.
- To TA-JE-MNI-CA.- rzekła powoli Michiko przykładając palec do ust Fukurou.


Fukurou naciągnął łuk po raz ostatni, skupił wzrok na celu i jego strzała niczym błyskawica pomknęła do celu. Była to ostatnia runda turnieju ...Nadzieje Fukurou na zwycięstwo rozwiały się juz na początku, gdyż nie miał co się równać do pierwszej trójki. Także prymus dojo Os i dwóch innych samurajów tego klanu okazało się lepszych od Fukurou.
Niemniej Smok pokonał pozostałych bushi, zajmując siódme miejsce.. Całkiem nieźle, Sukune-sama był zadowolony z występu swego yojimbo. A przynajmniej tak można by pomyśleć sądząc po jego minie. Ale Michiko...
Piękna Rokuganka wydęła policzki w udawanym gniewie i rzekła:
- Nie wygrałeś Fukurou-san.
- Hai Michiko-san, nie wygrałem.- dodał smętnie Fukurou zastanawiając co takiego wymyśliła Michiko.
- Lecz nie przegrałeś także – powiedziała dziewczyna łagodząc gniewną minę i ciepło uśmiechając się do młodego Smoka. – Patrząc na ciebie czułam dumę, że mogę nazwać cię moim... przyjacielem. Czy pamiętasz jednak o swojej obietnicy?
- Hai.- rzekł Smok, dodając w myślach. - "Pamiętam o wymuszonej obietnicy".
Michiko milczała przez chwilę nim powiedziała cicho.
- Towarzysz mi, proszę, podczas gempukku mojej siostry Yanagi-chan.

Kamisori Yoake Shiro, kwatery kwatermistrzostwa; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna

Nagle czyjś głos wyrwał Fukurou z zadumy...Smok położył odruchowo dłoń na katanie, ale na szczęście był to przyjazny głos.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 03-10-2007 o 18:10.
abishai jest offline  
Stary 23-09-2007, 13:32   #52
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Inari Mura, prowincja Sasaryu, terytorium Klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna, rok 1114.

Wśród Lwów dobrze znana jest historia Akodo Doi, jednego z najlepszych taktyków ostatnich stuleci.

Młody i ambitny uczeń Szkoły Taktyków Akodo od samego początku był ulubieńcem i pupilem starych mistrzów. Był dla nich gwiazdą i nadzieją, najwspanialszym darem od losu – ich następcą, który mógł sięgnąć po wielkość o której oni mogli tylko marzyć przez całe życie. Oczywiście Doi był tylko człowiekiem tak samo pełnym wad jak inni – tak, był próżny [ale kto nie wbiłby się w pychę widząc swój wyidealizowany obraz w odbity w oczach ludzi, których poważał], był arogancki, zbyt często skupiał się na teoretycznych aspektach problemów zamiast dążyć do ich praktycznego rozwiązania. Wszystko to jednak nie zmieniało faktu, że był błyskotliwy, opanowany i zdawało się, że nie istnieje dla niego coś takiego, jak sytuacja bez wyjścia.

A potem przyszedł czas, gdy Fortuny doprowadzając do spotkania z Daidoji Murai dały mu możliwość pokazania swego kunsztu na polu bitwy. Ich swoisty pojedynek trwał dwa, może trzy tygodnie. Niedługo potem do Shiro Akodo dotarła wiadomość, że Doi przegrał.

Zginął on i wszyscy jego ludzie.
A najlepszy z taktyków okazał się jednym z najgorszych.

Słabości jego błyskotliwych i misternych planów zostały brutalnie odsłonięte przez jednego sprytnego Żurawia. Okazały się zbyt zawodne, zbyt koronkowe, trochę jak zamki z kart – gdy wyciągniesz jedną z nich, gdy zawiedzie jedno ogniwo, cała konstrukcja rozpada się w mgnieniu oka.
Z tej historii płynie pewien morał: dobry plan powinien być jak miecz – prosty i skuteczny. Wiele lat później, w innym czasie i miejscu, pewien gaijin sformułuje go dosadniej mówiąc, że nic bardziej skomplikowanego niż uderzenie pięścią w pysk na wojnie nie ma miejsca.

Keiko nie była mistrzynią strategii, ale tą lekcję przyswoiła sobie dobrze. W kontekście ostatnich dni dzisiejsze zajście nie mogło być dziełem bezrozumnego przypadku. Oczywiście można utrzymywać, że Satoe, przypadkiem zdradziła, przypadkiem spotkała Jednorożców i przypadkiem jeden z nich zgodził się pomóc i zupełnym przypadkiem tak ślicznie się to wszystko ułożyło. O wiele prościej jednak założyć, że ktoś tu był podstawiony. Podkupienie samuraja jest zawsze ryzykowne, natomiast o wiele mniejszym problemem wydaje się podsunięcie fałszywej heiminki, która podpali dom, narobi zamieszania i pobiegnie do wskazanych jej jeźdźców, by ci przekazali informacje dalej.

Do niej.

Nie chciała być arogancka i przypisywać sobie specjalnego znaczenia – jednak w tej chwili, nawet sama dla siebie, była dziką kartą bez przypisanej wartości, nieoznaczonym pionem na planszy. Jeżeli jednak ktokolwiek łudzi się, że wróci do Kaeru Toshi ściągnięta sentymentalną miłością ojcowską, przeliczy się. Nie ma znaczenia jak bardzo sama tego chce.

Jeśli była i chciała kimś być, to przecież bushi, samuraj-ko, mieczem w rękach jej daimyo, strzałą wypuszczoną przez jej ojca.
Nie ma zawracających strzał.

Keiko na moment przymknęła oczy. Jak na złość, nieprecyzyjność słów nie pozwalała na zbudowanie dobrego obrazu. Pulchna? No można ją tak określić. Ciemne oczy? Owszem, raczej ciemne. Przetłuszczone włosy? Nieraz, zwłaszcza od dymu. Szata się zgadzała, ale każdy sługa Ichizo miał taką, sporo sług w jej klanie tak się nosiło, odkąd Raishin wyhandlował dużo tego materiału od chcących go szybko opchnąć Yasuki. Satoe nie była wyjątkiem...

- Nie przypominasz sobie, Panie, żadnego charakterystycznego szczegółu? – dziewczyna nieświadomie zaczęła mówić takim samym tonem jak brązowooki: szybkim, ściszonym. – Z wyglądzie, zachowaniu. Przecież musiało być w niej coś skoro uwierzyłeś jej na tyle, by przyjechać tutaj, skoro jej słowo zyskały twoją uwagę.
- Sempaaai – Tomogasaki zawrócił lekko konia, który teraz drobił nerwowo na pokrytej pyle drodze. – Słońce się przesuwa a my zostajemy w tyle!

Keiko nie poświęciła nawet sekundy, by zerknąć na zniecierpliwionego Jednorożca – bezwiednie przesuwając palcami po stalowym wykończeniu daikyu wpatrywała się wąskimi oczami w jego towarzysza jak głodny kocur w ptaka siedzącego na dachu: niecierpliwie, wyczekująco, żarłocznie prawie. Na odczuwany przez nią głód informacji – prawdziwych informacji, jakichkolwiek informacji – on był w tym miejscu i tym czasie jej jedynym lekarstwem.

- Nie-ee… - brązowooki wolno, z lekkim wahaniem pokręcił przecząco głową. – Niestety, wybacz… A nie! Pamiętam! – prawie uśmiechnął się zadowolony z siebie. – Miała znamię nad kącikiem lewej brwi, blade znamię albo niewielką bliznę.

Samuraj-ko wciągnęła powietrze przez zaciśnięte zęby z głośnym sykiem. Satoe miała taką bliznę. Satoe miała taką bliznę, od kiedy Yuichi w gówniarskiej zabawie chciał się popisać przed służbą swoim opanowaniem ostrza. Lecz to właśnie prosta heiminka pokazała klasę nawet nie drgnąwszy, gdy rodowy miecz podebrany ukradkiem przez dzieciaka skaleczył jej twarz omal nie oszpecając na resztę życia. Keiko doskonale zapamiętała tamten dzień i krew na twarzy Satoe. To był dla niej dobry dzień. Bardzo dobry…
To wtedy dziewczyna zapałała prawdziwą sympatią dla służącej uznając ją za kogoś lepszego, twardszego bardziej godnego zaufania niż zwykły heimin. Kogoś kto…

Przesunęła zmęczonym gestem ręką po twarzy. To jednak była ona. Może więc Jednorożce… Głupia. W tym momencie niczego to nie zmienia oprócz świadomości, że to nie jest wojna, gdzie pewne reguły wyznacza honor i tradycja, to jest inny rodzaj wojny, której praw ona nie rozumie, której nie zna, a której przecież nienawidzi. Lecz teraz niczego to nie zmienia, prawda?

- Panie, czy zechcesz podać mi swoje imię, bym mogła podziękować ci za twe słowa i czas, który straciłeś z mojego powodu?
 

Ostatnio edytowane przez obce : 02-09-2010 o 12:46. Powód: zgodnie ze wskazówkami MG dodany fragment tekstu
obce jest offline  
Stary 25-09-2007, 22:17   #53
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kamisori Yoake Shiro, plac wewnętrzny; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Skorpion gdy się oddalił od miejsca wypoczynku, skręcił za zaułek po czym wyjrzał ostrożnie zza niego, tak aby samemu nie zostać zauważonym. Obserwował Satsumata-san.
Przedtem upewnił się, że nikt go nie obserwuje. Gdy Satsumata-san ruszył, Manji poszedł za nim.

"Cóż takiego skrywasz shugenja? Nie jesteś ze mną do końca szczery. Ale to twoja rozgrywka, ja jestem w niej jedynie czarnym pionkiem."

Skorpion zamyślił się, czyniąc krótkie podsumowanie:

"W połowie zadania mnie odsyła, a może sam jest zdrajcą, w takim razie co takiego wiem, że chce się mnie pozbyć? Muszę dokładnie to przeanalizować, użyć zdolności Liczydła" - Zaciśnięte usta wykrzywiły się w grymasie uśmiechu.

Satsumata dotarł do swoich pokoi i zażądał wody do kąpieli. Służący starali się spełnić życzenie Kraba najlepiej jak potrafili. Manji pozostając nie wykrytym przez chwilę jeszcze obserwował ich poczynania, lecz miał ważniejsze sprawy niż przyglądać się Kuni. Ruszył na spotkanie z Hida-san i Mirumoto-san.

"Dziś w nocy wybiorę się na spacer. Panie Kuni wysyłając mnie w drogę tracisz nade mną zwierzchnictwo, teraz to moja misja i chcę dowiedzieć się wszystkiego co tylko zdołam w tak krótkim czasie. Jeśli jesteś zdrajcą..." - Przeraził się myślą o tym, że shugenja mógłby być jednym ze sługusów Nienazwanego, to by było poważne zagrożenie dla obrońców Muru i w konsekwencji dla całego cesarstwa.
"Manji jesteś leniem i nie jesteś wart rodowego ostrza!" - Niemal słyszał karcący głos Nanjiego.


Kamisori Yoake Shiro, kwatery kwatermistrzostwa; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.


Pod koniec godziny Doji, Manji wkroczył do zbrojowni. Przywitał go smród ryb i narzekania Hidy.

- Czy jadłeś dzisiaj ryż Akito-san? - Nie czekając na odpowiedź dodał. - Widzę, że całkiem nieźle sobie radzicie chętnie bym wam pomógł, lecz nie wiem co robić. - Przemawiał łagodnie i przyjacielsko. Zdziwił się na reakcję Smoka.
"Ależ on nerwowy. Nie służy mu przebywanie w pobliżu krain cienia, jeszcze kilka tygodni i byłby paranoikiem."

- Cóż to za rozrywkę zaplanowałeś na dzisiejszy wieczór drogi Akito-san? Czyżby sztuka teatralna w blasku księżyca, w słabym świetle lampionów, w asyście doborowych Muzyków, a wszystko okraszone wybornym trunkiem i jadłem? - Roześmiał się w głos gdy tylko dostrzegł zakłopotanie olbrzyma dając mu wyraźny znak, że to żart.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Manji : 02-10-2007 o 19:29.
Manji jest offline  
Stary 28-09-2007, 07:13   #54
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kamisori Yoake Shiro, prowincja Ayo, zamkowe korytarze; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna, nieco wcześniej

Wędrując za heiminem Smok starał się odgadnąć dokąd jest prowadzony...Ale wszystkie jego przypuszczenia okazywały się nietrafione. Zdecydował się rozwiązać sprawę, tak jakby to zrobił Musashi, zapytał wprost.- Dokąd mnie prowadzisz?
- Do kwatermistrzostwa panie.- rzekł heimin.
- Chyba znasz na tyle rozkład zamku by wiedzieć, że krótsze drogi prowadzące do kwatermistrzostwa.- rzekł z ironią w głosie Fukurou.
- Sumimasen samurai-sama, ale dzisiaj nie mam pozwolenia do wejścia do wewnętrznego kręgu zamku. Jest to kara nałożona na mnie przez Hida Taragatę.- rzekł półczłowiek.
Fukurou skinął głową na znak, że rozumie...Krążące po zamku plotki i opowieści o Taragacie wystarczały by domyśleć się wszystkiego. Dlatego też Smok cierpliwie podążał za swym przewodnikiem.

Kamisori Yoake Shiro, prowincja Ayo, kwatery kwatermistrzostwa; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

- Czy jadłeś dzisiaj ryż Akito-san?- rzekł Manji. Nie czekając na odpowiedź dodał. - Widzę, że całkiem nieźle sobie radzicie chętnie bym wam pomógł, lecz nie wiem co robić.
Fukurou zsunął dłoń z katany i dodał wskazując dłonią na nieuporządkowane siodła. - Znajdzie się coś zrobienia dla każdego Manji-san.
- Cóż to za rozrywkę zaplanowałeś na dzisiejszy wieczór drogi Akito-san? Czyżby sztuka teatralna w blasku księżyca, w słabym świetle lampionów, w asyście doborowych Muzyków, a wszystko okraszone wybornym trunkiem i jadłem? - Skorpion roześmiał się w głos gdy tylko dostrzegł zakłopotanie olbrzyma dając mu wyraźny znak, że to żart.
Akito prychnął pogardliwie i rzekł ruchem ręki wskazując na Kaiu Saotome.- Jego pytaj Manji-san, nie mnie.
Kaiu Saotomoe mruknął coś nieśmiało w odpowiedzi, ledwo słyszalnym tonem.
- Walki sumai już ci się znudziły Manji-san?- spytał Fukurou.- akurat dzisiaj jest następna.
- Hida zwycięży, to oczywiste. - Rzekł Akito .
- Nie jestem pewien Akito-san. -Odparł Fukurou.
- Jesteś dobrym wojownikiem bushi Smoka. - Rzekł Hida urażony tym, że lekceważy się potęgę jego rodziny. - Ale na sumai, to ty się nie znasz.
- Może tak, może nie... - rzekł filozoficznym tonem Fukurou.
- Smoki i ich odpowiedzi. - Burknął Hida sprzątając.
Zaś Fukurou zwrócił się do Skorpiona:
- Późno przybyłeś tutaj Manji-san. Jakieś problemy po drodze?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 02-10-2007 o 18:46. Powód: dodano fragment tekstu
abishai jest offline  
Stary 30-09-2007, 16:28   #55
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Inari Mura, prowincja Sasaryu, terytorium Klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna, rok 1114.

Liczne pytania kłębiły się w głowie Keiko wskutek rewelacji Jednorożców. Postanowienie podążania dalej, niczym wypuszczona z łuku strzała straciło na impecie, gdy dziewczyna uświadomiła sobie, że najpewniej wiadomości właśnie jej przekazane, mogą być prawdziwe.

Czy Kamień układał plany jak Akodo Doi, czy raczej jak Daidoji Murai? I kto, poza Kamieniem, zamieszany był w tą sprawę? Czy Matsu Etsuya posunąłby się do tak niskiego czynu jak podpalenie?

Posłannictwo Jednorożców najwyraźniej pochodziło jednak od Satoe i to napełniało trzewia dziewczyny czymś zimnym i ciężkim.

Nie ma zawracających strzał.

Tak jak Keiko wpatrywała się w Jednorożca, tak on wyczekiwał na jej reakcje. Sprawa najwyraźniej zdobyła jego uwagę, może swą nietypowością, może postacią przejętej służącej, może jeszcze czym innym. Kiedy więc Keiko syknęła uświadomiwszy sobie zgodność rysopisów, Shinjo rozluźnił się, czując ulgę, że przekazanie wiadomości jednak nie czyniło zeń naiwnego głupca, jakim widział się, patrząc oczami swego niecierpliwiącego się towarzysza. I zawstydzenie, na widok matowości zaciemniającej oblicze Keiko, że on czuje ulgę, kiedy ona musi odebrać takie wiadomości.

- Gomen. Widzę teraz wyraźnie, że lepiej byłoby, gdybym się mylił. Gomen.

Jednorożec zdawał się autentycznie zawstydzony, co jeszcze pogłębiło pytanie Keiko:

- Panie, czy zechcesz podać mi swoje imię, bym mogła podziękować ci za twe słowa i czas, który straciłeś z mojego powodu?

- Hai, oczywiście, lecz ten Shinjo Nakamura Taeki nie potrzebuje, iye, nie zasługuje na żadne podziękowanie za tak niedoskonałe przekazanie wiadomości. Gomen-nasai, pani i niech przodkowie prostują Twoje ścieżki.

Skłoniwszy się głębiej, niż na powitanie, Taeki spojrzał na Keiko, czekając na dalsze pytania, gotów pozostawić ją samą, jak wypadało, by zmierzyła się z przyniesionymi jej wiadomościami.

Rok 1113 wg Kalendarza Isawa; godzina jazdy od Shiro Tengu, terytorium Klanu Żurawia; 20 dzień miesiąca Onnotangu, wiosna.

Konni rzeczywiście starali się za mało. Kiedy Fuhisa, Yuuki, Mai i Otogai wpadali na trakt, na klifie z przodu czekali już łucznicy. Posypały się strzały. Pierwsza salwa była druzgocząca moralnie... lecz jej dramatyzmowi dorównywała tylko jej dramatyczna niecelność. Bandyci zbyt pospieszyli się ze strzałami. Fuhisa jednak nie bez przyczyny był weteranem, natychmiast wyrwał zza obi tessen, rozkładając go w górę, błysnął srebrnym żurawiem na czarnym tle i pokazał rozłożenie szyku.

Otogai pochylił się na koniu i runął niemal szorując bokiem konia o ścianę klifu. Kanchou, dostrzegłszy mądrość tego manewru ruszył za nim. Ci dwaj niemal natychmiast znaleźli się poza zasięgiem łuczników.

Fuhisa zjechał z traktu, mknąc na przełaj, ku lasowi.

"Teraz najważniejsze, by przekazać wiadomość. Teraz najważniejsze..."

Yuuki tłukło się serce, w szaleńczym galopie obijając się o żebra, tłukły się też myśli, w szaleńczej gonitwie starając się przegonić jej własne serce i rumaka naraz.

Mai stuknęła przyjaciółkę w ramię nage-yari, wskazując kierunek. Obie zjechały z traktu, odbijając nieco na lewo od Fuhisy, który gnał, pochylony nad koniem, dając piękny popis swoich umiejętności jeździeckich.

Aigune odbiła na pierwszy widok łuczników, pod kątem prostym, nawet nie czekając na rozkazy.

Sześcioro Żurawi rozproszyło się wypadając z lasu, gnając co sił i umiejętności, przypadając do koni, rozpłaszczając się na nich niemal, a czasem zsuwając się na którychś z boków, jak Aigune czy Mai.

Bandyci wybrali cele. Śmignęły strzały
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 02-10-2007, 20:18   #56
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kamisori Yoake Shiro, prowincja Ayo, kwatery kwatermistrzostwa; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.


Przez chwilę Manji zastanawiał się, nie nad tym co chce powiedzieć ciekawskiemu Fukurou, bo kłamstwa spływały na język zanim się zastanowił, musiał jedynie zastanawiać się nad wyborem najstosowniejszego. Trawił w myślach to co przed chwilą usłyszał.

"No nie! Mam oglądać znów te nudne walki. Za jakie grzechy, przecież nie grzeszę. Fortuny ratujcie mnie. I jeszcze jak by było mało to mi układanie siodeł dowalili! Czy ja wyglądam na kogoś kto nie ma co do roboty!? Na dodatek dźwigać ciężkie siodła i pewnie je jeszcze układać. Barbarzyńcy! No dobrze, sami się prosicie. Poukładam tak aby się nie namęczyć, czyli dziesięć razy pomyślę, a raz przeniosę siodło. Na dzisiejszy spacer muszę ułożyć plan, jeśli chciałbym jeszcze troszeczkę pożyć. I to dobry plan."
Przyglądał się przez chwilę z zaciekawieniem Mirumoto-san.
"O proszę! Jednym z moich sensei jest Togashi, a Twój to pewnie Bayushi albo, niech Fortuny strzegą, Doji. Więc muszę uraczyć cię historyjką. A przy okazji położę podwaliny pod miganie się z układania siodeł."

- Wybacz drogi Fukurou-san i Ty Akito-san, że tak późno przybywam ale wciąż nie czuję się najlepiej po znakomitym sztychu Smoka. Gdy wracałem zemdliło mnie strasznie i musiałem spędzić trochę czasu w latrynie. To miło z Twojej strony, że martwisz się o moje zdrowie, bardzo dziękuję. - Ukłon zakończył całe przemówienie.

Manji rozpoczął prace przy siodłach, lecz strasznie się guzdrał, układając szczegółowy plan spaceru w nocy. Dobrze wiedział czym ryzykuje, lecz lojalność wobec Bayushi Katsumato-sensei była silniejsza niż jakikolwiek lęk.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Manji : 03-10-2007 o 21:21.
Manji jest offline  
Stary 03-10-2007, 16:38   #57
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Spierzchnięte wargi szepczące bezgłośna modlitwę do fortun, sylwetka nisko pochylona głowa nad końską szyją...

To wszystko....
Za szybko, za szybko...
Ojciec miał rację, bandyci nie mają honoru...ani krztyny...
Tak ...bezsensowna i nie dająca nic śmierć Togane-sama, szaleńcza galopada przez las,a teraz...

Teraz muszą kryć się i uciekać jak przerażone kurczęta przed jastrzębiem...
Ale muszą...
Ich obowiązkiem, ich giri wobec daymio jest poinformować kogo trzeba o zagrożeniu ze strony Trzynastu Kciuków.
Nie czas teraz rozmyślać kto był winny, a kto nie, że tak niewielka grupa młodych, niewyszkolonych bushi znalazła się w takim miejscu.
Teraz są ważniejsze sprawy...
Ból w zranionej łydce- to nic...
Szybciej, szybciej, szybciej, jakby ciche prośby mogły wyprzedzić lot strzały...

Sylwetka nisko pochylona głowa nad końską szyją, spierzchnięte wargi szepczące bezgłośna modlitwę do fortun...modlitwę o życie...
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
Stary 08-10-2007, 17:59   #58
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kamisori Yoake Shiro, prowincja Ayo, kwatery kwatermistrzostwa; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.
- Wybacz drogi Fukurou-san i Ty Akito-san, że tak późno przybywam ale wciąż nie czuję się najlepiej po znakomitym sztychu Smoka. Gdy wracałem zemdliło mnie strasznie i musiałem spędzić trochę czasu w latrynie. To miło z Twojej strony, że martwisz się o moje zdrowie, bardzo dziękuję. - Ukłon Skorpiona zakończył całe przemówienie.
- Wakarimasu.{rozumiem}- Odparł krótko Smok. Nawet jeśli nie uwierzył, to nie dał tego po sobie poznać. Zresztą, dalsze wypytywanie Manjiego byłoby niezgodne z etykietą.
Manji rozpoczął prace przy siodłach, lecz strasznie się guzdrał, zwracając uwagę wszystkich dookoła. Akito zareagował na ten widok kpiącym uśmieszkiem. Potem zaś rzekł.- Manji-san, ciężkie te siodła czy jak? Po prostu podnieś, przenieś, zrzuć, nie ma tu żadnych cudów, to po prostu robota.
Fukurou porządkujący strzały (które ktoś strasznie pomieszał) również spojrzał w kierunku ruszającego się jak mucha w smole bushi Skorpiona, i pokręcił ze zrezygnowaniem głową.- "Strasznie miękkie te Skorpiony. Za mało treningu, za dużo herbatki i kabuki."
Smok czuł pewne wyrzuty sumienia z powodu dolegliwości sparingpartnera. Z drugiej jednak strony, Manji sam zaproponował pojedynek. Był więc sam sobie winny obecnej sytuacji... "Poza tym, ból hartuje ciało." -pomyślał Fukurou. Na głos zaś zacytował niten.- Każdy siniak zdobyty w dojo, to jedna rana w boju mniej.-
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 09-10-2007, 20:03   #59
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Inari Mura, prowincja Sasaryu, terytorium Klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna, rok 1114.

Wrócić?
To niczego nie zmieni”.
Nie jest medykiem, dyplomatką, śledczym – nie uśmierzy jego bólu, nie zaleczy rany, nie odnajdzie winnego, nie poprowadzi negocjacji zamiast ojca. Nie miałaby zresztą prawa. Zawróci, nie pomoże a straci czas od którego może zależeć bezpieczeństwo jej rodzeństwa. Prosta, zdroworozsądkowa kalkulacja… Poza tym kto to widział, żeby samuraj, któremu zostały wydane rozkazy, zawracał nie wypełniwszy ich przepełniony troską o zdrowie dowódcy. Jeżeli Ichizo przeżyje przyda mu się pewność, że Keiko robi co tylko w jej mocy, by wypełnić jego polecenie. Jeśli umrze… może przynajmniej uda się ocalić jego dziedzica.
To niczego nie zmienia”. Z ponurą ciekawością dziewczyna zastanawiała się kiedy uda jej się w to uwierzyć. Za dzień, tydzień? Nigdy?
- Kiedy to się dokładnie zdarzyło? – pochyliła się żeby schować łuk do pokrowca. Nie chciała dłużej rozmawiać trzymając w dłoniach broń. – Czy… - zawahała się na moment. – Wiem, że to był tylko moment, że zamieniłeś z nią jedynie kilka słów i nie byłeś świadkiem poprzedzających wasze spotkanie zdarzeń. Ale może, Panie, pamiętasz czy miała krew na ubraniu, na dłoniach. Może w tym całym obrazie zauważyłeś jakiś element, który nie pasował do całości. – Zacisnęła pięści w bezsilnej złości. – Coś w jej zachowaniu, a może u kogoś innego. A może nawet wcześniej…
 
obce jest offline  
Stary 09-10-2007, 20:06   #60
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Inari Mura, prowincja Sasaryu, terytorium Klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna, rok 1114.

Jednorożec był wyraźnie rozdarty między współczuciem dla dziewczyny i własnym zakłopotaniem wywołanym nieumiejętnością udzielenia odpowiedzi. Milczał chwilę, patrząc na dziewczynę oczyma dziwnie troskliwymi.

- Gomen - szepnął jedynie, potrząsając przecząco głową.

Kamisori Yoake Shiro, prowincja Ayo, kwatery kwatermistrzostwa; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Saotome w chwilę po wejściu Manjiego został odwołany za parawan. Z krótkiej wymiany zdań między Krabami, uczestnicy niedawnej wyprawy na Oni no Zaberu mogli wyłowić czemu kwatermistrz miał tak wiele pracy.

Najwyraźniej oddział taisy Hiruma Hideyoriego trafił do Twierdzy Ostrza Blasku na resztkach zapasów. Cała papierkowa robota z ostatniego pół roku operacji za Murem, uzupełnienie wyposażenia kompanii, plus podsumowanie roku dla samej twierdzy, plus dokumenty związane z dostawą nowej broni, transportem żywności po zimie, wyprawą chui Hidy Sago, a na domiar wszystkiego wiosenne podsumowania... Wszystko to sprawiło, że Saotome został zagoniony do papierów wprost błyskawicznie.

Kwatermistrz zdawał się nie poświęcać uwagi Skorpionowi, choć przy trzecim przekładanym przezeń siodle dało się słyszeć ciche uwagi rzucane do młodego Kaiu, że legendarna szybkość co poniektórych klanów, których ziemie graniczą z Shinomen Mori to nic innego jak umiejętnie rozpuszczona plotka, a ich bushi świetnie umieją silnych... udawać, ale rzadko który jest prawdziwie silny.

Podczas gdy Manji tłumaczył Fukurou co i jak, Akito aż się uniósł znad łuków, spojrzał na Skorpiona, unosząc kpiąco lewą brew i krzywiąc usta w półuśmiechu.

Rzuciwszy uwagą, wsparł rękę na biodrze i czekał na odpowiedź Skorpiona.

Rok 1113 wg Kalendarza Isawa; godzina jazdy od Shiro Tengu, terytorium Klanu Żurawia; 20 dzień miesiąca Onnotangu, wiosna.

Głuchy, narastający huk i hurkot przykuł uwagę uciekających dziewczyn. Przejeżdżający pod skałą Otogai i Kanchou nie byli w zasięgu łuczników, ale bandyci mieli inną rzecz przygotowaną dla tych, co wybrali tę drogę. Z klifu leciała w dół niewielka lawina brunatnych kamieni, ściągając także osypisko brązowej ziemi, kamyków i piachu. Otogai zdołał dać koniowi ostrogę, i wynurzył się spod niej nietknięty, choć przysypany brązowym pyłem. Kanchou zniknął, przysypany, przy wtórze przenikliwego, wysokiego i urwanego nagle rżenia jego konia.

Jeden.

Aigune nie udało się uciec daleko, gdy jej koń, z pierzyskami strzał w zadzie, zwalił się na ziemię. Samurai-ko nie podniosła się...

Dwa.

Fuhisa gnał z wiatrem w zawody. Żaden strzał go nie sięgnął z trzech, jakie doń oddano. Mężczyzna nadal jednak trzymał tessen w dłoni, nadal gnał pochylony nad końską szyją, lekko okręcony tak, by widzieć nadlatujące strzały.

Mai i Yuuki również poczuły oddech Emma-O na karku. Yuuki dorobiła się nowej ozdoby w pióropuszu hełmu, a w uszach jej dzwoniło aż od impetu z jakim strzała się wbiła w stal. Mai zaś strzała sterczała z pleców, tak że dziewczyna opadła na koński grzbiet półprzytomna z bólu, znacząc karą sierść swego ogiera ciemnoczerwonym strumykiem z półotwartych ust.

* * *

Na skraju klifu Trzynaście Kciuków kończył napisać piękny, zdobiony łuk bojowy. Wzmacniany, wygładzony dotykiem wielu dłoni dai-kyu był w bandzie traktowany z szacunkiem nemuranai. Parokrotnie już Trzynaście Kciuków dostawał zaproszenie na turniej strzelecki Os. Nigdy się tam nie wybierał, jak sam mówił, zanim się ustatkuje, dwie osoby muszą umrzeć.

- Okashira, nie sięgamy tego jednego Żurawia - rzucił bojaźliwie jeden z bandytów.

- Boście mięczaki. Zaraz wam pokażę jak się powinno strzelać. - Stęknął mężczyzna napinając łuk tak, by cięciwa mogła śpiewać. - Jak tam czarownik?

- Nie wiem, okashira. Śpiewa. To dobrze?

Trzynaście Kciuków warknął coś nieartykułowanego w odpowiedzi tępemu podwładnemu. Musieli zgrać się w czasie. On sam wiedział, że zdejmie Żurawia, pytanie tylko, czy jedną, czy trzema strzałami. Zostawały te dwie panny, ta z nage yari i jej koleżanka, dzieci nieledwie. Żadni przeciwnicy, ale jeśli miałby sam zabić całą trójkę, to szansa na to, że któreś ucieknie z wiadomością, znacząco wzrastała, no i wtedy nie będą mieli języka. Miał więc nadzieję, że shugenja nie spaprze roboty, ale nie odważył się zdekoncentrować na tyle, by słuchać co tamten wyśpiewuje, więc docierały doń jedynie fragmenty:

- Stałością ujmij, zadrżyj, westchnieniem powal... - jakieś mamrotanie.

Potrząsnąwszy głową, ronin płynnym ruchem naciągnął strzałę, a za jego przykładem poszli kolejni bandyci.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro

Ostatnio edytowane przez Tammo : 09-10-2007 o 20:09. Powód: uwzględniłem posta Obce.
Tammo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172