Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-06-2008, 21:04   #71
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Mimo iż Manfennas nie otrzymał odpowiedzi na swoje pytanie, dalej stał pośród tłumu, słuchając i patrząc, na coraz to dziwniejsze przypadki mające miejsce w karczmie.
Wzmianka o pieniądzach jeszcze bardziej napełniła Sokolnika entuzjazmem.

-100 srebrnych groszy to nie byle pieniądz, szczególnie w tych biednych czasach- pomyślał- do tego połowa płatna z góry… Istna okazja!

Mimo takiego wesołego nastroju, mężczyzna nie zapomniał o niebezpieczeństwach, które ich spotkają na szlaku do Rivendell. Droga w końcu długa, a i opinii bezpiecznej też nie miała.
W karczmie rozległy się kolejne dyskusje, wrzawy i przepychanki, podczas których- jak zauważył- zniknął mości elf, który miał być ich przewodnikiem, oraz mężczyzna w kapeluszu, wygłaszający wcześniejsze przemówienie.

-Pewnie obgadują sprawy ważne, które mają nam pomóc- przebiegło mu w głowie- No nic. Ważne żebym co do żarcia tu dostał i mogę ruszać kiedy się im żywnie podoba!

Chwilę później, kiedy wrzawy ucichły, karczmarz napisał na pergaminie deklarację, na której trzeba było się zapisać. Jeżeli ktoś chętny oczywiście.
Pierwszy wstał wielki jegomość, którego rozmiary zaiste imponowały wszystkim wokoło. Zaraz po nim zszedł ze schodów mężczyzna, wyglądający jakby trochę pijany, lub raczej jak groźny pies, spuszczony ze smyczy.
Niewiele myśląc, podszedł za nim i podpisał się gdy on skończył.

-A teraz karczmarzu- zaczął wesoło- Zjadłbym coś, bom w podróży od kilku dni i żołądek o coś ciepłego się domaga- następnie zwrócił się do stojących przy pergaminie z zamiarem wpisania się, oraz tych co już to uczynili- kolejka dla towarzyszy! W końcu przyjemniej podróżuje się ze znanymi osobami.- po tych słowach poprosił karczmarza o wypełnienie kufla każdemu kto zapisany na liście na jego rachunek.
 
Zak jest offline  
Stary 25-06-2008, 23:27   #72
 
Keth's Avatar
 
Reputacja: 1 Keth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodze
Orendil
Zeszli na dół. Przodem Galdor, za nim jeszcze raźniej niż zwykle Orendil. Zdawał się promieniować nową mocą. Najwidoczniej udzieliło mu się nieco z wewnętrznego blasku noldora. Zatrzymał się na przedostatnim schodku, dostrzegając w nim lepsze miejsce do wygłoszenia mowy niż uprzednio postawiona w tym celu beczka. Kiwnął głową na karczmarza i odezwał się tonem nie znoszącym sprzeciwu. Nie krzyczał. Nie było takiej potrzeby. Głos sam niósł się po pomieszczeniu.

– Gdzież są uczestnicy wyprawy?

Butterbur zgromadził wszystkich, którzy się zgłosili w jednym z mniej zatłoczonych kątów pomieszczenia. Pozostali goście pomieszczenia odstąpili od nich, najwidoczniej nie chcąc wkopać się w niepotrzebne tarapaty. Traf chciał, że do tej grupki dołączył i Rajon, ciągnąc za sobą Leona. Ludzka ciżba, która tak łatwo wpuściła do tej pustej przestrzeni za nic nie chciała ustąpić, gdy skierował się w przeciwną stronę. Mag kontynuował niezrażony nawet zlizywaniem rozlanego mleka z podłogi przez szalonego hobbita.

- Skończył się czas sielanki. Nadeszła pora by bronić siebie i innych przed zakusami powracającego zła. Nadeszła pora działania. Trzeba uwolnić porwanych i raz na zawsze przepędzić upiory z ich leża! Każdy lud i każde miejsce potrzebuje swoich bohaterów. Bohaterami tego miasta będziecie wy! Spójrzcie na nich. Spójrzcie na tych, którzy boją się ruszyć w nieznane. Teraz pewnie podśmiewają się z was w duchu. Zapamiętajcie dobrze ich miny. Zobaczycie jak różne będą od wyrazów bezkresnego zdumienia, kiedy powrócicie triumfując. Liczy na was całe miasto. Nie jakieś bezosobowe, zimne mury, tylko każdy jeden jego mieszkaniec, ze swoim życiem i swoją historią. Wierzę, że nie zmarnujecie naszego zaufania! – Mędrzec spojrzał na każdego z osobna i staksował bacznym spojrzeniem. W tej chwili mogło się zdawać, że te oczy są w stanie ciskać gromy. – Wyruszycie pod komendą Galdora, gdy tylko będziecie gotowi. Powodzenia. Sprawcie, by cała północ była z was dumna. – Zakończył szeptem.
 

Ostatnio edytowane przez Keth : 15-07-2008 o 13:04.
Keth jest offline  
Stary 26-06-2008, 00:27   #73
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny
Przebrzmiały doniosłe słowa Orendila, który okazało się nie tylko lekkoduchem potrafił być. Kilka niewiast ukradkiem ocierało oczy rąbkami fartuchów. Inaczej jakoś teraz patrzyli mieszkańcy Bree na zbzikowanego maga, dostojniejszy się im wydawał i godny szacunku. Widać nie jedno miał oblicze i wciąż potrafił zadziwić nową twarzą. Kto wie co jeszcze miał w zanadrzu...

[MEDIA]http://konrad.grondys.googlepages.com/BlindGuardian-APastAndFutureSecret.mp3[/MEDIA]

Gdy świeżo mianowani bohaterowie naszej historii zasiedli razem do stołu w całym mieście trwały gorączkowe przygotowania. Mieszkańcy miasta pod komendą Tedda Butterbura postanowili godnie wyprawić swoich herosów. Zaczęło się od koni i kuców. Niewiele ich było w całym Bree lecz kto miał jakiegoś czworonoga ten zaraz spieszył go przyprowadzić na użytek drużyny. Pewien hobbit przyprowadził nawet swego psa i gotów był przysięgać, że każdy niziołek o rozsądnej wadze mógłby na nim spokojnie podróżować.



W większości jednak przyprowadzone zwierzęta nie nadawały się do długiej i wyczerpującej drogi na wschód. W końcu Butterbur ponuro przyglądając się dokładnie każdemu przyprowadzonemu czworonogowi wybrał dwa potężnie zbudowane wałachy, dwa silne kucyki i osiołka, którego były właściciel (stary Ferny) zwykł wołać Admus choć równie często wołał nań "ty draniu!". Naprawdę trudno orzec, które miano osiołek bardziej uważał za swoje.



Lecz nie tylko wierzchowce szykowano. W kuchni gospody nie tylko Butterburowe ręce pracowały. Szykowano suchary, suszone mięso, owoce i wszelkie inne możliwe wiktuały, które to tylko wędrowcy mogli ze sobą zabrać. Wszystko skrzętnie pakowano tak by ani deszcz ani wertepy nie uszkodziły pakunków.

Nie tylko jadłem chcieli obdarzyć swoich bohaterów mieszkańcy miasteczka. Miejscowy krawiec (rodzony brat grubego Erada) w te pędy szykował obite futrem płaszcze, idealne w chłodne noce na szlaku, a sam Butterbur do zapasów dołączył kilka miło chlupoczących bukłaków czegoś równie rozgrzewającego. I temu nie było koniec. Każdemu sprawiono porządny jesionowy łuk, a hobbici mieli dostać po mieczyku w prezencie od swych pobratymców jak nigdy przepełnionych dumą.

Trudno powiedzieć czy to za sprawą grozy ostatniej nocy, czy też dzięki gorącej przemowie Orendila mieszkańcy małego miasteczka w Bree jak nigdy poczuli się dumni z siebie. Oto w ich mieście działy się rzeczy straszne, lecz ważne, do legendarnych elfów wyruszało poselstwo w ich własnym imieniu! Kto by pomyślał...

Bree przeżywało swój dzień próby i do licha chciało wypaść jak najlepiej! A bohaterowie? Cóż, ci jak to zwykle z bohaterami bywało siedzieli sobie w gospodzie gawędząc i popijając przednie, buterburowe piwo...
 
__________________
"Co będziemy dzisiaj robić Sarumanie?"
"To co zwykle Pinki - podbijać świat..."
by Marrrt

Ostatnio edytowane przez Avaron : 26-06-2008 o 00:30.
Avaron jest offline  
Stary 26-06-2008, 10:29   #74
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Galdor uśmiechnął się w cieniu swojego kaptura słysząc przemowę Orendila. Gdyby nie był on tak roztrzepany, mógłby zostać wielkim przywódcą ludzkim. Zaiste potrafił przemawiać i przedstawiać sprawy w odpowiednim świetle.

Poczekał chwilę, aż harmider w karczmie przycichnie nieco i ludzie rozejdą się, aby przygotować zaopatrzenie dla swoich nowych bohaterów, którzy zostali zgromadzeni, czasem nie do końca zgodnie z ich wolą, w rogu sali. Elf podszedł do nich i przyjrzał się uważnie. Człowiek ze szramą, nowo przybyły, który kazał zwać się sokolnikiem, człowiek zraniony przez upiora, człowiek ze stajni oraz dwóch, a właściwie trzech hobbitów, bo w grupce znalazł się również hobbit, który tak dziwnie się zachowywał.

"Ciekawa kompania. Mówiąc szczerze, to raczej nie wyglądają na bohaterów, ale może sami jeszcze nie wiedzą, co jest im pisane?"

- Witajcie. Nazywam się Galdor. Panowie, zgodnie z sugestią naszego kolorowego przyjaciela, poprowadzę was do doliny Imladris. Cel jest znany, ale nikt nie wie, co może tam znaleźć. Ponieważ niektórzy są po długiej podróży, - spojrzał w kierunku sokolnika - zaś inni niedawno podnieśli się po odniesionych ranach, - popatrzył na Valina - więc wyruszymy jutro rano. Przygotujcie się.

Odwrócił się do braci.

- A z wami chciałbym porozmawiać i dowiedzieć, cóż się temu nieszczęśnikowi stało?
 

Ostatnio edytowane przez Smoqu : 26-06-2008 o 10:31.
Smoqu jest offline  
Stary 26-06-2008, 18:27   #75
 
Ticket's Avatar
 
Reputacja: 1 Ticket nie jest za bardzo znany
Nieco wcześniej...

Był tak zaaferowany zdarzeniem, że nawet nie zorientował się, kiedy podszedł do niego kapelusznik. Chwycił go za rękaw i odciągnął do jakiegoś bardziej ustronnego miejsca.

- No, mówże co z tym twoim bratem się stało. Bo jeśli to co myślę, to powinieneś wykorzystać sytuację, żeby odwiedzić elfów i ich mędrców.
Uśmiechnął się dobrotliwie i klepnął Leona w ramię. Mężczyzna wzbudzał zaufanie i zdawał się być chętny do pomocy. Dokładnie na to niziołek miał nadzieję.

-Wszechmocny panie, ja właściwie nie wiem jaka mara nieczysta przeklęła Rajona. Ot, biedaczek zwyczajnie za długo siedział w lesie aż siem zaczął niepokoić, a gdy powrócił ...-tu "znamienity" mieszkaniec Wschodniej Ćwiartki, zniżył głos do szeptu- ...to było tak jakby nagle pusto mu się we łbie porobiło. Kompletnie wywiało cały rozsądek i rozumność, a na ich miejsce zostawiono...-hobbit przełknął tylko żałośnie ślinę, nie chcąc wymówić określenia jakie zamarło mu na ustach. "Tylko zwierzę."

-Nie wiem co on tam spotkał, co widział. Łudziłem się ze może się na słońcu zasiedział i po prostu musi mu głowa ochłonąć, ale gdzie tam! Nawet zimne kąpiele nie pomogły, prędzej by się brat utopił niż zmądrzał.

Orendil zadał mu jeszcze kilka pytań na które zbolały Leon odpowiedział najszczerzej jak potrafił. Wreszcie mag osądził...
 
Ticket jest offline  
Stary 26-06-2008, 21:20   #76
 
Keth's Avatar
 
Reputacja: 1 Keth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodze
Cytat:
Napisał PW
Byłeś tak zaaferowany zdarzeniem, że nawet nie zorientowałeś się, kiedy podszedł do ciebie kapelusznik. Chwycił cię za rękaw i odciągnął do jakiegoś bardziej ustronnego miejsca.
- No, mówże co z tym twoim bratem się stało. Bo jeśli to co myślę, to powinieneś wykorzystać sytuację, żeby odwiedzić elfów i ich mędrców.
Uśmiechnął się dobrotliwie i klepnął Cię w ramię. Mężczyzna wzbudzał zaufanie i zdawał się być chętny do pomocy.
Orendil słuchał odpowiedzi z uwagą, a jego oczy wręcz pałały ciekawością. Zadał jeszcze kilka pytań. Gwałtownie pokiwał głową, kojarząc fakty. Mruknął niczym zadowolony z siebie kot. Uniósł rękę przerywając kolejną wypowiedź hobbita i osądził sprawę.
- Ciężko rzec. Ja chyba nie mam tu nic do zrobienia. Znam różne mowy zwierząt, może to by pomogło wyjaśnić sytuację, gdyby go dobrze zapytać, jednak ja chyba wiem co się stało. Zaraz to potwierdzi.
Mędrzec nachylił się nad Rajonem i po cichu wyszeptał do niego kilka słów w jakimś dziwnym dialekcie. Ten zawył, chrząknął i jeszcze raz zawył. Przestało to już kogokolwiek dziwić, więc niewielu zwróciło na to uwagę. Mieszkańcy Bree z pewnością doszli do wniosku, że stary zgrywus nabija się z szaleńca. Orendil odpowiedział czymś, co brzmiało jak szczeknięcie. Na to Rajon zawarczał w dość dziwny sposób i wydał z siebie całą kakofonię innych dźwięków.
- Jesteś pewien?
Chwila ciszy… Warknięcie.
- Tak myślałem. Istny młody wilk. Jest teraz trochę zagubiony. Pamięta wydarzenia od momentu kiedy to się stało. Widział dużo gry światłem i cieniem, czuł paniczny strach oraz kotłowanie się w umyśle. Ktoś potężny wyrządził mu krzywdę, ot tak, dla kaprysu. Tyle zrozumiałem. Natomiast jednego mogę się domyślać. Czarownik z południa był tu wtedy, kiedy to się stało… Nie pytaj jaki czarownik, po prostu mój największy wróg. Więcej nie musisz wiedzieć. Ja Rajonowi nie pomogę, to nie moja dziedzina. Po prostu nie potrafię mierzyć się z tamtą osobą w dziedzinie motania w umysłach, żałuję. Powinieneś prosić o pomoc elfiego mistrza- Elronda. Jestem pewien, że Galdor zgodziłby się ze mną w tej kwestii, a skoro już padło na to, że wyruszysz z nimi to nie masz się czym martwić.
Orendil znów klepnął go w ramię i na tym zakończyła się ich rozmowa, bowiem nie czekając na odpowiedź rzucił się do roboty, by odpowiednio ukierunkować wir przygotowań. Opanował na jakiś czas pozorne, lub nie, roztrzepanie. Nie było na nie czasu.

To samo co Orendilowi, w dodatku rozszerzone o wrażenia z rozmowy z nim, hobbit przedstawił teraz Galdorowi.

Nad ranem

Obudził Was poranny brzask i pianie koguta. Galdor już dawno był na nogach. Orendil gdzieś zniknął. Butterbur zaserwował naprędce przygotowany poranny befsztyk i nim zdążyliście na dobre odłożyć sztućce, zaprosił przed stajnię. Czyżby bał się, że jednak zrezygnujecie z opuszczenia jego skromnych progów? Rzucił mimochodem, że Orendil czeka przy bramie, wyprowadził niewiadomo kiedy oporządzone konie, wałachy i osiołka. Wcisnął Rajonowi, który akurat podszedł najbliżej, by na dowidzenia go obwąchać, jeszcze jedną butelkę brandy. Dziarsko zawołał: Szerokiej drogi! I zniknął w karczmie, zatrzaskując za sobą drzwi. Uważniejszy obserwator mógłby jeszcze usłyszeć głośne odetchnięcie. Nareszcie miał Was z głowy, a Wy zostaliście sami pod ścianami Rozbrykanego Kucyka. Zdawało się, że teraz nie ma już odwrotu. Przynajmniej pogoda była ładna. Słońce grzało aż chciało się iść. Aż chciało się opuścić miejsce tych okropnych wydarzeń i odetchnąć świeżym powietrzem. Pozostało ruszyć do wschodniej bramy i ostatni raz pogawędzić z dziwnym mężczyzną noszącym równie dziwny kapelusz.
 

Ostatnio edytowane przez Keth : 26-06-2008 o 23:21.
Keth jest offline  
Stary 26-06-2008, 23:20   #77
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
Telio nie mógł się już doczekać, żeby wyruszyć w drogę. Wprawdzie nie wiedział, dokąd tak właściwie zmierzają, ani jakie mogą na nich czyhać niebezpieczeństwa, ale czuł, że wreszcie przeżyje swoją wymarzoną przygodę (i całkiem dobrze na niej zarobi "Ciekawe, coby powiedział na to ojczulek."). Po poście, jaki przeżył będąc w drodze, nawet "niepełny" (wszak bez deseru) posiłek zaserwowany przez Butterbura poprawił mu humor i sprawił, że hobbit nerwowo krzątał się wokół swojego kucyka, co i rusz poprawiając zapakowane nań bagaże. Co chwila też oglądał swój nowy miecz i chociaż nie miał za grosz pojęcia o walce nim dodawał on młodemu Brandybuck' owi poczucia ważności. Wszystko, od wstającego powoli poranka po samą atmosferę przygotowań wydawało mu się zupełnie nowe i wręcz krzyczało do niego, żeby je poznał. Kiedy więc nadeszła chwila wymarszu, Telio raźno ruszył przed siebie wpatrując się w dal i nucąc cicho zasłyszaną nie wiadomo gdzie piosenkę:
"A droga wiedzie w przód i w przód
Skąd się zaczęła tuż za progiem
I znów przed mną mknie gdzieś w dal
A ja wciąż za nią, tak jak mogę.
Skorymi stopy za nią w ślad
Aż w szerszą się rozpłynie drogę,
Gdzie strumień licznych dróg już wpadł.
A dalej dokąd ? Rzec nie mogę."
 

Ostatnio edytowane przez Makuleke : 02-07-2008 o 18:48.
Makuleke jest offline  
Stary 27-06-2008, 00:44   #78
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wszedł na podwórze dziarskim krokiem, od miasteczka. Dobrze, że ranek był młody i śpiący jeszcze, bo nie obyłoby się pewnikiem bez lokalnej sensacji. Widok to był zaiste niezwykły i zaskakujący. Spod rozpiętej kurtki błyskał co prawda chudym, acz węźlastym i szerokim gdzie należy, kosmatym torsem, za to na ramionach miał obszerny, dosyć sponiewierany ale wciąż solidny płaszcz, obszyty na ramionach i plecach grubym wilkiem. Do pasa przytroczył krótki miecz w doskanałej roboty pochwie a na futrzastym barku niósł drugi, znacznie dłuższy, w pochwie ciasno owiniętej niewyprawioną skórą.
 
Betterman jest offline  
Stary 27-06-2008, 12:23   #79
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Rzadko mu coś łatwo przychodziło. Wczorajszy dzień jednak należało zaliczyć do udanych. Nie dość, że dostali w brud jedzenia i obroku to jeszcze pięćdziesiąt srebrnych groszy na podróż, której prawdę powiedziawszy nie mógł się już doczekać. Dlatego też gdy wstał rano w dobrym humorze, nawet skory był do wymienienia paru słów z pozostałymi uczestnikami wyprawy. Niestety jedyną osobą, która obudziła się wcześniej był elf Galdor, który nadal budził w rohirrimie swoistego rodzaju onieśmielenie. Bo niby o czymże mieliby rozmawiać? Skończywszy więc oporządzać Łatkę usiadł na krużganku, wyjął z torby krótki nożyk i kawałek drewna, któremu od dłuższego czasu już starał się nadać pożądany kształt i zabrał się do dłubania w nim. Nie przychodziło mu to z łatwością, ale powoli zaczął się wyrabiać, tak że kawałek drewna zaczynał powoli przypominać głowę konia.

Łatka w tym czasie spokojnie stała przy poidle obok zdjętej kulbaki i juków. Jeszcze parę lat temu prawdopodobnie zaczęłaby się już niecierpliwić dwudniową bezczynnością, lecz ostatnimi czasu przyjmowała większość wydarzeń ze spokojem godnym elfa Galdora.

Dopiero teraz dostrzegł zbliżającego się pewnym krokiem mężczyznę, który wczoraj jeszcze sprawiając wrażenie zbitego psa kurował oparzenia. Wyglądał jednak zupełnie inaczej. Haerthe widział już ludzi tak ubranych i po chwili zaskoczenia w jego sercu pozostał już tylko chłód i nienawiść. Zacisnął zęby nawet niezauważając, że skaleczył się w mały palec. A może się pomylił? Może to czysty przypadek. Jeśli się jednak nie, to zabiję tego człowieka zanim to wszystko się skończy. Niech mi Orome świadkiem, że go zabiję.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 28-06-2008, 20:54   #80
 
Keledrall's Avatar
 
Reputacja: 1 Keledrall jest na bardzo dobrej drodze
Valin wyszedł przed gospodę i podpierając się na kiju, myślał oglądając kompanię. Niewiele taka drużyna przetrzyma. Szczególnie z hobbitami... Chociaż może jest trochę racji w powiedzeniu, by nie oceniać po pozorach. No, może w niektórych przypadkach lepiej w ogóle nie oceniać - przypomniał sobie Rajona. Przeklnął pod nosem i mruknął:

- Żeby się ta rana szybciej zagoiła - nie znaczyło to, że nie umiał docenić kunsztu Galdora. Po prostu chciał jak najszybciej powrócić do dawnego stanu.

Ten człowiek wygląda mi na Rohirrima - pomyślał o Haerthe i podszedł do do zastygłego w bezruchu człowieka:

- Witaj! - zaczął - Spokojnego masz wierzchowca. Zobaczył także, że jego rozmówca wpatruje się uporczywie w człowieka ze szramą na twarzy. Zmarszczył brwi.
 
__________________
Fanuilos heryn aglar
Rîn athar annún-aearath,
Calad ammen i reniar
Mi ‘aladhremmin ennorath!

Ostatnio edytowane przez Keledrall : 28-06-2008 o 20:59.
Keledrall jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172