Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-04-2009, 11:06   #211
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Rozbudził ją pisk Fufiego. Otworzyła zaspane oko. Kroki na korytarzu. Westchnęła, wściekła. Zerknęła na drowa, spał, oczywiście, ale nadal żył. Pukanie do drzwi. Fufi podniósł się czujnie.
„Czego na miłość Światła?” – pomyślała, wściekła, gramoląc się z łóżka.
Okryła drowa i szukała bezowocnie swoich kapciuszków. Przetarła zaczerwienione po beczeniu oko i ruszyła do drzwi.
- Szamil.
Odsunęła krzesło i uchyliła lekko drzwi. Szamil mógł podziwiać ej piżamę i zaspaną minę.
http://cokupic.pl/i/c_big647056.jpg
- Nizzre – warknęła w odpowiedzi. – O co loto?
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 26-04-2009, 17:06   #212
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kall`eh; Odpakowujesz prezent. Kasetka!


Szamil
; Odpakowałeś. W środku była niewielka drewniana kasetka.


Kall`eh, Szamil;

W paczce była skrzynka z zamkiem szyfrowym!
http://www.militaria.pl/upload/wysiw..._zamek_det.JPG
- Nooo coś w tym stylu, tyle że zamek dużo większy a zamiast cyferek są na nim literki! [8 pasków z literkami do wyboru]
Oglądasz kasetkę, po jej spodniej stronie zauważasz mały wyryty kwadracik z cyframi i literami!



Obok zaś widnieje napis:
41
51
41
14
52
45
55
11

Uzjel
; Flafie z hukiem wytrząsnęła się, spadając z łóżka. Podchodzisz czujnie do drzwi. Otwierasz i...!
Za drzwiami stoi mały chłopiec, w szarych, roboczych ciuszkach, z drewnianym wiadrem z wodą i szmatą w ręce. Kiedy otworzyłeś drzwi, podniósł na ciebie przerażone, piękne oczy.
- Prze... przepraszam!.... – wydukał, spuszczając nerwowo głowę. – Pomyliłem pokoje!
Speszony, zerka na Flafie, która chichocząc wlazła pod łóżko i natychmiast zasnąwszy, zaczęła głośno chrapać.
- Może... wyczyścić panu szanownemu buty...? – spytał nerwowo chłopiec, chcąc zatuszować jakoś swoja pomyłkę.
Little shoeblack by ~korzar on deviantART
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 26-04-2009, 17:31   #213
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Szamila zamurował widok zaspanej, zapłakanej Nizzre w różowej piżamie, no ale nie był by Szamilem gdyby szybko się nie opanował.
-Nizzre.
-Naprawdę? Nie wiedziałem.
–O co loto?

Chwile zastanawiał się o co jej chodzi, dopiero po chwili załapał dziwny slang.
"Spała, gdyby była z Isendirem nie była by zaspana i kazała by mi szybko spadać."
-Mam dwie sprawy. Jedną miłą drugą nie. Wpuścisz mnie bo sprawy te dotyczą drugiej ferajny.
Elfka, wyraźnie zaspana wpuściła go do pokoju. Szamil zamknął za sobą drzwi. Mówił przyciszonym głosem, tak, żeby na korytarzu nie było można rozróżnić słów.
-Najpierw ta milsza sprawa. Znasz się na iluzji? Bo trzeba jakoś zabrać tą przesyłkę dla kocicy, pod iluzją najłatwiej. Jak nie to masz jakiś pomysł? Można spróbować to zrobić chamsko, siłą.
Elf poczekał spokojnie na odpowiedź. Oparł się o ścianę przy drzwiach ale tak by nimi nie dostać. Przebiegł wzrokiem po pokoju.
"Śpiący drow, prezent, Fufi, kapcie pod łóżkiem, torba, miecz. Mój miecz! Może też moja torba."
Elf wskazał ręką na miecz i torbę.
-Skąd masz moje rzeczy? Drugi team mi je zabrał.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 26-04-2009, 21:52   #214
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
O elfach znawcy mówią różne rzeczy. Po pierwsze elfy są odważne. Odważne a przy tym nie narażają się idiotycznie bez potrzeby.
Elfy są istotami dobrego wychowania. Założysz krótką spódniczkę i już inni obłapiają cię, gwiżdżą za tobą, biegają za tobą natrętnie i usiłują zaciągnąć cię w „romantyczne, ciekawe miejsca”. Ale nie elf. Elf potrzebuje przynamniej 30 minut żeby przytulić cię po raz pierwszy. U elfów faza wstępnej znajomości, polegająca na uśmiechaniu się do drugiej osoby, mruganiu i trzymaniu jej za ręce, trwa średnio od roku do dwóch lat. Niektóre elfy aczkolwiek (np. te z gatunku Almena the elven) mają uszkodzony gen wstydliwości sexualnej. U nich, w przypadku napotkania sexownego osobnika z odpowiednio długimi uszami, faza znajomości wstępnej kończy się po 15 sekundach. Następuje wówczas ewidentny konflikt interesów. Ona, początkowo zachwycona jego niewinnością i kulturą, przy najbliższej okazji rzuca się na wybranego atrakcyjnego samca szczupakiem i miażdży go w miłosnym elfickim hugu. Jeśli elf ma szczęście i refleks, zdoła uniknąć frontalnego ataku i elfka uczepi się jego nogi. Pechowo, rasowe elfy będąc jeszcze w fazie wstępnej znajomości rzadko rozumieją o co chodzi wypaczonej z podgatunku Almena the elven. Ciągają ją więc za sobą, uczepioną ich nóg, noszą ją na rękach, lub na barana, jeśli przyczepi się gdzie indziej. Za każdym razem kiedy elfka usiłuje takiego pocałować – a czyni to zazwyczaj podczas gdy on szarżuje do ataku, lub ucieka przed drowem, czy jego wielkim jadowitym pająkiem – elf reaguje typowym „WTF?!”. Nawet jeśli już się uda i elf został pocałowany, gapi się w szoku na elfkę i potrzebuje przynajmniej 10 minut, aby zrozumieć, że jej usta nie przypadkowo zetknęły się z jego ustami. Kiedy już to zrozumie jest w stanie raz na dzień odwzajemnić pocałunek. Kiedy już skończy fazę wstępną znajomości, może przejść do fazy wspólnego picia melisy na drzewie.
Elfy są zabiegane. Ciągle gdzieś pędzą (nie tylko melisę). Szczęśliwie w związku z tym co drugi rzut szczupakiem się nie udaje.
Elfy rozumieją różnicę między „walczysz u mego boku” a „należymy do tej samej drużyny”.
Elf podczas odpoczynku zawsze przysiadzie obok ciebie. No, chyba, że jest we wczesnej fazie znajomości.
Elfa możesz walnąć i kopnąć, on nie bierze tego do siebie.
Elfy bardzo specyficznie reagują na klapsy w tyłek (nawet te we wczesnej fazie). Jest to naukowo udowodnione. Chcesz sprawdzić - klapnij elfa.
Elf zawsze znajdzie dobrą drogę. Pechowo, uciekający elf nigdy nie trafi w bezpieczne miejsce. Zawsze wpadnie prosto do paszczy mantikory, czy wielkiego pająka (drowa nie, bez przesady).
Elfowi podobają się twoje rajstopy. Jeśli ci się podrą, zawsze możesz pożyczyć sobie jego rajtuzy.

No i co najważniejsze, elfy nie rozumieją, że ktoś się zmęczył i ma ich serdecznie dosyć. Nie mają zdolności wyczuwania tego że otoczenie ma przesyt elfickości na jeden dzień. Elf radośnie się uśmiecha, zawsze chce pogadać i zabrać cię gdzieś gdzie możesz natłuc jego wrogom, lub swoim wrogom. Elf nie rozumie, kiedy mówisz, że musisz na moment iść przypudrować nos i chcesz go pudrować do końca dnia. Nie rozumie, że jesteś zajęta oglądaniem prażenia się popcornu, lub leżeniem w łóżku z sexownym nieprzytomnym drowem. Nie, elf przyjdzie i chce, żebyście zrobili razem coś fajnego, natłukli komuś, okradli kogoś. Na dodatek chce pożyczyć sobie twoją torebkę.

- Mam dwie sprawy. Jedną miłą drugą nie.
- Słuchaj, Szamil... – przetarła zaspane oko.
- Wpuścisz mnie bo sprawy te dotyczą drugiej ferajny.
Wpuściła.
- Najpierw ta milsza sprawa. Znasz się na iluzji?
- Niezbyt – ziewnęła. – Właściwie, w ogóle, niestety.
- Bo trzeba jakoś zabrać tą przesyłkę dla kocicy, pod iluzją najłatwiej.
- Myślałam o tym, ale nie znam się na tym.
- Jak nie to masz jakiś pomysł?
- Mam. Wrócę do łóżka. Swojego znaczy się – zaczerwieniła się.
Rozejrzyj się. Drow. Wyro. Łapiesz coś?
- Można spróbować to zrobić chamsko, siłą.
- Ja nie jestem od siły, chamskości może, ale siły nie – ziewnęła znów.
Drow. Wyro. Halo. Elf czeka. Na co czekasz? Na klapsa?
Elf wskazał ręką na miecz i torbę.
„Nie, nie, ta torebka jest moja...”
- Skąd masz moje rzeczy?
- To twoje?
- Drugi team mi je zabrał.
- Ah. No to masz szczęście że je odnalazłam.
Podała mu miecz i torbę.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 26-04-2009, 22:11   #215
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Nizzre miała pecha i to wcale nie dlatego, że drow był nieprzytomny. Miała pecha bo trafiła na elfa, który nie słyszał jaki powinien być elf. Ba! On był tego przeciwieństwem.
Odwaga, cóż... Tego mu nie było można odmówić.
Dobre wychowanie... Szamil ponoć kiedyś takowe posiadał, ponoć było całkiem nieużywane i uzyskał za nie dobrą cenę.
Zabieganie... Tego też mu nie było można odmówić, jednak gdyby było to kryterium delfickość to byłby jedynym elfem w tej karczmie.
Nigdy nie miał też problemu z rozumieniem „walczysz u mego boku”, Barbak zawsze mógł na niego liczyć.
„Należymy do tej samej drużyny.” Jakiej drużyny? Sama definicja drużyny była mu obca.
W sumie znał różnice między tymi pojęciami... No dobra... Wiedział, że to pierwsze dotyczy go a drugie przydarza się innym.
Każda atrakcyjna kobieta mogła liczyć, że podczas odpoczynku usiądzie obok niej, co prawda musiała się liczyć z naleganiem na zmianę pozycji na leżącą.
Natomiast próba walnięcia go lub kopnięcia prawie zawsze kończyła się z stratą kończyny walącego.
Na klapsy reagował bardzo specyficznie... Ta specyfika była bardzo podobna do specyfiki reagowania na kopnięcia czy klapsy.
Jednak zawsze znajdywał dobrą drogę, wychodził po prostu z założenia, że droga którą idzie jest dobra.
Co do rajstop... Cóż Szamil Barbakiem ani Isendirem nie był i nie przebierał się w damskie ciuszki.
Czy Szamil był elficki? Według niego bardzo, według Nizz... Bez komentarza...

Elfka starała się dać mu delikatnie do zrozumienia, że powinien wyjść a ona chce spędzić romantyczną noc z nieprzytomnym drowem. Cóż... miała pecha, Szamil rozumiał delikatne aluzje ale najzwyczajniej świecie się do nich nie stosował.

„Uff... Teraz jak mnie wywali to przynajmniej z moimi rzeczami.”
-Dobra Aniele teraz ta nieprzyjemna sprawa. Trzeba tu zostawić Ray’giego. Tu mu nic nie grozi, nie ma dusz ani majątku więc nikt go nie zabije. W nowym miejscu jeden z nas będzie chciał go zabić, do tego masa potworów na pewno się na niego rzuci. Tu będzie bezpieczny.
„O ile to nie jest czyjeś miejsce.”
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 27-04-2009, 16:07   #216
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Głośny i tubalny śmiech wypełnił całą karczmę.
- Dobre! Naprawdę dobre Kamracie! A wiesz czemu orki mają zawsze utytłane usta? Rzekł był Barbak nalewając Kall'eh"owi kolejnego głębszego. BO JEŻDŻĄ NA WARGACH!!! Barbak po raz kolejny zaniósł się śmiechem. Umiejętność śmiania się z samego siebie oraz z własnej rasy było tym czego zasadniczo orkom brakowało. Nie tylko orkom zresztą. Kall'eh jednak zdawał się być karłem potrafiącym śmiać się nie tylko z siebie, ale i z własnych przywar... następny dowcip może będzie bardziej pikantny i będzie traktował o pewnym krasnoludzkim zabójcy i pewnej niewinnej owieczce? Ork zdawał sobie sprawę z tego, że to właśnie przez tę owieczkę był teraz nie jednokrotnie obiektem nie wybrednych żartów.... Eh... Fungrimm'ie szkoda, że Cię tu nie ma!

Naraz to wrócił Emanuel zdając mu raport z przeprowadzonego rekonesansu. Sprawił się doskonale. Na orka mianowicie czekał gdzieś prezent i diadem (?). Zasadniczo w jego pokoju. Nie ważnym było, że Barbak nie miał bladego pojęcia gdzie jego pokój, nie ważnym było, że wejście po schodach będzie wymagało niebotycznej wręcz zręczności... teraz ważnym było, aby wyjść na zewnątrz i (podobnie jak przed kilkoma chwilami wcześniej uczynił to karzeł) ulżyć pęcherzowi.

Tak więc krokiem tyleż szybkim co i chwiejnym ork podążył na spotkanie z krzaczkami. Gdy wyszedł z karczmy jego oczom ukazał się widok Is'a wpatrzonego w gwiazdy i gładzącego swego wilka. Cóż... co kraj to obyczaj. Ork nie miał bladego pojęcia, jaką to przyjemność mógł czerpać Elf z wpatrywania się w świecące punkciki na niebie, ale elfy miały zamiłowanie do robienia dziwnych rzeczy.

Nie przeszkadzając zatem, schlany wojownik w pancerzu płytowym, cichutko na paluszkach podążył w wiadomym celu i kierunku.
AAAAAAAAA....Odgłos ulgi dobył się zza karłowatych sosenek, a zaraz po tym ork cichutko (z wdziękiem i prędkością ślimaka na bananie) popędził w stronę karczmy.

Gdy do niej wszedł, podszedł niepewnym krokiem do baru, dobył kolejnej flaszki i skierował swe kroki na powrót do karła. Wskazał paluchem na gorzałkę, zanucił:
- A teraz idziemy na jednego....

Naraz to na dole pojawił się Samael. Ubrany, wykąpany... pachnący! Fuj! A taki z niego ładny chłopiec był!
Szamil podszedł do karczmarza, górował nad nim wzrostem, cała jego sylwetka wyrażała agresje, chęć wtłuczenia komuś. Widząc go ludzie byli skłonni uwierzyć, że elfy są złe. Ork widząc tę demonstrację siły prychnął śmiechem nalał sobie i karłowi... po czym wniósł kolejny toast:
Sdrowie pięknych kobiet! Mosze w końcu siakieś przyjdą!
-Który pokój ma elfka? Ta która ze mną przyszła?
A ty! Tu cię swędzi! Pomyślał ork. No nic.
- Moości brodaaty przyjacieelu [hyk!]. Zabawa z Toobą jest [hyk!] przednia, ale trza się przeeespać krztynę.[hyk!] Chluśniem zatem po rozchodniaczku!
Wypili!
Barbak skłonił się karłowi, wykonał przepisowe (choć chwiejne) w tył na lewo, zgarnął zwój bagaż, broń podręczną i podążył w kierunku schodów.
- Emanuelu?
- Wiem... Za CZTERY kroki SKRĘĆ w prawo! W PRAWO!
- Tia...[hyk!]
- SKRĘĆ W PRAWO!


Gdy Barbak znikł w korytarzach, już sprawnym i mniej chwiejnym (choć niestety jeszcze odrobinę) krokiem podążył w kierunku pokoju. Wskazówki Rodrigesa okazały się bezcenne i bezbłędnie dotarł do swego pokoju. Nie przeszkadzał przy tym nikomu w co bardziej masochistycznych czy też sadystycznych fantazjach... ot dotarł do swego posłania...
- SZTRINGI! Emanuel zaniósł się śmiechem.
Twarz orka jednak nie wyrażała radości. Ork wytrzeźwiał tak szybko jak nigdy by nie chciał. Prawdę powiedziawszy przez chwilę zastanawiał się mocno nad tym, czy by nie wrócić do Kall'eh'a i nie zabrać ze sobą jakiejś flaszki. Powód zdawał się być błahy takim jednak nie był. Powodem był mały liścik: "from V with love;3"!

Ork zapamiętał jedynie dwie osoby mogące się podpisywać w ten sposób. Pierwsza z nich na skutek (pośredni) dość spektakularnej szarży pewnego ślepca (uzbrojonego w brzytwę) zeszła z tego padołu. Druga wciąż niestety żyła i do spółki z pewną chimerą dość jednoznacznie awansowała w hierarchii wrogów rasowych Barbaka. Nie była ona na pierwszym miejscu, ale była w czołówce. Barbak głośno westchnął. A więc demony przeszłości jednak go nie opuściły... co będzie dalej? Sam Astaroth zstąpi ponownie? Paladine! Daj siły!

Barbak rozejrzał się po pokoju. Prezentu z piekła rodem były tam jeszcze świeże skarpety, czysta (choć różowa) bielizna i balia wody, zimnej. Babrak wzruszył ramionami, zdjął pancerz, ustawił koło butów skarpety, po czym wskoczył do zimnej wody. Wyszorował się szybko szarym mydłem. Nie czerpał z tego jakiejść szczególnej satysfakcji. Zdawał sobie sprawę, że musi w jakiś sposób kontrolować możliwości reprodukcyjne swego kompana.... nie chciał kiedyś zostać zeżartym przez pchły!

Gdy wyszedł uznał, że skarpety stoją dokładnie w takiej samej pozycji jak gdy je zostawiał. Nie przewróciły się nawet! Świadczyło to jednoznacznie że należy je zmienić. Tak więc wyrzucił brudną bieliznę za okno, wytarł się kołdrą Synka (jako, że wszystkie ręczniki były dla niego za małe), po czym przyodział nową (odrobinę wrzynającą się w ciało) bieliznę, ubrał się, usiadł na posłaniu, westchnął głęboko... i otworzył prezent.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 27-04-2009, 18:03   #217
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Gorzała, była wszędzie. Na stole, potrawce, pieczystym, nawet na podłodze. Z takim impetem prychnął karzeł gdy zrozumiał kawał. Chwilkę mu to zajęło. Ale gdy już zrozumiał śmiał się do rozpuchu, a całą zawartość jego buzi leciała w różnych kierunkach. Kawałek dziczyzny przeleciał właśnie obok głowy Barbaka, który równie uradowany siedział naprzeciwko.

Parząc jak ork wychodzi na zewnątrz, wspominał minioną dobę. Nawet nie był pewien czy to byłą doba. Nie wiedział tak naprawdę ile minęło czasu. Wiedział, że dużo, gdyż dużo się w tą długą dobę stało. Ale czy to była doba czy może trzy razem splecione - nie widział. Wiedział tylko, że powoli bierze go zmęczenie. Biorąc pod uwagę stan w jakim tu dotarł. Jego chwiejne nogi, chęć udania się do wyra, to był wielce zdziwiony, że jeszcze nie padł.

Ork wszedł, uradowł tym wielce Krasnoluda. Miał dość dzisiaj, miał dość wczoraj i dzisiaj. Chciał, żeby już było jutro.

Wypili po klejce w toaście za kobity. Ów toast jest chyba najczęstszym jaki się wznosi. No może jeszcze "Zdrowie Gospodarza". Ale ten był zajęty przelewaniem czegoś z gąsiora do gąsiora. Po co mu przeszkadzać? Kolejna kolejka była kończąca. Kall'eh miał również dosyć. Myśli mu krążyły wokół głowy. Nie był nawet pewny czy się da radę ruszyć po takiej ilości wody ognistej. Z resztą, nie wiedział już niczego. Oczy mu zachodziły mgłą. Karczmarzy widział dwóch, a Orków trzech i czwartego chowającego się im za plecami. Poznał po nogach. Wypił ostatnią miarkę i ( w tym samym czasie gdy orki odchodziły do pokoju - jak oni się tam pomieszczą?) i walnął gwoździa w blat stołu. Jego głowa spoczywała ręce, ręka na blacie a w całej karczmie rozlegał się dźwięk chrapania.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 27-04-2009, 21:37   #218
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Is rozwalił się na ławce. Przeciągnął się niczym kot i założył ręce za głowę. Elir mimo że miał iść na górę przylazł za nim... Elf cmoknął i pokręcił głową. Nie miał jednak sił by karcić przyjaciela. Spojrzał w niebo. Gwiazdy...
Niezliczone gwiazdy były przepiękne. Świeciły jaśniutko na tym wielkim niebie... Jak wielki jest ten świat-przychodziło mu do głowy pytanie...
Is otrząsnął się.
- Szlag... zaczynam filozofować...
Zszedł z ławki i położył się na trawie. Zorze... Krajobrazy jak z bajki. Przymknął oczy. Zaczął... zaczął śnić mimo iż nie spał.

***

Niebo rozczepiło się na połowę przez błyskawicę. Pojedyncze krople deszczu przeobraziły się w ulewę. Wiatr napierał na drzewa w lesie z taką siłą że pochylały się prawie do ziemi. Zwierzęta pouciekały gdzieś, nie wiadomo gdzie. Nie dziwota bo pogoda była okropna...
Las nie był jednak pusty. Pośrodku tego rozlewiska, tego bagna były dwie osoby. Dwie osoby gnające przed siebie jakby goniło ich stado, ba, wataha rozwścieczonych wilków. Kobieta i mężczyzna. Elf i elfka.
Elf widać nauczony do biegu nawet w tak trudnych warunkach bez problemu gnał na przód. Za to elfka... Co chwilę się potykała o wystające korzenie, raz upadła. Całkowite przeciwieństwo elfa. Byli jednak razem. Ona coś krzyczała do niego. On nie słyszał... Grzmot zagłuszył wszystko.
Zatrzymał się na chwilę by poczekać moment za dziewczyną. Gdy dobiegła chwycił ją za rękę i zaczęli gnać dalej. Huki, grzmoty, rozjaśniające wszystko dookoła pioruny towarzyszyły im bez ustanku... no i ten deszcz...

***

Is otworzył oczy. Nic się nie zmieniło. Wszystko było... tak samo? Śnił ten sen wielokrotnie i wielokrotnie wszystko się urywało właśnie w tym momencie. Nic się nie zapowiadało żeby było inaczej. Mylił się. Zamknął znowu oczy jak to miał w swoim zwyczaju...

***

Elfka puściła jego dłoń. Stanęła pośród tej dziczy jak wryta. Jak drzewo które w sekundę wbija korzenie w ziemię. Elf spojrzał z niedowierzaniem.
- Isss... ja... ja nie mogę tak dłużej... zostań...-urwała.
Urwała widząc twarz jasnowłosego. Twarz nie złą ale zdziwioną. Wyraz twarzy był na pograniczu złości jednak owej granicy nie przebył.
- Co ty wyczyniasz? Nie możemy teraz się poddać! Nie po tym jak daleko doszliśmy!
Elfka energicznie pokręciła głową by chwilę potem opuścić ją. Była bezsilna. Łzy wyciekły z jej brązowych oczu. Ten drobny szczegół nie uszedł uwadze elfa. Znał ją. Nawet w takim deszczu potrafił dostrzec to co tak ukochał. Jej twarz. Jej oczy. Jej usta. Wszystko!
Znowu przemówił jednak tym razem jego ton był o wiele łagodniejszy, o wiele spokojniejszy.
- Amira... wybacz mi że cię tak ciągnę. Wybacz że tak gnamy ale...
Głos uwiązł mu w gardle. Czemu tak się działo? Czemu jak mówił o tamtym tak się działo?
- Sama wiesz dlaczego musimy uciekać... gonią nas. Gonią i nie możemy sobie pozwolić na odpoczynek... nie teraz! I... nie możemy się poddawać. Chodź!
Wyciągnął do niej rękę. Chwyciła. Chciała... chciała poczuć go jeszcze raz.
Wyrwała się. Znowu...
Is znowu spojrzał z niedowierzaniem. Czemu? Czemu tak jest? Amira uniosła głowę. Spojrzała mu prosto w oczy. U niego w oczach tliła się jeszcze iskierka nadziei. Nadziei że umkną, że pójdzie za nim. U niej były tylko łzy i rozpacz...
- Nie... Nie Isendirze... Ja już dalej nie pójdę. Chcesz to idź. Uciekaj. Może tobie się uda... Ja chcę tu zostać... Nie mam po co żyć! Złapią mnie a wtedy może zaniechają pościgu za tobą. Może... ty się uratujesz! Ty musisz się uratować!
Zewsząd rozległy się krzyki. Nawoływania, wrzaski. Deszcz już nie padał tak obficie. Można było dostrzec błysk pochodni.
- Amira, nie wygłupiaj się! Są już tak blisko ale... mamy jeszcze szanse!
Znał odpowiedź. Znał odpowiedź jednak nie byłby sobą gdyby nie powiedział tego co właśnie powiedział. Nie był by elfem. Nie był by Isendirem.
- Nie... nie będę uciekać! Ale ty biegnij! Biegnij ile sił w nogach. I proszę... proszę nie zostawaj tu. Nie zostawaj tu bo... nigdy ci tego nie wybaczę jak tu zostaniesz!
Krzyki były coraz bliższe. Ktoś ich chyba dojrzał.
- UCIEKAJ! UCIEKAJ!
Is teraz stał jak wryty. Nie wiedział co powiedzieć...
- Uciekaj, głupi! Nie... nie kocham cię, rozumiesz? NIE KOCHAM CIĘ! Zniknij z moich oczu!
Elfem wstrząsnęło. Nie ruszył się jednak.
Otoczono ich. Is nie miał zamiaru się poddawać. Wyjął swój miecz. Nie umiał się nim posługiwać ale nie mógł przegnać się z życiem bez walki. Nie mógł oddać Amiry na pastwę losu...

***
Wrzuta.pl - dirty track - wszystko bez sensu
Is otworzył oczy. Po polikach spływały dwie wielkie łzy. Wiele nie rozumiał. Wiele chodziło mu po głowie. Podniósł się do pozycji siedzącej.
- Wszystko bez sensu!
Łzy płynęły dalej. Drażniły. Otarł je rękawem. Nie chciał myśleć nad tym co zobaczył. Nad tym czego nie pamiętał w ogóle. To coś się obudziło. Dlaczego? Is zastanowił się trochę...
"A więc... dlatego?!"
Spojrzał w dal. Pod drzewem leżał jakiś pakunek. Podniósł się. Mógłby przysiądz że przed chwilą jej nie było.
Podszedł do niej. Była... dziwna. Na górze była kartka. W zasadzie bilecik.
"Ona jest dla mnie?"
Podniósł ją i włożył do torby. Dopiero teraz gdy do niej zajrzał zauważył że jest tak kilka innych rzeczy. A raczej dwie, podobne do siebie. Całkowicie o nich zapomniał.
Ruszył do karczmy. Po drodze skinął za Elirem by ruszył za nim. Orka gdzieś wywiało. Kall'eh bawił się nadal w najlepsze. Nikogo więcej tu nie było.
Podszedł do kontuaru. Karczmarz czyścił już i tak czyste kieliszki. Spojrzał na Isa spode łba gdy tego zobaczył.
- Poproszę o klucz do pokoju dwuosobowego... bo jak mniemam jednoosobowe nadal zajęte?
Karczmarz odłożył szmatkę i kieliszek. Wyciągnął nie wiadomo skąd klucz i wręczył go elfowi.
- Dobrze mniemasz- odezwał się karczmarz.- Po schodach na górę i wleź do drugiej izby. Tam pierwsze drzwi na prawo.
- Dziękuję. I... Można by było prosić do tegoż pokoju kieliszek jakiegoś trunku?
Podziękował po raz kolejny i ruszył na górę. Po drodze zmienił jednak plany. Powinien... a raczej musiał porozmawiać z Nizz. Zszedł na dół i spytał karczmarza o jej pokój. Z potrzebną informacją ruszył na górę.
"Coś dziwną minę miał ten karczmarz gdy pytałem o pokój Nizz..."
Stanął przed właściwymi drzwiami. Chciał już zapukać gdy usłyszał rozmowę. Nie chciał podsłuchiwać jednak dosłyszał dwa słowa z nie nizzrowych ust. "Milsza" i "Aniele".
"Szamil..."
Czemu lubił go coraz mniej? Czemu w ogóle go nie lubił?
Wlazł do swego pokoju. Elir od razu wskoczył na jedno łóżko. Is wykąpał się, wypił wino...
"Zadziwiająco szybko dotarło..."
... i wlazł do łóżka. Przypomniało mu się o pakunku. Wyjął go z torby i zaczął otwierać...
 
__________________
Nobody know who I realy am...

Ostatnio edytowane przez Faurin : 27-04-2009 o 21:45.
Faurin jest offline  
Stary 27-04-2009, 23:13   #219
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Szamil zabrał miecz i torbę. Wyglądał na szczęśliwszego. Nizzre cieszyła się w duchu że oddała wojownikowi jego miecz, to bowiem wielki chwalebny czyn tam skąd pochodziła a i wiedziała jakie znaczenie dla wojownika ma jego broń. Szamil wyglądał lepiej ze swoim mieczem, miecz pasował jak ulał do jego dziwnej ognistej ręki z czerwonymi żyłkami.
- Skąd... masz taką... rękę? – wymknęło się jej. – Co ci się w nią stało? Czy to boli?

- Dobra Aniele teraz ta nieprzyjemna sprawa. Trzeba tu zostawić Ray’giego.
Nie wytrzymała i prychnęła cicho, szczerze rozbawiona.
- Jakiś ty błyskotliwy – zachichotała. – Naprawdę myślisz, że po tym jak drow strzegł kręgu zostawiłabym go w pobliżu Takich Jak Wy choć na sekundę? Sprawa jest już obgadana z siłami wyższymi, które chętnie... zaopiekują się tym drowem – odparła. – Jeszcze jakieś średnio przyjemnie lub mega przyjemne sprawy? Chciałabym wrócić do łóżka errrh do spania!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 28-04-2009, 20:24   #220
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Pustka powoli ogarniała Uzjela. Jego stan nie był w tej chwili godny pozazdroszczenia - cienie dawnych ideałów kołatały się wciąż w jego sercu, jednak nie potrafił przywołać do siebie żadnych emocji z nimi związanych. Zastapiła je chłodna, daleka obojętność. Jedynym, co potrafił było zimne kalkulowanie kolejnych kroków, mogących przybliżyć go do większej siły. Nie brał pod uwagę tego, że zwycięstwo oznaczać może śmierć pozostałych - liczyli się tak długo, jak stanowili grupę. Ludzie, elfy, krasnoludy czy orkowie, nie miało to w tej chwili znaczenia - wszyscy byli tylko kolejnymi krokami na jego drodze. Na drodze, której nie wybrał sam, ale która została mu narzucona

Gdy otwarł drzwi zastał za nimi małego chłopca, pucybuta. Najwyraźniej pomylił pokoje i teraz zdenerwowany usiłował wybrnąć z tej sytuacji. Nie było to nic wielkiego, każdemu może się zdarzyć, jednak dla Uzjela był to impuls. Obudziły się w nim resztki ludzkiej świadomości i przypuściły atak na fioletową mgłę, zasłaniającą mu myśli. Najwyraźniej jego ,,opiekun" nie spodziewał się żadnego oporu, gdyż mgły ustąpiły, rozwiewając się. Pojedyncze jej kłębki skryły się w zakamarkach jego umysłu. Zdawał sobie sprawę, że będą oczekiwały na dogodną okazę by ponownie zaatakować i odebrać mu wolną wolę. Zdał sobie sprawę także z czegoś innego

Zmienił się. Emocje wróciły nagle, niczym grom z jasnego nieba, przysłonięte były jednak fioletowym odcieniem. Uzjel zdał sobie sprawę z tego, że to on sam nadał im taką barwę. Choć demon narzucił mu absolutną kontrolę, to to co mu podarował nie było takie złe. Astaroth pokazał mu, że swoje słabości należy zwalczać a nie akceptować. Postanowił dobrze wykorzystać tą lekcję, by niczym kowal kształtujący broń ukształtować samego siebie. Pozbyć się wszelkich skaz i wad, wyrzec się słabości, by stać się sobą. I choć nie mógł tego podejrzewać to stało się dokładnie to, czego Pan Mgieł oczekiwał

Uzjel przykucnął lekko, by jego twarz znalazła się naprzeciwko twarzy chłopca. Nie zdejmował maski w obawie, by zmęczenie nie rozwiało iluzji, wolał pozostać tymczasem zamaskowany. Nie mógł uśmiechnąć się więc pocieszająco do chłopaka, odpowiedział jednak starając się mówić tak, by go uspokoić

- Dziękuję, jednak nie miałbym czym zapłacić za twoją pracę. Powiedz jednak, kogo szukasz, to być może będe mógł pomóc ci znaleść właściwy pokój
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172