Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-03-2009, 22:26   #111
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Możesz się śmiało nim zaopiekować. Jest on nam mniej towarzyszem, niż ten ogr, z którym uroczo bawi się Barbak.
„Zaiste. Dlatego nikt o niego nie pytał. Zapewne nie przepadają za drowami. Tym bardziej muszę go pilnować, póki nie odzyska przytomności, ma się rozumieć. Potem będzie tylko gorzej...”
- Uzjelu, czy nie widziałeś przypadkiem innych drowów w okolicy? – zagadnęła Nizzre. – Jest ich tu więcej?

- Co się tu wyrabia?
- Wybacz mi ale także bym chciał wiedzieć – odparł elf.
„Yhym. No dobra.”
- Wiem tylko tyle że musimy odebrać temu tutaj wiosło
„Yhyyym... nooo dobra...”
- Wybacz mi brak totalnej kultury. Jestem Isendir.
„Is. Chyba już się przedstawiałam... No ale dobra...”
- Nizzre – uśmiechnęła się.
- Ciekawego masz wierzchowca, nie ma co.
- Ma na imię Fufi! – pochwaliła się z dumą. – Tak wyglądał kiedy był mały!!! – radośnie wyjęła z torby niewielki malunek i z uśmiechem pokazała Isendirowi i reszcie.
Jumping spider by ~macrophotography on deviantART

- Czyż nie był rozkoszny!? – pisnęła aż, wpatrzona w zdjęcie.
Fufi był prezentem od jej przyjaciółki, elfki Alm z miasta Neverwinter. Alm była łowczynią i oswoiła znalezionego w lesie Fufiego wielkości dłoni. Chodził za nią wszędzie. Kiedy urósł do wielkości człowieka, Alm podarowała go Nizzre na prezent, tłumacząc, że będzie jej wiernym ochroniarzem i że Nizzre „takiego potrzebuje”. Potrzebowała, wiedziała o tym, ale wolała obejść się bez niego. Nie śmiała jednak odmówić i Fufi został z nią od tej pory. Nizzre była samotna, nie tylko dlatego, że chodził za nią gigantyczny pająk! Była co prawda ładna, wysoka, szczupła, miała czym oddychać i na czym siedzieć. Miała piękne, zielone o...ko i długie włosy koloru piasku w słońcu. Nosiła zwiewne, fioletowe szaty adeptki kapłanki. Była ładna, jak na młodą elfkę. Powodem jej samotności nie był wcale wielki włochaty pająk.
- Nie bój się Fufiego! Nie gryzie!
Fufi tymczasem przydreptał i zaczął bezczelnie obwąchiwać elfa.
- Fufi!!! – wydarła się elfka, czerwona ze wstydu. - Zostaw pana, do tyłu, już, nazad!!! Zostaw pana, nie wolno!!!
Pająk usłuchał w końcu i zgrabnie podreptał do tyłu. Elfka odetchnęła i otarła spoconą twarz.
- Wybacz jednak że was na chwilę opuszczę. Muszę trochę odpocząć.
„Jasne, Fufi, znowu schrzaniłeś! Heh. Albo to wina tego oka...”
- Jasne – uśmiechnęła się słabo.
„Nie, tak jest lepiej. Nie powinni się do mnie zbliżać, niech trzymają się jak najdalej, tak będzie dla nich lepiej. Nadal jednak nie wiem po jakie licho im to wiosło!”
Zerknęła za Isendirem.
„Cholera. Albo coś palnęłam albo niecierpi pająków albo ma dziś kiepski humor. Nie wiem, czy chciałby pocieszenia ode mnie. Pewnie nie. Właściwie to dobrze. Cholerny elf” – przełknęła głośno ślinę.
Tak pięknie było przed chwilą. Tak dobrze było mieć znów kogoś... kogoś, kogo można było nazwać bratem! Jak dobrze było zobaczyć znów drugiego elfa! Chociaż przez chwilę, jak przyjemnie było, jak mniej... pusto. Ale Nizzre zawsze była sama. Do tego przywykła, a każda rozpaczliwa próba zmiany sytuacji przerażała ją. Jej zbawienie było jej zagładą, zniszczeniem tego, kim... czym była. Zanim tu trafiła, w knajpie, w lesie, przed tą straszną burzą, spotkała kilkoro elfów. Wtedy też było dokładnie to samo. Nie mogła z nimi potańczyć w knajpie. Nie mogła ich dotknąć. Pośpiewali trochę, pograła na flecie. Odeszli, bo mieli dokąd odejść. Nie byli Tacy Jak Ona.
Z trudem patrzyła na Isendira.
„On chyba wie... A skoro tak, zachował się najlepiej jak umiał, najlepiej jak mógł”.
Elf usiadł i szeptał coś.
„On się mnie boi!!! ” – pomyślała z rozpaczą, cofając się aż ze zgrozą.
Ciche piśniecie umknęło z jej gardła, kiedy trąciła coś nogą, omal się nie przewracając. Obejrzała się, by z ulgą ujrzeć Fufiego.
- Ah, to ty!... – uśmiechnęła się.
Pająk otarł się o nią, domagając się pieszczot. Poklepała go.
„Proszę... nie bój się...! – pomyślała błagalnie, smutnie spoglądając na elfa. – Ja nie... ja...!”
Westchnęła ciężko. Z krzaków wyskoczył czarny wilk, gnając prosto w kierunku Isendira.
- Is...!!! –wyrwało się jej z niepokojem, sprężyła się już do skoku i nie zdążyła dokończyć.
Wilk radośnie merdając ogonem przybiegł do elfa, a ten śmiejąc się objął zwierzę cieszące się na widok swojego pana.
- Ah, to twoja Bestia! – speszona elfka uśmiechnęła się z ulgą.
- Wybacz mi... Elirze...
Nizzre przeszył nagły, nieprzyjemny dreszcz. Zacisnęła powiekę i odwróciła się powoli do Fufiego, chowając się przed resztą za jego wielkim, włochatym cielskiem.
„Elir...!”
Zaklęła siarczyście, przecierając oko i pociągnęła nosem. Isendir podszedł bliżej, obejrzała się, speszona, by ujrzeć jego radosny uśmiech, kiedy spoglądał na wilka podskakującego przyjaźnie obok jego nogi. Syknęła boleśnie i szarpnęła za różową smycz, odchodząc na bok, udając, że odciąga Fufiego od wilka.
„Może powinnam zająć się tym co zwykle? – pomyślała z rezygnacją. – Tym, do czego mnie stworzono i co wychodzi mi o wiele lepiej...”
Poprawiła mokre włosy, przeczesując czerwone pasemka. Jeśli Barbakowi nie uda się... to... cokolwiek wyprawia... Nizzre stanie naprzeciwko ogra, wyjmując swoje sześć metalowych pazurów, żądając raz a stanowczo zwrotu wiosła.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 18-03-2009, 21:38   #112
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Jędrzej;
- Czyli mam rozumieć, że nie jesteśmy tu jedyni? W ciągu ubiegłych dni przerzucałeś kogoś?
- Przyjacielu, czy wierzyłeś, że jesteście jedynymi, którzy przekroczyli Bramę? – spytał Charon. – Takich Jak Wy jest wielu. Istnieje wiele Miejsc takich jak to, każde jest odwiedzane przez podopiecznych Kruka. To Miejsce istnieje od niedawna, niewielu zatem widziałem do tej pory. Dziś jeszcze widziałem inną grupkę podróżników – wspomniał. – Pięciu, dwóch magów z nimi było. Użyli czarów, lewitacji i swych skrzydlatych Bestii, by dostać się na drugą stronę. Mieli ciężko rannego i nieprzytomnego, więc im spieszno było i nie zamieniłem z nimi nawet ani słowa. Inni stwórcy to to, czego powinniście unikać najbardziej! – ostrzegł cię przyjacielsko. – To groźni, równi wam przeciwnicy, nie poddadzą się łatwo, a część z nich odwiedziła już wiele Miejsc, są zaprawieni w bojach i zapewne posiadają pewną kolekcję Dusz, nie zawahają się skorzystać z ich mocy przeciwko wam. Nie oddalajcie się od reszty. Każdy kto jest sam może na zawsze zabłądzić w Mgłach. Jeśli będąc w pojedynkę spotkasz dwóch obcych stwórców, prawdopodobnie zginiesz – zaznaczył poważnie.
Tymczasem, drzewo. Stawiasz na kasztana jadalnego. Elf wybył z resztą, ale ty ze wsi jesteś, nie jesteś może elfem leśnym, ale doskonale wiesz jak kasztan jadalny wygląda! Możesz go odnaleźć samemu! Wyruszasz na poszukiwania, w nocy, w deszczu, bagiennych mgłach. Szybko okazuje się, że to był zły pomysł. Bez oczu elfów i dwarfa, bez przewodnika widzącego w ciemnościach, idziesz całkiem po omacku, co chwilę grzęznąc w wysokim bagienku. Deszcz leje z nieba. Słyszysz tylko jego szum. Zaczynasz podejrzewać, że nie zobaczysz więcej drużyny...



A oto i on! Kasztan jadalny! Pod wsią też rósł taki! Zabierasz się do dzieła. Eeeer... Nie masz.... [zerkasz na kłonicę] czegoś czym.... można by drewno rąbać...! Lecisz więc do kompanów po coś ostrego i toporowatego. Zdobywszy wracasz i zaczynasz dzieło. Odsiekałeś większą gałąź i rzeźbisz z niej wiosło. Trochę to potrwa bez odpowiednich narzędzi...

* * *
Barbak; Ogr wygląda jak góra mięsa z mózgiem mniejszym od mózgu Rodrigesa. Postanawiasz porozmawiać z olbrzymem w języku ogrów, a jest to język pełen gestów i idiotycznych min. Szczęśliwie, orkowie dość często spotykali ogry w twoich rodzinnych stronach, obie rasy dogadywały się, a ogry nie miały ZIELONEGO pojęcia, że orkowie potrafili sprawnie korzystać z tego czegoś w swojej czaszce [bo kto niby tego używa skoro ma się dwie wielkie ręce?]
- U! – ogr pilnie przypatrywał się orkowej technice władania młotem, obserwował fachowe zamachy i finezyjne uderzenia. – U-hu-hu! UUuuuUUUUu! – ogr spojrzał na swoje łapska, na Barbaka, na swoje łapska. – UUuUUU!!! Aaaa! A-HA!!!
Z komicznie wystawionym w skupieniu czubkiem jęzora, ogr rozejrzał się, oczy zabłysły mu, gdy ujrzał wielkiego komara krążącego nieopodal. Zaczął skradać się na gigantycznych zagrzybianych paluszkach w kierunku owada i rozłożył ręce biorąc zamach. Głośne plaśnięcie zakończyło żywot komara.
- Uhuhu chłe chłe! – ogr z satysfakcją spojrzał na plamkę na swych łapkach. – Huhu dobre, dobre, ork mądry, doby pomysł!!! Ja używać rąk, ja nie musieć pamiętać gdzie zostawić wiosło ani nie musieć go nosić ze sobą! Ja mieć ręce zawsze sobą zawsze! – pochwalił się przed Barbakiem swą zapobiegliwością. – Ork przyjaciel! Ymm... komary można jeść?! – zdziwił się. – UuuUU! Komar dobry! Józio złapać więcej! Ork dobry, dobry pomysł! – cieszył się. – Ork przyjaciel! Ork się nie martwić, wziąć wiosło i iść po samica! – Józio przyjaźnie podał wiosło Barbakowi. – Ja mieć ręce! Żaden nudny elf nie przyjść więcej i nie marudzić, nie chcieć zabrać mi moje ręce, nie móc, chłe chłe, elfy bardzo głupie, Józio sprytniejszy! – ofuknął Isendira.

* * *
- Przeklęte...coś! – klął wściekle mężczyzna z lisią czapą. – Chmura jakaś!
- Zamknij się w końcu – warknął kroczący obok mag.
- Mówiłem...!
Jęknął, wybałuszył w panice oczy, kiedy mag chwycił go za kołnierz i potrząsnął nim agresywnie, podstawiając mu pod nos zaciśniętą pięść swego czarnego, spalonego ramienia.
- Widzisz to?! – wycedził Rin. – To twoja wina!!! Mówiłem, żeby zabić pieprzoneergo elfa!
Łowca spojrzał na niego lękliwie, poruszył ustami.
- Tak? – syknął mag. – Chcesz coś powiedzieć?
Łowca milczał. Mag odepchnął go wściekle i ruszył dalej.
- Musimy znaleźć resztę – odezwał się po jakimś czasie łowca, brnący za nim przez bagno.
Mag milczał.
- Przynajmniej dwóch tamtych nie żyje... – zagadnął nieśmiało łowca na swe usprawiedliwienie.
- Dwarf przeżył – fuknął Rin. – Ten elf też.
Łowca przystanął aż, zaskoczony.
- Nie zabiłeś go?!
- Zabiłbym, gdybym nie zwijał się w międzyczasie z bólu poparzonej do kości ręki, durniu!!! – huknął mag, odwracając się gwałtownie i zamierzając się ostrzegawczo na łowcę.
- Ale... umrze...? – pisnął. – Prawda...? Zasypało go albo się udusi...! – pocieszył nieśmiało.
Przed nimi niespodziewanie rozstąpiły się bagienne mgły i ujrzeli mężczyznę. Blady mężczyzna ubrany w czerwony kubrak. Na głowie nosił diadem, a u pasa miał krótki miecz. Białe włosy zdawały się emanować delikatną poświatą. A kiedy podniósł wzrok, łowca dostrzegł, iż jego oczy pozbawione były zarówno źrenic, jak i białek. To były po prostu plamy czerni, tak jakby ktoś wydrążył otwory w jasnej skórze i zalał je smołą.
- Więc spotkaliście srebrnowłosego elfa... – uśmiechnął się rozmownie.
Łowca był nie w sosie na pogaduszki.
- A ty coś za jeden?! – warknął. – Kolejny czytający w myślach Berithi?! – uśmiechnął się złośliwie łowca, sięgając po broń i zerkając porozumiewawczo na swego towarzysza – a raczej w miejsce, gdzie maga już dawno nie było...
* * *
Jędrzej; No, trochę to trwało, ale masz... wiosło, powiedzmy. Wygląda bardziej jak decha, no ale co mogłeś zrobić mając tylko tyle czasu i tylko takie narzędzia? Wracając do Charona spotykasz resztę drużyny! Plus bonus w postaci elfki na wielkim pająku, śpiącego drowa na wielkim pająku i dwarfa na wielkiej uhh małpie?

Wszyscy; Docieracie do Charona w pełnym składzie. No prawie. Gdzie do licha wywiało Szamila? Miał szukać drowa, tymczasem drow sam się znalazł [i to będąc nieprzytomnym – drowy są naprawdę zdolne!] a elfa jak nie było tak nie ma. Macie za to dwa wiosła. Józiowe i Jędrzejowe. Wioseł nigdy nie za wiele.
- Moje wiosło! – Charon niedowierzał, na twarzy staruszka zagościł promienny uśmiech. – Nie mogę uwierzyć, ze odzyskaliście je tak szybko! Dzięki wam! Proszę, wsiadajcie! – zaprosił do łodzi. – Proszę, ostrożnie, madame! – puścił elfkę przodem. – Wsiadajcie, wsiadajcie, przyjaciele, bez obaw, wszyscy się zmieszczą! Łódź nie utonie, jest zupełnie bezpieczna, choć może wygląda na prymitywną, jest niezatapialna, bo z drzewa północnego! Wsiadajcie!

Pluszak Kall`eha znienacka... wyparował! Rozpłynął się w powietrzu, znikł! Szczęśliwie akurat wtedy, gdy dwarf zsiadł z jego grzbietu, wsiadając na łódź, wiec Kall`eh nie zaliczył gleby-niespodzianki.
- Odbijamy od brzegu! – staruszek odżył, trzymając snów swoje wiosło.
Bez trudu odepchnął łódź od brzegu i wiosłował powoli, spokojnie, lecz łódź płynęła nieadekwatnie szybko i gładko po połyskliwej, poruszającej się wodzie. Deszcz padał. Noc była chłodna, ciemna. Charon płynął, jakby znał rzekę od dnia narodzin.
- Dam wam radę – usłyszeliście w myślach głos Kruka. – Przynajmniej cztery osoby muszą przytrzymać Błysk Kłów, by nad nim zapanować na tyle, aby piąta osoba mogła wsiąść na jego grzbiet i próbować go ujeździć. Jeśli przerwiecie asekurację podczas ujeżdżania bestii, ryzyko, że jeździec bardzo ucierpi jest dużo większe... Rozumiem, że wiecie już jak schwytać Błysk Kłów i założyć mu uprząż. Pamiętajcie, to święte zwierzę! Nie może stać się mu żadna większa krzywda, nie wolno go zabić. Powodzenia!
- Jesteśmy na miejscu! – Charon wskazał ręką brzeg.

Bagienne opary i deszcz zasłaniają niemal wszystko! Łódź dobija do brzegu i wysiadacie. Tutaj teren jest mniej podmokły, a las z ogromnymi drzewami rzadszy.

Ruszacie dalej, na północ. Poprzez gęste mgły nawet elfy i dwarf ledwo co widzą! Nagle rozlega się dziwny odgłos, coś jakby krzyk kobiety, szloch, pisk. Cichnie gwałtownie. Brniecie poprzez mgły, aż idący na przedzie przystają. Na polanie leży... coś.


Wygląda jak nieumarła, zmasakrowana na dodatek.
UH?!....
Coś poruszyło... wielkim, gęstym krzakiem spowitym mgłami, obok którego stoicie! Spoglądacie na krzak akurat w odpowiednim momencie, by w deszczu i ciemnościach mgieł ujrzeć wielki łeb unoszący się ponad was!!!

[media]http://www.youtube.com/watch?v=Un2VDITOdVI&feature=related[/media]
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 19-03-2009, 16:56   #113
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Ork przyjaciel! Ork się nie martwić, wziąć wiosło i iść po samica! Było dokładnie tym na co całe to przedstawienie było obliczone.
Babrak dostał wiosło, poderwał się i podbiegł do ogra (jeszcze ze łzami w oczach). Starał by się w jakiś sposób złapać go "na misia" gdyby był jego gabarytów. Nie był więc tylko i wyłącznie mógł pomachać Józefowi i spróbować uścisnąć mu prawice.
- Dziękuję. Ogr Przyjaciel! Gdy ogr być w potrzeba, zawołać. Jeśli Barbak będzie w pobliżu, Barbak pomoże. Ogr kolega!
Zamykając tą piękną figurą retoryczną, tę jakże rozszerzającą horyzonta konwersację, Barbak obrócił się do drużyny. Spojrzał na elfy, na nie dawno przybyłą elfkę, na jej pająka.
- Cześć Córcia! Było jedynym co padło z jego ust. Za elfką był winny mu gorzałę karzeł, wraz ze swym (chyba swym) wielkim włochatym czymś.

I był jeszcze drow. Nieprzytomny, drow podkreślmy. Leżał sobie teraz bezbronny, bez możliwości użycia swych krnąbrnych mocy. Leżał i zdawać by się mogło czekał tylko na to aż ktoś w końcu sprzeda mu sztych pod żebra. Ta elfka zdawać by się mogło postawiła sobie za punkt honoru bronić Ray'giego. Cóż, plotła bat na własne siedzenie. Zresztą nie ona pierwsza. Ork z pewną nostalgią wrócił pamięcią do pewnej starej znajomej. Chimery, Wojowniczki Światła, która była mu siostrą przez długie miesiące jego wędrówki przez życie. Ona to właśnie była onegdaj tą na której wierze Barbak się wzorował. I jak się to skończyło? Zakochała się.. a w imię tej miłości, miłości do Drow'a... posłała mu szyp prosto w serce... i to dosłownie.

Wyrywając samego siebie z zamyślenia, Barbak zamłynkował nad głową wiosłem. Drewno z miłym dla ucha furkotem przecięło powietrze i posłuszne woli obecnego właściciela zakreśliło w powietrzu szerokie kręgi, zatrzymało się równie posłusznie w pewnym zielonym chwycie.
Ork uśmiechnął się ponownie do swych wspomnień. Raz miał już kawałek drzewa, który równie dobrze, równie pewnie spoczywał w jego dłoniach. Maleństwo jednak miało teraz nowego właściciela. Demon, któremu ork nie podołał zapewne zabrał sobie jego przedni łuk i powiesił nad kominkiem w roli trofeum (jeśli demony miewały kominki?).
Barbak spojrzał raz jeszcze na drow'a a jego szczęki, oraz pięści zacisnęło się mimo woli.

Światło daj mi siłę,
daj cierpliwość.
Naucz wybaczać,
Abym był godzien miana twego!


Wrzuta.pl - Human Beat Box
O dziwo to pomogło!
Kolor knykci powrócił do normalnego, zielonego odcienia, a mięśnie szczęki rozluźniły się na tyle, że mógł znowu próbować coś powiedzieć.
Rozejrzał się i zaczął nasłuchiwać. Gdzieś na granicy słyszalności zaczął pojawiać się pewien rytmiczny dźwięk. Znał ten dźwięk. Widział kto mógł wydawać z siebie takie odgłosy. Emanuel. Tylko Emanuel Rodriges Moul Ep Diffirin Kellah.
( Wrzuta.pl - Human Beat Box)
Mała pchła stojąc na szczycie pajęczej głowy dobyła zza pazuchy coś czym mogła wzmocnić swój głos (jakiś samogon ze sznurówek?) i zaczęła wydobywać ze swego wnętrza jakieś dziwne dźwięki. Zeskoczyła z opisanego wcześniej wierzchowca i sprawnymi susami, sadziła wprost do zielonego. Zaraz za Emanuel'em sadziły też inne jego koleżanki. Jak widać znalazł sobie towarzystwo. Ork zbladł.
- Nie myślisz chyba że zabierzesz ze sobą cały ten bordel?
- Bordel nie, dziewczynki tak!
- Nie?
- Tak?
- Nie tak się umawialiśmy
- Owszem, ale nie umawialiśmy się też, że moje Panie będą wykonywać dość delikatne misje na choćby tym płomienistym długouchym, którego jak widzę tu zabrakło.
- To raptem dwie, a Ty prowadzisz mi ich z 20!
- Są grzeczne!
- Mam to gdzieś!
- OJ! DAJ SPOKÓJ BARBAKU! ON ZE MNĄ ROZMAWIAŁ! ON!!! I MAM CIĘ PRZYWOŁAĆ DO PORZĄDKU! WCZEŚNIEJ, GDY JA CIĘŻKO PRACOWAŁEM, TY ZABAWIAŁEŚ SIĘ Z OGREM! JEMU SIĘ TO NIE SPODOBAŁO!
- Załatwiłem wiosło!
- JEGO TO NIE INTERESUJE!!!
- Przepraszam?
- NO! Drogie Panie witam w mych skromnych progach. BARBAK! WYSTAW NO COŚ. PANIE NIE MOGĄ SKAKAĆ!


Zbesztany przez pchłę, ork posłusznie wysunął rękę i pozwolił, aby kilka pcheł przeskoczyło nań. Na samym końcu pod płytami pancerza zniknął Emanule nucąc pod nosem jakąś mało przyzwoitą piosnkę.

Ork natomiast z resztą drużyny podążył do przewoźnika. Ten ucieszył się ze swej odzyskanej własności... i w ramach zapłaty przewiózł ich na drugą stronę "jeziorka". Tam zaraz po wylądowaniu doszedł ich dziewiczy krzyk, wrzask był by tu trafniejszy chyba.

Barbak zareagował dość impulsywnie. Daleko było mu do obłędnego rycerza z trzema lwami w tarczy (zwarzywszy że nie nosił tarczy), jednak potrzebującemu wypadało pomóc. Nie bacząc zatem na resztę drużyny (oraz przepisy BHP) pognał przed siebie.

Widok jaki go zastał był przerażający. Otóż rzeczona niewiasta zdawała się być zmasakrowana. Fakt ten był zatrważający sam w sobie, jednak jeszcze bardziej traumatyczne było to, że jeszcze przed zmasakrowaniem niewiasta ta zapewne była już martwa. Zatem coś zatłukło, nieżywą niewiastę?
Z tak oto postawionym pytaniem, Barbak zamierzył się młotem i rozłupał w drobny mak czaszką nieumarłej... z takimi nigdy nie wiadomo. Mają oni później inklinację do wstawania, łażenia, robienia BUUUUU i bycia niebezpiecznymi. A tak, z rozpaćkaną głową raczej mało prawdopodobne, że jeszcze wstanie.

Naraz to z za jego pleców dobiegł dźwięk, który postawił każdy włosek na jego ciele.
- Co jest? Emanuel wdrapał się już na pancerz.
- Wygląda jak jeden wielki chodzący ząb, kieł znaczy się....
- Shiny!
- Właśnie!
Pokiwał głową Barbak. Po czym szybko zaczął myśleć.

Topór i młot pojawiły się jak na komendę. Barbak zamachnął się i posłał topór do lotu. Posłał nie w pojawiające się i błyszczące kłami monstrum, a w co grubszy kawałek drewna w krzaku z którego monstrum wychodziło. Posłał mniej więcej tak, aby broń wbiła się na wysokości pasa orka, aby utworzyła stopień, po którym ktoś lżejszy (elf?) będzie mógł wskoczyć wyżej i dostać się na kark piekliszcza.
- Rodriges?
- Tia?
- Osłaniaj.
- Bałem się, że to powiesz!
- Musimy go dopaść i spróbować unieruchomić.
- Obawiałem się, że to powiesz!
- Też się cieszę.
- Pomóżcie! Proszę!
Emanuel zawył potępieńczo!
Basic Element - Touch You Right Now - Onet.pl Teledyski

Barbak wykorzystał posiadaną broń, aby przy jej masie szybciej i pewniej wprowadzić się w ruch wirowy.
Światło pasterzem moim....
Zawirował starając się uniknąć spadającego pyska.
...Niczego mi nie braknie....
Puścił się pędem w kierunku monstrum.
.... Na niwach zielonych pasie mnie....
Jeśli uda mi się dobiec, odrzuci młot i gołymi dłońmi postara się zklinczować bestię, naprzeć na nią, przewrócić (?)..... a Palladine niech czuwa nad jego duszą.
... Nad wody spokojne prowadzi mnie.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 19-03-2009, 17:41   #114
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
"No pięknie, wylądowałem w norze jak jakiś świstak czy inszy dwarf."
Elf rozejrzał się po swoim więzieniu w poszukiwaniu wyjścia. Taktyka zaparcia się o jeden koniec rękami a o drugi nogami i przejścia tak odpadała, Szamil nie był orkiem i trzech metrów nie miał nawet jak wyciągnął ręce. 20 metrów wysokości też nie wróżyło wielkich szans na wyjście, gdyby miał chociaż z sztylety wtedy mógłby coś po próbować się po wspinać. Mimo to obejrzał ściany, zrezygnowany pokręcił głową.
"Gdybym był dwarfem albo jeszcze lepiej koboldem wykopałbym sobie tunel. Ale nie! Jestem długouchym elfem! Przyjacielem motyla noga lasu! Świetnie czuje się w lesie ale nie w jamie! Do tego mam klaustrofobie! Gdybym był koboldem nie miałbym klaustrofobii!"
Szamil poszukał kąta żeby się tam skulić ale ta w miarę okrągła grota nie miała nawet porządnego kąta! Nie mówiąc już o pluszowej żyletce, co prawda Szamil wolałby mieć teraz swoją czerwoną brzytwę ale cokolwiek ostrego do robienia krzywdy bliźniemu (magom!) by się nadawało.
W końcu oparł się plecami o ścianę i usiadł. Zapatrzył się w górę na nieboskłon, gdzieś tam musi istnieć piękna przestrzeń... Gdzieś musi nie być tych małych jaskiń! Tych ścian blisko siebie! Uff... Ktoś mógłby się pojawić i przysłonić nieboskłon, np. zgrabna elfka, albo mag, któremu mógłby wypalić kulą ognia w twarz a potem zepchnąć do tej małej jaskini! Czemu te ściany są tak blisko siebie?!
Elf odetchnął i policzył głośno do dziesięciu.
-Dobra tylko spokojnie, wcale nie siedzisz w małym dole w którym nie ma prawie miejsca, gdzie po zrobieniu dwóch kroków uderzasz nosem w ścianę! Co wiem o grupie drugich stwórców? Jest ich co najmniej trzech, dwóch to mag i łowca. Łowca jest tchórzliwy i ma piekielnego psa za pupilka. Mag ma tatuaż z pająkiem i poparzone ramię, jest inteligentnym i niebezpiecznym przeciwnikiem. Zna się na swojej robocie. Co jeszcze wiem? Że siedzę w małym, ciasnym dole!
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 20-03-2009 o 17:36.
Szarlej jest offline  
Stary 19-03-2009, 19:46   #115
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Cześć Córcia!
Nizzre zastygła w bezruchu, z otwartą gębą, ale nie wydała z siebie ani słowa przez kolejnych kilka sekund. Jej oblicze zmieniało się wraz ze zmianą natłoku myśli w jej elfickim umyśle. Najpierw była zarumieniona, potem czerwona, fioletowa, aż wreszcie zbladła, osiągając barwę wrzącej, wściekłej stali. Po jej prawej bransolecie przebiegł błysk, trzy ostrza wysunęły się, a elfka marszcząc brwi i mrużąc zielone oko wytknęła orka.
- Z całym szacunkiem dla wszystkiego, co zielone, nie nazywaj mnie tak... Tatuśku...! – warknęła.
„Może jednak powinnam przedstawić się inaczej...” – kusiło ją.
Nie miała nic przeciwko orkom, nawet tym odstawiającym komedie i wyznającym ciekawy jak słyszała model związku małżeńskiego. Jej elficka duma po prostu nie mogła znieść pewnych rzeczy. Miała problem z ustosunkowaniem się do określenia, jakim ją nazwał. Nikt nigdy wcześniej nie nazwał jej tak. Nie podobał się jej też sposób, w jaki ork spojrzał na drowa.
- Nie wiem, co między wami zaszło, ale jeśli masz ochotę na honorową walkę z nieprzytomnym drowem, to zgłoś się tutaj – wskazała na siebie, a jej metalowe szpony wsunęły się magicznie w bransoletę. – Hm?
Ork jednak opanował się, na co tak naprawdę nie liczyła. Różnił się znacznie od stereotypowych orków, musiała przyznać. Polubiła go za to i czuła, że będzie go lubić coraz bardziej za tego typu reakcje. Rodriges tymczasem dawał ostro czadu. Elfka zachichotała, rozbawiona szczerze.
„Skoro taka pchła na nim żyje, ten ork naprawdę musi być w porządku” – pocieszyła się.

Płynęli łodzią, Nizzre siedziała z tyłu łodzi i spoglądała na ciemną wodę. Pijawek były miliony i w ciemności błyskały ich czarne, wijące się ciałka. Nizzre nienawidziła wody. Nienawidziła pływać. A zwłaszcza z pijawkami zjadającymi wiosła. Fufi znosił podróż dość dobrze. Złożył się w kulkę i siedział grzecznie, cicho piszcząc. Fufi też nie lubił kąpieli.
- Ćśśś, ćśśś – Nizre głaskała go pocieszająco.
Drow nadal spał. Nizzre nie mogła się powstrzymać i pod pozorem poprawienia płaszcza, który osunął się z mrocznego efla, pogłaskała go po plecach. Ostatnio dotykała jakiegoś elfa chyba wieki temu. A ten spal, i tak go już dotykała wcześniej, więc niewiele mu groziło z jej strony.
- Merci! – podziękowała miłemu Charonowi, kiedy dotarli na drugi brzeg.
Wokół było niepokojąco ciemno i mgliście. Nizzre czujnie rozglądała się wokół, idąc blisko Fufiego.

Krzakiem zatrzęsło. To było coś dużego! Nizzre chciała zwrócić uwagę innych na kołyszące się podejrzanie gałęzie, ale zdążyła tylko wytknąć je paluchem, kiedy wszyscy mieli okazję ujrzeć postać wyłaniającą się ponad drzewo. Nie było sensu ostrzegać towarzyszy na głos, chyba tylko ślepy nie zauważyłby ogromnego jaszczurzego łba górującego ponad drużyną. Nizzre skamieniała i tak niezdolna do wydobycia z siebie czegoś bardziej elokwentnego niż cichutkie:
- Cholera...!
Gigantyczny jaszczur skąpany w strugach ciemnego deszczu najpierw lekko zniżył łeb, jakby węsząc, czy przyglądając się lepiej intruzom swymi małymi, błyszczącymi ślepkami, a potem wyprostował się znów, rosnąc w oczach, rozdziawiając paszczę i wydając przenikliwy, gromki ryk. Nizzre zadrżała cała od wibrującego ryku bestii, zastygła wpatrzona we wnętrze ogromnej paszczy i rzędy zębów.

Jej długie, elfickie uszy, sterczące dotąd hardo, opadły z wrażenia.

Miała plan. Plan polowania na Błysk Kłów. Plan zaczynał się od „zastawimy pułapkę...”. Nizzre miała szczerą nadzieję, że jej towarzysze opracowali plan B. Bo ona miał w tej chwili plan W – wiejemy!
- Zabierz stąd drowa! – krzyknęła rozkazująca do Fufiego.
- Ik!?
- Zabierz go!!! – nie spuszczając wzroku z wielkiego łba bestii, machnęła odpędzająco ręką do pająka.
Wiedziała, że w zaistniałej sytuacji nie miała szans, ale Fufi i drow mogli jeszcze ujść bezpiecznie.
- O nie, nie nie nie, nieNienIeniE NIE, JA na to NIE wsiadam!!! – ogłosiła wszem i wobec.
Przed atakująca paszczą rzuciła się szczupakiem za okoliczne drzewo. Każdy elf wie, w tragicznej sytuacji tylko drzewo może cię uratować! O ile nie było to znowu jedno z tych drzew z kompleksami, chcące się poprzytulać tak jak tamto...
Jeśli jakimś cudem uda się jej unik, Nizzre wskoczy szybko na gałąź drzewa i poszuka grubych lian. Poodwiązuje kilka i spróbuje wspomóc orka, rozwieszając liany między dwoma pniami drzew na równej wysokości, tworząc z nich coś w stylu zapory, siatki z lin. Jeśli uda się tym spowolnić lub obezwładnić nieco Błysk Kłów, przyjdzie pora na plan L...
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 21-03-2009, 12:55   #116
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Szybko i łatwo. Tak oto przyszło im zdobyć wiosło. W dość nietypowy sposób który jednak zdał egzamin. Wykonawcą i pomysłodawcą tego czynu był Barbak. Przerośnięty, zielony i wyjątkowo silny udobruchał jeszcze większego i zapewne silniejszego Józia. I dobrze. Teraz czas na powrót do Charona.
Wrócili wszyscy bez najmniejszych problemów. Jędrzej nie marnował czasu i zrobił własne wiosło nie równające się z tym charonowym jednak i tak przydatne.
Rejs łódką był krótki. Charon jakby od niechcenia machał wiosłem a jednak ich środek transportu był bardzo szybki. Isendir nie zwracał na nikogo uwagi. Z małym wyjątkiem. Był nim Elir który ciekawy był nowego otoczenia i towarzystwa. Przyczłapał się do Fufiego i zaczął go obwąchiwać. Niby normalna rzecz u psa ale... ale czy to jest pies?
Elir polizał tylko "pajączka" i od razu uciekł. Najwidoczniej lubiał się droczyć.
Przybili do brzegu. Cały był we mgle. Nic nie było widać. Prawie nic. Wychodząc z łódki skinął tylko głową przechodząc obok Charona. Ot, taki gest dziękczynny.
"Co nas tu czeka? Błysk Kłów... co to jest?"
Szli powoli. Nagle coś zaszeleściło. W ułamku sekundy przed ich oczami pojawił się olbrzymi gad. Czy to jest... Błysk Kłów?
"Ten kto go tak nazwał miał rację. Imponujące są jego zębiska. Sądzę że ma je nie od parady."
Nie wiedział co o tym sądzić.
"Kto ma to coś ujeździć? Kall'eh? Barbak? Czy może Uzjel? Chyba żaden z nich. Jędrzej? Wątpię. Chociaż może... A co z tą elfką?!"
Spojrzał na Nizzire.
"Może ona? Może dlatego jej los splótł się z naszym? Może dlatego jest tu z nami?"
Odpowiedź była natychmiastowa. Elfka zadeklarowała że przenigdy nie wejdzie na to coś.
"A więc... więc pozostało nas trzech... Tylko że... no, Ray'gi nieprzytomny jest a Szamila nie ma. Echhhh... jak na złość ten elf się gdzieś zapodział. I wszystko spada na mnie? A może jednak ktoś inny się zgłosi do tego zadania..."
Potrząsnął głową. Dopiero co obiecał się niczego nie lękać. Dotrzyma słowa.
- Przytrzymajcie, jak możecie tego gada!-powiedział.- Ja się nim zajmę!
O tak! Łatwo powiedzieć. Przytrzymajcie. Jak tylko mają tego dokonać?! Przecież to nie jest jaszczurka którą można gołą dłonią chwycić. Gdyby był tu Józio...
Oj, przydałby im się ten wyrośnięty "były właściciel charonowego wiosła". Bez problemu by przytrzymał to ogromne coś! Jednak... jednak jego tu nie ma. Trzeba wymyślić inny plan.
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline  
Stary 21-03-2009, 21:46   #117
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Sprytna dyplomacja, jaką posłużył się Barbak przyniosła efekt. Udało się odzyskać wiosło bez rozlewu krwi, za co Uzjel nabrał szacunku dla zielonoskórego towarzysza. Czasami tam, gdzie zawodził miecz, sukces można było osiągnąć spokojną rozmową. Czasami ludzie zamiast spokojnie porozmawiać, zapytać o powody i spróbować znaleść rozsądne wyjście z sytuacji chwytają za broń i atakują. Niszczymy to, czego nie rozumiemy i czego się boimy - taka jest ludzka natura i nic tego nie zmieni. Tym bardziej po przedstawicielu orczej rasy spodziewałby się okrzyku wojennego i szarży, jednak najwyraźniej jednak nie tylko ludziom dane były rozsądek i samokontrola

***

- Nie uwzględniłeś Uzjelu tego, że nauczył się tego na dawnych błędach?
- Co masz na myśli? Czyżbyś znał kogoś podobnego?
- Tak... można tak powiedzieć. Znałem kogoś wręcz niesamowicie podobnego. Tylko tyle, że wtedy zamiast rozmawiać sięgnął po broń o raz za dużo. Smutne, ale prawdziwe
- I co się z nim stało?
- Zginął od własnej broni, dobrowolnie poddając się śmierci
- Więc zrozumiał swój błąd?
- Albo wręcz przeciwnie...


***

Charon był tak uszczęśliwiony z odzyskania wiosła, że Uzjel mimowolnie się uśmiechnął. Zrobili coś dobrego, i jeśli nawet jeśli nie miał w tym swojego bezpośredniego udziału, to taki mały akt dobra poprawił mu nastrój. Charon przewiózł ich na drugi brzeg, gdzie ponoć mieli odnaleść Błysk Kłów. Zastanawiało go nieco jak wrócą na drugi brzeg ze zwierzęciem - łódką? Ta kwestia tymczasem była bardziej odległa, najpierw musieli odnaleść i złapać Błysk...

Co nie okazało się zbyt trudne, przynajmniej w pierwszej połowie. Nie musieli szukać świętego zwierzęcia, ponieważ to ono znalazło ich, prezentując swoje uzębienie. Uzjel nie miał zbyt dużych szans rzucić się w bok unikając ataku, więc postanowił załatwić to w inny sposób. Zasłonił się drzewcem halabardy tak, by zablokować paszczę potwora nie czyniąc mu jednocześnie krzywdy
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 22-03-2009, 02:33   #118
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Kall'eh, karzeł jak by ktoś pytał, dochodził szybko do siebie. Wręcz bardzo szybko. W podobny sposób jak po wieczornej libacji. Godzinka, dwie i był już zdatny do użytku. Zrobił kilak przysiadów i podskoków. Zobaczył co u Pluszaka, po czym udał się w raz z elfką w rzekome miejsce, w którym przebywała reszta. Ciekawym było faktem, że wiedział gdzie to jest. No i miała Ray'giego. No nic. Podrapał się pogłowie i wsiadł na swojego pieszczocha.

Na miejscu było lekkie zamieszanie, ale nikt nie ucieszył się za bardzo na widok Dwarfa. Nie, żeby okazali niechęć ale byli obojętni. Słychać było tylko zgrzyt zębów. Co mogło świadczyć, że dostrzegli drowa.

- No im go znalazł. - Uciszył się.

W pośpiechu zdążył tylko zrozumieć, że kamraci poszukiwali jakiegoś wiosła, żeby znaleźć jakieś zwierze. Ten cały Kruk coś o nim wspominał. No i chyba chcą z tym wiosłem chcą na niego zapolować. Ale wiosłem? Kall'eh spojrzał na swój topór. Toć wiosłem to na odyńca można dla sportu wyskoczyć ale nie na bestię.

Po chwili doszedł do wniosku, że te wiosła to jednak do wiosłowania. Dziwnie, szukał czegoś dziwnego w tym wszystkim. Niepotrzebnie. Topór do walki, wiosło do wiosłowania. Proste. Kall'eh siedział na ławeczce w łódce i machał ochoczo nogami spoglądając na krągłości elfki. Nagle usłyszał głos rzekomego Kruka. Rozejrzał się dokładnie. Nigdzie go nie widać. W lesie to myślał, że gdzieś z drzew kracze. Teraz było pusto nad nimi. "Musi jakieś czary".

Miejsce gdzie documowali zdawało się insze niż w to w którym przebywali przed jakąś godziną. No... może dwoma. Wielkie drzewa. Ogromne nawet. Kall'eh widywał tylko takie puszcze w gajach druidzkich. W których mogło być równie niebezpiecznie co tutaj. Generalnie lepiej tu niż na łodzi. Do takiego wniosku już nie raz dochodził opuszczając pokład. Na przywitanie dobył się przeraźliwy dźwięk niewiasty. No piękny on nie był ale to lepsze niż chrapliwy głoś orka. Grupa ruszyła w w kierunku domniemanego przebywania Błysku kłów. Czyli przed siebie. To był bardzo dobry kierunek gdyż po kilku krokach wycieczka dojrzała poszukiwany obiekt. Był nim ogromny Dinozaur. Wszystkim znany jako wielki jaszczur (ciekawe czemu?).

Nie ma to jak błyskawiczna reakcja.
Barbak, duży zielony ork-paladyn. Rozmawiający sam ze sobą. Wywijający toporem i kafarem. Oto święty zielony machnął toporem i nie trafił. Topór wbił się w drzewo nieopodal Jaszczura.
Nizzre, elfka powabna zielonooka samica. Ze szponami w różnych rozmiarach. (Za każdym razem innym.) Bała się o swoją bestie i pogoniła ją chronić drowa. Rozumiecie, chronić drowa. CHRONIC! Od kiedy się chroni drowa?
Uzjel Lightfist, osoba zakuta w żelazo. Wzorowo machająca patykiem także zakutym w żelazo. To on ma najdłuższy sprzęt w tym gronie. Sprzęt nadający się do wszystkiego także, do ochrony przed wielkimi kłami Błysku Kłów.
Isendir, elf który lubi wykładać interes na stół. Odważny nie ma co. I tym razem gdyż zadeklarował się poujeżdżać bestie.

Patowa sytuacja. Ale Kall'eh postanowił ją zmienić. W tym celu zanurkował dwa razy. Raz pierwszy we własną torbę w celu odnalezienia sznura z lian, który udało mu się zrobić. Raz drugi, robiąc pętlę i pierwej zarzucając ją na głowę bestii, by następnie przebiec (karzeł w końcu) pod nogami gada i obwiązać mu nogę.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 22-03-2009, 15:31   #119
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Szamil; podniosłeś czujnie głowę, czując dreszcz na skórze. Ziemia drżała. Ściany drżały. Drżały coraz mocniej. Trzęsienie ziemi! Poderwałeś się odruchowo, kiedy rozległ się naraz przeraźliwy huk i sufit eksplodował, zasypując cię ciemną masą ziemi i kamieni! Zdążyłeś tylko instynktownie skulić się, zasłaniając głowę ramionami.

* * *
Wszyscy; Szczęśliwie, Błysk Kłów miał zbyt wiele ruchliwych celów w okolicy i za mały rozumek by mógł skutecznie skupić się na jednym z nich. Jego nieskoordynowany atak miał tytuł „pogonić – w tym tłumie na pewno uda się coś rozdeptać, zamierzenie, czy nie”. Nizzre zdołała rzucić się za pień drzewa, był on skuteczną barierą dla zębów bestii, które oderwały kawał kory. Barbak stworzył ze swojej broni wyborny stopień, z którego co zwinniejszy miał szansę wybić się by sięgnąć grzbietu Błysku Kłów. Sam ork zaś ruszył bojowo i uh straceńczo [bardziej straceńczo niż bojowo właściwie...] na czołówę z wielkim gadem! Elfka wlazła na gałąź, zwijając liany, a potem zaczęła skakać i biegać po konarach sąsiadujących drzew, w tę i z powrotem, rozwieszając między nimi siatkę z lian. Isendir błyskawicznie układał plan działania, kiedy Błysk Kłów ruszył na orka, miażdżącym, przypadkowym uderzenia ogona łamiąc wielki krzak – gałęzie z trzaskiem zwaliły się na elfa, przykrywając go i maskując przed wzrokiem Błysku Kłów [to jedna z tych słynnych leśnych asymilacji!]. Bestia ruszyła na orka, który sam się o to prosił. Kiedy Kruk mówił o przytrzymywaniu Błysku Kłów, chyba niekoniecznie miał na myśli „gołymi rękoma”... Waleczny i odważny ork, choć mocarny, wybrał sobie tym razem przeciwnika wagi o-wiele-za-cieżkiej, ignorując sporą różnicę rozmiarów i mas. Ork biegł ku bestii, bestia dudniąc ziemią kroczyła ku niemu na ogromnych nogach, z wściekłym rykiem rozwarła paszczę i zniżyła łeb.
Paladine nie chciał na to patrzeć i zasłonił ze zgrozą oczy.
Jedynym powodem, dla którego ork nie znalazł się w ogromnej szczęce, była gruba, powykręcana, nisko zwieszona gałąź drzewa, jaka stanęła pomiędzy bestią i jej przekąską. Błysk Kłów nie przewidział tej przeszkody, lecz widząc ją postanowił zlikwidować ją raz na zawsze, starym sprawdzonym sposobem – napierając na nią swym ciężarem. Barbak znalazł się na drodze masywnej gadziej kończyny i nim zdał sobie z tego sprawę, Błysk Kłów wykonał już krok do przodu, nogą zmiatając orka, niczym kamyczek. Barbak po zderzeniu z nogą-taranem, pofrunął gdzieś w krzaki, tracąc na moment oddech od uderzenia, cudem unikając przydepnięcia gigantyczną stopą. Błysk Kłów był żwawy i ruchliwy jak na stworzenie o tych gabarytach! Przyspieszył, rzucił się do przodu, zniżając gwałtownie łeb, z hukiem trzaskając paszczą.

Wszyscy wstrzymaliście oddech, kiedy bestia uniosła łeb, jak wam się zdało, przełykając. Chwycił kogoś...!

Rozpaczliwie rozejrzeliście się, ale wśród zieleni, ciemności i mgieł niewiele było widać. Nie...! To Elir! Gad omal nie pożarł Elira, ale wilk zwinnie zdołał odskoczyć! Teraz z kolei gad zaryczał popisowo i zawrócił zwodniczo, rzucając się w pogoń za Flafie, która umykając, mściwie rzuciła w niego lizakiem. Kolejne trzaśnięcie paszczą, Flafie, czmychnąwszy za drzewo i w gąszcz krzewów, zdołała ujść z życiem, pozostając w ukryciu zdjęła z siebie zainteresowanie wroga. Pechowo dla Uzjela, którego zbroja musiała błyszczeć w ciemnościach, odróżniając się od tła w oczach Błysku Kłów. Uzjel nie mógł zwinnie, ani szybko zejść gigantowi z drogi, jedyne co mógł to zasłonić się wierną halabardą, gdy bestia schyliła się po niego z rozwartą paszczą. Drzewiec broni wszedł między wielkie zęby, czubek pyska gada huknął o zbroję, powalając z łatwością rycerza, ale nie miażdżąc go. Drapieżnik, wyraźnie zdziwiony twardym oporem jaki stawiała zbroja, podniósł głowę, prostując się, podnosząc także Uzjela, wiszącego na halabardzie zaklinowanej miedzy zębami bestii. Gad potrząsnął energicznie łbem, rycerz nie utrzymał się i poleciał, zaliczając upadek z wysoka w krzaczki [plus miękkie lądowanie na Flafie. Jego bron wypadła z pyska gada, leży nieopodal]. Błysk Kłów zauważył Kall`eha i ochoczo ruszył ku niemu. Nie było to zbyt kłopotliwe dla gada tych rozmiarów – dwa kroki i już był przy krasnoludzie! Kall`eh wiał, starając się zagonić drapieżnika między drzewa, z nadzieją że ten zaklinuje się i odpuści.

Siatka z lian nie była jednak na tyle gęsta i silna, by powstrzymać szarżując zwierzę ścigające Kall`eha. Błysk Kłów wpadł w sieć i wypadł z niej z wściekłym rykiem i trzaskiem pękających lin, a Nizzre, trzymając ręku koniec liany, szarpnięta z ogromną siłą, pofrunęła. Błysk Kłów, z tułowiem oplatanym kilkoma lianami, pociągnął wrzeszcząca elfkę za sobą. Dyndała na końcu liny, obijając się o bok pędzącego zwierzęcia. Liana pechowo zaplątała się wokół jej ręki supłem, a ten zacisnął się. Elfka i tak nie miałaby ochoty puścić, nawet gdyby mogła – spadłaby prosto pod łapy rozszalałego gigantycznego gada. Dyndała więc, kołysząc się niekontrolowanie, piszcząc, klnąc i jęcząc przy każdym uderzeniu o bok gruboskórnego zwierzęcia. Kall`eh tymczasem zdołał zarzucić pętlę z liany na łeb Błysku Kłów, ale przy próbie oplątania nóg bestii wytrzasnął się* [*elfickie=zarył w glebę] jak długi; albo się o coś potknął albo runął od samego drżenia podłoża od stąpnięcia gada. Wielka stopa uderzyła w ziemię tuż obok niego, omal go nie rozdeptując. Jędrzej, który odwrócił na moment uwagę gada, rzucił siew krzaki, gdy drapieżnik ruszył za nim, omal go nie tratując, zwalając na niego połamane gałęzie[leśna asymilacja#2]

Błysk Kłów wypatrzył zaś największą i najbardziej interesującą zdobycz – duże włochate mięsko - wielkiego pająka! Ruszył za nim, z wolnego stąpania przechodząc w coraz szybszy bieg! Moment i długonogi, sądzący wielkie kroki stwór już zniknął wam z oczu w lesie, ciemności i mgłach bagien, wraz z drącą się Nizzre dyndającą mimowolnie na jego ‘smyczy’!!!

[media]http://www.youtube.com/watch?v=Mu0_FEHoIo0&feature=related[/media]

ZA NIM!!!

* * *
Szamil; Uh?! – posypało się na ciebie dużo ziemi i jakieś gałęzie, ale dużo mniej, niż sądziłeś! Zdaje się, że twoja jama wcale się zapadła się całkowicie... Wokół, wibrującym donośnie echem zahuczał naraz gromki, przeraźliwy ryk czegoś gigantycznego! Otrzepałeś się, odsłoniłeś głowę i spojrzałeś w górę, by ujrzeć... olbrzymią, gadzią kończynę, tkwiącą w twojej dziurze! Długa noga zginała się konwulsyjnie, wymachując pazurzastą stopą, kopiąc ściany twojej nory, próbując zaczepić pazurami o coś, by się podeprzeć. Ogromny gad wpadł jedną nogą w uh twój dołek! Wokół wielkiej gadziej nogi rozpierdzielającej kopniakami twoją dziurę dyndała owinięta liana. Koniec liany sięgał tak, że mogłeś do niego podskoczyć i się chwycić! Więc chwyciłeś... Wynalazłeś tak nowy sport ekstremalny – łapanie stopa!

Nizzre; Błysk Kłów galopował za Fufim, a ty obijałaś się o twarde gadzie łuski, drąc się żeby pająk uciekał. Pająk uciekał, Błysk Kłów gonił. Aż nagle pająk uciekł, a Błysk Kłów z wyciem-kwikiem runął czy wręcz niemal zapadł się pod ziemię! Ogromny gad nastąpił na zasłonięty warstwą gałęzi i ściółki dół, wpadając do głębokiej dziury jedną nogą. Z druzgoczącym ziemię hukiem zwalił się, padając na brzuch, wywijając rozpaczliwie długim ogonem i szamocząc się dłuższa chwilę, nie mogąc wydostać nogi z dziury. Wreszcie znalazł oparcie i wstał. Zauważyłaś, że na jednej z lian oplątanych wokół tułowia bestii dynda... ktoś! [czy raczej jedzie po ziemi póki co...]

Szamil; Nizzre; Błysk Kłów zauważa pasażerów na gapę, namierza was zabójczym wzrokiem malutkich ślepków, rozwiera zaślinioną paszczę i z wściekłym sykiem zaczyna obracać się wokół, niezgrabnie próbując sięgnąć zębami elfkę obijającą się o jego sadełko.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 22-03-2009, 17:56   #120
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Ręce wyraźnie odmawiało posłuszeństwa, ciało, które przez cały dzień było zmuszane do karkołomnych czynów wystawiało właśnie rachunek i nie był to rachunek, który można by spłacić w ratach. Mimo to elf zmusił dłonie do zmiany chwytu i podciągnięcia się. Gad zamiast mu pomóc zaczął kręcić się w kółko próbując chwycić kogoś zwisającego mu z szyi. Kimś tym była kobieta, Szamil znany koneser kobiecych wdzięków tym razem nie przyglądał się dziewczynie zbyt uważnie, wolał dostać się na bestie.
"Lewa, prawa, lewa, prawa."
Ręce co raz łapały lijane wyżej mimo protestów mięśni. Skóra na torsie była zrywana przez drobne kamyczki, patyczki i inny syf leżący w lesie.
"Jeszcze trochę."
Elf w końcu dotarł do nogi i cudem uniknął zadeptania. Objął lewą ręką (błagam nie zapal się!) i nogami grubą kończynę potwora, prawa ręka w paru ruchach owinęła wokół siebie lijane, potem odczepiła ją od nogi potwora.
Potwór przypomniał sobie w końcu o przednich łapach i wyciągnął jedną z nich w kierunku elfki. Szamil bohatersko ratując niewiastę w opałach (tzn. po bogatym uzębieniu podejrzewał co to za bestia i postanowił dotrzeć na pysk potwora) zarzucił zrobioną przez krasnoluda pętle na łapę stwora i szarpnął. Błysk Kłów ze zdziwieniem spojrzał na łapę i również szarpnął, cóż Szamila szarpnięcie było słabsze, elf po chwili dyndał za prawą rękę na wysokości torsu potwora. Elf zacisnął zęby i zaczął się wspinać po linie do łapy stwora. Nim potwór zdecydował co zrobić z elfem, Szamil był na jego łapie. Objął kurczowo nogami kończynę stwora i szarpnięciem lewej ręki rozwiązał pętle. Teraz został najłatwiejsze, pokonując ból mięśni wbiec po łapie na kark, owinąć końcówki lijany o dłonie i założyć na pysk bestii tak, żeby potwór jej nie rozerwał. Ujeżdżenie jej przy tym zdawało się dziecinnie łatwe.
Zerwał się po łapce potwora, o dziwo nie wydawał okrzyków, jego twarz wyrażała skupienie. Zdawał sobie sprawę, że jeden błąd i nawet Flafi go nie poskłada. Nadwyrężone mięśnie wręcz krzyczały do jego mózgu o odpoczynek, jednak on nie zważał na to.
„Musze to zrobić, muszę by stanąć naprzeciwko Ciebie. Zrobię to dla Ciebie. Dla tej chwili gdy popatrzymy sobie w oczy, gdy nasze ostrza się skrzyżują. Nie okaże słabości!”
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172