Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-07-2009, 18:20   #431
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
,,Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane", Uzjel dobrze o tym wiedział. Zwłaszcza, że przez jego dobre chęci Isendir o mały włos nie postradał życia. Cóż, halabarda mogła się omsknąć każdemu, a najważniejsze że elf przestał się miotać znacznie ułatwiając uwolnienie go z pętli. Rycerz nie mógł się jednak tym zająć, ponieważ krewetka nacierała teraz na niego. Uderzenie halabardą nie udało mu się, gdyż potwór zdążył ukryć się w pancerzu. Co prawda dzięki halabardzie utrzymał krewetkę na dystans i sam był bezpieczny, to jednak wolałby pokonać ją a nie tylko utrzymać na zewnątrz jaskini.

Krewetka była dość silnym przeciwnikiem. Dobrze opancerzona, dysponująca wieloma odnóżami oraz dość szybka stanowiła nie lada wyzwanie. Na szczęście Uzjel nie był sam, Kall'eh walczył z nim ramie w ramie. We dwóch mieli szanse pokonać bestię, wymagało to jednak odrobimy planowania. Skoro nie mógł liczyć na swoją szybkość, a celowanie w nieosłonięte pancerzem części ciała na niewiele się zdał Uzjel postanowił postawić na swoją siłę. Cofnął się o krok i wzniósł halabardę nad głowę, po czym wkładając całą swoją siłę opuścił ją na grzbiet potwora licząc, że uda mu się przebić pancerz.
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 23-07-2009, 16:25   #432
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Bieg, skok, ból, upadek, przeturlanie się, dalszy bieg, ciepło na nodze, jaskinia. Tymi o to słowami można opisać drogę jaką przebył zmierzając do jaskini Szamil zwany Samaelem, Trucizną Pana i Pierwszym pośród... No właśnie nie wiadomo pośród kogo. Syn Berithiego, półdemon, półelf.
Gdy wylądował w końcu w ciemności, jego bestia Chmurek, który przyjmował formę chmury (orginalne nie?) obwinął (a raczej obwiał) jego nogę i zaczął leczyć ranę. Elf, który nauczył się już trochę o jaskiniach zaczął się rozbierać. Czerwony płaszcz i biała koszula (ostatni krzyk mody w jego świecie), tak dobrze nadający się na wyjścia, legły pod ścianą z prostego powodu, były doskonale widoczne w ciemności. Szamil nie chciał być widoczny w ciemności by ktoś go nie zdzielił. Gdy Chmurek skończył leczenie elf ruszył przed siebie. W końcu trafił na rozwidlenie dróg. Rozejrzał się, ciasno jak cholera, powąchał powietrze, duszno jak cholera, pomacał, brak elfek. Tu nie było fajnie. Za nim rozległ się dźwięk przypominający uderzenie czymś ciężkim w ciało i upadek. Dobrze zrobił zostawiając widoczne ciuchy na początku jaskini. Popatrzył na trzy korytarze i ruszył w lewo. Ręka na mieczu, całe ciało przyklejone do ściany, ktoś tu był jeszcze i to ktoś kto zrobił krzywdę tygrysowi lub Barbakowi. A więc trzeba zrobić temu komuś krzywdę.
"Już druga jaskinia... Jakiś kobolot to robił?! Niech to kulawy i wykastrowany Berithi kopnie!"
Schylił się w nadziej, że znajdzie chociaż kamień. Nic... A czas się kończył, czuł to.
„Ciekawe co robi nasz Śpiewak? I czy Anioł już wrócił. Będzie pewnie się pieklić o to małe powieszenie.”
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 23-07-2009, 20:38   #433
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Uzjel; Zadałeś cios pozwalając, by ostrze halabardy runęło pod własnym ciężarem i siłą twoich rąk. Siekiera huknęła o pancerz krewetki, stworzenie nawet nie ugięło nóg, przyjęło cios na swą tarczę, nie odnosząc obrażeń! Ostrze nawet nie zarysowało pancerza, samo zaś lekko się wyszczerbiło! Przyszła pora na odwet krewetki i piekliszcze chlasnęło cię swym hakowatym odnóżem, odrzucając cię w stronę lasu. Nie czułeś bólu. Ból był czymś obcym, czułeś raczej... ubytek energii. Energii potrzebnej do poruszania się, do walki, do utrzymania swego bytu w całości. Coś jakby zdziwienie lalkarza, kiedy kukiełce podcięto tylko część sznurków. Flafie i Elir byli w pogotowiu. Szykowałeś się mężnie na kolejną turę walki z krewetką krążącą uparcie przy wejściu do swej nory, kiedy w twoich myślach rozbrzmiał głos Kruka.

Wszyscy; - Czas minął. You have failed – usłyszeliście wyrok.
Kruk nie był ani złośliwy, ani zły, ani smutny. Ot, powiadomił was o przegranej bez zbędnych emocji.

Uzjel, Kall`eh; Niech to szlag. Tym razem się nie udało! Wasi towarzysze nie wyszli z nory krewetki na czas. Gorzej, nie wyszli w ogóle! Sprawę pogarszał fakt, że weszli tam w towarzystwie obcego wam, gadającego tygrysa. A także nie na rękę była wam obecność wściekłej krewetki, której nikt nie powiadomił, że zabawa dobiegła końca. Dla wielkiego stawonoga zabawa dopiero się rozpoczęła. Krewetka wciąż trzymając się blisko swej nory nie widzi powodów, by opuścić obiad i tym razem bierze Sathema na cel!

Is leży na ziemi, siny i nieprzytomny. Elir z podkulonym ogonem podbiegł do elfa i piszcząc położył się u boku swego pana, liżąc jego zimną dłoń.



Znienacka ciało elfa rozpadło się na kopczyk srebrnych iskier, ale i te rychło zniknęły.

Icy Light by =closer-to-heaven on deviantART

Elir ze skowytem grozy i żałoby rozejrzał się i z podkulonym ogonem czmychnął w gąszcz lasu, tyle go widzieliście.

Znów jest was o jednego mniej. Jednego...? Nizzre nadal się nie pojawiła, Fufiego nie widać i nie słychać.

Tygrys;
Ugh... czujesz się trochę jak...
http://www.brt12.eu/downloads/hangover.jpg
Tyle, że jesteś dużo, dużo większy i kac jest odpowiednio większej mocy... Po pierwsze zbudziłeś się. Zdziwiłeś się, że się zbudziłeś, gdyż nie pamiętasz, abyś szedł spać. Po drugie kosmiczny ból głowy, zwłaszcza potylicy i karku. Po trzecie dyndasz. Leżysz przewieszony przez coś, co się kolebie i dyndasz. Po czwarte nienośne swędzenie na grzebcie [odruchowo poruszasz tylnią łapą próbując się podrapać].

Barbak, Samael; Zła wiadomość od Kruka dotarła też w mrok nory krewetki. Nie udało się wykonać zadania. A wy błądzicie nadal w czeluściach tuneli, w bezdennym mroku.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 23-07-2009, 21:28   #434
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Rycerz włożył naprawdę sporo siły w swój cios. Siła ciężaru samej broni, zwiększona jeszcze zamachem znad głowy sprawiła, że ten cios był naprawdę druzgoczący. Zwyczajny przeciwnik po takim uderzeniu byłby już w dwóch trudnych do zidentyfikowania kawałkach. Żaden hełm ani pancerz nie byłby w stanie uratować przeciwnika przed pewną śmiercią. Jednak krewetka nie należała do zwyczajnych przeciwników. Przypominała raczej monstrum siedzące na końcu długich i niebezpiecznych lochów czekające aż mięso w postaci poszukiwaczy przygód samo do niej przyjdzie. W momencie uderzenia potwór nie dość, że nie został rozpłatany to na dodatek zdawał się w ogóle nie przejmować tym uderzeniem. Za to halabarda z dźwiękiem przypominającym metaliczny jęk wyszczerbiła się o twardszy od stali pancerz. Jakby tego było mało Uzjel, który liczył że tym ciosem zakończy walkę był znacznie wychylony do przodu, przez co miał wysunięty przed siebie środek ciężkości. Mógł tylko obserwować jak zakończona haczykami kończyna potwora uderza go w bok. Uzjel przeleciał kawałek w powietrzu po czym z łoskotem zwalił się na ziemię. Jednak on sam także nie był takim zwyczajnym przeciwnikiem. Normalny człowiek po takim ciosie jeśli żyłby dalej, to nie byłby zdolny do dalszej walki. Uzjel natomiast... nie czuł nic złego

Zdziwiony rycerz spojrzał na coś, co teraz mógł określić swoim ciałem. Nie widać było żadnych większych obrażeń, żadnego paraliżującego bólu ani krwotoku. Po prostu coś jakby zmęczenie, tylko bardziej odczuwalne. Jakby część jego sił witalnych została zużyta na powstrzymanie śmierci. Było to coś nowego, dobrego ale jednocześnie... groźnego. Najbardziej przypominało mu to regenerację, jaką dysponują demony. Czyżby splugawienie zsyłane na niego przez Pana Zbroi sięgało aż tak daleko? Wciąż miał w pamięci słowa ,,Ten kto walczy z demonami musi uważać, by samemu nie stać się jednym z nich". Najwyraźniej Uzjel w swojej zapalczywości przekroczył tą granicę i teraz pozostawało mu tylko iść dalej tą drogą. Zyska wolność, nawet jeśli będzie to oznaczało stanie się demonem. Nigdy jednak nie odda swojego umysłu w czyjąkolwiek władzę, niezależnie czy tworów fioletu czy bieli.

Komunikatem kruka, że zadanie zakończyło się niepowodzeniem nie przejął się zbytnio. Nie przypominał sobie, by wcześniej wspominał coś o limicie czasu. Mogła to być chytra sztuczka stwórcy, chcącego odciągnąć ich od głównego zadania. W każdym razie rycerz nie miał zamiaru przerywać walki z krewetką. Pamiętał dobrze, że poprzednim razem w momencie porażki wszyscy przenieśli się z powrotem do karczmy, co uratowało go od ciosu toporem zadanym z wyskoku przez Kall'eha. Dlaczego tym razem było inaczej? Uzjel nie miał zamiaru dać się tak łatwo nabrać i zamierzał doprowadzić to zadanie do końca, niezależnie czy miało to jakiś sens, czy nie

Nowa zdolność nie dawało mu jednak nieśmiertelności. Uzjel doskonale zdawał sobie sprawę, że nie przetrzyma jeszcze jednego takiego ciosu. Dlatego wezwał do siebie Flafie, by pomogła mu na tyle, by kolejny cios nie okazał się dla niego śmiertelny. Następnie odwrócił halabardę do krewetki drugą stroną. Ostrze skierował w górę, opierając o nie łokieć, drugą ręką chwycił broń od dołu. Teraz w stronę krewetki celowała ta część broni, która zazwyczaj była wbijana w ziemię przy odpieraniu ataku konnicy, Ostrze, podobne do włóczni miało większą szansę, by trafić w szczelinę pancerza, co Uzjel miał nadzieję wykorzystać, do zyskania nad poczwarą przewagi.
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 23-07-2009 o 21:31.
Blacker jest offline  
Stary 24-07-2009, 18:23   #435
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Wiatr był przyjemnie ciepły. Siedziała na nisko zwieszającej się gałęzi drzewa, lekko kiwając spuszczonymi nogami. W palcach miętosiła płatki fioletowego storczyka. Fufi siedział pod drzewem i mruczał z zadowoleniem, wywerny po cichu z namaszczeniem iskały go, wyjadając faunę zamieszkującą pajęczy odwłok.

Nizzre czekała. Czekała na sygnał, na wezwanie.

Wcześniej sama do nich przyszła i wyciągnęła do nich rękę. W konsekwencji została okrzyknięta tą, która nie wie, co to przyjaźń i udaje dobre zamiary. Wstawiła się za jednym z nich, broniąc jego życia jak nakazywał jej kodeks i sumienie. Usłyszała w nagrodę, że jest fałszywym dziwadłem, gdyż nigdy nie widziano kogoś, kto oddałby życie za nieznajomego. Te słowa uraziły ją najbardziej ze wszystkich słów jakie usłyszała w ciągu swej elfickiej egzystencji. Te słowa podważyły całe jej dotychczasowe postępowanie i jej ideały, jej moralność i kodeks etyczny. Najgorsze, że nie pierwszy raz je słyszała.

Zastanawiała się teraz, czy warto wracać by usłyszeć je ponownie. Czy warto ciągnąć dalej to wszystko. Oczywiście, wszystkie dzieci Światła miewały wątpliwości. Ona nie była nawet dzieckiem Światła w czystej postaci. Jej wiara była silna, jej cierpliwość niewyczerpalna jak Mgły Chaosu. Wiedziała jednak, że nie wolno jej szukać przyjaźni na siłę. Wiedziała, że wybrała drogę samotniczki i nic na to nie poradzi. Tak powinno zostać. Nabierała tego przekonania, kiedy minęła godzina, kolejna godzina i kolejna, a żaden z jej towarzyszów nie zjawił się w okolicy. Nikt jej nie szukał. Nikt jej nie wzywał. Nikt jej nie potrzebował.

Barbak odszedł po zakończeniu walki z wywerną, nawet nie odpowiadając na jej pytanie. Odszedł i nie wrócił pod wywernie gniazdo poszukując pozostawionej tam elfki. Może liczyli, że pójdzie za nimi? Może liczyli, że nie pójdzie...

Zgniotła w dłoni kwiat storczyka i rozluźniwszy dłoń patrzyła jak płatki powoli opadają na trawę, kołysząc się na wietrze. Była sama. Uśmiechnęła się krzywo. Przecież ani przez moment nie była z nimi.



Mogła za nimi podążać, licząc, że tego się spodziewali. Jedynym impulsem nie dającym jej spokoju samotności i sprawiającym, że nadal się wahała, był Isendir. Jego spojrzenie, jego słowa, jego głos. Ale Is widział w niej towarzysza broni. Nikogo więcej. Widział elfkę, która potrafiła zabijać. Pocałunek jaki mu ofiarowała tylko go zmieszał, czy wręcz przeraził. Is miał kogoś. Kochał inną. Nie zamierzała i nie potrafiła zmuszać do miłości. Nawet, jeśli próbowała. Cóż, nie udało się.

„Masz pozdrowienia od Kirenny”
„Berith... Jeśli cały Chaos ma jedno i to samo źródło, jakim są Mgły Chaosu, dlaczego niektóre twory demonów są tak odrażające, a inne tak... boskie?”
„You still love him...?”
“Love? I don`t love, Berith. My love is eternal. Jak On się ma?”
„Przecież wiesz. Look around you”
„Nie wiedziałam że to tak będzie...”

Spojrzała w las. Mijała prawie czwarta godzina. Nikt nie przyszedł. Nawet Is.
„Gdybyś tu był, wszystko byłoby inaczej... Ale ty przecież jesteś wszędzie...”
Zaczęła nucić melodię dobrze znanej jej pieśni.
Wrzuta.pl - Blutengel Lucifer

Zeskoczyła z drzewa. Fufi ciekawsko postawił nogogłaszczki.
- Ruszamy, śliczny - ogłosiła radośnie.
Pająk z piskiem pozbierał nogi do kupy i przydreptał do elfki. Zapięła mu różową smycz, szedł grzecznie przy nodze. Elfka zbierała po drodze maliny, ciskając je łagodnym łukiem w powietrze, a wywerniątka na przemian łapały i połykały owoce.

- Zhaun ele uk v'drin.
Głos dochodził z lasu. Przystanęła.
- Ele?
- Uk nau gumash dro xuil ssinssrigg.
- Uk...? Ssinssrigg...?
Milczał.
- Nie bój się.
Wiedziała, gdzie jest. Nie chciała jednak tego okazywać. Podejrzewała, iż pozostawał poza zasięgiem jej wzroku z innego powodu aniżeli dla jej niewiedzy. Spokojnym, ale zdecydowanym ruchem wyjęła coś z torby i podrzuciła w górę.
http://fc00.deviantart.com/fs9/i/200...y_Sortvind.jpg

Dusza spadła na trawę i błyszczała w niej.
- Weź, proszę. To twoje – zachęciła.
Nie próbował podejść by odebrać swą własność, uznała, że będzie spokojniejszy, jeśli ona się oddali. Spokojnie odwróciła się więc i ruszyła w las.

You’re walking through the streets at night
And your heart is full of pain
You don’t know where to go
Your life is full of hate and fears
You feel so lost and you feel alone
You’re looking for a change in your life

You hate to be a human being
You hate to be so sick and weak
You don’t deserve a life like this
You're so much better and you're so different
You don’t believe in what they do
I know you are one of us

We have the darkness on our side
No more fear and no more pain
We will protect you eternally
The only price you have to pay is to leave this world behind

Przystanęła. Ten cholerny mroczny elf naprawdę umiał bosko nucić.
- Czego ode mnie chcesz? – spytała stanowczo.
Wahał się o sekundę za długo.
- Xxizz – powiedział, niepewność była zbyt mocno wyczuwalna w jego głosie.
Nigdy wcześniej nie prosił o pomoc i widać nie miał w tym doświadczenia. Nie wyglądał nawet na potrzebującego. Ale i tak jej instynkt wziął górę, tak jak w każdym tak absurdalnym przypadku, kiedy to wyjmuje miecz z piersi wroga i natychmiast rzuca się na kolana obok niego, by próbować go opatrzyć. Ktoś ją wzywał. Ktoś jej potrzebował.
- Qualla, xxizz uns'aa.
- Czego potrzebujesz? – spytała, odwracając się.
- Twojej obecności w Dachach.
Zdziwiła się.
- Dlaczego?
- Po prostu przyjdź. Proszę.
- Co tam jest?
Milczał.

* * *
- Oi! Elfie!
Nizzre obejrzała się na babuszkę goblinkę stojąca w progu swej nadrzewnej chatki i uśmiechnięta skinęła ręką w elfickim geście pokoju. Babuszka wskazała zieloną zgrzybiałą ręką w las, tam, skąd elfka wracała.
- Elf w złym kierunku! Towarzysze elfki poszli tam, oi!
- Tak, wiem... - odparła swobodnie, nie zatrzymując się i spacerowym krokiem podążając w przeciwnym kierunku minęła chatkę goblinki.
- Oi - pokiwała głową, opuszczając rękę.
Nizzre uszła kilkanaście metrów, kiedy zauważyła cień przemykający między drzewami i przystanęła.
- Nimfa, oi? - zagadnęła babuszka.
Elfka obejrzała się na nią.
- Tak, kilka razy widziałam już tę nimfę - odpowiedziała. - Kto to?
- Zła, zła dusza, oi.
- Zła dusza? - spytała z niedowierzaniem.
- Uwięziona tutaj, oi taaak.
- Przez kogo?
- Przez śmierć i zawiść.
- Jak to się stało?
- Nie znać jej? Szukać jej mąż, oi!
- Nie rozumiem. Jest duchem?
- Taaak, nie żyje, od dawna, oi.
- I nadal szuka swojego męża, dlatego tu się błąka?
- Oi, nie nie, elfka - pokiwała ręką. - TY szukać jej mąż!
- Ja!? - jęknęła zszokowana Nizzre.
- Taaak, pytać o człowiek stary z siekierą w lesie - przypomniała spokojnie babuszka goblinka.
Nizzre zamrugała ze zdumieniem swym jedynym, zielonym okiem.
- Była żoną drwala?
- Ou taaak. Była.
- I nie wie, że on ma teraz inną! - zrozumiała Nizzre. - Dlatego tu krąży!
Miłość to niebezpieczna gra. Zawiść także. Może ta niewinna nimfa nie jest wcale taka nieszkodliwa na jaką wygląda? Nizzre miała się teraz na baczności, cień snuł się nieopodal.
- Ma inną? - spytała babuszka. - Oi, nie wiem. Miał.
- Miał? Spotkaliśmy babinkę w chacie niedaleko stąd, powiedziała że drwal jest jej mężem!
- Był, oi.
- Czyli ma jeszcze inną!? Trzecią!?
- To być stary człowiek - upomniała cierpliwie babuszka.
- Nie rozumiem. Mówiłaś, że tędy przechodził i go widziałaś!
- Oi, tak.
Nizzre jęknęła aż.
- Dzisiaj?
- Nie, oi.
- Wczoraj???
- Ni, elfie, ni.
- Ile... lat temu?
Babuszka myślała chwilę, licząc.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 25-07-2009, 15:58   #436
 
Amman's Avatar
 
Reputacja: 1 Amman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłość
Kiedy krewetka przerzuciła się z krasnoluda na niego, wystąpił prawą nogą na przód, szykując się w pozycji bojowej.

"Pancerz, duży problem, myśl Sathem, myśl jak go ominąć... Hmmm..." - twarz wilka rozciągnęła się w szerokim uśmiechu, który ukazał żółtawe zęby.

"Przydałby się jakiś doping" - pomyślał. Pstryknął palcami, a wokół niego zaczęła się kręcić ognista nutka.

Prastare duchy muzyki!
Potrzebujemy Waszej pomocy!
W walce z wielkim przeciwnikiem!
A Wasza pomoc zostanie nagrodzona!


Tuż przednim pojawiło się kilka ognistych kulek, które po bliższej identyfikacji okazały się ognistymi ptakami, które podleciały do Sathema i rozpoczęły konwersację.

-
- Jak to nie macie instrumentów?
- ...
- No to radźcie sobie bez nich.
- ^^
- Co najwyżej mogę wam perkusję odpalić.
- ...

Na to odleciały, jeden z nich dosiadł ognistej perkusji stworzonej przez Sathema, po czym rozpoczęli mini koncert.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=EQTi9GYm1G8[/MEDIA]

- Z takim wsparciem to można walczyć - powiedział, a następnie nasunął mu się pewien dodatkowy pomysł. Wiedział że po wszystkim będzie wycieńczony, lecz chodzi tu o rozwalenie przeciwnika. Zacisnął więc pięści, a jego postać powoli zaczęła zajmować się ogniem, od końca członków aż po brzuch. Kiedy już cały stał w płomieniach, zrobił to samo z Iskrą. Następnie wyczarował wokół siebie ognisty wir, przez który nie było nic widać.

Kiedy wir opadł, przed krewetką stały trzy wilkołaki i trzy wilki, wszystkie w ogniu. Wszystkie wyglądały tak samo, lecz tylko jedna para z nich była prawdziwa - reszta to były same płomienie. Sathem krzyknął:
- Iskra! Zabij! - i wszystkie sześć postaci ruszyło w kierunku krewetki, pod którą trawa już stała w ogniu. Wilk podejrzewał, że podbrzusze będzie mniej opancerzone, więc postanowił tam ją przypiec.
 
__________________
Wiecie że w człowieku ukryte jest zło?? cZŁOwiek...

gg:10518073 zazwyczaj na chwilę - pisać jak niedostępny, odpiszę jak będę
Amman jest offline  
Stary 25-07-2009, 17:44   #437
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Uratowany Elf padł i nie minęła chwila jak się rozpłynął. Co to ma być? Kall'eh stał z wytrzeszczonymi oczami i tylko wrodzony instynkt samozachowawczy uratował go przed sprzątnięciem krewetkowym odnóżem.

Kall'eh zrobił unik w sam raz, żeby nie stracić głowy. Jak stałby tam elf albo człowiek dostał by po bebechach i nie dałby rady zrobić uniku. Czasami zdolnością rasową jest wzrost.

Pancerz stwora był mocniejszy niż nawet myślał. Ciso Uzjela nie zrobił żadnego wrażenia na potworku. Coś mówiło Kall'ehowi, że to będzie ciężka walka. Na dodatek wszędobylski Kruk gadał od rzeczy. Ogłosił koniec zawodów. Z tym, że krasnolud nie zauważył, żeby się zaczęły. Krewetka też.

Walnął ją raz, drugi, trzeci, czwarty...... co jest po czterech? Unikał jej przerażająco zwinnych odnóży i walił gdzie popadnie. Skorupa jak z takiego twardego kruszcu, dimentu, czy jakoś tak. Bracia spod gór skalistych takie wydobywają. Jak diment - niewzruszone.

- Ty szelmo. - Powiedział stojąc w rozkroku i macając zdrętwiały kark lewą ręką.- Tu ło trza czeguś strongniejszego.

Uklęknął wyciągnął nóż z cholewy buciora i zrobił rysę na dłoni. Lekką tylko po to by krew poleciała. Schował nóż i palcem umoczonym w posoce namalował na ramieniu starożytne runy krasnoludzkiego królestwa.Siła napłynęła do jego ramion. Kall'eh chwycił topór i ruszył na skorupiaka wiedząc, że magii run nic nie może się przeciwstawić.
Próbuje zatopić Topór w głowie stwora.
 
__________________
gg: 3947533


Ostatnio edytowane przez Fabiano : 25-07-2009 o 17:46.
Fabiano jest offline  
Stary 26-07-2009, 14:11   #438
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Tyrys mimo próby uniknięcia ciosu krewetki, oberwał od jej ostrego odnóża. Było to prawie jak dźgnięcie ostrym mieczem, w pierwszej chwili zdziwienie, potem ból. Na szczęście tygrys zdążył uciec i tym samym nie pozwolił krewetce bardziej rozcharatać boku. Mimo bólu tygrys wbiegł do grory oglądając się za siebie, żeby upewnić się, że przerośnięty owoc morza zostaje na zewnątrz jaskini.
Tygrys przebiegł kilka dalszych kroków już w ciemności, szukajć tego elfa który twierdził, że w środku jest więcej rozrywki niż na zewnątrz przy obserwowaniu zmagań krasnoluda i człowieka walczących z pancerną krewetką.
Jednak zwierze już było w jaskini, więc nie było zbytniego odwrotu. Tak więc tygrys zatrzymał się i zaczął węszyć w poszukiwaniu tropu. Zwęszył krew, jednak tuż potem szmer za plecami odwrócił jego uwagę o 180 stopni, a właściwie o 360, gdyż zaaferowany szukaniem tropu został kompletnie zaskoczony i na nic się zdało pokazywanie wszystkich pazurów i próba podskoczenia i smagnięcia przeciwnika którąś z łap. Mówiąc proście, tygrys dostał czymś w łeb aż zahuczało, po czym padł na ziemię.

***
Pierwszym co poczuł kot gdy odzyskał część przytomności, to że jest zwykłą szmatą zawieszoną bedzieś na jakimś płocie, i dyndającą sobie radośni i swobodnie na wietrze. Jednak następna chwila zburzyła kompletnie nawtet miłe uczucie nieważkości, gdyż kot ponownie dostał po łbie. Tym razem jednak nie twardym narzędziem, a tępym i ostrym bólem karku i głowy. Następne co doszło do świadomości tygrysa, to równie ostre swędzenie grzbietu co ból głowy. Aż tylna łapa sama zaczęła podrygiwać aby się podrapać.
Jednak to nie byl koniec nowych doświadczeń. Okazało się, że tygrys nie wisi na płocie, a na czymś metalowym co się poruszało. Wtedy dopiero tygrys na dobre zaczął łapać co się dzieje i otworzył oczy.
Faktycznie, fidok poruszającej się posadzki potwierdzał teorię, że był gdzieć przez kogoś niesiony, a to spowodowało błyskawiczną burze mózgu. Jednak była o tyle silna, że jeszcze spotęgowała tępe łupanie wypełniające mózgoczaszkę kota. Mimo to zwierze zaczęło analizować co się działo i dlaczego jest niesiony.
Szybko jednak mu się przypomniało, ja dostał czymś twardym w tył głowy.. a skoro teraz jest niesiony, to pewnie sprawka napastnika!
Reakcja na to była o dziwo dość szybka, gdyż tygrys ryknął wściekle, co było błędem, gdyż spowodowało jeszcze większy ból głowy, przy czym zaczął drapać pazurami po twardej zbroi chcąc się uwolnić.
Dopiero kiedy już zaczął się miotać dostrzegł orka.
- Jednak masz ochote na przerobienie mnie na fotro? - warknął po czym dalej próbował się uwolnić.
 
eTo jest offline  
Stary 26-07-2009, 16:59   #439
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
- Jednak masz ochote na przerobienie mnie na futro?
- Hę?
Było jedynym co ork zdołał z siebie wykrzesać.
Zaraz po tym burza futra i pazurów spadła na jego pancerz. Tygrys nie pomny o swe bezpieczeństwo i o stan swego zdrowia, zaczął się miotać. Musiał oberwać w głowę i to naprawę mocno, bowiem plótł od rzeczy.
- Spokojnie, nie histeryzuj! To ja! Korciło go aby dodać coś na kształt "Kiler", ale stwierdził, że jeden hardkorowiec w tej drużynie wystarczy.
Tygrys wiercił się, podskakiwał i starał się za wszelką cenę spaść z Barbaka. Zielony zdając sobie sprawę, w jakiej sytuacji znajduje się jego nowy przyjaciel, oraz dbając o jego bezpieczeństwo nie mógł pozwolić, aby stała mu się krzywda. Oznaczało to, że musiał go obronić przed nim samym... to zazwyczaj było trudne.
Barbak szybkom i pewnym chwytem złapał tygrysa za fałd skórny znajdujący się za głową kota, a na jego karku. Następnie ruchem tyleż pewnym co i szybkim oderwał tygrysa od siebie. Trzymając jego pyszczydło na wysokości swojej twarzy spojrzał kotkowi w oczka.
- Uspokoisz Ty się? Przeca nic Ci się nie dzieje!
Ork puścił bezceremonialnie kota na klepisko.
- Emanuelu pomóż mu.
- Dobrze, ale wiesz że robię to niechętnie.
- Tak, wiem. Pomóż mu i koniec.

Pchła zamierzyła się susem w kierunku tygrysa z zamiarem wyleczenia go.
Tymczasem odezwał się kruk. Zadanie zostało przez nich zawalone.
Ork spojrzał ponuro na tygrysa, który musiał słyszeć to samo.
- Daliśmy ciała Przyjacielu. Głos orka był smutny i przemawiała przez niego żałość. Kolejne zadanie zostało położone. Trza się teraz było zastanowić czemu. Zanim to jednak nastąpi, trza było znaleźć jakieś wyjście z tej ciemnej dziury... lub przynajmniej jakieś źródło światła.
- SYNEK! Gdzie jesteś? Poświeć no mnie tutaj! Oczy mam stare... nic nie widzę!
- Tygrysie, może ty jesteś biegły w kołowaniu odrobiny światła?


Może mi ktoś powiedzieć co mamy znaleźć w tej jaskini?
Bo jeśli nic, to może się zabierajmy już stąd?
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 26-07-2009, 20:15   #440
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Gdy tygrys został złapany za wałd skóry warknął jeszcze raz. Pech chciał, że ork złapał tuż obok miejsca w które oberwał kot, co nie wywołało w nim przyjemnych uczuć. Tym bardziej, szybkie szarpnięcie, jego wyszczerzony pysk znalazł się na przeciwko twarzy orka nie zapowiadało raczej nic dobrego. Dlatego kot nie chował pazurów, będąc gotowym na wszystko.
- Spokojnie, nie histeryzuj! To ja!
Usłyszał przez swoje warczenie, po czym dzieki grawitacji poleciał dół spadając na cztery łapy. Jednak takie gwałtowne przemieszczenie się bolącego łba niczym przyjemnym nie jest, to też lądowanie było zakończone telemarkiem na ugiętych przednich łapach.
- Co z tego że Ty, skoro pewnie to Ty żeś mnie zdzielił w łep po wejściu do jaskini.. - warknął obserwując reakcję towarzysza, jednak gdy ten kazał jakiejś pchle mu pomóc, stało się mało pawdopodobne, że to faktycznie ork pozbawił tygrysa przytomności.
Pchła mimo niechęci wzięła się do roboty i rana na boku zasklepiła się oraz porosła nowym futrem, a ból na karku znacznie zelżał.
- Niezła rzecz. - powiedział już trochę spokojniej komentując dokonania małego pasożyta, jednak coś nadal irytowało tygrysa. - Dzięki. - rzucił beznamiętnie oglądając sie i węsząc w korytażu.
Nie po to tu wchodził aby cały czas obrywać, tylko zabawić się zgodnie z obietnicą półelfa. Zatem najwyższy czas zacząć zabawę właściwą.
Po obwąchaniu jednej strony korytarza tygrys nie zwęszył nic. Usłyszał za to głos mówiązy o zawaleniu jakiegoś zadania, jednak nie przejął się tym zbytnio. Jego zadanie jeszcze się nie skończyło..
Szybko przeszedł obok orka kilka kroków, aby zacząć węszyć w drugiej stronie korytarza.
- Tygrysie, może ty jesteś biegły w kołowaniu odrobiny światła? - usłyszał za sobą.
- Nie jestem, bo mi tam światło nie potrzebne.. - przerwał dokładniej coś obwąchując, po czym uśmiechnął się.
Nie zwracając na nic więcej uwagi kot po prost zaczął iść przed siebie. Tuż potem warknął cicho i zdawałoby się, że podczas tego warknięcia wcześniej pomarańczowe futro zciemniało, a pręgi stały się białe. Jednak to przez krótką chwilę, bo zaraz potem tygrys ruszył biegiem.

Biegł całkiem cicho zgodnie z kocimi standardami, jednak gdy już było blisko zwolnił i zaczął spokojnie się skradać. Po chwili już widział swój cel. Plecy Szamila, półelfa który kilka godzin wcześniej zabił drowa.. co tygrysowi na prawdę bardzo się nie spodobało..
Dlatego teraz zamierzał mu odpłacić z nawiązką. Uśmiechnął się tylko w ciszy, chcąc zaskoczyć przeciwnika. Równie cicho zaczęło się zmieniać całe ciało tygrysa. Tylne łapy zaczęły zmieniać kształt i przypominać bardziej ludzkie, tors dosłownie schudł w oczach, a przednie łapy zmieniały się w ręce. W trakcie tej przemiany futro zaczęło ustępować skórzanej zbroi wykonanej z kawałków skóry do złudzenia przypominających płyty jakiejś zbroi oraz czarnej jak noc skórze, która była pokryta białym tatuażem dokładnie w miejstach gdzie wcześniej znajdowały się pręgi. Zmieniała się także głowa, wąsy zniknęły, uczy nabrały bardziej szpiczastego kształtu, a zęby tygrysa i łeb zaczął przybierać kształt drowiej głowy. Jednak to już nie przebiegało tak cicho, gdyż czaszka to jedna spora kość, która nie jest podatna na zniekształcenia. Dlatego też podczas jej przemiant wbrew woli właściciela, kości trzeliły tak jak ma to miejsce podczas każdej szybkiej przemiany, gdy w nienaturalny i zazwyczaj gwałtowny sposób Dirith zmieniał swoją formę. Był to głuchy, lecz dość mocno słyszalny w ciszy trzask kości.
W tym momencie drow zrozumiał, że dalsze pozostawanie cicho nie ma najmniejszego senu. Zatem szybko dobył swojego sejmitara i ruszył gwałtownie atakując Szamila szerokim cięciem.
 
eTo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172