Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-12-2009, 20:42   #631
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Gdzieś w niebycie Mgły zawyły gromką, makabryczną pieśnią zwycięstwa. Jeden uśmiech ich pani sprawił, że cały wszechświat z Fioletu na moment zawirował w szalonym tańcu radości.

http://fc06.deviantart.net/fs31/i/20..._orpheelin.jpg

Wrzuta.pl - HammerFall - Last Man Standing

***

-Właściwie skąd mamy wiedzieć, że nie jesteście KOS?
-A skąd my mamy wiedzieć, że Wy nimi nie jesteście?
- To wy prosiliście o wsparcie, nie my! – bąknęła kobita, ale elfka trąciła ją łokciem.
- Skąd mamy wiedzieć, że nie współpracujecie z Gatem i nie wciągniecie nas w pułapkę.
- Gate nie potrzebowałby pułapki żeby urwać ci głowę, synku! – bąknął dwarf.
- Zamknij się – uspokoiła go elfka.
Wyraźnie była podenerwowana od czasu gdy wspomniałeś o demonach.
- Możemy sobie tylko ufać jak uczy nas Światło.
- A mi dziadek mówił inaczej – mruknął pod nosem dwarf.
Elfka poważnie przyglądała się twojemu mieczowi, ale nie przyjęła go, nie próbowała go nawet dotknąć. Cała obca drużyna stała z bronią w ręku kiedy kręciłeś się wokół nich i nie czułeś się zbyt miło.
- Aria... Proszę. Pomóż nam. Wyjdźmy stąd teraz by mój przyjaciel, Barbak sługa Paladine zdobył dla nas buty.
- Taaa? A tego jak wyprowadzisz? – kobieta skinęła na Kall`eha. – Rękę mu odrąbiesz najpierw?
- Ten chochlik zrobi was w bambuko! – żachnął się dwarf. – To złośliwe stworzenie! Woah!!! – dwarf cofnął się na widok Może i Barbaka z bronią w rekach. – Panie, do tyłu!- poradził towarzyszkom skinąwszy na bron Może. – Jak przepierdzieli takim to ze ściany będą zdrapywać przez tydzień!
Obcy cofnęli się ostrożnie, widzą jednak, że to tylko [lub aż] pojedynek, zatrzymali się, nie wychodząc z groty.
- Zapolujmy potem na Gatenowhere, jest on sługą Kruka, sługą demona, nie powinien kalać ziemi swoją obecnością. Proszę...
Obca drużyna naradziła się błyskawicznie i po cichu. Walka dobiegła właśnie końca i zwycięzca dumnym krokiem opuszczał jaskinię. Obca drużyna powoli przesunęła się pod ścianę, robiąc panu z wielkim kiścieniem wystarczająco dużo miejsca, aby nie przyszło mu przypadkiem do głowy, aby zrobić sobie więcej miejsca owym kiścieniem. Obserwowali go czujnie i z wyraźnym szacunkiem, kiedy przechodził obok nich. Kiedy się oddalał, wyraźnie im ulżyło.

A jeśli tan pan kierował się tam, aby odciąć drogę ucieczki...?

- Weźcie jednego z tych – Aria wskazała na jednego z pełzających wokół worków-ślimaków. – Macie ogień? Ostrożnie, one wymachują.
- Sprawa wygląda tak – wtrącił dwarf. – Trza tego tam – wskazał strażnika – Obrzucić tym – wskazał worki-ślimaki – I podpalić z daleka.
- I uciekać. Szybko. – dodała Aria.
- Ktoś ma łuk?
- Nie martw się, puścić cię kiedy tylko strażnik się ruszy – pocieszył Kall`eha dwarf.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 11-12-2009, 21:11   #632
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Znaleźli gniazdo pszczół i storczyki. O tym co działo się później, zwłaszcza z żołądkiem Fufiego, wolała nie mówić więcej. Noga nadal ją bolała, ale przy mrocznym elfie czuła się w miarę bezpiecznie. Nosił ją więc nie musiała męczyć się chodzeniem, potrzebował jej i bronił ją, więc nie musiała się zbytnio o nic martwić. Gdyby nie Fufi, który próbował uśmiercić wszystkich odorem.
- Dobra, to kto tam włazi? – Deen na wszelki wypadek rozsiadł się na trawie.
Iliamdril milczał z miną „ja tam nie idę, durnie!” i przyciskał Elkę do siebie z miną „ona też nie”! Wybór musiał paść na Vari z kocią zwinnością oraz na któregoś z magów. Gatenowhere przywołał swoją latającą mantę i oczekiwał na propozycje.
- Vari pójdzie po kwiaty, Rin po miód – zdecydowała ostatecznie Nizzre.
- Jasne... – mruknął gburowato Rin, który od początku wiedział że kochająca magów Nizzre wypchnie do żądeł jego.
- Co jeśli pszczoły zaatakują? – Deen poderwał się niespokojnie z trawy.
- Wiejemy...? – odparła rezolutnie Nizzre.
- Spalimy – podrzucił Rin.
- Weźcie trochę na zapas – poprosiła Nizzre. – Kall`eh też potrzebuje.
- Kall`eh? – skrzywił się Deen. – To ten? – skinął na drowa, na co drow, nie rozumiejąc jego słów, kłującym, zaintrygowanym spojrzeniem zajrzał rycerzowi w oczy.
- Nie, to jest Iliamdrill! – drow spojrzał ponuro na elfkę. – Przedstawiam cię! – wyjaśniła niewinnie w drowim.
- Ymh – mruknął, spoglądając nieufnie na rycerza.
- Kall`eh to mój przyjaciel dwarf.
- Ten od tamtych? – zrozumiał Deen.
- Co takiego zrobił, że jest twoim przyjacielem? – Gatenowhere powiedział to w drowim, celowo.
Iliamdrill natychmiast zainteresował się tematem. Niegrzecznie byłoby teraz nie odpowiedzieć w drowim...
- Nooo... – zająknęła się Nizzre. – Pomógł mi... Walczył ze mną ramię w ramię! – odparła szybko.
- To dla dwarfa byłoby trudne ze względu na gabaryty – zażartował Gate, uśmiechając się słabo.
Iliamdrill wyraźnie się ożywił. Gate uśmiechnął się znów. Drow wiedział już, że Nizzre ma jakiegoś przyjaciela dwarfa, który jej pomaga. Zniszczyć, zgładzić, rozszarpać.
- Ale jeśli chcesz, to żaden problem, weźmiemy składniki i dla niego – dodał Gate.
Nizzre ma przyjaciela dwarfa, który jej pomaga i który został raniony przez Żywą Klątwę. Będzie łatwiej zniszczyć, zgładzić, rozszarpać! Dwarf ma na imię „Kall`eh”, „To”, albo „Ten”.
- Dzięki – uśmiechnęła się Nizzre.
Mroczny elf milczał.
Vari przeciągnęła się i zaczęła zwinnie wspinać się po drzewie. Rin wlazł na grzbiet latającej płaszczki, która podniosła go do gniazda pszczół...
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 14-12-2009, 21:40   #633
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Plan Może, choć nieco ryzykowny okazał się skuteczny. Przeniósł się za Barbaka wystarczająco wcześnie by uniknąć uderzenia i wystarczająco późno by ork nie miał szans wyhamować. Siła bezwładności zrobiła swoje i jego przeciwnik z efektownym gruchnięciem uderzył w ścianę. Co dziwne i po tym uderzeniu zdołał, przynajmniej przez chwilę ustać na nogach. Demon musiał mu przyznać, że był wyjątkowo twardym zawodnikiem, co tylko zwiększyło jego zadowolenie z tej walki. Dowiedział się czegoś nowego i choć nie był do końca zadowolony z pojedynku, który na otwartej przestrzeni mógłby wyglądać inaczej i mieć inny rezultat. Wciąż nie był pewien, czy jest silniejszy od orka, którego podejrzewał o knucie w tym miejscu

Gdy ork osunął się na ziemię Może już chciał poprosić Flafie o pomoc zielonoskóremu, gdy zauważył jak Emanuel, bestia Barbaka zabrała się do leczenia. Swoją pomoc uznał więc za zbędną, wiedząc że i bez niej ork sobie poradzi. Przybyszami także się nie zainteresował, że nie stanowią oni zagrożenia dla pozostałych. A nawet jeśli stanowią to drużyna, która by sobie z takim niebezpieczeństwem nie poradziła nie zasługiwała na jego uwagę. Ciekawiło go, co też tym razem wykombinuje zielono-ognisty duet i zdawał sobie sprawę, że skoro Uzjelowi z tak potężną mocą jaką dysponował nie udało mu się samemu pokonać całej drużyny to i on sam mógłby mieć z tym problem. Pokonanie w nie do końca honorowym pojedynku Barbaka nie świadczyło kompletnie o niczym poza tym, że na jakiś czas zapewnił sobie przychylność losu i przetestował w praktyce swoje szczęście

Zgodnie z obietnicą zamierzał wynieść się z jaskini, teleportując się na zewnątrz. Podszedł do Flafie i już miał przenieść się do swojego dzielnego wierzchowca, gdy przypomniał sobie że nie dokończył ostatniego elementu swojej zabawy. Odwrócił się do orka, który właśnie pozbierany do kupy przez pchłę wykonywał jakiś gest. Rodzaj pozdrowienia? Nieważne. Ważniejsze było to, że za walkę powinno się podziękować i nawet demony powinny o tym pamiętać

- Dziękuję Ci Barbaku, synu Zerat'hula za walkę i ufam, że przy następnej zabawa będzie jeszcze lepsza. Smuci mnie nieco, że od czasów wizyty w grocie życia zdajesz się być bez formy ale ufam, że przed naszym następnym starciem się to zmieni. Tymczasem wybacz...

Wraz z ostatnim słowem przeniósł się wraz z Flafie przed jaskinię gdzie czekał już na niego dzielny dzik wierzchowy. Z mocy chaosu, czerpanego z przypływu radości mrocznych sił stworzył damskie siodło, gdyż uważał za niestosowne by Flafie jako prawdziwa dama musiała podróżować na oklep. Sam zaś usiadł za nią i spiął dzika wyruszając w drogę. Dzika świnia stanęła najpierw na dwóch tylnych nogach w iście heraldycznej pozie po czym rozpoczęła szarżę w kierunku płonącego lasu
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 15-12-2009, 19:32   #634
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Głos trąb... Czterej jeźdźcy... Pękające niebo, fruwające anioły z wielkimi mieczami, meteoryty, wulkany, no i oczywiście grzesznicy pochłonięci przez ogień.
- Tak widzą koniec świata?
- Koniec świata będzie cichy. Nie będzie ani trąb, ani jeźdźców, ani deszczu ognia. Przyjdą Mgły. Mgły, niewyjaśnione i nieprzeniknione, otulą wszystko wszechobecną ciszą. Nie będzie płaczu, jęku konających w ogniu. Nikt nie zauważy. Dopiero później. Mgły będą wszędzie i dotkną, dosięgną każdego, co żyje. Chaos nie widzi grzeszników ani nie-grzeszników. To, czego dotyka, to czysty przypadek, nie ma dla niego znaczenia, co siedzi w umyśle i duszy, wobec śmierci, jaką niesie Chaos wszyscy są prawdziwie równi. I Mgły zasłonią słońce. Mgły odetną świat od Światła. Nie odpuszczą do niego wiary, nadziei ani miłości. Rośliny przemienią się w proch, a zwierzęta położą się i zdechną. Wieczna noc zapadnie w ciszy Mgieł, a Czarna Zorza władać będzie niebem. Będą błagać. Błagać, aby poprzez ciche Mgły ujrzeć meteoryty, czterech jeźdźców i anioły z mieczami. Koniec...będzie cichy - powtórzył w zamyśleniu czarnowłosy.
- Ale do tego nigdy nie dojdzie - zauważył z nadzieją Kruk. - Ona zawsze poprzestaje na wizjach, aby wiedzieli. Zbytnio ją bawią póki co.
Czarnowłosy spoważniał.
- Mam nadzieję, że nie zbudzi Legionu - szepnął.
Kruk zjeżył się aż.
- Słyszałem Jej myśl całym sobą - powiedział czarnowłosy. - Tęskni za Nim. Czeka, ale oby na myśl Jej nie przyszło dawać motywacji...
- Nie ma to jak mała motywacja - Kruk sarkastycznie i z przestrachem wręcz zacytował słynne motto Veriona.
- Czasem dowódca zbiera armie, czasem... musi zaistnieć armia, aby ktoś miał odwagę nauczyć się nią dowodzić.
- Nie zbudzi Legionu - zaprotestował Kruk. - Jest...
- Jest zbyt nieliczny - wtrącił z naciskiem czarnowłosy. - Jeszcze...
Spojrzał z powątpiewaniem na kłódkę, do której przed chwilą znów ktoś dosypał 5 Dusz jednego koloru.

* * *
Nizzre;
Pszczoły z pewnością nie były istotami Świetlistymi [chociaż..?] gdyż potraktowały maga zgodnie z tradycyjną, panującą wśród Mgieł konwencją. Rin na grzbiecie latającej płaszczki dotarł szczęśliwie na wysokość gniazd pszczół i na tym się jego szczęście skończyło. Wcześniej już padały wątpliwości, czy nie przydymić by trochę tych pszczół w celu wykurzenia. Przydymienie wykurzyło cały wkurzony rój z gniazda. Latająca płaszczka nie mając zamiaru pozostawać dłużej członkiem zespołu kamikadze, rzuciła sie do ucieczki pozostawiając maga w tyle. Pszczoły zaatakowały błyskawicznie i z furią godną co najmniej drowiej klątwy [czyżby to Rin obezwładniał i kneblował pewnego drowa w karczmie...?] Mag mimo najszczerszych chęci zwyczajnie nie zdążył z zaklęciem i chmura owadów oblepiła go. Teraz mógł tylko machać rękoma, n runął na ziemię, drąc się i wijąc, osłaniając głowę i twarz. Rój pszczół rzucił się do ataku i drużyna przyjęła strategię "każdy dba o swoją rzyć". Rozproszyli się i rzucili do ucieczki w poszukiwaniu chociażby wody. Nizzre w ramionach drowa, na grzbiecie gnającej kotowatej Bestii szybko zauważyła, że rój pszczół nie ściga jej i mrocznego elfa. Z pewnością, to był pszczoły Chaosu... Poleciały za Deenem, wywnioskowała po jego wściekłych krzykach i przekleństwach niosących sie po lesie. Drow zatrzymał wierzchowca widząc, że są bezpieczni.

Może;
Ruszyłeś w las ognia na grzbiecie dzika. Jak się okazało zwierzęciem całkiem dobrze dało się sterować, przynajmniej posiadając siłę demona... Dzik galopował w las, kiedy rozległ się glos Kruka;
- Witaj w Żmijowym Lasie, odliczam czas...
No i zadanie prawie wykonane... Flafie została póki co poza zasięgiem magicznego ognia. Stojąc na granicy lasu i pochlipując [smarkając nos w rękaw...] czule machała ci na pożegnanie przezroczystym opakowaniem zdjętym z nowego lizaczka. Las wydawał się spokojny i cichy [o ile płonący las może być spokojny i cichy – ale to był najcichszy i najspokojniejszy płonący las jaki widziałeś]. Do czasu, aż zauważyłeś pośród płonących pni drzew jaką sylwetkę. Był to mężczyzna w sile wieku, sądząc po zbroi wojownik. Na pancerzu widoczna była krew, mężczyzna wyraźnie też był ranny, gdyż utykał na jedną nogę i z trudem szedł.
The Warrior by ~dominuself on deviantART
Zmęczony, przystanął i odpoczywał.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 17-12-2009, 15:40   #635
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Samael skinięciem głowy skończył rozmowę całej trójki. Widział już sieć zależności między nimi. Dwarf był od gadania a elfka od myślenia podczas gdy kobieta... Tak, kobieta była dziwna. Czyżby opętana? Na razie nieważne, elf podszedł do orka, Barbak nie wyglądał najlepiej. Samael pokręcił głową dając mu znać, że nie ma zamiaru walczyć.
-Nasi nowi przyjaciele powiedzieli mi jak poradzić sobie z tą częścią zadania.
Ork popatrzył na niego przenikliwie.
-A nie mogli 3 minuty wcześniej?
Elf wzruszył ramionami
-Nie marudź. Ponoć trzeba rzucić tamtym pełzającym workiem i go podpalić. Co prawda ja najpierw bym go podpalił nie przy stworku ale można spróbować.
-Dobrze by było to jakoś potwierdzić...
-Dlatego podpalimy najpierw worek w stosownej odległości od bestii
-I poczekamy, aż piekliszcze domyśli się naszych zamiarów? Mowy nie ma! Jeśli już mamy próbować, łap się za robale i ciskaj w piekliszcze, Kall'eh pomoże... ma chwytne kończyny dolne...

Samael pokręcił głową, nie wierzył w inteligencje piekliszcza. Ork tylko chwycił swoją balistę i wyszczerzył zęby.
-Ja zajmę się odpaleniem na odległość.
-Trzeba znaleźć jakieś szmaty i coś palnego by podpalić strzały.
-Nie!

Ork dobył jedno z pillów w kołczana, urwał grot...
-Będę mógł Cię prosić?
Samael pokręcił niezadowolony głową. Był teraz nieustraszonym łowcą demonów, nie uśmiechało mu się podpalać. Elfka mogła okazać się mało kumata i uznać to za demoniczny ogień lub bardzo kumata i domyślić się natury Samaelowych płomieni.
-Muszę?
Ork z uznaniem i zadowoleniem pokiwał głową. Widać nie wiedział o naturze Samaelowej łapy i uznawał ją za demoniczną.
-Oczywiście że nie. A masz jakieś krzesiwo?
Samael zaczął przepatrywać kieszenie.
-Cholera zostawiłem w drugich spodniach!
-A ja w poprzednim garniturze.
-Spytaj naszych nowych przyjaciół. I błagam odpuść sobie elfią tradycje.
-Przecież to Ty ją zapoczątkowałeś... To ty kazałeś.. no wiesz, wyciągać na stół... ja tam tylko dałem wazelinę.

Ork kątem oka przyglądał się reakcji słuchających, półdemon się skrzywił, nie chciał wypaczać swego obrazu w oczach nowych po tym jak zaczął im wciskać kit o świetlistym wojowniku.
-Zamknij się. Po prostu się zamknij. Chodź raz.
Szczery i lubieżny uśmiech wykwitł na orczej gębie. Chyba zobaczył gdzieś owce...
-Przepraszam, szanownych państwa... ponieważ skończyła się nam wazelina, chciałbym zapytać, czy nie ma ktoś może krzesiwa?
Samael pokręcił zrezygnowany głową i zaczął się uganiać za worko-rękawiczkami. Jak na złość te odpełzały od niego jak najdalej czując demoniczną naturę. Byle tylko elfka się nie domyśliła, wyglądała na bystrą a szkoda byłoby ją zabijać...
Swoją drogą czy wszystko się zaczyna od ognia? Czy on jest śmiechem i paniką? No może czasem i śmiechem jest... Samael złapał w końcu worko-rękawiczkę, walnął ją profilaktycznie o ścianę by zbytnio nie uciekała i spojrzał na krasnoluda.
-Powiedz mi... Czy wszystko zaczęło się od podpalenia stworka, który jest skrzyżowaniem worka i rękawiczki? Bo ja nie rozumiem co Wasze polecenie ma do zagadki. Może mnie oświecisz? Albo Ty Aria? W końcu dzieci Almanakh nie powinny mieć przed sobą tajemnicy.
Szamil miał przeczucie, że ktoś robi go w balona.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 17-12-2009, 16:54   #636
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Rozmowa z Samaelem wniosła pewien powiew świeżości do sprawy. Świeżość ta miała co prawda refleks ślimaka na bananie, ale cóż…. Gdyby Synek był łaskaw sprzedać te informacje wcześniej, on nie musiał by dawać sobie skopać tyłka przez demona… Ten ostatni zanim się jeszcze wyniósł z jaskini, zdecydowanie zaniepokoił orka. Odwołał się bowiem do starych czasów.. to wydarzeń, które miały miejsce w przeszłości, które raczej nie należały do chlubnych kart historii orka. Barbak zgrzytnął zębami i zacisnął mocniej dłonie w pięściach. To było wszystko na co mógł sobie teraz pozwolić. Teraz… później się zobaczy.

Tak więc wróciwszy do tego co mówił i wyczyniał Synek, orkowi zaświtał pewien koncept.
Ten mógł okazać się brzemienny w skutkach, ale w sumie większość pomysłów i działań orka taka była. Tak więc, czy ktoś mógłby mieć mu to za złe? Jemu?

Ponieważ prócz Synka nie było raczej chętnych do zabawy w kręgle przy użyciu ślimako-piekliszczo-nie wiadomo czego… ork zdecydował się działać. Po raz wtóry powstrzymał falę mdłości podchodzącą mu pod gardło…
Złapał powolną istotę i z całej siły cisną w okolice wielkiego potwora. Potem złapał drugą, trzecią… i jeszcze kilka, nie liczył (orkowe liczenie zazwyczaj ograniczało się do: jeden, dwa, dużo, wiele, o w mordę! Wiejemy!). Potem beztrosko podszedł do Krasnoluda. Ponieważ jego wcześniejsze prośby o hubkę spaliły na panewce… Barbak wydobył zza pazuchy wielką zapałkę, jedną (taką zapalającą się o wszystko ). Spojrzał sugestywnie na karła… po czym zapalił ją o jego czoło.

- Emanuelu. Masz może coś w swym repertuarze odpowiadające takiej chwili? Stwierdził ork patetycznie.
- Coś się znajdzie ziomalu?
- Zio…Co?

Pchła wyskoczyła na pancerz… jednak jakaś odmieniona. Na czoło miała naciągnięty kaptur, czegoś co nie było zwykłym płaszczem. Odzienie od nakrycia głowy przechodziło jednolicie w kaftan, czy może coś na jego kształt. Z przodu widać było jakąś kieszeń w której właściciel mógł jednocześnie trzymać dwie rączki. Po obu bokach kaptura widać było dwa sznurki służące prawdopodobnie do jakiejś regulacji… na piersi pchły dumnie stało „NIKE”. Spodnie, bo w odzienie wchodziły również spodnie, były nie dziwniejsze niźli górna część ubrania. Zdawały się one być zdecydowanie za duże, oba kroki zdawały się być przynajmniej przy kolanach… co powodowało iż pchła wyglądała… oryginalnie.
- Ziomalu! Kuzyn mnie nauczył! To ponoć ostatni krzyk mody… czy jakby to powiedział.. Jazyyy, a może Trendy??? Nie wiem. Laski na to lecą!!
- Uderzyłeś się w głowę?
- Nie… nie przeszkadzaj sobie.

Ork bacząc aby nie oparzyć sobie palucha dopalającą zapałką, szybko przeniósł płomień na pocisk.
Emanuel w tym czasie wykonał kilka przysiadów, podrzucił piłkę (skąd on wytrzasną piłkę?) i zapodał:
YouTube - B-Real, Coolio, Method Man, LL Cool J & Busta Rhymes - Hit 'Em High (HQ High Quality Uncensored)
Ork uniósł prawą brew… nie było jednak czasu na jakieś dodatkowe wyjaśnienia.
- Panie, panowie… proponuję się ewakuować. Synek liczę do trzech…
Ork wykonał kilka kroków do tyłu tak, aby w chwili wystrzału móc puścić się biegiem do wyjścia… Miał nadzieje, że gdy wystrzeli kajdany karła puszczą… jeśli nie… cóż. Lubił krasnoluda.
- Raz… Ork wystrzelił… i puścił się biegiem do wyjścia.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 18-12-2009, 13:08   #637
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Nizzre była pewna że jeśli ktoś coś spieprzy będzie to mag. I coś jej
mówiło że nie będzie to Gate. Pszczoły zaatakowały jak opętane. Pewnie i
miały coś z chaosem wspólnego. Pożądlony mag runął z drzewa a wszyscy
rzucili się do ucieczki. Nizzre na grzbiecie wierzchowca miała chyba
najlepiej. Musiała przyznać, ze na wierzchowcu, w silnych męskich ramionach
czuła się dobrze i bezpiecznie. Jak za dawnych czasów, jak wśród tych,
którzy nie bali się jej dotykać bez względu na jej klątwę. Niewiele istot
trzymało ją w ramionach, kojarzyła każdego z takich z przyjacielem. Il
wiedział czym ryzykuje i wiedziała ze robił to poniekąd na pokaz, poniekąd
owszem po to by ją chronić. Drowie siodło na wierzchowca było takie że
sama by się na nim chyba nie utrzymała ze sparaliżowaną nogą. Mroczny elf
doskonale panował nad swoim wierzchowcem, choć Bestia sprawiała wrażenie
nie do końca oswojonej i porywczej. Drow zatrzymał Bestię i obejrzeli się w
las. Pszczoły ich nie goniły.
- Wróćmy po Rina! - jęknęła nerwowo Nizzre. - Trzeba mu pomóc.
Drow bez słowa zawrócił Bestię. To skłoniło elfkę do refleksji, że
mag zapewne już nie żyje, dlatego tylko mroczny elf tak bez protestów i
ogródek zgodził się na ten dobroczynny gest.
Kiedy dotarli na miejsce pszczół nie było w gnieździe, nie było
zespołu, był tylko Rin. Leżał na ziemi i jęczał, cały makabrycznie
spuchnięty i w bąblach. Nizzre ze zgrozą nie mogła na to patrzeć.
- Trzeba mu pomóc!!! - pisnęła łamiącym się głosem.
- Tak - poparł szybko mroczny elf.
Ku jej zdumieniu zsiadł z siodła i wyciągnął sejmitar, z lekkością i
gracją, jakby szykował się na miłe ceremonialne cięcie.
- Do medyka!!! - jęknęła w panice Nizzre.
- Gdzie? - drow spytał spokojnie, wskazując jęczącego i wijącego się
maga. - Każda sekunda to dla niego niewyobrażalny ból. Każdy dotyk. I tak
się odrodzi. Lepiej go dobić.
Nizzre patrząc na zmasakrowanego maga odniosła wrażenie, że drow miał
rację. Nie było dla niej czymś naturalnym pomagać poprzez zabijanie, ale w
tym przypadku było to chyba najlepsze.
- Wolisz? - drow podał jej swój semitar, na co wybałuszyła oko i
wzdrygnęła się.
- Nie... ty... ty to zrób... - wyjąkała.
Mroczny elf uśmiechnął się tryumfalnie. Podszedł do maga i jednym
precyzyjnym pchnięciem w kark rozciął kręgosłup. Nizzre odwróciła głowę
ale odgłos chrzęstu wzdrygnął nią. Ciało maga zniknęło.
- Nie pojawił się - zauważyła speszona.
- Pewnie gdzie indziej - mruknął drow.
Spojrzał na gniazdo pszczół.
- Nizzre, musisz tam wejść.
- Co?!
- Ty musisz tam wejść. Siła wyższa tak widać chce. Każdego z nas i tak
zabije.
- Skąd ten pomysł?!
- Pszczoły. Chaosu. Święte kwiaty Czarnej Zorzy. Musisz spróbować -
drow podszedł do elfki i wyciągnął rękę, chcąc pomóc jej zejść.
- Spójrz na mnie! - pisnęła. - Nie dam rady tam wejść!
- Więc wrócimy do miasta.
- Dlaczego ja?! Nie ma mowy!
- Nie ufasz mi? - uśmiechnął się złośliwie. - Złapię cię jeśli
spadniesz.
- Nooo uh...? - sapnęła.
Co było czynić. Wiedziała, że Il miał rację. Klątwa. Zeszła z
siodła i stanęła pod drzewem.
- To jakiś żart jest! - jęknęła, chwytając się gałęzi i podciągając
się na rekach.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 18-12-2009, 13:16   #638
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Barbak, Samael, Yan, Kall`eh;
- W sumie też długo błądzilismy - wyznał dwarf. - Ale podaliśmy
słowną odpowiedź goblinowi zanim odpaliliśmy... Jakieś kilka godzin go
męczyliśmy o co chodzi z tym wybuchem.
- Nie od ślimaka rękawiczki, bracie - mruknęła elfka. - Chodziło o
wybuch.
- Kto by wiedział że rękawiczki wybuchają? - chrząknął dwarf. -
Dowiedzieliśmy się kiedy rozpaliliśmy na noc ognisko... Bośmy tu chcieli
koczować żeby chochlik w kuńcu powiedział co z tym wybuchem... Ale jak
pierdyknęło tło łod razu wygadał!
- A że wybuch niektóe rzeczy kończy... - elfka spojrzała znacząco na
Kall`eha - To chyba się domyślasz, Isendirze?
- Więc uwaga z tym odpalaniem - wzdrygnął się dwarf.
- Same uciekają od ognia, chociaż to.
- Ym... - elfka zerknęła znów na Samaela. - Trza złapać zanim wylezą
do Żmijowego Lasu na małe harakiri...
- Spokojnie, dużo jeszcze zostało.
Obcy obserwowali pilnie wasze katapultowanie strażnika rękawiczkami.
- Najpierw Gate - powiedziała stanowczo. - Potem wracamy po skarb. Jeśli
któregoś zabiją i zobaczą co mamy, wrócą po resztę drużyny albo
sprowadzą posiłki.
- Aye - przyznał dwarf. - Idąc na KOS lepiej mieć puste kieszenie i
wyglądać biednie... Jak zwęszą że da się żerować będą polować i
ścigać!
- A ponieważ wtedy ofiara potrzebna jest im żywa, naprawdę wolicie, aby
was KOS nie schwytał...
- Zostawimy łup bez obstawy?
- Strażnik wraca po każdego, kto jeszcze nie rozwiązał zagadki. Wraca
też za godzinę od śmierci. Musimy po prostu obrócić w godzinę.
- Z gatem nie będzie łatwo w godzinę - odchrząknął dwarf.

Szamil, przypomniałeś sobie nagle coś o odtrutce... o jakimś fajnym
meliso-podobnym piffku czy czymś od szamanaki... Dlaczego nagle o tym
pomyślałeś...?

Barbak ze swoimi wielkimi rączkami był jak żywa katapulta do ślimaków.
Siup siup siup - worki ślimaki jeden za drugim lądowały na stercie przed
strażnikiem. Robal pozostał niewzruszony i trwał nieruchomo na ścianie
jaskini, oplatając stalagmity swoim cielskiem. Obcy czekali czujnie.

Odpalili. Płonąca strzała poleciała i rozległ się wielki huk,
trzasnął wokół zielonkawy duszący dym. Staliście chwilę ogłuszeni i
oślepieni chmurą dymu. Kall`eh poczułeś, że uchwyt na twojej ręce ustąpił! Znowu byłeś wolny! Kiedy dym opadł zobaczyliście, że coś dużego porusza się w głębi groty. Był to wij strażnik, zlazł ze ściany. Kurczył się w oczach! A w miarę jak jego ciało się kurczyło, spod splotów wijowych, ukryte dotąd, wyłaniały się góry złota, srebra i drogich kamieni! Wij zaś, zmalawszy do rozmiarów i tak sporych, ruszył w waszym kierunku. Miał teraz gabaryty na tyle ;niewielkie’ że mógł zmieścić się w tunelu gdzie staliście! Ruszył na was!
- Przynęta? – zawołał obcy dwarf, rzucając się do ucieczki.
- Może – odkrzyknęła elfka, biegnąc za nim.
Wij zbliża się!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 21-12-2009, 18:52   #639
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Początkowo radziła sobie dobrze, ale zdrętwiałą noga szybko zaczęła przeszkadzać we wspinaczce. Wiedziała, że spadnie no i spadła. Próbowała się schwycić gałęzi i boleśnie przetarła dłońmi o szorstką korę. Przez myśl jej przeszło, czy Illiamril faktycznie czuwa na dole czy nie, ale sekundę później spadła w nadstawione, silne drowie ramiona. Zdrętwiała na kilak sekund, będąc pod wrażeniem lekkości i wprawy z jaką ją pochwycił.
- To nic – odezwał się spokojnie. – Wrócimy do miasta. Mówiłem, żeby od razu wrócić do miasta! – przypomniał z pogardą w głosie.
- No nie jest fajnie z taką nogą – przyznała speszona elfka.
Mroczny elf przywołał Bestię i posadził Nizzre na siodle.
„Wcale nie jest agresywny – pomyślała, choć doskonale czuła, jak mroczny elf każdą cząstką swojego ciała i swojej silnej woli wytęża się i walczy aby nie wymknął mu się ani gram agresji, jaka właśnie go rozsadzała. – Gdyby mógł rozerwałby mnie na strzępy, czuję to... Może... nie wiem, może jednak damy radę...? Brakuje mu jedynie zrozumienia i czułości, dlatego jest taki, a nie inny. Gdyby... Jak niby miałby kochać, współczuć, czy się litować, skoro te uczucia są mu obce? Skoro przebywał wśród bestii, zachowuje się jak bestia, ale wystarczy uciszyć go, pogładzić po twarzy raz i drugi, a on także nie uderzy, tylko pogłaska... Na szczęście nigdy nie jest za późno na naukę! Fenomen polega na tym, że każdy pozostawiony samemu sobie zmienia się na gorsze... Ale teraz to się zmieni!”
Będzie ciężko, wiedziała, w oczach mrocznego elfa widziała to coś, czego on nie chciał zmieniać. Tę agresję i żądzę mordu, tę obietnicę zemsty za to, co go w życiu spotkało. Nie jest źle, ale będzie źle, będzie paskudnie. Wojownicy Światła są stworzeni by usuwać takie uszkodzone i wypaczone, żadne krwi dusze jak Illiamdrill, jej jednak przypadło zadanie próby naprawienia tej duszy. Zadanie niemal niewykonalne, wiedziała, ale była gotowa przyjąć na siebie błędy jakich on się dopuści.
- Widziałem... twojego syna – powiedział nagle Iliamdirl, wsiadając na grzbiet swojej Bestii.
Nizzre poczuła jak przeszywa ją dreszcz. Mroczny elf asekuracyjnie ją objął.
- Był odważnym wojownikiem – powiedział spokojnie i pochwalnie Illiamdrill.
- You... saw... my son...!? – wydukała z niedowierzaniem.
- Być może była to czyjaś sztuczka na którą byłem podatny podczas stanu niezbyt głębokiej świadomości... Ale rozmawiałem z młodym, odważnym wojownikiem, który tytułował cię swoją matką.
Nizzre wstrzymała oddech, czując jak wilgoć zbiera się pod jej powieką. Iliamdrill przytulił ją mocniej, na co niemal oniemiała.
- Przykro mi że go utraciłaś.
Nizzre długo biła się z myślami.
- Zaczynam rozumieć swój błąd – powiedział Illiamdril. – Teraz widzę, jak mylne miałem o tobie wyobrażenie. Ktoś, kto wychował takiego wojownika nie może być takim...
Nie dowierzała w to co powiedział, ale owszem, rzekł to bardzo przekonującym tonem.
- Wciąż wierzę, że to ty – mówił. – Ale widzę, jak możesz tym wszystkim pokierować.
- To ja – odpowiedziała poważnie. – I pokieruję tym tak, jak dopowie mi Światło.
Uśmiechnął się litościwie.
- Światło jest z tobą – zapewnił. – Tak jak i ja.
Musiała przyznać że wobec tak postawionej sprawy nie mogła powiedzieć, że bez illiamdrila będzie jej lepiej. Kocia Bestia ruszyła na przód powolnym krokiem.
- Powinnaś uważać na Gatewnowhere – szepnął poważnie drow. – Magom nie wolno ufać.
W tej samej niemal chwili usłyszała w myślach głos gate`a.
- Nizzre, udaj się do Żmijowego Lasu. Wejdźcie w płonący las. Zaraz do was dołączymy, tylko udamy się po buty ze smoczej skóry. Ktoś nas ściga. Idź do Lasu, proszę.
- Kto nas ściga? – spytała go w myślach, przestraszona.
- Kwestia zemsty – odparł Gate. – Proszę, pozostań w Żmijowym Lesie. Nie słuchaj Illiamdrila, nie pozwól aby zaciągnął cię z powrotem do miasta. Tam nie będziesz bezpieczna.
- Ścigają was czy mnie?!
- Obawiam się, że ciebie, Nizzre. Czekaj na nas, już idziemy.
- Dobrze.
Gate skończył rozmowę i spojrzał na Deena, który wyczekiwał z mieczem wycelowanym w leżącego na ziemi człowieka o bosych stopach.
- Proszę, nie, to mój trzeci raz!... – jęczał mężczyzna.
Deen uśmiechnął się do niego pięknie.
- Zostaw – mruknął Gate. – Puść go wolno, elfka nie powinna wiedzieć.
- Skoro trzeci raz to się jej nie wygada! – stwierdził złośliwie Deen.
- Zostaw – powtórzył Gate.
Deen z kwaśną miną gwałtownym ruchem schował miecz do pochwy i mściwie zasadził kopniaka skulonemu mężczyźnie.
- Rusz zad, już cię tu nie ma! – syknął. – Won! – kolejny kop postawił uciekającego na czworakach na nogi.

- Il...
- Ym? – mruknął pytająco o swojemu.
- Możemy poczekać na resztę w Żmijowym Lesie?
- Po co?
- Mówią, że ktoś mnie ściga. Proszą, abyśmy poczekali w Żmijowym Lesie.
Mroczny elf milczał chwilę.
- Gate rozmawiał z tobą telepatycznie za pomocą magii?
- Yhym. Powiedziałam mu, że poczekamy w Żmijowym Lesie.
Mroczny elfm milczał chwilę.
- Dlaczego? – spytał z wyrzutem. – Uważasz, że nie potrafiłbym cię obronić?
- Nie o to chodzi, jaaaa uh...? – speszyła się. – Nie chce, żeby coś ci się stało przeze mnie! Na pewno to nie jest jeden gość! Jeśli ich więcej nie damy... nikt nie da im rady w pojedynkę! – powiedziała, starając się nie urazić mrocznego elfa, ale on nadąsał się i było jej głupio. – Proszę, poczekajmy na nich.
- Nikt cię nie ściga – bąknął. – To tylko sztuczki Gatenowhere!
Zazdrość mrocznego elfa zaczynała działać jej na nerwy.
- Il... Nie należę do niego ani do ciebie. Mam wolną wolę i chce poczekać na nich w Żmijowym lesie. Zabierzesz mnie tam?
Drow natychmiast zatrzymał swoją Bestię. Kot warknął, drow wściekle szarpnął za uprząż i zawrócił opornego wierzchowca.
- Oczywiście, jeśli tego chcesz – mruknął ugodowo, nadal nadąsany. – ja także jestem tu z własnej wolnej woli.
Elfce bardzo ulżyło gdy usłyszała te słowa. Coś w niej pękło, w nim tez, czuła to. Poprawiła długie jasne włosy i czarną opaskę na oku.
- Il... czego chcieli od ciebie ci porywacze? – spytała nagle.
- Porywacze?
- Ci, którzy przykuli cię do tego ołtarza z kamienia.
Mroczny elf zdumiał się.
- Nie wiem. Rozumiem. W porządku. Było ich wielu i nie dałem im rady.
- Nie o to chodzi, Il! – zaprotestowała z troską. – Byli chaotami.
- Chcieli złożyć mnie w ofierze? – mruknął obojętnie. – W końcu jestem drowem.
Nizzre obróciła się, by mogła spojrzeć Illiamdrilowi w twarz.
- Chcieli cię opętać – szepnęła, podnosząc powoli rękę.
Przesunęła dłonią po policzku mrocznego elfa, a on trwał nieruchomo, wodząc zimnym wzrokiem po twarzy jasnowłosej, jednookiej elfki.
- Nie udało im się – powiedział srogo. – I nie uda.
Uśmiechnęła się ciepło.
- Twoje Światło jest teraz po mojej stronie – uśmiechnął się bojowo.
- Światło nie jest kimś, kto jest „po czyjejś stornie”, Il. To nie jest broń, którą można zmusić, aby ci służyła. To jest niepokonana tarcza i ostrze, które zniszczą twoich wrogów, jeśli będziesz wierzył, iż to uczynią. Jeśli będziesz walczył o to, aby to uczyniły. Światło nie istnieje po to, aby komukolwiek służyć. To ty istniejesz po to, abyś nauczył się i był godzien, aby cię wysłuchało.
- Walczę o słuszną sprawę, czyż nie? – Il naprawdę starał się zrozumieć, choć mówił zimnym głosem pełnym pogardy.
Cieszyła się, że próbował zrozumieć. Choć póki co Biel była dla niego jedynie siłą mogącą zniszczyć wszystko na jego drodze i zastanawiał się jak zmusić aby go usłuchała.
- To, że ci pomogło, nie oznacza, ze masz nad nim władzę – uśmiechnęła się litościwie. – To ze walczysz o słuszna sprawę, nie znaczy, że ma wobec ciebie jakieś zobowiązania! To nie jest broń, którą można władać w ten sposób!
- A w jaki? – zainteresował się.
Uśmiechnęła się.
- Ciężko wyjaśnić mi coś równie oczywistego – speszyła się. – To jakbym tłumaczyła komuś, jak należy oddychać. Jak się robi wdech i wydech... Ktoś kto nigdy tego nie robił nie nauczy się ot tak! Nie zasłonisz się Bielą przed atakiem demona jeśli popierasz to, co on czyni!
- Czy mimo wszystko mogę je jakoś poczuć? Zobaczyć je? Usłyszeć?
- Nie wierzysz, że jest?
- Tacy Jak Ja dowiadują się o Świetle w momencie gdy ono przybywa by ich zgładzić. Chyba wybrałem złą drogę.
- Światło nie służy swą potęgą tym, którzy jej pragną.
- Naucz mnie jeszcze jakiejś modlitwy – poprosił nagle.
- Większość modlitw tworzymy samemu!
- Naucz mnie.
- Eeeerrrh...? Dobrze. Hm. Światło najcieplejsze, które co dzień wznosisz mnie na skrzydłach swoich bliżej ku ideałowi nieskalanemu równemu Tobie...
Il powtórzył w skupieniu, starając się zapamiętać.
- ...dziękuję ci za... – Nizzre zerknęła pytająco na drowa.
- ...za... – Il uciął, w wyczekującym zdumieniu. - ...za...?
- Możesz dziękować za wszystko – uśmiechnęła się.
- ...hym – widziała w jego oczach, że autentycznie nie rozumiał. - ...za to, że moi wrogowie ponieśli dziś klęskę.
- Nooooo to też dobry powód – speszyła się.
Wkroczyli do Żmijowego Lasu.


- Gdyby faktycznie ktoś nas zaatakował – zaczął poważnie Il, czujnie się rozglądając.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 22-12-2009, 17:16   #640
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Dlaczego zawsze jest tak, że jak się zrobi gorąco karły i elfy dają w długą? Dlaczego te lalusie i te zadufane w sobie karzełki… gdy tylko poczują, że włos może im spaść z głowy, dają nogę? Dlaczego na placu boju w takim przypadku nikt nie zostaje? No może prawie nikt. Jednoręki krasnolud (bo ci co mogli uciekać, go zostawili), pół demon (tu dodatkowy opis jest po prostu zbędny)… no i Barbak. Rycerz Światła, ten który poprzysiągł służbę dobru, ten który poprzysiągł tępić zło… fiolet. Ten który po raz kolejny sprzymierzył się z demonami, by dążyć do większego dobra. Ten który do pomocy dobiera sobie takich jak: pchły, kaleki i bękartów… Palladine. Zaprawdę byli drużyną wartą siebie. Każde z nich z osobna i wszyscy razem wzięci wyglądali tak pięknie, jak w dniu festynu w Męczyworach.

Ork rozstawił stopy na szerokość barków. Ustawił się pewnie, tak aby nie mogło być mowy o potknięciu… zamierzał przyjąć tę walkę. Zamierzał raz jeszcze uratować honor drużyny…i raz jeszcze stanąć na wysokości zadania. Nic to, że poprzednie próby na ogół kończyły się fiaskiem… zamierzał stanąć do boju raz jeszcze.
-Synek!! Help!!
Samael odwrócił się do niego i puścił elfkę z którą przez krótką chwilę rozmawiał.
-Mówią że jest w cholerę twardy ale wolny. Ktoś na wabia musi go wywlec z jaskini.
- Czyli szukacie idioty, który będzie robił za robala z haczyka??
- Ehe. Nowy niech poleci. Ty jesteś za wolny, zresztą on nic nie robi.
- Jak to jestem za wolny??
Ork demonstracyjnie zamachnął się toporem, demonstrując swą szybkość.
- Jesteś ciężki! C I Ę Ż K I ! I nie mam na myśli możliwości intelektualnych...
- Będę szybszy od Ciebie, nawet jeśli będę spał. A może by go tak klasycznie? Po Bożemu znaczy się?? Toporem w dziób i już??
- Znając złośliwość losu nie przebijesz jego pancerza. Ale... Możesz przygnieść go młotem tuż za karkiem a ja wtedy podsowiece mu buty.
- Dlaczego to znowu ja mam robić za tego fizycznego??
-Żeś marudny. Bieganie złe, bicie złe... To rzuć mu nowego na przekąske!
- Hm... nie kuś!!
-I tak się odrodzi. Przyda się na coś. Nie będziesz za dużo robił fizycznie. Same plusy!
- Dobra, to ja go w łepetynę... Ty natomiast pod... podso.... podpieprz mu te buty i już.
-Dla Ciebie, dla mnie, dla Kalleha i dla naszej trójki przyjaciół, zgadza się?
- Nio... tak. W sumie jak zawsze tak?? Działamy wspólnie tak?? Jesteśmy drużyną?? Buhahahahahahha.... Łap się za te kozaczki i spadamy.
- No tak... Ale chodzi mi czy brać buty dla Twego przyjaciela od tańca...
- Ja nie tańczę
- A to nie był taniec godowy??
- Nie... i kózki w to nie mieszaj! Bierz kozaki i w nogi!!
- Czyli nie brać dla niego butów?? Oki doki...
- Bierz co się da... to czego się nie da zabierzemy potem.
- Się robi... Ty pierwszy.
- To niech gra muzyka...

YouTube - Kosheen Catch

Ork miast czekać na piekliszcze, miast zgodnie z zasadami zdrowego rozsądku czekać w dogodnej pozycji na przeciwnika, w tunelu który dawał dodatkową ochronę… ruszył półkolem… dodatkowa ochrona wiązała się z ograniczeniem swobody ruchu… a ten był Barbakowi bardzo potrzebny. Zamierzał uderzyć precyzyjnie w przeciwnika. Potrzebował do tego miejsca, potrzebował szczęścia… potrzebował zjednoczenia ze Światłem…

Światło pasterzem moim,
Niczego mi nie braknie.
Na niwach zielonych pasie mnie,
Nad wody spokojnie prowadzi mnie.

Przyspieszył do pełnego sprintu. Jego nogi pracowały niczym tłoki, a oddech przypominał maszynę parową (co zważywszy na ilość metalu, jaki orka otaczał dodatkowo go do niej upodobniało)… Wykorzystując zieloną mgiełkę jaka się roztaczała po wybuchu ślimaków… a zatem naturalny kamuflaagee…(to z francuska…) ork starał się zbliżyć do przeciwnika.
Jeśli mu się to uda, postara się wybić w powietrze i zaatakować wrażą potylicę… jeśli nie będzie to możliwe, postara się skupić uwagę piekliszcza na sobie. W tym przypadku nie będzie żałował epitetów pod adresem piekliszcza, jego matki, babki, ciotki.. a nawet chomika.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172