Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-03-2009, 21:57   #131
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Z którejkolwiek by na to strony nie spojrzeć ogromny jaszczur nie był wierzchowcem idealnym. Pomijając fakt, że swoich jeźdźców traktował jak potencjalną przekąskę to na dodatek dostanie się na jego grzbiet stanowiło poważny problem. Uzjel osobiście nie obraziłby się za wygodną drabinkę oraz stabilnie osadzone siodło. Zamiast tego ściągany z powrotem ku ziemi ciężarem swojej zbroi musiał wspinać się po zwisających z jego grzbietu lianach, szukając jakiejkolwiek możliwości oparcia nogi na fałdach skórnych. Nawet gdy w końcu udało mu się dostać na grzbiet czekało go jeszcze trudniejsze zadanie, jakim było utrzymanie się tam. Plecy gada nie posiadały żadnych naturalnych uchwytów, a wbicie halabardy żeby sobie takowy zapewnić było sprzeczne z założeniami zadania. Cholerny zwierz nie mógł być ranny. Flafie, wciąż asekurująca go na wypadek upadku oberwała gadzim ogonem i podobnie jak Uzjel niedawno zakończyła swój lot w krzakach. Tymczasem gdzie rodeo dobiegło końca, dając zwycięstwo połączonym siłom gada i grawitacji

Udało mu się upaść na nogi zamiast na głowę, jednak przez nierówność podłoża cały ciężar oparł się na lewej nodze. Coś nieprzyjemnie chrupnęło w kolanie, a próba pozbierania się z ziemi zakończyła się porażką. Lewą nogę miał tymczasem niesprawną. Udało mu się wstać, podpierając się halabardą jednak zamiast przebijającego się przez chmury słońca zobaczył jedynie ogromne cielsko gada, zmierzające bezpośrednio na spotkanie rycerza. Nie zdążył wydać z siebie najmniejszego dźwięku, gdy z chrzęstem zbroi został przygnieciony do ziemi. Gdyby miał na sobie zwykły pancerz jego wnętrzności najpewniej wypłynęłyby wszystkimi szczelinami. Nie na darmo nosił jednak tą zbroję - poza kompletnym unieruchomieniem nic poważniejszego mu się nie działo. Miał nadzieję, że bestia wstanie i Flafie go uleczy - jeśli tylko tak się stanie, to spróbuje pokazać gadowi, gdzie jego miejsce
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 26-03-2009, 23:02   #132
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
czy ty tez to bardzo lubisz - czy wiesz jak to jest

gdy się twoja krew gotuje - gdy zaciskasz pięść

czy wiesz co robić by cię nigdy nie opuścił gniew?

czy wiesz co robić by nie wyschły nigdy oczy twe?

miłość swoja zakopałeś, litość mocno śpi

chciałbyś cały świat utopić w oceanie krwi

Demon już miał odrąbać mu ramię gdy nagle skrzywił się z niezadowolenia.
- Wstań zatem.
Przypływ sił, jednak on nie wystarczył, owszem zasklepił ranny ale elf ciągle nie miał nogi. Rozpoczął inkantacje.
- Odrzucam wszelkie zasady, zmuszony sytuacja. Ja jestem tym, który pragnie większej mocy. Sokom sokom ra aspu herk unt koffu pau eisu aps asp asp ran.
Płomień nie zaczął się powoli rozchodzić jak zwykle, działał błyskawicznie jak nigdy wcześniej. Lewa ręka, od dłoni do łokcia raptem wybuchneła ogniem, żywioł zaczął szybko przemieszczać się po całym ciele. Kurtka niewytrzymała tak wysokiej temperatury, spopieliła się. Wraz z ogniem odzyskał władze nad mięśniami, w końcu śmiercionośny żywioł dotarł do kikuta nogi, nie przestał jednak tam swojej wędrówki, szedł dalej. Zaczęła się formować ognista noga, czerwone żyły tętniły pod przezroczystą czerwoną skórą. Samael, pierwszy spośród wszystkich ras, trucizna pana, syn diuka demonów powstał.
Wyglądał koszmarnie, dokładniej mówiąc wyglądał jak koszmar. Strupy krwi i błota odpadały pod wpływem temperatury, zlepione krwią i błotem srebrne włosy zdawały się poruszać, jakby niewidzialny wiatr w nie dął. Oczy wyrażały czystą nienawiść, ręce zacisnęły się w pięści gromadząc ogień.
Berithi skinął mieczem na pień drzewa, był tam wbity miecz.
- Nie. To nie prezent. To twoja śmierć. Twoja odwaga cię zabije, Samaelu.
Elf podszedł i bez zbędnych ceregieli wyciągnął go. Długi miecz o dziwnej klindze, z jednej strony był zniekształcony, wyglądał jakby kowal porzucił go w połowie pracy, nawet ta lepiej wykuta strona klingi miała swoje deformacje. Dziwny jelec i rękojeść przywodziły na myśl suche, martwe bagniste drzewa. Jednym słowem miecz świetnie pasował do tego miejsca. Samael wykonał kilka cieć na próbę. Był lekki i wbrew pozorom dobrze wyważony.
- Może, nigdy nie chciałem żyć wiecznie.
- Tu można ginąć wiele razy. Ciekawe czy za każdym razem będziesz miał ten sam wyraz twarzy konając...?
- Nie wiem, okaże się. Wierz mi zrobiłbym to nawet gdybym nie musiał, nie lubię być podporządkowany. Ale to nie jest ważne, najważniejsze, że stoisz mi na drodze. Stoisz mi na drodze do dominacji nad światem i ludzkim i demonicznym. Jesteś reliktem starego świata, przyszedł czas na nowe, na taką hybrydę jak ja. Ulegnij truciźnie i bądź dumny że umożliwiłeś jej powstanie. Dzięki Tobie ta trucizna wniknie w ciała ludzi i elfów, dwarfów i orków, demonów i umarłych. Dzięki tobie ta trucizna zawładnie nimi i powiedzie ku nowemu, powiedzie ku lepszemu. Zresztą nigdy nie lubiłem gadać przed walką, ciesz się zrobiłem dla Ciebie wyjątek. A teraz dajmy im wszystkim żywym i nie żywym, materialnym i niematerialnym show, show jakiego nie widzieli. Show time!
Już podczas mowy przyjął pozycję szermierczą, noga wykroczna wystrzeliła do przodu, skręt ciała nadał siłę uderzeniu a pewna i szybka ręka poprowadziła je od dołu, na ukos tak żeby uderzyć w jamę brzuszną, przeciąć wszystkie wnętrzności, wgryźć się w klatkę piersiową i odrąbać ramię.
-Służe komuś kogo nawet Ty sie boisz! Jestem czystą manifestacja woli zniszczenia! Zniszczenie dosięgnie każdego, nawet demona!
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 27-03-2009, 11:06   #133
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Każdy doskonale wiedział że nie powinno się wchodzić w drogę rozjuszonemu bykowi. To była jedna z uświęconych prawd jakie ludzie wsi kultywowali i przekazywali kolejnym pokoleniom. Oczywiście po to by te pokolenia mogły się nimi opiekować gdy oni już będą za starzy na wszystko.
Póki co Jędrzej był w sile wieku. Wystarczająco zdrowy i dość przytomny umysł spowodowały że opuścił Męczywory nim dokończyłby swój żywot jak setki przed nim i setki po nim. Jako zwykły chłop co nigdy to od pola na dwa kroki nie odszedł. Po prawdzie to on nigdy tak za bardzo do tego pola się nie zbliżał ale przenośnia ma swoje prawa. Odszedł stamtąd. Był TU. Rozpoczął swą wielką przygodę. Teraz ta wielka przygoda, która przypominała o BHP w obchodzeniu się z bykami leżała na ziemi. Solidne kilka jeśli nie kilkanaście ton mięsa wierzgało i rozrzucało drużynę na wszystkie strony świata. Co za tym idzie również i jego dusze.

Elfka pierwsza zareagowała. Pobiegła na jego kark. Jemu pozostało ją ochraniać. W tym wypadku znaczył się przytrzymywać linę do czasu gdy ona nie powie chodu.
W sumie to jak na razie szło dobrze. Aż za dobrze... Zwykły chłop odbierał życie po swojemu z wyraźną inklinacją do częstego „będę” ale to się sprawdzało. Więc raz jeszcze owinął linę wokół ramienia i zaklinował ją na przedramieniu.
Na skronie i karku wystąpiły żyły. Spod widocznych fałdek tłuszczu (tu i tam) wyszły mięśnie. Powodując że cały się pocił niczym w piekle. Tylko pod nosem mruczał sobie
-No mućka jeszcze chwilkę, jeszcze dwie....
 
Vireless jest offline  
Stary 27-03-2009, 12:30   #134
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Latanie. Isendir chciał się tego nauczyć. Bardzo chciał, jednak nie było mu to dane. Za to miał możliwość szybowania. Wiele razy. Teraz był kolejny raz. Kolejna możliwość. Nie skorzystał z niej. Tym razem chciał się pobawić w "strażaka" zjeżdżającego po rurze. Rury oczywiście nie było więc zastąpił ją czymś innym... Drzewem. Zwyczajnym drzewem. Jednak nie było to miłe odczucie.
Najpierw Błysk przygniótł go do owego drzewa tak, że jedna noga była kompletnie zmiażdżona. Kompletnie. Zwisała mimowolnie a elf tracąc w niej czucie zagryzł mocno dolną wargę. Bolało. Bolało tak że przez moment zamgliło mu oczy. Wszystko było jakby za mgłą. I daleko! Ledwo widoczne. Uszy były częścią ciała nie służącą do niczego, bo... bo nic nie słyszał. Przez ten moment. Potem gad jeszcze raz uderzył o drzewo a Is osunął się aby z jego szyi i spadł.
Początkowo chciał się złapać czegoś na drzewie. Czegokolwiek! Gałęzi, dziupli bądź innego otworu. Bez skutecznie. Chciał też wbić swe palce w korę by złagodzić upadek. Skutek był aby taki że połamał sobie paznokcie i palce, zalał się krwią oraz do bólu w nodze doszedł ten u rąk. Piekło go!
I w końcu upadł. Nawet nie wiedział na co! Cóż za różnica skoro nie czuł niczego! Niczego! Obolałe mięśnie, zmiażdżona noga, połamane palce i ... Nie! Tego nie mógł wytrzymać! Jak on złamał rękę?! Jak do tego doszło? Co on teraz pocznie?!
Wstał, nie wiadomo jakim cudem, chwiejąc się okropnie. Oparł się "zdrową" ręką o drzewo i spojrzał na gada. Leżał! Leżał nieruchomy! Początkowo pomyślał że coś mu się stało. Co by się wtedy z nimi stało? Przecież mieli mu nic złego nie robić! Toż to święte stworzenie! Jednak okazało się że został przewalony i obwiązany wokół nóg. Ale gdzie jest...
Elir przybiegł do niego. Kulał. Jego bieg był nierówny. Sierść była pozlepiana. Nie wiedział od czego. Miał nadzieję że to nie jest krew.
Isendir wiedział jakie zdolności ma jego przyjaciel. Wiedział że potrafi go uleczyć. Tylko... tylko czy potrafi uleczyć złamaną rękę?
-Elirze! Dzielny jesteś ale mógłbyś...
Urwał. Urwał gdyż był świadkiem drastycznej sceny. Szamil! Nie... Kto przed nim stoi? Nie mógł dojrzeć gdyż wielkie krople potu i krwi spadały mu z czoła wprost do oczu. Musiał dostać się bliżej! Nie darzył elfa sympatią ale w końcu byli tu razem na tym obcym terenie. Potrzebowali siebie... Na razie tylko, ale jednak potrzebowali!
Złapał grzywę Elira i podtrzymując się jej jak laską ruszył w stronę elfa. Im był bliżej tym wyraźniej wszystko widział, wyraźniej wszystko słyszał. Otarł rękawem czoło i oczy. Wytężył słuch. Był jeszcze zbyt daleko ale słyszał pojedyncze słowa takie jak "walka", "miecz", "twoja śmierć".
Nie mógł do tego dopuścić. Był już blisko gdy nagle... Szamil znowu zaczął wyprawiać dziwne rzeczy tak jak wcześniej. Wtedy gdy coś w niego wlazło, ale... Teraz nad tym panował. Panował i kontrolował. Wyciągnął jakiś dziwny miecz z drzewa. No nie!
Is był już blisko. Bardzo blisko. Chyba go zauważyli. A może nie? Podszedł jeszcze bliżej. Błysk może chwilę poczekać! Spojrzał w twarz tego... tego czegoś! Już po tym wiedział że czeka go prawdziwe widowisko. Ma pozostać obojętnym? Czy pomóc Szamilowi? A może odrócić się na pięcie i odejść?
Zostanie! Poczeka na rozwój wydarzeń! W razie czego wejdzie do akcji... Chciał już wyciągnąć miecz. Chciał być w razie co gotowy. Nie mógł. Nie potrafił! Zawsze klinga wychodziła jak na zawołanie ale teraz, przy złamanych palcach nie chciała nawet drgnąć. Westchnął.
-Elir-szepnął.-Wiem że ci ciężko ale spróbuj mnie wyleczyć. Nie może tak być że będę tu siedział jak kołek nie potrafiąc nawet wyjąć miecza! Proszę cię!
Te dwa ostatnie słowa wypowiedział wręcz błagalnie. Spojrzał prosto w oczy przyjaciela. Wiedział że pomoże. Że spróbuje! Może się nie uda ale wiedział że nie zostawi go na pastwę losu!
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline  
Stary 27-03-2009, 12:32   #135
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Gdy Babrak popisowo wytrzsnął się na elficką modłę, gdy na całe szczęście jednak coś/ktoś czuwający nad nim ustrzegł go od szybkiej, jednak bolesnej śmierci, coś pękło w Emanuelu.

Basic Element - Touch You Right Now - Onet.pl Teledyski

- Barbak! Rzuciła pchła łamiącym się głosem. To jest samica!
- Co?
- To dziewczynka!
- No i....?
- Jeszcze nie miałem takiej dziewczynki!
- O PALADINE!


Pchał obróciła swe gniewne oblicze w kierunku Błysku Kłów.
- No to ja już ci Laska pokażę! Nie wiesz jeszcze co to znaczy zadzierać z prawdziwym mężczyzną!

Pchła zdecydowanymi susami zaczęła sadzić na grzbiet wielkiej gadziny. Kolejne susy zbliżały ją do jej celu. W końcu dostała się tam gdzie chciała. Zdecydowanym susem rzuciła się w oko bestii. Ta zawyła przeszywająco, zaczęła się miotać. Atak ten w połączeniu z lianami jakimi Błysk została owinięta spowodował, że ziemia kilkukrotnie drgnęła przy uderzeniu jakie prędzej czy później musiało nastąpić.

Gdy już nastąpiło uderzenie, Emanuel cały mokry wygramolił się z oka gada, obrócił się doń i spojrzał poważnie na swoją przeciwniczkę.
- Wiedziałem że mam tendencję do wpadania dziewczyną w oko... nie wiedziałem jednak że może to zatrząść ziemią.
Kątem swego oka Emanulej ujrzał jak Elfka gramoliła się na plecy bestii. Reszta kolorowego stadka albo była pod bestią (UPS!!!) albo w jakiś sposób starała się ją unieruchomić.
- Dobra laleczko! Skoro już leżysz... może byśmy wykorzystali tę sytuację?
Błysk zawyła gniewnie.
- To było pytanie retoryczne! To że Barbak, tylko i wyłącznie zabija i pali w uporządkowanej kolejności, nie oznacza, że ja muszę być taki sam! Stwierdził zimno, a w jego oczach płonęła już żądza.

Pchła, obróciła się na piętach i zaczęła skakać w kierunku swego celu.
- Przytrzymajcie Ją! Ona chyba dawno chłopa nie miała! Dlatego jest taka nerwowa! Zaraz się uspokoi!
- Emanuel!
Zawył ork podnosząc się z ziemi. Przestań!
- Daj pokój! Zawsze marzyłem o śmierci ze spodniami przy kostkach! To najlepsza śmierć jaką może sobie wyobrazić mężczyzna!


I tak Barbak popadł do jednej z lian starając się utrzymać za wszelką cenę Błysk Kłow, Emanuel podążył zaś aby udobruchać (tak to dobre słowo!) Błysk Kłów.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 28-03-2009, 19:36   #136
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
x początek nowej tury Szamilowej...
Szamil; Twój przeciwnik sprawiał wrażenie kogoś, kto cię testował. Starałeś się zagłuszyć swoje myśli, aby nie ułatwiać mu walki podsuwając mu na tacy swoje kolejne posunięcia. Demon nie walczył agresywnie, wręcz, stał z mieczem w łapie, obserwując cię pilnie, jakby chodziło mu coś zupełnie innego niż starcie. Sprawnie władał mieczem, przekonałeś się po kilku jego zastawach i pchnięciach. Twój wściekły cios zmierzał do jego piersi, gdy naraz z twojego miecza buchnął czarny, niematerialny ogień, a klinga spowiła się szalejącymi jak na wichrze, ciemnymi mgłami. Cięcie chlasnęło demona po tułowiu, sapnął wściekle, odskakując, a jego odrąbane ramię upadło pod twoje stopy, znikając, zamieniając się w fioletową mgłę. Beritihi cofnął się jeszcze dalej, gdy z długiej i głębokiej rany zamiast krwi trysnęły kłęby czarnej mgły i fioletowa para. Jęknął z bólu przez zęby, wściekły. Pod stopami demona pojawił się na kilka sekund krąg.
Large Summoning Circle by =kaitou-kage on deviantART
Twoja klinga zgasła, czerń przestała sączyć się z rany demona, fioletowa para owinęła się wokół skaleczenia i kikuta ręki, odtwarzając błyskawicznie ramię.
- Jednak wydoroślałeś... – uśmiechnął się Berithi, z nutą dumy i złośliwości.
Wykonał gwałtowny ruch ostrzem, jakby strzepywał coś z klingi i zaatakował, tym razem z pasją każącą mieć się na baczności!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 28-03-2009, 20:12   #137
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Berithi był doskonałym szermierzem do tego demoniczne ciało nie męczyło się. Miał pecha Szamil wspomagany przez ogień też się nie męczył. Ich klingi kilka razy się skrzyżowały, elf atakował z furią a demon spokojnie parował ciosy od czasu do czasu atakując, jakby walczył z dzieckiem.
-Nie lekceważ mnie.
Warknięcie przez zęby było mało elfie. Cios wyprowadza z ogromną furią znów nie sięgnąłby celu gdyby nie jego magiczne właściwości. Czarny niematerialny ogień zadawał dotkliwy ból nawet demonicznemu ciału. Ciemne mgły wokół klingi jasno mówiły o jej pochodzeniu, takim samym jak Szamila.
Berithi odstąpił z wyrazem bólu na twarzy, wokół jego ciała pojawił się okrąg a ramię błyskawicznie odrosło. Głos Szamila był spokojny, beznamiętny.
-Chciałem zabić Ciebie tą krukową szablą ale ten miecz też się do tego nadaje.
-Jednak wydoroślałeś...
Za odpowiedź dla Berithiego musiał starczyć paskudny uśmiech. Demon zaatakował z furią.
-W końcu potraktowałes mnie poważnie.
Samael przygryzł wargę i czekał na przeciwnika, chciał sparować cios i odepchnąć miecz demona jelcem a potem rozciąć go na pół. Plan był trudny do wykonania i ryzykowny ale mógł przynieść demonowi śmierć. Aby utrudnić przeciwnikowi walkę podsunął mu obraz, obraz przedstawiający stosunek pchły z... dinozaurem.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 28-03-2009, 21:42   #138
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Chciałem zabić Ciebie tą krukową szablą ale ten miecz też się do tego nadaje.
- Oh, don`t be silly... Nawet niewidomi druidzi wiedzą, że demona… - ucapił cię za szyję, bo za kurtkę która się spopieliła nie mógł, i przyciągnął cię do siebie. -...nie można zabić! – syknął ci w twarz.
Odepchnął cię brutalnie, z siłą która cisnęła tobą o drzewo rosnące kilkanaście metrów dalej, odbierając ci oddech na dłuższą chwilę.
- Zmężniałeś, to muszę przyznać, z bezpańskiego chuchra w mężczyznę trzymającego się własnych zasad. Cieszę się widząc cię takim, Samaelu. Ale nie jesteś jeszcze godzien, by choćby spoglądać na tę szablę - prychnął. – A miecz, który dzierżysz, za chwilę wbiję ci w serce...
Jego twarz była maską furii. Zaatakował, jego sylwetka rozmyła się przed twoimi oczami. Twoje nie-do-końca demoniczne oczy z trudem wychwytywały jego ruchy, z taką szybkością się poruszał! Zasłoniłeś się bronią – jego ostrze natarło z potworną siłą na jelec twojego miecza. Teraz...! Wyprowadzając cios poczułeś, jak demon obrócił się gwałtownie, uciekając przed twoim ostrzem i puszczając je bokiem. Sam zaś zdążył zawrócić miecz i srebro jego brzeszczotu błysnęło ci przed oczami. Poczułeś uderzenie, dziwne, szczypiące ukłucie w twarz. Bicie serca.

Berithi stał w ciemnej zasłonie deszczu. Stał kilka metrów od ciebie. Patrzyłeś, dysząc. Demon opuścił rękę z mieczem i powolnym ruchem wsunął powoli ostrze do pochwy u pasa. Było cicho. Deszcz nie szumiał. Nic nie słyszałeś.
Cofnąłeś się, mimowolnie, zdumiony. Szczypanie na twarzy powróciło, odruchowo pomacałeś policzki dłonią. Przez lewy policzek biegła długa, krwawiąca szrama.
- Tak – usłyszałeś głos Berithiego, choć nie widziałeś, aby poruszył ustami. – Wygrałbyś. W innym Miejscu, w innym czasie, Samaelu.
Czułeś, jak krew odpływa ci z kończyn. Przed oczami błyskały ci jasne iskierki.
- Widzę teraz, że nie zmarnowałem swej energii w tobie – uśmiechnął się Berithi, ale nadal nie poruszał ustami: jak mówił?! – Just stay back for now. To nie jest twoja przyszłość. Nie po to się narodziłeś. Oboje wiemy, Synku, że trafię. Demony nigdy nie chybiają zadając ostateczny cios, nawet Najmroczniejszy z nich się o tym przekonał... Oboje wiemy, że kolejne pchnięcie mojego miecza przebije twoje serce, Samaelu. Nie zmuszaj mnie do tego. Przyjmij swoje przeznaczenie, zanim pogrążysz Takich Jak Oni. Nie zabijaj ich.
Prince of Half-life by ~Zan-Man on deviantART
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 29-03-2009, 11:11   #139
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Uderzenie o drzewo odebrało mu dech, ogień na chwilę przygasł ale szybko wybuchnął z nową siłą. Drzewo zanim się zapaliło, krople deszczu z sykiem wyparowywały po zetknięciu się z jego ciałem. Moc, która pozwalała mu działać mimo braku sił i poważnych obrażeń wyczerpywała jego ostatnie rezerwy o których nawet nie miał pojęcia. Niedługo jego ciało (o ile nastąpi to niedługo) miało mu wystawić ogromny rachunek, tym razem śmiertelny.
"Czy naprawdę tu umiera się kilkakrotnie?"
- Zmężniałeś, to muszę przyznać, z bezpańskiego chuchra w mężczyznę trzymającego się własnych zasad. Cieszę się widząc cię takim, Samaelu. Ale nie jesteś jeszcze godzien, by choćby spoglądać na tę szablę - prychnął. – A miecz, który dzierżysz, za chwilę wbiję ci w serce...
Elf nie zdążył nawet odpowiedzieć, ruch Berithiego był niesamowicie szybki i silny, mógłby przepołowić człowieka na pół. Zadziałał odruch jak w 90% przypadkach w których w grę wchodziło życie. Zasłona się udała ale demon błyskawicznie uniknął ciosu i sam zadał własny. Szamil złożył się do bloku... zbyt wolno.
Bicie serca było dziwnie głośne, nie wróżyło nic dobrego ale przynajmniej mówiło jasno, że jego właściciel żyje. Szczypanie na twarzy było irytujące. Zmęczenie i ból przedzierało się nawet przez ognistą zasłonę. Stał dysząc i nie mogąc nic zrobić, wiedział, że w tej chwili każdy atak nie miał sensu. Uświadomił sobie nagle, że nie słyszał już nic, szumu wiatru, bicia deszczu, swego oddechu. Umierał.
-Tak, wygrałbyś. W innym Miejscu, w innym czasie, Samaelu.
Berithi mówił nie poruszając ustami, znowu jakaś jego telepatyczna sztuczka.
Krew powoli odpływała z kończyn, wyciekała przez długa szramę na policzku. miecz nieznośnie ciążył, ogień prawie przygasł.
Widzę teraz, że nie zmarnowałem swej energii w tobie. Just stay back for now. To nie jest twoja przyszłość. Nie po to się narodziłeś. Oboje wiemy, Synku, że trafię. Demony nigdy nie chybiają zadając ostateczny cios, nawet Najmroczniejszy z nich się o tym przekonał... Oboje wiemy, że kolejne pchnięcie mojego miecza przebije twoje serce, Samaelu. Nie zmuszaj mnie do tego. Przyjmij swoje przeznaczenie, zanim pogrążysz Takich Jak Oni. Nie zabijaj ich.
To było takie kuszące, dać temu spokój. Zginie, trudno i tak się odrodzi. przez chwilę machnąć na życie ręką.
"Nie mogę, jestem Samael Trucizna Pana, Pierwszy Spośród Wszystkich Ras, Syn Berithiego, chociaż nie to ostatnie nie jest dobrym pomysłem na przedstawianie się, kto chciałby być synem upośledzonego demona?"
Ciało było takie słabe, zginie i tak i tak, śmierć jest mu pisana. Zebrał w sobie siły by mu odpowiedzieć, by nie umrzeć nie mając ostatniego słowa. Gdy mówił z kącika jego ust poleciała wąska strużka krwi.
-Nie jestem ślepym druidem, który wierzy we wszystko co mu powiedzą. Nie wierze w tą srebrną obrączkę ani w to, że nie można Ciebie zabić. Nie poddam się przeznaczeniu, chwycę je mocno we własne ręce i zmienię jego bieg. So... don't fuck with me!
Ciało odnalazło jakieś ostatnie rezerwy, krew po raz ostatni zaczęła krążyć, ogień buchnął jak nigdy dotąd, Samael wyskoczył do przodu i zamachnął się mieczem.
-Nie poddam się!
Jego krzyk przebił się przez zasłonę deszczu i krzyk bólu, czyi krzyk?
 
Załączone Grafiki
File Type: jpg avek dusze 1.JPG (14.5 KB, 15 wyświetleń)
lastinn player
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 29-03-2009, 19:13   #140
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
"Hańba" - pomyślał.
Istotnie, został poniżony. A stało się to zaraz po tym jak dopadł do Błysku Kłów. Monstra strasznego i morderczego. Okropniejszego od wszystkich teściowych, o których tyle słyszał, razem wziętych. Bestii tak zajadłej i ogromnej, że żaden człek w pojedynkę by jej nie upolował. Ale co innego Dwarf. Dwarf by upolował. Jedynie szybszymi, w tej materii, od Krasnoluda zdawały się dwa elfy. Które z resztą oszukiwały. Przywiązały się sznurkami, ot co. Ale to wszystko mógł znieść, spokojnie, bez nerwów.

Falstart, który rzekomo popełnił, w istocie nie miał miejsca. Gdyż, elfy wystartowały jeszcze szybciej. Oczywiście nie omieszka rzec tego owemu orkowi. Przy okazji chcąc zadość uczynienie za pomówienie. Ot co. Ale to też przeszło bokiem. Nie przejął się tym.

Dopadł do bestii jako trzeci. Co prawda szybko się okazało, że Szamil nie miał zamiaru brać dalej udziału w zabawie. Udał, że drzazga go w nogę ugodziła czy coś podobnego. No trudno. Przez to miał większe prawdopodobieństwo na wygraną. Co było nagrodą. Tego nawet najstarsi krasnale nie wiedzą. Jako drugi dopadł się do nogi. Do drugiej nogi. Przywiązał i unieruchomił. No i tu się pojawia powód złości Kall'eha. Jedną nogę trzymała Nizzre drugą on. Co zrobił Jędrzej? Pomógł karłowi. Oburzenie dwarfa sięgnęło zenitu w tym momencie. On słabszy od kobiety. To by jeszcze wytrzymał. Ale on, Kall'eh, dwarf z powierzchni, słabszy od elfki?! To było przegięcie. Cóż mało światowy ten ich wioskowy kolega, ale to go nie usprawiedliwiało. Ni w jotę!

Na szczęście, w chwili kiedy Kall'eh miał już chęć powiedzieć co sądzi o tym wszystkim,wielki gad padł. Z tymże nie martwy i nie na ziemię a na Uzjela, świeć pani nad jego duszą.
- Auuuuu, Nuu to do zobaczyska na kulejnej wysepie. - Rzekł krasnolud dalej z całych sił trzymając linę.
Szybko potem całość wykorzystała Nizzre wskakując na gada a Jędrzej pobiegł trzymać za jej linę. Na całe szczęście.


Kall'eh
czekająć na to jak ktoś zacznie ujeżdzać gada doszedł do w niosku że musi to sam zrobić. Żucił linę i wdrapał się na bestie korzystając z okazji, se że leży.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172