Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-08-2009, 23:11   #51
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Zergh Wreszcie wolny. Składasz ręce z wolnymi nadgarstkami. Szczęśliwy zaczynasz czuć jak wiatry magii przepływają przez twe ciało.. Zaczynasz inkantację
- KaaaaaaMeeee.....
Niewielkie ładunki energetyczne zaczynają przebiegać po Twych rękach.
- AaaaaaaMeeee.....
Skupiasz się aby ukierunkować moc, aby za pośrednictwem Twego ciała, aby kierowana przez Twój umysł pomknęła w kierunku bestii...
- Hraaaa!!!
Na Twej dłoni zmaterializowała się kula energii, coś na kształt pioruna kulistego. Zamierzyłeś się, cisnąłeś.... i oniemiałeś.

Ładunek równie szybko jak się pojawił tak i znikł... a po twej dłoni przebiegły jeszcze tylko dwie niewielkie iskierki...
... Trza podładować bateryjkę!

Utgor Walka twarzą w twarz i kolanem w krocze jest tym co już od małego wpajał ci Tato. Nie jakieś tam fafarafienie, a pot żelazo i krew. Twoi przodkowie byli by z Ciebie dumni. Gdy reszta drużyny zabawiała się nie wiadomo czym, Ty rozprawiałeś się z gadziną. Ten blady elf najprawdopodobniej jakoś Ci zadanie ułatwił... jednak kto by tam wierzył elfowi, do tego magikowi?
Skoczyłeś do ostatniego starcia, chciałeś zadać ostateczny cios wiedząc iż ten zakończy całą zabawę... kątem oka dostrzegłeś przedmiot wielkością przypominający zaciśniętą pięść małego orczego pisklaka... Przemówiło twe doświadczenie w technice "nie umierania". Rezygnując z ostatecznego ciosu wykonałeś zgrabny pad płaski, przechodząc zaraz w przysiad podparty...

Sidney Cisnąłeś granat....

Wszyscy Coś co w porównaniu z hydrą było jedynie pstynką nagle zrobiło duże <BUUUUUM> powodując całą masę huku, jeszcze więcej pyłu, a zdecydowanie najwięcej zamieszania.

Gdy kurz nieznacznie opadł... hydry nie było. Zamiast niej na piasku leżała jedynie kobieta:
::Women of X-Men - Jean Grey:: by =ace-ix on deviantART
Jej ciało było poskręcane w konwulsjach. Oczy wskazywały, iż cierpi ona nieopisane katusze... wlokła się na czworaka błagając o pomoc.
- Heinrich..... Dobiegło Was ciche z jej ust... po czym zemdlała.

***
- Heinrich!
- Jeszcze nie.
- Zabiją ją!
- Są pierwszymi, którzy zaszli tak daleko i radzą sobie tak dobrze.
- Zabiją ją!
- Mimo, iż każde z nich jest indywiduum, jednak w jakiś sposób współpracują!
- Ty głuchy jesteś?
- Nie! Niech Barbak i Vireless się tym zajmą! Ale niech ich nie skrzywdzą!

***

Wszyscy Na arenę wskoczyły dwie dość ciekawie wyglądające postacie. Jedną z nich był ork, w pełnym pancerzu płytowym. Pancerz ten zawierał pokaźną ilość grawiur, jednak już na wstępie mogliście się zorientować, iż motywem przewodnim był motyw smoka. Ork przez plecy przewieszone miał dwie szable, których zaraz po wylądowaniu dobył.
Jesteście przekonani, iż lądowanie oraz bieganie w pancerzu płytowym nie powinno być aż tak łatwe!
Następnie puścił się biegiem w kierunku kobiety:
Ork hunter by ~caraamba on deviantART
Zaraz za orkiem na arenę wskoczył elf
http://pu.i.wp.pl/?k=Mzg0NTA2NTEsNDA...=elfy11pi7.jpg
Pół elf, jak szybko się skapowaliście miał na twarzy i uszach widoczne powinowactwo z lembasami. Włosy długie blond z mocno niebieskimi oczyma bez białek. Tylko niebieskimi. Buty na elfią modłe, delikatnie złoto-purpurowe. Cały strój nieskazitelnie czysty. Całkiem jak by go wyprano
W dłoni dzierżył staff z czegoś co wydawało się być kryształem, niebieskim na dodatek, przez plecy miał natomiast przewieszony łuk.
Wbiegli obaj na arenę.... i pobiegli na ratunek hyd... znaczy się tej nieprzytomnej lasce...
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 19-08-2009, 21:44   #52
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Ghardul biegł do przodu, ignorując docierające do niego bodźce. Ryki tłumu odgłosy walki, to wszystko przestało mieć dla orka znaczenie. Liczył się tylko bieg, bezmyślne parcie do przodu w nadziei na uniknięcie otaczającej go śmierci. Nie miał pojęcia, z której strony może nadejść zabójczy cios, przez co jedyną pozostałą możliwością był właśnie ten szaleńczy pęd. Najwyraźniej fortuna sprzyjała tak samo ślepym jak ona, gdyż szamanowi udało się jakimś cudem bezpiecznie dotrzeć do ekwipunku. Z pomocą kogoś, od kogo wyraźnie czuł opary alkoholu udało mu się otworzyć kajdany

Z chwilą gdy dwimeryt dotknął piasku areny Ghardul wyprostował się na całą swoją wysokość. Już nie był niewidomym, przygarbionym cieniem dawnego siebie. Był szamanem, dumą swojego klanu. Tym, który spędził miesiąc w namiotach choroby i wyszedł ze wszystkich dolegliwości zwycięsko, tym który odwiedził większość górnych i dolnych krain, tym który umarł po wielokroć tylko po to, by za każdym razem powstać na nowo. Był rozmawiającym z duchami, wojownikiem i doradcą. Scalał ze sobą świat materialny i duchowy, był pośrednikiem pomiędzy tymi którzy są, a tymi którzy byli. W końcu był tym, który oddał duchom swoje oczy, by móc zobaczyć więcej

Areną wstrząsnęła eksplozja, a Ghardul przestał słyszeć hydrę. Zamiast tego w miejscu, skąd wcześniej dobiegały go jej odgłosy słyszał wyraźnie ranną kobietę. Coś mu wyraźnie tu śmierdziało i nie był to nikt z towarzyszy broni. Chwilę później usłyszał mocne a następnie znacznie słabsze uderzenie w piach areny. Najwyraźniej kolejne dwie osoby dołączyły do walki. Wątpił, by byli to sojusznicy, dlatego postanowił ich przywitać tak, jak szaman powinien

Podniósł delikatnie swoje nakrycie głowy, odsłaniając niewidzące oczy. Skierował głowę w stronę, z której słyszał kroki nadbiegających i przyzwał do siebie swoje szamańskie moce. Jeden z pokonanych duchów choroby przybył na wezwanie, jednak tym razem celem szamana nie było leczyć. Tym razem miał zamiar zaatakować i to w sposób perfidny. Znajdowali się na arenie, otoczeni nieznośnym hałasem gapiów, który potrafił doprowadzić do bólu głowy każdego. Właśnie ten prosty fakt wykorzystał Ghardul do swojego zaklęcia. Nie miał zamiar wykorzystywać dużych ilości mocy, sprowadzając jakiś spektakularny efekt. Przywykł raczej działać wykorzystując naturalne przewagi, używając klątw o wiele słabszych, mniej zabójczych ale bardziej dotkliwych

Zakryte bielmem oczy orka patrzyły na biegnących z mieszaniną pogardy i złośliwości, gdy Ghardul sprowadzał na nich kaca
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 19-08-2009 o 21:49.
Blacker jest offline  
Stary 22-08-2009, 11:57   #53
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Hydra zamieniła się w kobietę, nienaturalne wygięcie ciała i wyraz twarzy jasno mówiły o olbrzymim bólu. Na twarzy już nie gościł lekki uśmieszek, jego facjata była wykrzywiona w dziwnym, mało elfim wyrazie. Napawał wzrok chwilą, patrzył na nienaturalnie wykrzywioną rękę, na grymas bólu na twarzy, na strużkę krwi lejącą się z przegryzionej z bólu wargi, na niegdyś białe, teraz zakrwawione zęby, na podkurczoną z bólu nogę i wytrzeszczone od niewyobrażalnych katuszy oczy. Civril nie usłyszał cichego szeptu z jej ust, był teraz w ekstazie Jego myśli błądziły podsuwając coraz to nowe wizje tego jak można dalej znęcać się nad ofiarą. Już miał przystąpić do dzieła gdy na arenę wskoczyła dwójka nowych. Ork i pół elf. Wojownik i mag. Dzikus i istota, która nie miała prawa istnieć! Istota, która była hańbą całej elfiej rasy! Civril ledwo się opanował, tylko najwyższym wysiłkiem woli powstrzymał się od natychmiastowego zaatakowania elfa czy raczej półelfa. Chwilę walczył sam ze sobą w końcu jednak jego twarz znów przybrała kamienny wyraz maski jaką zwykle nosił. Czekał...
Półelf i ork biegli ale nie w ich stronę a na pomoc kobiecie. Ork nie dobył szabel a mag nie czarował. Wniosek był prosty, mieli im tylko przeszkodzić w zabiciu pupilki publiczności. Civrilowi się to nie spodobało, jednak jego zadaniem było przeżyć i doprowadzić większość z istot, które mu towarzyszyły z powrotem na drugą stronę. Zamiast atakować krzyknął w stronę biegnących.
-Hej! Stójcie bo skończycie jak Wasza koleżanka!
Nic, dwójka dalej biegła do przodu.
-Jeden ruch i Wasza koleżanka zginie! Nie jesteśmy tu po to by Was zabijać!
Miał nadzieję, że swoim ostatnim zdaniem przypomni innym po co tu są.
Ork odwrócił swoją ohydną facjatę w kierunku druchiego. Krzyknął coś do elfa, który pobiegł w kierunku Katarzyny ale sam się zatrzymał.
-Twój kolega też! Albo będzie miał dodatkowe kolano!
Odpowiedział mu, głośny orczy śmiech.
- Dobre! Tak samo dobrze robisz coś jeszcze?
Głos orka był spokojny, to była zła oznaka, nie lekceważył ich. Półelf biegł dalej.
-Sam tego chciałeś! Zacznę od Waszej przyjaciółki!
- Dobrze Ci radzę, nie próbuj!
Druchii uśmiechnął się, trafił w czuły punkty. Gdyby słowa mogły zamrozić już byłby figurą lodową.
-Dobrze Ci radzę zatrzymajcie się! Przejdziemy obok Was a potem zabierzecie swoją przyjaciółkę! Co Ty na to? I druchi syta i ork cały!
-Przeca stoję! Tak długo jak długo, żadne z Was nie zrobi niczego głupiego możecie sp.... (ork spojrzał kątem oka na kapłana)... wycofać się w uporządkowanym pośpiechu!
Mag biegł dalej, sytuacja była jasna, ork miał go zagadać a półelf dobiec do Katarzyny i ją wyleczyć.
-Ale Twój kolega biegnie! Zaraz będzie przy Twojej koleżance a ja wtedy stanę się bardzo niemiły!
Półelf dobiegł, ork skwitował to tylko krótkim "ojej" ale druchi nie słuchał już go. Gdy tylko skończył mówić zamknął i otworzył oczy. Znów widział wzorce.
Potężna sylwetka orka otoczona przez brąz materii, jego zbroi. W środku potężne czarne kości były wymagającym celem. Katarzyna za to była w najgorszym stanie, złamana kość ręki, pęknięte żebro, jakiś krwotok wewnętrzny i okropnie poskręcane srebrne żyłki nerwów. Civril znów się uśmiechnął, ją było najłatwiej zabić, nie trzeba było nawet zatrzymywać serca, rozrywać tętnic czy łamać wszystkich kości, wystarczyło umiejętnie złamać jedno żebro tak by przebił serce. Wbrew jednak temu co mówił nie ona była jego celem.
Półelf właśnie klękał przy przyjaciółce, jego kości były znacznie drobniejsze od kości orka a skóra nie tak gruboskórna. Civril skupił wzrok na kości przedramienia, działał swoją energią na energię półelfa, powoli wypaczając jego kość, chciał doprowadzić do otwartego złamania, które powinno uniemożliwić przeciwnikowi walkę i leczenie.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 22-08-2009, 16:44   #54
 
Gadzik's Avatar
 
Reputacja: 1 Gadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodze
Zergh tryumfował. Przeciąwszy nić żywota ostatniego łba hydry rozglądał się po całej arenie niczym cukiernik, który z dumną miną położył wisienkę na szczycie wielopiętrowego tortu. Tłuszcza nie wyglądała na zadowoloną z unieszkodliwienia gadziej ulubienicy igrzysk, jednak wraz z demonstracją magicznych mocy goblina przycichła znacznie w ostrożnym zakłopotaniu. To samo tyczyło się towarzyszy, szczególnie zaś tych zdających się żywić pogardę wobec jego niepozornej postawy fizycznej…

Przez nerwy wyciągniętego ramienia przebiegły pasma silnego wyładowania magicznego…

Czarownik otworzył oczy w zamiarze przelotnego rzucenia okiem na dzieło małego zniszczenia…

Otworzył więc oczy…

Wątłym ciałem goblina wstrząsnął dreszcz… irytacji.
~ Ach! – westchnął wściekle w duchu. Kątem oka zmierzył stojące obok niego postacie z nadzieją, że nie były świadome jego – jakby nie patrząc – kompromitacji. W wyniku udanego rzutu Sidney’a pogłębiła się ona wręcz do rozmiarów kompromitacji całej Magii, na szczęście jednak szybko stłumionej przez widok ludzkiej kobiety, leżącej bezbronnie w miejsce o wiele bardziej potwornej hydry…
- Ciekawe czy ma zgagę po tych panienkach? – mruknął zaciekawiony. Lecz jak okazało i ten stan ducha musiał zejść na dalszy plan pod wpływem niezbyt sympatycznych sylwetek mknących ku niemu (nim) z drugiego końca areny…

Goblin z zaciętym wyrazem twarzy zacisnął zęby. Toż to już nie sprawa zwycięstwa a honoru, pomyślał, niebotycznie rozdrażniony przewodnią rolą Upadłego w magii i tzw. dyplomacji.
- Prefena ulathsir, ulathsir prefena… – pod wpływem wyobrażenia oktarynowych pasm Mocy, tworzącej rodzaj klatki zamykającej w swym wnętrzu postać elfa i rannej, po skroniach Zergha potoczyły się ciężkie krople słonego potu…
 
Gadzik jest offline  
Stary 23-08-2009, 12:18   #55
 
Nagash Hex's Avatar
 
Reputacja: 1 Nagash Hex ma z czego być dumnyNagash Hex ma z czego być dumnyNagash Hex ma z czego być dumnyNagash Hex ma z czego być dumnyNagash Hex ma z czego być dumnyNagash Hex ma z czego być dumnyNagash Hex ma z czego być dumnyNagash Hex ma z czego być dumnyNagash Hex ma z czego być dumnyNagash Hex ma z czego być dumnyNagash Hex ma z czego być dumny
Strużka dymu wypełzła z ust Sidneya i uleciała leniwie w stronę palącego słońca. Goblin przyglądał się z uśmiechem lecącemu granatowi. Niestety jego inżynierskie oczy dostrzegły pewien defekt, a dokładniej pewien obiekt na linii lotu jego wybuchowej „zabawki”. Co gorsza ten obiekt był duży, zielony i wkurzony ~Niedobrze…~ Na dokładkę był on formalnym sprzymierzeńcem Sidneya. ~Bardzo niedobrze…~ pomyślał goblin w chwili, kiedy granat po raz pierwszy uderzył o ziemie ~Cóż nauka wymaga ofiar. Miejmy nadzieję, że jest na tyle mądry, aby zrozumieć swoje małe znaczenie w obliczy potęgi techniki i…~ i wtedy Uthgor odskoczył, granat przekoziołkował pod cielsko hydry, zatrzymał się… Huk wybuchu był całkiem spory… -Nieźle jak na taki mały granat, prawda! – krzyknął uradowany Sidney, w duchu dziękując losowi za refleks towarzysza. Wtedy właśnie pył opadł i Bonebrain zobaczył kobietę w agonii. Cóż jego wynalazki były naprawdę potężne, ale tego się nie spodziewał… Zaszokowany goblin upuścił skręta… Szok szybko minął, zastąpiony przez złość. Papieros oczywiście zgasł. –Chole… - Bonebrain znów zamilkł bo na arenie pojawili się nowi „eleganci”. Ork i elfik… Jego towarzysze znów zaczęli swoje magiczne sztuczki. Sidney uśmiechnął się. To on i jego technika pokonały ostatecznie gada. Oczywiście Sidney był zbyt aroganckim typem by zauważyć, że to Civril zadał największe rany hydrze… Tym razem planował pozostawić wszystko magom i „fizycznym”. Naprawdę miał taki zamiar… Ale niestety skręt leżał żałośnie w pyle areny i co gorsze nawet się nie tlił. Sidney westchnął, wyciągnął z plecaka, kolejną „inżynierską” zabawkę. Goblin podszedł do Civrila i wycelował w półelfa klęczącego obok Kaśki. Stary pistolet skałkowy połyskiwał w słońcu:
-Ani drgnij elfkiu- Goblin miał zamiar wystrzelić, gdyby kleryk chciał uleczyć swoją koleżankę, lub zrobić coś głupszego.
 
__________________
One last song
I want to give this world
Before it's gone
One last song
Nagash Hex jest offline  
Stary 23-08-2009, 23:33   #56
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
X
Pół elf, pomimo gróźb ze strony druhii dopadł do leżącej Katarzyny. Padł przy niej na kolana, a jego błękitny staff upadł obok i unurzał się w piasku areny. Kapłan był w stu procentach oddany ocenie stanu zdrowia swej towarzyszki... byliście przekonani, że także i przyjaciółki. Ork natomiast w tym czasie zdecydował się na małą pogawędkę z upadłym elfem.

Wasze reakcje były oczywiste. Na arenie pojawili się dwaj nowi gracze, którzy ruszyli na pomoc Waszemu wrogowi... a wiadomo, że przyjaciele wroga, są niczym innym jak wrogami.
Jak na komendę rozpoczęliście inkantacje, zaczęliście wzywać duchy, czy szperaliście w ekwipunku... w powietrzu dało się czuć zapach ozonu i dymu nikotynowego....

Zergh rzuciłeś za klęcie, tym razem udało się. Frazy zdecydowanie zabrzmiały tak jak trzeba, a klatka zaczęła już nabierać w Twym umyśle wyraźnych kształtów.

Civril Odnalazłeś właściwą kość... całą siłą umysłu naparłeś na nią...
Ghardul Duchy Cię wysłuchały! Zaklęcie pomknęło w kierunku wrażego zielonoskórego.


Problem w Waszym działaniu polegał nie na tym że byliście dobrzy w tym co robicie... ale w tym, jak łatwo było przewidzieć Wasze reakcje. Ork wraz z Pół elfem musieli by być skończonymi idiotami, gdyby wbiegli na arenę nie przygotowani. Musieli by być nie z pełna rozumu, aby przyglądając się Waszym dotychczasowym poczynaniom.. nie przygotować się samemu.... Idiotami nie byli!

Kapłan nie uczynił żadnego gestu. Zaklęcie, które musiał rzucić jeszcze zanim wbiegł na arenę aktywowało się wraz z pierwszym atakiem... kula na poły eteryczna, na poły zbudowana z czegoś jasnego okryła jego i Katarzynę. Taka sama kula, lecz mniejsza okryła orka w pancerzu... A wszystkie zaklęcia jakie cisnęliście zostały zwrócone i pomknęły w Waszym kierunku... Gdy dolatywały, kapłan na ułamek sekundy osłabił swą koncentrację i wykonał jeden mało skomplikowany gest... zaklęcia zostały rozproszone!
- Nie radzę!!!

Sidney Coś z tymi kolesiami jest nie tak! Nie znasz się na magii, ale zdajesz sobie sprawę, że to co poleciało przed kilkoma chwilami powinno powalić wołu... pół elf natomiast rozproszył to zaledwie skinieniem ręki.

- Tam jest brama! Wykażcie się zdrowym rozsądkiem, o który Was nie posądzam i zejdźcie z Areny! Jeśli tego nie zrobicie... Ork zawiesił stwierdzenie, pół elf zaczął leczenie, drzwi z których weszliście na arenę zostały lekko uchylone.
- Udowodnijcie, że potraficie nie tylko dobrze operować bronią i magią... pokażcie też, że potraficie myśleć. Ork z bronią gotową do użycia stanął tak, aby bronić kapłana leczącego Katarzynę.

Ghardul W tym orku jest coś znajomego, coś co przywodzi Ci na myśl rodzinne strony oraz czasy dzieciństwa... jest w nim coś... sam nie wiesz co... ale chciało by mu się wierzyć!
X
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 24-08-2009, 08:05   #57
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Coś mu nie wyszło. I to bardzo. Nie wiedział co ale coś. Nie dość że Kazik chyba go nie posłuchał... to jeszcze gnom po podaniu kluczyków, próbował zabić go świecznikiem krzycząc wniebogłosy o parszywości i podłości organizatorów. Nie podobało mu się to. I to bardzo.

- Ostawić! Ostawić! Ja ni Psi coś tam! Ja Zank! Zank jest dobry a nie Psi! Aj! - mały goblin nie był w najlepszej sytuacji. Zwinięty w rulon miał trudności z unikaniem ataków. Na całe szczęście gnom miał trudności z atakowaniem. Zataczał się, wywracał, szukał ściany a podłoga jego. Był pijany. I to bardzo.

Jednak nawet nie trzeźwy stanowił problem dla małego goblina. Nawet jego niecelne ciosy kiedyś trafią. I tego obawiał się Zank. I to bardzo.

Goblin nie był głupi. Wiedział, że owinięty w płaszcz czerwonej tkaniny miał ograniczoną swobodę działania. I narażał się na niebezpieczeństwo. Musiał się oswobodzić. Musiał się rozwinąć. A raczej materiał który go krepował. Nie pozostało mu nic innego jak od turlać się od niebezpiecznego "ornitologa" jak on sam siebie nazywał, przy okazji rozwijając płachtę. Może Gerbo zainteresuje się materiałem?

A jeśli się uda...

Zank nie licząc już na nikogo więcej niż na siebie wstał szybko z podłoża. Nie tracił czasu na otrzepywanie się z piachu. Bo co on mu przeszkadzał? Były ważniejsze sprawy na głowie. I kilka pytań. Na przykład czemu tutaj leży jego patelnia i czemu Gerbo po oddaniu kluczyków zaatakował go? Zresztą te pytania też były mało ważne. Ważniejsze było to, że były kluczyki i była patelnia blisko pod ręką. Goblin pobiegł w ich stronę.

Gdy pochwycił swoje cele, jedna myśl utkwiła mu w głowie. Odzyskać amulet i proszek! Tylko to teraz miało prym teraz gdy miał klucz do wolności jego górnych kończyn, a hydra nagle zniknęła (swoją droga ciekawe co się z nią stało), mógł pobiec odzyskać swój majątek. No może słowo "majątek", a nawet "dobytek" brzmiały zbyt dumnie i patetycznie i nie pasowały do jego plecaka z zawartością. Ale i tak stanowiły dużą wartość... dla małego i zielonego jegomościa.

Pobiegł. W stronę drugiego końca areny. W biegu próbował odpiąć kajdany z jednej ręki. Kajdany nie były ciężkie, a czasu szkoda. Zwłaszcza gdy trzeba szybko operować blaszaną patelnią by parować ciosy zgniłych pomidorów. Swoją drogą co za debil marnuje tyle jedzenia? Że niby zgniłe? Że niby niedobre? Toż to tyle różnych smakołyków można z nich upitrasić. Jednak biegacz nie przejmował się tym. Nie miał czasu odżałować tylu jeszcze zdatnych do jedzenia warzyw. Coś innego było jego priorytetem.

Przebiegając przez środek areny zauważył machinalnie dziwnych osobników. Trzech w liczbie dokładnej. Nie wiedział skad oni się tu wzieli, ni co robili, a już na pewno jakie mieli zamiary względem małego kucharza ale słysząc pewne i stanowcze słowa jednego z nich:
- Tam jest brama! Wykażcie się zdrowym rozsądkiem, o który Was nie posądzam i zejdźcie z Areny! Jeśli tego nie zrobicie... - wiedział, ze nie należy wchodzić im w drogę.
- Ja tu tylko biegnę po Zanka plecak! Nie zabijać! Nie zabijać! Ja już sobie odchodzę! Zank dobry! Zank nie głupi! Zank ucieka! - z tymi słowami rzucił się w jeszcze szybszy bieg.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 24-08-2009, 11:07   #58
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Poturlał się po piachu zalegającym na arenie.
Nie wiedzieć czemu walka przywiodła na myśl wspomnienia z dzieciństwa. I to jeszcze o kim? Tatko - skurczybyk, którego ulubionym zajęciem było gnębienie całej rzeszy swoich dzieciaków. W przerwach pomiędzy gnębieniem goblinów, ludzi i innych słabszych od siebie, oczywiście. W zasadzie nie robiło mu wielkiej różnicy, nad kim się pastwił.
Uthgor pamiętał, jak kiedyś posłał go z jakąś duperelą do jaskini goblinów. Uthgor wpadł wtedy do wilczego dołu wykopanego przez gobosy i przesiedział tam dwa dni, znosząc ciągłe docinki i złośliwości goblinów, wliczając w to rzucanie kamieniami i takie tam. Kiedy wreszcie zniecierpliwiony rodzic przylazł po niego, Uthgor zaraz dostał po pysku za to, że dał się złapać tym małym zielonym pokurczom. Bolało. I tylko trochę poprawiło mu humor, kiedy cały klan urządził goblinom mały pogrom w odwecie.


W miejscu, gdzie ostatnio była hydra, kotłował się pył. Uthgor zastanawiał się, co z tym wspólnego miał jeden z pokurczów przyglądający się wszystkiemu z nieukrywaną satysfakcją.
Po chwili na piach wtargnęły dwie postacie. Na widok orka jedynie zmrużył oczy, jednak gdy ujrzał elfa nie mógł się powstrzymać od splunięcia z niesmakiem.
- Korożercy wstrętne... - mruknął.

"Nie rozumiem, dlaczego zielonoskórzy tak nie znoszą elfów." - rozbrzmiało w głowie orka. "Przecież są od was mądrzejsi, bardziej cywilizowani, są lepszymi rzemieślnikami, magami, artystami..." - demon wyraźnie się rozkręcał - "...nawet ładniejsi są!, lepiej pachną... A przy okazji - kiedy ostatnio się kąpałeś?" - tego było za wiele.
- Zamknij się! - warknął. Kręcący się w pobliżu Zank obejrzał się zdziwiony, ale najwyraźniej wielki ork nie zwracał na niego uwagi.

Uthgor przyglądał się dziwnej parze oraz leżącej w mini kraterze kobiecie. Smarknął głośno i lepki glut pomknął na spotkanie z piaskiem. Nie podobała mu się ta dwójka. Jednak przybysze nie zrobili niczego agresywnego, więc nie zamierzał przyłączać się do wyraźnie wrogo nastawionych więźniów. Dostrzegł ślepego orka wpatrującego się w nowych.
- Symulant jakiś? - mruknął.

Blady elfik, nie lepszy od reszty elfikowej hałastry, wdał się w dyskusję z orkiem. Do tego jeden z gobasów, pewnie czarumarus, bo wyglądał, jakby zaraz miał wypełnić portki. I ten świrnięty, sprawca huku przed chwilą, z samopałem wzorowanym na jakimś krasnoludzkim pistolecie. Wyglądali jak wariaci. Samobójcy. Jedynie kucharz zachował dość rozsądku, by nie wtrącać się tam, gdzie nie trzeba.

Uthgor podrzucił w ręku topór. Nie, żeby zaatakować któregoś z podejrzanej dwójki, ale oceniał szanse rozłupania czerepu choćby jednemu z posługujących się magią zielonoskórych.
"Dobry mag, to martwy mag..." - powtórzył w myślach starą dobrą maksymę.

Sytuacja wyglądała na klasyczny pat. "Nie, kompletna porażka..." - poprawił się w myślach, kiedy elfiak byle pierdnięciem poskromił zakusy magicznej części gladiatorów.

"Wiesz, chyba już czas na ciebie..." - podpowiedział mu głos.
Uthgor tym razem nie zamierzał się kłócić i wolnym krokiem ruszył do bramy, którą weszli.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 24-08-2009, 12:23   #59
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Miała być wielka paląca się, oleista kula a była wilki kłąb dymu i huku. W między czasie jednak, zdarzyło się kilka ciekawych rzeczy:

Pierwszą, na którą warto było zwrócić uwagę, był kłąb dymu i ognia jaki powstał z małego kamienia jaki rzucił właśnie Sidney. - Sprawa odnotowana w pamięci: do zbadania. Kamienie z reguły nie wybuchają a Taki chciał się usilnie dowiedzieć, gdzie znaleźć te wybuchowe. Domyślał, się także, że ów goblin ma jeszcze inne zabawki pod płaszczem.

Drugą rzeczą wartą wspomnienia, był powrót Hydry do pierwotnej postaci. Metamorfoza odbyła się w sposób szybki i mało efektowny. Ciekawe czy będzie miała obie gałki oczne, zastanowił się Taki sięgając pośpiesznie po wór ze skarbami. Gdy się upewnił, że zdobyte Hydrze oczy są dalej Hydrzymi oczami, odłożył worek i wyciągnął notes z saszetki i zanotował coś pośpiesznie. Po czym zastanowił się chwilę i dopisał: Kobieta.

Trzecią i chyba najdziwniejszą sytuacją, którą Taki był chyba nią najbardziej zdumiony. Ork, zwącym się Uthgor, nie zaatakował zjawiających się znienacka dwóch postaci. Postaci, które na dobry ład mogły mu dać rozkosz z walki, którą wcześniej tak pożądał. Wniosek: Uthgor nie jest skończonym idiotą.

Czwartą sprawą, byli niespodziewani goście. Widoczne wsparcie Katarzyny z tym, że na sam koniec wyszło, że nie są do nas nastawieni wrogo. A przynajmniej, niebojowo. Natomiast moce, którymi dysponowali (albo dysponował jeden z nich) zdawały się przerastać te, którymi władała Zielona Ferajna. Albo byłą odpowiednio przez kogoś wzmocniona. Taki pierwszy raz na oczy widział coś, co przypominało błonę, i odbijało wszystko co chciało tą błonę przekroczyć bądź przelecieć. Taki wyciągnął notatnik i nabazgrał: pole odbijające.

Albo Taki nie reagował tak szybko albo za długo analizuje sytuację, gdyż zanim skończył rozważania reszta drużyny zasypała różnymi formami ataków owych gości. Goście jednak za insynuowali, żeby ZF udała się gdzieś daleko od areny. Długo nie myśląc, ruszył do wyjścia. Lecz mimo tego wszystkiego miał przeczucie, że to jednak nie koniec.
- Ghardul idzesz? - zapytał przyjaciela i wraz z nim (jak poszedł) przekroczył bramę.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 24-08-2009, 12:43   #60
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Atak byłby skuteczny gdyby nie elfia magia. Całą trójkę okryły dziwne błony, które odbiły zaklęcia. Civril nie spanikował, był druchii. Jak zwykle w takich chwilach przypomniał sobie słowa swego mistrza:
Tylko głupcy tracą nad sobą kontrolę
Tylko nasi wrogowie tracą nad sobą kontrolę

Elf nie był głupcem, spokojnie czekał aż uderzy go jego własne zaklęcie by w stosownym momencie je unieszkodliwić odwracając złamanie w kości w drugą stronę i zmuszając skórę do zrastania się. Zabieg okazał się niepotrzebny, półelf rozproszył zaklęcia.
Ork kazał im spadać na co do tej pory agresywny zielony i dziwny goblin ruszyli w stronę areny. W tym czasie kucharzyna biegł dopiero w stronę ekwipunku. Civril nigdzie nie biegł. Schylił się i podniósł torbę, którą przerzucił przez ramię, następnie sięgnął po nóż i przypiął go sobie do pasa.
Dopiero wtedy spojrzał na trójkę przeciwników. Było jasne, że nie przyślą tu kogoś słabszego od zielonych ale aż tak silnych przeciwników Civril się nie spodziewał. Półelf dorównywał mu mocą i pewnie był wspomagany przez kogoś z zewnątrz. Cóż... Jeszcze się zmierzą. Druchii znów spojrzał na ich wzorzec a raczej na wzorzec ich tarczy. Chciał porównać barierę otaczającą dziwna trójkę z barierą chroniącą kibiców. To proste porównanie miało mu powiedzieć czy bariera chroni również przed pociskami. Oprócz tego te proste porównanie mogło dać odpowiedź na pytanie kto jest twórcą obu barier. Następnie druchii przyjrzał się powłokom pod względem słabych punktów, nie istnieje obrona doskonała. Niektóre tarcze mogły przyjąć tylko określona liczbę ataków, inne pobierały siłę z zewnątrz na przykład z jakiegoś żywiołu, jeszcze inne przepuszczały tylko słabe ataki lub nie potrafiły wytrzymać potężnych fal energii. Niezależnie od wyników skierował swe kroki prosto na półelfa i kobietę. Szedł pewnie, absolutnie nie okazując leciutkiego strachu jaki towarzyszył każdej walce. Zatrzymał się przed magiem i zmiennokształtną. W dość powszechnie zrozumiałym geście pokazał pustą prawą dłoń a potem podkasał lekko rękaw udowadniając, że nic tam nie ma. Dopiero wtedy wyciągnął rękę do półelfa.
Każdy z oglądających tą sytuacje uznałby, że druchii okazuje przeciwnikowi szacunek i udowadnia, że nie ma mu niczego za złe. Prawda była inna, Civril chciał przetestować i maga i barierę. Chciał sprawdzić czy jego ręka przejdzie przez nią i jak zachowa się bariera czy i go osłoni czy zniknie. Również zależało mu na reakcji półelfa, która mogla wiele powiedzieć o nim.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172