Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-09-2010, 08:43   #41
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
JEWA Z LODU i AIME KAMIEŃ NA DNIE RZEKI

To miejsce jest dziwne. Cała okolica śmierdzi magią na mile. Jadąc pomiędzy sterczącymi skałami, pośród kości, czujecie się, jakby niewidzialne macki szperały wam w głowach. Sięgały do zakamarków jaźni i wyciągały stamtąd dawno zapomniane wspomnienia – miłe, mniej miłe i te naprawdę smutne.
Natarczywa obecność nie pozwala porozmawiać, nie pozwala się skoncentrować. Wanej siedzi cicho, trzymając Jewę w pasie. Czujesz, że dziewczyna płacze. Jej ciepłe łzy spadają ci na kark. Wilczyca czuje ich słony zapach. Cokolwiek przypomniało się białowłosej Wanej musiało być dla niej naprawdę przykrym i bolesnym wspomnieniem.

Hiena i Wilczyca zatrzymały się jak na komendę. Przed wami droga opadała w dół, łagodną stromizną. Zaczynał się płytki wąwóz o poszarpanych ścianach i stojących na ich szczycie wysokich, postrzępionych głazach.
Z wąwozu słyszeliście wyraźnie dochodzący was tupot i rumor. Bestie zjeżyły sierść. Z ich gardeł wydobyły się gniewne pomruki.

Shar’Rhaz pojawiły się w chwilę po tym. Szóstka przerośniętych zwierzoludzi, którym przewodził mieszaniec byka z człowiekiem. Najwyraźniej byli zaskoczeni waszą obecnością. Staliście jednak na ich drodze, a natura Shar’Rhaz nie znosi tego typu sytuacji.

Bykozwierz na czele oddziału sapnął, ryknął, pochylił rogaty łeb i ruszył do szarży ....



POZOSTALI



Wędrówka w stronę miejsca wskazanego przez Vuccovara jest niczym podróż przez wspomnienia. Zdajecie sobie sprawę, że to nie jest naturalne. Macie wrażenie, że miejsce lub ktoś ukryty w pobliżu manipuluje wami, wdziera się wam do głów i wyciąga z nich cenne wspomnienia.
Niestety, jeśli chcecie dotrzeć do celu, musicie jechać dalej.

Najwyraźniej wasz przewodnik nie odczuwa tego tak, jak wy. Po prostu jedzie labiryntem skał i wzniesień skoncentrowany, z czujnie zmrużonymi oczami wypatrując szlaku.


* * * *


W końcu dojechaliście na miejsce.

Przewodnik zatrzymał się, otarł dłonią pot z czoła pozostawiając na śniadej skórze brudne smugi i wskazał ręką szczyt wzniesienia.

Nie musiał nic mówić. Gest był aż nadto wymowny.

Ruszyliście by przebyć ostatni odcinek, ostatnie dość strome wzniesienie i kiedy już znaleźliście się na szczycie waszym oczom ukazał się niecodzienny widok. Nawet dla Jeźdźców.

Za wzniesieniem rozciągała się sporej wielkości niecka, okolona tarczą skał. A w środku niecki leżały zwapnione kości. Monstrualnych rozmiarów szkielet. Rozpoznaliście bez trudu czaszkę wielkości dwójki, czy nawet trójki ludzi, potężne żebra długości najwyższego człowieka w klanie. To był szkielet konia. Lecz konia, który był wielki jak góra. Konia, w którego szczątkach mogła spokojnie zamieszkać liczna rodzina.

Staliście jak oniemiali, kiedy zorientowaliście się, że coś jest nie tak.

W powietrzu unosił się cierpki odór Shar’Rhaz.

Ruszyliście w dół, z bronią gotową do użycia. Czuliście napięte mięśnie waszych Bestii, ich wolę walki. Wolę biegu i pościgu. Wolę niszczenia Pomiotów Upadłych. Tak jakby obecność Shar’Rhaz w tym miejscu w jakiś sposób oddziaływała na wasze Bestie, jak czerwone sukno na samca bykorogów. Jeszcze nigdy gniew waszych Bestii nie był tak wyraźny.

Szybki rekonesans pozwolił się wam zorientować, że Shar’Rhaz pojawiły się tutaj liczną grupą, jakby czegoś lub kogoś szukały. Być może znalazły, być może nie, lecz podzieliły się na trzy podobnej wielkości grupy – liczące po około sześć – siedem sztuk każda i ruszyły w różne strony.

Jedna wspięła się na grań i ruszyła na południe, druga pomaszerowała wzdłuż strumienia spływającego na południe, a trzecia podążyła na szczyt wzniesienia na wschodzie i korzystając z krętej, kamienistej ścieżki, skierowała się na dół, w labirynt wzniesień, z którego przybyliście.

Czujecie, że Shar’Rhaz czegoś tu szukały. Reakcja Bestii nie pozostawia wątpliwości. Trzeba dogonić i zatrzymać sługi Upadłych. Tylko za którą grupą podążyć.

Wydaje się, że jeśli będziecie chcieli dobrze wypełnić zadanie do którego Potęgi powołały Jeźdźców, znów będziecie zmuszeni się podzielić. Tylko że was jest piątka. A grupy trzy. Każda dość liczna, chociaż po tropach wydają się to być „zwykłe” Shar’Rhaz – zwierzoludzie, z którymi walczyliście na Wzniesieniu Wilków tuż po waszym Rytuale Zestrojenia.

Tropy są świeże. Potwory nie odeszły zbyt daleko. Jednak każda chwila zwątpienia oddala was od nich.

------------------------------------------------------

P.S. Czas na post do 20 września 2010r (PONIEDZIAŁEK) do godziny 20.00. Informację podam na PW lub GG jak już podejmiecie decyzję co robicie dalej.
 
Armiel jest offline  
Stary 15-09-2010, 12:15   #42
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Była najlepszą wojowniczką pośród nich. Najmocniejszą, najbardziej nieustraszoną, ale jednocześnie kobietą. Po prostu nie był w stanie jej zaproponować tego, o czym myślał. Żeby szła sama … bo to najrozsądniejsze … Jeźdźcy wydawali się potężni, tak potężni, że niekiedy ich płeć, wygląd, sposób bycia, po prostu jakoś zanikał … stawał się mniej ważny. Może dla niego też, gdyby wśród nich nie było Ilyi. Ona stanowiła centrum, ale przecież nie tylko Ilya reprezentowała tutaj płeć piękniejszą. Właściwie zaczął sobie uświadamiać, że wśród nich kobiety stanowią większość. Poza Ilyą podchodził do nich wcześniej, jak do towarzyszy wyprawy, partnerów drużyny. Obecnie także tak się działo, ale … ale … może to głupie, ale czuł się odpowiedzialny za nie w jakiś sposób. Ilya, Melesugun, Nemain i Rayen.

Ilya, królowa jego serca, księżniczka jego snów, syrena jego marzeń. Mocarna Melesugun, zmagająca się nieraz sama ze sobą, o stalowym ramieniu i niezłomnej duszy, lecz wypróbowanej prawości. Wbrew temu, co pewnie ona sama o sobie sądziła, jeżeli w ogóle na ten temat rozmyślała, miała w sobie urok. Niebezpieczny. To prawda, lecz jak najbardziej niewieści. Nemain znał nieco słabiej, ale smagłość jej lic i błysk jej oka przyciągał wzrok. Była w niej siła i słabość, pragnienie i opanowanie, przyciągała i odpychała. Stanowiła zagadkę. Rayen, głos rozsądku oraz łagodność wejrzenia. Ich lekarka i doradczyni, która także nie uchylała się od walki. Jej spojrzenie i dotyk koiły, choć języczek czasem kluł, niczym sosnową igiełką.

Jeden plus cztery. Marzenie każdego chłopaka ... sam w towarzystwie czterech pięknych i niebezpiecznych walkirii. Nawet, jeżeli wśród nich jedna była tą wyjątkową, szczególną, ukochaną, to … no właśnie, nie potrafiłby wysłać żadnej samotnie. A ktoś samotnie pójść musiał. Chyba, żeby któreś tropy zlekceważyć, ale na to nie mogli sobie pozwolić.

- Nie mamy czasu. Melesugun, Ilya, weźcie proszę ten – wskazał na jedne ślady – i do przodu. Rayen i Nemain, idziecie tymi, a ja ruszę tamtymi. Potem zaś, jak Potęgi dadzą. Po załatwieniu, powróćmy w to samo miejsce czekając na innych. Jakby ktoś długo nie wracał, pozostali po powrocie niech ruszą mu na pomoc. Przydarzyć się może, że ktoś bowiem będzie ranny i przyda mu się wsparcie, jak to już było tam, pamiętasz Rayen, przy cienistym jeźdźcu. Trzymajcie się – ucałował szybko narzeczoną – musimy się śpieszyć.
 
Kelly jest offline  
Stary 18-09-2010, 17:39   #43
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Usłyszała szloch, odwróciła się. Wanej ze wzrokiem wbitym w ziemię, zdawała się wcale nie widzieć towarzyszki, Jewa niezdarnie, bo nieśmiało, starła brudne łzy z policzka drugiej dziewczyny.
- Nie rób tego –poprosiła. – Nie płacz. - Jej samej szumiało w głowie od nadmiaru wspomnień. Tak silnych jakby miały za moment przybrać realny kształt.
Wydawało się, że wszyscy troje przeżywali tę dziwną podróż podobnie.
-To, to miejsce. Nie daj mu się pokonać.

Jewa chciała jakoś przeciąć macki, które wyciągały do nich uśpione tu duchy. Miała przecież doświadczenie. Z duchami. I gdzieś w głębi duszy czuła, że granica miedzy obydwoma światami jest tu naprawdę cienka. Może nawet w niektórych miejscach nie istnieje.
Rozdarła się nagle. Głos miała niezbyt mocny, ale czysty i dźwięczny, zwłaszcza w chwilach, gdy zamiast krzyczeć, śpiewała. Melodię dziecięcej wyliczanki trudno zresztą było sfałszować.
-Pieje kogut – KUKURYKU
Wanej aż podskoczyła, Jewa za to do następnego wersu stanęła wyprostowana na grzbiecie wilczycy.
-Zatańcz z nami mój chłopczyku –w egzaltowanym geście wyciągnęła ręce w stronę Aime, pędzącego na przedzie, jakby jego wspomnienia przypalały hienie pięty ogniem. Chłopak przyhamował. A Jewa śpiewała dalej.
Pieje kogut kukuryku
Miejsca mamy tu bez liku
Dwie dziewczyny do wyboru
O kosach jednego koloru
Pieje kogut kukuryku
Zatańcz z nami nasz Kamyku


Wanej przestała płakać. A gdy biała wilczyca zawyła wtórując melodii wręcz parsknęła śmiechem. Metoda Jewy choć trywialna okazała się skuteczna. Może doszłoby do tańców na płaskowyżu kości i duchów, nawet jeśliby Aime miał się tylko przyglądać dwóm blondwłosym dziewczynom. Jednak zamiast tego ujrzeli w dali tumany białego pyłu.

Wkrótce widzieli już sylwetki sześciu shar rhaza.

Kamień pierwszy, w szarży, której szybkość powinna mieć swoich świadków starł się z nacierającą na niego hybrydą człowieka. Białej bestii i dosiadającym jej dziewczynom brakowało do chłopaka kilkunastu susów. Znowu Jewa czuła jak wilczyca frunie w powietrzu. I wtedy jeden z shar rhaz, wyraźnie osłaniany przez resztę rzucił się do ucieczki. Przyhamowały gwałtownie. Wanej zeskoczyła z bestii.
- Dopadnijcie go.
Wanej podbiegła do walczącego z demonami Kamienia. W ręku trzymała kościaną maczugą. Broń, co pasowała do tego miejsca idealnie.

Jewa popędziła za uciekinierem.
Oddalał się szybko, miał sylwetkę, która mimo swej karykaturalności przypominała Jewie Kamieniową hienę. Chudy tułów, lekko wygięty w pałąk, w biegu rozciągał się w sprężystym ruchu, nadając siłę długim krokom. Demony do tej ucieczki wybrały najszybszego spośród siebie. Ale pospolity shar rahaz nie miał szans z chyżością Jeźdźca Wallawarów. Dopadłyby go w mgnieniu oka, gdyby nie to, że jeden z demonów odłączył od grupy atakującej Kamienia i Wanej i zagrodził im drogę.
Jewa zabiła go prędko, bez finezji, kolejne psowate bydlę, obrzydliwe i urągające swym istnieniem prawdziwemu gatunkowi. Shar rhaz o wrzecionowatej paszczy, wielkich kłach i długich pazurach, które jednak nie dały rady dosięgnąć ani dziewczyny ani wilczycy, żywonoże dziewczyny, wydłużone niczym szable, zgrzytnęły o siebie, gdy cięła demona w połowie tułowia. Zmitrężyły jeszcze moment patrząc jak dwie części cielska podrygują agonalnie zanim w syku zniknęły w wapiennym podłożu. Coś drżało w powietrzu i one obie też od tego dostawały dreszczy, ta ziemia widział już za wiele krwi i zabijanie tutaj mogło źle się skończyć. Ale musiały pędzić, bo długonoga niby-hiena oddalała się.

Biegły, a Jewa słyszała jak wiatr szepce jej imię. W końcu demon znalazł się w zasięgu jej włóczni. Galopowała wyprostowana, wycelowała dokładnie, włócznia wbiła się idealnie, głęboko, w kark potwora. Nie była żywobronią , nie zabiła go, ale zwolnił trzęsąc nieproporcjonalnie wielkim łbem , próbując się uwolnić od metalu. I to wystarczyło, aby go dopadły.
Podobnie jak poprzednik zginął szybko.
Dopiero wtedy obejrzały się za siebie. Tamta walka dobiegała końca. Z daleka ani Kamień ani Wanej nie wydawali się ranni.

***


Leżący na ziemi kamień był większy od męskiej dłoni. Czerwony, zaokrąglony, pokryty niezrozumiałymi dla niej znakami. Uciekający Shar rhaz upuścił go dopiero, gdy żywonoże odcięły mu głowę.
Zeskoczyła z wilczycy. Przyglądały się znalezisku nieufnie, obie z podobnie przekrzywionymi głowami, obie kierowane jednym zmysłem, zbliżały do niego nosy.
Śmierdział magią? To oczywiste. Był bardzo ważny, skoro demony, z rzadką u nich przezornością, próbowały go ochronić. Pewnie Jewa by go podniosła, gdy by nie Morska, a właściwie jej głos. Sykliwy i wredny.
- Nieostrożna!
To starczyłoby żeby sobie przypomniała, z czym mają do czynienia. Tatuaże. Naznaczone dłonie Melesugun i Callina. Piętna.

Cofnęła głowę i dłonie – szturchnęła kamień butem jakby to on sam gnijącym truchłem. Miał normalny „kamieniowy” ciężar.

- Co teraz? – zapytała wilczycę.
Nie doczekała się odpowiedzi. Zdjęła kurtkę, rozłożyła ją obok przedmiotu. Ostrożnie wturlała kamień na skórę włócznią. Potem zawiązała znalezisko w tobołku. Miała minę zadowolonego lisa. Piękna wilczyca, druga cześć jej przebiegłej duszy, trąciła ją łbem. Bestia odsłaniała wszystkie zęby w bezsprzecznym grymasie śmiechu.
- Nie waż się! – warknęła Jewa.
Wilczyca w odpowiedzi zawyła. Dziewczyna odwróciła się do bestii plecami.
- No, może to i trochę głupie – przytaknęła niechętnie.
Patrzyła w stronę Wanej, Kamienia i Hieny. Wyglądało na to, że Kamień dobija leżących przeciwników.
- Jedźmy.
Wilczyca pochyliła się przed nią uginając tyle łapy. W końcu i Jewa się roześmiała.
- Pokażemy kamień Kamieniowi – uśmiechnęła się chytrze. – Na pewno nie będzie taki głupi, żeby bać się go dotknąć.
- Wiesz - zamarudziła jeszcze - wkurza mnie to miejsce. Człowiek ma wrażenie, że zaraz zwalą mu się na głowę duchy od tych wszystkich kości.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
Stary 20-09-2010, 00:28   #44
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Hiena powłóczyła łapami jakby brnęła w głębokim śniegu. Jeździec bezskutecznie lub raczej bez wiary próbował ją pospieszać. Siedział ze spuszczoną głową pogrążony w ponurych myślach, w rozważaniach kompletnie niepotrzebnych a co gorsza tłamszących jego pewność siebie i dumę. Skąd się brały i dlaczego akurat teraz wypływały te wszystkie wspomnienia było dla Aime nieprzyjemną zagadką, której nie miał najmniejszej ochoty rozwiązywać. Ten dzień zaczął się ponuro a wszystko wskazywało, że zakończy się w mroku.
Nagłe szarpniecie i szybki trucht wybił go trochę z tego nastroju. Bestia popędziła na skraj drogi. Stanęła jak wryta węsząc i strzygąc uszami. Aime już miał sięgnąć do jej zmysłu gdyby nie głośne zawodzenie z tyłu, coś jak pianie koguta a potem pieśń zupełnie absurdalna w swej wymowie. Uniósł się na grzbiecie hieny i obejrzał. Jewa z grzbietu swojej wilczycy robiła przedstawienie. Gestykulując wykrzykiwała w rytm tylko jej znanej melodii słowa o tańcu i chyba o nim.
Próbował to powstrzymać, ale nie było chyba na świecie nikogo kto oparłaby się woli jaka nim zawładnęła. Najpierw drgnęły mu kąciki ust, delikatnie, prawie niezauważalnie. Spojrzał na nią z ostentacyjną, udawaną dezaprobatą kiwając głową. Nie był w stanie dłużej tego w sobie trzymać, tym bardziej, że obie zanosiły się śmiechem, a jak bardzo jest to zaraźliwe wie chyba każdy. Roześmiał się szczerze i nieskrępowanie.
Nagłe ruch i warknięcie i hieny zgasiło w nim płomień radości. Błyskawicznie odwrócił się unosząc rękę chcąc uciszyć dziewczyny. Shar’rhaz, nie czekał długo, Hiena skoczyła.
Słyszał groźne pomruki wydobywające się z gardeł zwierzoludzi, widział pędzącego mu na spotkanie stwora przypominającego byka, pozostała piątka reagował wolniej . Zaskoczyło go samego ta nagła zmiana w jego zachowaniu. Jeszcze przed chwilą miał ochotę tańczyć, śmiać się i bawić, teraz tylko mordować. Wydał z siebie ryk, który nawet jemu wydał się obcy, ruszył na spotkanie. Krew i smród posoki demonów znaczył jego drogę. Bykoczłowiek z odrąbanym ramieniem dogorywał za jego plecami. Dwójka kolejnych Shar’rhaz próbowała skoordynować atak, ale po śmiałym planie pozostały tylko ich truchła powoli rozkładające się wśród oparów i syków, które już znał. Kolejnego powaliła Wanej rozbijając maczugą jego czaszkę. Ostatni nie kazał długo na siebie czekać, rzucił się na Aime próbując dosięgnąć pazurami. Był zbyt wolny i niezdarny aby stanowić zagrożenie. Może to ogień walki lub nienawiść zawładnęła młodym jeźdźcem. Zeskoczył z hieny i z krótkim ostrzem zbliżał się powoli do przeciwnika. Unikał zgrabnie pazurów i kłów w odpowiedzi zadając tylko płytkie cięcia. Sukcesywnie spychał go w kierunku skalnej ściany. W pewnym momencie zrobił wypad i ranił boleśnie demona w nogę przecinając ścięgna tamten zaskomlał żałośnie i cofnął się gwałtownie. Kolejne cięcie już wydłużonym ostrzem i kilka palców zakończonych pazurami posypało się na ziemię. Shar’rhaz nie miał już ochoty na walkę cofał się tylko rozglądając bezmyślnie za drogą ucieczki. Wystarczyłoby jedno cięcie, jeden celny cios. Aime z całej siły kopnął stwora pod kolano powalając go na ziemię. Unieruchomił go ucinając mu stopę. Ryk bólu był melodią która rozlała się przyjemnie po ciele powodując dreszcze. Kamień wbił ostrze w płuco i ryk przemienił się w charkot. Kilka kropel splugawionej krwi sparzyło mu skórę, ale wydawał się nawet tego nie zauważać całkowicie pochłonięty tym co robi. Spojrzał w paciorkowate oczy demona spodziewając się ujrzeć coś więcej niż tylko atawistyczny strach. Żadnej iskierki inteligencji jakby to było tylko zwierze a nawet coś mniej. Splunął tylko na ziemię obok leżącego z rozpłatanym już gardłem Shar’rhaz. Jewa i Wanej stały nieopodal. Zbliżając się do nich z trudem opanowywał drżenie jakby po raz pierwszy dopuścił się czegoś czego nie powinien był robić, ale przecież to nie był pierwszy raz.
Jego uwagę zwrócił owinięty w kurtkę Jewy kamień który wyciągnęła przed siebie aby mu go pokazać. Wyglądał dziwnie, jakby żywica z zastygłymi cząstkami błyszczących skrawków jakiegoś materiału. Wyciągnął rękę i chciał dotknąć kamienia, ale jasnowłosa gwałtownie zabrała go spod jego palców.
Mówiła coś o magii i naznaczeniu, ale Aime nie słuchał, popatrzył jej w oczy i powiedział spokojnym głosem
-Pokaż mi go Jewo – chciał go obejrzeć, dotknąć, sprawdzić czy materiał w nim zatopiony przypomina ten, z którego zrobiony jest symbol który nosił na szyi.
Położyła go przed nimi na ziemi. Ukucnęli we troje i przyglądali się z zaciekawieniem. Aime wyciągnął powtórnie ręce i objął kamień dłońmi.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Hesus jest offline  
Stary 20-09-2010, 01:30   #45
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Nie dotarli na miejsce. Jeszcze nie. Po raz kolejny nieprzewidziane zdarzenie wymuszało na nich zejście z obranej drogi. Czasami trzeba się cofnąć żeby można było potem pójść do przodu. Czasami trzeba zboczyć ze ścieżki żeby dotrzeć tam gdzie trzeba. Niektóre rzeczy trzeba po prostu zrobić. Bo nikt inny tego nie zrobi. Byli Jeźdźcami, Wybrańcami Potęg. Walka z Shar’Rhaz była ich przeznaczeniem. Od tego zadania nie mogli ani nie chcieli się uchylać.

Powietrze przesycone było odorem Upadłych. Trzy grupy. Kierowane jakimś motywem przeszukiwały okolicę. Nie zabrnęły tu przez przypadek. Nie w to miejsce. Ktoś ich wysłał.

Zdecydowali szybko, że ruszą za Zwierzoludźmi ale musieli zdecydować jak podzielić swoje siły. Calin jako jedyny mężczyzna wśród obecnych Jeźdźców chciał przyjąć na siebie ciężar samotnej walki. Melesugun zaprotestowała. Z napiętą twarzą wyjaśniła swój plan. Nikt nie mógł jej odmówić odwagi ani zdolności bojowych, więc nawet Deszcz w Twarzy musiał ustąpić. „Szalona” ze swą wilczycą i gepardem Goniącej Wiatr miała stanowić pierwszą grupę. Calin z Ilyą na swoich Bestiach drugą, a Nemain z Rayen jadące na Neyar trzecią.

Samotny Księżyc poczekała aż Goniąca Wiatr wyda polecenia Abu, po czym wyciągnęła rękę do Wallawarki i podciągnęła ją na grzbiet wilka.

- Weźmy dwie grupy najbliżej siebie. Gdybyś miała trudności Nemain poprzez kontakt z Abu będzie wiedziała, że potrzebujesz wsparcia. Jeśli uporacie się szybko z przeciwnikami odeślij geparda z powrotem do Goniącej, dobrze? – Rayen wykrzyknęła do Melesugun.

Potem popędziła wilczycę za Shar’Rhaz, które oddaliły się na południe wzdłuż strumienia. Bestia bez trudu podążała ich śladem, mimo że Zwierzoludzie próbowali zamaskować swój trop wodą. Jednak fetor zepsucia wyraźnie wskazywał kierunek ich marszu.

- Daj mi czas na posłanie, co najmniej dwóch strzał zanim ruszysz do walki, bo kiedy zetrzesz się z nimi celowanie będzie niemożliwe. Ryzyko, że zranię ciebie będzie zbyt duże – Samotny Księżyc podczas jazdy zwróciła się do Nemain.

- Jak tylko poślę strzały i wymienię broń to dołączę do ciebie i Neyar – dodała.

Odrażający zapach tropionej zwierzyny się nasilił, Bestia przyspieszyła. Po chwili obie Jeźdźczynie dostrzegły plecy ostatniego z wędrujących potokiem Pomiotów Upadłych. Obie zsiadły z grzbietu wilka. Rayen dobyła łuku a Nemain żywonoży, wilczyca obnażyła kły. Dziewczęta wykrzyknęły bojowe wyzwanie Wallawarów a Neyar zawarczała wściekle.
 
Ravanesh jest offline  
Stary 20-09-2010, 13:22   #46
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Przez dłuższą chwilę przyglądała się powietrzu w poszukiwaniu śladu po Vuccovarze. Zniknął, a przed nimi, tak samo jak wcześniej, rozpościerał się widok na Rozdarcie.
Obecność Trygarranina zaalarmowała Melesugun. Pilnował ich jak pies pilnuje lekko zaśmierdłego gnata. Dopiero co odprowadził dwójkę Jeźdźców do siedliska Zawartan, a już wrócił do nich, by wyperswadować im zejście w głąb Ashaski.

Mógł być Cieniem, a oni nie mieli sposobu, by to zweryfikować. Nastawiał ich przeciw szamanom, którzy w klanach takich, jak ich własny, stanowili podstawowe źródło wiedzy o świecie. Wyznaczał nowy kierunek bez dania racji czy choćby szczątkowych wyjaśnień. Nie schodźcie, bo ja tak mówię. Podważał wiedzę Potęg, z których woli istoty tak drobne wobec Stepu jak oni, mogli zamieszkiwać jego łono.
Warknęła cicho, z wynikającą z czarnych myśli dezaprobatą. Postanowiła podzielić się tymi przemyśleniami z grupą.

Po krótkiej wymianie zdań, postanowili ruszyć we wskazanym przez Vuccovara kierunku. Po raz pierwszy podjęli wspólnie jednomyślną decyzję. Niewątpliwie każde z nich odniosło się do pomysłu z innym poziomem entuzjazmu czy motywacją, lecz jednak. Bez wątpienia, grupa młodych Jeźdźców poczyniła krok w kierunku stania się stadem.

Droga była długa i uciążliwa. Gdyby nie znaleziony przez Rayen przewodnik, pogubiliby się pośród skalnych załomów. Monotonny krajobraz wprawił myśli w ruch.

*

- Tak należy postąpić, Melesugun. On jest już bardzo chory.

Potargane, ciemnowłose diablątko zadudniło bosymi piętami po świeżo zamiecionym klepisku namiotu i kwiknąwszy, skryło umorusany pyszczek w gęstym futrze koloru piasku.
Pies umierał już piąty dzień, i jasnym było, że nie wstanie o własnych siłach. Zmęczone przebiegniętymi milami ciało należało do prawdziwego przyjaciela dziewczynki. Tego, który nigdy nie zawiódł. Który zawsze miał dla niej czas i oferował swoje towarzystwo bez skargi. Długie, spędzone razem godziny były nieznośnym ciężarem teraz, kiedy pies umierał. Rany w jego boku jątrzyły się, a trawione gorączką zwierzę, wpatrywało się w zwiniętą u jego boku pięciolatkę z nadzieją, w zamglonych bólem oczach.
Udawała, ze tego nie widzi. Przeliczyła mu wszystkie palce, wyplątała z sierści gałązkę.

- Dosyć – twardy głos matki ściągnął ją z powrotem do świata, w którym nie mogli już biegać bez końca. W którym Sajrak leżał na przesiąkniętym moczem kocu i cierpiał. Matka ujęła pulchne ramionko Melesugun, wkładając jej do ręki nóż. - Musisz to zrobić. Miłość to nie tylko spędzany razem czas. Miłość to odpowiedzialność, dziecko. Umiejętność pożegnania się, gdy nie ma już innego wyjścia. Rozumiesz, prawda?

Z nosa pięciolatki zwisał długi gil. Wciągnęła go z rozpaczliwym, urywanym wdechem. Nie odpowiedziała, wciąż wpatrując się w zaciśnięte na jelcu piąstki.

- Ty i tylko Ty możesz mu pomóc. Sycić swój egoistyczny sentyment, albo podarować mu dar wyzwolenia od bólu. Ty decydujesz o tym, czy będzie cierpiał jeszcze długie godziny, czy zazna ulgi już teraz.

Podeszła do psa. Wyglądał jak kupka nieszczęścia. Łzy żłobiły w brudnej buzi ścieżki.

Ostrze zagłębiło się w ciało o wiele łatwiej, niż się spodziewała. Przeszło przez serca Sjaraka na wylot i czubkiem wbiło się w piasek. Dziecko zaniosło się płaczem. Na psim pysku malował się wyraz ulgi.

*

Otrząsnęła się ze wspomnienia jak z deszczu. Wciąż kluczyli. Chwilami było tak cicho, że własny oddech zaczynał niepokoić. Ostatni, biegnący niemal pionowo odcinek drogi przypomniał Melesugun, jak męcząco jest być ofermą, jeśli chodzi o drobne prace rzemieślnicze. Tyłek wprawdzie miała twardy, ale biorąc pod uwagę ilość pokonywanych kilometrów, nawet w siodle trudno byłoby wytrzymać.
Koński szkielet był więcej niż imponujący. Jakże majestatyczne musiało być zwierzę, do którego należał. Westchnęła na myśl o możliwościach takiego stworzenia. I wtedy złowiła tą znienawidzoną woń. Odnalezione ślady wskazywały na to, że będą musieli się rozdzielić. Propozycja Calina, choć niewątpliwie szlachetna, nie była najlepszą.

- Doceniam twój gest, Calinie. Mam jednak inną propozycję. Podzielmy się na trzy grupy, nie zapominając o Bestiach. Ja z Magrire i jedną z waszych Bestii jako jedna grupa, najsłabiej walczący utworzyli by we czwórkę ze swoimi Bestiami grupę drugą, trzecia zaś, to ci spomiędzy w towarzystwie jednej Bestii. Uważam, ze taki rozkład wyrówna mniej więcej układ sił we wszystkich grupach. Wyrówna ryzyko.

Zgodzili się. Wataha zaskakiwała ją coraz bardziej. Swojego geparda zaproponowała jej Nemain, co było jeszcze większym zaskoczeniem, bo Melesugun miała od czasu wyzwolenia Zawartan wrażenie, że Goniąca Wiatr spogląda na nią krzywo. Calin rzecz jasna zawstydził się, choć nie chciała, by odebrał jej propozycję jako atak na swoją męskość. Jeźdźcy nie powinni mieć płci. To dla nas cenna lekcja.
Podziękowawszy Nemain, ruszyła w towarzystwie dwóch Bestii ścieżką wiodącą pomiędzy załomy. Wolałaby widzieć wroga przed sobą, ale łuki Ilyi i Rayen na wiele by się tu nie zdały. Szła pieszo, tropiąc wroga, jak zwykła była to robić od lat. Aż w końcu trop stał się wyraźny. Gdy zamajaczył jej kształt ostatniego z diablich pomiotów, była już więcej niż gotowa do walki.
 
__________________
Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me
hija jest offline  
Stary 20-09-2010, 17:37   #47
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Po raz kolejny podzielili się na grupki.
Nawet w tak łatwym, jakby się mogło wydawać zadaniu odnalezienia informacji o Ashashce nie mogło się obyć bez problemów. Czy to już ich fatum?
I znowu nie mieli czasu na wielkie dyskusje i zastanawianie się.
Poświęcenie Callina, jakie zaproponował, było bardzo szlachetne, ale w tym przypadku niepotrzebne, tu zgadzała się z Melesugun. Nemain przypuszczała, że wynikało ono głównie z męskiej potrzeby chronienia kobiet, ale i tak była bardzo wdzięczna za troskę jaka im okazywał. Położyła mu więc dłoń na ramieniu, uśmiechnęła się i skinęła głową jakby w geście podziękowania.
Starała się nie zauważyć jego zażenowania.

Decyzja wysłania Abu z Melesugun była właściwa. To była dobra strategia i miała stanowić "odkupienie" ostatnio okazywanego gniewu wobec towarzyszki. Przytuliła się do geparda, wyszeptała kilka słów do jego ucha i skinęła głową, na znak, że mogą ruszać.
Sama dołączyła do Rayen, której Bestia Neyar miała je ponieść śladem grupki Zwierzołaków, tej która podążyła wzdłuż strumienia. Pogłaskała wilczycę w ramach wdzięczności za to, że raczyła przyjąć ją na swój grzbiet, zerknęła jeszcze raz na Abu i powiedziała Samotnemu Księżycowi, że jest gotowa do drogi.

Dogonienie Shar’Rhaz nie zajęło im dużo czasu. Neyar mimo obciążenia świetnie sobie radziła. Wkrótce smród Upadłych uderzył w nozdrza obu Jeźdźczyń.

- Daj mi czas na posłanie, co najmniej dwóch strzał zanim ruszysz do walki, bo kiedy zetrzesz się z nimi celowanie będzie niemożliwe. Ryzyko, że zranię ciebie będzie zbyt duże – Samotny Księżyc podczas jazdy zwróciła się do Nemain.

A kiedy dojrzały plecy ostatniego z nich Rayen zeskoczyła z Bestii i sięgając po łuk rzekła:

- Jak tylko poślę strzały i wymienię broń to dołączę do ciebie i Neyar – dodała.
Nemain dobyła żywonoży i przyczajona czekała na działania Samotnego Księżyca. Po tym jak jej strzały pofrunęły w kierunku wroga, ruszyła z wilczycą do ataku z okrzykiem bojowym na ustach.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 20-09-2010, 20:13   #48
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Jakże może nie być dumna z Calina, który wystąpił z tak śmiałą i odważną propozycją. Wiedziała, że powoduje nim nie tylko troska o nią, ale także o ich towarzyszki, a świadomość ta sprawiła jej niemałą przyjemność. Jednakże wszystkie zdawały sobie sprawę, że jego plan jest niedorzeczny. Nie mogły pozwolić mu pójść na pewną śmierć. Na szczęście Melesugun opracowała inny, lepszy plan, który spodobał się im wszystkim. Tak samo jak wcześniej odwaga ukochanego, tak odwaga Szalonej zrobiła na Ilii wrażenie. Odwaga ocierająca się o... no właśnie - szaleństwo. Jednakże towarzystwo dwóch Bestii niejako zmniejszało ryzyko, że ich towarzyszce broni przytrafi się coś śmiertelnie poważnego.

Podzielili się tak, by wyrównać siły i z niejaką ulgą Ilya dołączyła do narzeczonego, którego obdarzyła lekko drżącym uśmiechem. Denerwowała się zbliżającą bitwą, lecz wierzyła w celność swoich strzał i sile Deszczu w Twarzy oraz dwóch Bestii, które szły z nimi. W ślad za Calinem ruszyła tropem zwierzoludzi, których ohydna woń kalała powietrze wokół, czując jak szybko i mocno bije jej serce. W przeciwieństwie do swego Jeźdźca Sabah nie była zdenerwowana, a z niecierpliwością i radością wyczekiwała kolejnej bitwy, z której miała wyjść zwycięsko.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline  
Stary 20-09-2010, 22:53   #49
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Aime „Kamień na Dnie Rzeki” i Jewa z Lodu

Aime, kiedy twoje palce dotknęły faktury kamienia i dziwacznych kawałków w niego wczepionych wiedziałeś, że będzie to miało konsekwencje.

Tajemniczy przedmiot miał w sobie magię. I to potężną.

Ogień ogarnął twoje dłonie, a ty zawyłeś z bólu momentalnie wypuszczając kamień z ręki. Lecz było już za późno....

Ręce – od palców, po łokieć – płonęły. Ciało topiło się skapując na ziemię w ognistych kroplach skwierczącego tłuszczu, odsłaniając nagą kość, która na twoich oczach sczerniała i rozsypała się w pył.

Wszystko to – wybuch płomieni i utrata rąk - nie trwało więcej niż dwa, trzy uderzenia serca.

Padłeś na ziemię chyba na chwilę tracąc przytomność. Widziałeś jak przez mgłę oszołomione i przerażone twarze jasnowłosych dziewczyn.

Potem była ciemność. Płonąca bólem.

Jewo – widziałaś, jak dotyk kamienia spopielił ręce Aimego nim zdążył jeszcze przebrzmieć okrzyk Wanej – NIEEEEE.


Aime. Ocknąłeś się szybko czując przejmujące pieczenie w zwęglonych rękach. Spojrzałeś na kikuty i zamówiłeś ze zdziwienia. Na miejscu utraconych kończyn urosły ci dwie nowe. Obie barwy usychającej trawy i z podobnymi znaczkami barwy jaśniejącego słońca porozsiewanymi na całej ich długości.

Kamień, który ci to zrobił, leżał lśniąc w trawie. I wtedy, kiedy myślałeś, co z tym fantem zrobić, niespodziewanie jakaś ręka chwyciła kamień z cichym, złośliwym chichotem.

- Oj kochanieńki, kochanieńki! Toś się dał kozicy w zadek wychędożyć.

Spojrzałeś w górę i ujrzałeś najbrzydszą, długowłosą staruchę, jaką widziałeś w życiu. Na dodatek okrywająca ją Włosienica nie zakrywała dokładnie starego, zwisającego, pokrytego plamami ciała.

[


- Gapi się na mnie z pożądliwością młodego byczka – zachichotała starucha złośliwie – Nic dziwnego. Moje ciało to studnia rozkoszy. Może, jak pouśmiecham się do niego załapię się na wyuzdane figielki. Ale sza! Uśmiechnę się do niego i powiem coś miłego, wtedy pokocha mnie za to i będzie błagał, bym została jego.

To mówiąc uśmiechnęła się ukazując imponujące braki w uzębieniu.

- Pięknieście sobie poradzili z tymi bękartami Upadłych.

- O tak, kochanieńka, słódź im, słódź. Lej miód na ich uszy. - dodała chwilę później.

- Witaj Karska
– powiedziała spokojnie Wanej ruszając w stronę staruchy.

Ta odwróciła się gwałtownie, jakby dopiero teraz ujrzała Jewę i Wanej.

- Witaj, dziewczyno – zaśmiała się radośnie.

A pod nosem, lecz głośno dodała:

- Przylazła w łaski ta białowłosa paskuda, przylazła prosić Karskę o radę i przywlokła ze sobą drugie dziwactwo. Ale nic to, pouśmiecham się i pozwodzę, wszak jestem mistrzynią udawania. Prawda?



Melesugun Szalona


Wszystko zostało powiedziane. Gepard Nemain, aczkolwiek niechętnie, ruszył za tobą, lecz widziałaś, że robi to z wielkim ociąganiem. Nic dziwnego. To tak, jakbyś podzieliła swoją duszę, i kazała obu połową powędrować w inne strony.

Zagłębiłaś się w labirynt skał, krętych parowów, płytkich wąwozów. Kierowałaś się zmysłami swojej Bestii, której nos wyczuwał odór Shar’Rhaz. Nie musiałaś zwalniać czy zatrzymywać się by badać tropy. Pędziłaś, szybka niczym polujący drapieżnik, za uciekającymi demonami.

Krzyk usłyszałaś po jakimś czasie. Bolesny, agonalny wrzask. Głos wydawał ci się znajomy, lecz jego właściciel przecież rozstał się z wami dzień temu.

Przyspieszyłaś, czując, że odór Shar’Rhaz jest teraz dominującym zapachem w okolicy. Smrodliwy miazmat osnuł wszytko wokół tłamsząc inne wonie.

Droga prowadziła cię przez ciemny, mroczny wąwóz, usłany kamieniami. Kiedy wybiegłaś z niego ujrzałaś znajome Bestie – Hieną i białą jak śnieg Wilczycę oraz Jewę i Aimego oraz dwie inne kobiety – półnagą, długowłosą staruchę i dziewczynę, która wyglądała niczym starsza siostra Jewy.

Wszystkie oczy – zarówno ludzi, jak i Bestii skierowały się w twoją stronę.



Rayen Samotny Księżyc i Nemain Goniąca Wiatr


Shar’Rhaz było sześcioro. Biegły wzdłuż koryta strumienia. Słysząc wasze krzyki obróciły się z gniewnym rykiem. Uniosły broń – potężne maczugi i stanęły gotując się do walki. Strzały wystrzelone przez Rayen spadały na stojące prawie bez ruchu potwory. Była to jednak zwykła broń, więc działała gorzej, niż żywoostrza. Wystarczyła jednak, by powalić jednego z dzieci Upadłych. Zderzając się z kamieniami przy brzegu potoku stwór zaczął swój zwyczajny rozpad w smrodliwą, dymiącą masę.

Pozostałe zmuszone byłyście unicestwić w bezpośredniej walce.

Ostrza żywonoży znów spłynęły dymiącą posoką, pysk Neyar umazała smrodliwa maź..

Walka była brutalna. Siła zwierzoludzi była imponująca, lecz wasze połączone mistyczną więzią z Bestiami ciała były zbyt szybkie dla ich niefinezyjnych, topornych ciosów.

Taktyka Neyar była rozsądna. Doskakiwała do sług Upadłych szarpiąc kłami za łydki, a wy w tym czasie mogłyście zadawać skuteczne pchnięcia.

Potem, gdy myślałyście nad tą walką, z perspektywy czasu nazwałybyście ją rzezią. Jednostronną masakrą.

Podobnie jak zwykli wojownicy z ludów Stepu ginęli z łap Shar’Rhaz, tak teraz te bezduszne istoty padały od waszych ciosów.

Nemain – byłaś jak wiatr śmierci, a Rayen dzielnie dotrzymywała ci pola.

Zabijanie sług Upadłych przychodziło wam z zatrważającą łatwością. Dopiero podczas tej dzikiej, chaotycznej wymiany ciosów w pełni poczułyście czym jest bycie Jeźdźcem. Nawet bez swej Bestii, której siłę Nemain nadal czuła w swoim ciele, mimo odległości jaka was dzieliła.

W końcu ostatni Shar’Rhaz zmieniał się we wstęgi smrodliwego dymu, a wy mogłyście uznać się zwyciężczyniami. Wykonałyście swoje zadanie. Czas wracać do pozostałych.


Calin Deszcz w Twarzy i Ilya Ciche Ostrze

W końcu byliście razem. Pierwszy raz od dłuższego czasu. Słońce świeciło wysoko i dzień był ciepły. Można go było uznać za piękny, gdyby nie to – co za chwilę będziecie musieli zrobić. Znów czeka was walka. Kolejna w tak krótkim czasie. Dwie dusze stworzone do miłości musiały poświęcić się wojnie. Nawet jeśli walka wydawała się być nieuniknioną konsekwencją i świętą powinnością jeźdźców, to nie wiedzieć czemu, przypomniały wam się słowa Juhara Dwa Duchy wypowiedziane na popasie w drodze na Wzniesienie Wilków, jeszcze przed rytuałem – zda się, wieki temu.

„Każda zadana śmierć, zabija także kawałek tego, który ją zadaje”.

Mądre słowa, wypowiedziane przez mądrego człowieka.

Droga prowadzi na południe. Na pokryty regularnymi pagórkami teren. Smród Shar’Rhaz

Doganiacie sługi Upadłych po godzinnym pościgu. Na płaskim szczycie porosłego sczerniałą trawą wzniesienia upstrzonego wielkimi głazami narzutowymi. Z płaskowyżu roztacza się szeroka panorama na wschód. Widzicie w oddali złocącą się w słońcu wstęgę rzeki. To Żyła Potęg. Jesteście tego pewni. Ta sama woda przepływa koło waszej osady.

Shar’Rhaz są wszędzie. A raczej ciemne, cuchnące plamy wyżerające życie ze Stepu, które pozostają w miejscu, w którym zabije się te kreatury.

W oszołomieniu przyglądacie się tym czarnym liszajom na ziemi. Z rozkładu śladów wynika, że walczyła tutaj tylko jedna osoba. Drobne stopy, okryte mokasynami. Osoba ta musiała być Jeźdźcem. Ślady wyraźnie mówią, że ten, kto pokonał siódemkę Shar’Rhaz wykonywał długie nawet na cztery kroki skoki. Musiał skakać jak liść na wietrze, z gracją, która nawet wam wydawała się nieosiągalna.

Co dziwniejsze, nie zauważyliście śladów Bestii. Jedynie jeden naprawdę dziwaczny trop. Miejsce, w którym ślad mokasyna zmieniał się w ogromną, kocią łapę.

Słyszeliście o tym, że potężni Jeźdźcy potrafią zmienić się w bestię, której dosiadają. Lecz ten ślad wyglądało na coś zgoła innego....

Poczuliście niepokój i pragnienie, by jak najszybciej poinformować o tym, co wydarzyło się na tym płaskowyżu resztą Wallawarów.


P.S.

Czas na kolejny post tradycyjnie do poniedziałku 27.09.2010r do godziny 20.00.

Zakładam, że grupa Rayen i Nemain oraz Calina i Ilyi mogą spotkać się przy kościach Rumaka. Jeśli tak będzie proponuję porozmawiać na GG docku. Otworzę dialog wpisem.

Może się zdarzyć, że najbliższy fragment sesji będzie interakcyjny – wypełniony dialogami.

Jewa, Aime i Melesugun.

Osobą, której szukała Wanej jest właśnie owa starucha. Proponuje ona wam gościnę. Dialog za moment zacznę na GG –docku.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 20-09-2010 o 22:57.
Armiel jest offline  
Stary 26-09-2010, 17:24   #50
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Chciał być z nią sam na sam. Pewnie. Cieszył się obserwując jej smukła sylwetkę na wspaniałym rumaku, ładniejszym od jakiegokolwiek konia. Normalnie niemal podskakiwałby z radości wpatrzony w dziewczynę, lekko otwarte usta chłonące ostre powietrze Prerii oraz falującą seksownie pierś. Szczerze powiedziawszy, i tak na nią od czasu do czasu zerkał mając nadzieje, że Ilya nie dostrzega tych spojrzeń. Jednak przede wszystkim mieli się skupić na misji. Cieszył się, ze są razem i postanawiał sobie, ze nie zawiedzie jej zaufania pokazując, jaki to tkwi w nim poważny mężczyzna, nie tylko jeszcze niedorosły młodzian. Od niego, zależało jej bezpieczeństwo, toteż powoli zdołał się skoncentrować, aż dojechali do dziwnych śladów na polu bitwy. Stamtąd widać było step. Tak piękny, doskonały, ich wspólną , dającą prawdziwą wolność. Widać było rzekę, niby wstęgę przecinającą Prerię, ale niestety także obraz

Shar’Rhaz, niszczycielskich, podłych oraz ohydnych. Trzeba było wracać. Zbadali jeszcze ślady. Jak najdokładniej dziwiąc się, kto oraz co je spowodowało? Jeździec zapewne. Ale cóż to za Jeździec mający takie umiejętności. Sam przemieniał się w kotowatą istotę? Tak to wyglądało, ale przecież to było coś poza granicami możliwości. Owszem, legendy opowiadały takie historie, ale legendy Calin traktował delikatnie, wątpiąc w ich specjalna rzetelność.

Wracając nieco więcej rozmawiali, a chłopak pozwalał sobie na więcej zerknięć. Mimo wszystko, droga wydawała się bezpieczniejsza, skoro raz ją przemierzyli. Jednak sam nastrój nieco klapnął. Cały krajobraz nie napawał specjalną radością. Teraz raczej zależało im na szybkości. Oni bowiem nie mieli żadnych przygód, ale pozostałe dziewczyny? Szczególnie samotna wojowniczka. Może potrzebowały pomocy? Powoli podjeżdżali do skały, pod którą się rozstali jakiś czas temu. Miał nadzieję, iż zobaczy tam je, wszystkie. Jednakże akurat to nie było im dane, jeszcze nie mogli się ucieszyć ponownym wspólnym spotkaniem.
 
Kelly jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172