15-10-2010, 19:38 | #71 |
Reputacja: 1 | Kataino będąc najbliżej demona spróbował go chwilowo oślepić piachem. Skończyło się na tym, że wróg szybko zamknął oczy, ale to dało dość czasu dla kogoś tak szybkiego jak Szósty by skaleczyć Fhaati. Cios, który zabiłby właściwie każdego człowieka nie dał zbyt wielkiego efektu. Z szyi demona powolutku leciała krew, a w tym miejscu powinna być tętnica, która tryskałaby krwią na wszystkie strony. Mimo tak nieznacznego uszkodzenia demon został wyprowadzony z równowagi. Ruszył się z miejsca i to zdecydowanie szybciej niż Jap-Cuir kiedykolwiek. Przeorał mu szponami jednej ręki, prawy policzek, a drugą dłoń wbił w jego brzuch, gdy wyjmował rękę mocno rozszarpał brzuch mutanta. Kataino sam wbił jedno ostrze w bok demona, ale jego rany był zbyt poważne by mógł zrobić coś jeszcze. Demon szykował się by zabić Szóstego, teoretycznie jakikolwiek człowiek, elf czy krasnolud już by nie żył z taką raną, ale Jap-Cuir nie był człowiekiem. Dantus widział jak demon poważnie zranił Kataino i już szykował się do ostatecznego ataku, w ostatniej chwili zmusił go do uniku przed jego młotem tym samym ratując mutanta. Fhaati jednak od razu zmienił swój cel i wykorzystując to, że młot inkwizytora tkwi w ziemi, rzucił się na niego. Z ogromną siłą powalił sługę Khybera na ziemię, ale jego szpony nie przebiły się przez jego zbroję. Dantus jednak nagle znalazł się pod wpływem bardzo sympatycznego zaklęcia. Zbroja Śmierci ugodziła demona, jedna jego dłoń zwyczajnie eksplodowała i cudem żaden z metalicznych odłamków nie zranił żadnego z towarzyszy inkwizytora i jego samego. Przychylność boska. Demon odskoczył przez to, że urwało mu dłoń i od razu skierował swój gniew na najbardziej osłabionego z drużyny. Athjeariego. Był on całkiem blisko i demon rzucił się na niego. Nie przewidział jednak, że sprytny Alfonsik otoczył Templariusza Runą Tarczy, którą wzmocnił Runą Obezwładnienia. Demon odbił się parę metrów od Coithusa i stanął jak wryty. Athjeari wykorzystał moment i przeszył demona mieczem tam gdzie winno być serce. Wskutek ataku Runa Obezwładnienia przestała działać i demon podniósł rękę by jeszcze raz spróbować ataku na Athjearim. Nagle jednak demon został związany magicznym łańcuchem. Sytuację wykorzystał Hans van Gretting, który w końcu znalazł kuszę i wpakował w łeb demona połowę magazynku. Teraz na pewno zdechł. Wraz ze śmiercią demona zniknęła jego iluzja. Jak można było się domyślić las nie istniał, iluzja musiała być bardzo silna skoro jeden z demonów uderzył o drzewo. Most, którym towarzysze przeszli na tą stronę rzeki, tak naprawdę był antykiem, co druga deska nie miała miejsca bytu. Jedyną prawdziwą rzeczą była sama rzeka i wielkie, równe pustkowie. W końcu zaczęło się ściemniać.
__________________ Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies ^(`(oo)`)^ |
18-10-2010, 08:18 | #72 |
Reputacja: 1 | Kolgrim był trochę zawiedziony, że nie udało mu się dopchać do demona. Ale jednak jednego miał na swoim koncie, więc nie mógł narzekać. Poszukał ekwipunku, a następnie wyczyścił siebie i broń ze śladów krwi. Zdziwiło go to, że nie ma już drzew a pojawiło się wielkie pustkowie. Ale długo się nie dziwił, ktoś kiedyś mu pokazał podobną iluzję. Nie zwlekając zebrał szybko swoje rzeczy i pogwizdując (fałszował niemiłosiernie) pokazał wszystkim, że jest gotowy do drogi. |
18-10-2010, 19:30 | #73 |
Reputacja: 1 | Alfonsik z zadowoleniem przestąpił przez truchło jednego z demonów stawiając stopę na leżącej nieopodal głowie, po czym przybrał na twarz minę mężnego zdobywcy. W odróżnieniu od walki z przerośniętym kurakiem tym razem nie miał sobie nic do zarzucenia - udało mu się przechylić losy potyczki na właściwą stronę, ponadto nie doznał żadnego uszczerbku na zdrowiu i bynajmniej nie martwiło go to, że nie dane mu było sprawdzenie jakości pokrytej znakami kolczugi w starciu z piekielnymi ostrzami. Z podwyższonym morale ruszył z zapałem w stronę towarzyszy, by zacząć uleczać ich swoją mocą. Skrzywiwszy się słysząc gwizdy Kolgrima zaczął go złośliwie przedrzeźniać, gdy znudziła mu się ta zabawa zatrzymał się - do jego głowy właśnie spadł pomysł: -Słuchajcie! Dajcie mi swój oręż, a moje ulepszone dłuto wyryje na nich najlepsze Runiczne sentencje, dzięki czemu będą skuteczne jak brzytwa w rękach młodzieńca z miękkim zarostem. To znaczy, nie chodzi mi o to, że zostanie wam w rękach pół policzka! Ostatnio edytowane przez Aramin : 20-10-2010 o 20:54. Powód: Złe kody |
18-10-2010, 20:26 | #74 |
Reputacja: 1 | Krasnolud, widząc że walka dobiegła końca, wziął głęboki oddech. Czuł zmęczenie po ciężkiej walce. Rozejrzał się szybko w poszukiwaniu rannych. Kataino wyglądał źle, więc Duningan podbiegł do niego szybko. -Leż spokojnie. Zaraz się tobą zajmę.- powiedział tylko, nie patrząc nawet na twarz rannego towarzysza. Bez oczekiwania na akceptację czy przyzwolenie z zaskakującą siłą przytrzymał rannego i rozpoczął inkantację. Rany zaczęły zasklepiać się, a po chwili w ich miejscach widać było tylko delikatne blizny. Kiedy skończył, klepnął towarzysza w ramię i powiedział z uśmiechem -Będziesz żył.- Następnie skierował się do Athjeariego, który również ucierpiał podczas walk. Jego rany były jednak łagodne, przynajmniej w porównaniu do ran Katainego. Wyleczył go, po czym powiedział do wszystkich. -Bardzo dobrze nam idzie. Każdy świetnie się spisuję, gratuluję wam. Jeżeli tak dalej nam będzie szło, wypełnimy naszą misję szybko i bez problemów większych.- podrapał się po brodzie, po czym dodał -Pomysł Alfonsa jest bardzo dobry, przemyślcie go.- po czym zebrał swoje rzeczy i ruszył za towarzyszami. |
18-10-2010, 20:27 | #75 |
Reputacja: 1 | Inkwizytor nie spodziewał się, że w czasie walki omal nie dostanie jakimś metalowym odłamkiem. Po wszystkim odetchnął z ulgą. Jak na razie miał dosyć walki z demonicznymi poczwarami. Miał nadzieję, że sytuacja uspokoi się chociaż na chwile. Zdecydowanym ruchem wyrwał swój młot z ziemi i rozejrzał się dookoła. Nie takie widoki pamiętał przed i w czasie walki. Pokiwał głową i oparł młot o swoje ramię. Nagle usłyszał słowa gnoma i powiedział natychmiast. -Dotknij mojego młota, a będzie to ostatnia rzecz jaką zrobisz w Swoim życiu, gnomie.- Mówił stanowczo i patrzył wprost na gnoma. Zdecydowanie nie miał zamiaru pozwolić, aby ktokolwiek dotykał jego broni. Wyjął książkę z modlitwami do Khybera i zaczął szeptem odmawiać modlitwę w której dziękował za siły w tej trudnej walce. Po chwili skończył modlitwę i schował książkę. Spojrzał na to co robili jego towarzysze i czekał na podjęcie przez nich decyzji, w sprawie tego czy ruszają dalej czy zatrzymują się na odpoczynek. |
19-10-2010, 16:04 | #76 |
Reputacja: 1 | Hans z trudem unikał walki z coraz większą liczbą demonów, więc niemiłosiernie ucieszył go fakt, że sługusy demona iluzji zdychały stosunkowo szybko. Kiedy cały został obryzgany resztkami mózgu na chwilę zaniemógł. Zdarzały mu się różne sytuacje, ale coś takiego jeszcze nie. Dalsza walka była jak mgła. Nie było czasu na zmyślne manewry. W końcu jednak można było przejść do walki z głównym przeciwnikiem. Podczas gdy towarzysze Hansa kaleczyli demona, on rzucił się do swojej kuszy i nafaszerował bestię bełtami ostrymi jak brzytwa. Było to zwieńczenie ich dzieła zniszczenia. W chwili śmierci demona cała iluzja zniknęła. Nie było nawet mostu, drzew, było tylko pustkowie. Łowca najpierw odnalazł swój miecz. Ostrze całe umazane jakąś mazią i resztkami mózgu było nietknięte. Nie patrząc na towarzyszy Hans chciał zagwizdać na swoją klacz .... lecz cały był w mózgu, krwi i jakiejś lepkiej posoce. Podszedł więc do niewielkiego strumyka, który zdawał się być wcześniej rwącą rzeką. Najpierw starannie starł posokę z miecza, następnie wziął się za pranie ubrania. Dopiero gdy mózg zszedł z płaszcza, a posoka puściła i popłynęła wraz z brudami strumyka, Łowca wrócił w koszuli i bieliźnie do towarzyszy. Mag składał mutanta, a rycerz mierzył gnoma morderczym spojrzeniem. Hans wiedział czemu, strumyk nie był poza zasięgiem słuchu. Uśmiechając się rzucił do gnoma - Jak widzisz, moje ostrze jest już rzeźbione, a na dodatek jest to ostrze srebrne, a nie chciał bym aby straciło swe właściwości - następne słowa powiedział pół tonu niżej, ale tak by wszyscy słyszeli - Ale widzisz, ten młotek wygląda jakoś tak biednie. Mógł byś coś wyrzeźbić ... jakąś dziewkę z karczmy, czy coś ... Był to oczywiście żart, chociaż Hans obawiał się przez chwilę jak gnom to odbierze .. czy przypadkiem nie nazbyt poważnie. Teraz zwrócił się do reszty towarzyszy - Musiałem wyprać ciuchy, bo oczywiście KTOŚ musiał MNIE ochlapać tym cholerstwem - posłał osobie za to odpowiedzialnej gniewne, aczkolwiek niepoważne i nieco żartobliwe spojrzenie - w związku z tym proponuję zostać tutaj jakiś czas, spalić truchła i odpocząć ... no i wysuszyć się. Swoją drogą, jestem głodny ... Po tych słowach Łowca sięgnął do juków i spoglądając na towarzyszy usiadł na czymś co kiedyś było trawą i przeżuwał powoli i smętnie swój chleb. Jednocześnie zastanawiał się czy warto palić te truchła. Niby nie powinny wstać, ale widział już różne dziwne rzeczy. Rzucił krótkie spojrzenie na schnące przy rzece rzeczy, rozłożony ekwipunek i zabrał się za rachowanie jedzenia, wody i sprzętu jaki miał przy sobie.
__________________ Także tego |
20-10-2010, 19:51 | #77 |
Reputacja: 1 | Demno padł. Na reszcie. Rycerz jednak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że pomimo, iż ta potyczka była ciężka, w porównaniu do ostatecznej konfrontacji to na dobrą sprawę bułka z masłem. Demon umysłu, pomimo, iż jest potężnym przeciwnikiem, mocą nie umywa się do ich prawdziwego wroga. Tym bardziej cieszył fakt, iż żaden z ich towarzyszy tym razem nie udał się na wieczny spoczynek i wszyscy kontynuowali kampanię. - Dobra robota! To była do... - Athjeari zwinął się z bólu palony przez demoniczny ogień. Euforia po odniesionym zwycięstwie sprawiła, że prawie o nim zapomniał. Jednak teraz znowu odczuwał jej działanie w swoim wnętrzu. Musiał się spieszyć. Spokojnie uklęknął na ziemi, odkładając na bok cały swój ekwipunek, zamknął oczy i rozpoczął wznosić ciche modły do Khybera, prosząc go o łaskę oczyszczającą. *** Spojrzał z przerażeniem na swój miecz, gdy usłyszał propozycję gnoma. - Eee... Wybacz, uważam jednak, iż stan mojego oręża znacznie umniejszyłby twoje dzieło... Nie mogę pozwolić, abyś pracował nad przedmiotem znajdującym się w takim stanie - Miał nadzieję, że to zniechęci towarzysza nad pracami 'ulepszającymi' jego miecz. Był mu potrzebny taki jest teraz. - Uważam, że powinniśmy tutaj chwilkę odpocząć i zregenerować siły. Aktualnie nie wyczuwam niczego co by nam zagrażało i sądzę, że sam Khyber chce, abyśmy odpowiednio spożytkowali ten czas.
__________________ "Przybywamy tu na rzeź, Tu grabieży wiedzie droga. I nim Dzień dopełni się, W oczach będziem mieli Boga." |
20-10-2010, 20:25 | #78 |
Reputacja: 1 | Czuł uderzenia, jakie mu zadawała bestia, jednak nie miał czasu, by nawet na rany spojrzeć. Dopiero, gdy demon poległ, poczuł się nieco słabiej. Spojrzał w dół i zaczął panikować - był w stanie dopatrzeć się kilku organów wewnętrznych. Wiedział doskonale, że tylko regeneracja ocaliła mu życie, jednak i tak musiał usiąść, wytrzeszczając oczy wlepione w otwór w brzuchu. - Szlag...! WYmamrotał tylko, nie będąc w stanie powiedzieć niczego innego. Dłońmi zasłaniał dziurę, chcąc jakoś zatamować krwawienie. Dopiero pojawienie się Duningana nieco go uspokoiło. Nadal był jednak w szoku - starał się wyrwać z uścisku Siwobrodego, jednak bezskutecznie. Dopiero w momencie, gdy zobaczył, że wnętrzności się leczą, a rana zasklepia, uspokoił się zupełnie. Powoli podniósł się i gnomowi wskazał palcem na pręt, który gdzieś tam się wbił. - Tylko to. Odpowiedział, składając ostrza. |
21-10-2010, 16:54 | #79 |
Reputacja: 1 | Po odpoczynku od razu ruszyli dalej. Droga była spokojna, pusta i okropnie nudna. Rzeka Ricendithas była długa, raz wyglądała jak strumyk, aby parę kilometrów później zamienić się w rwącą rzekę. Nagle kolor wody się zamienił kolor. Zamiast czystej i nieskazitelnej wody była czerwona i gęsta, pełna wnętrzności. Zaraz potem dostrzegli co jest tego powodem. Wielkie pobojowisko, stosy martwych demonów i zaledwie garstka ludzi, elfów i krasnali. Umarli zarówno mężczyźni jak i kobiety, ale nawet ich ciała były odziane w pełne zbroje płytowe, a obok leżały miecze, tarcze i topory. W pobliżu leżały też dwa, zniszczone, po części spalone wozy. W żadnym z nich nie był nic. Wśród demonów były różne kasty, niektóre były tak zmasakrowane, że nie dało się ich poznać. Ciała ludzi i reszty humanoidów zostały ułożone w szeregu, najwyraźniej ich przyjaciele nie mieli czasu sporządzić godnego pochówku. Po chwili ruszyli dalej. Skończyła się równina, zaczęły pojawiać się pagórki i wzgórza. Po jakimś czasie usłyszeli odgłosy bitwy, ale dochodziły z bardzo daleka. Przyspieszyli tempa i przygotowali się do kolejnej walki. Jednak szybko okazało się , że nie będzie to konieczne. Karawana ciągnęła się przez prawie kilometr. Na jej samym tyle właśnie kończyła się walka. Mężczyźni i kobiety różnych ras, dzielnie i skutecznie stawiali czoła ostatnim demonom. Po minucie ostatni pomiot piekieł padł martwy. Krasnoludka, która nosiła bardzo okazałą zbroję i dzierżyła magiczny topór wysunęła się naprzód, rozejrzała się po polu bitwy i krzyknęła do swoich ludzi - Pochować naszych zmarłych, zabrać im zbroje i broń, opatrzyć rannych, wszystko w ekspresowym tempie! Inne oddziały mogą być w pobliżu! Dopiero po chwili ktoś krzyknął -Nerisiries! Tam na wzgórzu!- Starzec, który zauważył podróżników wskazał na nich, a krasnoludka obróciła się w ich stronę. Jak i dziesiątki innych osób. Prawie połowa z tych osób wymierzyła w nich kuszę, łuk, a niektóre krasnoludy prymitywną broń palną zwana "strzelbą". - STAĆ! To nie demony idioci!- Od razu znowu zwróciła się do małej grupy- Wy tam! Chodźcie tu! Ale bez gwałtownych ruchów!
__________________ Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies ^(`(oo)`)^ Ostatnio edytowane przez Fearqin : 21-10-2010 o 17:00. |
21-10-2010, 18:58 | #80 |
Reputacja: 1 | Krasnolud z radością przyjął decyzję towarzyszy o odpoczynku. Był zmęczony walką i leczeniem rannych, nawet bardzo. Kiedy rozłożyli swoje obozowisko Duningan rzucił standardowy zestaw zaklęć na cały obóz i jego okolicę. Zajęło mu to dobre pół godziny, bowiem jego standardowe zaklęcia nie ograniczały się do Alarmu. Po za nim rzucił na teren obozu czary chroniące teren przed wpływami atmosferycznymi, podejściem nieumarłych i demonów, rzucił także wymyślony i stworzony przez siebie czar ochraniający towarzyszy zarówno przed atakami fizycznymi w postaci wszelkiego rodzaju pocisków, oraz magicznymi. Kiedy uznał, że są względnie bezpieczni poinformował wszystkich o braku konieczności wystawiania wart, przeprosił ich i zapadł w długi, spokojny, krasnoludzki sen. Po przebudzeniu się zebrał wszystkie swoje rzeczy, zjadł racje żywnościowe przeznaczone na śniadanie po czym przystąpił do studiowania swojej księgi. Nie lubił przystępować do pracy o pustym żołądku. Po godzinie, schował księgę i ruszył wraz z resztą w dalszą drogę. Idąc wzdłuż rzeki nie mogli nie trafić do celu. W pewnym momencie jednak, coś przykuło uwagę grupy. Kolor rzeki zmienił się z niebieskiego w...czerwony. Zagadka wyjaśniła się zanim ktokolwiek zdążył o cokolwiek zapytać. Ogromny, zbiorowy grób. Ciała ludzi, krasnoludów i elfów mieszały się ze sobą, najwyraźniej nie było czasu na wykonanie godnego pochówku dla poległych. Do tego wszędzie walały się truchła demonów wszelakiego rodzaju. Krasnolud z trudem opanował wściekłość na ten widok. Kiedy grupa ruszyła dalej, dobiegły ich odgłosy walki. Były dość odległe, to też towarzysze przyśpieszyli zdecydowanie kroku. Po chwili intensywnego biegu dotarli na pagórek, z którego widzieli karawanę, a na jej końcu walczących z resztką demonów grupę mężczyzn i kobiet. Walka nie trwała długo, demony poległy bez problemu przygniecione liczebnością przeciwnika, ich strategią i technologią. Kiedy postacie należące do karawany dostrzegły towarzyszy, wycelowano w ich stronę broń i przygotowano się do walki. Na szczęście krasnoludzka kobieta zareagowała w porę, studząc zapały niedoszłych agresorów. - STAĆ! To nie demony idioci!- Od razu znowu zwróciła się do małej grupy- Wy tam! Chodźcie tu! Ale bez gwałtownych ruchów! Duningan zwrócił się do towarzyszy, zanim ci ruszyli w dół. -Pozwólcie mi mówić. Nie róbcie nic głupiego, domyślam się tak jak i wy, że nie są wrogo do nas nastawieni.- po tych słowach ruszył. -Witamy. Nie lękajcie się nas, nie mamy złych zamiarów. Jesteśmy jedynie grupą podróżnych, szukających szczęścia i fortuny.- rzekł z uśmiechem na twarzy. |