Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-10-2011, 18:47   #31
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Na turnieju wybuchło małe zamieszanie związane z niepojawieniem się jednej z zawodniczek. Komentator szybko jednak zamienił kilak cichy słów z jednym z tutejszych lokajów i głośno oznajmił.
- Osamu Yuuhou zostaje zwycięzcą drugiej rundy poprzez walkower przeciwnika. Prosimy zająć miejsce na trybunach, a my na arenę zapraszamy kolejną parę walczących.- komentator złapał oddech, gdy obaj zawodnicy wchodzili na ring. Jako pierwszy wszedł nań chłopak w typowym dla judo stroju.


Niczym się nie wyróżniający Amerykanin, na oko lekko starszy od reszty zawodników, przywitał się ukłonem.
Jego przeciwnikiem był natomiast znany już niektórym na sali zakapturzony wojownik, ten sam który dwa dni temu napadł Marca, Yuuki i Mutona na drodze do sklepu. Wchodząc na tę scenę walecznych przedstawień, zrzucił jednak kaptur z głowy odsłaniając przystojna młodą twarz.


Niebieskie oczy przeszyły przeciwnika z pogardą, a chłopak ruchem ręki poprawił blond włosy nie siląc się na takie gesty jak powitanie przeciwnika czy widzów. Komentator wskazał najpierw blondyna, przedstawiając go widowni. – Hermit Handa z Jokatano, zmierzy się teraz z Umeko Kotar’ą który przybył do nas z samego Tokyo.
Widać Amerykanin urodził się w Japoni skoro nosił takie imię. Nie był to jednak czas na takie rozmyślania. Gdy tylko zabrzmiał sygnał do startu, judoka skoczył na blondyna zapewne chcąc sprowadzić walkę do parteru. Hermit zaś uśmiechnął się tylko paskudnie i cofnął lekko prawa nogę do tyłu. Szybko cofnął łokieć lewej ręki wykonując przy tym skręt całym ciałem, tak że cała siła została przekserowana do prawej ręki. Otwarta dłoń tejże kończyny natomiast w mgnieniu oka uderzyła w środek klatki piersiowej szarżującego przeciwnika. Judoka zatrzymał się niczym sparaliżowany, oczy przysłowiowo wyszły mu z orbit, po czym osunął się nagle na kolana, a krew pociekła z jego ust. Komentujący walkę chłopak, który nie zdążył jeszcze wypowiedzieć słowa na jej temat, poderwał się w momencie gdy blond włosy chłopak, odwrócił się już od przeciwnika powoli schodząc z ringu. Umeko zaś nie leżał na macie trzęsąc się lekko.
- Hermit Handa wygrywa walkę! –krzyknął komentator po czym opanowanym tonem dodał. – Medycy proszę zająć się Umeko.

Habu siedząca wciąż obok Yuuki skrzywiła się wyraźnie, po czym oświadczyła głośno. – Jeżozwierz. – nie widząc zaś reakcji ze strony starszej dziewczyny dodała z uśmiechem świadczącym o poczucie wyższości. – Tak w skrócie można nazwać ten atak. Ten cały Hermit po za tym że uderzył w płuca przeciwnika swoją siłą, to sprawił że cały pęd ciała jego oponenta, przerodził się w moc, która uderzyła w swojego posiadacza. Oczywiście według podstawowych zasad fizyki, siła pędu przeszła też na samego Hermita, ale wystawiona do tyłu noga zniwelowała ją niemal całkowicie. Niczym blokada wjazdu na plac. To tak jak atakować jeżozwierza, sam siebie ranisz nim silniej atakujesz.
Habu widocznie czerpała niezwykła satysfakcję z popisywanie się swym intelektem, ale dzięki temu Kantate wiedziała przynajmniej co tak dokładnie się stało.
Gdy wyczyszczono matę (tak jak czyniono to przed każdym pojedynkiem) na arenę weszła ostatnia para walczących.


Karateka japońskiego pochodzenia o krótkich włosach oraz drobnej budowie ciała, Arc Tarna. Oraz jego przeciwnik, czerwono włosy Grell, którego „ Małpa” spotkał wczoraj na basenie. Fukuda, ubrany był w zwykłą koszulkę i krótkie spodenki i z uśmiechem pomachał widzą. Kiedy komentator dał sygnał, karateka ruszył do ataku i tym samym zaczęła się… najnudniejsza walka tej tury. Grell bowiem tylko uskakiwał przed ciosami, przez dobre piętnaście minut skakał po ringu unikając bez trudu wszystkich ciosów. Nie ważne jaki fortel stosował jego przeciwnik, w momencie wyprowadzenia ataku czerwono włosy już był gdzie indziej, czasem an głos chwaląc technikę zaangażowanie oponenta. Kiedyś zaś karateka już dyszał ze zmęczenia, a pot obficie kapał z jego czoła, Grell wykonał obrót i kopnął go bokiem stopy w głowę. Zmęczenie i siła ciosu zrobiły swoje i tym samym walka została zakończona zwycięstwem Fukudy.

Gdy czerwonowłosy zszedł z matmy, komentator powstał z miejsca oznajmiając.
- Poranna tura walk zakończona! Po zakończeniu walk wieczornych pojawi się tabela z dalszym rozkładem pojedynków, tak więc spotkamy się tu znowu o godzinie osiemnastej. Gdyby ktoś miał jakieś pytania to proszę teraz się do mnie zgłosić.

Na widowni wybuchło małe poruszenie związane z opuszczaniem jej przez widzów. Habu najwyraźniej chciała zapytać o coś sędziego bowiem przepchnęła się obok Kantate, w niezbyt kulturalny sposób odpychając ją od siebie rękoma. Yuuki zapewne gdyby nie było tu tylu postronnych obserwatorów skopała by dziewczynce za to tyłek, ale to mogło grozić dyskwalifikacją tak więc nerwy było trzeba trzymać na wodzy.

Wszyscy rozeszli się w swoje strony, zaś widok porannych walk wciąż tkwił głęboko w umysłach widzów. Poziom był naprawdę wysoki, Mike zaprezentował niezwykła wytrwałość i elastyczność, Hermit zabójcza skuteczność, zaś Grell mimo tego, że tylko unikał ciosów wydawał się naprawdę silnym przeciwnikiem, wszak by z taką lekkością wykonywać uniki trzeba mieć wiele talentu. Jedynie Osamu nie pokazał swych umiejętności, a co poniektórzy patrzyli nań krzywo myśląc, że w jakiś subtelny sposób wyeliminował swoją przeciwniczkę jeszcze przed walką.

Godziny mijały powoli , większość zawodników siedziała w swych pokojach walcząc ze stresem na swój własny sposób. Thoki nie pojawił się na objedzie, co mogło by ucieszyć Yuuki gdyby nie jej własny stan. Stała się bowiem rzecz dziwna, kilka godzin po zakończeniu porannych walk, dziewczyna dostała zawrotów głowy, mdłości, cała drżała. Wizyta u pielęgniarki efektów nie przyniosła, nie było to przeziębienie czy grypa, zaś na badania krwi i tym podobne zabiegi nie było czasu. Jedyne co było podejrzane to ślad niczym po ukąszeniu komara na brzuchu dziewczyny. Pielęgniarka jednak zbagatelizowała to, twierdząc że skoro Yuuki nie ma żadnych dowodów, że ktoś w jakiś sposób ją skaleczył, to nic poradzić nie może. Zasady turnieju były wszak w tym względzie jasne czytelne, tylko osoby przyłapane na oszukiwaniu miały być karane.
Tylko kto i kiedy mógł coś zrobić dziewczynie, i właściwie co jej się stało?

W końcu wybiła godzina osiemnasta, a walczący zostali poproszeni do tej samej podziemnej Sali. Thoki mimo bladości pojawił się aczkolwiek nie wyglądał najtężej. Yuuki zresztą też była cała blada, a pot rosił jej twarz. Dziewczyna co chwile łapała się na tym że ciężko było jej oddychać, a obraz dwoił się w oczach. Kiedy została wysłana do szatni, pierwszym co chciała zrobić to zanurzenie głowy w zimnej wodzie na całą wieczność. Uczucie było gorsze niż najstraszliwszy kac, czy grypa, dziewczyna nie wiedziała czy da rade walczyć w takim stanie.

Gdy wszyscy zajęli miejsca na widowni (Hermit zajął samotnie najwyższa ławę nie pozwalając nikomu się dosiąść) okularnik pełniący role komentatora, oznajmił głośno do swego mikrofonu.
-[i] Witamy na wieczornej turze zmagań naszego turnieju, miejmy nadzieje, że czeka nas widowisko najwyższych lotów. Tak więc zapraszam na arenę Lei Fanga oraz Ascota Tharna’ila nasza pierwszą parę walczących.
Ascot szybko opuścił swoją szatnie, ubrany w dość nietypowy jak do walki strój. Jego ubiór stanowiła bowiem długa przypominająca suknię szata, o bufiastych rękawach w białym kolorze. Czapka zniknęła z jego głowy, a włosy swobodnie opadały mu do uszu, przysłaniając oczy. Gdy książę tylko wkroczył na arenę uśmiechnął się z wyższością czekając na pojawienie się oponenta.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline  
Stary 22-11-2011, 12:44   #32
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
Habu...
Yuuki była tego pewna. To wszystko wina Habu. Musiała jej wstrzyknąć coś kiedy ją popchnęła przepychając się do komentatora. Ciekawe czy w ogóle do niego doszła? Eh, żałowała, że nie sprawdziła tego, tylko odmaszerowała zaciskająć pięści w złości. Początkowo nic się nie działo, czuła się trochę przybita i znużona jednak uznała, że to może jakieś początki tremy. Polka zaczęła się kilka godzin później.

Nie zauważyła sumoki w sali, jednak przyjęła to z całkowitą obojętnością. Przede wszystkim, wspominał o ścisłej diecie z powodu której nie zjawił się na śniadaniu, dodatkowo - on nie był jej przeciwnikiem. Był naiwnym wojownikiem. Nie czuła względem niego wyższości, która pozowliłaby na radowanie się udanym podstępem, ponieważ to jak radość, z bycia silniejszym od dziecka. Thoki był tylko pierwszym ze stopni, które musiała pokonać, by wreszcie uwolnić się od swojej rodziny.

Znacznie większą wagę przykładała do kwestii swojego samopoczucia. Czuła się nieszczególnie do momentu obiadu, jednak gdy weszła do jadalni poczuła się naprawdę źle. Krew w jednej sekundzie odpłynęła z twarzy, w głowie zawirowało. Omal się nie wywróciła raptownie postanawiając zawrócić z powrotem do pokoju. Otarła się niedelikatnie o ramię Grella, którego kojarzyła z porannej walki. Odwrócił się za nią, ale nim zdążył ją dogonić Yuuki zniknęła w toalecie tuż przy stołówce, gdzie spędziła kolejne 30 minut. Potem następne. Gdy wyszła była blada jak ściana i trzęsła się z osłabienia. Posnuła się bez wahania do pielęgniarki. Ta suka... musi się jej odpłacić.

Nie do końca pamięta jak dotarła do lekarki, jednak wszystko wskazywało na to, że doszła tutaj o własnych siłach. Gdy trochę oprzytomniała siedziała na kozetce ze zwieszonymi nogami, a w ręku trzymała ciepły kubek ze Smectą.
- Nie wiem co to jest, jednak chyba znasz zasady. Skoro nie ma dowodów, że to trucizna to nie mogę ci pomóc.
Yuuki upiła trochę mlecznej cieczy i wystawiła rękę do pobierania krwi. Pielęgniarka jednak nawet nie drgnęła. Na pozbawionej zmarszczek twarzy rysował się firmowy uśmiech numer 12 zarezerwowany na odrzucanie propozycji i jak najszybsze wygonienie pacjenta za drzwi.

- Oh, chciałabym, ale zasady zakazują pobierania krwi pomiędzy porannymi, a wieczornymi walkami.
- Co to za bezsensowna zasada? - głos który dobył się z gardła Yuuki był ochrypły, gardło nieprzyjemnie piekło po niedawnym wysiłku.
- Nie ja tutaj ustanawiam zasady - uśmiech. Ten cholerny uśmiech.

Yuuki miała dość tej kobiety. Nie chciała jej pomóc i, była tego pewna, nie pomoże. Kantate wstała i zachwiała się na nogach, mimo to postąpiła krok dalej zupełnie tracąc równowagę. Spróbowała złapać się stolika z medycznymi przyborami, jednak spocona ręka ześlizgnęła się z krawędzi i dziewczyna runęła na podłogę. Obok niej upadł smukły mebel wysypując całą swą zawartość. Pokoik wypełnił się wpierw ostrym dźwiękiem tłuczonego szkła, brzdękiem metalowych naczynek, by następnie pogrążyć się w zupełnej ciszy.

- O bogowie! - po raz pierwszy tego dnia głos pielęgniarki brzmiał przekonująco. Przerażona doskoczyła do dziewczyny - Nie możesz walczyć w takim stanie - kucnęła przy uczennicy i pomogła jej się podnieść.
- Nie - głos Kantate był słaby, ale twardy, jednak zabrakło jej sił na sprecyzowanie czego sprzeciw dotyczył. Świat dość szybko się stabilizował - Pójdę do pokoju i odpocznę. Mam jeszcze kilka godzin.
Wstała z pomocą kobiety, która odprowadziła ją aż do wind. Tam Yuuki jej podziękowała i przywołując blady uśmiech na usta stwierdziła, że sobie dalej poradzi. Gdy winda ruszyła w górę Yuuki przymknęła oczy. Ten występ kosztował ją naprawdę wiele wysiłku. Naprawdę dawno nie czuła się tak słaba, ale gra była warta świeczki. Ścisnęła mocniej zabezpieczoną igłę w ręce. Nawet jeśli miała przegrać, to nie ułatwi Habu zadania.


Przygotowania do walki zajęły Yuuki wieki. Założyła czarne body z długimi rękawami, dzięki któremu jej skóra zdawała się jeszcze bledsza. Początkowo planowała założyć zwyczajowo krótkie spodenki, jednak dreszcze sprawiły, że zdecydowała się na długie spodnie aż do kostek.Oczy pociągnęła czarną kredką palcem rozmazując krawędzie kreski, tak, by nadać spojrzeniu niezdrowego mroku. Policzki podkreśliła ciemniejszym, brązowym pudrem. Choroba dokończyła dzieła. Wyglądała jak upiór. Piękny, ale jednocześnie zmęczony trawiącą go śmiercią. Opakowanie od igły skryła w mp3’ce, tam gdzie zwykle wkłada się baterie. Wzięła w rękę butelkę wody i ruszyła do przebieralni. Przedstawienie czas zacząć.

- Proszę państwa, pora na kolejną walkę tego wieczoru! Oto Yuuki Kanta... - głos komentatora ugrzązł mu w gardle kiedy Yuuki pojawiła się w ostrym świetle reflektorów -... te - dokończył nieporadnie wbijając wzrok w dziewczynę. Dokładnie o takie wrażenie jej chodziło. Mieli być zszokowani i zaniepokojeni. Yuuki podeszła spokojnym krokiem na miejsce i z wysiłkiem, się wyprostowała. Nie kryła jak wiele ją to kosztowało. Czekała na nadejście Habu.
Prezencja dziewczyny faktycznie wywarła na publice nie lada wrażenie. Jednak na twarz komentatora szybko powrócił spokojny wyraz, a jego pełen entuzjazmu głos zapowiedział kolejną zawodniczkę.
- A oto i Habu Kate, druga z zawodniczek tej walki!

Czarnowłosa dziewczyna na arenę weszła spokojnym krokiem, wciąż ubrana w swe szmaragdowe kimono. Zmierzyła Yuuki wzrokiem nie wyrażającym żadnych emocji. Gdy okularnik dał znak do rozpoczęcia walki, Habu nie ruszyła się z miejsca. Stała tylko obserwując swoją przeciwniczkę. Yuuki także nie ruszała się z miejsca. Nie było miejsca na błąd.


- Chylę czoła, Habu-san. Trucizna, którą mi dzisiaj rano wstrzyknęłaś, jest naprawdę mocna.
-Nie wiem o czym mówisz -odparła opanowanym tonem Habu.
Yuuki w odpowiedzi złapała między palce igłę i podniosła ją ku górze, tak by zalśniła w białym świetle. Płynny ruch nadgarstka wystarczył, by igła w chwilę po tym wylądowała na macie między nimi.

- Czyżby? - zapytała bez jakichkolwiek oznak rozbawienia.
Habu była jednak aż nadto opanowana, jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, niczym maszyna, a nie człowiek.
- Taka wojna psychologiczna nic Ci nie da. Sędziowie nie stwierdzili mojej dyskwalifikacji, a przy tym poziomie zabezpieczeń oznaczać to może tylko tyle, że to nie moja sprawka. Próba nastawienia do mnie w wrogi sposób audytorium nic Ci nie da. Może sama wzięłaś jakieś prochy, a teraz starasz się obarczyć winą przeciwnika? -wyrecytowała sucho dziewczyna.

Yuuki aż obróciła się, by sprawdzić czy czegoś nie ma za jej plecami po czym wróciła spojrzeniem do Habu.
- A już myślałam, że czytasz z jakiegoś ekranu... - zakpiła i machnęła kilka razy ręką przed nosem chcąc odpędzić natrętną myśl - Jeśli nie tym mnie zatrułaś, to wyjaśnij mi proszę, co ta igła robiła w twoich śmieciach? - Yuuki spokojnie, spacerowym krokiem podeszła do igły i kopniakiem posłała ją w stronę stołu komentatora - Bierzesz coś?
-Sądzę że to tylko nędzna prowokacja, nie wiadomo czy ta igła pochodzi z mojego śmietnika, ale można to łatwo sprawdzić na nagraniach z kamer, prawda? -odparła sucho Habu, a komentator z lekko rozchylonymi ustami przysłuchiwał się tej pogawędce.

Yuuki westchnęła zmęczona. Krocząc z przymkniętymi powiekami starała się usunąć narastającą migrenę masażem skroni. Poczuła jak kolejna fala dreszczy przechodzi przez jej ciało.
- Tu nie chodzi o prawdę - stwierdziła w końcu zbolałym głosem - Gdyby tak było to robiliby badania krwi każdemu kto jest chory. W końcu jak inaczej zbadać czy ktoś nie ma anemii czy mu cukier nie fiksuje? A na takich turniejach musi się to zdarzać często. Jesteś bystra, rozumiesz do czego dążę.
- Może i rozumiem, ale niezbyt mnie to interesuje jeżeli o to chodzi. -odparła Habu stojąc sztywno w tej samej pozycji od momentu wejścia na matę. Podirytowany komentator zaś wydał pierwsze ostrzeżenie. - To ma być walka, a nie plotki przy kawie, jeszcze dwa upomnienia i obie zostaniecie usunięte z turnieju.
- Bla, bla - Yuuki uśmiechnęła się do rachitycznej szkarady, jednak uśmiech nie sięgnął jej oczu - Czyżbym poruszyła drażliwy tema... - i nie kończąc słowa wykonała skok w przód.
Habu nawet nie drgnęła, gdy Yuuki wyskoczyła, dopiero po chwili wystawiła do przodu ręce jak gdyby chciała złapać nogę przeciwniczki. Kantate poczuła w czasie lotu coś dziwnego, jak gdyby powietrze dookoła Habu było gęstsze. Ciężko było jej opisać to wewnętrzne uczucie, poczuła się nagle jak mysz stająca do walki z tygrysem. Chyba gdzieś kiedyś o tym czytała, “intencja zabójcy” tak to chyba nazywali. Aura jaką roztaczały dookoła siebie groźne zwierzęta, coś co sprawiało że przeciwnika paraliżował strach. W niektórych sztukach walki zwano to mantrą, ponoć używało się do jej wyzwolenia tego całego chińskiego Ki. Przez chwile całe ciało dziewczyny przeszły ciarki, ale potem strach zastąpiła wściekłość na małą trucicielkę, i cała magia mantry prysła jak mydlana bańka.

Habu wyraźnie zaskoczona przełamaniem jej “bariery” nie zdążyła zrobić niczego, gdy Yuuki z impetem uderzyła łokciem w jej splot słoneczny. Czarnowłosa zachłysnęła się powietrzem zachwiała się na nogach i upadła na kolana, starając się desperacko złapać oddech. Kantate jednak z każdym ruchem czuła się coraz gorzej.
Yuuki zachwiała się na nogach. Wzięła wdech jak gdyby to nie Habu, a ona sama właśnie otrzymała cios w klatkę piersiową. Wstrzymała oddech, by obraz chociaż na chwilę przestał się kołysać. Pochwyciła prawą pięść w lewą dłoń i używając obu ramion trafiła prawym łokciem w skroń przeciwniczki. Dziewczynka padła nieprzytomna, a długie czarne włosy rozsypały się po macie.
Nim komentator zdążył oznajmić wygraną, Kantate chwiejnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia. Przed oczami pojawiły się jaskrawe plamy, które z każdym krokiem skakały bliżej ku jej twarzy. Potknęła się, ale nie poczuła upadku...
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.

Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 22-11-2011 o 13:45. Powód: zmiana linek do muzyczki
Eyriashka jest offline  
Stary 25-11-2011, 20:49   #33
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Szczęście dla Yukki Marcus nie miał problemów ze znalezieniem miejsca po zakończeniu walki i siedział w pierwszym rzędzie. Inaczej kolejnego dnia potrzebowała by więcej wampirzego makijażu. No chyba, żeby zapreznetowała styl pandy.
Złapał dziewczynę w pół i po raz drugi tego dnia zakrzyknął:
- Dawać medyka!
Jak tak dalej pójdzie to lekarz powinien wcale nie schodzić z ringu.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172