Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-06-2013, 21:18   #51
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Patrzyła przerażona jak Rosjanie kierują lufę w stronę głowy jej matki.

Bezduszne, podłe świnie! Jak mogła się tak nabrać?! Ochrona... ładnie ochroniła swoją rodzinę. A teraz po prostu zabiją jej bliskich i ją na końcu, bo przecież nie miała tego cholernego pierścienia.

Policzek palił żywym ogniem, ale potrafiła znosić ból. Zagryzła zęby z nienawiścią patrząc w oczy cwaniakowi w garniturze. Powolutku jej przerażenie zaczęło zamieniać się we wściekłość.

Przypomniała sobie tamto poniżenie i lata strachu, w którym żyła... i głęboką depresję.
Nie pozwoli ponownie zawładnąć sobą i swoim życiem. Wolała zginąć! Zakryła córkę swoim ciałem. Jak ma strzelać, to niech strzela!

- Głuchy jesteś?! Nie mam żadnego przeklętego pierścienia!! Mała nie miała niczego przy sobie, nie jestem idiotką, oddałabym całą biżuterię jeśli to miałoby nam kupić wolność!!!Lena darła się na całe gardło. - Myślisz, że jakaś durna błyskotka coś dla mnie znaczy??


Była gotowa ruszyć do szarży jak rozjuszony byk. Wiedziała, że płacz i lament i tak im nie pomogą, postanowiła więc bronić życia swoich bliskich do ostatniej chwili. Dzięki długoletnim treningom aikido wiedziała jak rozbroić uzbrojonego w pistolet człowieka.

Pytanie brzmiało tylko czy zdąży….
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 12-06-2013, 22:23   #52
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
Jestem szaleńcem. Trzymam broń przy głowie - to absurdalne. Anno sam doprowadzam się do szaleństwa. Smoliński odłożył broń na łóżko.

Cyprian słuchał słów satyra opowiadającego o samobójcy. Głos dochodził do jego uszu stłumiony, jakby znajdował się za szybą. Dopiero sina twarz wisielca wchodzącego do pokoju przywróciła słowom wyrazistość. Znamię na stopie takie jak moje.

- Kim ona jest? Koniecznie muszę z tą kobietą porozmawiać.

Cyprian zwrócił się do samobójcy:

- Możesz mi pomóc i podać adres lub telefon tej kobiety ze znamieniem.
 
Adr jest offline  
Stary 16-06-2013, 19:57   #53
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Sen był nie tyle straszny, co po prostu dziwny i nierealny w swej realności. Miała wrażenia, że czuła tę wodę oblewającą jej ciało i widziała na własne otwarte oczy ten piękny blask. Poszła ścieżką księżyca, która rzeczywiście doprowadziła ją z powrotem do świata szarej codzienności. Otworzyła oczy i zobaczyła w półmroku sufit swojego nowego pokoju.

Przed oczyma wciąż miała postać tej nieziemskiej kobiety. Nie była ani odrobinę podobna do jej matki. A przecież i tak ona sama nie miała na imię Verita. Skąd jej się biorą te głupie sny? Teraz, gdy pojawiły się jakieś inne niż spadające meteoryty, w sumie czuła ulgę. Te przynajmniej nie wyrywały jej ze snu oblanej potem.

Spojrzała na zegarek, czerwone cyfry wyraźnie wskazywały na 6.50. Czas wstawać, dziś miała swoje pierwsze zajęcia i nawet nie mogła się ich już doczekać. W końcu jakaś normalność i coś, co znała. Lubiła kontakt z młodzieżą i kochała język angielski. Czuła, że pomimo tego dziwnego snu, to będzie dobry dzień.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 20-06-2013, 13:20   #54
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/v/fxA_JSgWmyo[/MEDIA]


Bo kiedy ludzi zwiąże pamięć zbrodni
Światu niezdatni, a nieba niegodni
Rozpacz nad nimi, pod nimi noc gruba
Wkoło płomienie - a w pośrodku zguba


Piotr

Światło sączyło się z kilku nielicznych żarówek, zawieszonych pod stropem korytarza. Zdawało się być sprzymierzeńcem Piotra i Ewy, pokazując drogę, a zarazem tworząc skupiska cienia, w których mogli się ukryć. Przeskakiwali pomiędzy takimi ciemnymi punktami, mozolnie prąc na przód. Udało im się nawet wyminąć “stróżówkę”, w której znajdować musieli się ich prześladowcy.

Choć korytarz zdawał się być podobny do labiryntu ze swoimi ciągłymi zmianami biegu, to wreszcie na jego końcu dojrzeli schody na górę.


Zatrzymali się akurat w jednym skupisku cienia, gdy Piotr poczuł delikatny dotyk palców na łydce.

- Proszę... pomóżcie mi... - zza okratowanych drzwi dojrzeli leżącą na ziemi sylwetkę kolejnego więźnia. Była to kobieta, która nie miała tyle szczęścia co on i Ewa, być może stawiając zbyt zaciekły opór, bowiem została niemal skatowana. Jej twarz z ledwością przypominała ludzką - opuchnięta, poraniona, czerwona, brudna od zakrzepłej krwi.

- Proszę... - gdy nieznajoma mówiła, było widać, że jej uzębienie jest niekompletne, mimo że nie mogła liczyć sobie więcej niż 30-35 lat - Błagam... zabierzcie mnie stąd... oni mnie zabiją...


Cyprian

Otrzymał adres. Czekał go mała wycieczka do Wrocławia, a właściwie w jego okolice, gdzie mieściła się prywatna szkoła z internatem.

Po udzieleniu tej informacji wisielec i mały satyr zniknęli. Ot tak, bez ostrzeżenia, Cyprian poczuł się nagle całkowicie, rozpaczliwie SAM.


Lena

Była gotowa zrobić wszystko dla swoich bliskich i niestety... wszystko wskazywało na to, że będzie musiała to zrobić. Już miała ruszyć do szarży na mężczyznę, który trzymał broń wycelowaną w jej matkę, gdy nagle...

<puff!>

Do środka pomieszczenia przez okno wpadł metalowy pojemnik, z którego w przeciągu paru sekund wydobył się dym. Szary smog rozszedł się po całym mieszkaniu. Wtedy też koło drzwi dało się słyszeć jakiś szczęk, potem tupot stóp. Napastnicy zaczęli coś do siebie powarkiwać, tracąc zupełnie zainteresowania zakładniczkami. Czyżby panikowali?

<piff>
<piff>
<piff>

Stłumiony dźwięk przypominał mechaniczny zszywać, jednakże Lena mogła kojarzyć go jeszcze z jednego źródła - amerykańskich filmów akcji. Tak brzmiał pistolet z tłumikiem!

Chciała przepełznąć kawałek, aby się przekonać, jednak jakiś ciemny kształt spłynął na nią z chmary dymu.

- Nie bój się proszę. - usłyszała męski głos i zobaczyła chyba najgorętszego mężczyznę, jakiego dane jej było oglądać na żywo.


- Przybywamy z pomocą. Złap się mnie. Mam na imię Gabriel. - zarzucił sobie jej ramiona na szyje i bez trudu podniósł na ręce.

Jakby czytając w jej myślach, dodał:

- Twoja mama i córka będą bezpieczne. Zajmiemy się nimi dopóki nie wrócisz...

To powiedziawszy złożył na wargach Leny słodki, pełen zmysłowości pocałunek, który sprawił, że pociemniało jej przed oczami.

Kiedy znów mogła widzieć, odkryła, że... wszyscy zniknęli a ona jest w jakimś obcym miejscu. Leżała na niedużej kanapie w pomieszczeniu, które najbardziej przypominało jej starożytne atria, jakie oglądała na rysunkach podręcznika do historii.



Adam

Dlaczego budynek był opustoszały? Oczywiście, ciężko spodziewać się w nim studentów czy profesorów przed godzina 4.00 rano, jednak brak jakiegokolwiek stróża sugerował, że Adam mógł trafić na właściwy ślad. Aby oszczędzić na czasie, rozdzielili się z Joanną - ona wzięła 1 piętro, on 2. Mieli potem spotkać się na parterze. W trakcie rekonesansu komórka Molińskiego zapiszczała, a jej dzwonek rozniósł się głuchym echem po laboratoryjnym pomieszczeniu, w którym akurat mężczyzna przebywał.

Dostałeś wiadomość MMS -->
Otwórz -->
Od: +48 666 696969

Cytat:
Uwaga! PROMOCJA! Tylko przez najbliższe 30 minut możesz dostać dwie cipki zamiast jednej! Wystarczy przynieść głowę swojej towarzyszki pod wielki dąb na końcu jedynej drogi. Spiesz się! Promocja obowiązuje do wyczerpania zapasów.

Aniela

Wszystko szło nadzwyczaj dobrze. Młodzież była uprzejma i bardzo zainteresowana nowa nauczycielką. Widać było, że te dzieciaki reprezentują nieco inny poziom niż zbieranina z publicznych placówek.

Nie wiadomo kiedy czas porannych lekcji minął, a zegar wybił godzinę 13.00 co oznaczało godzinna przerwę obiadową. Przemek - piegowaty grubasek z klasy maturalnej podszedł do Anieli i jąkając się zaprosił ją w ramach posiłku na piknik, który urządzają razem z kilkoma innymi znajomymi na polanie, gdzieś koło jeziorka. Nauczycielka musiała sobie więc zadać pytanie czy chciała się aż tak integrować z młodzieżą, czy raczej powinna zgłosić się do księgowej i załatwić pozostałe formalności związane z pracą i pobytem w szkole.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 21-06-2013, 23:30   #55
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Każdy kojarzy tę dziecięcą zabawę w dopasowywanie kształtów. Do odpowiedniego otworu w drewnianej desce należy docisnąć właściwy klocek – trójkąt, koło, lub prostokąt. Zadanie względnie proste; podobne testy stosuje się bodajże w szpitalach psychiatrycznych, by określić mentalne przymioty pacjenta. Adam obecnie znalazł się w posiadaniu tworów o najdziwniejszych kształtach – i choć z całej siły próbował przypasować je do czegokolwiek – nie potrafił.

Może po prostu nie był wystarczająco inteligentny, by obmyślić odpowiedni plan. Zestawić elementy, które krążyły wokół niego – Joannę, MMS, wielki dąb na końcu jedynej drogi, nie mówiąc już o dwóch cipkach – w jakąś logiczną wizję przyszłości. Wszystko zgrzytało. Z cholernym piskiem, indukującym deliryczne mamrotanie w głowie.

„Znasz ją jeden dzień. Zabij sukę i odzyskaj zguby“ – tyle chciała przekazać myśl, która pierwsza wpadła do głowy. Adam oczyma duszy widział małego, uroczego diabełka z petem w kąciku ust. Stworek uporczywie kiwał głową – bo spodobała mu się ta opcja.

„Nie możesz“ – jakże lakonicznie, lecz z niezrównaną pewnością w głosie odrzekł aniołek. Zanim zniknął w odmętach podświadomości, wyświetlił jeszcze krzepiący wizerunek Joanny mówiącej o byciu stróżem.

Adam miał jakieś doświadczenie w kwestii pochopnie podejmowanych decyzji. Żałował napaści na byłego Leny - nie chciał teraz żałować napaści na Joannę. Prawdopodobnie uczyniłby to tylko po to, by dowiedzieć się, że pajac na rowerku jedynie chciał zadrwić sobie z niego i nigdy nie zamierzał wypuścić porwanych kobiet. A jednak Adam wciąż pamiętał słowa Mirobora. Należy coś poświęcić, aby coś uzyskać. Może to byłby odpowiedni rytuał? Złożenie głowy anioła stróża pod dębem brzmi wystarczająco romantycznie. Po dziesięciu latach Adam nie pamiętałby, że ktoś taki, jak Joanna kiedykolwiek istniał.

To była ta optymistyczna wersja – sugerująca, że sumienie Molińskiego potrafiłoby pozbyć się całej tej smolistej, kleistej substancji, która wypełniłaby je od środka.

Adam przed samym sobą nie przyznawał się do jednej, drobnej rzeczy. Spychał ją do podświadomości, ignorował. Niczym struś chowający głowę w piasek, lub przestraszone dziecko wczołgujące się pod poduszkę – uznał, że jeśli nie będzie spoglądał w jej stronę, to przestanie istnieć.

Problem dotyczył jego motywów ratowania Ewy i Leny.

Nie był pewny, czy robi to, bo powinien, czy dlatego, bo chce.

Czy czyniło go to potworem? Nigdy nie był szczególnie związany ze swoją siostrą – nie był z tego dumny, ale po tamtym wypadku pieczołowicie omijał rodzinny dom. Nie chciał szlochów, jęków, płaczów, smutku, żalu... ani innych synonimów udręki emocjonalnej. Wcześniej też nic go nie łączyło z Ewą – nie mieli wspólnych zainteresowań, bazowali jedynie na więzi przyzwyczajenia, która integruje ludzi znających się od wczesnego dzieciństwa. Więc dlaczego tkwił w tej cholernej pogoni za nią? Bo była jego siostrą. Bo powinien. Bo musiał. Bo źle by się poczuł, gdyby coś złego przytrafiłoby się jej, a on do tego dopuścił. Jednakże, gdyby wydarzyło się najgorsze, a on wrócił do normalnego życia... nie poczułby żadnej różnicy. Może nawet byłby lekko, obrzydliwie zadowolony, że pozbył się niewygodnej więzi z przeszłością. Niczym potwór. Dlatego nie mógł się do tego przyznać, nawet o tym myśleć.

Z Leną natomiast było inaczej. Była jego przyjaciółką – niczym więcej, niczym mniej - i ją też chciał chronić. Spędzili razem wiele wspaniałych chwil, przecież grali w zespole. Kochał ją na swój sposób. Ona go jednak okłamała, w wyniku czego biedny Jacuś stracił swoją największą dumę. Nie był pewny, czy wcześniej też nie taiła różnych prawd – w końcu tym razem poznał faktyczny stan rzeczy jedynie dzięki głupiemu szczegółowi. Wiele lat znajomości jednak rekompensowały cały ten syf – choć trochę. Nie zmieniało to faktu, że Adam nie czuł entuzjazmu na myśl o morderstwie dobrej, niewinnej osoby.

Obecna sytuacja – co nie było do końca nieuzasadnione – zmieniła Molińskiego w paranoika. Na zmianę, jak w sinusoidzie, ufał Joannie i był podejrzliwy. Obawiał się, że w pewnej chwili oprze się na niej, a ona wtedy okaże się zdrajczynią. Cały czas odczuwał tę niepewność, choć wszystko mówiło, że Joanna jest przyjacielem. Jego „aniołem stróżem“. Paranormalnym dobroczyńcą. Charytatywnym – bo nie miał pojęcia, co kobieta zyskiwała z całego tego wysiłku, który podejmowała. To też zaostrzało jego wahanie – nie przywykł do takiej postawy. Ludzie zawsze robią coś z jakiegoś powodu – dla pieniędzy, miłości, zemsty... Nie mógł tylko rozpoznać motywów Joanny. Bo skoro jego pobudki były takie wątłe... to co sprawiało, że ona wciąż tkwiła w ruchu? Krążyła zupełnie sama w środku nocy po budynku, w którym mógł kryć się psychopata.

Adam nie potrafił przyporządkować klocków do drewnianej podstawki, lecz – musiał.

Po otrzymaniu MMSa spacerował jeszcze po ponurym korytarzu, w poszukiwaniu jakiegokolwiek znaku. Rozpylone środki dezynfekujące unosiły się z podłoża, by drażnić śluzówkę i kąciki oczu. Adam starał się chodzić bezgłośnie, lecz nie miało to większego sensu – jego serce wygrywało głośny marsz turecki – odbijający się od ścian i niknący w mroku.

W tej samej chwili do głowy przyszło mu luźne skojarzenie. Kiedyś, nie pamiętał już ani kiedy, ani w jaki sposób – bo bynajmniej nie interesował się historią - natrafił na wzmianki o szaleństwie w starożytnym Izraelu. W tych czasach uznawano, że zaburzenia umysłu i emocji są spowodowane „siłami nadprzyrodzonymi“, czy rozgniewanym Bogiem, który karał za grzech, lub łamanie przykazań. Żydowscy prorocy byli także psychologicznie nienormalni, co skutkowało w niezrozumiałym przepowiadaniu przyszłości.

Kurwa, tu było kilka paraleli.


Adam uważał, że jest obserwowany. Kamery pozostawały umiejscowione tuż przy suficie - mógł nimi sterować porywacz. Moliński nie miał zielonego pojęcia, gdzie znajdowałaby się taka „baza monitoringu“ z przełącznikami, ekranami i innymi wajchami. Brak stróża również coś oznaczał. Biedak mógł być zabity, związany i ułożony w kanciapie, czy też porwany i umieszczony w tym samym miejscu, w którym tkwiły Ewa i Lena. Mógł też zerwać się wcześniej do domu – bo jak każdego dnia od ponad dwudziestu lat – nic się tutaj nie działo.

Wiele pomieszczeń było zamkniętych, inne natomiast łatwo poddawały się ruchowi nadgarstka. Adam nie miał większych problemów, by zdobyć drewniany sztyl od miotły – uprzednio stojącej tuż przy topornym wózku i szafce z chemikaliami. Na początku myślał o nim, jako o broni – na wypadek, gdyby amunicja się skończyła. Później przyszło do głowy znacznie mniej brutalne rozwiązanie.

Adam musiał znaleźć swoją towarzyszkę. W tym jednym zgadzał się zarówno on, jak i pajac na rowerku.

Wszedł na pierwsze piętro, nadstawiając uszu. Na początku nic nie usłyszał – Joanna była ostrożna. Później zresztą też żaden dźwięk do niego nie dotarł. Adam przypomniał sobie, że ma tylko trzydzieści... teraz już dwadzieścia... minut na dostarczenie głowy we wskazane miejsce. To było chore.

Czystym szczęściem natrafił na Joannę – stała do niego plecami. Wszedł do sali wykładowej, w której przebywała. Kijem przychylił obiektyw kamery, czyniąc z co najmniej połowy pomieszczania martwe pole, niedostępne dla zdobyczy technologii.

Spojrzał na kobietę i wiedział, że mógłby ją powalić. Nie miałby z tym większego problemu – Joanna nie zauważyła jego wejścia. Już nawet lekko uniósł ręce, jak do baseballowego strzału. W końcu jednak rozluźnił mięśnie. Nie potrafił jej skrzywdzić.

Podszedł i złapał ją za ramię. Kobieta powstrzymała okrzyk przestrachu, gdy rozpoznała jego twarz.

- O co chodzi? Znalazłeś coś? – zapytała.

Adam pokręcił głową. Wyszperał z kieszeni komórkę, przesunął palcami po klawiaturze i pokazał MMSa.

- Nie mam już wiele czasu – szepnął. – Może to nieodpowiednia chwila, ale... może ty coś znalazłaś?

Joanna jedynie pokręciła głową.

- Musimy... - zaczął. - Szczerze mówiąc, nie mam planu. Może udasz martwą i zaniosę cię w to wskazane miejsce? Zaskoczymy go... lub ich.

- Ale to... kłamstwo. Kłamstwo nigdy nie przyniesie nic dobrego.

- Czyli nie kłamałaś, podając się za Broniewską? Czasami trzeba skłamać, dla szczytnego celu. Ostatecznie lepsze to niż morderstwo. Powiedz lepiej... czemu ktoś chciałby twojej głowy?

- Bo wtedy nikt by cię już nie chronił. jesteś wyjątkowy - dlatego twoje dobre i złe czyny mają teraz tak wielką moc. Zrobiłeś coś bardzo złego i tym sprowadziłeś na siebie nieszczęście. Kolejny zły uczynek sprawi, że dwie Twoje bliskie zapewne zginą.

- Tylko czy istnieje jakikolwiek dobry uczynek, który by je uratował?

- Dobre uczynki przestałyby być dobre, gdybyśmy wiedzieli zawsze, że zostaniemy za nie nagrodzeni. Wtedy to czysty biznes.

Adam skrzywił się, po czym oparł o ścianę, unikając kontaktu wzrokowego. Na kilka długich chwil jedynym dźwiękiem, jaki unosił się między nimi, było tykanie zegara. Cholernie nieznośne.

Mężczyzna nie miał wielu opcji w puli dobrych uczynków. Dysponował właściwie tylko jednym. Jedynym.

Napisz wiadomość SMS -->
Cytat:
Rozumiem, że chcesz mojej towarzyszki, bo mnie ochrania. Czemu nie zrobić tego prościej? - sam pójdę pod dąb i to moją głowę dostaniesz. Do rąk własnych.
Wyślij -->
Do: +48 666 696969


Nie do końca odpowiadało to trzem katolickim Najważniejszym Dobrym Uczynkom - modlitwie, poście i jałmużnie - lecz wciąż musiało tkwić wysoko w hierarchii.

Adam syknął z zadowoleniem. Odlepił się od ściany i ruszył ku wyjściu.

- Nawet nie zamierzam się bronić. Będzie to w pełni dobry uczynek - rzekł, spoglądając za ramię z niepozbawionym wesołości uśmiechem. - I wcale nie oczekuję na twój dobry uczynek, mój aniele stróżu.

Ostatnie słowa zabrzmiały miękko, aksamitnie. Joanna mogła wyczytać z nich lekką drwinę, lecz nie taka była intencja Adama.

- Niech ma "wyjątkowość" przeminie - rzucił jeszcze w drzwiach, kłaniając się niczym rasowy dżentelmen. Teatralnie i w zamierzeniu - z gracją.

Sam nie był pewny, czy blefuje. Może jedynie testował Joannę - czy też jej determinację do pełnienia roli anioła stróża. W chwili obecnej sinusoida jego zaufania podrygiwała bardzo wysoko - aż w okolicy strzałki należącej do metaforycznej osi rzędnych.

I nagle wszystkie klocki zaczęły pasować. Choć Adam odniósł wrażenie, że zachował się trochę dziecinnie.
 
Ombrose jest offline  
Stary 22-06-2013, 19:38   #56
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Aniela w końcu była w swoim żywiole i czuła się jak ryba w wodzie. Uczniowie byli przyjaźni i inteligentni, miło się z nimi pracowało. Angażowali się bez oporów w każde wymyślone przez nią zadanie, z lepszym lub gorszym skutkiem. Ćwiczenia, które dziś przygotowała, były zaplanowane tak, by mogła ich przy okazji trochę poznać.

Zdziwiła się gdy jeden z uczniów zaprosił ją do wspólnego posiłku, od razu wiedziała, że będzie musiała odmówić. Nie wypadało tak od razu się spoufalać, a może okazałoby się potem, że coś złego by z tego wynikło. Postanowiła zapytać potem tego uprzejmego nauczyciela historii, czy taka propozycja jest czymś normalnym w tej szkole.
- Dziękuję bardzo za zaproszenie, ale muszę wykorzystać tą przerwę na załatwienie pozostałych formalności. Ale, w ramach podziękowania za zaproszenie, powiedz kolegom, że jeśli ktoś ma ochotę może opisać mi przebieg tego spotkania na maksimum 200 słów. Potraktujcie to jako nieobowiązkowe dodatkowe zadanie na szóstkę, kto będzie miał chęć, ten napisze, ok? - odpowiedziała chłopakowi.
Przemek rozpromienił się, podziękował i oddalił się szybkim krokiem w stronę kolegów. Aniela miała nadzieję, że podjęła właściwą decyzję. Będzie musiała teraz wymyślić dodatkowe zadanie także dla pozostałej części klasy, nikt przecież nie mógł być faworyzowany.

Ruszyła do księgowej i powypełniała wszystkie potrzebne papierki. Kobieta za biurkiem była bardzo rzeczowa i uprzejma, podpowiadała jej gdzie co powinna wpisać, gdy nauczycielka miała jakieś wątpliwości. Aniela zdążyła jeszcze zjeść coś przed kolejnymi zajęciami po czym ruszyła do klasy. W jej głowie zrodził się pomysł zaproszenia Aleksa na kawę, mężczyzna zapewne powie jej o zwyczajach panujących w szkole, a może dowie się o jakiś wyróżniających się uczniach, o których warto coś wiedzieć. Także dzień wydawał się być zaplanowany. Po zajęciach kawa z Aleksem, następnie przygotowanie się na następny dzień, a potem w końcu zasłużony odpoczynek, choć zapewne będzie to dopiero późnym wieczorem.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 26-06-2013, 15:22   #57
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
- Proszę... - gdy nieznajoma mówiła, było widać, że jej uzębienie jest niekompletne, mimo że nie mogła liczyć sobie więcej niż 30-35 lat - Błagam... zabierzcie mnie stąd... oni mnie zabiją...

Brzyski pochylił się tak by przyjrzeć się dokładniej kobiecie. Jej twarz była zmasakrowana, także na dłoniach i ręce miała siniak. Nie ulegało wątpliwości, ze w tym stanie musieliby jej pomagać.
- Kurwa, kurwa, kurwa – powiedział sam do siebie Brzyski, po czym wyjął narzędzia z kieszeni i wprawnym ruchem otworzył celę. Prymitywny zamek ustąpił w kilkanaście sekund. – To wszystko co możemy dla ciebie zrobić. Albo znajdziesz w sobie siłę, aby iść z nami albo zdechniesz tutaj. Wybór należy do ciebie. Rozklei się a osobiście cię zajebię. Tu i teraz. – dodał, po czym spojrzał na drugą kobietę. – Cokolwiek się z nią stanie masz jej nie pomagać. Jeżeli chcesz żyć. Jeżeli nie to… gówno mnie to obchodzi. Ja zamierzam stąd wyjść żywy – rzucił i ruszył przed siebie. Brzyski bił się z swoimi myślami, zastanawiając się czy przypadkiem otwarcie celi nie było błędem. „Błędem, który może kosztować nas życie” pomyślał, nasłuchując przy tym uważnie czy ktoś nie idzie z przodu.

Co gorsza, Ewa zrobiła dokładnie to, przed czym ją przestrzegał, uklękła przy pobitej kobiecie.
- Idź - powiedziała jednak do niego - Ja jej pomogę. Będziemy się poruszac wolniej, ale może się uda. A jeśli nie... to uda się tobie i wtedy zawiadomisz policję, prawda? Ktoś musi stąd wyjść, a Ty jesteś w najlepszym stanie. - zdawała się bliska łez - Idź proszę.
- Kurwa - stwierdził Brzyski. Nie powiedział nic więcej i ruszył przed siebie najszybciej jak potrafił. Choć podświadomie wiedział, że o ile nie nastąpi cud to obie kobiety są martwe.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.
woltron jest offline  
Stary 27-06-2013, 23:11   #58
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Nie żyła.

Albo straciła przytomność.

Albo ten gaz rozpylony w pomieszczeniu tak na nią zadziałał.

Albo wszystko na raz.

Nie mogła przecież widzieć tego zabójczo seksownego mięśniaka, nie mógł jej przecież pocałować tak, że motyle szalały w jej brzuchu, a teraz nie mogła się znajdować w starożytnym atrium… czy coś w tym rodzaju.
Nonsens!!

Tylko dlaczego nadal czuła wszystkimi zmysłami? Czy po śmierci nadal odczuwa się wszystkie bodźce? Ale czy to znaczyło, że faktycznie istnieje życie po życiu?

Za dużo tych pytań, za dużo wrażeń.

Lena czuła, że za chwilę zemdleje. Było jej duszno i a na czole perlił się pot.
- Uspokój się. Przecież trup nie może zemdleć. – powiedziała na głos.

Ostrożnie usiadła na kanapie i zsunęła nogi na podłogę. Jedna z poduszek, których pełno było na leżance upadła na posadzkę. Przyjemny chłód marmuru przywrócił Lenie zdolność myślenia.

Pomieszczenie było przepiękne. Urządzone z przepychem, a jednak proste w swojej konstrukcji.

Miało kształt prostokąta, a leżanki, na których ją ułożono ustawione były dokoła małej, dość płytkiej fontanny.

Woda.
Lena zbliżyła się do zbiornika i zanurzyła w nim obie ręce. Ciecz była przyjemnie chłodna. Kobieta obmyła w niej twarz, a potem nabrała jej trochę w dłonie i spróbowała. Smakowała jak woda…ale lepiej, jakby ktoś ją dobrze przefiltrował. Lena ugasiła pragnienie i starała się uspokoić szybki rytm serca.

Pod ścianami, w ceramicznych pojemnikach posadzono przepiękne, egzotyczne rośliny. Ich zapach odurzał i kojarzył się z letnimi wakacjami.

Przyjrzała się zdobieniom kafli, którymi wyłożone było całe pomieszczenie. Nie znała się na materiale, ale struktura płytek była gładka jak tafla szkła. A same zdobienia misterne i takie… antyczne.

Gdzie mogła być?
I dlaczego zostawiono ją samą?
I przede wszystkim co stało się z Mają i jej matką???

Z pokoju, w którym się znalazła prowadziły dwa wyjścia. Obydwa zasłaniała czerwona kotara. Lena nasłuchiwała przez chwilę z jednej i drugiej strony, ale oprócz szumu wody nie słychać było niczego innego.

Zdecydowała się nie ruszać. Wkrótce zagadka i tak musiała się wyjaśnić. Jeśli nie żyła, to i tak było obojętne gdzie się znajduje. A jeśli przydarzyło się jej coś innego to mogła równie dobrze i tutaj zaczekać na … Gabriela?
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 27-06-2013 o 23:15.
Felidae jest offline  
Stary 11-07-2013, 10:53   #59
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

ŚMIERĆ

Jesteś, jestem. Ślady na piasku
Trwają po nas tylko chwilę
Mijasz, mijam. Przypływ, odpływ
Tylko tyle i aż tyle...



Cyprian wyszedł z kamienicy ubrany tak, jak stał podczas rozmowy z wisielcem. Coś pchało go naprzód. Coś nawoływało…

Przymrużył oczy pod wpływem ostrego światła zimowego Słońca. Wyglądało na to, że wiosna czai się tuż za rogiem. I nie tylko ona. Kiedy wzrok mężczyzny przywykł odrobinę, zobaczył na drugiej stronie ulicy znajomą postać. Kobieta o ciemnych włosach ubrana była w żółtą sukienkę. Wyglądała tak znajomo…

- Anna! – mężczyzna poczuł, jak fale szaleństwa rozbijają się o jego umysł. Tak wiele wspomnień, smutku, tęsknoty… tak wiele uczuć…
Nie myśląc dłużej, ruszył przed siebie biegiem. Tak bardzo chciał jej dotknąć, sprawdzić czy tym razem jest prawdziwa.

- Nie rób tego!


Mały satyr zagrodził mu drogę, jednak Cyprian nawet na niego nie spojrzał. Przebiegł dosłownie przez chłopca, rozwiewając wizję jego postaci.

- Anna! Anno, zaczekaj! – krzyknął znów Smoliński, gdy sylwetka kobiety zaczęła drgać i jakby rozmywać się w smugach coraz bardziej intensywnego światła. – Anno!


<piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiip>
<TRZASK!>


Mały satyr patrzył na potrąconego przez ciężarówkę człowieka, wokół którego nagle zaroiło się od gapiów. Ktoś krzyczał by wezwać karetkę. Chłopiec wiedział jednak, że to próżny trud. Życie wysączyło się z duszy Cypriana.

<stuk puk>
<stuk puk>

Nierówny odgłos kroków – jakby ktoś kulał – wystraszył satyra, który błyskawicznie przeniósł się do wymiaru demonów. Nie chciał wszak przekonać się, że kroki, które słyszał należały do TEGO, którego wydawało mu się, że mógł zobaczyć zaraz. Z NIM nie należało ryzykować.

Tymczasem mężczyzna w długim płaszczu, kapeluszu z szerokim rondlem i okularach przeciwsłonecznych zmierzał w kierunku ciała, opierając się na lasce. Gdy szedł, wyraźnie ciągnął za sobą lewą nogę. Teraz jednak przystanął i pochylił się nad Cyprianem. Co ciekawe, nikt nie zwracał na niego uwagi. Mężczyzna rozluźnił pasek spodni martwego, by następnie odchylić je nieco. Gdy nie dopatrzył się na pośladku Smolińskiego żadnej gwiazdy, na jego ustach pojawił się drapieżny uśmiech. Następnie włożył rękę do kieszeni, gdzie wymacał podarowany przez brata Franciszka kamień. Ten rozjarzył się niebieskim, a potem czarnym światłem, by następnie stać się zupełnie matowym.
Tajemniczy jegomość uśmiechnął się jeszcze szerzej.


Pozostawił kamień w kieszeni Cypriana. Wyprostował się a następnie, kulejąc, ruszył w pobliski zaułek – ten sam, gdzie badacz dostrzegł swoją ukochaną.


Lena

Czekała. Czekała i czekała, aż na zewnątrz zaczął zapadać zmrok. Dlaczego się tu znalazła, gdzie była?

Nagle jedne z drzwi otworzyły się i do Sali weszła kobieta. Była prawdopodobnie w wieku Leny – szczupła i ciemnowłosa. Nieznajoma w ogóle zdawała się nie widzieć kobiety z przyszłości, która przecież wcale nie kryła się ze swoją obecnością.

Szatynka rzekła coś w nieznanym języku, który mógł mieć coś wspólnego z greką. Po jej słowach do Sali weszły jeszcze 3 osoby – 1 kobieta i 2 mężczyzn – wszyscy w tym samym wieku. Wyższy mężczyzna nie miał oka, pozostała dwójka wyglądała raczej normalnie. Wszyscy zebrani otuleni w takie same peleryny.

Ciemnowłosa kobieta znów coś rzekła, wydawała się zirytowana, jakby kogoś jeszcze jej brakowało. Ze zniecierpliwieniem odrzuciła bujną grzywkę, a na jej skroni, tuż przy linii włosów Lena dostrzegła znajome piętno gwiazdy. Zapadła cisza, jednak po kilku chwilach przerwał ją jednooki mężczyzna. Jego głos był ostry, nieznoszący sprzeciwu. Teraz, kiedy Sobolewska mu się przypatrzyła i u niego dostrzegła betlejemską gwiazdę – tym razem na przedramieniu. Cała czwórka ruszyła ku wyjściu.


Piotr, Adam

Zdawało mu się, że te schody nigdy się nie skończą. Piotr szedł i szedł do góry – nie dość szybko i nie dość cicho, jakby tego chciał. Wreszcie jednak dotarł do drewnianych, zmurszałych drzwi.


Na szczęście poza starym, niezbyt skomplikowanym zamkiem, nie miały one żadnego zabezpieczenia. Nie było tutaj też strażnika. Widać nikomu nie przyszło do głowy, że jeden z więźniów może dotrzeć tak daleko.

Nie chcąc nadmiernie wykorzystywać szczęścia, Brzyski ruszył czym prędzej przed siebie. Znajdował się w jakimś opustoszałym budynku, który przy odrobinie wyobraźni mógł uchodzić za magazyn jakiejś szkoły. Były tu stare ławki, krzesełka, jakieś mapy i zakurzone książki. Co ważniejsze – były też drzwi na zewnątrz.

Kiedy Piotr wyszedł na świeże powietrze, tutaj wśród drzew już świtało. Mrok nocy powoli rozpraszał się pod wpływem obecnego gdzieś tam za chmurami słońca. Powietrze było chłodne i rześkie. Mężczyzna z lubością wciągnął je w płuca, po czym zamarł. Z innego budynku – usytuowanego jakieś 100m dalej akurat wyszło dwoje ludzi. Mężczyzna i kobieta. Co gorsza… kobieta najwyraźniej go zauważyła.

- Tam ktoś jest.Joanna wskazała palcem Brzyskiego. Teraz Adam również go zauważył.


Aniela

Dzień chylił się ku końcowi. Bardzo udany dzień trzeba powiedzieć, bowiem wynagrodzenie, które Aniela miała otrzymać za prace tutaj, 3-krotnie przerastało jej dotychczasowy zarobek miesięczny.

Wracała właśnie do siebie, kiedy usłyszała cichutkie kwilenie. Przez chwilę myślała, że to wiatr lub po prostu jej wyobraźnia. Ale usłyszała to ponownie, dźwięk dochodzący zza zamkniętych drzwi na końcu korytarza. Ponieważ nie były one oznaczone numerem, przypuszczać należało, że jest to jakiś schowek lub inne pomieszczenie gospodarcze, nieprzeznaczone ani dla uczniów, ani dla nauczycieli.

Cichy dźwięk, jakby odległy płacz ponownie dotarło do uszu Anieli. Myślała właśnie, co powinna zrobić, kiedy zza rogu korytarza wyszedł Stefan.

- O, dobry wieczór – przywitał się jak zwykle uprzejmie, a dostrzegając chyba jej zaniepokojenie, zapytał – Czy coś się stało?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 16-07-2013, 22:13   #60
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Tam ktoś jest. Joanna wskazała palcem Brzyskiego. Teraz Adam również go zauważył.

To nie stawiało nieskończenie wielu pól do interpretacji. Moliński wyszedł z budynku w konkretnym celu - by zobaczyć się z porywaczem. Chciał oddać siebie w zamian za bliskie osoby i teraz, gdy w końcu stanął oko w oko ze źródłem całego tego nieszczęścia… plan prysnął. Adam poczuł wszechogarniający gniew, który oddzielał od wszystkiego co racjonalne. Wydobył broń, po czym ruszył biegiem w kierunku nieznajomego.

- Joanna, za mną - krzyknął za siebie.
- Poczekaj! - kobieta również krzyknęła, biegnąc za nim - On jest... taki jak Ty!
- Przystojny? - zakpił Adam, wymierzając i łapiąc za spust. Niestety kula nawet nie drasnęła nieznajomego mężczyzny.

Ale rzeczywiście coś się nie zgadzało - porywacz zdawał się być raczej niespokojny, niż opanowany i promieniujący wyrachowaną bezwzględnością. Moliński mógłby przysiąc, że szukał kryjówki. Być może nawet chciał rozdzielić jego i Joannę. Zachowywał się tak, jakby ani nie przygotował się, ani nie przewidywał, że ich tu spotka. A przecież - otrzymał SMSa.

Adam zatrzymał się.

- O co w tym chodzi? - zapytał Joannę, przeładowując broń. - To… pułapka?

- Nie wiem, ale on... - kobieta zawahała się - też nosi znamię.

- Skąd wiesz? - zapytał, po czym potrząsnął głową. Uznał, że Joanna korzysta z jakiejś metafizycznej przenośni. - Nie, inaczej. Jakie znamię? I jakie to ma znaczenie?

Joanna spojrzała na niego, jakby chciała coś powiedzieć, ale się rozmyśliła. Bez słowa ruszyła w stronę Piotra.

- Sam się musisz przekonać - rzuciła, nie odwracając się, po czym dodała trochę ciszej - Tak samo, jak i zrozumieć wartość ludzkiego życia.

Broń błysnęła metalicznie - jakby dla podkreślenia słów Joanny. Adam pokiwał głową, pomimo zdezorientowania. Schował pistolet z prawie niedosłyszalnym westchnieniem.

- Przychodzimy w pokoju - krzyknął głośno i powoli. - Proszę nie strzelać - roztropnie dodał.

Nie był pewny, czy mężczyzna usłyszał jego głos, więc nie przestawał powtarzać tej samej mantry i - czując się jak idiota - zbliżać do nieznajomego. Domniemany porywacz zniknął we wnętrzu budynku - zapewne magazynu, co kazało Adamowi zatrzymać się i przemyśleć sprawę.

- Strzelałem do niego. Na pewno jak tylko wejdziemy za nim do środka, wyskoczy na nas zza rogu.

Joanna promowała przyjacielskie rozwiązanie sprawy, lecz Moliński wciąż nie był przekonany. Nie wierzył w przypadki - w miejscu, w którym miał spotkać się z porywaczem nie mógł przypadkiem znaleźć się niewinny mężczyzna. To było tak nieprawdopodobne.

- Jeżeli w tej całej grze on jest po naszej stronie… teraz na pewno nie uwierzy, że nie chcę jego krzywdy. Nie po tej strzelaninie - dodał.

I znów w duchu przeklął się za zbyt pospiesznie podjętą decyzje. Tak samo postąpił w jednej z wizji - dotyczącej wcielenia podpalającego bliskich. Rzucił się, kierowany emocjami - tak jak teraz. Niestety tym razem nie mogło skończyć się pokazaniem kolejnego obrazu, niczym w błogosławionym kalejdoskopie rządzącym czasoprzestrzenią.

- Myślisz, że jesteś w stanie przekonać go, że mamy dobre intencje? - zapytał Joannę. Znaczyło to tyle, co "posprzątasz po mnie ten syf, za który znowu jestem odpowiedzialny?".

Pozostawała jeszcze jedna kwestia - jeżeli nieznajomy nie był porywaczem, to... gdzie znajdował się wielki Pan Kidnaper? Czaił się gdzieś w pobliżu i gdy spostrzegł, że sytuacja rozwija się w nieoczekiwanym kierunku, postanowił nie interweniować? A może wszystko od początku tak ustawił? Adam czujnie rozejrzał się po otoczeniu.

Joanna wzruszyła ramionami.

- Musimy spróbować. Idziemy za nim - postanowił. - Tylko… bądź ostrożna. Idę pierwszy.
 
Ombrose jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172