Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-08-2013, 23:49   #41
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Przez większość drogi, Sara siedziała cicho, odpoczywając przed czekającą ich misją. Brak odpoczynku przed misją, mógł kończyć się odpoczynkiem wiecznym. Na dobre im też wyszło wcześniejsze zamknięcie kantyny. Byli dzięki temu w lepszej formie, nie wspominając o tym, że ciężko byłoby teraz skorzystać z łazienki, co po wypiciu taniego piwa byłoby wręcz koniecznością.
Pasy bezpieczeństwa, Sara miała oczywiście zapięte. Był to ten sam produkt, którego używano w czołgach, a którymi nie raz jeździła. W pełni popierała ich używanie i to w obu rodzajach maszyn. Ten typ pasów dobrze spełniał swoją funkcję przyklejając żołnierza do siedzenia - w przeciwieństwie do pasów używanych w większości samochodów, które tylko uciskały brzuch i mostek, do tego uwydatniając biust, jeśli nie nosiło się akurat odpowiedniej zbroi, co z kolei mogło rozproszyć kierowcę i spowodować wypadek. Powinni je zmienić na te lepsze.

Ważki były popularnym środkiem transportu powietrznego armii Bałhausu. Sara latała nimi wiele razy, począwszy od misji i ćwiczeń, na przedostaniu się szybko z jednego miejsca do drugiego kończąc. Rozbijała się też, ale oczywiście w na tyle kontrolowanych warunkach, że wszystkie przeżyła. Tym razem też miało dojść do katastrofy. Może w Ważkach też dobrze by było coś zmienić?

Kiedy wpadli w turbulencje, a zaraz potem silnik padł, Sara wiedziała już, że będą lądować awaryjnie, jeszcze zanim im to zakomunikowano. W takich sytuacjach wszystko zależało od kilku czynników. Stopnia uszkodzenia maszyny i tego czy nadal byli pod ostrzałem, prędkości i wysokości z jaką lecieli w momencie usterki, oraz oczywiście od umiejętności pilota... Czy tym razem miało być inaczej? Dlaczego nie słychać było odgłosów kul uderzających o pojazd, ani żadnych eksplozji? Co ich właściwie strąciło? Jeśli miała na to wpływ Mroczna Harmonia, może coś zależało także od nich? Może miała działać także teraz na nich, albo co gorsza na pilota próbującego ich wszystkich uratować?
Sara nie wiedziała, czy ta modlitwa, której się uczyła cokolwiek daje w starciu z Mroczną Harmonią. Tak jej mówiono, ale chodziło przecież o osobisty stan umysłu modlącej się osoby. Niech pilot się modli, jeśli obecnie ma do tego głowę.

Wszyscy wyraźnie poczuli, gdy maszyna zetknęła się z gruntem w niezbyt kontrolowanych warunkach. Wstrząs, silne szarpnięcie, złowrogie dźwięki giętego metalu. Rozbili się i oczywiście wiedzieli, że mogli przy tym zginąć.
Na szczęście pilot znał się na swojej robocie i posadził pojazd na tyle dobrze, że jego załoga przeżyła. Choć maszyna sama już się nie wzniesie w powietrze.
Jakie reguły panowały w takich sytuacjach? Pojazd powalony - czas dobić załogę. Czy to Mroczna Harmonia ich atakowała? Mogła. Skoro Legion Ciemności zaatakował i być może zajął miasto, to znajdowali się teraz na wrogim terenie. Sara wiedziała, że nic nie straci próbując modlitwy, a mogła wiele zyskać - wolną wolę, świadomość i czysty stan umysłu. Zabrała się za jej powtórzenie jeszcze zanim Ważka stanęła w miejscu. Właściwie to nie planowała tego, ani nie kalkulowała. Samo tak jakoś wyszło, choć wcześniej nie miała tego w zwyczaju. Jej samej ciężko było powiedzieć, czy jej to pomogło. Szczerze mówiąc, nie zauważyła różnicy.

Zatrzymali się i wszystko wskazywało na to, że mieli chwilę wytchnienia. Nic nie wdzierało się do umysłu Sary, więc do innych pewnie też nie. Nikt do nich nie strzelał i nie atakował. Cisza po burzy... chyba, że przez hałasy tej kraksy ogłuchli, ale to raczej nie miało miejsca.
W pierwszej kolejności trzeba się było oswobodzić z pasów. Nie było to takie łatwe przy zmienionym kierunku grawitacji - przynajmniej z punktu widzenia pojazdu, ale Thorne się z tym nie guzdrała. Wiedziała, że trzeba szybko opuścić wrak i zacząć się przemieszczać zanim przybędą oddziały wroga.
- Nie wiemy nawet co nas trafiło - skomentowała Sara. Miała spytać, czy wszyscy są cali, ale Darren ją z tym uprzedził. Zresztą dobrze, gdyż to nie było jej zadanie tylko jego - to on tam dowodził.

Po wyjściu na zewnątrz, Sara kucnęła na boku pojazdu, który teraz stanowił jego dach. Rozejrzała się dookoła, ale na szczęście nikt ich nie atakował, ani nie otaczał. Z miejsca w którym była, miała dobry punkt obserwacyjny, ale sama też pozostawała na widoku, więc na dłużej ta opcja odpadała. Zeszła na ziemię dość szybko i sprawnie.
Chciała pogratulować pilotom ich uratowania, ale niestety nie mogła. Okazało się, że oni sami nie uszli z życiem, o czym powiadomił ich Dr Braxton. Jeden rzut oka na kabinę pilotów, czy raczej na to co z niej zostało, jasno świadczył o tym, że zasiadający tam ludzie nie mieli żadnych szans. No cóż, zdarza się, prawda?
Co ciekawe, Sara nie zauważyła śladów ostrzału... ale nie miała czasu się tym zajmować.
Poruszając się w kuckach, szybko odbiegła kilka kroków od wraku. Zajęła odpowiednią pozycję, w miejscu gdzie łączyły się cienie różnych obiektów i kucnęła niżej dobywając broni. Zawsze warto było pozostawać w ukryciu.
Przyłożyła swój PSG-99 do ramienia, dzięki czemu gotowa była natychmiast oddać strzał. Nie zamierzała jednak tego robić, bez wyraźniej potrzeby. Póki co rozglądała się tylko przez teleskop, zabezpieczając teren i orientując się, gdzie właściwie są z punktu widzenia misji. Nawet jeśli coś zauważy, zamelduje o tym dowódcy, zanim będzie strzelać zdradzając ich obecność i pozycję.
Przeczuwała, że za kilka, może kilkanaście minut, to miejsce będzie się roić od stworów Legionu. Ale do tego czasu z pewnością ich tam już nie będzie.
Osobiście ciekawiło ją, jakie uszkodzenia otrzymała Ważka. Zapewne to samo spotkało inne transporty. Jeśli nie znajdzie żadnych śladów fizycznych, będzie to musiała być Mroczna Harmonia... ewentualnie sabotaż, ale był to minimalnie prawdopodobny wariant. Awaria odpadała - wszak był to transportowiec Bałhausu. Sara postanowiła, że sprawdzi pojazd przed ich wymarszem, ale póki co, podobnie jak niektórzy, wyznaczyła sobie pewne ważne zadanie.
- Teren wygląda czysto - zameldowała, choć nie przestawała się rozglądać.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 04-08-2013 o 10:09. Powód: Inwersja słów w jednym zdaniu
Mekow jest offline  
Stary 04-08-2013, 08:41   #42
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
/dopisali się Deszatie i Plomiennoluski/

Derren miał za sobą prawie setkę misji, podczas których transportowany był na miejsce akcji turbośmigłowcem, więc nie była to dla niego pierwszyzna. Wręcz to uwielbiał. Zawsze wyśmienicie czuł się na pokładzie Doomlorda – szybkiego i wytrzymałego transportowca Imperialu – wiedząc, że na pokładzie ma wspaniałego pilota i profesjonalnego nawigatora – parę, której można ufać. Tym razem sytuacja wyglądała nieco inaczej. Ważka była małym, niewygodnym i śmierdzącym starymi smarami pojazdem powietrznym. W środku było tyle miejsca, że swobodnie mogły się zmieścić trzy osoby ze sprzętem i w pełnym uzbrojeniu. Jakimś cudem, dali radę stłoczyć się w ciasnym wnętrzu całą grupą. Turbośmigłowiec nie posiadał wysięgnika i osprzętu umożliwiającego zjazd na pole walki na szybkiej linie, więc Rusty miał nadzieję, że piloci wylądują bezpiecznie na jakimś placu. Jeżeli musieliby zawisnąć na przykład metr nad jakimś płaskim dachem i w ten sposób umożliwić teamowi six bezpieczne zejście, byłaby to akcja ryzykowna. Przy takich operacjach pilot musi doskonale panować nad maszyną i bezustannie kontrolować wysokość. Każdy żołnierz na ziemi to przynajmniej sto kilo mniej na pokładzie, wobec czego pojazd podskakuje do góry. Kilka takich nieskorygowanych podskoków i ostatni wyskakujący wali w glebę z wysokości sześciu metrów. Czy piloci Bauhausu byli wystarczająco dobrzy? Czy Ważka była przeznaczona do tego typu desantu? Wkrótce miał się o tym przekonać. Z rozmyśleń wyrwały go silne turbulencje i spanikowany głos pilota. Niedobrze – pomyślał.

Turbośmigłowiec gwałtownie tracił wysokość, nieuchronnie zbliżając się ku ziemi. Dźwięk sygnału alarmowego podnosił poziom adrenaliny. Z tego co Derren wiedział o lataniu wywnioskował, że musiała się przegrzać jedna z turbin. Żołnierz mocniej chwycił karabin, i trzymał go tak, żeby podczas gwałtownych wstrząsów nie wbić nikomu lufy w oko ani nie wybić zębów kolbą. Pojazd uderzył w ziemię i powoli wytracał prędkość przy ogłuszającym wizgu zdzieranych blach.

-Wszyscy cali? - upewnił się Rusty. Odpowiedz usłyszał tylko od członków teamu six. Z kabiny pilotów nie dobiegały żadne dźwięki. - Trzeba sprawdzić, czy nikt się na nas nie czai. Mała szansa, ale wolał uniknąć KIA od zabłąkanej kuli. Po otwarciu drzwi wysuniemy plecak na ułamek sekundy i zobaczymy czy ktoś będzie strzelał.
Drzwi otwierały się z oporem, dopóki Kenshiro nie pomógł im ciosem z łokcia. Wtedy ustąpiły ze zgrzytem. Rusty wysunął plecak z ekwipunkiem pilota. Nic się nie wydarzyło. -Wychodzimy.
Sara wyłoniła się z wraku Wazki z karabinem w reku i zaczęła czujnie rozglądać się po okolicy wypatrując zagrożenia i osłaniając resztę drużyny wyskakująca z pojazdu. Po chwili wszyscy byli na ziemi w pełnej gotowości bojowej. Zielonkawe plamki światła celowników laserowych przesuwały sie od okna do okna, omiatały drzwi budynków, badały wszelkie osłony, za którymi mógłby się pojawić nieprzyjaciel. - Czysto - stwierdził Imperialczyk i otrzymał cztery takie same odpowiedzi od swojej drużyny. - Mallory, zobacz co z pilotami. Sara i Kenshiro, zerknijcie co się dzieje za rogiem - spadającą Ważkę było pewnie słychać w promieniu kilku mil. Ktoś może chcieć sprawdzić, co się stało. Cortez, spróbuj nawiązać kontakt z bazą. Malo prawdopodobne, ze przy takich zakłóceniach w eterze się uda, ale zawsze. Ja określę nasza lokalizacje na podstawie map i wytyczę trasę przemarszu.
Cortez wyciągnął radiostację i spróbował się skontaktować z kimkolwiek.
- Team six do bazy, team six do bazy, czy mnie słyszycie? - Po chwili zmienił częstotliwość i nasłuchiwał innych grup. Wątpił, że coś się uda wychwycić, o ile radiostacja w ogóle działała, ale warto było spróbować. Wyglądało na to, że będą musieli znaleźć biskupa, jakieś pojazdy i ewakuować się na własną rękę.
Zdziwił się, gdy nagle odezwał się Kastner, który sam również wylądował w Venenburgu, aby koordynować akcję. - Inne drużyny napotkały grupy ożywionych legionistów i nekromutantów, “Team six” miejcie się na baczności. Uwa.... - transmisja została przerwana...
- Kastner dalej dycha. - Rzucił do reszty i spróbował ponownie użyć nadajnika. - Będziemy uważać, mieliśmy twarde lądowanie, powtarzam, twarde lądowanie. - Zostawił nadajnik w spokoju. - Zdaje się, że zapasowa amunicja się może przydać - Cortez splunął z niesmakiem, oficjalnie byli na wrogim terenie.

Z map wynikało, że team rozbił się w starej dzielnicy Venenburga. Do trasy przejazdu biskupa zostało tylko kilkaset metrów w linii prostej, więc mogli ten dystans pokonać pieszo. Jednak po odbiciu świętobliwości trzeba będzie poruszać się szybko, a do tego niezbędny będzie jakiś porządny pojazd. Trzeba było zająć jakiś sprawny samochód i pozostawić gotowy do drogi w ustalonym wcześniej punkcie ewakuacyjnym. Bezproduktywna jazda po mieście, które wyglądało jak opuszczone, przyciągała za dużo uwagi. Rusty nie miał zamiaru ryzykować zdradzenia pozycji teamu za wcześnie. W końcu byli tu z delikatną misją.
- Ruszamy do trasy przejazdu. Szyk podstawowy, ja na początku, ubezpiecza Sara, potem Kenshiro i Cortez, doktor zabezpiecza tyły.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 04-08-2013, 13:46   #43
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Dzielnica Altmark, Venenburg, Wenus

Drużyna szósta poruszała się szykiem bojowym, w kierunku jaki ustalił "Rusty", posiłkując się mapą trasy przejazdu biskupa Soloniusa. Znajdowali się, na co wskazywały zabudowania, w starej dzielnicy Venenburga. Kamienice sprawiały upiorne wrażenie, potęgowane ciszą... Wiatr ucichł zupełnie, a przecież kilkanaście minut temu rozszalała wichura znacząco przyczyniła się do katastrofy ich turbośmigłowca.
Chociaż najprawdopodobniej to wysokie stężenie pyłów wulkanicznych uszkodziło silnik zmiana pogody zastanawiała.. Żołnierze Zagłady rozglądali się czujnie po okolicy.

Wiele z budynków nosiło ślady trzęsienia ziemi. Część kamienic zawaliła się całkowicie. Pozostałe miały popękane ściany, widoczne głębokie wyłomy, osunięte, na wpół zrujnowane balkony. Hałdy gruzu utrudniały marsz.
W powietrzu czuć było ziemisty posmak.

Niebo zasnute wyziewami wulkanicznymi wraz z gęstymi chmurami sprawiało, że panował nieustanny półmrok, a przecież nastał kolejny wenusjański świt. Mimo braku słońca było jednak piekielnie gorąco i parno...
Przyzwyczaili się do widoku ludzkich ciał, zastygłych w wyrazie wiecznego zdziwienia śmiercią. Co jakiś czas trafiali na wystające, zdeformowane fragmenty zwłok i pamiątki ze zrujnowanych domostw. Nie napotkali żywej duszy....

***

Sara lustrowała okolicę przez lunetę swojej snajperki. Jej uwagę zwrócił ruch w odległości kilkuset metrów. Przyjrzała się uważniej, biorąc go na cel. Tak! jakaś grupka niewysokich postaci poruszała się wolno, wtopiona w szarość ulicy. Towarzyszyło im kilka zdecydowanie wyższych sylwetek okrytych płaszczami z kapturem. Jedna z postaci potknęła się..."Skorpion" wytężyła wzrok. Zauważyła malca ocierającego oczy i twarz... Dziecko! To było dziecko!
- Zgłaszam kontakt! - zaalarmowała drużynę. - Widzę kilka osób... prawdopodobnie cywile.
Zakapturzony spojrzał w jej stronę.



Sara czuła jak wzrok obcego pełznie w jej kierunku. Choć niepodobna, by jakiś człowiek zauważył ją w tych warunkach i przy takiej odległości, mogłaby przysiąc, że jest obserwowana. Na dodatek wydawało jej się, że na skrytej cieniem twarzy wykwitł upiorny uśmiech...

Nagle poczuła silny ból w skroni, cel rozmył się, stając się zupełnie niewyraźny. Odsunęła karabin od oka, które zaczęło piec i łzawić... Kompani spojrzeli na nią zaniepokojeni. - Co się dzieje, Thorne?! - syknął "Rusty". Po chwili kobieta ponownie spojrzała przez wizjer ACOG. Na puste, poszarpane ruiny...
 
Deszatie jest offline  
Stary 11-08-2013, 20:11   #44
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
/do posta dopisał się Mekow/

Rusty sprawnie prowadził drużynę. Poruszali się jak duchy - w ukryciu, szybko, ale ostrożnie, unikając zbędnego hałasu. Imperialczyk z przyzwyczajenia trzymał się ścian budynków, pilnując żeby krawędź dachu osłaniała ich od góry. Potem oprzytomniał – na niebie nie latały wykrywające ciepło drony Cybertronicu, więc nie miał się przed kim kryć.
Czarny pył w powietrzu utrudniał widzenie w najgorszy możliwy sposób. Cały czas panował nieznośny półmrok - za ciemno, aby widzieć normalnie, za jasno na noktowizor. Derren miał nadzieję, że takie warunki równie mocno dadzą się we znaki zarówno Żołnierzom Zagłady jak i Legionowi. Podziękował w myślach Kardynałowi, jak i twórcy pancerzy dla oddziałów jego korporacji, za wbudowaną w hełm maskę. Przydała się.

Przez kilka minut marszu nie działo się nic podejrzanego, gdy nagle Sara zameldowała kontakt wizualny. - Szczegóły. Ile dokładnie osób? Dostrzegłaś jakieś znaki szczególne? Thorne nie odpowiedziała. Przypadła do najbliższej osłony i potarła wyraźnie zaczerwienione oko. Poprosiła Braxtona o fachową pomoc. Z jej słów wynikało, że odczuła na sobie moc Mrocznej Harmonii. A to znaczyło, że ktoś, lub coś, posługujące się tą plugawą mocą, musiało być blisko.
- Widziałam grupkę dzieci, najwyżej tuzin. I ludzi w kapturach, chyba sześciu. Nie zauważyłam, aby mieli jakąś broń - kobieta odpowiedziała z opóźnieniem. Mrugnęła parę razy prawym okiem, ale nie wyglądało na to żeby puszczała do niego oczko. - Ale nie jestem już niczego pewna - westchnęła. - Jeśli pójdziemy tam, możemy sprawdzić obecność śladów, ale mogą oczekiwać takiej właśnie reakcji i możemy wpaść w zasadzkę - zameldowała.
- Chyba mamy towarzystwo. Kontynuujemy marsz w kierunku trasy przejazdu biskupa, to obecnie nasz priorytet. Nie będziemy teraz sprawdzali kim były widmowe postaci widziane przez Thorne. Miejcie się na baczności - końcówkę dodał raczej odruchowo, niż z konieczności. Cała drużyna czujnie lustrowała wzrokiem okolicę. Nawet najmniejszy szczegół nie umykał ich uwadze. Byli zawodowcami - potrafili rozpoznać najlepsze lokacje na zastawienie pułapki, domyślić się najdogodniejszego ustawienia strzelców w mrocznych, wybitych oknach nadszarpniętych trzęsieniem ziemi domów. Cóż, jeżeli ktoś chciał zastawić na nich zasadzkę to nikogo nie zaskoczy. Co najwyżej spełni ich oczekiwania.

Rusty myślał o drodze powrotnej. Trzeba było jakoś przetransportować Ekscelencję w bezpieczne miejsce. Po trzęsieniu ziemi asfalt na drogach był popękany i pokryty rumowiskami gruzu, więc jazda zwykłym samochodem byłaby rozwiązaniem dość karkołomnym. Trzeba było znaleźć jakąś terenówkę. Drugą opcją było doprowadzenie biskupa Soloniusa do miejscowych koszar Bauhausu i “pożyczenie” z tamtejszego garnizonu jakiegoś ciekawego środka transportu. Ten pomysł był obarczony ryzykiem - nie wiadomo, czy garnizon nie został zaatakowany zaraz po trzęsieniu ziemi, co było dość logicznym posunięciem ze strategicznego punktu widzenia. Jeżeli tak, to nie mieli tam czego szukać. Pozostawała jeszcze trzecia opcja transportu - na piechotę poza Venenburg. Tam skontaktować się z bazą i podać lokację i czas transportu. Ze wszystkich opcji najrozsądniejszą wydawała się pierwsza. Jednak jak na złość nigdzie nie było widać samochodu terenowego we w miarę dobrym stanie.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 13-08-2013 o 21:55.
Azrael1022 jest offline  
Stary 11-08-2013, 22:29   #45
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Post wspólny. Udział wzieli: Malkawiasz, Plomiennoluski i Mekow

Tym razem Sara spojrzała przez wizjer lewym okiem. Obecnie nawet to drugie, było lepsze niż dominujące. Przez krótką chwilę szukała kontaktu, który jeszcze przed chwilą tam był... Był, albo tak jej się tylko zdawało. Przetarła dłonią prawe oko.
- Coś jest nie tak - odpowiedziała na zadane jej pytanie. - Widziałam ich, ale... - zawahała się przez chwilę, rozcierając delikatnie oko i zastanawiając nad tym co się stało. Skoro teraz nikogo tam nie było, a pozostali z drużyny nic nie widzieli. Skoro wyraźnie czuła, że coś na nią wpływa - oko, głowa. Do tego ten mężczyzna w kapturze, był bardzo dziwny i ewidentnie nie miał prawa jej zobaczyć... a jednak. Dodanie wszystkich faktów prowadziło do jednego wniosku.
- To chyba Mroczna Harmonia - powiedziała z dość niewyraźną miną. Absolutnie nie podobał jej się taki obrót sprawy. Ktoś, lub coś, całkowicie oszukało jej zmysł wzroku - ten na którym najbardziej polega na polu walki i od którego zależy życie jej i jej drużyny.
- Mallory, możesz sprawdzić co z moim okiem? - spytała zerkając w stronę ich lekarza.

Podszedł szybko lecz ani chwili nie zapominał o osłonie. To nie był killhous i można było zarobić prawdziwą kulkę. Zdjął bojowe rękawice i bardzo delikatnie zabrał się za badanie. Oko to jeden z wrażliwszych instrumentów człowieka i nie chciał niepotrzebnie pogorszyć sprawy. Delikatnie ujął jej twarz w dłonie i zajrzał pod światło. Odchylił górną powiekę na chwilę, krótką by zajrzeć, niezbyt długą by nie podrażniać bardziej. Kazał patrzeć najpierw w dół, potem lewo, w górę i w prawo. Pacjentka współpracowała, posłusznie wykonując zalecenia lekarza. Źrenica z tęczówką zatoczyły krąg, a on mógł spokojnie obejrzeć resztę.
- Twardówka zaczerwieniona. Coś ją podrażniło. - Powiedział. Spojrzał w górę. Niebo było ciemne od opadającego pyłu wulkanicznego. To by było najlogiczniejszym wytłumaczeniem. Spojrzał jeszcze raz na Sarę. Zdawała się wątpić w to co widziała. On z kolei wątpił, że przypadkiem sobie zapruszyła oko.
- Ja jej wierze. Od tej pory lepiej uważajmy podwójnie. Nie wiem w jakie bagno wysłało nas Bractwo, ale wolałbym wrócić na tarczy. - Starannie unikał patrzenia na resztę drużyny i zajął się przemywaniem oka Sary, która ponownie dała mu pełne pole do działania. Tym razem doktor nie guzdrał się i już po chwili kucał obok z palcem na spuście.
- Dzięki - powiedziała dość cicho kobieta i z zadowoleniem mogła przyznać, że oko już jej tak nie piecze... Ból głowy ustępował znacznie wolniej, ale w tej sprawie nie chciała już robić zamieszania. Nie była tak delikatna i stwierdziła że może znieść trochę bólu bez specjalnego wspomagania medycznego.

Zameldowała dowódcy co dokładnie widziała. Gdyby tam poszli sprawdzić ślady, mogliby uzyskać konkretną odpowiedź; Jednak co im po niej, jeśli wpadną w zasadzkę i skończą martwi? Sara nie chciała ryzykować życia całej drużyny dla zaspokojenia swojej ciekawości. Derren na szczęście podzielał jej zdanie i zarządził kontynuację marszu po starej trasie.

- W zasadzie powiedzieli nam dokładnie w co nas pakują. Na odprawie wspominali że odczuli ze strony miasta falę Mrocznej Harmoni i zmasowany atak legionu, do tego wybuch wulkanu i fakt że mamy ewakuować jedną, za to cholernie ważną osobę. Na ulicach mogą mówić sobie co chcą, ale bractwo zazwyczaj wie co robi jeśli idzie o legion i mroczną. - Cortez splunął, podnosząc na chwilę bandanę z ust. Nie podobało mu się to, tak samo jak wiele rzeczy w jego życiu, ale nie miało to żadnego znaczenia. Robił to, co do niego należało, był żołnierzem, obecnie nawet żołnierzem zagłady... i miał zamiar wyjść z tego cało. Uśmiechnął się paskudnie pod materiałem chusty. Nie przestawał badać wzrokiem swojego sektora.
- Bractwo wiedziało - Sara zgodziła się z Cortezem. - Ja osobiście nie spodziewałam się jednak halucynacji - dodała niezbyt głośno, ponownie przykładając wizjer snajperki do oka i oglądając okolicę, w której zdawało jej się, że widziała cywili. Zaraz potem ruszyli dalej.
 
Mekow jest offline  
Stary 13-08-2013, 21:58   #46
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację


Nicolas Werfel był w swoim żywiole. Sierżant Bauhauczyków prowadził szaleńczy ostrzał Legionistów Ciemności. Wtórowała mu pozostała część jego drużyny... Taaak.. piękny początek dnia, choć zasnuty chmurami i zasłoną wyrzucanych przez wulkan pyłów, był to dzień walki na ojczystej planecie, o miasto Bauhausu. Każdy żołnierz z odznaką koła zębatego czekał na właśnie taki moment, o chwilo trwaj! Czarne zastępy padały od kul żołnierzy zagłady, niosących zagładę. Bauhauczycy walczyli niczym opętani, śmiało wychodząc naprzeciw zagrożeniu. Fala legionu rozbiła się o twardą złoto-niebieską skałę i cofnęła niczym odpływ, zostawiając bitewną plażę pełną martwych sług Algerotha.
- Ha! Werfel! Dobrze nam idzie!! - gromko zaśmiał się Kramer.
- Zamieciemy ten czarci pomiot, a za kilka godzin kawaleria należycie go wysprząta! Wrócimy do stolicy na kolację!
"Rudy" uśmiechnął się tylko pod nosem, pakując kolejną serię w nekromutantów. W ślad za nią pofrunęło kilka granatów. Ulica rozkwitła gorejącymi różami...

Nagle powiało chłodem, paraliżujące zimno przeszyło ich na wskroś. Białe opary płynęły nisko w ich stronę, niczym mgła nad zwarzonymi czubkami traw. Żołnierze spoglądali nieufnie na nienaturalne zjawisko. Pod dotykiem "mgły" poszarpane ciała sług Apostoła Wojny na powrót budziły się do życia....
- O kurwa.... - jęknął Kramer.
- Dowództwo! Wycofujemy się ze śródmieścia..
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 22-08-2013 o 14:12.
Deszatie jest offline  
Stary 22-08-2013, 13:39   #47
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Plac katedralny, Venenburg, Wenus

Poruszali się ostrożnie między ruinami. Czuli, że są obserwowani jednak nie sposób było odnaleźć przeciwnika pośród półmroku. Zło czekało tylko na moment dogodny do ataku. Być może nastąpi on w całkowitych ciemnościach... kiedy zabraknie nadziei...
Doszli do placu katedralnego. Świątynia Bractwa wydawała się nietknięta, dumnie prezentując się pośród rumowiska. Jedyny widoczny ślad zniszczeń to strzępy kolorowego witraża - rozety.
To prawdziwy cud, że nie było poważniejszych uszkodzeń. Nazwa katedry nie była zatem przypadkowa - Miracle.

Sara próbowała sobie przypomnieć legendę tego miejsca, ale mimo wysiłku nie potrafiła. Venenburg, wielcy budowniczowie, pierwsi kolonizatorzy, co napotkali? Z czym się zetknęli? Miracle.. cud, który dokonał się na planecie Wenus...

Zauważyli wrak limuzyny, który częściowo zapadł się w dziurę powstałą na ulicy. Podeszli bliżej... Za wystającym autem dostrzegli dwa nieruchome ciała...

Pancerze elitarnych strażników zostały przebite. Dr Mallory oglądał je wnikliwie. Widać było nie tylko wgniecenia od pocisków, ale i ślady ran kłutych... Można tylko przypuszczać jakim okrutnym narzędziem zostały zadane... Przez popękany asfalt krew wsiąkła w ziemię Wenus...

Nieopodal leżał spory fragment poszarpanej tkaniny, zmięty purpurowy płaszcz, znak dostojników Bractwa. Kenshiro przeszedł kilka metrów, pochylił się i ostrożnie podniósł zakurzony medalion z symbolem zakonu...
Stawało się jasne, co ich czeka...
- Zameldujmy przełożonym o tym, co tutaj zastaliśmy - powiedział "Rusty". - I miejcie baczenie na wszystko!

Cortez zaczął wywoływać dowództwo, jednocześnie zdając krótki raport. O dziwo, kolejny "cud", ponownie odezwał się Kastner...
- Ataki oddziałów Legionu są bardzo chaotyczne, nie było dotąd szturmu, ale z meldunków innych drużyn wiemy, że znaczne skupisko ich sił znajduje się w śródmieściu, w okolicach stacji metra. Widziano tam Razydów... "Team six" mamy przekonanie graniczące z pewnością, że Solonius, może być więziony w tamtym miejscu... Drużyna Werfela zetknęła się bezpośrednio z silnym działaniem Mrocznej Harmonii. A to sugeruje obecność nawet Nefaryty... Jeśli odnajdziecie wielebnego kierujcie się na lotnisko garnizonu Bauhausu. Tam wyznaczono punkt ewakuacji. Powodzenia. Wierzymy w Was...

Transmisja została przerwana...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 22-08-2013 o 22:46.
Deszatie jest offline  
Stary 23-08-2013, 00:59   #48
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Miasto trafione trzęsieniem ziemi i atakami legionu a mimo wszystko trasa, którą szli była dziwnie spokojna, jedynie wrażenie że jest wymarłe, mogło nieco ciążyć. Można było pomyśleć że czas się zatrzymał, gdyby nie podmuchy pyłu niesionego wiatrem i powoli przemieszczające się słońce. Jedynie katedra do której w końcu dotarli zdawała się być niemalże nienaruszona. Budowana na wierze, solidnych fundamentach i w momencie, kiedy historia była jeszcze świeża, niewyblakła kurzem milenium. Pokiwał jedynie nad trupami strażników. Elita czy nie, wszystkich w zawodzie pewnego dnia czekało to samo. Tych przynajmniej ominęła podróż do cytadeli i przemiana.

Skontaktował się z bazą, zdając im relacje i czekając na dalsze instrukcje. Nowiny były niemalże pocieszające na duchu.
- Świetnie, macie jakieś wsparcie artylerii dla nas? Halo baza, czy macie coś dla nas... pieprzony złom. – Wstał od radiostacji i splunął przez ramię. – Panowie i pani, w skrócie piknik się skończył. W rozwinięciu, chcą żebyśmy udali się do śródmieścia, okolice stacji metra, gdzie znajduje się duże skupisko legionu, podejrzewają że tam przetrzymują biskupa. To tyle z dobrych nowin. W miejscu zgrupowania widziano Razydów, zaobserwowano silne ataki Mrocznej Harmonii, podejrzewają obecność Nefaryty lub czegoś zbliżonego mocą. Jak... – Tu Puszka musiał na chwilę przerwać, bo prawie parsknął śmiechem. – Jak odbijemy Soloniusa, mamy się kierować w na lotnisko garnizonu Bauhausu, to punkt ewakuacji. Dodałem już że w nas wierzą? – Cortez miał pełen uśmiech na twarzy. W zasadzie ciężko było o gorsze warunki, wzruszył ramionami, do głowy przyszedł mu jeden plus całej sytuacji. Wszystkie monopolowe były opuszczone, można było spokojnie załatwić sobie zapasik.

Kiedy zdał już relację z komunikacji z bazą, zajął się wyciąganiem ciał ochroniarzy z pancerzy, mogli go nazywać paranoikiem lub podpalaczem, ale swoje widział. Ciała wrzucił do bagażnika a z porozdzieranej koszuli jednego z nich na szybko zrobił lont, zamoczony w benzynie i wyprowadzony z baku na kilka metrów. Miał zamiar pozbyć się ciał kiedy już opuszczą plac katedralny ruszając dalej. Zanim jednak był gotów, rozłożył zawartość trzech magazynków, pozamieniał kolejność naboi. Nie robili tego fabrycznie, ale jakoś trzeba było sobie radzić z legionem. Trzy magazynki zawierające zestawy dwóch przeciwpancernych i i jednego rozrywającego w wiązce. Przestawił swojego Punishera na krótkie, trzy pociskowe serie i rzucił jeden magazynek Sarze.
- Może się sprawdzą, a strzelasz lepiej ode mnie. Mamy sie mieć na baczności, więc jak ktoś przyuważy monopolowy, to dajcie mi znać, nieco mi w gardle przyschło a trza by zapasy zrobić na drogę. – Rzucił pół żartem, pół serio do wszystkich. Przeliczył jeszcze granaty i był gotów do drogi. Z Razydami nie było żartów. Z Cervantesem bez piwa też.


 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 27-08-2013, 15:53   #49
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Pisane wraz z Mekow, Plomiennoluskim i malkawiaszem

Elitarni strażnicy musieli zostać zabici szybko. Po sprawdzeniu stanu ich magazynków było jasne, że nie zdążyli wystrzelić wielu pocisków. Oddali może po dwie, trzy krótkie serie, nic więcej. A takiej wprawy w zabijaniu nie mieli ani nekromutanci, ani dowodzący nimi centurioni. Coś znacznie potężniejszego musiało pozbawić życia elitarnych wojowników, co niestety nie wróżyło nic dobrego. Rusty wziął podane przez Corteza nieśmiertelniki żołnierzy Bractwa. Misja zaczęła się kilka godzin temu, a miał już w sumie cztery.

Capitolczyk połączył się przez radio z Kastnerem. Porucznik wysyłał ich do śródmieścia, na opanowaną przez wroga stację metra. Rusty włączył holograficzny projektor i wyświetlił trójwymiarową mapę Venenburga. Tak jak się spodziewał - w centrum były trzy stacje metra. Podejrzewał, że Kastnerowi chodziło o tę największą - Grande, położoną przy placu o tej samej nazwie. W tym w miejscu łączyły się linie Centralna, Zachodnia i Westalek. Derren w zamyśleniu wytyczał różne trasy pomiędzy katedrą, stacją a lądowiskiem. Marszruta nie mogła być zbyt długa, nie mogła też prowadzić przez otwarte tereny, gdzie zostaliby od razu zauważeni. - Spójrzcie - powiedział do drużyny. Pójdziemy tędy. Sieć wąskich, bocznych uliczek zapewni nam odpowiednią osłonę.

Sara przyglądając się trasie wyznaczonej przez Derrena musiała przyznać, że była ona dobrze przemyślana i dawała im spore szanse przemknięcia na stację metra niezauważonymi. Nie mniej jednak zapowiadała ona jakieś sto minut marszu, a może nawet dwie godziny jeśli trzeba będzie się przyczaić lub coś okrążyć.
- Może postaramy się o jakiś środek transportu, aby być na miejscu szybciej? - zasugerowała. Zważywszy na to, że byli na terenie zabudowanym, zdobycie pojazdu nie powinno być aż tak trudne, nawet jeśli miasto zostało najechane.



„Legion. Razydzi. Być może Nefaryta. Jak znam życie, na pewno będzie Nefaryta. I my mamy tam iść.”

Braxton popatrzył obojętnym wzrokiem po reszcie drużyny, zastanawiając się czy tylko on jest przy zdrowych zmysłach. Fakt, nie było to może najlepsze porównacie, zważywszy, że nikogo w ich teamie nie nazwał by do końca normalnym, ale to już była lekka przesada.

„Do tego stacja metra. To może być jatka. Co tam może. Na pewno będzie. Podziemia i tunele, czyli ograniczona możliwość manewru, ale nie na tyle by nie mogli wykorzystać przewagi liczebnej.”

Na gadkę Corteza o alkoholu mechanicznie wyjął piersiówkę z czymś o wiele mocniejszym od piwa i gestem poczęstował każdego, kto miał ochotę na łyka.

- Ta. Pojazd by się przydał. Najlepiej czołg Bauhausu, albo lepiej dwa. – Mruknął pod nosem i poprawił mocowanie miecza na plecach. Sprawdził czy wychodzi gładko z pochwy, a potem po raz nie wiadomo który sprawdził karabin i granaty. Po chwili zabrakło mu wymówek więc zapytał.

- To co? Idziemy. – W jego głosie czuć było lekka rezygnację.

- Nie wiem na co czekamy. - odparł Cortez. Poczekał aż wszyscy oddala się od byłej limuzyny biskupa i podpalił prowizoryczny lont.

- Ruszamy - powiedział Rusty. Skoro mają bazę na stacji metra, to pewnie cały teren wokół będzie dobrze obstawiony. Musimy dostać się na inną, położoną w pobliżu stację i przejść na Grande tunelem. Najrozsądniej będzie zejść pod ziemię na Sentier, gdyż jest położona pod skrzyżowaniem dróg. Ustawiając samochód przy wyjściu będziemy mogli odjechać w którymkolwiek kierunku. Nie zaskoczy nas przeciwnik czekający w jednym miejscu czy gruz blokujący drogę. I jeszcze jedno - dodał po chwili - żadnego picia na misji. Poimprezujemy po skończonej robocie.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 28-08-2013 o 12:52.
Azrael1022 jest offline  
Stary 27-08-2013, 16:52   #50
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Zbliżając się do śródmieścia, obserwowali z ukrycia ludność cywilną, maszerującą w asyście sług Algerotha. Największa stacja metra musiała pełnić istotną funkcję. Zagęszczenie sił Legionu było tak wielkie, że za radą "Rustiego" zdecydowali się podążać do celu tunelami. Kilka przecznic dalej zostawili zdobyczny pojazd, który niezawodnie może posłużyć za środek ewakuacji z piekielnie gorącego terenu. Był nim pick-up z fabryki automobili w Volksburgu. Żołnierze "Team six" kolejno zagłębiali się w mroczną czeluść ...



Tunele metra emanowały jakąś tężejącą mocą. W miarę posuwania się naprzód, czuli jakby powietrze stawiało im coraz większy opór. Kanały wentylacyjne musiały zostać uszkodzone... albo korytarze zostały nasycone Mroczną Harmonią...

Przez noktowizory dostrzegli zarysy postaci pod ścianami wzdłuż torowiska. Ostrożnie podeszli do nich. Okazało się, że to brudni, umorusani pyłem ludzie, pogrążeni w dziwnym letargu. Dawali oznaki życia, ale nie było z nimi żadnego kontaktu. W miarę zbliżania się do centralnej stacji napotykali kolejnych, było ich mnóstwo: dorośli, starcy i dzieci... Zajmowali nawet torowisko, więc żołnierze często musieli niemalże stąpać po nieruchomych ciałach. Teraz stało się jasne, gdzie podziali się mieszkańcy miasta... Apostoł Wojny zebrał bogate plony z Venenburga... Większość ludzi miała ślady mrocznej symetrii na fragmentach odsłoniętego ciała. Ich oczy zasnute mgłą sprawiały, że wyglądali jak gdyby znajdowali się w innym wymiarze i nie należeli już do tego świata...

Widok był przygnębiający. Musieli się z niego natychmiast otrząsnąć, mieli jasno wytyczony cel. Zresztą nie byli zwykłymi żołnierzami, widzieli w życiu niejedno, jednakże czuli, że dzieje się tu coś, co przekracza zdolności ludzkiego pojmowania...

Ostrożnie, kryjąc się w mroku, dotarli do stacji Grande. Tam również znajdowało się ogromne skupisko ludzi zniewolonych jakąś obcą siłą. Awaryjne światła zamontowane w ścianach i na peronach rozjarzały się i gasły. Ściany podziemnej stacji również oznaczone były plątaniną wzorów mrocznej symetrii, budzących grozę. Obserwowali strażników - legionistów i heretyków patrolujących teren dworca... Na torach znajdował się tylko jeden skład metra, znacznie uszkodzony. Pojedynczy wagon stał oddzielnie w odległości około 30 metrów, otoczony przez drużynę Nekromutantów z Centurionem na czele. W środku siedziała samotnie jakaś postać. Instynktownie wiedzieli, kim jest ta persona...

Nagle od głównego holu powiało chłodem i czystą energią mroku... Sara ponownie poczuła silny atak migreny... Ktoś niebywale potężny musiał zbliżać się do tego miejsca, bo legioniści pochylili swe spaczone głowy, a heretycy niemalże padli na kolana obróceni ku schodom...

Żołnierze Zagłady mieli niewiele czasu...
 
Deszatie jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172