Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-10-2015, 23:10   #1
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
[18+] Gniazdo żmij

Powiadają, iż nie ma nic piękniejszego nad błękit nieba o poranku. Gdy rosa lśni na soczystej zieleni, a ptaki zbudzone ze snu wyśpiewują serenady ku chwale kolejnego dnia. Słońce, niebiański kochanek, delikatnymi muśnięciami otwiera kielichy kwiatów pozwalając by niegodni tych wspaniałości podróżni mogli nacieszyć się urodą otaczającej ich przyrody. Wiatr leniwie porusza liśćmi, z których od czasu do czasu spadają diamentowe krople wody. Wokoło panuje spokój i sielskość, jaką tylko w tych godzinach rozkoszować się można było. Wkrótce jednak banda pospólstwa wtoczyć się miała na trakt i całą tą dziewiczą urodę zbrukać swymi podłymi buciorami. Za godzinę czy dwie żar lejący się z nieba miał pognębić słodycz kwiecistych aromatów, zaduszając ją smrodem odchodów i niemytych ciał skąpanych w wydzielinach różnego pochodzenia. Pieśni nawet najwytrwalszych, małych śpiewaków zagłuszone zostaną przez gwar nic nie znaczących rozmów o nic nie znaczących życiach i problemach z nimi związanych. O ileż lepiej by było gdyby całą tą gawiedź wyciąć w pień? Niech zakwitną maki upite ich krwią, niech krople zdobiące źdźbła trawy przybiorą ów cudowny, szkarłatny odcień, a świat pogrąży się w chaosie…
Myśli takie i im podobne mnożyły się swobodnie w głowie panny, która wraz z towarzyszem swoim na owe urokliwe widoki tegoż poranka zostali wystawieni.
Dziewczę, gdyż do pełni kobiecości brakowało jej bowiem lat paru, dosiadało karego wierzchowca, który bez wątpienia swoje w życiu przeszedł, przez co od czasu do czasu należało go popędzić nieco by zbytnio w tyle nie zostawał. Zwierzę owe nie mogło już chyba bardziej różnić się od ogiera młodzieńca, za którym podążało. Już od pierwszej chwili w której oczy ewentualnego przechodnia skierowały się na ową parę widać było iż ma się do czynienia z przedstawicielem szlacheckiego rodu i jego służącą. Co prawda nie wypadało to by młoda dziewczyna towarzyszyła panu, jednak wszyscy wiedzieli, że co wolno wojewodzie… Nikt przeto nawet nie mruknął gdy wraz z pierwszymi promieniami słońca opuszczali Lavau.
Desire, tak bowiem na imię owa służka miała, ubrana była w strój odpowiedni do dalekiej podróży, jednak taki, który wstydu jej panu przynieść nie mógł, o co tenże uprzednio zadbał. Skromna, brązowa suknia przylegała do ciała dziewczęcia podkreślając to, w co natura raczyła ją wyposażyć, pozwalając by wyobraźnia ludzka mogła swobodnie podryfować w stronę uroków, o których wszak nie wypadało publicznie rozważać. Pomocny w tym był dekolt odsłaniający tylko tyle by apetyt wzmóc, jednak nie dość by go zaspokoić. Stroju dopełniały skórzane trzewiki do kolan, nie nowe co prawda, ale w dobrym stanie utrzymane, które w pełni podziwiać można było jako że dziewka dosiadała karego na modę męską. Jej pan doprawdy wyrozumiały być musiał, skoro na takie bezeceństwa przystawał. Możliwym też było, iż skąpił on na odpowiednie siodło dla kogoś tak niewielkie znaczenie mającego. Jakkolwiek sprawa by nie wyglądała, najwyraźniej nijakiego sprzeciwu ze strony Desire się nie doczekała. Nie wyglądało też na to, by skora ona była do jakichkolwiek sprzeciwów. Uśmiech nie opuszczał bowiem jej ust, a spojrzenie zielonych oczu tylko w rzadkich przypadkach opuszczało jej towarzysza, wyczekując najdrobniejszego nawet znaku, że ten potrzebuje jej usług. Nijak się ów obraz słodkiej niewinności miał do tego, co działo się pod strzechą rudych włosów. Bo i po cóż postronnym ta wiedza do szczęścia była. Wszak jedynym celem jej życia było spełnianie rozkazów. Poza tym nic tak naprawdę nie miało znaczenia.

Wszystko zaczęło się dla niej dnia, w którym została oddana pod opiekę Olwen. Nikt nigdy nie powiedział jej kim była osoba, która to uczyniła, a ona nie uważała by pytanie o tak nieistotną kwestią warte było narażania się opiekunkom. Wczesne lata spędziła zatem wraz z innymi dziećmi, które znalazły schronienie w zakonie. Otrzymane tam nauki pozwoliły jej w pełni rozwinąć dary jakie otrzymała wraz z urodzeniem, oraz wykształcić umiejętności potrzebne do osiągnięcia celów, do których została stworzona.
Jednym z nich, o czym została poinformowana w wieku lat ośmiu, było służenie Raulowi d’Arquien, dziedzicowi owego rodu. Dwa lata spędziła służąc na zamku i poznając historię rodziny, ich wrogów oraz sprzymierzeńców. Poznała każdy zakamarek licznych korytarzy, każde ukryte przejście, otworzyła wszystkie zamknięte drzwi i odkryła najpewniej każdy z sekretów, jakie za sobą skrywały. Tak więc, gdy mając lat dziesięć stanęła przed swym panem, była bardziej niż gotowa by spełnić każdy wymóg jaki można by postawić przed osobistym służącym. Oczywiście nie znaczyło to iż spotkała się z wyjątkowo ciepłym przyjęciem. Ciało jej poprzednika wciąż wszak było ciepłe, a Raul bynajmniej nie miał ochoty na to, by ganiała za nim jakaś młódka. Sprzeciwić się jednak babce nie śmiał, a to wszak z jej rozkazu Desire zająć owe miejsce miała.
Dziewczę jednak okazało się nad wyraz przydatne, a jej usługi sprawiły, że wyszedł cało z niejednych tarapatów. To, że przy okazji zyskał nieco złej sławy najwyraźniej przeważało zyski, gdyż od dawna już nie padła z jego ust propozycja odesłania jej do bardziej odpowiedniej dla jej stanu służby.
Tak zatem minęło pięć lat. Dziewka urosła nieco, zaokrągliła się i coraz mniej zaczęła przypominać dziecko, którym była przy pierwszym spotkaniu. Niosło to za sobą zarówno pozytywne jak i negatywne skutki. Szczęściem te pierwsze zdawały się znacznie górować nad drugimi. Szczególnie w miejscu, do którego zmierzali. Paryż wszak pełen był nie tylko zabawy i uciech wszelakich, ale i spisków, tajemnic i zdrady. W tym siedlisku żmij dobrze było albo samym do nich należeć albo też jedną z nich mieć u swego boku. Najlepiej zaś gdy połączyło się jedno z drugim.

- Zapowiada się kolejny upalny dzień, panie - głos wdarł się w ciszę poranka przerywając pieśń i płosząc biednego śpiewaka, który przysiadł na gałęzi, pod którą przejeżdżała para podróżnych.




Raul d’Arquien, wicehrabia de Thou, jeszcze przed wyjazdem do Paryża wielokrotnie zastanawiał się nad tym, jakie licho skłoniło jego cioteczną babkę, hrabinę-wdowę Marie de Riquet, do wysłania zaproszenia i wyrwania chluby rodu d’Arquien z domowych pieleszy. Na dodatek (co wyraźnie w zaproszeniu podkreślono), Raul miał przybyć w towarzystwie zaufanej osoby. Najzaufańszej. A jako że nie mógł ze sobą zabrać ani babki, ani rodziców, pozostawała tylko jedna osoba.
Problem na tym polegał, że Desire wyrosła już z wieku, gdy mogła udawać młodego chłopca o ładnej twarzyczce i nieco przydługich włosach. Zrobiła się zbyt zaokrąglona w niektórych miejscach. Dla oka było to całkiem przyjemne, ale za chłopaka nikt by jej nie wziął, chyba że byłby całkiem ślepy.
Wniosek był jeden - wicehrabia miast służącego musiał zabrać służącą. Co prawda wielcy panowie mogli sobie pozwolić na różnorakie fanaberie, ale jakieś tłumaczenie warto było mieć na podorędziu. Nie wobec plebsu, oczywiście, bo ten nie powinien o nic wypytywać, ale jeśli przypadkiem trafi się na kogoś z wyższych sfer, to pytania na pewno padną.
Zawsze można było odesłać ich do samej zleceniodawczyni. I ponarzekać na fanaberie starszej pani, która zwaliła dziewczynę na kark Raula. A z hrabiną de Riquet się nie dyskutowało. A przynajmniej nie zamierzał z nią dyskutować ewentualny przyszły spadkobierca. Co prawda Raul miał dosyć swoich pieniędzy, tudzież tych, które miał odziedziczyć po ojcu i babce, ale tylko prawdziwy kretyn odrzucałby okazję do powiększenia fortuny. Szczególnie jeśli nie wiązałoby się to z koniecznością ożenku. W takiej sytuacji z pewnością powiedziałby “Nie!” Tylko osioł sprzedałby swą wolność za garść złota. Osioł albo łowca posagów, a do żadnej z tych ról Raul nie pretendował.
Zresztą... Widział w życiu paru takich nieszczęśników, co się ożenili z miłości do pieniędzy, po czym mieli tyle tylko złota, co im wydzielił ojciec ich małżonki. Czasami nawet im współczuł...

Wyjazd do Paryża z jednej strony cieszył, z drugiej - napawał pewną obawą. Zwykle nie bywał dalej, niż w Dijon czy Lyonie, a żadne z tych miast nie umywało się nawet do Paryża. Niektóre nowinki nie docierały ze stolicy na prowincję, albo docierały tam z opóźnieniem. Nic więc dziwnego, że prowincjusze rzucali się w oczy. Warto było najpierw po cichu zapoznać się z nowinkami, niż od razu rzucać się na głęboką wodę.
Zapewne kilka dni pobytu u ciotki (hrabina by go zabiła za nazwanie ją babcią) pozwoli nadrobić zaległości, na przykład w dziedzinie mody. Jakiś dobry krawiec...
Wierzchowca czy broni nie musiał się wstydzić, ale w stroju, jaki miał na sobie, mógł ruszyć na trakt, ale nie pokazywać się na salonach, czy choćby ruszyć na polowanie.
Desire też trzeba było lepiej przyodziać, bo strój dziewczyny, chociaż nad wyraz praktyczny, niezbyt się nadawał na paryskie bruki - jeśli oczywiście Desire miała mu towarzyszyć w charakterze niezbyt się rzucającego w oczy cienia.


Pogoda, jak to słusznie zauważyła Desire, zdawała się średnio dopasowywać do pragnień wędrowców wszelakiej maści. Nikt co prawda nie lubił wlec się traktem w strugach ulewnego deszczu, a potem wyglądać niczym zmoknięta kura, ale nikt też nie lubił zbytnio prażyć się w promieniach słonecznych.
Raul słyszał również, że moda w Paryżu zapanowała na oblicza blade. Na to, by lico od słońca ciemne pudrem i maściami pokrywać, by niczym nietknięte słońcem wyglądało.
Nasunął kapelusz nieco na czoło (chociaż to i tak na jego cerę wpłynąć już nie mogło), po czym odpowiedział:
- W Paryżu moda ponoć nastała na płeć białą, jakby kto życie całe pod dachem spędził, słońca nie widząc. Powinnaś chyba kapelusz nałożyć, by przed słońcem ochronić to, co jeszcze można. Inaczej będziesz wyglądać niczym dzikuska z Indii Zachodnich przywieziona - zażartował. - A może powinienem ci sprawić cudo, co ze Wschodu Dalekiego przywędrowało. Parasolem to zwą.
- Jeśli nie dotrzemy do jakiejś gospody - dodał, tym razem poważnie - to koło południa zatrzymamy się na godzinkę lub dwie, by największy upał przeczekać.

- Jeżeli upał stanie się nie do zniesienia to i lepiej by było nie liczyć na gospodę, w której wszak tłoczno i duszno być może, miast tego od razu za odpowiednim miejscem na odpoczynek się rozejrzeć. - Desire uznała, że nie było stosownym komentować słów pana tyczących się zarówno jej cery jak i marnowania na nią jego funduszy. Wszak bez względu na jej słowa i tak stać się miało cokolwiek wicehrabia sobie zażyczy.

- W takim razie przyspieszmy, póki jeszcze słońce zbytnio nam nie doskwiera - powiedział Raul, po czym lekkim naciśnięciem pięt skłonił wierzchowca do przyspieszenia.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”

Ostatnio edytowane przez Grave Witch : 21-10-2015 o 00:12.
Grave Witch jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172