|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
14-06-2016, 21:17 | #51 |
Reputacja: 1 |
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny |
20-06-2016, 12:07 | #52 |
Reputacja: 1 | Jerome spojrzał na człowieka i rzekł: - Patrz jak chodzisz człowieku. Trudno było powiedzieć czy to alkohol czy może nagłe pojawienie się odebrało mężczyźnie mowę. Pokiwał tylko z przerażeniem głowę i uciekł. Pamiętając jak poprzedni klient opuścił przybytek Jerome wszedł uważając na potencjalnych opuszczających karczmę. Rozległa sala była raczej pusta. Kilku gości zajmowało miejsca pod oknami i przy barze. Młoda dziewczyna podawała posiłek dwóm gwardzistom, którzy żywiołowo o czymś rozprawiali. Sądząc po gestach o czymś sprośnym. Parę stolików dalej grano w coś przy stole. Karczmarz nieprzerywając czyszczenia kufli rzucił spojrzenie nowemu gościowi. Dziewczyna, która właśnie skończyła obsługiwać stróżów stanęła przed magiem. - Coś podać? - Spytała uśmiechając się zalotnie. Jerome także się uśmiechnął. - Na początek piwo i coś do jedzenia. Chciałem także wynająć pokój. Dziewczyna dygnęła i ruszyła w stronę baru. Jerome także ruszył do baru, ale bez dygnięcia, jako że nie chciał zwracać na siebie uwagi. Stojący tam mężczyzna tym razem uważniej przyjrzał się gościowi wysłuchując jednocześnie tego co mu młoda pomocnica szeptała. Gdy skończyła, kiwną głową i nalał piwa stawiając je przed magiem. - Polecamy gulasz z mątwi.- Powiedział karczmarz przenosząc wzrok na mężczyzn, którzy grali przy stole. Dwóch z nich stało już mierząc się nawzajem wzrokiem. Kryzys został jednak szybko zażegnany i karczmarz ponownie zaszczycił Jerome swym wzorkiem. - Na ile pokój chce pan wynająć? - Chętnie spróbuje tego gulaszu - powiedział Jerome upijając piwa, otarł usta i kontynuował - Na pewno do jutra, muszę się z kimś spotkać, ale ten ktoś chyba jeszcze nie dotarł. Więc może się okazać, że i na tydzień. Ale to będę wiedział jutro. Mężczyzna kiwną głową. Rzucił krótkie spojrzenie dziewczynie. Ta szybko zniknęła za drzwiami znajdującymi się tuż przy barze. Chwile później przed młodym Amberytą wylądował talerz z szarosiną zawartością. Chyba dla złamanie tej monotonnej barwy znalazło się tam jeszcze kilka obłych, zielonkawych rzeczy. - Smacznego. - Powiedział karczmarz. - Ide zaraz przygotuje pokój. Młody mag podziękował i zabrał się do całkiem smacznego jedzenia. Mimo, że był głodny nie spieszył się. Ostatnio jakoś brakowało mu czasu na delektowanie się drobnymi przyjemnościami. Gdy skończył dziewczyna już czekała. - Zaprowadzę pana. Pokój znajdował się na piętrze. Nie był duży, ale za to czysty i schludny. Na wyposażenie składało się łóżko, okrągły stół z dwoma krzesłami i szafa. Zwykły pokój jaki można dostać w karczmie. - Podoba mi się - powiedział z uśmiechem - Dziękuję. Zdrzemnę się, bo od wczoraj nie miałem czasu zmrużyć oka. Dziewczę dygnęło lekko zostawiając gościa samego. Gdy dziewczyna wyszła Jerome zamknął drzwi i podparł klamkę krzesłem. Rzucił płaszcz i kaftan zaczął oglądać ranę. Podobne oględziny czekały na łydkę. Cięta rana na ramieniu nie wyglądała tak źle. Proste, równe brzegi, a także niewielka jej głębokość pozwalały rokować szybkie zasklepienie. Gorzej było z raną po trójzębie. Głęboka, poszarpana. Tutaj przydałaby się już interwencja medyka. Jerome uśmiechnął się ponuro, przy takim tempie jak ostatnio sam stanie się wkrótce cenionym medykiem. Ranę na ramieniu posmarował maścią i zaczął szyć. Szło mu ciężko, jako zę jedna ręka, wiele utrudniała w działaniu. zabezpieczył przed zabrudzeniem. Po opatrzeniu ramienia, zabrał się za łydkę. Zaczął ją oczyszczać. Łatwo nie było bo dostęp lekko utrudniony był z racji umiejscowienia, ale za to miał do dyspozycji dwie dłonie. Posiłkował się małym lusterkiem, które miał w zestawie medycznym. Lepsze to niż nic. Oczyściwszy ranę zabrał się za szycie, ściegi nie były tak równe jak u ojca, ale musiały wystarczyć. Przynajmniej na razie. Opatrzywszy się, obejrzał pierścień od starego maga, ciekaw był czy czar po prostu skończył się czy tez przeszedł w stan uśpienia. Czar najzwyczajniej w świecie skończył się. Teraz syn Fiony był właścicielem zwykłego świecidełka. Czas było wsiąść się za robotę. najpierw własny czar niewidzialności. Nim jednak zabrał się do roboty jego spokój przerwało pukanie do drzwi. - Przepraszam, że przeszkadzam. - Rozpoznał głos dziewczyny. - Przyniosłam wino.Na lepszy sen. Szybko obrzucił spojrzeniem pokój. Sprawdził czy wszystko pozbierał do apteczki podróżnej i czy nie posprzątał po sobie. Założył kubrak ukrywając opatrunek na ramieniu. Przypasał miecz i podszedł do drzwi. Odstawił krzesło spod klamki i postawił je tak by wpadając ktoś nagle musiał je mieć pod nogami. Może stał się paranoikiem, ale stanął z boku drzwi i dopiero je otworzył. Stała tam jedynie dziewczyna z dzbanem wina i kubkiem. Ominęła przeszkodę i postawiła to co przyniosła na stole. - Życzy pan sobie czegoś jeszcze? - Dziękuję, dziś mi więcej nie trzeba, ale jutro być może będę miał inne prośby - rzekł z uśmiecham nie precyzując natury owych próśb. Dziewczyna dygnęła lekko i opuściła izbę. Zabezpieczył ponownie drzwi i zaczął gotować się do pracy nad czarami. Z czarem zmagał się dosyć długo, rany także nie pomagały. W końcu ostatnie sploty zaklęcia było gotowe. Jerome spojrzał. Było już zupełnie jasno. Wstał od stołu by się przeciągnął, ale zachwiał się stając na rannej nodze. Czuł potężne ssanie w żołądku, spojrzał na stojące wino, ale powstrzymał się. Nawet przy kondycji amberty nie było wskazane picie na pusty brzuch. Pomyślał chwilę i najpierw sprawdził jak mają się rany potem zaczął zbierać swoje rzeczy. Potem planował gotowy do drogi zejść na dół na śniadanie. Rana na nodze była zaczerwieniona. Na ramieniu wyglądała lepiej. W sali na dole kończono właśnie sprzątać stoły. Śniadanie musiano zatem podawać całkiem niedawno. Ruszył do baru zająć się sprawa śniadania. Tym razem Jerome został uraczony omułkami w sosie własnym. Rebmianie żyli pod wodą, nic więc dziwnego, że ich kuchnia obfitowała w dary morza. Delektując się posiłkiem Jerome dostrzegł w drzwiach od kuchni dziewczynę, która wczoraj go obsługiwała. Karczmarz nerwowo spojrzał w jej stronę. - Ide!! - Syknął. W tym samym momencie świat zawirował magowi przed oczyma zatracając swoje barwy. Syn Fiony odpłynął w nicość. |
04-07-2016, 22:32 | #53 |
Reputacja: 1 |
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny |
10-07-2016, 15:24 | #54 |
Reputacja: 1 | Niamh zagłębiła srebrny widelczyk w sałatce z wodorostów. |
13-07-2016, 22:51 | #55 |
Reputacja: 1 | - Dlaczego nazywasz mnie magiem? - zapytał Jerome zlizując parę kropli wody z warg. Przywołał Wzorzec i rozejrzał się po pomieszczeniu. Oględziny te nic nadzwyczajnego nie wykazały. - Co robiłeś pod domem lorda Ruadhagana? - Powtórzył równie spokojnie co poprzednio. - Dlaczego nazywasz mnie magiem? - powtórzył Jerome, napinając mięśnie w oczekiwaniu na cios. - Zła odpowiedź. - Odparł wyprowadzając cios w szczękę. Wiedział co robi. Wiedział jak to robić, o czym Jerome boleśnie się przekonał. - Dlaczego nazywasz mnie magiem? - powtórzył Jerome. - Co robiłeś pod domem lorda Ruadhagana? - Ponownie padło pytanie i cios. Tym razem w żołądek. Powoli wyprostował się, kiwnął głową z uznaniem i powtórzył pytanie. - Dlaczego nazywasz mnie magiem? Rebmianin przez chwilę przyglądał się swojej ofierze pocierając pięścią o dłoń. Z ciemności wyłonił się drugi mieszkaniec podwodnego królestwa.Ten miał włosy czarne jak smoła. Mężczyźni wymienili ze sobą kilka słów. Purpurowłosy splunął na ziemię. - Ponieważ nim jesteś, magu. Co robiłeś pod domem lorda Ruadhagana? - Tylko dla laika, tak naprawdę jestem czarownikiem. Wierz mi to spora różnica….. - Co robiłeś pod domem lorda Ruadhagana? - Spytał ponownie wymierzając cios w żołądek. - Och, pewnie wam w końcu powiem… za 3-4 godziny - odparł Jerome - o ile rzecz jasna nie pęknie mi żołądek. A to oznacza zakażenie i śmierć. Gorączka pojawi się szybko, bo sporo zjadłem. Wyobrażacie sobie to wszystko rozlewające się tam w środku? Rzecz jasna stracę od szybko postępującej gorączki też przytomność. Niezainteresowany wykładem o powikłaniach po pobiciu prupurowowłosy mężczyzna raz po raz okładał Jerome po różnych częściach ciała celnymi i bolesnymi ciosami stale powtarzając swoje pytanie. - Czekaj! - w końcu zawołał Jerome - Trzasnęło mi żebro po prawej - charchnął i wypluł trochę krwi. - Wal z drugiej strony, żeby mi płuca nie przebiło. Gdzieś w ciemnościach nie do przejrzenia dla będącego w zbytnim oddaleniu Jerome’a zamajaczył cień męskiej sylwetki. Jeden z pilnujących go Rebmian odszedł w tamtą stronę. Spadł kolejny cios, akuratnie w prawą stronę klatki piersiowej. Chyba nie przejmowali się stanem jego płuc. W sumie niedziwna postawa u ludzi, którzy posiadali dodatkowo skrzela. - … powiedział… Wzorzec… - dobiegło z cieni na końcu sali. - … płotka… - … … coś wyśpiewa…? - odparł drugi głos. - … bawicie… … nie spodziewam się… … i tak już… starego. - Wyatutował się właśnie… jestem jego cieniem - powiedział Jerome wypluwając krwawą flegmę. Przywołał ponownie Wzorzec i spojrzał w cień skąd słyszał odgłosy - To on pewnie był pod tym domem. Jak wróci znowu nie pozwoli mi mówić. - Kto niby? - dobiegło z ciemności, tym razem gdzieś za plecami Jerome’a. Ktoś tam jeszcze stał. Głos był męski. Po chwili za jego plecami rozbrzmiały kroki, jakby właściciel głosu przechadzał się z nudy. Jerome odwrócił się w tamtą stronę. - Każe siebie nazywać Alfą, zbiera swoje cienie i przeprowadza rytuał, który łączy nas z nim. - splunął ponownie - A potem skurwiel używa nas jak marionetek. Nie pytaj jak to dokładnie robi. Gdybym to wiedział nie było by mnie tutaj. Próby wykręcenia szyi, by dostrzec tego za nim spełzły na niczym. Tajemniczy rozmówca kontynuował swoją wędrówkę. Purpurowowłosy główny oprawca zaś obkręcił głowę Jerome z powrotem ku sobie. Delikatny nie był, coś zachrupało w karku. - I kazał ci iść pod dom generała? Co miałeś zrobić? Jerome miał jednak wraże, że kogoś jeszcze kryją atramentowe ciemności opuszczonego magazynu. Jego przytępione zmysły odbierały szelest bardzo cichej rozmowy, której słów nie mógł zrozumieć. Było coś jeszcze. Ruch. Szelest. - To nie byłem ja, to był on, albo inny z cieni. Odwalamy dla niego brudną robotę, ale mówi nam tyle ile musi. Ja miałem obejrzeć miasto. Poznać ulice. - Kłamiesz - po dłuższej oznajmił bez emocji ten za nim, ten z syndromem niespokojnych nóg. - Za wysoki też jesteś i za płaski na piersi na cień Lady Fiony z Amberu. Zarówno ty, jak i Randall. Żarcik został nagrodzony rechocikiem zgromadzonych. - Tyle że stary pożył wystarczająco długo by odróżniać sytuację, w której warto być kimś, od tej, w której trzeba być nikim. Niespokojne Nogi wędrował jeszcze trochę. Zrobił kilka przystanków. W tym czasie Włosy w Purpurze wyprowadził kilka kolejnych ciosów. - Kończcie według uważania - oznajmił Noga. - Bez hałasu i bez śladów. W południe widzę was z powrotem. W końcu młody czarownik doczekał się, błyskawicznie nastawił czoło pod pięść Purpurowłosego. Pociemniało mu w oczach. Ale coś chrupnęło w pięści oprawcy. - Może i za płaski jestem, ale mam takie same oczy - wymamrotał Jerome i smarknął krwią. - Skoro i tak mi nie wierzycie to po co ta komedia? - To twoja decyzja - mówisz prawdę i jesteś przydatny. Albo łżesz i jesteś karmą dla ryb - dobiegł go zza pleców obojętny głos Nogi. A potem jego kroki. Mężczyzna odchodził. Jerome beznamiętnie popatrzył na purpurowego. - To co, zostajemy sami? Ten nic nie odparł rozmasowując swoją rękę. Kolejne ciosy spadły na syna Fiony. Tym razem bił czarnowłosy. Za cel obrał sobie głównie korpus. On dla odmiany żadnych pytań nie zadawał. Robił to dla czystej, sadystycznej zabawy. Jerome ułożył dłoń w diabelskie różki i warknął słowo w martwym języku. Wyprostował dłoń dotykając palcami liny szepną kolejne słowo. Dłoń otoczył szkarłatny blask... |
15-07-2016, 16:12 | #56 |
Reputacja: 1 |
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny |
17-07-2016, 07:19 | #57 |
Reputacja: 1 | Jerome wyglądał o nieba całe lepiej niż wtedy, gdy go Niamh zobaczyła ostatnim razem. Czyli, mówiąc oglądnie, wyglądał jak pomnik wszystkich potworności wojny. Córka generała była pomnikiem opanowania, a przynajmniej starała się. Badawcze spojrzenia miedzianowłosej Fiony nie przebiły się przez jej maskę, ale w obecności strażnika Ardenu, zwłaszcza gdy wyginał usta we wszystkowiedzącym uśmieszku, czuła się może nie nieswojo, lecz na pewno niewygodnie. Ostatnio edytowane przez Asenat : 20-07-2016 o 14:15. |
21-07-2016, 16:54 | #58 |
Reputacja: 1 |
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny |
23-08-2016, 16:08 | #59 |
Reputacja: 1 | - Zapytam tylko raz. Co robiłeś w Rebmie ?- Spytała spokojnie i bez zbędnych emocji w głosie. - Oni robili to wielokrotnie - odparł Jerome, rezygnując z udawania śpiącego - Nie uwierzysz jak poczuli się sfrustrowani. - Wyciągnij z tego zatem odpowiednie wnioski. - Wnioski już dawno wyciągnąłem, tyle że brak czasu skorzystać z tej nauki. - Dałam ci szansę. Nie skorzystałeś z niej. Pora zatem na krok następny. - Śmiało, zobaczymy jak daleko się posuniesz, matko - odparł beznamiętnie. Przywołał Wzorzec ciekaw co też matka planowała. Niestety, jego arsenał nie zawierał już nic pomocnego w tej chwili. Fiona nie uczyniła nic. Siedziała spokojnie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. - Jesteś dłużnikiem lady Llewelli i lady Niamh. Ludzie tej ostatniej uratowali cię przed niechybną śmiercią - konsekwencją tego, że jesteś uparty. Z pewnością zażądają one spłaty tego długu. A teraz leż. Odpoczywaj. Nabieraj sił. Przydadzą ci się by pochować ojca i przyjaciół. To też będzie konsekwencja tego, że jesteś uparty. - Wstała. Złożywszy pocałunek na jego czole ruszyła ku drzwiom. - Albo to oni, gdy nie udało im się wydobyć odpowiedzi zdecydowali się na komedię z ratowaniem - odparł. - A konsekwencja tego, że jestem uparty, jest to że żyję. Bo nie wydaje mi się by mnie oszczędzili dowiedziawszy się wszystkiego. - Nie wiem w co bawi się twój ojciec. - Chwyciła klamkę, zatrzymała się jednak i odwróciła. - Wygląda na to, że ta jego zabawa zagraża Amberowi. O twoim udziale porozmawiamy gdy uporamy się z większym niebezpieczeństwem. - I co takiego jest tym wielkim niebezpieczeństwem, matko? Jak na razie wszyscy zasłaniają się tajemnicami, a ode mnie wymagają spowiedzi. A wiesz, że w moim przypadku to nie zadziała. - Nie udawaj, że nie słyszałeś naszej rozmowy. - Słyszałem to co chcieliście bym usłyszał. Konkrety, matko. - To nie Steinhart, Jerome. - Zrozumiałem. W takim razie cofam pytania. I podejrzewam rychłe przeniesienie do celi, gdzie zapewne oczekują mnie dwaj znajomi oprawcy. - Skoro sam siebie za winnego uznajesz... - Rozłożyła ręce w geście bezradności. - Obje wiemy, że to co ja uznaje jest bez znaczenia. Matka chwilę popatrzyła na syna, po czym bez słowa wyszła. |
23-08-2016, 20:15 | #60 |
Reputacja: 1 |
|