Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-06-2016, 16:52   #1
 
Elas's Avatar
 
Reputacja: 1 Elas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znany
Wild Dogs

Wszyscy
Dzień D0 - 3
Wieczór
"Traktuj swoich żołnierzy jak ukochane dzieci, a z chęcią zginą wraz z Tobą. Lecz jeśli staniesz się dla nich tak łagodny, że nie będziesz w stanie wysłać ich do bitwy, tak dobry, że nie będziesz w stanie nimi dowodzić, tak niepewny, że nie zdołasz zaprowadzić porządku, staną się bezużyteczni, jak rozpuszczone dzieci."

Trzecia kompania świętowała. W ruch poszedł nie tylko wykwintny obiad, oznaczający dużą ilość mięsiwa, ale także nieco lokalnego alkoholu. Do tego drugiego jednak nie wszyscy mieli dostep - mimo zwycięstwa, jakie osiągnięto, wciąż trzeba było zachować wartość bojową. Dowódca kompanii, zwany powszechnie Starym, pozwolił zakosztować trunków zaledwie połowie z niemalże setki najemników. On sam jednak był jednym z tych, którzy zachowali trzeźwość. Mimo to znalazł on trochę czasu, żeby pochodzić po obozie i porozmawiać z swoimi podkomendnymi.
Być może to był powód niezwykłej popularności Starego. Nie można było zaprzeczyć, że był to żołnierz z krwi i kości. Ponad 55 letni Grek swój chrzest bojowy przeżył jeszcze w trakcie II Wojny Światowej. Walczył także kiedy jego ojczyznę ogarnęła wojna domowa. To właśnie wtedy trafił do Wild Dogsów, gdzie dzięki talentowi został awansowany na dowódce kompanii.
O ile swoim doświadczeniem, umiejętnościami oraz stanowczością potrafił utrzymać szacunek swoich podkomendnych, to ich sympatię uzyskał czymś innym. Był jednym z tych ludzi, których wojna nie wyprała z większości emocji. Nie było niczym niespodziewanym, aby rozmawiał z zwykłym szeregowym. Jego kontakt z setką ludzi był zaskakujący bliski - znał każdego z imienia i nazwiska, większość najemników znał jeszcze bliżej. Śmiało można by rzec, że każdą wolną chwilę spędzał z swoimi ludźmi.
- Stary, pięknie rozegrane! Naprawdę pięknie rozegrane! - krzyknął do niego jeden z żołnierzy. Ostatnia akcja trzeciej kompanii rozbiła jeden z ważniejszych obozów komunistycznej partyzantki. Co więcej, udało się złapać ważnego jeńca.
Stary skinął głową i uśmiechnął się lekko, przyjmując wyrazy uznania. Jego czas na przyjemności się jednak kończył. Zmierzał w kierunku szczytu wzgórza, dookoła którego rozbił się cały obóz. Zajmował on sporą powierzchnie, ponieważ dżungla uniemożliwiała ciaśniejsze jego rozbicie. Zniknął on w swojej kwaterze wraz z dwoma podkomendnymi, z którymi pełnił coś w deseń sztabu polowego.
Kilkanaście minut później ta połowa żołnierzy, która nie miała okazji się odprężyć, zaczęła otrzymywać rozkazy.

Rzućcie mi na PW info na ile utrzymywaliście dobre stosunki z Starym.
Tu zaczynają się odpisy do poszczególnych postaci, ale możecie raczej przeczytać wszystko, żeby szerzej wiedzieć co się dzieje.
Poza tym, postarałem się dać wam trochę możliwości interakcji. Co prawda nie wszystkim, ale spokojnie, będzie czas to nadrobić :P wykorzystajcie pierwszy post jako możliwość, choćby krótkiego, przedstawienia postaci.
No to zapraszam do czytania dalej a potem na GDoca, gdzie miejsce na scenki już macie


Cyryl “Colonel” Czarnecki

Cyryl był jednym z tych, który miał pozostać pod komendą. Ba, nawet posiłek musiał zjeść na swoim stanowisku radiotelegrafisty, umieszczonym na szczycie wzgórza. Kilka worków z piaskiem, plandeka z narzuconą na nią siatką maskującą, krzesełko, stół oraz stojąca na niej radiostacja to była całość stanowiska. Aktualny obóz trzeciej kompanii był tymczasowo rozbity w środku dżungli, jednak już spełnił swoją rolę. Teraz trzeba było czekać na kontakt z czwartą kompanią, która miała zorganizować transport. Co jakiś czas Cyryl zerkał na delikatnie bujającą się na wietrze antenę, która miała łapać sygnał. Pod tym względem sytuacja w dżungli była jednak beznadziejna. Domyślał się, że uda się złapac kontakt dopiero wtedy, kiedy będą o rzut kamieniem od obozu. W wyobraźni już widział jak znowu pośpiesznie muszą zwijać obóz i przebijać się przez dżungle w kierunku transportu. Wojna w tym terenie miała swój specyficzny rytm - rozbijanie obozu w okolicy spodziewanego się regionu operowania wroga, dziesiątki patroli, znalezienie komunistów, atak, zwinięcie obozu. Prosta pętla, która już od kilku miesięcy wyznaczała rytm życia najemników.
Colonel miał jednak to szczęście, że sporą część czasu mógł spędzić przy radiostacji. Owszem, nie była to najciekawsza robota, ale przynajmniej było sucho, nie padało na głowę i nie trzeba było łazić dziesiątek kilometrów.
Radiostacja nagle zaczęła szumieć. Wpierw strasznie niewyraźnie, dopiero po chwili zaczęło się wychwytywać z tego głos. Chwila minęła, zanim dało się rozróżnić słowa.
- Wilk do Kojota, Wilk do Kojota, test łączności. Jak mnie słyszysz? Odbiór.
Więc w końcu udało się! Czwarta kompania nawiązała łączność, wszystko wskazywało na to, że już niedługo uda się opuścić tą dziurę w środku dżungli!

Nieve Estevaz
Nieve była kolejną, która miała być w gotowości. W końcu nadeszło wezwanie do namiotu medycznego. Z tego co kojarzyła, ostatni atak był takim sukcesem, że nikt nie został poważnie ranny, a przynajmniej nikogo do niej nie dotargali na polowe stanowisko medyczne. Sprawa więc była jasna - chodziło o jeńca. Po obozie chodziło wiele plotek, wszystkie jednak zgadzały się co do jednego faktu - był to ktoś cenny.
Namiot medyczny był jednym z bardziej skrytych, w małym zagłębieniu terenu. Dookoła znajdowała się spora ilość worków z piaskiem. Dzikie Psy brały przykład z armii amerykańskiej, dbając o swoich rannych na tyle ile byli w stanie. W końcu nikt nie poprawia morale tak, jak świadomość, że po dostaniu kulki niekoniecznie będą wykrwawiać się dwa dni w środku dżungli. No, może poza podwyższą.
Kiedy weszła do namiotu jej oczy musiały przyzwyczaić się do panującego półmroku. Świeciła się zaledwie jedna, mała żaróweczka, chociaż to właśnie miejsce było najbardziej zelektryzowane i miało własny generator, którego rytmiczną pracę słychać było w tle.
W środku znajdowały się już trzy osoby. Jedną z nich był Stary w własnej osobie, opierający się o nierozłącznego Lee Enfielda. Niektórzy sugerowali, że tak naprawdę walczył on jeszcze w pierwszej wojnie światowej i nie był w stanie rozstać się ze swoją bronią. Wciąż bujna, czarnowłosa czupryna nie sugerowała jednak aż takiego wieku. Wzrost oraz nienaganna, umięśniona sylwetka także go nie postarzała, a w oku wciąż było widać radosny wzrok. Jedynie twarz i zniszczone ręce wskazywały na to, że swoje już przeżył.
Drugą osobą był Prusak, który swój pseudonim zapewnił sobie przez chwalenie się swoim pochodzeniem oraz wojskowymi tradycjami. Trzydziestoletni Niemiec był jednak jednym z tych nielicznych przypadków, gdzie przechwałki poparte były umiejętnościami. Chociaż wielu niecierpiało jego wywyższającego się charakteru, to na polu bitwy sprawdzał się niczym dobrze naoliwiona maszyna.
- Nieve, dobrze cię widzieć! Wybacz, że nie dałem ci świętować, no ale sama rozumiesz. Jest trochę pracy do wykonania. No, ale załatwimy to i jesteś wolna. A jak dobrze pójdzie, to i może coś fajnego kapnie. - rzucił swobodnie Stary, uśmiechając się przy tym delikatnie i idąc w stronę trzeciej osoby w namiocie. Był nim mężczyzna przywiązany do krzesła. Jego mundur był cały od błota, jednak nawet mimo to, Nieve była w stanie rozpoznać kubański kamuflaż. Nie była w stanie jednak dojrzeć twarzy, gdyż na głowę jeńca zarzucono worek. Musiał się on jednak już pogodzić z swoim losem, gdyż nawet nie próbował się wierzgać.
- Prawdziwa perełka, doradca wojskowy. Kubańczyk. Niestety nie mówi po angielsku. Innych cywilizowanych języków, jak na przykład niemiecki, też zresztą nie zna. - oznajmił Prusak, drapiąc się przy tym pistoletem po nodze.
- No, w każdym razie, Nieve, trzeba z niego wyciągnąć trochę informacji. A przez trochę mam na myśli jak najwięcej. No i mamy to szczęście, że mówicie w tym samym języku. Więc zostawiam go tobie. - Po tych słowach Stary szybkim ruchem zerwał worek z jeńca.
Zakneblowaną, brudną i zakrwawioną twarz Nieve poznała dopiero po chwili, lecz miała pewność, że zna tą osobę.
Filiberto Delgado, jej szkoleniowiec jeszcze z czasów służby na Kubie. Jej bezpośredni dowódca z Ekwadoru, nadzwyczaj brutalny skurwysyn.
Jego wyraz twarzy wskazywał na to, że on także rozpoznał Nieve.
Cóż, role się odwróciły.

Uliana “Gaya” Yuryeva, Joseph “Fox” Braun

Miejsce rozlokowania obozu daleko było od najbezpieczniejszego. Znajdujący się dookoła wzgórza z jednej strony zapewniał przewagę wysokości w razie wymiany ogniowej, z drugiej narażony był na wrogi ostrzał.
Co gorsza, nie było jedynym wzgórzem w okolicy. Stosunkowo blisko znajdowało się drugie i chociaż brakowało z niego widoczności na obóz, było idealnym stanowiskiem do prowadzenia ognia zaporowego. Wystarczyłby WKM i ostrzał na ślepo aby sprawić sporo problemów trzeciej kompanii. Stary jednak doskonale o tym wiedział. Wzgórze było zaminowane, zarówno przy użyciu min ostrzegawczych jak i tych, które od razu miały rozrzucać dookoła kawałki ostrego metalu.
Jednak głupcem jest ten, kto sądzi, że jest to obrona wystarczająca. Stary najwyraźniej głupcem nie był. Wysyłane tam były częste patrole. Fox miał tego pecha, że był w co drugim z nich. Osobiście rozstawiał tam połowę min, wraz z jeszcze jednym saperem, co teraz odbijało się nadmierną służbą patrolową. Nie był to jednak szczególnie dobry powód do narzekań, gdyż dzięki temu odpadały mu znacznie dalsze patrole mające na celu poszukiwanie przeciwnika. Ot, wystarczały spacerki dookoła obozu, najczęściej z jakimś towarzyszem.
To słowo aż nadto dobrze pasowało do Gayi, dumnie paradującej z Złotą Gwiazdą Lenina. Z racji bycia wyższą stopniem jak i wręcz naturalnych predyspozycji, to ona dowodziła tym małym patrolem. Sytuacja w okolicy była już stosunkowo opanowana, więc w teorii dwójka najemników mogła się rozluźnić, w praktyce zależało to jednak tylko od Gayi.
Prowadził Fox, przy pomocy maczety przebijając się przez dżunglę. Wyrąbywał tym samym kolejną ścieżkę, mimo, że obok istniało już kilka innych, stworzonych w ten sam sposób. Rozkazy były jednak proste - nie chodzić tymi samymi trasami. Przeciwnik nie mógł znaleźć bezpiecznego przejścia zbyt łatwo, więc patrole dodatkowo musiały zygzakować - czasem przecinając te trasy, które powstały jeszcze przed założeniem pola minowego. Nie można ukryć, że była to idealna sytuacja, żeby nieco pogadać.

Well, jak chcecie to pogadajcie. Jeśli postacie nie chcą, to cóż - musicie troszkę poczekać aż gdzieś indziej pchnę akcje nieco dalej. Minus PBFów, wybaczcie

James Rourke, Diego “Szekspir” Estralo

Oto i dwójka należąca do szczęśliwców, którzy mogli świętować! W naturze jednak zawsze jest równowaga, więc Stary wprowadził w tej dziedzinie zasadę rotacji. Chociaż rzadko kiedy była możliwość aż takiego świętowania, to starał się utrzymać pewną sprawiedliwość.
Tym samym James i Diego mogli rozkoszować się - chociaż wątpliwej jakości i w niezbyt dużej ilości - trunkami alkoholowymi. Jednak nawet ta mała ilość oraz euforia z zwycięstwa wystarczyła, by sytuacja była bardzo wesoła. Najemnicy rozdzielili się na kilka grupek, skupionych wokół małych ognisk. Ten podział był spowodowany w równej części różnymi konfliktami wewnątrz kompanii co po prostu małą ilością miejsca. Niektóre osoby rotowały od miejsca do miejsca, większość wybrała jednak statyczność.
Poza alkoholem, atrakcji dla szczęśliwców było przewidziane od groma! Rozmowy, karty, papierosy… uhm, być może życie najemnika jednak nie okazywało się tak szczęśliwe, jak mogło się wydawać.
Jedna z grupek zebrała się dookoła Szekspira. Jego optymistyczny i swobodny w relacjach międzyludzkich typ charakteru sprawił, że wiele osób go polubiło. Kto w końcu nie potrzebuje chwili wytchnienia od nieustannego zabijania i ryzyka śmierci?
Mniej bądź bardziej przypadkowo, znalazł się przy tym samym ognisku James, mający okazje wysłuchiwać rozmaitych opowiastek i żartów. Chociaż to Szekspir był niekwestionowaną duszą towarzystwa w tym gronie, to kilku innych najemników także wtrącało swoje trzy grosze. Najczęściej, jak to u wojskowych bywa, o dupczeniu.
- A wiadomo kogo udało nam się dokładnie złapać? Aż huczy od plotek, ale wiadomo jak to jest z plotkami. Wiesz coś może, James? - Zmienił nagle temat jeden z najemników.
Pytanie kierował do jednej z osób, która wiedziała coś więcej niż przeciętny członek trzeciej kompanii. Z racji samej swojej pozycji, Rourke nie miał innego wyboru jak być blisko Starego. Tym samym wiedział on, że plotki pokroju złapania radzieckiego doradcy wojskowego, przywódcy komunistów w Senlatorze czy tych jeszcze głupszych, jak żołnierza sił specjalnych USArmy są kompletnie bezsensowne. Jednak to od niego zależało czy podzieli się informacją o tym, że złapany jest najprawdopodobniej kubańskim doradcą wojskowym.
 
__________________
"Pursue one great decisive aim with force and determination." - Clausewitz
Elas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172