|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
25-07-2007, 09:00 | #121 |
Reputacja: 1 | Anna Wierzbowska: Dreptała szybko za opatem, co chwilę zerkając na Jacka. Niedowiary, że jego fascynacja nocnymi hałasami i tym głupim świstkiem faktycznie miała jakieś podstawy. "Chyba, że to on sam jest sprawcą..." - łypnęła podejrzliwie w stronę mężczyzny. W każdym razie co raz mniej jej się ta cała zabawa podobała. Gdyby nie żywa, spontaniczna reakcja opata Anna przypuszczałaby, że ta galopada przez korytarze to ciąg dalszy zabawy. Ale nikt nie blednie na zawołanie... Nagle nabrała ochoty, żeby spakować manatki i wybyć gdzieś w góry. O tej porze roku wynajęcie chatki nie powinno raczej stanowić problemu... |
28-07-2007, 17:06 | #122 |
Banned Reputacja: 1 | Jacek "Nie rozmawiajcie z nikim pierwsi" - to jakby zaprosić glodnego tygrysa na marchewkę z groszkiem - NIEREALNE - uśmiechnął sie w duchu. I czuł sie też jak drapieżnik. Mrowienie, gonitwa mysli, pierwsze szkice reportażu, przemykajace mu przez głowę, to wszystko świadczylo o tym, że wraca do formy. Niewiarygodne - pomyślał - wystarczyła niespełna doba w opactwie i czuł się naprawdę wypoczęty i gotów do działania. A może sprawiła to zmiana otoczenia, porzucenie zadymionej Warszawy, z ludzmi wiecznie gdzieś za czymś się uganiającymi. Boh moj - jak nienawidził tego miasta. Miasto - makieta pełne przyjezdnych. Jak kiedyś stwierdził jeden z jego redakcyjnych kolegów, warszawiak z dziada -pradziada : Z Warszawą jest ten problem, ze nie w niej juz warszawiaków są tylko mieszkańcy "stołycy". Porzucił rozmyslania o "grzesznym świecie" i zastanowił sie nad reakcją opata. Zdawała sie zupełnie nieadekwatna, do banalnej i głupiej w gruncie rzeczy treści notatki. Chyba, że... Chyba, że to nie pierwszy przypadek w opactwie ? Wtedy sprawa nabierała zupełnie innego wymiaru. Popatrzył na Aleksego pędzącego korytarzem w tempie naprawdę nieprzystajacym do jego rangi w zakonie, krokiem który ktoś kiedyś nazwał trafnie "kurcgalopkiem", albo "świńskim truchtem". Jednoczesnie poczuł na sobie wzrok Anny. Patrzyła na niego dziwnie z miną tak komiczną, że nie mógł się powstrzymać. Bacząc na opata, by ten nie spostrzegł co robi pokazał dziewczynie język w całej okazałości... |
06-08-2007, 15:00 | #123 |
Reputacja: 1 | Anna Co...!? - Annę przytkało z zaskoczenia na widok obficie wywalonego ozora Jacka. Zaraz potem naszedł ja taki atak śmiechu, że zatkała sobie ręką usta w obawie, by opat tego nie usłyszał. Mimo to spomiędzy palców wydobył się nieokreślony dźwięk, ni to prychnięcie, ni kaszlnięcie. "Ten to potrafi rozładować sytuację !! Wielki mi 'pan dorosły' " - uśmiechała się w duchu - "A minę ma jak kot w śmietanie. Pewnie cieszy się, że wyszło na jego... Ciekawe, czy by się tak szczerzył, gdyby wiedział, jaki ma biały nalot na języku... Faktycznie jak w śmietanie!" - Anna stłumiła kolejny chichot. Po chwili jednak spoważniała i przyspieszyła kroku. "Co za przeklęty świat... Spokoju chyba już nigdzie nie można znaleźć." Nie oglądała telewizji, nie czytała gazet, nie słuchała radia mając dość wszechobecnej przemocy i - co tu dużo mówić - zła. Nawet gdyby był nakaz podawania przynajmniej jednej pozytywnej informacji na kwadrans, pewnie i tak nikt by jej nie zauważał. Ponieważ jednak przymykanie oczu na fakty nie różniło się dla niej wiele od oglądania faktów, na które nie miała wpływu, wybierała zwykle wygodniejsze wyjście. Wyjeżdżając na wakacje do klasztoru miała wrażenie, że przenosi się do średniowiecza - cisza, spokój, spokój... Tam rzecz jasna nie było wiele lepiej, ale istniały jeszcze jakieś granice! Znane i przestrzegane... nie to, co teraz... Sugestia... nie, raczej pewność ojca Aleksego, że ten list jest poważną sprawą sprawiła, że Anna poczuła się, jakby odebrano jej te mierne resztki złudzeń. Im bardziej zbliżali się do gościnnych pokoi, tym bardziej Annie rzedła mina. Nie zwracała już uwagi na Jacka, pogrążona we własnych myślach. |
09-08-2007, 16:35 | #124 |
Reputacja: 1 | sobota, 14 października 2006, około 11:15 rano Anna i Jacek podążają przyspieszonym krokiem za opatem, nie mówiąc ani słowa. Być może jeszcze nie dowierzają temu co się dzieje, a może po prostu nie chcą dzielić się swoimi przemyśleniami. Tak czy inaczej, po dość szybkim przymusowym spacerze cała trójka staje z powrotem w korytarzu prowadzącym do pokoi gościnnych. - Poczekajcie chwilę - prosi Was opat po czym sam udaje się w kierunku drzwi do pokojów obu rzekomo zaginionych panów.Ani ponawiane wciąż pukanie ani nawet nawoływanie nie dają rezultatu, wobec czego ojciec Aleksy bezceremonialnie wyjmuje z kieszeni zapasowy pęk kluczy i otwiera oba pokoje. Ciekawość bierze górę i podchodzicie do zamyślonego i jakby nieco zasmuconego opata zaglądając mu przez ramię. Faktycznie, oba pomieszczenia zioną pustką. Co prawda rzeczy Błażeja i Krzysztofa leżą nietknięte, ich samych nie ma jednak w środku. O ile do tej pory mogliście sądzić, że panowie postanowili udać się na zwiedzanie na własną rękę, to jednak teraz, w obliczu nienaturalnej wręcz ciszy oraz tego, że godzina rozpoczęcia wspólnego zwiedzania minęła już dobry kwadrans temu, zaczynają Was również ogarniać wątpliwości. Spoglądacie wyczekująco na przeora. Ten, jakby wyrwany z głębokiego snu, zamyka otworzone na oścież drzwi i odwraca się do Was z nieodgadnionym wyrazem twarzy. - Jestem pewnien, że da się to wytłumaczyć - zaczyna łagodnie ojciec Aleksy, ale choć słowa skierowane są do Was, jego wzrok zaczepiony jest na nieokreślonym punkcie w przestrzeni - Napewno ktoś ich widział. Możliwe nawet, że zaszyli się gdzieś w bibliotece albo wrócili do jadalni. Zacznijmy zwiedzanie i miejmy nadzieję, że nasze zguby znajdą się po drodze. Jeśli nie - tu opat zawiesza na chwilę głos - to wtedy zaczniemy ich szukać a w ostateczności zawiadomimy służby z zewnątrz. No cóż, chodźmy i nie dajmy zwyciężyć ponurym myślom. Po raz kolejny idziecie więc za ojcem Aleksym, który w pierwszej kolejności prowadzi Was do sadu i umieszczczonej za nim winnicy z ogrodem. W sadzie wita Was pełna obfitość złotej polskiej jesieni - trafiliście na sezon zbioru jabłek, pigwy i późniejszej odmiany śliwek oraz winogron. Wszystko to wygląda na zadbane, pyszne i naturalne. Jak widać pracowici mnisi przykładają się do swoich obowiązków. Ogród do którego następnie wkraczacie również może być powodem do dumy zakonu. Oprócz dużej ilości różnorodnych warzyw (od podstawowych i ogólnie znanych, jak ogórki i pomidory, po bardziej egzotyczne, jak bakłażany, szparagi czy kalarepa) sporo miejsca zajmują tu też kwiaty. Jest to jednak tylko Wasze pierwsze wrażenie, bowiem po bliższym przyjrzeniu się rabatki kwiatowe okazują się wspaniałym ogódkiem ziołowym, które to zioła z pewnością w śladowych ilościach dodawane są do nalewek. Oprócz rozpoznanych przez Was melisy, mięty, bazylii, rozmarynu, szałwii, majeranku, oregano i paru innych gatunków dostrzegacie też coś, co nie kojarzy Wam się z niczym znanym, choć zapewne mnisi będą wiedzieli co to za rośliny. Zatrzymujecie się tu na dłużej, podczas gdy ojciec Aleksy kieruje swoje kroki do winnicy obiecując uprzednio wrócić z odpowiedzialnymi za uprawy i produkcję nalewek mnichami. |
22-08-2007, 10:23 | #125 |
Reputacja: 1 | Nieoczekiwana zmiana frontu przez ojca Aleksego zaskoczyła Annę. Sądziła, że na widok pustych pokoi opat zawiadomi policję, albo przynajmniej zrobi... coś. Na to przynajmniej, wg niej, wskazywała jego gwałtowna reakcja w biurze. Zamiast tego poszli zwiedzać! Paranoja. - mruknęła do Jacka potrząsając głową, gdy szli korytarzem w stronę sadu. Najpierw sieje panikę a teraz chce zwiedzać - skrzywiła się - Zaraz pewnie znajdziemy trupa w rabatkach. Lecz gdy wyszli na zewnątrz uśmiechnęła się mimowolnie. Sama miała duży ogród i sad, więc potrafiła docenić dobrą ogrodniczą robotę. Szczególnie zainteresowały ją zioła, gdyż założenie własnego ogródka ziołowego odkładała od niepamiętnych czasów, poprzestając na mięcie i melisie zasadzonych jeszcze przez jej matkę. Ale głupio jej było gapić się na zioła przy Jacku, który strzelał oczami na wszystkie strony, pewnie nadal zafascynowany dotychczasowymi wydarzeniami. Wolałaby indywidualnie porozglądać się wokół i ewentualnie podpytać mnichów. Nie przyjechałam tu na wykłady z ogrodnictwa! - warknęła w przestrzeń zła, że nie może spędzać urlopu według własnego upodobania. Odeszła kilka kroków od miejsca, w którym zostawił ich opat i podniosła winniczka, który urządził sobie wycieczkę przez środek dróżki. Przez chwilę obserwowała jak szybko chowa się do skorupki a potem powoli wyciąga jeden różek za drugim, aż wreszcie zwija ciało w półksiężyc, usiłując dosięgnąć nieistniejącego podłoża. Anna przykucnęła i odłożyła go pomiędzy zioła, wdychając z przyjemnością ich zapach i rozglądając się dyskretnie. Roślina z kasztanopodobnymi liśćmi kojarzyła jej się z jakąś odmianą ozdobnego ostu, kwitnącego na różowo. O ile pamiętała nie przydawała się ona do niczego. Choć kto wie - dawniej większość roślin wykorzystywano w celach kulinarnych lub leczniczych, od perzu począwszy na szyszkach kończąc. Cieszyła się, że ta antyczna wiedza znów staje się modna. Co prawda obecnie jedynie w Niemczech, ale to tylko kwestia czasu, nim rozprzestrzeni się dalej. Odruchowo podniosła aparat do twarzy, po czym zerknęła spod oka na Jacka, przypominając sobie o jego obecności. Spodziewała się zastać go buszującego wokół lub przynajmniej podsłuchującego pod drzwiami, za którymi zniknął ich przewodnik. |
30-08-2007, 13:52 | #126 |
Banned Reputacja: 1 | I jego zdziwiła zmiana w zachowaniu opata. Miał nadzieję, że zarządzi on poszukiwania w całym klasztorze, a to pozwoliłoby mu swobodnie buszować po całym terenie. Aleksy natomiast wyraznie po odkryciu nieobecności gości starał się sprawę bagatelizować. Albo więc prowadził z nimi jakąś grę - w końcu jeśli nie było to pierwsze zniknięcie o sprawie należało powiadomić policję. Dwaj faceci nie zapadają się pod ziemię - w piwniczce z nalewkami owszem, wto akurat byłby jeszcze skłonny uwierzyć. Zaczął się rozglądać po herbarium, choć jedyne co byłby w stanie rozpoznać to żubrówka, a tego raczej tutaj nie spodziewał się znalezć. Zaczął zastanawiać się co dalej ? Jedynym rozsądnym wyjściem wydawało się poczekać na opata i przełożonego "od nalewek". Annie postanowił na razie nie przeszkadzać, zdawała się być "nieco" drażliwa gdy ktoś pelętał się jej pod nogami gdy robiła zdjęcia. Zostało mu tylko dokładne zbadanie grządek i rabatek, do czego zabrał się ze średnim zapałem, jako że nie widział w tym większego sensu. Po co bowiem obaj panowie mieli by tu być ? |
25-04-2009, 10:23 | #127 |
Reputacja: 1 | sobota, 14 października 2006, około 11:30 rano Po tym jak przeor zniknął Wam z zasięgu wzroku w czeluściach obiektu zwanego winnicą nie pozostaje nic innego jak obserwacja plonów warzywno-owocowych i własne myśli podążające złożonym torem. Pogoda jest słoneczna i ciepła, lecz w podmuchu chłodniejszego wiatru i w zapachach owoców i grabionych liści unoszących się nad sadem wyraźnie wyczuwa się jesień. Wokół panuje cisza, najwidoczniej pozostali mnisi oddają się zajęciom wewnątrz budynku lub w innych częściach opactwa. Jedyne co w tym momencie Wam towarzyszy to świergotanie ptaków rozkoszujących się dobrą aurą i spoglądających na Was ciekawie z gałązek jabłoni i śliwy. *** - Brat Szymon znalazł to dzisiaj rano koło fontanny – powiedział przeor zamiast „szczęść Boże” wpatrując się pozornie spokojnym i obojętnym wzrokiem w brata Cyrusa porządkującego spiżarnię w winnicy. Na niespodziewany dźwięk głosu brat Cyrus drgnął, odstawił na półkę trzymany w ręku słoik z konfiturą i odwrócił się w stronę ojca Aleksego. - Na wieki wieków – mruknął – cóż, wygląda mi to na butelkę po jednej z naszych nalewek. - A w jaki to sposób butelka po nalewce znalazła się na dziedzińcu, i do tego pusta, nie wspominając, że upuszczona, tudzież wyrzucona musiała zostać w środku nocy? – głos Aleksego był nadal spokojny lecz w oczach pojawił się błysk. Ledwo dostrzegalny zresztą z powodu nikłego oświetlenia w pomieszczeniu i natychmiastowego zreflektowania się przez mówiącego, że nie może dać się ponieść nerwom. - Nie zdążyliśmy przenieść całej partii za dnia do piwnicy – głos brata Cyrusa był cichy i nieco zakłopotany – Chcieliśmy być gotowi na poniedziałek zanim ciężarówka przyjedzie po produkty…Ojciec wybaczy – zaplątał się Cyrus. - A jak wyjaśni mi brat brak zawartości? - Było ciemno – brat Cyrus spłonął rumieńcem – Brat Antoni potknął się o jakiś korzeń wystający koło fontanny i jedna butelka spadła. Widocznie była źle zakręcona… - A dlaczego– drążył temat przeor – zostawiliście butelkę na ziemi? - Mieliśmy zajęte ręce – brat Cyrus wbił wzrok w ziemię unikając świdrującego spojrzenia przeora – Chcieliśmy wrócić po nią potem, ale woleliśmy nie robić więcej hałasu po nocy… - Po godzinie 20:30 nikt nie ma prawa krążyć po opactwie – uciął ojciec Aleksy – jeśli jeszcze raz dowiem się o podobnym wyskoku będę zmuszony do bardziej stanowczego działania. Wrócimy do tej rozmowy. A teraz pozwoli brat ze mną, trzeba oprowadzić turystów. Oddaję ich w brata ręce, sam muszę jeszcze coś załatwić. Wrócę niedługo. *** - Wybaczcie tę przymusową przerwę – uśmiechnął się do Anny i Jacka przeor – Przedstawiam Wam brata Cyrusa. Wraz z bratem Antonim odpowiadają za stan sadu i ogrodu i to w ich rękach spoczywa los naszych produktów. Jako ekspert w swojej dziedzinie brat Cyrus oprowadzi Was po ogrodzie i pokaże winnicę. Możecie także skosztować wyśmienitych przetworów naszej produkcji. Wybaczcie, ale muszę na chwilę Was opuścić. Po powrocie i pokażę Wam stajnie, kościół oraz cmentarz. Wiem, że wolelibyście pozwiedzać na własną rękę a nie jak zorganizowana kolonia wieku gimnazjalnego – bezbłędnie odczytał Wasze miny przeor – ale dzięki temu poznacie wszystkich mnichów przy pracy i będzie Wam łatwiej od jutra poruszać się po terenie. – Aleksy wyglądał, jakby chciał dodać jeszcze jakiś argument, ale po chwili wahania tylko uśmiechnął się przepraszająco i skinął na brata Cyrusa – Cóż. Zatem zostawiam Was w dobrych rękach. Wrócę najpóźniej za pół godziny. – to rzekłszy ojciec Aleksy oddalił się pośpiesznym krokiem w stronę kościoła. *** Krzysztof i Błażej pomału odzyskują przytomność. Ból głowy jest dotkliwy a ręce i nogi zdążyły Wam nieco zdrętwieć od długiego leżenia w jednej pozycji. Nie jest to jednak bynajmniej efekt imprezy integracyjnej ani kaca. Gdybyście takowego mieli zapewne byłoby to dużo lepsze niż świadomość jaka zaczyna do Was docierać. Próbujecie sobie przypomnieć gdzie się znajdujecie i co się właściwie stało. W głowie przelatują Wam obrazy wczorajszego dnia, długiej podróży samochodem w kierunku Lesznikowa, pierwsza noc w opactwie, nocny hałas, śniadanie w jadalni i planowane zwiedzanie… tu wspomnienia się urywają. Rozglądacie się bez słowa po pokoju w którym przyszło się Wam obudzić. Sądząc po wyposażeniu jest to jakieś pomieszczenie gospodarcze, prawdopodobnie pralnia. Próbując rozmasować tył głowy zastanawiacie się co dalej. |
28-04-2009, 09:29 | #128 |
Reputacja: 1 | Anna opuściła aparat i jeszcze raz rozejrzała się wokół. Jacek kręcił się po ścieżce, wyraźnie znudzony i chyba rozczarowany zmianą w zachowaniu opata - zamiast sensacyjnych poszukiwań ten pozostawił im wąchanie kwiatków. Ale i to można wykorzystać; Anna podeszła do śliwy i bezceremonialnie zaczęła podjadać zwisające w zasięgu ręki owoce. Opat nie zabawił w winiarni długo, powracając z "bratem od nalewek", jak w myślach nazwała go Anna. Przez nieoczekiwane poranne wydarzenia kobieta nie miała w ogóle pomysłu na to, o co by zapytać specjalistę od ogrodnictwa. Choć z drugiej strony ma na to jeszcze dużo czasu, a brat Cyrus z pewnością ma ułożony odpowiedni wykład na okoliczność oprowadzania gości. Zerknęła na Jacka - ten pewnie będzie miał masę pytań, zarówno odnośnie produkcji nalewek, jak i ich nocnych pozostałości. Zastanowiło ją dlaczego opat zamknął drzwi. Czy dyskretnie ochrzaniał braciszka za pijaństwo przy fontannie, czy też chciał uprzedzić go o zniknięciu gości, by ten potwierdzał wersję opata? Cóż, pewnie się nie dowiedzą. Zresztą braciszek nie wyglądał na skruszonego ani zmartwionego. Ech, w sumie nie jej sprawa, faceci są dorośli na tyle, by nie spadać z urwiska, czy dawać się zabić - zwłaszcza we dwóch. Byle to zwiedzanie skończyło się szybko - Anna bardzo chciała rozpocząć już "właściwy" wypoczynek. |
30-04-2009, 15:02 | #129 |
Banned Reputacja: 1 | Westchnął w duchu - gdyby odwiedził ten klasztor miesiąc wcześniej poczułby się jak w raju i niepotrzebne byłyby mu anielice, czy hurysy nawet. Nie zaraza - wróć Anioły są przecież bezpłciowe podpowiedziała mu pamięć wieloletniego ministranta, muzułmanie naleweczek nie pijają, a zamiast hurys jest jedna sfeminizowana baba z fiołem na punkcie zdrowia. Hehe nie pijają - jasne ze nie pod gołym niebem, ale w mieszkaniu... Przypomniał mu się dawny kumpel Szamil, ale wrócił szybko myslami do murów opactwa. dwóch zaginionych wczasowiczów i nie ma ich w piwniczce, co wydawało mu sie pierwszym miejscem do poszukiwań. - Ekhm przepraszam, czy na pewno nasze zguby nie znajdują się gdzieś... tutaj ? braciszek ewidentnie kłamał w sprawie butelki i to bardzo bardzo nieudolnie. A jeśli kłamał w jednej sprawie, dlaczego nie mógl kłamać w innych dotyczących tego Kszysztofa i Błażeja ? Ech chyba trzeba bedzie solidnie przepytać całą tą święta brać. - A gdzie możemy znależć brata Antoniego - spytał głosem, który gdyby nie papierosowa chrypka mozna by chyba nazwać słodkim. |
04-05-2009, 19:17 | #130 |
Reputacja: 0 | Wstał powoli poruszając na boki żeby rozruszać mięśnie karku, następnie rozmasował kończyny próbując przypomnieć sobie co się stało... - Czyżbyśmy zaczęli zwiedzanie od pralni i już tutaj przysnęli? - zażartował uśmiechając się szeroko do Krzysztofa, W rzeczywistości jednak mocno wytężał pamięć żeby przypomnieć sobie jak tu trafił. Dlaczego trafili akurat do pralni? Co się mogło stać że stracili przytomność? Podał rękę Krzysztofowi żeby pomóc mu wstać jednocześnie rozglądając się dookoła za jakimś wyjściem.
__________________ Pray for peace, train for war! |