Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-04-2023, 08:11   #151
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Zwiedzanie było interesujące i intrygujące, zagadki zdawały się być bardzo ciekawe i wręcz lekko zazdrościła i podziwiała umysł Ebenezera, który pierwszy odkrył, co należy robić z kamiennymi bloczkami. Po tym jednak skończyła się zabawa, a były bardzo stresujące sytuacje, jak np. tocząca się na nich kula. Wszyscy zaczęli uciekać, ale ze strony, którą wybrała, obie wnęki były już zajęte. Obie znajdujące się tam dziewczyny krzyczały do niej, ale kula była na tyle blisko, że Joyce już nie wiedziała, co się dzieje. Wydawało się, że nie było szans, by się z kimś zmieściła, gdyby wiedziała, że jednak tak, od razu by się do kogoś wpychała. Coś jednak ją złapało, a następnie poczuła, jak podłoga pod nią się załamuje i ląduje gdzieś głęboko w dół.

Zorientowała się, że wylądowała na jakiejś kobiecie. Sarah, jeśli już musiała, wolałaby wylądować na którymś z mężczyzn, w końcu ich ciała powinny być silniejsze. Martwiła się zwłaszcza, czy to nie czasem obolała jeszcze po wydarzeniach ze statku Iris… kiedy dosłyszała głos spod siebie ich nowszej członkini zespołu.

- Tak, jestem cała, miałam mięciutkie lądowanie... - odparła Sarah lekko oddychając z ulgą, że to nie Iris, a też skoro blondynka sama pytała ją o stan zdrowia, to i sama musiała się nie mieć najgorzej. - A u ciebie jak? - Dopytała, żeby się upewnić.

Przy tym zerknęła w górę, w stronę światła, by dojrzeć, że mają strasznie daleko. Gdy odwróciła twarz, poczuła zaś dość... specyficzny zapach, a także coś mięciutkiego, ale... futerkowego? Chciała sprawdzić, co to, więc sięgnęła dłonią i dotknęła tych okolic.
- Wszystko… jak… najlepiej… - Wymamrotała Margeritte, z twarzą pod spódniczką Sarah, a ta poczuła… poczuła przez cienki materiał majteczek, jak poruszały się usta blondyneczki w trakcie wymawiania słów, i jak nawet lekko jej nosek drażnił cipeczkę lekarki poprzez materiał. A propo cipeczki… owszem. To była naga, ciepła myszka entomolożki, pod jej dłonią! Blondi nie nosiła majteczek??
- Heeej… co ty… tam… robisz? - Zachichotała Margeritte, jednocześnie znowu podrażniając i Sarah swoją twarzą, przez materiał majteczek.
- Too co tyyy… - niewyraźnie odparła Joyce, bo usta miała tuż przy słodkiej dziurce blondi, do której ciut wyciągnęła głowę, by ją cmoknąć ustami, a następnie liznąć. Skoro u niej wszystko było najlepiej, a póki co musiały czekać na ratunek… blondi cichutko jęknęła, po czym znowu zachichotała. I sama "zaatakowała" słodkość Sarah, choć jedynie przez majteczki, liżąc, i miętoląc ustami wrażliwe obszary przez cieniutki materiał.
- Mmmm… - mruknęła lekarka z ustami wpitymi w dziurkę Margeritte, po czym jej język zaczął zagłębiać się wewnątrz, gdy jej dłoń objęła i mocniej złapałą udo blondynki. Rozległy się ciche pomruki zadowolenia… a i blondyneczka, najwyraźniej miała zamiar nie próżnować, odchyliła bowiem majteczki Sarah w bok, i również jej posmakowała, łapczywie języczkiem i ustami.

Było dla obu słodko…. choć ledwie na kilka sekund. Rozległy się bowiem odgłosy nadchodzących towarzyszy, mających zamiar je ratować. Liznęła ostatni raz, po czym nieco się podniosła i zasłoniła słodziutkie miejsce Margeritte spódniczką.
- Heeej! Tu jesteśmy! - zawołała tych, którzy na górze mogli nieść im pomoc, po czym cichutko odezwała się do blondynki. - Chociaż szkoda, że tak szybko…

***

Podziękowała mężczyznom przeprowadzającym akcję ratowniczo-wyciągniczą serdecznymi uściskami i całusami. Po odnalezieniu przewodnika okazało się, że nie mogła już mu pomóc, nawet, gdyby udało się go wyciągnąć. Całej reszcie kompanii na szczęście nic wielkiego się nie stało, nikt nie wymagał jej interwencji medycznej. Szkoda było miejscowego mężczyzny, jednak z drugiej strony, skoro pokonali przeszkodę, jego śmierć poszłaby na marne, gdyby nie zbadali dalszej części ruin. Liczyła, że to koniec aż takich niebezpiecznych atrakcji.
 
Jenny jest offline  
Stary 18-04-2023, 13:41   #152
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Zwiewał niczym wiatr. Świszczał wiatr wokoło wystraszonych uszu. Kompletnie chaotycznie, bezwiednie przebiegł przez pułapkową część korytarza oraz gwałtownie uskoczył na bok, zaś zaraz obok przywalił głaz, na ścianie czyniąc niewielką dziurę.

BUUUUUUM!!! Huk rozwalił się się falą przez korytarze.

Ufffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff ff jakimś sposobem... ale zaraz, jak inni?
Reporter przyskoczył na brzeg korytarza pułapkowego przyskakując do syfiatego zapadliska. Niech to gęś mocno kopnie wielgaśnym kopniakiem! Dziewczyny ocalały, myśliwy również, Ebenezer cały, ale wszystkim się nie pofarciło.

Cóż, trzeba było skoczyć, pomagać, szczęśliwie miał trochę liny seksownie obwiązanej wokoło tułowia na skos przez ramię. Jebitnie Właściwie początkowo żałował, że utrzymuje na sobie tyle ciężaru. Cieszył się teraz, że tak właśnie było. Kilka słów, kilka wyjaśnień, trochę siły oraz wszyscy prawie wyszli na zewnątrz.

Jak myśliwy Thompson zaproponował wznowienie poszukiwań, reporter wyrzekł:
- Oczywiście spokojnie teraz możemy ruszać, ale problem jest inny: co potem? Przewodnik znał drogę, przewodnik znał języki plemion, przewodnik znał teren. Póki co więc spokojnie możemy spenetrować korytarze owego stareńkiego miejsca, ale co zrobić później? Wracamy się poszukać kogoś, czy jak? Bez przewodnika mamy marne szanse. Czy któryś spośród tragarzy byłby na tyle obyty, żeby go zastąpić, albo czy jest gdzieś wioska tubylcza, taka że można tam wynająć takowego, albo wracamy wynająć kolejnego.
Wykonał paręnaście fotografii.
 
Kelly jest offline  
Stary 18-04-2023, 15:00   #153
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Ebenezer miał doświadczenie w takich wyprawach i to teraz owocowało. Wprawdzie minęło już blisko 20 lat od czasu gdy ostatni raz udał się na wyprawę archeologiczną z profesorem Bloomem, mimo to nadal wiedział jak należy się w takich okolicznościach zachowywać. Uśmiechnął się sam do siebie gdy bez większych problemów rozwiązał zagadkę ze znakami na podłodze. Trochę natomiast zrzedła mu mina gdy znalazł się na drodze pędzącej kuli. Chcąc, nie chcąc musiał poszukać schronienia w jednej z bocznych wnęk. Z tym, że tak jak podejrzewał, nie były to miejsca przeznaczone do ucieczki, tylko następne pułapki. Kolejny uśmieszek zagościł na twarzy pastora gdy zapadnia pod nim otworzyła się, a on bezpiecznie trzymał się ścian, opierając nogi na wystających z nich nierównościach. Spojrzał w dół. Ufff.... Na szczęście kolce były z drewna, zdążyły już więc przegnić i nie powinny nikomu zrobić większej krzywdy. Potwierdzały to krzyki tych którzy pospadali. Czyli właściwie wszystkich poza reporterem, który okazał się być na tyle szybkim biegaczem, że zdołał zwiać przed toczącą się, kamienną kulą. Duchowny szybko wyskoczył z niszy i podbiegł do tej, z której dobiegały okrzyki kobiet. Zastał je w dość dziwnej pozycji. Jednak nie zważając na to po prostu rzucił im linę. Nawet nie zorientował się, że panienki niewiele robiąc sobie z zagrożenia właśnie się ze sobą zabawiały. Ciekawe czy zdawały sobie sprawę z tego, że tam na dole mogą być węże?

Trudno w tym miejscu wyrokować jak zachowałby się pastor gdyby dostrzegł, że panienka Meg jest uprzedzona do bielizny. Pewno by się zgorszył, chociaż wzroku by raczej nie odwrócił. Jak każdy facet lubił takie widoki. A przecież patrzenie to nie grzech. Z resztą Ebenezer nie był wcale uprzedzony do kobiecego ciała. No bo niby czemu, skoro tak stworzył ją sam Najwyższy? To co zawsze go najbardziej irytowało to wszelkie czyny lubieżne pomiędzy kobietami i mężczyznami - gdyż z tego mogą powstać niechciane dzieci, albo pomiędzy samymi mężczyznami - jak każdy skrajnie heteroseksualny mężczyzna uważał to po prostu za mocno niesmaczne. Ale zabawiające się ze sobą kobitki? Nie miał na ten temat wyrobionej opinii. Jedno jest pewne, taki widok musiał być baaardzo przyjemny. No ale niestety (a może na szczęście?), został mu tym razem oszczędzony.

Gdy już udało się wszystkich powyciągać do pastora dotarło, że ich przewodnik nadział się na solidniejsze, niż drewniane, kolce.
- Requiem aeternam dona eis, Domine, et lux perpetua luceat eis. Requiescant in pace. Amen - wyrecytował stojąc nad ciałem i robiąc znak krzyża trzymanym w ręku krucyfiksem. Następnie spojrzał na pozostałych i powiedział: - idźmy dalej, skoro są tu takie zabezpieczenia, to na pewno kryje się tam coś ciekawego. Z resztą kto wie. Może to właśnie w tych ruinach zaginęła panienka Evelyn?
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 18-04-2023 o 15:04.
Pliman jest offline  
Stary 22-04-2023, 17:33   #154
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Brazylia.
Dżungla.
Na północ od Carauari.
Jakieś podziemia.
1 lipiec, 1930 rok.
Poniedziałek, około 16.

Gdy w końcu towarzystwo zebrało się ponownie do kupy, i ruszyło dalej… za dużymi drzwiami, zza których wypadła ta cholibna kamienna kula, było po chwili sporo pod górkę.

Na środku były kamienne schody, po których można było wejść, a po ich lewej i prawej "rynny", po których właśnie skulała się kula. Budowniczowie tego miejsca musieli się napracować, kując tak wszystko w skałach… w sumie było to ciekawe(no i wredne, jako pułapka).

Wkrótce korytarz zaś się skończył, na dziwnych, kamiennych drzwiach.


Czy w nich były kamienie szlachetne? Owszem! Ale co z samymi drzwiami… nic. Wszelkie ich macanie, badanie, dotykanie, pchanie, i inne kombinacje, nic nie dawały. Nic a nic. No ale coś za nimi musiało być, coś ważnego. Po co w końcu te wszystkie zabezpieczenia?

A propo macanka, Sarah poczuła dłoń na pupci…a stojąca za nią Margeritte, patrzącą jej przez ramię, jak pozostali kombinują z drzwiami, słodko się uśmiechnęła.



CDN
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 24-04-2023, 19:54   #155
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Kombinowali nad tym, jak dostać się do środka drzwi. Burza mózgów i działanie, wszyscy rzucali pomysły, a głównie męska część ekipy je próbowała. Sarah zaproponowała, by ktoś udał się stanąć na kamiennych płytkach z symbolami, ale po spróbowaniu nic to nie dało. Ebenezer nawet w typowy dla siebie sposób zaproponował, aby któryś z mężczyzn wsadził w paszczę swoją męskość. Lekarka nawet się zaoferowała, że może postawić ją do pionu. Jednak nie znaleźli się na to chętni. Z czasem pomysły zaczęły zmierzać coraz bardziej w stronę… zniszczenia drzwi, gdzie już nie mogła za wiele pomóc. Przynajmniej o tyle, o ile nikt się nie uszkodzi podczas niszczenia drzwi.

Czując dotyk na swoim tyłeczku, Sarah odruchowo obróciła się zdziwiona, choć właściwie zaraz sobie zdała sprawę, że ktokolwiek z jej drużyny położyłby tam dłoń, by to jej nie przeszkadzało. Widząc twarz Margeritte, na wspomnienie ich upadku i tego, co wydarzyło się tuż po, uśmiechnęła się do niej szczególnie szeroko. Lekko się obróciła tak, by nieco osłonić się od pozostałych, a sama mogła swobodnie złapać pierś blondynki i leciutko ją zaczęła ugniatać… na co blondi do niej mrugnęła, i kiwnęła głową w bok, by oddalić się od reszty?
Sarah z szelmowskim uśmieszkiem skinęła głową, po czym rozejrzała się za miejscem, gdzie… było znacznie mniej światła, niż w pozostałych częściach pomieszczenia. Sprawy jednak wyglądały kiepsko, w końcu było tu niewiele miejsca.
- Chodź - Szepnęła Margeritte, łapiąc Sarah za dłoń, i z uśmieszkiem zaciągnęła ją z dala od pozostałych, aż do schodów, z których zaczęła się toczyć kula.

Lekarka zdjęła dłoń z piersi entomolożki, ale tylko po to, by chętnie za nią pójść we wskazane miejsce. Gdy już znalazły się nieco poza widokiem reszty, przylgnęła do niej, przyciskając się piersiami do jej piersi i patrząc na nią z bliziutka, swoją dłoń skierowała pod jej spódniczkę, gdzie zaczęła leciutko skubać jej słodki buszek włosków, jaki całkiem niedawno miała okazję widzieć z bardzo bliska. Blondi zachichotała, po czym ujęła twarz Sarah w dłonie, i zbliżyła do niej swoją.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że też lubisz dziewczyny - Powiedziała, i namiętnie pocałowała lekarkę, bardzo szybko do tych zabaw włączając języczek. Sarah odpowiedziała równie namiętnie, a swoją dłoń przesunęła trochę głębiej, na również nieosłonięty majteczkami kwiatuszek Margeritte.
- Och, to całkiem niedawne odkrycie… - odparła, gdy ich usta po dłuższym czasie się rozstąpiły. - Właściwie, to odkryłam to z Iris… - Na moment zerknęła w stronę, gdzie mniej więcej znajdowała się reszta grupy, zaś paluszkiem delikatnie wdzierała się do środeczka delikatnej dziurki blondynki.
- Och, pani detektyw też? Ciekawe jakby to tak było, we trzy…. hihi… - Zachichotała blondi, i nieco podciągnęła w górę spódniczkę, by Sarah miała lepszy dostęp, a nawet stanęła w lekkim rozkroku. Jej dziurka zaś, zdecydowanie była mokra.
- Ciekawe… - odpowiedziała Sarah, coraz śmielej pieszcząc intymność entomolożki. - Chociaż ja i panów nie odrzucam… I z Mathew, i z Danielem już to robiłam… Chyba jako lekarka powinnam sobie postawić diagnozę, że jestem nimfomanką, co? - Zachichotała, drugą dłoń wsuwając pod koszulę blondynki, na cycuszka, sprawdzając, czy i tam nie ma żadnej bielizny… nie miała.
- Och, milusi się tu mną zajmujesz… - Mruknęła Margeritte, po czym znowu namiętnie pocałowała Sarah - Ja.. też… z Danielem… - Wysapała blondi, podczas gdy palec lekarki wchodził coraz głębiej w jej cipkę.
- Dołożyć drugi? - zapytała z uśmieszkiem, a drugi chętny i zwinny paluszek już poruszał się po obrzeżach słodkiej dziurki blondynki. W innym miejscu namacując zaś sutek, zaczęła również go pieścić i delikatnie ściskać.
- Och… skarbie… wolałabym twoje usteczka, ale… i paluszkami nie pogardzę… - Mruknęła blondi, zarumieniona już na policzkach. Najwyraźniej, robiło jej się dobrze…
- Jak sobie życzysz… w podziękowaniu za miękkie lądowanko… - zachichotała, po czym jeszcze trzymając palce w kroczu blondynki, zaczęła powoli się obniżać, najpierw odciągając kawałek materiału koszuli w bok, by wysunąć na wierzch jej nagą pierś, którą mocno odciskając na niej usta pocałowała, dalej schodząc w dół do kucnięcia i przyklęku. W tej pozycji obiema dłońmi złapała się ud Margeritte i zbliżyła swoją buźkę do jej krocza. Od razu mocniej zaatakowała ją języczkiem, jako że blondynka była już w dość zaawansowanym stanie podniecenia i nie potrzebowała teraz delikatnych pieszczotek, a mocniejszego, głębszego lizania.
- Oooooochhhhhh! - Trochę głośniej, niż wypadało, zajęczała Margeritte, i zarzuciła jedną nogę przez ramię Sarah, ułatwiając jej dostęp do swych słodkości… jednocześnie obiema dłońmi, delikatnie choć stanowczo, złapała lekarkę za głowę, przyciskając do swojego krocza. I doszła, baaardzo obficie, wśród drżenia całego ciała, i miękkich nóg, o mało się nie przewracając.
- Mmm… smaczniutka… - odparła Sarah, której soki blondi spływały po ustach, buźce, szyi, choć też leciutko nerwowo rozglądnęła się, czy ktoś od razu nie pojawił się na dźwięk głośnej, kobiecej rozkoszy. A rozpromieniona Margeritte, pogłaskała czule głowę lekareczki.
- Dziękuje bardzo - Powiedziała, po czym przyklęknęła przy Sarah, przetarła palcami jej usta, i znowu namiętnie ucałowała, jednocześnie dłonią łapiąc za cycuszka Sarah - Mmm… masz większe niż moje… i takie sprężyste… hihi…
- Oj, dziękuję, ale twoje też są supeeeer… - odpowiedziała lekarka lekko zawstydzona.
- Dasz się nimi pobaaawiiiiić? - Spytała słodziutkim głosikiem blondi.
- No jasne… - z uśmiechem odpowiedziała Sarah, sięgając do ramiączek swojej bluzki i ściągając je w dół, by opadły wraz z całym materiałem, opierając się na gorsecie. Opuszczona bluzka odsłoniła jej piersi w czarnym biustonoszu…


- Awwwww - Zachwyciła się blondi, po czym delikatnie odwinęła miseczki w dół, uwalniając piersi Sarah… i wpatrywała się przez chwilę w nie jak oczarowana.
- Ej no, bo aż mi dziwnie… - nie wiedziała, co powiedzieć Joyce na widok aż tak podziwiającej jej biust entomolożki. - To… jak się chcesz bawić? - Zapytała z ciekawością, zerkając to na twarz Margeritte, to na swój dekolt, gdzie na piersiach odbił się wzorek długo noszonego koronkowego stanika. A blondi milczała. Ale za to, przygryzła figlarnie swoje usteczka… po czym zabrała się za słodkie, duże cycuszki. Ugniatała je, masowała, ściskała, ocierała nimi o siebie, całowała, lizała, ssała. Masowala suteczki palcami, lekko je nawet szczypała. Robiła wszystko, co wpadło jej do głowy, i w sumie było to dosyć dziwaczne… ale baaaardzo przyjemne. I teraz to Sarah zrobiło się mokro między nóżkami.
- Achhhh… - cicho jęczała lekarka podczas zabaw blondi, czując, jak przyspiesza jej bicie serca oraz oddech. - Niezła w tym jesteś… mam… coraz wilgotniej… - Dodała, jedną dłonią starając się trzymać czegoś, by łapać równowagę, a drugą gładząc Margeritte po włosach.
- Hihi… to może… usiądź na schodkach, i majteczki w dół, a ja się zajmę resztą? - Powiedziała z wielkim uśmieszkiem Margeritte.
- Nie musisz… mnie namawiać… - odparła Joyce, lekko podnosząc się z przyklęku i sięgając do swoich majteczek, pociągnęła je w dół, by zawisnęły gdzieś w okolicy łydek, po czym opuściła się powoli na schodek, na którym usiadła i rozchyliła szeroko nóżki… a tu "łapu-capu", i blondi ściągnęła z niej całkowicie owe majteczki, po czym położyła dłonie na udach lekarki, i trochę na nie naciskając jeszcze bardziej rozchyliła. I jak się nie przyssała do słodkości Sarah! Tak dziko, energicznie, wprost namiętnie atakując jej mokrą szparkę…
- Jeeeeejciuuu… - tym razem Sarah jęknęła głośniej, niż powinna, ale trudno było się powstrzymać przy tak cudnej pieszczocie. Przez głowę przemknęła jej myśl, że nawet wszyscy powinni patrzeć, podziwiać i uczyć się od Margeritte. Dopiero po chwili się nieco opanowała. - Wspaniała jesteś… - Dodała, odchylając rozkosznie głowę w tył, a dłonią jeszcze łapiąc się za swojego odsłoniętego, nagiego cycuszka.
Blondyneczka na chwilę przestała lizać lekarkę, wyprostowała się, i podziwiała sobie rozpaloną, i półnagą Sarah przed sobą, z szerokim uśmiechem… a potem ściągnęła swoją bluzeczkę. I zaczęła to jedną, to drugą piersią, na kilka dłuższych chwil, pocierać myszkę kochanki, trochę przy tym chichocząc.
- Oooch? - zdziwiła się na to odczucie Sarah, aż podniosła łepek by spojrzeć, co wyczynia obecnie Margeritte. - Cycusiami? Och, ale przyjemne i milusie one są… wooow… - Zaskoczona takim odczuciem skomentowała, pierwszy raz czując coś takiego na swojej kobiecości. Blondyneczka zaś, jedynie słodko się uśmiechnęła, po czym posłała powietrznego cmoka do Sarah, i znowu zanurkowała głową między jej uda…
Po tym już nie trwało długo, jak po tych wszystkich pieszczotach i Sarah poczuła, jak miękną jej nóżki, jak czuje mocne napięcie i drżenie ciała, aż w końcu lekko trysnęła na buźkę zadowalającej jej Margeritte. Mimo niewygody, oparła się plecami o schodki i głęboko oddychała, czując się baaardzo miło i przyjemnie, a serce waliło jej tak szybko, że nawet trudno jej było coś powiedzieć.
 
Jenny jest offline  
Stary 25-04-2023, 15:49   #156
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Drzwi z podobizną jakiegoś dzikiego kocura. I żadnego zamka. Pastor zastanawiał się jak do tego podejść. Przypomniał sobie jedną z wypraw sprzed lat. Wtedy kombinowali z profesorem Bloomem jak otworzyć zapadnię. No i okazało się, że jedynym sposobem było usięście na niej gołą... Ech... Lud pierwotny, który tworzył ten pułapki nie znał wiary chrześcijańskiej. Toteż dla dzikich tyłek, czy penis były takimi samymi częściami ciała jak ręka czy noga. Dzikusy nie zdawały sobie sprawy z tego, że te części ciała są grzeszne. Podobnie mogło być tu. W paszczy kocura na drzwiach zdawał się być otwór, w który można byłoby włożyć męskość. Jakkolwiek było to obrzydliwe, o tyle czasem nie ma wyboru. Ebenezer zaproponował więc to, dość dziwaczne, rozwiązanie. Ku swojemu zaskoczeniu nie został nawet wyśmiany. A pani doktor zaproponowała, że może nawet utwardzić "klucz". Zapewne były na to jakieś medyczne sposoby... Na całe szczęście do próby otwierania drzwi za pomocą penisa nie doszło, gdyż Mathew spróbował najpierw włożyć, w pysk umieszczony na drzwiach, patyk. No i okazało się, że nie ma tam otworu, w który dałoby się coś wsadzić. Ufff... Obeszło się bez obscenicznych zachowań. Burza mózgów na niewiele się zdała. Nikt nie wykombinował jak otworzyć drzwi. Pozostało więc wysadzenie ich w powietrze. Pastor miał przy sobie granat, który pożyczył sobie od swojej ukochanej Jess, jednak okazało się, że Daniel ma coś lepszego. Dynamit. Trzeba było więc się gdzieś schować i poczekać aż eksplozja utoruje drogę do wnętrza... No właśnie. Wnętrza czego? Świątyni? Grobowca? Skarbca? Być może niebawem się dowiemy.

Tymczasem wielebny szukał kryjówki przed mającą niebawem nastąpić eksplozją i zupełnie przypadkiem znalazł się w pobliżu Sarah i Margeritte, oddających się wspólnym igraszkom. Odgłosy ich zabawy dotarły do uszu pastor, który będąc z natury osobą ciekawską, postanowił sprawdzić co je wydaje. Nagle jego oczom ukazały się nieświadome jego obecności dziewczyny. Ebenezera zatkało. Stał i gapił się na panienki nie będąc w stanie wydusić słowa. W pierwszej chwili pojawiło się zniesmaczenie, które po chwili wyewoluowało w podniecenie. Podniecenie tak silne, że Thompson niemal mimowolnie rozpiął rozporek robiąc trochę miejsca dla swojej coraz to większej męskości. Czuł, że nie powinien. Wiedział, że do wbrew jego zasadom jednak nie był w stanie się opanować, szczególnie gdy jego oczom ukazało się nagie krocza Margeritte. Widok był wręcz bajkowy. Gładka, pięknie ogolona muszelka, z niewilką kępką włosów na górze. Jędrne, zgrabne uda. Krągły tyłeczek. Szatan musiał przejąć kontrolę nad duchownym, który nie był już w stanie powstrzymać swej ręki od popełniania grzechu Onana. Napięcie wzrosło do maksimum gdy Margeritte go zauważyła i puściła oko nie przerywając zabawy, a nawet jakby bardziej eksponując to co ma pod spódniczką.

Sarah, będąca w siódmym niebie po tym, co zaserwowała jej Margeritte, dopiero po chwili zauważyła, że ta na kogoś zerka. Odwróciła głowę i zobaczyła tam Ebenezera z… otwartym rozporkiem, masującego się tam dłonią… Uśmiechnęła się na widok tego, że mężczyźnie spodobał się widok, jaki miał przed sobą.
- Może podejdziesz trochę bliżej? - zapytała pastora. - Nie mam zupełnie nic przeciwko…
Ebenezer był jak zahipnotyzowany. Gapił się z otwartą gębą i chyba nie dotarło do niego to co powiedziała Sarah. Ostatnie dni mocno zachwiały przekonaniami pastora i doprowadziły go do zachowań, o które nigdy by siebie nie podejrzewał. Mimo to nadal trudno było mu się z tym pogodzić. Tymczasowo opanowały go żądze - szatan, jak zapewne będzie się sam przed sobą później tłumaczył.
- Przepraszam… - wystękał tylko, nie przerywając tego czym się do tej pory zajmował.
Dla Sarah to, że nie przerywał, już było jakąś odpowiedzią… więc skoro on nie chciał podejść do niej, ona postanowiła się podnieść z kamiennych schodków i zrobiła kilka kroków w stronę księdza, a jej nagie piersi falowały w rytm kroków.
- Nie ma za co przepraszać… bardzo nam schlebia, że księdzu podobają się nasze ciała - odparła, zerkając na moment na Margeritte, po czym znów spoglądała to na twarz, to krocze Ebenezera.
- Apage, Satanas! - wymamrotał pastor. Jego twarz zrobiła się czerwona. Zapiął rozporek i szybko oddalił się z tego miejsca. Po śladach na ziemi widać było jednak, że skończył…

Tak, to było to miejsce. To musiała być jakaś świątynia plugawego bóstwa. Bałwana, który zachęcał ludzi do bezeceństw wszelakich. Czyli po prostu niegdyś czczono tu diabła. Jego wpływy musiały być nadal silne w tym miejscu.
- Zostawmy to przeklęte miejsce. Idźmy stąd! - zawołał wychodząc zza skały, jednak jego słowa zagłuszył huk eksplodującego dynamitu.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 28-04-2023 o 14:40.
Pliman jest offline  
Stary 30-04-2023, 14:32   #157
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Pierdyknęło, i to tak porządnie… w końcu laska dynamitu, to laska dynamitu. No i dobrze, że najpierw wydłubali kamienie szlachetne z owych drzwi.

Gdy zaś kurz opadł, kamiennych drzwi już nie było. Jedynie małe gruzowisko, fajnie! Można dalej. No to weszli, gdzie trzeba.

Pomieszczenie długie na kilka metrów, kwadratowe. A w nim… rozpadające się rzeczy. Głównie drewniane, różnorodne bronie, nawet i pancerze? Wyglądało toto na jakieś azteckie, od majów, albo coś, ale co ktoś brał do ręki, rozsypywało się od razu. Leżało kilkaset lat. No jasny gwint, też kurde skarb…

Ale było coś wartego uwagi, coś, co się jeszcze nie rozsypywało, co w sumie nie miało prawa się rozsypać.

Złoty medalion, z takimi samymi symbolami, jakie widzieli na podłodze po drodze…





…sztylet ze złota(?!)




no i mała figurka(20 cm)…




a tak to już nic więcej. Ale to wszystko, razem z błyskotkami, wyciągniętymi z kamiennych drzwi, to i tak był niezły łup, dla nich wszystkich?




A oprócz tego, to już więcej nic nie było, również i dalszej drogi. Można więc było wracać, i opuszczać owe tunele…







***
Komentarze jeszcze dzisiaj.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 01-05-2023, 16:45   #158
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Azteccy bogowie nie pokarali śmiałków, którzy wydłubali oczy Tepeyollotla, czy kogo tam przedstawiała płaskorzeźba, która przegradzała podziemny korytarz i nie pozwalała iść dalej. Niestety nie pomagało ani obmacywanie jaguara, ani ciągnięcie go za kły czy język. Może skuteczna byłaby ofiara z dziewicy, ale takiej akurat w okolicy nie było, więc trzeba było spróbować sforsować drzwi na siłę.
Ebenezer zaoferował granat (Daniel co prawda nie wiedział, skąd takie mordercze narzędzie u wielebnego, który powinien głosić pokój), ale nie dało się ukryć - nie bardzo było wiadomo, gdzie można by ten granat wetknąć, by drzwi jakoś odczuły jego zabójczą siłę. Dlatego też granat trafił z powrotem do plecaka, a pod drzwiami znalazł się prezent od Daniela dla jaguara - dynamit.
Daniel upewnił się, czy wszyscy znaleźli się daleko, a potem podpalił lont i sam schował się za załomem korytarza.



Gdy pył opadł okazało się, że dar został przyjęty - drzwi przestały istnieć i można było dostać się do czegoś, co kiedyś było zbrojownią, a teraz jedynie składzikiem pełnym rzeczy, które rozpadały się rękach. Z paroma jedynie wyjątkami, które - na oko przynajmniej - wyglądały na cenne.
Daniel zaproponował, by najcenniejsze przedmioty trafiły do rączek pań, ale Sarah miała inną propozycję - z pewnych względów sensowniejszą.
Ale wszystko było do uzgodnienia.

Przed wyjściem z podziemi trzeba było jednak podjąć inną decyzję.
- Musimy zabrać ciało Fabiano - powiedział Daniel. - Trzeba je wynieść na górę, choćby po to, by nasi tragarze nie myśleli, żeśmy go złożyli w ofierze jakimś prastarym bóstwom. No i trzeba mu wyprawić porządny pogrzeb. To ważniejsze, niż późniejsza gratyfikacja dla jego rodziny.
Miał tylko nadzieję, że tragarze nie są przesądni i że nie rzucą roboty pod pretekstem, że obcy biali przynoszą pecha.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-05-2023, 18:14   #159
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Na ziemi leżały plamy przed miejscem, z którego przed chwilą odbiegł Ebenezer i choć początkowo nawet nie chciała w to wierzyć, tak po dotknięciu tego potwierdziło się. Ciągnąca się substancja była tym, co Sarah chętniej by samodzielnie w ten, czy inny sposób od niego wyciągnęła. Jednak ksiądz przynajmniej okazał się czuły na ich wdzięki... Już obracała się do Margeritte, by podzielić się tą informacją, kiedy nagle potężny huk i wstrząs prawie zwalił ją z nóg. Reszta ekipy musiała zakończyć przygotowania i wysadzić dynamit. Lekarka szybko podciągnęła biustonosz i bluzkę, nawet zapominając o zdjętych przez blondynkę majtkach, bez nich ruszając do pozostałych. Miała nadzieję, że nikomu nic się nie stało.

Na szczęście wszyscy byli cali, gorzej ze starożytnym pomieszczeniem, które odnaleźli. Wybuchem pewnie jakoś dodatkowo się do tego przyczynili, ale pewnie i bez tego niewiele różniłby się widok niszczejących wszelkich rzeczy. Pewnie jakiś archeolog doznawałby obecnie zawału, oni na szczęście nie mieli takiej specjalizacji. Udało się jednak kilka ciekawych przedmiotów zdobyć, co razem z kamieniami wyjętymi z drzwi, dawało niezły łup. Można było mieć wątpliwości, czy powinni to zabierać, ale choćby i dla ratowania Evelyn, kto wie, czy coś z tego im się nie przyda jako jakaś łapówka, czy coś…

W pierwszej chwili jednak zaczęli myśleć, jak to podzielić. Po propozycji Daniela, Sarah włączyła się ta bardziej analityczna część lekarskiego mózgu i szybko obmyślając, przedstawiła swój pomysł.
- Według mnie, Mathew i Ebenezer powinni wziąć po którejś z tych większych nagród, za to, że im udało się pozostać na górze i wyciągnąć nas… - spojrzała po pozostałych, którzy wpadli do dołu razem z nią. - Bez tego byśmy mieli spory problem się wydostać. Ostatni przedmiot dla Daniela, bez którego poświęconego dynamitu by się nie udało sforsować drzwi. A kamyki jakoś podzielimy między siebie z dziewczynami. Zresztą, będzie nam je łatwiej nieść. A siódmy możemy przeznaczyć dla rodziny przewodnika, który tutaj zginął. - Zakończyła wyjaśnianie swojej propozycji, choć on też nie spotkał się z pełną aprobatą.

Następnie po wyciągnięciu przewodnika, starała się zabezpieczyć jego ciało, możliwie tracąc jak najmniej cennych materiałów medycznych, ale i by odpowiednio poszanować godność jego zwłok podczas wyciągania i nadchodzącego pogrzebu. Robiła to sama z siebie, jako lekarka, ale istotny także był wspomniany przez Daniela fakt, by tragarze czasem źle nie zinterpretowali jego śmierci.
 
Jenny jest offline  
Stary 07-05-2023, 07:32   #160
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
W głowie pastora panował chaos. Jego myśli krążyły wokół tyłeczka Maggie i piersi Sarah. Walczył z tym, odpędzał od siebie. Próbował nawet mówić pacierze... Wszystko na nic. W końcu musiał sobie ulżyć. Pomogło. Na jakiś czas... Czuł się z tym źle. Zaprzeczał przecież wszystkim swoim ideałom i nie mógł odpędzić się od myśli, że jest niewierny wobec Jess (tak jakby ona była mu wierna - no ale tego nie mógł wiedzieć).

Tak. To miejsce z pewnością było pradawną świątynią szatana. Tutaj dzicy odprawiali swoje plugawe rytuały na cześć pana wszelkiego zła. Zapewne odbywały się tu okropne orgie i jeszcze gorsze bezeceństwa, które aż trudno sobie wyobrazić. Aura tego miejsca i obecność diabła wpływała na członków ekipy poszukiwawczej. Nawet na niego. Niezłomnego Ebenezera Thompsona, obrońcę czystości i zatwardziałego wroga rozpusty. Ten świątobliwy mąż, mimo całej swej siły duchowej, nie mógł teraz odegnać od siebie widoku nagich kobiet i myśli o popełnianiu z nimi grzechu.

Wybuch rozbił drzwi do skarbca. Znajdowały się w nim kamienie szlachetne i jakieś artefakty. Ekipa zaczęła dzielić znaleziska między siebie. Ebenezer nie uczestniczył jednak w tym procederze.
- Zostawmy to - powiedział cicho - te przedmioty są skażone złem. Nie zamierzam zabierać ich ze sobą - wypowiadając te słowa myślał jednak o nagiej Sarah "ubranej" jedynie w naszyjnik ze znalezionych tutaj kamieni szlachetnych....
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Pliman jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172